Tak, boję się. Muszę przyznać, że na samą myśl o tym oblatuje mnie strach. Tak bardzo chcę żeby się udało. Żeby tym razem było inaczej. Bo pamiętam jak bardzo to przeżywałam za pierwszym razem. Jak wielkie wyrzuty sumienia mną targały przez klika miesięcy. Jak bardzo było mi wstyd o tym mówić. Ale za pierwszym razem po prostu nie dałam rady. Karmiłam piersią tylko 4 miesiące…
To nie tak miało być!
Kiedy urodziłam Matiego (jeśli tak mogę powiedzieć, bo jakiś czas temu usłyszałam, że cesarskim cięciem się nie rodzi i nie mam pojęcia co to rodzenie) po tej pierwszej fali szczęścia, że to już, że 10/10, że zdrowy rosły chłop (4780), przypłynęła kolejna, pełna obaw, strachu i samotności. Tak. Pierwsze dni po urodzeniu Matiego odczuwałam częściej samotność i zagubienie niż czystą radość z posiadania dziecka. Czułam, że nic nie potrafię, że nie umiem go przystawić poprawnie do piersi, że nie wiem, jak go trzymać, że w ogóle jak ja mogę spać, skoro moje dziecko mnie potrzebuje itd. Płakałam, kiedy patrzyłam na niego w tym plastikowym łóżeczku na kółkach i czułam się jak najgorsza matka, kiedy go tam odkładałam, bo wydawało mi się, że to małe dzieciątko jest przerażone i jako dobra matka powinnam leżeć razem z nim. Kładłam go więc obok siebie i… panicznie bałam się zamykać oczy, bo wmówiłam sobie, że albo go przygniotę, albo nie będę słyszała płaczu…
Byłam sama w „jedynce” więc nie miałam jak się przyjrzeć na inne mamy. Pielęgniarek się wstydziłam, a kiedy łapały mnie za pierś, żeby włożyć ją poprawnie dziecku do ust, czułam się jak zwierzak obdarty z godności. Podobnie było z lekarzami, którzy mechanicznie zaglądali mi pod koszulę sprawdzając czy wszystko „tam” w porządku. Z przebojowej Malwiny, która wyrabia normy śmiechu za dziesiątki osób dziennie, stałam się własnym negatywem. Co gorsza, Mati tracił na wadze. Położne powiedziały mi, że mam za mało pokarmu dla tak dużego dziecka i muszę go dokarmiać butelką, bo nie wyjdę ze szpitala. Karmiłam go więc butelką próbując pobudzić laktację laktatorem ręcznym, ale byłam tak zmęczona, że nawet to pulsacyjne naciskanie na pompkę było dla mnie problemem. Zaczęłam więc chodzić do „pokoiku wstydu”, w którym mijałam się od czasu do czasu z jedną tylko dziewczyną, która „rodziła” przez cesarskie cięcie zaraz po mnie. Pamiętałam ją z sali pooperacyjnej. Reszta mam na całym piętrze karmiła piersią…
Mleko modyfikowane działało cuda. Mati zaczął przybierać na wadze. I pomimo tego, że cieszyłam się z tego, że problem udało nam się zażegnać, to jednak serce pękało mi za każdym razem, kiedy zamiast do piersi, przystawiałam moje dziecko do butelki. Po 10 dniach spędzonych w szpitalu, mogliśmy wrócić do domu. Płakałam ze szczęścia, kiedy wsiedliśmy do samochodu, a chwilę po tym z żalu, kiedy zatrzymaliśmy się pod apteką, żeby kupić butelkę i mieszankę. To nie tak miało być!
Światełko w tunelu
Nasze mieszkanie działało na mnie dobroczynnie. Nareszcie mogłam się przespać, wiedząc, że w razie mojego kamiennego snu, Matim zajmie się Maciek. Nareszcie mogłam przyjąć gości, których przez 10 dni nie miałam siły oglądać. Nareszcie zaczynało do mnie docierać to, co działo się w szpitalu. Ja po prostu miałam depresję poporodową! Trafiło mnie i to tak konkretnie. Od tamtej pory, złego humoru już nigdy nie nazwałam depresją, bo wiem, że głupi PMS, czy obniżony nastrój z prawdziwym depresyjnym uczuciem nie mogą się równać.
Wraz z poprawą nastroju, poprawiły się też moje „laktacyjne moce” :) Codziennie „ćwiczyłam” swoje piersi laktatorem, a właściwie to Maciek je ćwiczył, bo ja nie dawałam rady tej pompki tyle razy naciskać. Laktator elektryczny był wtedy poza moim zasięgiem. Tak, tak! Ja też pamiętam takie czasy, nie myśl sobie, że zawsze było kolorowo. Wysprzęgliliśmy się z Maćkiem z całej naszej kasy, gruntownie remontując mieszkanie. Do tego wyprawka (nie mieliśmy po kim dostać ciuszków czy wózka, więc wszystko musieliśmy kupić), a że nie planowałam problemów z karmieniem piersią, bo przecież miałam rodzić naturalnie i w ogóle wszystko miało być proste, to kupiliśmy też nietani laktator ręczny. Kupowanie drugiego jakoś mi się wtedy nie mieściło w głowie. Jak się dowiedziałam po czasie, laktator elektryczny (nawet taki sprzed 4 lat) potrafił zdziałać cuda. I możliwe, że i w tym szpitalu dałby sobie radę i z moją depresją i z durnymi komentarzami położnych. No nic. Na szczęście ostatecznie udało się na „pełną pierś” przejść i po takim trudnym starcie. Przeżyłam nawał pokarmu, całkowicie odstawiliśmy mieszankę. Czekałam na to długo, ale udało się – zaczęłam karmić Matiego tylko i wyłącznie piersią. Niestety moje szczęście nie trwało długo. Po 4 miesiącach przyszedł kryzys…
Kryzys
Na kryzys złożyło się kilka czynników, których do tej pory nie mogę sobie wydarować. Po pierwsze, zbyt pochopnie podeszłam do kwestii spania, a raczej jego braku. Kiedy Mati miał 3 miesiące założyliśmy blog. Od samego początku uparłam się na to, żeby stać się od razu profesjonalną blogerką, cokolwiek wtedy to dla mnie znaczyło. Jako, że w ciągu dnia czasu pomiędzy drzemkami Matiego miałam niewiele, zaczęłam wykorzystywać noce. Czytałam książki o fotografii, o blogowaniu, rozkminiałam Facebooka i Instagram, robiąc przerwy na nocne karmienie. Nie wpadłam wtedy na pomysł, że coraz mniejsza ilość pokarmu może być spowodowana zwykłym przemęczeniem. Stan permanentnego zmęczenia przy 4-miesięcznym dziecku wydawał mi się naturalny. Że też wtedy nie wpadłam na ten trop! Gwoździem do trumny okazał się nasz pediatra, który mój pokarm uznał za „zbyt cienki” i kazał nam dokarmiać dziecko mlekiem modyfikowanym. Mati po zjedzeniu mieszanki zaczął spać dłużej w nocy, karmień zrobiło się mniej. To włączyło jeszcze większe wyrzuty sumienia w mojej głowie, bo uznałam, że może rzeczywiście mój pokarm jest „za cienki, bo po cesarce”. AAA! Tych wszystkich podszeptywaczy powiesiłabym teraz na suchej gałęzi! Mati dostawał pierś coraz rzadziej i rzadziej, aż około 5 miesiąca laktacja po prostu ustąpiła.
Lekcja na przyszłość…
Wyobraź sobie co czułam, kiedy natknęłam się w internecie na pierwszy, drugi a później dziesiąty artykuł o tym, że nie ma czegoś takiego jak za cienki pokarm, że po cesarce też można normalnie karmić, że kryzys laktacyjny po 4 miesiącach to bardzo częste zjawisko, na które najlepszą bronią jest dobry laktator elektryczny i odrobina dyscypliny. A kiedy zaczęły się problemy z chorobami Matiego, na które dr Google wypluł mi badania dot. wpływu długości karmienia piersią na odporność dziecka, załamałam się totalnie. Dałam ciała. Nie zgłębiłam tematu. Nie zapytałam drugiego lekarza. Nie pomyślałam… może gdybym miała trochę więcej oleju w głowie nie musiałabym słuchać kilka lat później półprzytomnych krzyków Matiego, którego lekarze próbowali poddać narkozie niezbędnej do usunięcia przerośniętego migdała? Nie wiem czy kiedyś sobie to wybaczę…
Na szczęście tym razem jestem już bogatsza w doświadczenie i wiedzę. Na półce czeka najlepszy możliwy laktator jaki był dostępny na rynku, który odwzorowuje proces ssania piersi przez dziecko masując, naciskając i zasysając brodawkę. Jest nazwany ekspertem w rozwiązywaniu problemów laktacyjnych, a ja biorąc pod uwagę przykre doświadczenia przy Matim na takie właśnie się nastawiam. Nie chcę się oszukiwać, że tym razem będzie z górki. Wolę się pozytywnie zaskoczyć niż rozczarować. Wiem tylko jedno – tym razem się nie poddam. Nawet jeśli urodzę przez cesarskie cięcie (99% szans niestety), nawet jeśli dostanę tej durnej depresji poporodowej, nie dam tak łatwo za wygraną. Dla dobra mojego dziecka.
Szykuję się na poród w szpitalu prywatnym (ale o tym będzie oddzielny wpis), bo chcę, żeby Maciek mógł ze mną być w tych najbardziej stresowych momentach. Zabiorę ze sobą 2 zestawy ciuszków, z opcją „w razie dziecka cięższego o ponad kilogram” tak jak to było z Matim i wspomniany laktator od LOVI. Biorę pod uwagę cesarkę (o której nie chciałam słyszeć przy pierwszym porodzie) i co najważniejsze – wiem, że nie ma czegoś takiego jak „zbyt cienki pokarm”, albo jego „brak”. Boję się bardzo tej walki, ale jestem dobrej myśli. Milenkę chciałabym karmić minimum rok. Na razie poza ten rok jeszcze moja wyobraźnia nie wybiega, zobaczymy jak to będzie. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby po prostu karmić piersią. Dam radę prawda? Powiedz, że dam…
UWAGA!!! Dziewczyny! Mam dwa laktatory LOVI Expert do rozdania w konkursie!
Jeden taki laktator jest warty ponad 600 zł! Jest oparty na nowej technologii 3D PUMPING dzięki czemu odciąga delikatnie, ale nadal efektywnie. Lejek (inspirowany ułożeniem warg i języka na brodawce sutkowej) pracuje całą swoją powierzchnią masując, naciskając i zasysając brodawkę. Taki sprzęt to moje niespełnione marzenie przy pierwszym dziecku. Warto o niego zawalczyć, prawda? :)
Zasady konkursu są jak zwykle banalne.
- Napisz w komentarzu (tu albo pod TYM postem na fb) dlaczego to właśnie TY powinnaś dostać ode mnie taki laktator.
- Udostępnij post z tym wpisem na swoim Facebooku.
Wyniki konkursu podam 6 grudnia (muszę mieć trochę czasu na przeczytanie wszystkich komentarzy) :)
Trzymam mocno, mocno kciuki i liczę na to, że uda mi się obdarować kogoś, komu taki laktator może zaoszczędzić takich historii, jaką ja mam w swoim dorobku.
Ściskam, Twoja M.
WYNIKI KONKURSU :)
Gratulacje dla Asi (komentarz z bloga) i Eweliny Anny Opas (komentarz z Facebooka) :
Witaj!. Bardzo chce wsiąść udział w konkursie jednak wygranej nie potrzebuje dla siebie a dla szwagierki :) Justyna jest dla mnie najlepsza przyjaciółka, wspiera mnie kiedy tylko potrzebuję. Od tygodnia jest mama Marcela, niestety zaraz po porodzie trafiła na intensywna terapię gdzie miała przetaczana krew, a Marcela dostała dopiero w drugiej dobie. Jak się domyslasz, przez ten czas Mały był na butelce… Niestety pierwsza próba przystawienia była ciężka, do tej pory uczą się ssać z piersi, poki co przez nakładki. Justyna czuję się bardzo źle, Marcel nie chce ssać, mleka coraz mniej… Dlatego pragnę tej wygranej właśnie Niej. Z pewnością pomoc takiego laktatora będzie tu nieoceniona. Ja sama poniosłam porażkę z kp, było to rok temu. Upierałam się jak osioł że dam radę wszystko sama, zamiast poprosić o pomoc rodzinę. Justynę kocham jak siostrę, pragnę dla niej wszystkiego co dobre, chce spełnić jej marzenie o karmieniu piersią, chce choć po części przyczynić się do jej sukcesu i mam nadzieję że Jej w tym pomożesz :)
Pozdrawiam Cię, Asia.
Dziewczyny, wyślijcie maile do mnie na kontakt@pixelsonfire.pl z danymi do wysyłki :) GRATULUJĘ JESZCZE RAZ!
Kochana moja historia jest identyczna jak Twoja! Tylko powtórzona razy 2 :(( Pierwszego syna urodziłam mając 20 lat. Baby blues jaki mnie dopadł bym czymś okrutnym! Po ciężkim porodzie starałam się karmić piersią ale przepłakałam całe noce w szpitalu bo chciałam już być w domu.. w domu cudowne babcie wręcz „znęcały” się nade mną o karmienie piersią. A pokazywały jak mam trzymać, a podpowiadały, a chciały się przyglądać a ja taka przestraszona miałam coraz mniej pokarmu i wmawiając sobie, że nie dam rady przeszłam na MM (oczywiście będąc dla innych wyrodną matką)!! Z drugim synem im bliżej porodu tym bardziej byłam przerażona właśnie KARMIENIEM PIERSIĄ. Poddałam się już na stracie bo do szpitala zabrałam małe buteleczki mleka. Teraz minęło już trochę czasu.. jestem w 19 tc, będziemy mieli córeczkę. I podobnie jak Ty BARDZO chcę karmić piersią. Nie chce żadnych mlek, dokarmiania. Chcę najdłużej jak będę w stanie karmić piersią i odkryć tą wspaniałą bliskość z dzieckiem po raz pierwszy! Dlatego szukam dobrego laktatora. Natrafiłam na Twój post i postanowiłam opowiedzieć swoją historię :))
Ja, ja ???? nie dla mnie Malwinko choć to co ty przeszeszłaś ja razy 3. Chciała bym bardzo wygrać nie dla siebie, ale mojej szwagierki. Obecnie jest w 2 drugiej ciąży, swojego pierwszego synka rodziła w Anglii to co przeszła z karmieniem to masakra ???? nikt jej nie powiedział nie pomógł. Chciałabym aby tym razem było inaczej !
Ps już niedługo będą w Pl i tu rodzi ???? a więcej szczegółów niestety nie mogę opisać, ponieważ to nie moja historia.
Uwazam, ze powinnam dostac laktator, bo tak jak Ty poddalam się o wiele za szybko i z calych sił walczę teraz o relaktację…mam budzik ustawiony na nocne karmienia i po ciemku siedzę z laktatorem ręcznym, odciagajac jakies marne krople. Przyda mi sie dobry sprzet, w tych ciezkich fizycznie i psychicznie chwilach :)
P.S. a Ty dasz radę! Na pewno! Trzymam baaaardzo mocno kciuki :)
Bardzo mi zależy, tak samo jak i Tobie na karmieniu piersią. Nie wiem czy się uda, ani jak te moje losy się potoczą, ale na pewno posiadanie laktatora w zapasie koiło by moje nerwy z tym związane. Poza tym nie chciałabym być samolubna i czasem również tatusiowi dziecka dać poczuć, jak cudownie i magicznie może wyglądać budowanie więzi z dzieckiem. Te spojrzenia prosto w oczy, te uśmiechy… :)
Hmm chciała bym wygrać u ciebie ten laktator w konkursie ponieważ napewno mi się bardzo bardzo sprzyda przy moich kochanych bliźniakach ???? napewno była bym bardzo szczęśliwa gdyby to trafiło na mnie żeby wygrać go u ciebie ????był by mi bardzo pomocny ????
Ja również bardzo chciałabym wygrać taki laktator. Mam dwoje dzieci, co prawda na razie nie planuje trzeciego dziecka ale na pewno w niedługim czasie będziemy o tym myśleć. Ja mojego synka i córci prawie wcale nie karmiłam piersią. W pierwszej ciąży byłam młoda i głupia i nawet nie wiedziałam, że mam wklesle brodawki i nie będę mogła karmić. Po urodzeniu synka pielęgniarki od razu powiedziały, że nie będę mogła karmić i cala chęć i zapał minęły i przeszłam na mm. Z córcia było podobnie pytałam lekarza co mogę zrobić, żeby karmić powiedział, że może same przy drugiej ciąży się wyciągną. Gdy urodziłam kupiłam nakładki na piersi i próbowałam karmić przez nie córkę ale mój wysiłek na nic. Położne śmiały się, że i tak mi nic to nie da. Nie miał mi kto pomoc i wytłumaczyc tego wszystkiego. Teraz jestem starsza i po przeczytaniu setek artykułów i wiedzy dobrego ginekologa wiem, że się nie poddam i będę karmić piersią. To jest moje marzenie, zeby kiedyś doświadczyć karmienia piersią mojego dziecka jak najdłużej.
Od niedawna nie mogę uwierzyć, jak ten czas leci. Dopiero co siedziałam na podłodze w łazience i mówiłam mężowi, że jestem w ciąży. Ze łzami w oczach. I to nie łzami radości tylko smutku, bo właśnie się pokłóciliśmy o jakąś pierdołę, a jak dobrze wiemy – reakcje w ciąży zwykle są nad wyraz :) zawsze marzyłam, że o dzidziusiu w brzuchu powiem mu w jakiejś mega super zaaranżowanej sytuacji, którą będziemy przez lata wspominać… Cóż, pewnie i tak będziemy :) ale było zupełnie inaczej niż zaplanowałam. Cała ciąża w ogóle nie przebiega według jakichkolwiek planów. A co to ma wspólnego z laktatorem? To, że jestem świadoma, że po porodzie będzie jeszcze trudniej o realizację planów. Może wydarzyć się wszystko, a ja chcę być na to gotowa, przynajmniej materialnie. Psychicznie, obawiam się, dużo może mnie zaskoczyć. Ale chcę zapewnić sobie chociaż odrobinę komfortu świadomością dobrze skompletowanej wyprawki dla pierworodnego. Bo już teraz szczęście Olka, który urodzi się za 3 miesiące (daj Boże, wg planu) jest dla mnie najwazniejsze, a nie będzie możliwe bez szczęśliwej mamy.
