O tym kto musiał umrzeć, żebym ja mogła żyć…

O tym kto musiał umrzeć, żebym ja mogła żyć…

Pewnie już zauważyłaś, że na przestrzeni ostatnich 3 lat, moje życie uległo całkowitej transformacji. Zewnętrzne zewnętrznym… najbardziej zmienia się moje wnętrze. Wiję to nasze podmiejskie gniazdko, donosząc codziennie kolejną gałązkę, a wraz z nim, zaczęłam też wić to wewnętrzne, w którym centralne miejsce znalazły wreszcie moje potrzeby, a nie wszystkich dookoła. MOJE! I krzyczę to głośno, w kolejnym wpisie, bo wiem, że znajdzie się wśród dziewczyn, które właśnie to czytają, masa podobnych do mnie, które muszą ratować ten świat, marnotrawić swój czas na pomaganie innym nie dostając nic w zamian, a przy okazji biczować się za to, że zdarza im się pomyśleć o kimś źle…

Piszę Ci ten wpis, z poziomu osoby  przeczołganej przez muł, żwir i tonę szkła polanego octem, dzięki „uprzejmości” kilku rodzajów ludzi. Głupia byłam przez większość mojego życia wiesz? Bo dawałam kredyt zaufania każdemu. Bo biczowałam się za każdą negatywną myśl. Bo kim ja jestem żeby oceniać innych. A kuźwa właśnie jestem już doświadczonym ludziem, który swoje przeszedł i nie ma ochoty serwować sobie na własne życzenie kolejnego, smutnego déjà vu.

Kiedy zrobiłam sobie przegląd moich znajomości (tylko wiesz, nie taki przegląd, że odstawiam cyrk z fajerwerkami i oświadczam wszystkim na Facebooku, że właśnie zrobiłam czystki w swoich wirtualnych znajomych i cieszcie się Wy, których nie wyrzuciłam – żen stulecia… jeśli coś takiego zrobiłaś, nie przyznawaj mi się do tego) :) No więc, kiedy przeprowadziłam sobie taką analizę osób, które wysysają ze mnie pozytywną energię, nie dając nic w zamian, wpadłam na doskonały pomysł – KILL’EM ALL! Ram pa pa pam, ram pa pa pam meeeen daaaałn :)

I tak, jednym pociągnięciem niewidzialnego spustu pożegnałam się z 5 osobami. A właściwie to z 5 typami osób, które do tej pory, niczym pijawki, wysysały moją energię, nie dając nic w zamian. Kurczę… to już te pijawki są lepsze, bo chociaż leczą! A może w sumie te osoby mnie wyleczyły? Zaszczepiły może przed jakąś większą zarazą? Nie wiem. Wiem, że skilowanie tych 5 osobników oczyściło moje płuca (oddycham głębiej), wyleczyło moje serce (posklejane, połatane, ale nic mi już go nie łamie) i uzdrowiło mój mózg, który nie musi już mielić miliona śmieciowych informacji. Chcesz się dowiedzieć komu zrobiłam prywatną egzekucję? A proszę Cię bardzo. Ściągawka poniżej. Polecam wersję kopiuj – wklej. Satysfakcja gwarantowana ;)

Człowiek plotkarz

Nie znoszę plotkarzy. A właściwie to plotkarek, bo w swojej karierze nie spotkałam jeszcze plotkujących facetów. To znaczy wiesz… nie popadajmy w skrajności. To normalne, że rozmawia się o innych. Ale nie nałogowo, nie z domieszką radosnej twórczości autora i nie NON STOP! Ludzie! Czy świat się kręci wokół tego kto co zrobił, albo powiedział? A co mnie to?! Przecież to i tak nie wpływa na jakość mojego życia. Nawet jeśli ktoś powiedział coś na mój temat… nadal nic to w moje egzystowanie nie wnosi. A może pogadajmy o upływającym czasie? O zmianach jakie pod jego wpływem w nas zachodzą? O naszych wartościach, o doświadczeniach? Jest tyle tematów do poruszenia. Tyle fajnych, budujących rozmów można przeprowadzić. Naprawdę to kto ile zarabia, albo kto komu co powiedział jest warte 100% naszej uwagi? Ja miałam to od zawsze gdzieś, ale z grzeczności słuchałam takich osób. Na szczęście nadszedł czas, w którym nie mam ochoty być grzeczna. Mam to w dupie.

Człowiek kłamca

Kłamstwa po prostu nie zniesę. No nie ma opcji. Jest tylko jeden rodzaj ludzi, którymi szczerze gardzę – kłamcy. Z takimi ludźmi nie jesteś w stanie przeprowadzić ani merytorycznej dyskusji, ani wymiany argumentów, bo Twój argument będzie postawiony przeciwko zwykłemu kłamstwu. Miałam kiedyś taką koleżankę w pracy, która obrobiła mi tyłek do tego stopnia, że aż piekł. Pomiędzy wyssane z palca opowieści, włożyła jednak moje prawdziwe zwierzenia więc miałam pewność, że to, co do mnie dotarło wyszło od niej. Zapytałam jasno: „Dlaczego powtórzyłaś tej, tej i tej osobie to, o czym mówiłam Ci w tajemnicy, a dodatkowo ubarwiłaś te opowieści wyssanymi z palca historiami?”. Wiesz co dostałam w odpowiedzi?: „Ja Ci przysięgam, że tego nie zrobiłam”. Po czym mój własny mąż (przyszły wtedy mąż) pokazał mi konwersacje z tą osobą NA PIŚMIE. Laska robiła ze mnie najgorsze zło chodzące po tym świecie, oczerniała mnie w oczach mojego potencjalnego faceta, po czym wypierała mi się PRZYSIĘGAJĄC. Gdyby powiedziała, że przeprasza, że nie wie dlaczego i po co, albo, że wie dlaczego i po co, ale żałuje… wybaczyłabym. Bo miękka ze mnie faja, ale taka już jestem. Po prostu. Ale ona wolała kłamać.