Jestem i ja :) obecnie 38 tc druga ciąża , miałam to szczęście że przy pierwszej córce karmiłam do 8 mc ale nie obyło się bez kryzysów nawet 2. około 3mc i 6 mc. Lekko nie było .Dla tego teraz taki pomocnik przy drugiej córce okazał by się moją drugą prawą ręką . Między moimi dziewczynami będzie 2 latka różnicy więc sama rozumiesz hardcor :) Mąż niestety pracuje w delegacji więc pomocne dłonie tylko w weekend ..Tak że widzisz sama że Pomoc od 13 grudnia będzie potrzebna :)
Wierzę w Ciebie ze uda się wam to osiągnąć.☺ Również nie udało mi się dwa razy karmić piersią tyle ile chciałam. Pierwsza córeczkę karmiłam tylko 2 miesiące a synka już 4 miesiące. Planujemy mieć jeszcze trzeciego dzidziusia w najbliższym czasie i przydałby się taki laktator może akurat za trzecim razem udało by się nam karmić co najmniej rok piersią bo to jest moje marzenie ☺
Dasz radę! Miałam podobną sytuację przy pierwszym dziecku. Syna karmiłam piersią tylko miesiąc, bo słabo przybierał na wadze i położna uznała, że pokarm mam zbyt mało kaloryczny i koniecznie trzeba podać mleko modyfikowane. Byłam wtedy młodą mamą, która wierzyła, że położona wie lepiej. A syn kiedy dostał pierwszą butelkę to po kilku dniach odrzucił pierś. Przez ponad dwa tygodnie płakałam przy każdym karmieniu mm. Próbowałam jeszcze walczyć laktatorem, ale to nie pomogło i po 3 miesiącach poddałam się. Szybko zaszłam w drugą ciążę, która niestety zakończyła się cc, ale córcia ma już ponad rok i nadal się karmimy. Mało tego – Mała mm się nie tknie. Nawet mojego mleka odciągniętego i podanego butelką zazwyczaj nie wypija. Tylko cyc ;-) Czasem to trochę komplikuje sytuację, ale i tak uwielbiam pory karmienia ;-)
Ach jak ja to dobrze znam! Też za pierwszym razem p, zaraz po cesarce dziecko głodziłam dwa dni ledwo wyczuwalnym pokarmem(niestety nikt wtedy nie zaproponował mi mleka żeby dokarmić) potem mieszanka w szpitalu i usilne przystawianie do piersi…powrót do domu i wizyta położnej nie ponogła gdyż usłyszałam że mała spada z wagi że ma za krótkie węzidełko i na pewno ssać jej trudno i żeby kupić mieszanke… I gdy poszła a mąż już szedł do sklepu po cudowności z apteki coś mnie tkneło! Zamiast do apteki wysłałam go do sklepu po laktator! Kupił co było najprosztszy niestety w tamtym czasie najtańszy.a ja się tak uparłam na tą pierś że godzinami siedziałam i ściągałam. Pamiętam jakby to było wczoraj te piersze krople może pół ściągniętego kieliszka…jednocześnie małą przystawiałam cały czas do piersi…i cud udało się. Mała mimo rzekomego krótkiego węzidełka nauczyła się ssać ja wymęczyłam porządną laktacje i karmiłyśmy się tak 9 pięknych miesięcy. I teraz będąc w drugiej ciąży wiem że porządny laktator to podstawa a o takim mogę pomarzyć! Więc próbuję a co może się uda i tym razem od początku będzie to łatwiejsze! Także Malwinka do boju. Pierś do przodu i dużo wiary że się uda! Bo uda się i Tobie i mi i popłyniemy mleczną krainą z naszymi dziewuszkami:) Nota bene też rodzę w marcu!
Bardzo przydałby mi się laktator ze względu na moja przygodę z macierzyństwem,która rozpocznie sie w marcu 2018 roku. Urodzę pierwsze dziecko- syna Leona. Jestem kompletnie zielona w kwestii karmienia i boję się strasznie,że nie podołam albo coś pójdzie nie tak…Jednak gdzieś w głębi serca głos podpowiada mi, że wszystko będzie dobrze i tego staram sie trzymać???? Laktator bardzo by mi pomógł w razie kłopotów z karmieniem i nie tylko. ????
Mialam identyczna sytuacje: corka 4,5 kg urodzona przez cc i mleka brak. W szpitalu sw. Zofii przyniesiono mi laktator, strzykawke z pokarmem, cienka rurke do karmienia mm przy piersi a nie z butli, tabelke z rozpiska co, ile i kiedy, wytlumaczono mi metode 7-5-3 i chociaz corka stracila 0,5 kg na wadze to juz 5go dnia zaczela przybierac i nas wypuscili. Korzystalam z laktatora i mm do 10go dnia, a potem 3,5 roku karmilam tylko piersia! Pol roku po odstawieniu drugi porod cc i choc cycki byly niezle wycwiczone przec 3,5 roku, to pokarmu znowu nie bylo… i znowu skrzykawa z mm, laktator, 7-5-3 i po 10 dniach jest ok. Mialam kilka kryzysow, po prostu trzeba je przetrwac. 2 dni wrzasku dziecka przy cycu i po kryzysie… Powodzenia!
Dasz rade Malwina :) naszczescie z roku na rok jest coraz większa świadomość mam odnośnie kp. Dzięki temu nie poddają się ”dobrym radom”. Moje początki tez były ciężkie. Babcia to nawet stwierdziła że mam zbyt małe cycki by dziecko wykarmic:) całymi dniami siedziałam z młodym wiszacym na cycku i zastanawiałam się skąd inne matki mają czas na rozne rzeczy. Dzieki samozaparciu (i dzięki hafija.pl :)) udało mi się kp prawie dwa lata.
Miałam 3 cc. Córki karmilam odpowiednio: 9 miesięcy. 6 miesięcy. 8 miesięcy. Mama chciała mnie namówić na butelkę ale się nie dałam. A o tym że jak nie rodzilam naturalnie to nie wiem że to był poród wiem od mamy :-) ale się nie zalamalam i odpowiedziałam jej że ona nie wie co to kp. I dyskusja umarła :-) glowa do góry. Będzie fajnie. Milenka już ma super rodziców i ekstra braciszka :-)
Bardzo wzruszajacy wpis. Mam termin porodu dokładnie wtedy, kiedy Ty i również bardzo bym chciała karmić piersia jak najdłużej. To moja pierwsza ciaża, boje się porodu, boje się czy dam radę urodzić naturalnie i zupełnie nie wiem, czego spodziewać się po karmieniu piersia. Dobry laktator z pewnościa pomógłby mi zmniejszyć lęk i niepewność choć trochę.
W moim brzuszku rośnie mała Fasolka, która już teraz jest najważniejszą częścią mojego życia. Marzę aby dar, jakim jest karmienie piersią, towarzyszył mi jak najdłużej, dlatego też taki laktator byłby idealnym towarzyszem w chwili zwątpienia i wspaniałą pomocą w pobudzeniu laktacji. :) Trzymam kciuki, że wraz z malutką Fasolką znajdziemy się w gronie szczęśliwych zwycięzców :) Pozdrawiamy serdecznie i życzymy szczęśliwego rozwiązania :)
Ja bardzo bym chciala. Termin mam na marzec, ale prawdopodobnie jak i w pierwszej ciazy tak i teraz bede miala wywolywany porod w 36 tc. Pierwsza ciaza zakonczyla sie cesarka, pokarm rozkrecil sie dopiero po tygodniu. Wlaczylam jak lwica o karmienie i udalo sie karmic 10 miesiecy. Bardzo chcialabym coreczke, ktora sie urodzi pewnie pod koniec lutego rowniez karmic piersia. To najlepsze co moze byc dla malenstwa i Tobie tego zycze ☺
ja, ze wzgledu na to że po porodzie będę musiała wrócić na uczelnię
Dasz radę! Teraz już jesteś mądrzejsza o swoje doświadczenia. Ja karmię 23. miesiąc i na razie końca nie widać. Czyli się da (tylko trzeba dbać o siebie i dobrze się odżywiać, a potem samo jakoś tak leci). Polecam blog hafija.pl poświęcony karmieniu piersią. Trzymam kciuki.
Dasz radę NA PEWNO!! ja byłam w podobnej sytuacji. dziś moja druga córeczka kończy 2 latka a z wielką radością na początku przyszłego roku przywitam trzecią ;-)
Pierwszą karmiłam 2 miesiące. przeżyłam bardzo trudny poród i depresję. Oj dłuuuugo dochodziłam do siebie. Gdy byłam w drugiej ciąży miałam te same wyrzuty sumienia, te same obawy co Ty, te same pragnienia. Początek nie był łatwy ale skorzystałam z pomocy wspaniałej położnej laktacyjnej. I UDAŁO SIĘ :-) drugą pannę odstawiałam jak miała 1,5 roku (zaszłam w 3 ciążę, musiałam brać hormony na podtrzymanie, nie chciałam aby przenikające do mleka trafiały do dziecka).Przystawiaj Milenkę do piersi ile tylko będzie chciała co tydzień sprawdzaj przyrosty wagi(ale nie częściej bo ześwirujesz)dziecko to najlepsz laktator ;-) Zyczę Ci wspaniałej drogi mlecznej. Dużo wiary w siebie, wytrwałości i spokoju.
Chciałabym taki laktator otrzymać. Wiem co to znaczy, że może na coś nie starczyć pieniędzy. Aktualnie jestem prawie na połowie ciąży. Kończymy wykańczać dom, co również wykańcza nas. Na dodatek wyprawka, choć „grubsze” rzeczy ma po pierwszym dziecku, to tym razem będziemy mieć dziewczynkę do pary :) A swój laktator oddałam koleżance, która miała problemy z laktacją w szpitalu, nim zaszłam w ciąże. Pozdrawiam i życzę dużo pięknych chwil z nowym dzieciątkiem i całą rodzinką :)
Jaa !;) na 17 lutego mam termin ,urodze nasza wymarzona coreczke , Marysie ???? i raczej nie bede mogla sobie pozwolic na kupno laktatora w takiej cenie wiec jak wygram to bede bardzo szczesliwa ☺ 3 lata temu urodzilam synka Marcelka , karmil go piersia tylko miesiac, bylo ciezko pokarm byl slaby tez sie nasluchalam ze synek sie nie najada i pewnie pokarm slaby ,bo e nocy nie spi , poddalam sie i kupilam mleko modyfikowane. Bylo wygodniej dla mnie bo mogl Marcela nakarmic w nocy tata i ja moglam pospac. Ale strasznie zaluje zd odpuscilam i teraz bede walczyc o kazda krople mojego mleka i mam zamiar Marysie karmic tez okolo roku;) nie dam sie tym razem i przetrwam kazdy kryzys a laktator Lovi bardzo by mi pomogl☺☺ Uwielbiam firme Lovi smoczki i butelki do konca byly z nami tylko te, na poczatku kupilam innej firmy ale Marcel nie akceptowal ☺ tym razem tez stawiam na Lovi ,i jeszcze maja takie piekne grafiki na smoczkach ????
Pozrawiam , Klaudia
Obie miałyśmy pierwszą cesarkę. Różnica między nami jest taka że u mnie poród był tylko na samym końcu usłyszałam że „nie dam rady” … więc zdecydowano o cięciu. Obie biłyśmy się z tymi samymi uczuciami – tym przerażającym przeświadczeniem że synkowi lepiej byłoby w moim brzuchu, bo przecież powinien być cały czas przy mnie i pod moim okiem.
Obie karmiłyśmy dość krótko – Ty 4, ja 6 miesięcy. Różnica między nami jest taka że Ty zostałaś wpuszczona w maliny a ja sama w nie wpadłam – mając w pełni aktywne cycki świadomie zrezygnowałam z karmienia. Obie zrobiłyśmy to na rzecz pracy – Ty nieświadomie, ja z własnej głupoty (zdecydowałam ze wracam do pracy na etacie po 6 miesiącach).
Teraz… jesteśmy znów „razem”. Obie rodzimy w przyszłym roku. Różnica między nami to dosłownie dwa tygodnie. I to, że Ty będziesz tulić Milenkę a ja Witka :)
Obie chcemy rodzić po cesarce naturalnie. Obie mamy znów obawy – czy się to uda?
Obie mamy tez inne obawy …
Ty czy utrzymasz laktację – ja czy nie zostanę „ukarana” za swoją głupotę.
Ale wiesz co Malwina … to wszystko jest do dźwignięcia bo mamy wsparcie właśnie w sobie i w pozostałych Mamuśkach. Nie chodzi o rady – chodzi o to że jesteśmy i każda z nas przeszła swoją historię. Bardziej lub mniej podobną do tej drugiej. I nie chodzi o to żeby trzymać za rękę i pocieszać tylko o to żeby być i dzielić się swoim. Żeby się wygadać i żeby móc wysłuchać bo może jest gdzieś tam dziewczyna która przeszła już przez to wszystko i dała radę… czemu więc ja mam nie dać?
:)
3mam za Was kciuki
Jeżeli masz dziecko przy sobie laktator nie jest potrzebny. To dziecko jest najlepszym laktatorem, wystarczy przystawiać i nie dokarmiać
Bo będę walczyć o to „razem” z Tobą ;) Przy synku miałam takie same problemy, stres próbował zabić moja laktacje -walka o życie mojego szkraba, szybka cesarka której się tak panicznie bałam i nie spodziewałam, te słowa na sali porodowej „Brak akcji – biegiem na operacyjna” mój świat się w tamtej chwili zawalił… Poczucie winy i przekonanie że to moja wina, że nie mogłam sobie poradzić z porodem i przez to o mało nie straciłam mojego największego skarbu. Brak pokarmu, piersi obolałe wręcz pokaleczone sutki. W chwilach desperacji siedziałam zamknięta,zapłakana w łazience na brzegu wanny i wręcz wyciskałam mleko z piersi…Morze łez i krople mleka. Teraz się cieszę z drugiej ciąży ale od samego początku boje się, boję się ze znowu nie podołam ale nie poddam się i tym razem przygotuje się na walkę :) Będę walczyć i Cię dopingować.
Dasz radę!!!! Oczywiście, że tak. Twoja determinacja to gwarantuje:). Ja już dwukrotnie szłam tą drogą (trzecia się rozpoczyna) i za pierwszym razem też przeżywałam horror i brak jakiejkolwiek empatii ze strony personelu. Gdy na przykład zgięta w pół z bólu, o 3 nad ranem, „szłam” dwa oddziały. Mała leżała na oiomie (położono mnie na patogii, bo brak miejsc) z kilkoma kroplami mojego mleka, bo nie miałam szans jej na sekundę przystawić więc laktacja laktatorem musiała być rozbujana. No więc doczłapałam się, trzymając się ściany, a tam w lodówce moja poprzednia porcja. Pytam co się stało, dziecko nie jadło?. Odp: „jadło, jadło, widocznie koleżanki nie zauważyły, że przyniosła Pani mleko”. Rozsypałam się jak kryształ.
Za drugim razem (oczywiście inny szpital), miałam poumawiane położne, które przynosiły mi maleństwo nawet na pooperacyjną. Nie dostała ani kropli bebilonu. Gdy leżała naświetlana też położne były uczulone, że pod żadnym pozorem sobie nie życzę i budziły mnie w nocy gdy trzeba było mleka mego. Do żadnej korupcji nie doszło;). Znalazłam inny szpital z dobrymi duszami.
A laktator chętnie przyjmę, mój poprzedni został dojechany i czasem odmawia posłuszeństwa. Trzeci ssak w drodze, a że mam dzieci długodystansowe, to na peeewno się bardzo przyda.
Nos do góry i nawet przez chwilę nie pękaj:).
Mój synek urodził się z wagą 4720, także podobnie jak u Ciebie. Z tym, że ja rodziłam naturalnie, ale przez to że dziecko było tak duże, jak można się domyśleć miało co się goić. Niestety nie goiło się tak jak powinno i tydzień po porodzie wróciłam do szpitala z infekcją (musiałam zostawić synka w domu). W tym czasie przyzwyczaił się do butelki i niestety po moim powrocie nie mogłam go już nauczyć na nowo, miałam wyrzuty sumienia i płakałam że się za szybko poddałam :( Karmiłam tylko miesiąc. Mój synek ma aktualnie 10 miesięcy. Obiecałam sobie, że przy drugim dziecku zrobię wszystko, bo pomimo przeciwności karmić jak najdłużej :)
Pozdrawiam i powodzenia :D
Moja przygoda z karmieniem piersią była znacznie krótsza niż Twoja, bo trwała zaledwie 5 tygodni… ani ja nie byłam na to gotowa, ani synek a pomóc nie chciał nikt i tak syn wychowany na butelce. Laktatora nie miałam a może to on właśnie by coś wtedy pomógł, kto wie? Teraz oczekuję drugiego maluszka i mam ogromną nadzieję, że tym razem się uda i wytrwamy. Synek ma 3 latka i nie może się doczekać maluszka, opowiada jak będzie przy nim pomagać, wozić w wózeczku i karmić. Zadeklarował się nawet do zmiany pieluch :) A żeby umożliwić mu tą pomoc przy karmieniu dzidzi – przydałby się laktator :)
Baaardzo chciałabym wygrać laktator Lovi, ubóstwiam ta firmę. Rodzę w maju a pomimo „czasu”, który jeszcze mam, już orientowałam się w tym sprzęcie! Laktator podobno świetny, dałby mi ogromne poczucie bezpieczeństwa w temacie karmienia, który dla mnie także jest zagadką: A co jeśli się nie uda? Hmm… Wtedy mam nadzieję, pomoże nam LOVI … <3
Przeczytałam łzy w oczach stanęły bo artykuł o historii podobnej do mnie.
Bardzo chce wziąć udział w konkursie dla mojej koleżanki która w trojaczej ciąży ( rozwiązanej niesiety defacto w 26 tygodniu ciąży) walczy z depresja, marną laktacją ( a mleko dla takich wcześniaków ma wozić codziennie do szpitala oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów) Malwinko kochana bardzo bym prosiła o taki laktator może by trochę podniósł na duchu koleżankę której sytuacja finansowa nie pozwala na zakup laktatora elektrycznego ( pisałam do kilku firm o wypożyczenie niestety cisza:( wierzę że po mleku mamy dzieciaczki szybko dojdą do siebie i będą rozwijać się prawidłowo.
Czytam i czytam… strony z MOJEGO pamietnika. Ige rodzilam w 2013r. Przeczytalam wszystkie podreczniki o byciu mama,cala ciaze omijalam strony z artykulami o karmieniu butelka. Cesarka!? Gdzie tam! Moja mama 7mke urodzila naturalnie! Niestety… plany planami,a zycie zyciem. Godz.8.10 uslyszalam :”cesarka,malowodzie plodowe”, o 9.10 tulilam Igunie. Po 4 godzinach tatus przyniosl ja do mnie… „pani ja nakarmi”-powiedziala pielegniarka ,ale jak?! Skoro znieczulenie nie pozwala mi ruszyc nawet palcem!! I tyle ja widzialam tego dnia… nastepnego dnia karmilam ja godzine, pospala 15min i placz, i tak z 15razy . Inne dzieci na sali spaly po 40min-2h. Iga ciagle byla glodna. Nie dostalam zadnej pomocy od pielegniarek,za to widzac jak sie mecze i w jakim stanie jestem,pomogla mi Kasia,mama obok z lozka. To bylo jej trzecie dziecko. Nauczyla mnie jak przystawiac mala. Ale ja nie mialam pokarmu… zeby wyjsc ze szpitala musialam mala utrzymac na wadze,wiec dostala mieszanke. Po powrocie w ruch poszedl reczny laktator, co pol godziny,co godzine plus Iga „na cycu”… drugiego dnia obdzwonilam kolezanki,by ktoras pozyczyla mi laktator elektryczny,bo nie mialam jak wydac 500zl,bo skad? Marysia pozyczyla mi swoj. Dwa tygodnie placzu,stresu ze co ze mnie za matka,bez mleka,ta gorsza i zdania mojej mamy :ty jej nie wykarmisz! Daj jej butelke. Zalamana poddalam sie… Dwa tygodnie walki=60ml mleka na dzien…
Dzisiaj wiem,to zalamanie,stres,brak oparcia i moj przykaz ,ze musze pozbawily mnie mleka.
A pytasz „Bakusinko” dlaczego ja mam wygrac? Z powodu 16cm szczescia pod moim sercem. Nasze malenstwo ma 15tygodni,i obiecalam sobie,ze tym razem bedzie inaczej. Bede silniejsza! Nie dam sie! I chocbym miala byc uwiazana do laktatora,to wykarmie Bruna/Helenke! Tym razem tak!!!
Na pewno dasz rade!! Trzymam kciuki ;)
Heej :) z tej strony Justyna- pisze z Francji, po trudnych 8latach w związku na odległość w końcu udało nam się zamieszkać z mężczyzna którego pokochałam jeszcze na studiach. Bóg dał mi jeszcze coś- mały Cud który ma obecnie 23 tyg i mieszka w moim brzuszku :) będzie to moj pierwszy maluch(albo malutka-jeszcze płeć niezidentyfikowana) i jestem mocno przerażona nie tylko tym że nic nie kumam z francuskiego co w szpitalu i/lub w kontakcie z polozną jest hmm…-niezbędne ale i tym że nie dam rady karmić a plany mam zacne o taak:)
Z natury optywmistka tak jak i Ty, mocno wierzę że damy rade! A laktator z Lovi nam w tym dopomoze.
Buziaki dla całej Familii i ślemy moc energii- ostatnio mam spadek formy ale koktajl z ogorczanki daje moc ;)
Dasz rade :*
Bardzo chciałabym wygrać ponieważ w pierwszej ciąży miałam podobny problem do Twojego, z tym że ja dokarmiałam mm od 2 miesiąca bo wszyscy mi mówili że to że co pół godziny chce jeść to wina zbyt chudego mleka:/ ostatecznie synek odrzucił pierś w wieku 9 miesięcy. Ale co w tym czasie przeszłam żeby utrzymać laktacje to aż szkoda pisać. Też miałam zwykły laktator, który niestety nie pomógł utrzymać laktacji. Teraz jestem w drugiej ciąży i myślę że z takim laktatorem byłoby mi teraz łatwiej i mniej drastycznie rozkręcić laktację;)
Baaaaardzo chciałabym dostać od Ciebie jeden z laktatorów lovi. Daj mi szansę, proszę;)
„Swoją prośbę motywuję tym iż…” Hahaha.. nie no świruję ;p
A tak szczerze to obecnie jestem w 3 miesiącu drugiej ciąży i nie ukrywam, że bardzo by mi się przydał. Znam ból odciągania ręcznym laktatorem, bo tak jak u Ciebie, tak i u mnie z pierwszym dzieckiem, moją kochaną Tośką nie mogłam pozwolić sobie na takie „rarytasy”. Ale w przeciwieństwie do Ciebie Malwinko, byłam uparta, oj tak, bardzo uparta. Każdy… począwszy od mojej mamy po babcię,dziadka, panią pediatrę i ciocię pielęgniarkę kazał mi przejść na karmienie butelką, a bo to mała za mało przybiera, a bo to ja za mało jem, a pokarm jest za cienki… itp… taaak… znam to ględzenie… a ja karmiłam wyłącznie piersią, nie na złość, ale wiedziałam, jakoś czułam że dam radę i że się mylą. Jak miałam kryzys przykładałam młodą częściej, nie raz płakałam z bólu (pogryzionych brodawek) ale udało mi się! karmiłam do 10 miesiąca, potem zaczęłam wprowadzać mleko modyfikowane, bo niestety musiałam wrócić do pracy. A odciąganie ręcznym laktatorem mleka na zaś… oj…
wiesz jak to jest i jak trzeba się namachać ;) Dodam, że na początku w ogóle nie umiałam działać ręcznym laktarorem, bałam się go ;/ Zobaczymy jak będzie teraz po 5 latach, bo w jakiś muszę się zaopatrzyć ;p
Pozdrawiam Cię kochana i życzę wytrwałości,
dasz radę na pewno! Bądź uparta ;) ;**
Chciałabym… Bardzo! Razem z Tobą chodzę w ciąży. Nasze terminy porodu dzielą chyba tylko dwa dni. Jak dobrze pamiętam to Ty masz 20.03 a ja 22.03. Ale to moja pierwsza ciąża. Wszystko jest dla mnie nowe. Razem z Tobą i Waszym blogiem łatwiej mi się odnaleźć w tym wszystkim… Naprawdę świetnie wiedzieć, że ktoś ma tak samo jak ja! ;) Czuję w Tobie bratnią duszę. Byłabym bardzo szczęśliwa i dużo spokojniejsza wiedząc, że w razie problemów z laktacją byłby ze mną megapomocnik od Lovi. I najprawdopodobniej też będę mieć córeczkę!
Oj dziewczyny to powiem Wam, że nie wiem co jest gorsze… brak laktacji czy nadmierna. Ja miałam trochę inaczej niż Wy. W skrócie, poród około 15h, synek urodził się ze słabym napięciem mięśniowym przez co nie chciał „jeść”… ja mialam tyle mleka, że spokojnie bym wykarmila cały oddział. A Daniel…? nie chciał…! ???? Zrobily mi się zatory w piersiach i… tu wszedł w ruch również Malwinko ręczny laktator, bo przecież moje dziecko też miało pięknie jeść… W rezultacie tych męk, strupów, ran i potu wylanego na włożenie całego serca w karmienie – skończyło się butelka :-( moja psychika nie wytrzymała laktatora i ściągania mleka co 2h, bo przecież nie tak miało być. Może gdybym miała taki sprzęt to udałoby się dłużej niż 4 miesiące, bo jak sama wiesz zabawa z ręcznym laktatorem trwa dosyć długo… A wiadomo, że każda świeżo upieczona mama woli spędzać każda sekundę ze swoim maluszkiem, a nie z laktatorem ;-) ps. Planuje jeszcze jedno dzieciątko, więc taki wynalazek bardzo by mnie ucieszył:-)
Ps. Wyglądasz pięknie w ciąży ????
Pozdrawiam cieplutko.
Karmienie piersią to jedyna rzecz (na razie), której się boję. Jestem teraz w 5 miesiącu i do porodu podchodzę zadaniowo- nie ja pierwsza i nie ostatnia. Zakładam, że urodzę naturalnie, ale jeśli zapadnie decyzja o cc też dobrze, byle moja córcia urodziła się zdrowa. Niestety kwestii karmienia nie potrafię sobie wytłumaczyć… na samą myśl oblewa mnie zimny pot… nie zdawałam sobie sprawy, że przystawienie do piersi ma znaczenie, naiwnie myślałam, że daje się maluchowi pierś i samo idzie. Do tego koleżanki dołożyły historie o zapaleniach, braku mleka, jedzeniu przez bobasa tylko z jednej piersi… Córki nie mogę się doczekać i wiem, że dam radę zająć się tą kruszynką bo nigdy od dzieci nie stroniłam, a raczej mnie do nich ciągnęło, ale co z tego jak może się okazać, że nie potrafię jej nakarmić…!
Dasz radę :)
Ja chciałabym bardzo wygrać dla siebie takie cudo. W prawdzie jestem na początku ciąży aczkolwiek fajnie już zaopatrzyć się w takie sprzęty w szczególności gdy nie wie się co będzie. Tak jak piszesz wszystko miało być super pięknie a wyszło jak wyszło i czasem dobry sprzęt to podstawa.
Bardzo chciałabym taki laktator właśnie dlatego, ze najzwyczajniej na świecie się boje. Boje się tego ze zawiodę siebie, dziecko, cały świat. W lutym urodzę swojego pierwszego synka, mam koleżanki, które urodziły naturalnie, bezproblemowo, laktacja również pojawiła się i obyło sie bez przeszkód . Przez to czuje taki „obowiązek” żeby być idealna. Przeraża mnie to bo chciałabym żeby Franio przede wszystkim urodził się zdrowy ale z tylu głowy jest ta myśl a co jak nie dam rady? A co jeśli będę mieć cesarkę ? Co jeśli mleko się nie pojawi ? Kurczę meczy mnie ta presja społeczeństwa o idealnej ciazy, wadze w ciazy, o „prawdziwym” naturalnym porodzie. Chce tego wszystkiego ale każda kobieta zmaga się różnymi problemami i nie jest w stanie ich przewidzieć. Myśle ze taki laktator uspokoił by mnie psychicznie i dał chociaż ułamek nadziei, ze moje dziecko dostanie ode mnie to co najlepsze po za moja miłością. Uwielbiam Twoje posty i wpisy na blogu są takie „ludzkie”, w każdym z nich znajdę temat i myśl która podzielam. Buziaki! ????
Gdy urodzilam 1 synka miałam tyle pokarmu ze mogła bym wykarmoc drugie dziecko. Niestety po w tygodniach mały plakal a ja się dusilam bo uaktywnila się mój alergia. Najlepszym rozwiązaniem okazało się mleko modyfikowane. Gdy zaszlam w w ciążę podszkolilam się w tym temacie o to nie mało. I co mi to dalo? Właśnie mija 2 tydzień po porodzie i sytuacja identyczne. Brak pokarmu. Płacz dziecka i nerwy. Na szczęście alergia o mnie zapomniała. Niestety znowu w grę wchodzi mieszanka. Ale jeszcze nic straconego i mogę uratować ta sytuacje. Myślę ze ten laktator pomógł by mi w dążeniu do celu ;)
Ja tez mialam problemy z karmieniem po pierwszym porodzie choc to byla cesarka to uwazam ze byl to porod. Mialam porabione sutki do tego stopnia ze mleko mieszali sie z krwia. Odmierzalam 3 h pomiedzy karmieniami. Pamietam jak mama mowila ze synek placze bo moze mam malo wartosciowy pokarm. Ja wtedy tez czulam sie malowartosciowa. Ze ja matka nie potrafie. I karmieniu wydaje mi sie wtedy nie wiedzialam nic. Teraz urodzilam drugie dziecko. Znowu cesarka. Tez wybram prywatny szpital zevy rodzic naturalnie ale znowu sie nie udalo. Co prawda karmie dopiero 2 miesiace ale tym razem w karmienie weszlam jak rozpedzona lokomotywa. Tylko usmiecham sie pod nosem jak ktos mowi ze malo pokarmu ze woda. Nie daje sobie wmowic tych idiotyzmow. Pezystawiam tam czesto jak corcia potrzebuje. Wiem ze sa kryzysy. Wiem tez ze to przetrwam.
Pomijając konkurs (chociaż nie ukrywam ze laktator by się przydał )???? chciałam Ci po prostu napisać że jesteś cudowna????!Serio,czytam Cię dopiero od niedawna chociaż na fb od dluzszego czasu wyświetlała mi się propozycja twojego bloga.Myślałam sobie ze jesteś kolejną idealną instamamuśką która wpędza inne w kompleksy.Okazało się jednak że swoja babeczka z Ciebie a poza tym mamy ze sobą wiele wspólnego.Też mam czteroletniego synka, którego urodziłam mając 23 lata ale był to mój świadomy wybór.Po porodzie czułam się jednak jak głupia bez wartościowa małolata ktora nie potrafi odpowiednio zająć się własnym dzieckiem, a przede wszystkim nie potrafiłam tego co dla innych było takie naturalne czyli karmienie piersią.Nie chcę opisywać tutaj całej historii ale też zetknęłam się z depresją poporodową.Na szczęścia dzięki wsparciu bliskich i elektrycznemu laktatorowi który sprezentował mi mąż już po wyjściu ze szpitala (widząc jak się męczę) udało mi się kp.Obecnie jestem już w 29 tc kolejnej ciąży, i właśnie dowiedziałam się że dieta matki karmiącej nie istnieje,uf…co za ulga ????Podobnie jak Ty mam nowe nastawienie i mam nadzieję że tym razem będzie inaczej.Za Ciebie również trzymam kciuki bo przecież uczymy się na błędach????
Dodam tylko że ten poprzedni laktator oddałam innej młodej mamie widząc tą deklarację w jej oczach.My mamuśki powinnyśmy trzymać się razem i nie idealizować macierzyństwa, bo chociaż to najistotniejsza rola w naszym życiu to niestety również najtrudniejsza.Fajnie ze Ty też mówisz o tym głośno ????
Ja do dziś pamiętam słowa położnej przy wypisie ze szpitala: „Ojjj będzie bieda z tymi piersiami, będzie bieda!” … no i była już pierwszej nocy w domu. Synek na butli, ja zapłakana obłożona kapustą albo w wannie… Najpierw odebrano nam pierwsze wspólne godziny – bo cesarka, a potem pierwsze dni, bo ja biegałam po lekarzach z ogromnym bólem i zapaleniem piersi, zamiast zajmować się synkiem. Dostałam antybiotyk i miałam pożegnać się z karmieniem. Więc się pożegnałam, ale teraz będę walczyła (już w kwietniu!). Wiem więcej i to dużo więcej. Zaopatrzę się we wszystko co możliwe, laktator, żelowe okłady, w antybiotyk który nie będzie kolidował z karmieniem gdyby historia z zapaleniem się powtórzyła. Będę spokojna bo już wiem na czym to polega, a gdyby coś szło nie tak to powiem położnej żeby pomogła w przystawianiu zamiast mnie tu biedą straszyć i mordować mi piersi „cudownymi uściskami”.
Ja niestety podzielam Twoje wyrxuty sumienia. Pierwsza córķę karmiłam niecałe 4 miesiące, przestałam ze względu na opinie lekarzy. Do dziś pluje sobie w brodę.. Obecnie urodziłam drugą córeczkę dwa tygodnie temu walczę z laktacja raz jest lepiej raz gorzej. Wiem jedno nie poddam się. Laktator elektryczny był moim marzeniem, niestety wydatków było więcej i nie mogę na ten moment go kupić. Pozdrawiam wszystkie mamusie :)
Wiesz Malwina, kiedy przeczytałam nagłówek, jeszcze zanim kliknęłam we wpis, wiedziałam już o czym będzie. „Mam tak samo jak Ty…” chciałoby się rzec. Jestem aktualnie w drugiej ciąży. Pierwsza zakończyła się porodem przedwczesnym w 35tc i moją porażką laktacyjną… U wcześniaków problemy ze ssaniem są częste, do tego córka przez kilka pierwszych dni nie była ze mną tylko na oddziale intensywnej terapii noworodka. A ja po cesarce (u mnie nie było mowy o porodzie naturalnym – położenie pośladkowe) pierwszego dnia byłam u niej na wózku inwalidzkim (na który ledwo wsiadłam… co doskonale rozumiesz). Na intensywnej terapii dostawała butlę z mieszanką, podawaną smoczkiem z którego samo leciało… Ja w tym czasie zaczynałam walczyć o laktację. Na szczęście w szkole rodzenia szkoliła nas „nawiedzona laktatorka”, więc teksty położnych o braku mleka (w końcu wcześniak i to po cc) miałam głęboko… robiłam swoje. Odciągałam. Najpierw zachlapałam laktator (tak tylko można nazwać ilość mleka którą odciągnęłam… ), później udawało się…5ml…10ml… zgarbiona zanosiłam na intensywną terapię pojemniczki. Twardo doiłam się co 3 godziny. Po kilku dniach (które wówczas wydawały się wiecznością) dostałam córę do siebie i wtedy zaczęły się schody. Próbowałam przystawiać, pomagała mi szpitalna doradczyni laktacyjna, niestety mała nie chciała ssać… Ale butlę z moim mlekiem owszem – pochłaniała całą. Więc odciągałam dalej, przemęczona naprzemiennym cyklem odciągania i prób karmienia zaczęłam tracić pokarm. Cycki puste, wyglądały jak dwa naleśniki… Jednej nocy, z poczuciem totalnej porażki, zaryczana poszłam do położnych po mieszankę. Oczywiście nie bardzo rozumiały mój smutek „pani, czemu pani od razu nie przyszła?”… a ja czułam się jakbym dając mieszankę truła własne dziecko. Po podaniu mieszanki, zrezygnowana stwierdziłam, że pieprzę, muszę się wyspać… może gdy prześpię jedno „karmienie” nad ranem odciągnę więcej? Nie wiem czy to dzięki temu czy po prostu musiałam odpocząć, ale faktycznie – cycki powoli zaczynały nadążać za potrzebami dziecka. Ba, zaczęłam mieć już ten komfort psychiczny, że udało mi się mieć jedną zapasową porcję w lodówce, żeby w nocy nie musieć latać po mieszankę. Po dwóch tygodniach od porodu wróciłyśmy do domu. Laktacja powoli się rozkręciła, nie miałam co prawda klasycznego „nawału”, ale „przystawianie” laktatora co 3 godziny w dzień i w nocy dało efekt – pokarmu było coraz więcej. Miałam zapasy w lodówce, potem w zamrażalniku… Cycki poranione od prób karmienia, ale twardo je doiłam. Niestety córka nie dała się przekonać do picia bezpośrednio z piersi, nawet wizyty patronażowe „nawiedzonej laktatorki” nie pomogły. Ale pocieszałam się, że karmię ją swoim mlekiem, choć bezpośrednio z piersi wypiła może kilka łyków (i niestety nie odbyło się to w atmosferze sialanki). Laktację rozbujałam sobie na tyle, że nie miałam już miejsca w zamrażalniku na pokarm (w końcu by utrzymać laktację odciągałam 8 razy dziennie po 20 min, a córa nie potrzebowała aż tyle pokarmu), więc zrobiłam najlepszą rzecz jaką mogłam w tej sytuacji zrobić… skontaktowałam się z bankiem mleka kobiecego. Wiedziałam, że mleko kobiece jest niezastąpione, a ofiarowując swoje niejako uczestniczę w ratowaniu wcześniaków – tych, które na świat przyszły o wiele wcześniej niż moja córka. Co ciekawe (i trochę smutne…) w swoim mieście byłam pierwszą dawczynią mleka (miasto niemal 400-tysięczne). Pierwszą… pomimo, że ulotki i plakaty leżały w każdej sali.
I tak leciałam sobie na laktatorze elektrycznym, mąż wstawał do dziecka (bez jego wsparcia to by się nie udało) a ja do laktatora. Na nocnych sesjach z laktatorem obejrzałam 8 sezonów „Gotowych na wszystko”… ;). Laktator jednak nie był przystosowany do takiego „zajeżdżania” i po kilku tygodniach potencjometr się zepsuł. Żeby odciągnąć pokarm musiałam cały czas trzymać pokrętło… średni komfort, ale nie było wtedy mowy o tym by go odesłać do naprawy (z resztą rachunek gdzieś posiałam) – był w naszym domu absolutnie niezbędny. Nie chciałam wydawać pieniędzy na nowy – w końcu ten „działał” gdy się trzymało pokrętło… również byliśmy wyprztykani z kasy. I tak dociągnęłam do ośmiu miesięcy. Później niestety odciąganie nie było możliwe, córka stawała się coraz bardziej mobilna, mniej spała i znalezienie czasu żeby odciągać przynajmniej 6 razy w ciągu doby nie było możliwe. Cieszę się, że udało się utrzymać laktację przez 8 miesięcy, dać córci swoje mleko oraz pomóc innym wcześniakom… mam nadzieję, że przy drugim dziecku pójdzie mi lepiej (mam już więcej wiary we własne cycki :)) i będę karmić bezpośrednio z piersi. Ale nawet wtedy chciałabym ponownie wspomóc bank mleka. Jeśli wybierzesz kogoś innego to OK, będę odciągać trzymając pokrętło – przecież się da. Ale nie ukrywam – miło byłoby odciągać pokarm sprzętem, przy którym jedną rękę będę miała wolną ;)
PS. Wybacz, że tak się rozpisałam, mam nadzieję, że nie zasnęłaś w połowie :)
Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że uda Ci się. Ja aktualnie 8 miesiąc karmię naturalnie swojego trzeciego bąbla i też nie raz słyszałam, że maluszek jest za chudziutki, niedojada, dajcie mu butelkę. Przy pierwszym synku łatwiej się na to nabierałam, na szczęście teraz wiem swoje i nie dałam sobie nic wmówić.