Człowiek fałszywy

Płynnie przechodzimy więc do kolejnego grona osób, którymi są kłamcy, ale niekoniecznie osoby fałszywe są kłamcami. Osoby fałszywe wiedzą jak zboczyć z tematu, jak z niego wybrnąć. Fałszywców nazywam „ślizgaczami”. Odezwie się do Ciebie, obrobi tyłek jednej (patrz człowiek plotkarz), po czym zadzwoni do tej z obrobionym tyłkiem i to samo zrobi z Twoim. Bo lepiej jest działać na dwa fronty. Bo większe korzyści niby. Tyle, że dla mnie taka osoba, już w momencie, w którym wypowiada się negatywnie na czyjś temat, w rozmowie ze mną, a nie mamy jakiś zażyłych kontaktów, jest podejrzana. Czerwona lampa wali mi po gałach niczym stroboskop. Nowych znajomości nie zaczyna się od obrabiania tyłków innym! Heloooooł! A skąd wiesz czy ja tych „innych” nie znam? I zdarzyło mi się już parokrotnie, że Ci „inni” dzwonili do mnie później z informacją o tym, że pewien fałszywiec do nich dzwonił i bardzo negatywnie wypowiadał się na mój temat. Ludzie! Toż to jest choroba psychiczna… Nie próbuję tego zrozumieć nawet bo szkoda energii.

Człowiek konkurent

Tych uwielbiam najbardziej. Uśmiech przyklejony do twarzy, na osobności rozmawia z Tobą normalnie. Jak człowiek z człowiekiem. Stwierdzasz… „ooo fajny ten ktoś”, po czym w momencie, w którym rozmawiacie w grupie, nagle jego nastawienie się zmienia. Musi udowodnić wszystkim dookoła, że on to ma lepiej niż Ty, że Twoje wybory to są „be”, bo jedyne słuszne są jego, że co Ty tam wiesz o życiu i ogólnie to on jest zajebisty, albo inaczej, Ty jesteś beznadziejny, dlatego on jest zajebisty :) Trafiłam w swoim życiu na 4 takie osoby. 4 niesamowicie toksyczne osoby, których postępowania bardzo długo nie potrafiłam zrozumieć. W pewnym momencie jednak zrozumiałam… że nigdy nie zrozumiem :) :) :) Smutni ludzie, którzy swoją wartość budują nie na swoich zasługach, bo z tym to jeszcze pół bidy, ale na próbach udowodnienia Ci, że w porównaniu z Tobąto oni są naprawdę ekstra. O matko… zmęczyłam się na samo wspomnienie kontaktów z tymi osobnikami.

Człowiek interesowny 

Love takie ludzie. A już od kiedy zaczęłam blogować – love takie ludzie po stokroć. Znajomi zza światów wyrastają jak grzyby po deszczu i proszą Cię o przysługę. Nie interesował się Tobą do momentu, w którym nie dowiedział się, że coś może na Tobie ugrać. Ale wiesz co? To jeszcze jestem w stanie zrozumieć. I naprawdę nie czuję się wykorzystywana, kiedy pisze do mnie osoba X, z informacją, że dowiedziała się, że prowadzę blog, a ona robi to i to i byłoby fajnie jak byśmy razem coś tam zrobiły. Spoko! Pomyślimy nad czymś! Wolę tak, niż… no właśnie. Niż udawanie Twojego przyjaciela, tylko po to, żeby coś na Tobie ugrać. Dzwonienie niby na pogaduszki, ale jednak po konkretne informacje, które jeszcze później są przekazane osobie, której przy okazji obrobiło się tyłek. Takie kombo człowieka plotkarza, z człowiekiem fałszywym, człowiekiem interesownym, a na koniec z człowiekiem kłamcą, bo wszystkiego Ci się wyprze w żywe oczy. Uwielbiam.

Killując tych 5 osób (a właściwie to więcej, bo każda z tych osób przedstawia grupę ciekawostek przyrodniczych, z których towarzystwa zrezygnowałam), zyskałam kilka godzin wolnego czasu w ciągu każdego tygodnia i zdjęłam ze swoich pleców kilka ton negatywnych emocji. Nie zastanawiam się już „dlaczego?”, bo pogodziłam się z tym, że nie wszystko jestem w stanie w tym życiu zrozumieć. Swoją energię pożytkuję na spotkania z inspirującymi, pozytywnymi ludźmi, nie boję się powiedzieć: „Sorry, ale nie mam dla Ciebie czasu”, „Nie chcę tego słuchać”, albo „Skoro tak uważasz… ok. Twoja sprawa”. Odcięłam się wiesz? I jestem z tego odcięcia niesamowicie dumna i szczęśliwa. Chciałam być dla wszystkich miła i grzeczna. Rozdawałam kredyty zaufania. Zawsze stosowałam zasadę domniemania niewinności. Nie udało się. Owszem, nie wydaję wyroków. Po prostu przestałam otaczać się ludźmi, którzy wzbudzają we mnie jakiekolwiek wątpliwości. Tacy ludzie musieli dla mnie umrzeć, żebym ja mogła zacząć żyć.

I Tobie życzę tego samego.
Twoja M.