Witam Cię:)Jestem Aga i czytam kazdego Twojego bloga. Twoje historie są takie same lub identyczne jak moje. Także mam syna w podobnym wieku co Twoj bajtel. Przy Dominiku ( mój synalek ) karmilam 3 miesiące mimo tego ze rodzilam naturalnie… stres wszystkie oczy skierowane na Mnie bo pierwsze dziecko w rodzinie ( posiadam dwie siostry i brata ) że trzeba karmić by było zdrowe silne mniej chorowalo…depresja murowana. Po trzech miesiącach poddalam sie walce z pokarmem. Nie chcialam. Wszystko mnie bolało sutki piersi psychika zjechana przez ludzi wokół….szkoda gadać i weszło mleko modyfikowane… niestety… żałuję jak ty ze krótko( chodź i tak dłużej karmilas ode mnie :)) teraz jestem w ciąży termin mam na wigilię i nie stac mnie na tak.doskonały laktator…. mam zwykły ręczny… cóż poradzić trzeba sobie radzić:) będzie dziewczynka również jak u Ciebie z tym że MAJKA:) proszę pomóż by moj koszmar sie nie powtórzył ( sama dobrze wiesz co to jest…) Agula
Czytam twój wpis i odzwierciedla on całą mnie… też mam chłopca pierwszego ma 3 latka i też karmilam go 4 miesiące bo zupełnie nie miałam pojęcia co to kryzys laktacyjny, dodatkowo każdy mi mówił że mam przejść na mm ???? . Teraz mam córkę która ma już 6 miesięcy i karmię piersią, chociaż już kilka kryzysów mam za sobą, radzę sobie laktatorem ręcznym (używanym) bo tylko taki jest w zasięgu mojej kieszeni…. skoro ja daję radę to wierzę że Tobie również się uda, tym bardziej z takim sprzętem (widziałam reklamę, działa cudownie)!!! Z takiego laktatora również bym się ucieszyła bo mam zamiar minimum do roku kp. Powodzenia w długiej DRODZE MLECZNEJ ????
Malwinko! Mimo że ja jeszcze nie rodziłam, a moja pierwsza ciąża skończyła się poronieniem, chciałabym zapewnić sobie i mojemu (przyszłemu) dziecku taką wygode! No bo wygodą to nazwać można, na którą niekoniecznie mogę sobie pozwolić, a dookoła słyszałam od bliskich kobiet z rodziny że one miały problem z karmieniem (siostra mamy, moja mama, moja bratowa, dwie kuzynki) to i ja!! Żeby tradycji stało sie zadość, też będę miała ten problem! A bo piersi małe, brodawki za krótkie, niewystajace i wszystko inne związane z nimi! Mądrości życiowe babć,cioć – niejedna z nas to zna! ???? Ile ja sie nasłuchałam, to moje. Do tego stopnia, że chyba sobie w pewnym momencie wmowilam ze ja NIE DAM RADY i że będzie butla. No ale kto jak nie MY? ???? a do tego ten laktator, który ratowałby mi życie i umilałby czas w kibelku przy odciąganiu mleka, podczas weekendowych wypadów na uczelnię ???? gromadzić pokarm 10godz? Chyba bym wybuchła! Z laktatorem rach ciach i po sprawie ???????? Pozdrawiam Cię cieplutko!!!!
Pewnie, że dasz radę!;) U mnie było bardzo podobnie, synka karmiłam piersią tylko 2 miesiące:( przez długi czas nie mogłam sobie tego wybaczyć, chociaż z perspektywy czasu widzę, że sama trochę błędów popełniłam w trakcie mojej jeszcze nie rozwiniętej laktacji. A na pewno miało również na to wpływ to, że synka po porodzie przywieźli mi na salę dopiero po dwóch godzinach i jestem pewna, że był wcześniej nakarmiony mm. Ale dwa lata póżniej urodziłam córeczkę, trochę już miałam inne nastawienie, rodziłam w innym szpitalu i dziecko było ze mną od razu po porodzie. I tu przygoda z karmieniem trwała prawie półtorej roku ;)
Malwina dasz radę! Karmiłam corke rok, były lepsze i gorsze chwile, ale dałyśmy z Amelką radę. Dla mnie zbawienne okazały sie nakladki silikonowe, bo ból jaki mi towarzyszył juz w drugiej dobie był niedoopisania. Do tego doszedł nawał pokarmu i piersi jak kamienie. Ale to co czułam po powrocie do domu ze szpital… Nigdy tego nie zapomne. Gdzie stałam tam płakałam- nawet bez powodu. Bałam sie tego, że sobie nie poradze, bylam zazdrosna- TAK, DOBRZE CZYTASZ ZAZDROSNA, że córka „zagarnie” mi meża, mimo ze maż nigdy się ode mnie nie odsuną, miałam wyrzuty, że nie kocham córki wystarczająco mocno. Przez to, że miałam baby blues’a, maciezyństwo mnie nie cieszyło. A teraz najlepsze: jestem psychologiem. Tak, nam też sie takie rzeczy zdażają. Ktoś może powiedziec, ze szewc bez butow chodzi. Nie do końca. Teraz wiem, że kobieta nie kobiecznie ma wpływ na to, bo jest to głównie spowodowane wysypem hormonow. I powiem wiecej- to jest zupełnie normalne, o ile ustepuje po ok 2 tyg. Natomiast wtedy czułam się najgorsza matką. O tym sie nie mowi, bo to wstyd jak niektorzy uwazają. Nie, to nie jest wstyd! Ja otwarcie o tym mowie i opowiadam każdej znajomej w ciazy. Stawiam to sobie za punkt honoru. Nie zeby ja przestraszyc i powiedziec: ” u Ciebie tez tak bedzie”, bo tego nie wiem. Mowie to dlatego, że mnie nikt o tym nie uprzedził, niestety. Co prawda, uczyłam sie o tym na studiach, ale to było dla mnie takie odległe. Myślalam: to mi sie nie przytrafi. Teraz jestem w drugiej ciąży, z Nikodemem na pokładzie, termin na 21 marca wiec podobnie jak Twój :) Przy pierwszej ciąży laktator pożyczyla mi siostra, był bardzo pomocny, ale teraz chciałabym mieć swoj, wiec bede przeszczesliwa jak trafi w moje rece. Troche sie rozpisałam, ale mam nadzieje, że ten komentarz pomoże choć jednej dziewczynie.
Wpisze się tutaj bo wolę anonimowo. Blog obserwuje na fb, ale trafiłam na Twój wpis akurat kiedy przeżywam doła organizacyjnego. Termin ma 20 marca, pierwsze dziecko. Mieszkanie własne ale malutkie bo niespełna 40 metrów. Aktualnie zajmujemy z mężem mniejszy pokoik. Myślałam, że uda się tam dostawic łóżeczko, ale oprócz łóżeczka nic się tam już nie zmieści a z dzieckiem wiadomo, przydałaby się jakaś komoda na małe rzeczy, miejsce żeby układać zabawki, kosmetyki itd. Możemy się teoretycznie wyprowadzić do większego pokoju, ale musimy dokupić jakiś narożnik bo obecnie jest tak nierozkladana sofa. Tylko że nie wyobrażam sobie zostawić noworodka w pokoju obok a i zawsze chciałam karmić a takie noszenie albo karmienie w nocy na siedząco też mi się nie widzi (moja mama miała wszystkie cc i nie karmila żadnego dziecka i może przesadzam, ale między nią a dziećmi nie ma tej chemii matczyno-dzieciecej). Do tego nasze obecne łóżko służy za przechowalnie rzeczy potrzebnych które nie zmieściły się w szafach, wiec na samym spaniu dla nas wydatki się nie skończą. Dopiero co przedstawialam koszty wyprawki dla dzidziusia a tu dochodzą kolejne rzeczy i szczerze mówiąc złapałam doła przez którego nie umiem tego logicznie ogarnąć. Nie wątpię, że jak trafi się lepszy dzień bez „płaczków” to pewnie coś wykombinuje, ale dzisiaj to mnie przerasta (może przez te pierogi, które robiłam dzisiaj po raz pierwszy i wyglądają co najmniej pokracznie z amatorską falbanką wzorowana na filmiku z youtube). Tak więc wygodny laktator spadł gdzieś na koniec długiej wyprawkowej listy. U nas tylko łóżeczko udało się mieć po kimś. Dobrze, że jutro też jest dzień :)
Dasz radę!Oczywiście, że dasz ????. Jak dla mnie karmienie piersią zaczyna się przede wszystkim w głowie mamy ! Najważniejsze jest nastawienie ! Nie będzie na pewno zawsze tak różowo jak na obrazkach propagujących karmienie piersią (czułe spojrzenia, piękna piżamka,uśmiechnięta mama i rozanielony bobas) ALE w tych gorszych chwilach mi pomagało myślenie, że przecież jestem stworzona do karmienia i muszę dać radę. Matka natura wyposarzyła mnie tak bym była wstanie nakarmić swoje dziecko ! Kobiety od zarania dziejów dawały radę, radziły sobie i karmiły w skrajnych, niebezpiecznych sytuacjach to JA NIE DAM RADY ?!Przecież jesteśmy do tego stworzone !
Ja również miałam cc, i za mało pokarmu żeby nakarmić córkę przez 3 miesiące dokarmiałam ją butelka walcząc z laktatorem o więcej pokarmu, udało się i karmiłam ja prawie do 2 urodzin. Mleko miałam „tłuste” bo córka bardzo szybko przybierała na wadze. Teraz w drodze druga pociecha i w razie potrzeby tez będziemy walczyć o długie kp.
Malwinko, rozumiem doskonale Twoje wyrzuty sumienia związane z kamieniem, mam to samo choć karmiłam 7 miesięcy ale tak naprawdę to tylko na przystawkę bo pokarmu naprawdę było mało i po chwili mała musiała dostać flachę. Jak czytalam Twoja historie to jak bym przerabiala znow swoją:”brak pokarmu”, „kryzys”, „zbyt rzadki pokarm”. Z racji tego że jestem po operacji usunięcia guza piersi, jedna jest „niesprawna”. A ja baaaaardzo chciałam karmić. Kiedy po urodzeniu mojej córeczki (2,650) pielęgniarka przystawiała mi do tej „niesprawnej” piersi małą bo jakieś dwie krople pokarmu wycisnęła, twierdziła że nie umiem karmić, że ją źle przystawiam,ale ani ona ani lekarz nie wpadli na to że wszystko jest niedrożne bo było pocięte(oczywiście zgłaszałam wszystko i cała dokumentacja była dostarczona),kazali masować pierś a to przecież pobudza laktację, dostałam zapalenie, gorączka 40 stopni. Karmiłam więc tylko druga piersią choć lekarz powiedział że definitywnie trzeba wstrzymać laktację z racji tego że pokarm w tej niesprawnej piersi się zbierał ale nie mógł się „wydostać”. Musiałysmy zostać dłużej w szpitalu ale to nic bo najważniejsze było że malutka traciła na wadze a ja nie miałam pokarmu. Płakałam dzień i noc. W 4 dobie spotkałam cudowną Panią od laktacji, która pokazała mi dokładnie jak przystawić dziecko, pokazała pozycje do karmienia ponieważ mam też chory kręgosłup i było to bardzo ciężkie. Kazała odstawić laktator ręczny i wypożyczyć elektryczny aby wypracować odpowiednią ilość pokarmu w tych pierwszych dniach bo też nie dawałam rady. Pomogła wyleczyć zapalenie piersi w szpitalu i kolejne kiedy już byłam w domu. Teraz więc wiem jak bardzo pomógł mi ten laktator na poczatku, żałuję że nie zakupilismy do domu (ale też nie na wszystko mogę sobie pozwolić) bo może pokarmu było by więcej, może mogła bym karmić dłużej, nie musiała bym podawać butelki z mieszanką, przynajmniej od razu, więc przy drugim dziecku właśnie chcę już kupić taki laktator bo wiem na pewno jak bardzo chce karmić i że się DA, nawet jedną piersią. Więc taki prezent od Ciebie sprawił by mi ogrom radości i pożytku… nie tylko mi a nam:)
Malwina moja Hania jest z tego samego roku co Mati teraz czekam na synka urodzi się w marcu. Czytając twój post czułam się jakbym czytała własną historię….pamietam jak w szpitalu położna bez emocji podeszła do moich piersi scisnęła brodawkę tak że sprawiło mi to ból większy niż sam poród i powiedziała „nic z tego nie będzie..”. Po powrocie do domu mój ryczałam jak bóbr. Wtedy zaczeła się moja przygoda z laktatorem też ręcznym wspominam go jako największą zmorę pierwszych miesięcy :) pokarmu miałam duzo u mnie problemem było to że córka nie chciała słyszeć o przystawianiu do piersi ona płakała bo nie chciała a ja z żalu dlaczego tak jest?? Pierwsze pół roku jej życie to mój obraz siedzącej z laktatorem tak aby pokarm sie nie zmarnował. Dlatego teraz będąc w ciąży zakomunikowałam wszystkim że nie wiadomo ile miałby kosztować chce laktator elektryczny!! :) pozdrawiam Cie serdecznie!
Hej Malwina. Przede wszystkim chce ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz i to nie prawda, że dziewczynki zabierają mamusiom urodę ???? Bardzo Ci kibicuje bo jesteś jedną z najbardziej pozytywnych osób w blogosferze. Co do karmienia piersią, wiem że to najlepsze co matka może dać dziecku i sama kiedyś chciałabym tego doświadczyć. Ale Malwinko i cała reszta dziewczyn nie dajcie sobie wmówić, że cesarka to nie poród, że brak pokarmu tu wasza wina, że jesteście matkami drugiej kategorii. Wszystkie osoby, które opowiadają takie głupoty osobiście powiesiłbym za przysłowiowe jaja. Nikt z nas nie ma prawa osądzać innych, niezależnie od tego czy cesarka i karmienie mlekiem modyfikowanym jest koniecznością czy indywidualnym wyborem. Każda mama to w moich oczach bohaterka, która potrzebuje wsparcia nie tylko że storny partnera ale też rodziny, przyjaciół i lekarzy. Na pewno jeszcze trochę potrwa zanim w naszym społeczeństwie zmienią się zapatrywania na kwestię CC, a do tej pory życzę wszystkim mamom, które chciały bądź były zmuszone przez to przejść dużo siły i miłości że strony najbliższych. Pozdrawiam serdecznie buziaki ????
Hm, nigdy nie słyszałam, że cienki pokarm to mit. Mnie powiedziała o nim położna po dwóch miesiącach karmienia dziecka. A że byłam sama z dzieckiem, które nie przybierało na wadze, totalnie bezradna i kompletnie bez wiary w siebie, to jej głos był dla mnie decydujący. Córka błyskawicznie przestawiła się na sztuczne mleko, jej waga zaczęła rosnąć, więc byłam przekonana, że położna miała rację. Dodatkowo późniejsze rozmowy ze znajomymi dietetyczkami, które dowodziły, że nasze jedzenie ma znikomą wartość odżywczą w porównaniu do naprawdę zdrowego jedzenia sprzed lat naszych mam i babć (a sama pamiętam smak pomidorów czy ogórków sprzed 30 lat – niebo w gębie…) oraz doświadczenie koleżanek (dokładnie trzech, które urodziły w ciągu ostatnich maks. dwóch lat), które karmiły swoje dzieci piersią, lecz dzieci były ciągle głodne i niesamowicie płaczliwe, co się skończyło po przejściu na mleko modyfikowane do dziś utrzymywały mnie w przekonaniu, że kwestia niepełnowartościowego mleka matki jest prawdziwa.
Faktem jest na pewno, że moja córka od urodzenia je bardzo mało, dziś jest klasycznym przykładem niejadka (ma 6 lat), a także mamy regularny kontakt z alergologiem. Może kwestia karmienia w okresie niemowlęctwa jednak na to wpłynęła?
Niedługo rodzę drugie dziecko. Bardzo chciałabym karmić je piersią co najmniej rok, ale nie ukrywam, iż zakładałam, że jak się okaże, że moim mlekiem mały nie będzie się najadał to w ogóle nie miałam zamiaru walczyć o laktację i przerzucić się po prostu na mleko sztuczne. Gdyby jakimś cudem ten nieosiągalnym dla mnie laktator miałby trafić do mnie mogłabym się osobiście przekonać czy to co piszesz o karmieniu to prawda. Ale nawet jak go nie dostanę to i tak zamierzam śledzić temat, najwyżej kupię lakatator ręczny :) Więc bardzo Ci dziękuję za ten wpis i trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie i jeszcze szczęśliwsze miesiące po rozwiązaniu!
Kiedy urodziłam synka nikt w szpitalu nie pokazał (poród naturalny) jak podawać dziecku pierś próbowałam więc sama myślałam że robię to dobrze lecz piersi coraz bardziej mnie bolały. Z dnia na dzień było coraz gorzej ból brodawek coraz większy i piersi jak głazy mały nie wyjadał pokarmu słyszałam tylko że mam go przystawiać i przystawiać ale jak do takiego głaza ? Mały nie mógł złapać jak już złapał brodawkę to ból. Wyszliśmy do domu i w domu coraz gorzej. Mały tak mi zgryzl brodawki że moje brodawki brodawek nie przypominały to były ropno krwiste rany.zaparlam się że będę małego moim mlekiem karmić i ściągałam pokarm RĘCZNIE nie nie ręcznym laktatorem lecz własnymi rękami.Ściągałam pokarm przez dwa tygodnie i w dzień i w nocy i przez te dwa tygodnie leczyłam brodawki. Mój upór opłacił się trwaliśmy w naszej mlecznej pięknej przygodzie 2 lata i 2 miesiące. Okupione wielkim bólem później stało się takim karmieniem o jakim właśnie marzyłam naturalnym.Kiedy „urodziłam” córę (cesarka podobno nie poród ) przez cesarskie cięcie ponieważ była ułożona pośladkowo z karmieniem nie miałam żadnych problemów. Lecz kiedy musiałam wyjść musiałam zostawić pokarm z pomocą przyszła mi szwagierka i pożyczyła mi swój ręczny laktator chwila i butelka pełna. Chcielibyśmy naszą rodzinę powiększyć o jeszcze jedną dzidzię i taki laktator byłby cudownym początkiem trzeciej wyprawki. Uważam że laktator to musthave każdej wyprawki.
Jestem w swojej pierwszej ciąży i nie mam pojęcia jak to będzie z karmieniem piersią…Oczywiście na chwilę obecną to moje marzenie i chciałabym jak najdłużej :)
Maniakalnie czytam teraz fora internetowe dla młodych mam i liczę się z faktem, że laktator się często jednak przydaje..
Najbliższe mi osoby również mają zdanie na ten temat . . .
Otóż Mój Mąż (którego zaznaczam, że kocham nad życie!) uważa, że kiedyś było „inaczej” i było dobrze. I tu zaczynają się nasze spory na temat wychowania naszej córeczki. Kangurowanie – a co to w ogóle i po co? bez poduszki ciążowej sobie poradzę, ciuchów ciążowych też przecież nie potrzebuje, a te wszystkie kocyki minky, bujaczki i inne udogodnienia to rzeczy zbędne i.. (uwaga cytat!): wynalazki diabła (haha!) ( ja uważam, że skoro coś ma pomóc i ułatwić to dlaczego nie skorzystać) Mleko modyfikowane to zło oczywiście według mojego Męża wiec jak do must have wyprawki zapisałam laktator to co.. to mnie wyśmiał.. bo kiedyś to babki, matki nie miały i sobie radziły..a ja teraz chce cudować i to za tyle pieniędzy.. i weź tu gadaj ze sknerą..
Jeżeli chodzi o Moją Mamę ona również ma swoje zdanie..
Niczego nie powinnam kupować przed porodem. Dlaczego? bo tak ponoć się robi, żeby nie zapeszać. aha. no koniec tematu, nie pogadasz. Mąż to oczywiście poparł ( ..i przekalkulował zapewne) no więc jutro zaczynam 29 tydzień a z wyprawką jestem w polu.
W sumie to już im odpuściłam. Okej – ja będę z Lenką w szpitalu a oni niech latają po sklepach. Jak chcą tak będą mieli..
Taki laktator byłby pewnie zbawieniem dla moich piersi, gdyż zapewne jak wyślę męża do sklepu, potwierdzając przez lekarza, że to konieczność to wróci z takim cudem o jakim piszesz Malwina, że używałaś przy Matim..no bo co to za różnica taki czy taki, no nie?
Jako, że na szopingach nie spędzam czasu to czasami z nudów układam wierszyki dla mojej Malutkiej..
Ciebie sobie wymarzyłam, od dnia ślubu ciągle śniłam.
Gdy dwie kreski zobaczyłam, to przez tydzień nie wierzyłam..
Tatuś pytał się wciąż brzuszka, jaka będzie płeć maluszka..
Czy dziewczynka? czy chłopaczek? kim okaże się robaczek :)
Mamo to ja! Hip hip hura! Na USG macha do nas córa!
Rośnij zdrowo nasz Maluszku w mamusinym ciepłym brzuszku.
My na Ciebie tu czekamy, każdy dzień już odliczamy :)
Chcialabym tylko dodać że taki laktator przy trzeciej dzidzi (o którą się staramy zawsze marzyłam o trójce. Nas mama ma sześcioro, teściowa również sześcioro wiemy z mężem jaki to skarb rodzeństwo dlatego chcemy mieć taką małą gromadkę szkrabów bo rodzeństwo to siła i najpiękniejsza miłość ) i napewno duża oszczędność czasu i sił tak myśle po przygodzie z ręcznym laktatorem użyczonym przez szwagierkę.
Czytam tego bloga od niedawna, ale bardzo mi się tutaj podoba. Jestem młodą osobą, za tydzień zaczynam 4 miesiąc i bardzo się z tego cieszę, ale też i boję. To chyba normalne. Mimo tego, że to moja pierwsza ciąża i jeszcze dużo czasu przede mną to naprawdę panicznie boję się tego co będzie po porodzie. Czy pielęgniarki mi pomogą? Czy będę potrafiła zająć się maluszkiem odpowiednio? Boję się że jak zaśnie obok mnie to coś przez przypadek mu zrobię.. Jeszcze ci wszyscy lekarze itd. A jeśli będę miała taki problem z karmieniem, że w grę będzie musiała wejść butelka? Bardzo chciałabym tego uniknąć. Dlatego też chciałabym wygrać porządny laktator, może dzięki niemu moje obawy co do karmienia będą mniejsze. Pozdrawiam
Malutka będzie moja imienniczka ????
Kochana czytając twój wpis czuje jak bym miała stop klatkę że swojego życia . Urodziłam 5 laty temu jako młoda 19 letnia dziewczyna na dodatek diabetyczka. Cała ciążę dbalam o siebie aż nadto do tego stopnia że wyrzeklam się nawet gum do życia bo zawierają wsparta … Ale kiedy urodziłam (też przez cc waga dziecka 4340) moja ogromna radość zamieniła się w jeszcze większy strach i przerażenie… patrzyłam na dziecko i modlilam się żeby nie płakała bo ja przecież nie wiem co zrobić i jak przestawić . Miałam małe sutki córka nie mogła chwycić a ja miałam tylko ręczny laktator… pielęgniarki co jedna to mądrzejsza a ja przy nich jak głupia nie nadajaca się do niczego matka się czułam. Jak tylko po ponad dobie udało mi się dojsc przy pomocy męża do łazienki płakałam wylam wręcz z bezsilności… czułam się jak najgorsza matka świata a moje dziecko przecież zaslugiwalo na najlepszą matkę świata na wszystko co najlepsze a ja nie umiałam jej tego dac bo każde przestawienie kończyło się moim i jej płaczem . A jeszcze matka obok z sali karmiła bez problemu dziecko jak smok się przyssysalo. Po powrocie do domu po woli jakoś się rozkrecilo i karmilysmy się chociaż nie powiem żeby było łatwo bo tralma została i każde karmienie zamiast przyjemnością było obowiązkiem bo od razu wracał obraz ze szpitala. I niestety nasza mleczna przygoda zakończyła się po 3 miesiącach moja choroba. Dostałam zapalenia miedniczkowego nerek temperatura ponad 41 stopni. Pokarm zanikl całkowicie. Teraz staramy się o kolejne maleństwo a ja przez te 5 lat jak patrzę na marki karmiące bez problemu przez ponad rok mam łzy w oczach i pytanie czemu mi się nie udało… I czy teraz będę miała siłę i możliwość karmienia z przyjemnością przez co najmniej rok ?? A mój laktator?? Porażka.. bolało strasznie i godzinne walki zdawały się na nic.. mam ogromną nadzieję na KP następnym razem . A za Ciebie trzymam bardzo kciuki a jak dowiedziałam się że jesteś w stanie błogosławionym cieszyłam się jak bym to ja była w ciąży. Jesteście wspaniali. Pozdrawiam
Dasz rade ! jak ja dałam to i każdy :) dziś jest prawie 13 mies naszego cycusiowania:) jestem mega dumna z siebie, to moje drugie dziecko.starsza była ma mm bo jak wiadomo brak odpowiedniej opieki po porodzie i umijetnośći położnych skierowały mnie ku temu w 3 dobie :( :( rok temu kiedy urodziłam druga córeczke byłam pewna, że nie dam się :) nie wiem kiedy nastapi koniec….
Laktator Lovi byłby wspaniałym pomocnikiem w rozpoczęciu i kontynuacji wspaniałej przygody jaką jest laktacja. Co tu dużo mówić pokarm mamy jest to jedna z najwspanialszych rzeczy, którymi możemy obdarzyć nasze dziecko, zapewniając mu zdrowy start w przyszłość. A i dla nas karmienie piersią oferuje wiele korzyści zarówno fizjologicznych jak i psychicznych (ach te endorfiny!). Nie ma nic piękniejszego jak bliskość między mamą a dzieckiem podczas karmienia piersią, dwa serca bijące tuż obok siebie i widok maleńkiej główki wtulonej w maminą pierś. To wszystko sprawia, ze karmiąc zawsze patrzymy z czułością na dziecko, a nie rozglądamy się dookoła. Mam nadzieję, ze za drugim razem będzie mi dane tego wszystkiego doświadczać przez conajmniej rok, tak jak to było za pierwszym razem. I choć 13 miesięczny proces karmienia piersią uważam za udany to początki nie były lekkie, były chwile niepokoju, zwątpienia i sięganie po mleko modyfikowane…Jednak z takim sprzymierzeńcem jak laktator Lovi na pewno po raz kolejny je przezwyciężę i będę mogła kontynuować i pielęgnować ten piękny okres w życiu mamy i dziecka.
Ja przetrwałam dwa porody????jeden 4 lata temu siłami natury i drugi 4 miesiące temu CC. Też przeszłam dramat. Z pierwszym synem karmiłam krótko, nie umiałam przystawic, poddałam się za szybko bez walki , ponieważ syn płakał nie umiał złapać brodawki a ja nie umiałam ich wypracować i wcisnąć mu w malutkie usteczka. Karmiłam tylko 5 tyg i wiem że to była najgorsza rzecz jaka mogłam zafundować swojemu dziecku.nic nie jest tak dobre i lecznicze jak mleko matki. Syn od momentu odstawienia od piersi często mi chorował i teraz wiem że to wina karmienia mieszankami.nie miałam laktatora bo nie było mnie na to stać.. Z drugim synem nie poddałam się, mimo silnej depresji poporodowej spowodowanej CC i strachem przed nim samym( małym bezbronny dzieckiem) karmię do tej pory.. Raz jest lepiej raz gorzej. Są chwilę załamania, czasami siedzę i przypominam sobie chwilę z sali porodowej albo już później z oddziału na którym leżałam 3 dni i przez te 3 dni po CC nie zmruzylam nawet na chwilę oka bo obowa o to ,że nie wstanę była tak silna, że nie dawała spać. Dużo osób mówiło ,że sobie wmawiam.. Że nie śpię bo głupia jestem i wmawiam coś na siłę a to właśnie była depresja. Po wyjściu do domu w domu też 3 dni masakryczne-rowniez nie spałam do tego stopnia ,że nie byłam w stanie nosić dziecka bo bolała mnie każda część ciała z przemęczenia, leki nie pomagały, wygrała chyba jednak miłość do dziecka i wola tego że miałam w głowie ułożone, że tym razem muszę karmić…mam nadzieję, że wygram to walkę i razem z drugim synem nie poddam się.
Trzymam za Ciebie kciuki i walcz z karmieniem do ostatnich sił bo warto????????????
Napewno dasz radę, laktacja siedzi w głowie w niczym innym i jeśli się bardzo chce to nic nie stanie na przeszkodzie ???? pozdrawiam cieplutko ❤ szczęśliwego rozwiązania ????
Rozumiem Twój ból i żal, że tak krótko karmiłaś piersią.. sama zmagam się z takim bólem, a nawet może i większym bo mi nie dane było karmić mojej Zosi piersią w ogóle. Może ja też zbyt szybko się poddałam? Może mimo bólu i łez przy karmieniu zarówno moich jak i mojej córki mogłam walczyć dalej? Wiem, że moje mleko to najlepsze co mogę dać mojej Zosi, dlatego od dwóch miesięcy ściągam dla niej mleko laktatorem ręcznym i podaje jej z butelki. Codziennie co trzy godziny (w nocy też) odciągam mleczko i choć jest to bardzo męczące, wpatrzone we mnie oczy dziecka przy karmieniu wynagradzają mi wszytko :). Na razie Zosia w domu nie dostała mleka modyfikowanego ani razu! To zdecydowanie mój największy sukces w temacie karmienia piersią, choć nie tak wyglądały moje marzenia. Laktator elektryczny pozwoliłby mi efektywniej odciągać pokarm, a co za tym idzie więcej czasu spędzać z moją córeczką. Bardzo by nam się przydał taki sprzęt od Lovi bo nie ukrywam, że naczytałam się o nim samych dobrych rzeczy, a planuje odciągać mleczko dla mojej córeczki jeszcze bardzo długo :)
Pozdrawiamy Waszą czwórkę bardzo serdecznie :*
Jak dobrze że istnieje Internet. Pierwsze dziecko urodziłam naturalnie choć poród łatwy wcale nie był. Marzenia o karmieniu piersią miałam zawsze nie brałam pod uwagę mleka modyfikowanego. Niestety życie lubi płatać nam figle. Zaraz po porodzie przystawiano mi maluszka do piersi, ładnie szukał i ssał. Niestety piersi były puste. Prawdopodobnie antybiotyk jak dostałam przed porodem z powodu sączących się wód płodowych spowodował zatrzymanie laktacji. Położne mówiły że mam się nie poddawać i dalej próbować ale jak to robić jak dziecko płacze z głodu denerwuje się coraz bardziej i przestaje łapać pierś? No nic trzebabylo podać butelkę ;( Ja się nie poddałam próbowałam dalej. Udalo się w domu laktacja ruszyła. Trwało to niestety tylko 3 miesiące i mleko się zaczęło kończyć a dziecko chyba że zmęczenia przy ssaniu nie chciało już piersi. Laktator ręczny nic nie dawał a tylko powodował ból piersi. Nie wiedziałam że laktator elektryczny mógłby pomóc zreszta jego cena jest nieosiągalna. Maly zaczął chorować i podobnie jak ty wszystko zwalilam na to że krótko karmilam i to moja wina. Teraz jestem w drugiej ciąży i znow mam marzenie karmić przynajmnien do 12 miesiąca. Może mając w zasięgu laktator elektryczny uda mi się to osiągnąć?
Myślę, że teraz powinno być lepiej, że dasz radę po wcześniejszych doświadczeniach. Starszą córkę karmiłam ok pół roku. Można powiedzieć,że sama się odstawiła.wydaje mi się,że powodem było podawanie butelki, na noc. Posłuchałam rad, „podasz butelkę, to i noc prześpisz”. Po porodzie też nie miałam wsparcia ze strony personelu, trzymali dłużej na oddziale bo waga spadła.
30 listopada syn kończy roczek i cały czas jest na piersi. Nie powiem, w nocy czasem jest to męczące, ale przecież do osiemnastki nie będzie chciał ssać tej piersi, co nie? A i ja mogę się poprzytulać do niego.Ten czas minie i już nie wróci.
A laktator jeśli trafi w moje ręce chciałabym podarować siostrze ciotecznej, która na kwiecień spodziewa się dzieciątka. Kryzysy się zdarzają i dobrze jeśli będzie miała pomoc w formie takiego urządzenia.
A Tobie Malwinka życzę ogrom wytrwałości. Silna z Ciebie babka. ☺ Kto jak nie Ty.
Czasem to Ci zazdroszczę takiej przebojowości, której mi brakuje. Może kiedyś i ja rozwinę skrzydła?
Pozdrawiam cieplutko
Zaczęliśmy z mężem staranie o drugie dziecko i niestety tak jak Ty nie wyobrażałam sobie że nie będę karmić piersią. Jednak też nie dałam rady. Niestety byłam za słaba psychicznie i podobnie jak u Ciebie podszepty ludzi nie pomagały. Teraz wiem więcej i już się nie poddam za wszelką cenę. Niestety lepszy laktator również był poza moim zasięgiem więc może przy drugim dziecku uda mi się mieć cos lepszego w razie kryzysu którego nie chciałabym już nigdy przeżywać. Nadal nie mogę sobie wybaczyć że nie karmilam piersią. Pozdrawiam i trzymam kciuki żeby tym razem i u Ciebie było z górki :*
Po tym jak urodziłam wczesniaka (zupełnie bez przyczyn medycznych)myślałam, że nic już złego mnie nie spotka. W szpitalu czułam się tak samo bezradna tak jakby to nie było moje dziecko, nawet przebrać mi nie pozwolili, bo przecież takie małe a ja nie wiem jak… Mieliśmy problemy z niską wagą, która jeszcze spadała, od początku musiałam pobudzać piersi laktatorem szpitalnym to jeszcze stwierdzili, że mam za duże piersi i dziecko nie umie złapać. Dali nam nakładki silikonowe. Myślałam wtedy ze uratowała moje karmienie, ale pogorszyły problem z wagą bo mleko uciekalo bokiem. Mleka modyfikowanego moje dziecko nie tolerowalo i wymiotowalo po nawet najmniejszej porcji. Dopiero kiedy się uparlam i usunęłam wszystkie wspomagacze zostawiając sama pierś wszystko się ułożyło.
Kolejny ciężar, który mnie czekał to strata drugiego dziecka. Mialam wrażenie, że nikt się nie przejął – jesteś młoda urodzisz jeszcze. Ja byłam w szoku, najgorsze było to, że nie poronilam, więc musieli usunąć martwy płód jakby była to aborcja. Chciałam jak najszybciej wyjść ze szpitala, a wyrzuty sumienia przyszły dopiero potem.
Teraz znowu jestem w ciąży czekam na zdrowe dziecko i mimo sama że czuję się okropnie wiem, że tym razem wszystko musi się udać.
Witam czytając Twoją historię uroniłam łezkę. Wiem że jest mnóstwo mam którym laktator na pewno jest potrzebny nasza historia pewnie zaginie wśród tych wszystkich wpisów ale kto nie spróbuje ten nie ma szansy. Po 3 w nocy odeszły mi wody 2 tygodnie przed terminem powinnam być przygotowana ale na tą chwilę chyba nigdy nie jest się gotowym. Najpierw problem z dojazdem do szpitala bo ani mój Tata ani tata Sebastianka nie mogli na szczęście obudziłam koleżankę. Przyjęli mnie do szpitala a tam zero bóli rozwarcie na centymetr wywiad i na sale przedporodową. O 15 kroplówka na wywołanie bóli o 17 dostałam bóli mój ukochany cały czas mnie wspierał na szczęście mogłam brać prysznic co bardzo mi pomagało. Przy 9 cm rozwarcia zaczął spadać puls mojemu synkowi a ja wpadłam w panikę nawet nie pamiętałam że boli bo liczył się tylko mój długo wyczekiwany cud. W końcu o 21.45 przyszedł na świat. Wszystko było dobrze do czasu stwierdzenia zapalenia płuc więc antybiotyk do tego bilirubina wysoka i przetaczanie krwi przeżyłam horror do domu wróciliśmy po 12 dniach. Synek urodził się z cofniętą wargą i ciężko mu zassać pierś dlatego w szpitalu zaczęli dokarmiać Sebastiana mlekiem modyfikowanym. Wszyscy mówili że jak załapał z butelki to z piersi nie będzie chciał. Ściągam mu pokarm ręcznym laktatorem ale jest to bardzo uciążliwe do piersi ciągle przystawiam są malutkie postępy. Nie stać mnie na laktator elektryczny bo teraz wydatki na szczepionki i wizyty lekarskie bo czeka nas badanie wzroku po długiej fototerapii badanie słuchu bo przez antybiotyk musimy powtórzyć. Brałam już udział w konkursie ale niestety się nie udało nie mamy szczęście w konkursach, ale moje największe szczęściecie to mój synek . Dzięki laktatorowi miałabym więcej czasu dla mojego synka więcej pieniążków bo nie musiałabym go dokarmiać mm. Więc w imieniu swoim i synka prosimy ŚNIEŻYNKĘ aby doniosła Świętemu Mikołajowi że Sebastianek bardzo by chciał jeść więcej mleczka swojej mamusi a ten laktator jako prezent by mu to umożliwił. Dlatego Kochana Śnieżynko i święty Mikołaju pomóżcie spełnić marzenie malutkiemu Sebastiankowi który 8 grudnia skończy 2 miesiące. Tylko Wy Kochani jesteście w stanie spełnić marzenie a jak wiadomo grudzień to czas magiczny w którym spełniają się marzenia.
Wierz całym sercem, że będzie pięknie. Moje pierwsze karmienie piersią też było trudne, dosłownie opłakiwane notorycznie. Jak to, ja nie potrafię wykarmić piersią swojego dziecka? Przecież jestem zdrowa, świetnie przygotowana, wszystkie teoretyczne warunki zostały spełnione. Jednak coś poszło nie tak. Dziś wiem, że w XXI wieku, w dobie internetu niemalże w każdym mobilnym urządzeniu tylko samica ssaka jest w stanie uwierzyć, że nie potrafi wykarmić swojego dziecka. Dziś wiem, że wszystko zaczyna się w głowie. Laktator jest tą czarodziejską różdżką, która za swym dotknięciem (masowaniem, stymulowaniem, etc.) dopełnia całości.
Moja przygoda z karmieniem piersią została zakończona niedawno. Najmłodsza córka kończy zaraz 16 miesięcy. Jednak zawsze z rozrzewnieniem będę wspominać te chwile razem. Były magiczne, cudowne, bliskie, tylko nasze.
Mam przyjaciółkę. Jest w drugiej upragnionej ciąży. Z powodu nadciśnienia lekarz mówi o niej „tykająca bomba”. Boimy się i modlimy, wierząc bezkreśnie, że nie ma innej opcji, musi być dobrze. Malutek urodzi się w końcu kwietnia. Laktator byłby idealnym prezentem, który pomógłby Kasi w karmieniu piersią. Przy pierwszym dziecku nacisk otoczenia był ogromny. Presja czasu, pracy sprawiła, że karmienie piersią zeszło na boczny tor, dalszy plan. Z całego serca wierzę i zrobię wszystko, aby tym razem było inaczej. Aby tym razem się udało. To będzie moje chrzestne dziecko <3
Malwinka, dasz radę. Ja niestety nie daję rady karmić piersią… Laktator ręczny nic nie daje… Muszę dokarmiać mojego Misia… Płakałam kilka nocy i nadal mam wyrzuty sumienia. Misiek za nic nie chce ssać piersi, odwraca się, płacze, wykrzywia. Nic nie pomaga. Płacze on a ja razem z nim. Jest mi cholernie przykro ;( tyle się starałam. Misiek ma niecałe 5 miesięcy, a ja nie jestem w stanie dać mu swojego mleka ;( Byłoby super znów dać mu tego co najlepsze, laktator by pomógł..
Chciałabym taki właśnie elektryczny laktator :) a myślę że to powinnam być ja ponieważ…. pierwszego syna karmiłam również tylko 4 miesiące, może gdybym wiedziała więcej inaczej by się to potoczyło. Też tłumaczyłam sobie to w ten sposób że jest duży, dużo potrzebuje a ja tyle nie mam a prawda była taka że chyba trochę za mało wiedziałam za mało walczyłam, miałam i mam laktator ręczny i myślę że może tak jak piszesz on nie dawał rady i nie spełniał swojej odpowiedniej funkcji. Teraz karmię prawie 6 miesięczną córeczkę i bardzo się boję bo wszystko zaczyna wyglądać tak samo a ja tak bardzo chce walczyć i dawać jej swoje mleczko tak długo jak tylko się. Chciałabym próbować walczyć dalej, może ten laktator byłby dla nas przełomem i ratunkiem. Mieszakmy z teściami, jesteśmy w trakcie budowy własnego domu więc wydatki są ogromne bo chcemy zrobić wszystko by jak najszybciej być na swoim więc oszczędzamy i co by tu dużo mówić nie stać nas teraz na takie bajery. A może jest to wyjście z sytuacji które pomogłoby rozhulać moją kulejącą już powoli laktację.
Kochana Malwino(Śnieżynko) Na początku mojego listu chciałabym Cię mocno uściskać że jesteś taką silną kobietą. Czytając Twoją historie uroniłam łezkę. Dziękuję że chcesz pomóc innym mamą i dać w nagrodę takie cudeńko.Nasza historia pewnie zaginie wśród innych ale kto nie napisze nie ma szansy a tak to jest iskierka nadziei.
Moja historia cóż o 3 w nocy odeszły mi wody do szpitala nie miał kto mnie zawieść bo Tata jak i dziadek nie mogli więc dzwoniłam do koleżanki. W szpitalu wywiad, badanie rozwarcie na paluszek bez bóli. O 15 kroplówka na wywołanie bóli o 17 bóle krzyżowe pomagał mi prysznic mój ukochany bardzo mnie wspierał. Przy 9 cm rozwarcia mojemu synkowi zaczął spadać puls wtedy już nawet nie czułam bólu wpadłam w panikę i nie mogłam oddychać więc mnie nacięli i pojawił się na świecie mój cud o 21.45. Okazało się że ma lekko cofniętą wargę i nie chciał ssać więc w szpitalu zaczęli go dokarmiać mm jakby tego było mało okazało się, że ma wrodzone zapalenie płuc i antybiotyk na 3 dobę wyszła wysoka bilirubina i przetaczanie krwi fototerapia przeżyłam horror do domu wróciliśmy po 12 dniach. Dzień powrotu do domu był moim najcudowniejszym. Cały czas ściągam synkowi pokarm laktatorem ręcznym alebw tym czasie wolałabym spędzić czas z synkiem bo jest to strasznie czasochłonne zajęcie. Laktator bardzo by nam ułatwił życie. Nie stać mnie na zakup takiego super sprzętu bo teraz mamy wydatki na lekarzy musimy powtórzyć wzrok bo długa fototerapia i słuch przez czynniki ryzyka o szczepionkach 6 w1 nie wspomnę. Sebastian bardzo prosi Śnieżynkę aby doniosła Świętemu Mikołajowi że dzięki temu laktatorowi będę jadł więcej mleczka mojej mamusi.
Grudzień to czas magiczny w którym spełniają się marzenia prosimy Śnieżynkę aby wstawiła się za nami u Mikołaja bo ten laktator to największe marzenie bo nie ma nic lepszego niż mleko mamy
. z poważaniem
.Sebastian i mama Dorota
Do porodu zostały mi niecałe 2 miesiące, to będzie mój pierwszy cud, na który razem z mężem z każdym dniem wyczekujemy coraz bardziej. Czytając Twój wpis o kompletowaniu wyprawki przy pierwszym bobasie poczułam się jakbym czytała o nas. Sumy jakie pochłaniają nawet zakupy „po taniości” są momentami zatrważające i tak samo jak Ty wtedy ja teraz nie wyobrażam sobie dorzucić do tego super wypasionego laktatora. Ogtomnie marzę o tym żeby mojego chłopca móc karmić piersią, dla jego odporności, dla naszej bliskości, nie ukrywam że też dla domowego budżetu bo mieszanki są takze sporym wydatkiem. Zupełnie nie mam pojęcia co mnie czeka, jak bedzie wyglądał poród, macierzyństwo, co po wszystkim zrobią ze mna hormony i jak sobie z tym poradzimy. Wiem, że nie wszystko można przewidzieć i nie wszystkiemu zapobiec ale taki sprzęcik jak ten laktator z pewnością sprawiłby, że w jednej dziedzinie zaznałabym trochę spokoju :)
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę sił i pogody ducha na najbliższy czas!
Jestem po takich samych przejsciach jak ty wiem co czujesz!Ja niestety skonczylam karmienie piersia po 3 miesiacach… było bardzo ciezko! Komentarze za plecami co ze mnie za matka, ze corka to uparciuch i nie chce ciagnac.. a najgorsze jak bylam w szpitalu i przyszla pani doktor zobaczyc coreczke zlapala ja za skore na brzuszku i mi pokazala ze mala traci na wadze ze ta skora nie powinna tak wygladac (wiotka,luzna) czułam się jakbym dostala w policzek … co ze mnie za matka nie umiem dziecka nakarmic… ze to miało byc takie łatwe, kazda noc w szpitalu pogarszala moj stan psychiczny . Jednak gdy tylko wrocilam do domu nikt juz mi nie truł ze musze ze to wazne poczułam sie bezpiecznie..wzielam sie za laktator i tak jak ty na recznym udalo mi sie rozkrecic laktacje. Koniec koncow byl.taki ze laktacja powoli zaczela zanikac… nie mialam sil siedziec i odciagac recznie pokar… az wkoncu sie poddałam.
Teraz po dwoch latach w drodze jest druga córeczka;) Wiem ze nie bedzie łatwo ale teraz już wiem jak zabrac sie do roboty ! Jedenak zeby temu wszystkiemu zaradzic niezbedny jest laktator elektryczny . Przy dwojce maluchow bylby on zbawienny ;)
Pozdrawiam
i trzymam kciuki za szczesliwe rozwiazanie i udana laktacje ;)
Pamietaj każda z nas zmaga sie z podobnymi problemami i ze nie jestes sama z tym ;)
Aktualnie karmię piersią już 2 miesiące mimo ciężkich chwil, synek dosłownie wisiał na piersi przez pierwsze 6 tyg. Teraz doszłam do tego, iż ma nietolerancję na bialko mleka, więc ja wyłączyłam to z diety. A moje dziecko w końcu zaczęło spać w dzień. Uwielbiam go karmić, a czasem potrzebuje go chwilowo zostawić i niestety mam tylko laktator ręczny, którego nie trawie wręcz. Mam trójkę dzieci i to pierwsze które tak długo karmię i mam nadzieję, że przynajmniej do roku będę go karmić.
Czytając twój wpis, aż mi łzy w oczach stanęły! Obecnie jestem mamą 6 miesięcznego dziecka… Zwolenniczka porodów naturalnych. Znieczuleń, leków przeciw bólowych nie brałam pod uwagę, nie mówiąc już o cc. wszystkie znajome, które szukały szpitali i ośrodków gdzie robią cesarkę na życzenie, namawiałam do porodu naturalnego. Ja innej opcji nie brałam pod uwagę, po prostu. Karmienie z butelki, cóż to za nowa moda? Ale, że los lubi płatać figle. W 100% przygotowana do naturalnego porodu, zajechałam do szpitala. Pani położna spokojnie to pani pierwszy poród ( skurcze co 5 minut), mamy czas… Poród naturalny, zrobimy hegara, jak będzie trzeba przyspieszyć przebijemy wody, itp. Po godzinie pod ktg, proszę jeszcze sobie wejść pod prysznic, przygotować się i porozmawiamy o znieczuleniach, jak to pani nie chce??? Nie doszłam do łazienki, odeszły wody, skurcze co 3 min, ogólna panika- jak w filmie. zaczynamy akcje porodową, skurcze parte… Po jakimś czasie dostaje przeciwbólowe i pech okazuje się, że coś nie tak, chyba jestem uczulana na ten środek, nie wiedziałam – odlatuje. Wzywają drugiego lekarza, dziecko ginie na ktg, zresztą skurcze też, mnie ocudzili, tak trochę kontaktuje ze światem… Skurczy brak, zgadza się pani na szczypce? Boże nie! Zostaje cc? Doktorka która mnie prowadziła, a zgody? Nie mamy czasu… Słysze drugiego lekarza. Dziecka na ktg nie można znaleźć, narkoza i koniec… Po 3 godzinach budzę się syn na rękach u męża. Cały i zdrowy na szczęście, a ja zamiast się cieszyć to płacz – nie dałam rady… Nie pomagał fakt, panie położne przychodziły badały piersi- o pani po cesarce i już ma pani mleko? Niezwykłe! Znajome, które żartowały, że zapierałam się cc i przeżyłam. Później problemy z przybieraniem na wadze, żółtaczka i codziennie przesuwali nam wyjście ze szpitala. I stwierdzenie, w końcu przez doktorkę faktu, że mam mało wartościowy pokarm, bo dziecko mało przybiera. W domu nie lepiej, zawsze pełna optymizmu, wtedy chodziłam jak zombi zjeść, nakarmić dziecko, przebrać itp. Wizyta w poradni po ponad miesiącu na wizytę kontrolną. Dziecko prawie nic nie przybrało, doktorka patrzy na mnie i pyta ile schudłam, mowie, że nie wiem staje na wadze od ostatniego ważenia przed porodem 20 kg.Wyrok jak ja mogę karmić piersią jak nic nie jem? Kolejna rozpacz, łzy, ze stresu brak mleka i karmienie mm. Nie nadaje się na matkę.Łzy w oczach, dziecko nie chce jeść z butelki… Szukam sposobu w internecie, chodzę jak galareta, nikomu nie przyznając się co się dzieje, uciekam od ludzi, zamykam się w domu. Próbuje z laktatorem, bo gdzieś kiedyś słyszałam, ze to pomaga i po 3 dniach mleko pojawia się, wiec szukam sposobu po internecie i macham ręcznym laktatorem co 3 godziny. Jest mam mleko! Wizyta kontrolna okazuje się, że za tydzień jest różnica 650g. I doktorka stwierdza, że koleżanka musiała się pomylić… Płakać? Śmiać się? Miesiąc walczyłam z przekonaniem siebie, że moje dziecko jednak nie potrzebuje mm, miesiąc ręcznym laktatorem ściągałam pokarm co trzy godziny, a do tej pory walczę ze swoim obżarstwem, bo przecież skoro mało jem to nie mam pokarmu.. I dla polepszenia laktacji ściągam co jakiś czas pokarm, żeby ją nakręcić. Laktator elektryczny byłby moim zbawienie, dla mojej spokojnej duszy. Moim marzeniem było mieć dzieci z jak najmniejszą różnicą wieku, teraz po cc muszę czekać, doktorka na ostatniej wizycie mi powiedziała, że po roku od porodu ( nie porodu bo to przecież cesarka była) mogę próbować. Nie wyobrażam sobie drugiego cc, ciągle mnie ta myśl paraliżuje i nie wyobrażam sobie drugiego karmienia, bez laktatora elektrycznego, moje ręce nie dadzą rady. mama nadzieje, że nie zanudziłam Cię moją historią, ale czytając twój wpis to wszystko stanęło mi przed oczami jeszcze raz.
Zapomniałam, jak mogłam zapomnieć? Dasz rade. Tak Ty Malwinko! Bo już wiesz co cię może spotkać i wiesz jak sobie poradzić z problemami i najważniejsze dasz rade bo jesteś wojowniczką,która pokona wszystkie przeszkody! (Przepraszam, że tak chaotycznie pisałam, ale to prosto z serca, nikomu obcemu jeszcze o tym nie opowiadałam- jesteś pierwszą osobą przed którą się otworzyłam, a dopiero później zdałam sobie sprawę, ze oprócz ciebie ten wpis może przeczytać mnóstwo osób, ale trudno… Nie mogłam inaczej.
Cześć, z reguły nigdy nie biorę udziału w żadnych internetowych konkursach z racji tego że w dzisiejszych czasach (niestety) wszędzie narażeni jesteśmy na różnego rodzaju pułapki ???? czytając jednak Twoje wpisy coś w środku przekonuje mnie do tego że warto Ci zaufać ☺ to moja pierwsza ciąża więc już samo to jest dla mnie wielką sprawą… od samego początku pojawiły się problemy, ciąża zagrozona poronieniem, ciągłe pobyty w szpitalach, stres a co najgorsze- czekanie w niepewności co przyniesie kolejny dzień. Teraz jestem już spokojniejsza bo z moim synkiem dotrwaliśmy do 8-go miesiąca, chociaż 3 miesiące przed planowanym terminem porodu (żeby było ciekawiej w pechowy piątek 13-go) mały trochę mnie nastraszył i próbował wydostać się na świat, zbyt wcześnie ???? na szczęście lekarze opanowali sytuacje. Z zazdrością patrzyłam na kobiety które wręcz promienieją w ciąży i nawet obwiniałam sama siebie że nie jestem na tyle silna żeby zapewnić swojemu dziecku spokojnego czasu na zdrowy rozwój. Myslalam że coś jest ze mną nie tak a moje dzieciątko przeze mnie może mieć gorszy start od noworodków innych kobiet. Ten najważniejszy dzień zbliża się wielkimi krokami a ja jestem przerażona tym jak poradzę sobie sama, także z karmieniem synka (moj partner dużo pracuje a rodzice nie mają możliwości pomóc mi w obowiazkach). komplikacje, szpitale, leki, badania niestety pochłonęły mnóstwo pieniędzy, a przede mną jeszcze więcej wydatków, bardziej koniecznych niż laktator na który nie mogę sobie obecnie pozwolić a wiem że na pewno odciążyłby mnie bardzo i pomógł uporać się z trudami w tej nowej dla mnie sytuacji. Może po prostu karmiąc mojego synka piersią jak najdłużej bez dużych problemów chciałabym w pewien sposób wynagrodzić mu te wszystkie miesiące stresu które odczuwał razem ze mną, sama nie wiem już co czuje… czas pokaże. Pozdrawiam Cię cieplutko, Twoje wpisy są naprawdę bardzo pomocne przyszłym i obecnym mamom ☺
A może ja? Jestem w 2 ciąży, będę miała cesarkę( tak w nawiasie to rodzimy razem w lutym;))a pierwsze dziecko karmiłam tylko 3 tyg… bardzo chciała bym żeby tym razem się udało kp ale po wcześniejszym doświadczeniu jestem pełna obaw.
Dasz radę! i ja też dam ☺️ właśnie zaczynam te przygodę (Hania z 22 listopada☺️). przy Mikołaju w 2013 r. poleglam, dałam sobie wmówić, że przy wkleslych brodawkach i cc nie ma nawet cienia szansy-powiedziano mi to już na sali pooperacyjnej… Do dziś pamiętam tamten wewnętrzny ból… Dla pocieszenia – przy drugim dziecku jesteśmy bogatsze o wiedzę, ale i co najważniejsze o wewnętrzny spokój! Trzymam za Ciebie kciuki i Ty trzymaj za mnie ☺️
W czerwcu na świat przyjdzie nasze pierwsze wyczekane maleństwo. Nie było nam łatwo… lekarz poradził nam nawet zakup psa… idąc tropem stare panny maja kota, rodziny bez dzieci maja psa…i tym sposobem po domu zaczął biegać wspaniały Westie. Pół roku pózniej udało się mała fasolka zaczęła we mnie kiełkować. W pierwszej chwili moja radość przemieszała sie ze strachem, przecież mieliśmy tyle problemów, a ciąże tak łatwo stracić. No i jeszcze pies, jak on zareaguje na nowego człona rodziny, przecież nie oddamy go bo ma sie pojawić dziecko. Ale te wszystkie obawy minęły. Gdy siedzę wieczorami przy kominku, a obok wskakuje pies i kładzie łepek na mój brzuch jestem rozczulony i wiem że to była dobra decyzja i moje dziecko będzie miało od samego urodzenia najlepszego przyjaciela. A ja mogę mieć tylko nadzieje ze będę najwspanialsza matka na świecie i zafundować mojemu dziecku najlepsze dzieciństwo bez zbędnych stresów i dla niego i dla mnie???? Ps. Malwina ten wpis dał mi dużo siły w tej mojej 'wystraszonej’ ciąży. Dzięki.
Ja swojego synka urodziłam w październiku przez cc. Maluszek zaklinował się w kanale rodnym, gdy tętno zaczęło drastycznie spadać podjęto decyzję o przeprowadzeniu cięcia. Wczoraj Emanuel skończył 7 tygodni. I niestety karmiony jest głównie butelką. Brodawke wypluwa,a ja nie mam pojęcia jak go przekonać mimo ciągłych prób. W szpitalu niestety na pomoc w przystawianiu nie mieliśmy co liczyć,moją pierś zwyczajnie wpychano dziecku do ust. Czuję się winna za każdym razem kiedy ktoś pyta czy karmię piersią. Stres i zmęczenie nie wspomagają laktacji, wszelkie herbatki również. Laktator ręczny póki co podtrzymuje produkcję mleka i synek dostaje chociaż odrobinkę z butelki. Póki co walczymy dalej chociaż z dość marnym skutkiem. Łatwo się nie poddamy. :) Trzymam kciuki by Twoja przygoda z karmieniem tym razem była powodem do dumy. Na pewno dasz radę!
Gdy byłam w ciąży planowałam karmić przez rok. Synek za kilka dni skończy 4 miesiące i na chwilę obecną pragnę karmić jak najdłużej. W listopadzie przechodzimy już drugi kryzys laktacyjny. Maluszek strajkuje i nie chce ssać piersi. Gdy ściągnę mleko (ręcznym laktatorem) i podam mu z butelki to z ochotą wypije, ale gdy tylko przystawiam go do piersi to płacze. W zeszłym tygodniu już było OK, a w tym znowu zaczął się buntować. Wsparcia w karmieniu piersią nie mam prawie żadnego – mama, teściowa, babcia męża mówią, że mam przejść na sztuczne, bo niepotrzebnie się męczę. Ale ja wiem swoje i wiem, że synek znowu pokocha pierś tylko potrzebuje czasu????. Niestety nie za bardzo wychodzi mi ściąganie mleka ręcznym laktatorem. Jednorazowo ściągam tylko 20-30 ml, a piersi mam przepełnione. Boję się, żeby jakiegoś zapalenia się nie nabawić. Myślę, że elektrycznym laktatorem byłoby mi dużo łatwiej, niestety na chwilę obecną jest on poza moimi finansowymi możliwościami…
Kochana Malwino :)
Z czystym sumieniem mogę Ci napisać że dadz rade. Czytając twoje przemyślenia po czasie widać że zdobyłaś potrzebną wiedzę i po proatu teraz będzie Ci łatwiej ;)
Uwierz mi wiem co mówię :)
Też miałam cesarkę i identyczne problemy z karmieniem. Nie umiałam córki przystawiać, położne przychodziły i olewały temat… malutka ciągle spała i nie mogłam jej dobudzić… jedna wielka masakra. W końcu trafiłam na Położną laktacyjną z rewelacyjnym podejściem i zaczeła się walka z laktatorem elektrycznym szpitalbym i przystawianiem malutkiej na zmianę…. zamiast dochodzić do siebie to płakałam razem z córcią i walczyłam z laktatorem. Jednakże udało się… po 3 dniach wyszłam do domu i non stop laktator ręczny i malutka i w kółko… strach czy przybiera czy nie będzie trzeba dokarmiać mm… co 2 dzień ważenie… horror. Potem również miałam kryzys laktacyjny połączony ze skokiem rozwojowym córci i mało brakowało a bym się poddała… jedbakźe mamy teraz już 9 miesięcy karmienia za sobą i mam nadzieję że jeszcze trochę nam się uda spokojnie karmić.
A laktator bardzo bym chciała wygrać ponieważ będziemy się starać w najbliższym czasie o rodzeństwo dla córci i wiem już po przebojach z karmieniem że dobry laktator elektryczny jest niezwykle ważny. Tym bardziej że nie mam żadnych szans na poród naturalny ze wzgledu na mój chory kręgosłup…
Tak oto przedstawia się moja i mojej Tosi historia…
A Ty kochana trzymaj się i nie daj się :*
Dasz radę Malwinko. Kp jest w naszej głowie (w piersiach tez ????) ja urodziłam drugie dziecko w maju 2017 a w sierpniu planowana operacja a kolano acl. Młody 3mce. I przez te 3mce wykarmiłam jego dość efektywnie i jeszcze uzbierałam przez 12 tyg – 9 litrów do zamrożenia. W sierpniu operacja się nie odbyła ze względu na zbyt niskie tsh. Za to jestem teraz juz 2,5tyg po operacji a syn ma 6 mcy. Przez cały mój pobyt w szpitalu byl na moim mrożonym mleku. Bylam zdeterminowana. Bo raz chciałam żeby miał moje nie mm. A dwa to on nie chcial mm ani butelki…. Butelek 9szt przetestowaliśmy. NUK wygrał. Obawiałam sie ze polubi butelkę ale nie. Woli nadal z piersi. Poza tym to ze małe piersi Malo pokarmu to MIT. jestem tego dowodem ????
Dlatego jezeli będziesz tylko chciała pokarm będzie. Mogą / nie muszą byc problemy. Ale i z nimi dasz rade. Teraz jesteśmy na rozszerzaniu diety metodą blw. I nie wiem co trudniejsze początki z kp czy początki z blw ????
Pozdrawiam i życzę zdrówka bo z reszta dasz radę
Dlaczego Ja bym chciała dostać taki laktator? Urodziłam córkę siłami natury,lecz byłam młoda bardzo jak na pierwszą ciąże. Kiedy chciałam Ją nakarmić po porodzie,bo była głodna nie mogłam jej przystawić do piersi. Zapytałam się wtedy położnej,dlaczego? Ona spojrzała na mnie od góry do dołu i powiedziała „Nie nakarmisz sama dziecka,bo masz nieukształtowane brodawki”
Tyle! Nikt mi nie pomógł a zanim dojechał mój mąż i kupił mi te głupie nakładki moje dziecko zasnęło z płaczu i… głodu! Bo nikt nie raczył mi pomóc.
Karmiłam Ją tylko tydzień piersią,bo nie umiałam sobie z tym poradzić.Denerwowała się ssąc te nakładki,zanim mleko poleciało… Potem również nie przybierała na wadze i przeszliśmy na butelkę.
Obecnie jestem w 33 tygodniu ciąży i nie wyobrażam sobie nie mieć w zapasie laktatora. Wiem,że będzie mi bardzo pomocny już nawet w szpitalu. Teraz jestem również mądrzejsza w niektórych tematach i wiem,że chcę karmić dłużej niż tydzień.
Dlaczego chciałbym wygrać laktator? …Hmm może jako nagroda za walkę o karmienie piersią? W sumie nadal nie czuje się zwycięzcą. U mnie walka zaczęła się po przedwczesnym porodzie. Ani moje piersi nie były na to gotowe ani moja psychika. Nie myślałam o karmieniu kiedy syn był już na świecie. Martwiłam się o jego zdrowie i życie a nie o to że piersi są puste. Następnego dnia po porodzie przyszła położna i coś zaczęła tłumaczyć o laktatorze, że mam gdzieś tam przyjść ale później bo teraz nie ma czasu. Spotkałam się tam z takim podejściem jak bym już wszystko miała wiedzieć. A to jest moje pierwsze dziecko i ze wszystkim byłam zielona, nie miałam żadnego wsparcia. Jedynie otuchy dodawaly inne wcześniakowe mamy w identycznej sytuacji. W końcu udawało się ściągać trochę tego mleka i nawet nie trzeba było dokarmiac. Po wyjściu też potrzebny był laktator a że wyprawkę trzeba było skompletować nagle 2 miesiące wcześniej bo mały już był na świecie kupiłam ręczny jeden z tańszych i zaczęła się walka o każdą krople, o siły żeby to robić, o sen. Do tego ciągłe wyjazdy na kontrole do lekarzy, rehabilitacja synka. Zaczęłam odpuszczac. I z dokarmiania mm zrobiłam dokarmianie piersią. A jednak nadal karmię i to mój syn mnie zmobilizowal. Miał już 3 miesiące i pewnego dnia obraził się całkiem na pierś, bił piastkami, kopał a ja płakałam że to koniec karmienia, że 3 miesiące to za mało, że nie chce przestać karmić choćby było tego mleka tylko trochę. No i się uparlam że się nie poddam bo to będzie dla mnie jak porażka. I zaryzykowalam i odstawilam butelkę. Walczyłem z tydzień i w końcu była poprawa bo synek przestał bić, zaczął spokojnie jeść. Teraz ma pół roku i jeszcze raz dziennie dostaje butelkę z mm więc nie do końca udało mi się wygrać. Wiem, że wszystkie mamy po cc i mamy wczesniakow na linii startu o karmienie piersią stoją zepchniete do tyłu. Pomoc jest znikoma i często w połowie drogi rezygnujemy bo nikt nie wspiera nas na trybunach.
Moja walka o karmienie nadal trwa. Trudno jest wyjść z domu bo dziecko zawsze musi być przy mnie bo je bardzo często. Chyba już przywyklam do tego i nie żałuję. Gdybym wygrała laktator może też w nagrodę udało by się wyjść bez dziecka zostawiając swoje mleko w domu.
A czy Ty dasz radę? Wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych dopóki WIERZYSZ że się uda <3
Hmm, dlaczego ja bym chciała od Ciebie Malwinka dostać ten magiczny laktator?? Dobre pytanie skoro w ciąży nie jestem syna karmiłam ponad rok czasu bez większych problemów. Tak więc chciałabym dostać ten laktator aby móc pomóc innym kobietom, które znalazły się w podobnej sytuacji jak Ty i wiele innych kobiet. Chciałabym, im udowodnić, że prośba w tej tak bardzo ważnej kwestii nie tyle dla nas co dla naszego maluszka- żeby nie były pustym a zarazem cichym wołaniem o pomoc. Chciałabym dać tym małym istotkom lepszy start w przyszłość, bo jak wiadomo każde dobro wraca ze zdwojoną siłą. No cóż ja też w życiu nie miałam lekko, jednak znalazły się dobre dusze, które mi pomogły wyjść na prostą także ja też chciałabym się móc odwdzięczyć chociaż w ten sposób. Ktoś by powiedział, że mogłabym kupić ten laktator jednak jest on poza moim zasięgiem finansowym. Chciałabym podarować ten laktator przyszłej mamie dzięki której dzisiaj jestem w tym miejscu i punkcie, ponieważ ta kobieta i jej jeszcze nienarodzony synek zasługują na wszystko co najlepsze na otaczającym nas świecie-gdyż ta kobieta jest aniołem w ludzkiej postaci (nawet by mnie nie zdziwiło jakby laktator przekazała na oddział noworodkowy). Także byłabym bardzo wdzięczna jakbyś pomogła mi zostać św. Mikołajem dla tej kobiety a mi byś pomogła spłacić jedynie cząstkę mojego długu dla tej dziewczyny :)
Chciałabym… Byłabym spokojniejszą o 'Drogę Mleczną’ mojego pierwszego dziecka… Razem z Tobą chodzę w ciąży, Ty masz termin na 20.03 a ja na 22.03. ;) To moja pierwsza ciąża, wszystko jest dla mnie nowe. Dobrze, że jest Wasz blog, super opisujesz świat ciężarnych, fajnie wiedzieć, że nie tylko ja tak mam ;) Czytam Was od dawna, ale ciąża w tym samym czasie zbliżyła mnie do Was jeszcze bardziej! Lubię Was, po prostu. Laktator byłby spełnieniem marzeń. I najprawdopodobniej też będę miała córeczkę!
Pozdrawiam!
Witam.
Podziwiam, że karmiłaś chociaż 4-5 miesiecy. Mi nie było dane. Poród wspominam lepiej niż kp.
Przeszłam prawdziwy koszmar w walce o mleko.
Córka strasznie mnie poraniła, pomimo prawidłowego przystawiania. Krew, ropa a na koniec gorączka po 42*. Lekarz powiedział, że tak ma być. Pff…
Każde karmienie zaczynało się od mojego płaczu. Na sama myśl, że znowu muszę ja przystawić do piersi dostawałam histerii. Nie miałam sutków… A jedną wielką ranę. Dodatkowo psychicznie dowalala teściowa. W końcu, co ze mnie za matka, że nie umiem nakarmić dziecka… czujesz to? Piersi pełne mleka, żaden kryzys a nie da się podać dziecku najzdrowszego pożywienia!
Aktualnie jestem w drugiej ciąży, 26tc, i już się cholernie się boję co wyjdzie z kp. Z tego powodu postanowiłam napisać komentarz. A nóż widelec uda mi się wygrać nie tylko laktator, ale też o najcenniejsze będę mogła dać swojej drugiej córce.
W maju przyszłego roku pojawi się na świecie prawdopodobnie moja upragniona córeczka, drugie dzieciątko( mam synka ponad 3 lata). Moja ciazowa historia podobna jest do Twojej. Zawsze pragnelismy mieć dwójkę dzieci. Długo i bezskutecznie staraliśmy się o drugie maleństwo,od kilku ładnych lat cierpię na PCOS (wiesz o czym mowie????). Pragnę tak jak to było z synkiem karmić piersia mą Hanię. Choć moja mleczna droga do sukcesu nie była usłana różami ale stresem i łzami. Wtedy nie miałam dobrego laktatora pod ręką jedynie ręczny i to bardzo slaby a bez dobrego laktatora było mi ciężko. Przetrwałam te ciężkie chwile ale nie wyobrażam sobie po raz drugi karmić piersią bez dobrego laktatora. Niestety po urodzeniu będę musiała dość szybko wrócić do pracy ale nie zrezygnuje z karmienia piersią i sciagania mleka a do tego moim przyjacielem musi być dobry laktator. Wierzę że dobry Mikołaj w postaci Malwiny obdaruje nas laktatorem Lovi o którym marze????.
Chciałabym dostać ten laktator jako amulet. Żeby zakląć rzeczywistość, że tym razem uda mi się i będę miała kogo karmić. Niech nie zapeszy, a przyniesie szczęście w nadziei.
W przypadku pierwszej córki trafiliśmy na patologię noworodka w 12 dobie życia z powodu nieprzybierania na wadze. Oczywiście byla dokarmiana. W zaleceniach na wypisie tylko lakoniczne „karmienie mieszane”. W miedzyczasie dostalysmy tyle różnych rad jak takie karmienie prowadzić co skończyło się moim całkowitym rozstrojem psychicznym i powrotem na patologie na kolejne 5 dni… z drugim synem po porodzie bylam tak przerażona, że znowu będą problemy z karmieniem, że sama prosiłam o mieszanke.. po 10 dniach dejavu -znów staję na progu patologii noworodka z zawiniatkiem, aż położne się dziwią „to znowu pani?” Okazuje się, że nie przybieral przez infekcję ukl. Moczowego, ale znow stało nad nami piętno dokarmiania… na szczęście u obu dzieci wyszliśmy na wylaczne karmienie piersią, kontynuowane do ok 1,5 roku. W styczniu kolejny syn. Mam nadzieję, że będę miała odwagę odmówić mieszanki i uwierzyć, ze tym razem scenariusz nie musi się powtórzyć :) może dobry laktator mi w tym pomoże, bo do tej pory też walczylam tylko z ręcznym :)
Mam termin porodu dokładnie wtedy, kiedy Ty :-) Chciałabym dostać laktator, bo mam nadzieję, że choć trochę zmniejszyłby mój lęk i niepokoje – boję się porodu, czy dam radę urodzić naturalnie, jak to będzie z karmieniem… To moja pierwsza ciaża, po długich staraniach, cud, ale wszytko dla mnie nowe i nieznane, fajnie, gdyby porzadny laktator towarzyszył mnie i synkowi w tej przygodzie.
Oczywiście, że dasz rade karmić Milenkę. Z takim bagażem doświadczeń będzie tym razem napewno z górki! Po za tym mamy hafija.pl a to skarbnica wiedzy. Ja z moją Łucją karmimy się już 9 miesięcy i chcemy jak najdłużej. Po roku wracam do pracy i laktator bardzo by się przydał. Szczególnie taki delikatny i masujący jak ten od lovi. Ja mam stary laktator pożyczony od kuzynki od którego bolą mnie piersi ???? także na myśl o odciąganiu dostaję gęsiej skórki….
Depresja w szpitalu, oj skąd ja to znam. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że nie jesteś w stanie wykarmić swojego dziecka. A miało być tak pięknie, mama karmiła mnie ponad dwa lata, siostra też nie miała z tym żadnego problemu wiec ja nie dam rady? A tu co-brak pokarmu w szpitalu i podawanie butelki. Łzy same cisnęły się do oczu. Sprawy nie ułatwiały płaskie brodawki, bo synuś (też Mati) nie potrafił złapać. Pierwszy raz poprawnie przystawiłam go dopiero w domu podczas wyproszonej wizyty położnej, która stwierdziła iż problem może tkwić w przyrośniętym wędzidełku. Przystawiałam i w międzyczasie odciagałam pokarm aby pobudzić laktacje z którą było kiepsko. Dodatkowo musiał być dokarmiany bo ilości odciągniętego były marne. Tak jak Ty nie byłam przygotowana na taką sytuacje i pierwszy laktator pożyczałam a dwa następne kupował mi mąż. Miało to być rozwiązanie tymczasowe, jednak mimo zabiegu podcięcia wędzidełka synuś nie potrafił przestawić się na pierś. Jednak moja walka nie poszła na marne, ponieważ rozkręciłam laktacje na tyle że udało się zrezygnować z mm. Jestem mamą karmiąca piersią inaczej już ponad 9 miesięcy i nie chce na tym poprzestać, a taki fajny laktator byłby w tym bardzo pomocny.
Dasz rade na pewno tylko musisz w to mocno wierzyć czytam czesto Twojego bloga ale nigdy nic nie komentowałem.Teraz tak samo jak ty jestem w ciąży i bardzo przydał by mi sie ten laktator to moje trzecie dziecko.Bardzo chcialam miec dziewczynke ale bede miala trzeciego wspanialego chlopaczka widocznie tak bylo napisane tam u góry.Ulatwil by mi życie ten laktator.Życzę powodzenia i udanego karmienia.Pozdrawiam
Malwinka ja też spodziewam się drugiego dziecka, tym razem synka???? I tak jak Ty też się boję, ale porodu, gdyż pierwszy poród był straszny. Oczywiście nastawiałam się na poród siłami natury, ale niestety mój organizm nie chciał współpracować i po 17 godzinach wywoływania oksytocyną zrobiono cc. Tak jak Ty miałam depresję poporodową, zniszczono mi najpiękniejszy dzień w życiu, odwlekając tą cesarkę. Ja i mąż baliśmy się bardzo o córkę, bo wody odeszły mi dwa dni przed tym jak zdecydowali się na wywoływanie porodu. Doszło do tego, że nie reagowałam na płacz mojego dziecka, nie ruszało mnie to i tylko i wyłącznie dzięki mojemu mężowi szybko wyszłam z baby bluesa. Potem przez miesiąc walczyłam o zagojenie rany po CC, gdyż źle mnie zszyli. Oczywiście walka z piersiami itd. Wtedy pożyczyłam laktator od przyjaciółki, teraz fajnie byłoby mieć swój???? Trzymam kciuki i za Ciebie i za siebie, żeby wszystko nam gładko poszło ????
Chciałabym bardzo wygrać ponieważ moja historia jest zbliżona do twojej. Karmilam córeczke tylko miesiąc choć bardzo tego pragnęłam to niestety i nam nie wyszło. Mała mimo tego że urodziła się w terminie urodziła się z waga 2740g karmienie od początku było dla nas trudne mała nie umiała za bardzo złapać piersi, a jej przystawić i tak się męczyłyśmy miesiąc po czym wpadłam może i w depresję każda próba przystawienia do piersi kończyła płaczem i małej i moim ona się denerwowała bo nie mogła złapać piersi i płakała a ja się denerwowałam że ona płacze o nie potrafi jej chwycić i tak przeszliśmy na butelkę było to dla mnie ciężkie ale myślałam że innego wyjścia nie ma. Teraz jestem w ciąży i nie poddam się tak łatwo będę walczyć o to by drugiego maluszka karmić piersią i wydaje mi się że ten laktator mógłby nam w tym pomóc. Chciałabym bardzo aby tak było.
ja bym chciala tesz wygraci bo jestem w pierwszej ciazy i sie boje ze moge mieci taki sam problem z karmieniem jak ty i bym chciala tego ominac
Powiem tak, nie przejmuj się niczym, zwariować można. Mój synek urodził się 4 kg i potrzebował zjeść, karmiłam piersią ponieważ ssal krótko i nieefektywnie to odciagalam i podawałam z butelki udało nam się karmić wyłącznie piersią do 4 m-ca. Ale pojawiła się obrona pracy, trudno było odciagac 6 h dziennie. Zmniejszyła ilość mojego mleka i zaczęłam rozszerzanie diety, dawalismy rade aż do 8 miesiąca i uważam to za nasz sukces ponieważ jesteśmy zdrowi. Wspaniałe rozszerzamy zbilansowana dietę bez cukru a mleko modyfikowane podawać będziemy jedynie do roku ;) to nie tak że karmiłaś tylko 4 m-ce. Pomimo braku pokarmu karmiłaś aż 4 m-ce. Znam dzieciaki na mleku mamy do 2 lat i wybrały juz tyle antybiotyków że naprawdę nie ma reguły ;)
Jestem w pierwszej ciąży i przed świętami przyjdzie na świat nasz syn :-) bardzo chciałabym wygrac taki laktator ponieważ bardzo chciałabym karmić piersią, a dużo czytałam i słyszałam, ze wcale nie jest to prosta sprawa i bardzo mnie to stresuje. Póki co staram się być dobrej myśli bo wyprawka okazała się sporym wydatkiem i jak narazie laktatora nie zakupiłam. Życzę Tobie, aby wszystko z karmieniem naturalnym sie udało, pozdrawiam :-)
Ja miałam jeszcze mniej szczęścia niż Ty. Depresja też mnie nie minęła. Ze szpitala wyszłam z dzieckiem po dwóch dniach i niby wszystko było ok. Oczywiście nikt mi nic nie mówił o karmieniu, prawidłowym przystawianiu i ogólnie na co zwrócić uwagę. Tak więc wróciłam do domu z córką która cały czas była senna nawet nie chciała ssać piersi. Wszyscy mówili, że mam się cieszyć, bo mam grzeczne dziecko tylko cały czas nie dawało mi to spokoju. Córka nie robiła kupki (to jeszcze uważałam za normalne) ale też nie sikała a lekarz w mojej miejscowości powiedział, że… Tak ma być. Na szczęście postanowiłam spytać się jeszcze o to położna i ona mi powiedziała, że to brak pokarmu i dokarmiać jak najszybciej. Później oczywiście przyjechała zaważyła dziecko, duży spadek wagi karmić mm i próbować odciągać pokarm. I na tym jej dobre rady się skończyły. Postanowiłam jej zaufać i robić jak każe.. pierwsze dziecko, młoda, zagubiona mama więc łatwo było mną sterować. Przez dwa tygodnie odciągałam ręcznym laktatorem pokarm co dwie godziny. Nie pozwoliła mi przystawiać dziecka do piersi żeby było wiadomo ile zjada później jeszcze mówiła żebym przystawiła po butelce… Czyli głupota totalna ale jej słuchałam i zarżnęlam laktację do końca. Każda wizyta u pediatry kończyła się płaczem przez jego teksty właśnie dotyczącą sposobu karmienia, chociaż pierwszy miesiąc z dzieckiem to właściwie tylko płakałam. Tak więc „dobre rady” położnej,obniżenie nastroju, przemęczenie i nie spanie praktycznie przez te dwa tygodnie dały taki efekt.
Staram się o drugie dziecko jeżeli uda mi się tak jak z pierwszym to za miesiąc będę w ciąży ???? chciałabym się już przygotować do problemów laktacyjnych i też obiecałam sobie, że zrobię teraz więcej żeby się udało..
Dlaczego mój komentarz czeka na moderację?
Bardzo mnie motywujesz do wszystkiego, więc zawalcze o ten laktator :)
Ja.27lat (twarz 16stolatki) pierwsza moją ciąża ever, a dowiedziałem się o niej w dniu kiedy robiłaś ostatniego lajwa i było pełno arabow..heh cóż..szczerze to jestem przerażona tym wszystkim, tzn cieszę się(jeszcze nie wiem czy to będzie chłopiec czy dziewczynka) ale jestem „pierwsza” w rodzinie która przeciera szlaki ciążowe..nie bardzo mam się kogo spytać co i jak..(mama zmarła jak miałam 8lat), a dzięki Twoim lajwom,blogowi,wpisom i wszystkim czuje sie o wiele spokojniejsza jak wiem co może mnie czekać (na razie nie oddalam sie od łazienki na dalej niż kilka metrów..morduje mnie z rana w południe i na wieczór to istna masakra.. wyrzucilam szynkę na balkon bo tylko tam zdążyłam dobiec zanim..ech;) Czuję się jakbyś była moją cyber starszą siostrą:) dlatego czy wygram czy nie to meGa DZIĘKI za to że jesteś tu i że dzielisz się tym wszystkim. Wszystkim. Nie piszesz tylko tak jakby to było patrząc przez różowe okulary,ale te ciemniejsze strony też poruszasz i czuję sie lepiej przygotowana do roli jaka czeka mnie pod koniec czerwca!:))) Nieźle pojechałam z tym komentarzem ale będziesz miała co czytać;) Pozdrawiamy cieplutko z naszą małą kluseczką,która być może będzie Mają albo Frankiem ;)
Hej! Mój Wojtuś urodził się 09.11.2017 przed nami już pierwsze spacery… Tak się cieszę, że to juz po wszystkim! Jak urodziłam, przez cały okres w szpitalu (4dni) nie miałam pokarmu, znaczy nie wiedziałam czy go mam czy nie bo mały nie umiał ssać, ja nie umiałam go dostawiać i byłam załamana. Dopiero jakieś 12 h po urodzeniu próbowałam dostawić go do piersi bo cały czas spał. Starsze położne kazały mi go dokarmiać butelką bo masa spadła i ze łzami w oczach w nocy szłam na noworodki po butelke dla niego. Bałam się że jak zacznę go karmić smoczkiem to nie będzie chciał piersi :-( i nagle trafiłam na dwie młode położne. Jedna chodziła do mnie co godzinę w dzień żeby pomóc go dostawić ale okazało się że jest leniuchem i mu się poporstu nie chciało. Na nocce znowu była bardzo fajna położna która była na każde moje zawołanie (2 położne za 30 pacjentek) i bardzo mi pomogła i wytłumaczyła jak go dostawoac, żeby się nie bać itd. Niestety leżałam przez weekend i super doradca laktacyjny miała wolne bo pracuje w tygodniu do 14:-/ takze jak wróciliśmy do domu zaraz w nocy poszła butelka bo byłam przerażona. dopiero po 7 dniach dostałam pokarmu ale wzięłam suplement diety Femlatiker, który poleciła mi moją położna środowiskowa i nie wiem czy on czy moje nastawienie zdziałało cuda! Oczywiście piłam do tego herbatki laktacyjne które podobno nie działają i babcine łuski kakaowe ;-) Dalej karmie, na zawołanie. W nocy się ze mnie leje jak nie wiem. Czasem już nie umiem wysiedzieć jak mały wisi na mnie 2 h z przerwami ale wiem, że musze się spiąć i dać radę! Mam nadzieję że będę karmić go długo ale chciałabym zaopatrzyć się w taki cud laktator żeby odciągać mleko „na zaś” i właśnie jak by dopadł mnie późniejszy kryzys. Pozdrawiam Cię goraco!
Hej chciałabym wygrać taki laktator dla siebie obecnie jestem w 11 tygodniu mojej drugiej ciąży. Przy pierwszym synu miałam mieć cesarke jako że wiedziałam że mogę mieć problem z karmieniem wraz z mężem polecielismy jak głupi do superpharm po laktator ręczny na promocji jaka była moja radość że udało mi się go kupić za nie całe 300zl jak sobie o nim teraz pomyślę to aż mnie trzęsie ile to sie trzeba było namachać żeby cokolwiek wyciągnąć :( oczywiście nastawiona na karmienie piersią miałam lekką depresję myślałam że jestem zła matką bo nie mam pokarmu w sumie wyglądało podobnie jak u ciebie tyle że ja wytrzymałam ledwie miesiąc. Teraz będąc w drugiej ciąży chce powalczyć o tą laktacje jeszcze bardziej bo wiem że czeka mnie kolejna cesarka ze względów zdrowotnych i nie chce żeby to stanęło na drodze zdrowiu mojego drugiego maleństwa. Pierwszy synek Mikołaj często chorował teraz już jest lepiej ale każde kichnięcie czy kaszlniencie wywołuje u mnie poczucie że to przeze mnie bo nie było pokarmu itp.
Malwina, zaczynając czytać Twój post pomyślałam…. A może gdybym wtedy ja używała dobrego laktator mogłabym karmić dłużej niż 2 miesiące…? A na koniec takie zaskoczenie dotyczące konkursu ❤ Cóż, nie udało mi się karmić piersią tyle ile planowalam, nie mialam wiedzy, pomocy, zabrakło doświadczenia a może po prostu dobrego ukierunkowania i sprzetu? Podobnie jak Ty, przed pierwszym porodem myślalam, że wszystko będzie takie proste i kolorowe. A tu… Najpierw totalnie nieplanowane cięcie cesarskie, następnie problemy z karmieniem, kolka.. spadło chyba na mnie zbyt wiele. Bardzo się z Tobą utożsamiam ponieważ również zaliczyłam baby bluesa. A moze to było efektem mojego niepowodzenia w kwestii karmienia piersią..? Wiesz…Twój post był mi bardzo potrzebny bo ja już myślałam że jestem jedyną na świecie która dotknął ten problem, (no jasne wiem, że dotyka on mnóstwa kobiet, ale nie znam nikogo osobiście), a Ty pisząc o nim stałaś mi się jeszcze bliższa. Bardzo boje się dugiego porodu, który już za 2 miesiące. Staram się do niego jak najlepiej przygotować, aby ponownie nie zostać zaskoczona , również w kwestii wyprawki ,dlatego laktator był na mojej liscie od poczatku na podstawowej pozycji. Bardzo chciałabym karmić piersia moja córeczkę ( tak, u mnie też dziewczynka, a pierwszy chłopiec) , a przy ewentualnych problemach laktator na pewno by mi w tym pomógł. Jestem dobrej myśli, ale również świadoma różnych sytuacji jak i doświadczona niepowodzeniami, dlatego chce byc dobrze przygotowana i będę wniebowzięta jeśli podarujesz mi to cudo. ❤
Hej ☺ jasne że dasz radę ❤
Twoja historia podobna jest niestety do mojej – pierwszą córkę kp krótko, wątpiłam w swoje możliwości… Syn pojawił się 6 lat później, też było ciężko. Od 3 m-ca odciągałam pokarm laktatorem, niestety bez wsparcia nikogo. Aż trafiłam na wspaniałą grupę na fb – mamy karmiące piersią inaczej. Dzięki nim karmiłam tylko odciągniętym mlekiem rok. Jest to jakaś alternatywa także się nie martw ????
Ja już swoją mleczną karierę zakończyłam, ale siostra urodziła córeczkę 3 tyg temu – jest jej ciężko od początku. Wspieram ją, namawiam na laktator – myślę że powalczy jeżeli będzie miała najlepszy sprzęt. Bo już bliska jest aby zrezygnować.
Nadmienie, że ja swój pierwszy laktator również dostałam w prezencie – i dzięki temu dałam radę. CZEGO I TOBIE ŻYCZE
Witam ???? . Jak czytam historię , którą opisujesz czasem czuję jakbym to ja sama pisała…
Kacpra karmiłam piersią 9 miesięcy z czego jestem DUMNA . Urodziłam go w Finlandii gdzie mieszkaliśmy wtedy tylko we trójkę – mąż, synek i ja. Zero pomocy od kogokolwiek. Rodziłam go 15h. Urodzony o godz 21:34 i całą pierwszą noc do 6 rano nie spał. Bo nie potrafił złapać piersi. A wszystko się wydawało w ciąży takie proste – myślałam, będę karmić i już, dużo czytałam w ciągu tych 9 miesięcy . Ale nie. To nie jest takie łatwe. Płakał całą noc po urodzeniu a personel co mi go przystawił do cycka- wyszedł. I zaraz było to samo,znów płacz . Bylam wykończona, obolała i z baby bluesem. Tu, w Finlandii po porodzie w szpitalu są takie „zwyczaje”, że nie chcą dawać mm, nie chcą dawać smoczka i naprawdę trzeba walczyć o wszystko, prosić. (Ale z ubiegiem czasu wiem, że to dobrze) Byłam na skraju depresji , drugą noc po porodzie błagalam ich żeby dali mm. Dali ale dzięki Bogu nie chciał. Było mi mega ciężko, płakałam nocami przez bolące piersi i wyczerpanie. (pierwsze dwie doby spał łącznie z 3-4h).Potem w domu próbowałam z laktatorem. Robiłam to źle, doszło do zapalenia piersi i 39.7st gorączki. Ale na izbie przyjęć każdy mówił :karmić dziecko z chorych piersi pomimo bólu. I tak robiłam. Zaciskałam zęby. Dałam radę.
Czuję teraz to co Ty-jestem w 39tc, czekamy na Nadię. Mam w sobie 8151175588 obaw każdego dnia. O wszystko. O karmienie, o brak snu i o to jak dam radę z dwulatkiem oraz noworodkiem jednocześnie . Ale dam ???? Może początki będą ciężkie ale mam równie wspaniałego męża. I myśl w sobie, że wszystko mija. Mijają kolki, ząbki i problemy z karmieniem piersią. Powodzenia dla Was wszystkich dziewczyny
Czytając Twój wpis widzę siebie w dawnej Ciebie. Też wszystko sami, nikt nam nie pomaga, mimo pracy marzeń i tego jak bardzo ją lubiłam zdecydowałam się na macierzyństwo, bo bałam się, że któregoś dnia wybierając karierę będzie dla mnie za późno.. No cóż decyzja była świadoma i miesiąc przed porodem zostanę bez pracy oraz bez prawa do zasiłku macierzyńskiego. Płakałam wiele razy, bo myślałam.. A gdybym zaczekala jeszcze trochę! Ale nie żałuję, skoro podjęliśmy z mężem taka decyzje to znaczy, że byla ona najlepsza. Boję się trochę na wiele rzeczy mnie nie stać, bo wiem, że po porodzie lekko nie będzie. Boli mnie serce jak myślę, że mój synek nie będzie miał swojego pokoju jak u Ciebie :( ale obiecałam sobie, że jak tylko podrosnie wróce do pracy i kupimy wreszcie wymarzone mieszkanie z osobnym pokojem dla synka, a jego rodzeństwo będzie miało już lepiej, będzie nas stać na więcej oraz na pewno lepszej jakości. Chciałabym wygrać laktator, ponieważ u mnie też zbliża się cc :( boję się depresji, boję się, że cały stres z okresu ciąży, finanse skumuluje się po porodzie a jeśli dojdą do tego problemy z laktacja :( chciałabym, żeby synus mógł dostawać mój pokarm jak najdłużej
Cześć, obserwuje cię od niedawna. Zbliżyło mnie do Ciebie to jak nasze życiowe sytuacje są podobne. Podobnie jak Ty, w tym roku skończyłam 30 lat, mam synka urodzonego cc w 2013 r. straciłam jedno dziecko poraniając wcześnie… a teraz czekamy na dzidzia nr 2 i będę rodzić w podobnym terminie ;) Tak ja też się boję…Tez chcę, żeby się udało. Żeby tym razem było inaczej…
Karmiłam piersią 2 tygodnie, a przez kolejne 4 m-ce ściągałam pokarm laktatorem ręcznym co 3 godziny…dopóki go miałam… Było mi wstyd ale pocieszałam się, że choć tyle dałam dziecku.Moje pierwsze 2 tygodnie karmienia były męką…Miałam chowające się sutki, przez co ciężko mi było podać dziecku pierś. Za każdym razem gdy próbowałam przystawić dziecko one się chowały do środka, tak, że pierś była całkowicie płaska. Musiałam więc za każdym razem próbować je wcześniej jakoś pobudzić, wydobyć, żeby dziecko miało co złapać. Więc próbowałam różnych chwytów, wyciągania strzykawką, nakładki na sutki, pobudzanie laktatorem itd… Ale gdy głodne dziecko było siwe z płaczu czekając na pierś, stres z tym związany nie pomagał, a wręcz pogłębiał moją depresje poporodową… Nie chciałam nikogo widzieć, nie miałam siły się uśmiechnąć, czułam się okropna matką, dziecko miało kolki płacząc całe dnie, a ja nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić…Po 2 tygodniach przystawianiu do piersi zaczęłam ściągać pokarm ręcznym laktatorem co 3 h i podawać dziecku w butelce. Przynajmniej nie przeżywałam tego całego stresu za każda próba przystawienia do piersi. Teraz czekamy na 2 dziecko i strach mnie oblatuje na myśl o karmieniu piersią…Będę próbować przystawiać dziecko ale nie wiem czy tym razem wygram tą walkę…Pomimo wszystko cieszę, że mogłam podawać dziecku swój pokarm zamiast MM, dzięki laktatorowi chciaż te 4 m-ce. Żałuję, że nie trwało to dłużej. Dlatego teraz czekając na 2 dziecko chciałabym być przygotowana na taką sytuację i laktator elektryczny LOVI expert byłby dla mnie wybawieniem z opresji :) w razie gdybym musiała go używać,moje ręce by odpoczeły od tej harówy :) a może nawet byłby w stanie pomóc mi wystymulować na tyle moje sutki,by dziecko mogło być przystawiane do nich? Może tym razem dam radę?
PS: Piękne brzuszkowe zdjęcia! Trzymam kciuki również za Was!
Jestem w pierwszej ciąży, Tymek będzie z nami w styczniu :) jedyne, czego póki co boję się najbardziej to karmienie.. zależy mi na tym, chce karmić Małego moim mlekiem,nie mieszkaniami, boję się dokarmiania w szpitalu, wszystkich głosów wokół i dobrych rad.. wydatki przerosły moje oczekiwania, dobry laktator elektryczny, niestety, jest poza moim zasięgiem. Do pracy wrócę po pół roku, wtedy ten magiczny sprzęt będzie również niezbędny, by tatuś mógł nakarmić syna w ciągu dnia nie podając mu mleka z proszku;)
Tobie życzę powodzenia i oczywiście, że dasz radę!!! :))) trzymam kciuki bardzo mocno!!!
Witaj! Moja historia jest podobna do Twojej. Synus urodzil sie w 35 tc,mial niewielkie problemy z oddychaniem ale mimo wszystko byl bardzo dzielny. Urodzil sie silami natury wiec w teorii wszystko powinno grac ale niestety dlugi 10 dniowy pobyt w szpitalu zerowa pomoc personelu i od razu podawanie mieszanek bo nie ma pokarmu/ za malo pokarmu a musi przybierac na wadze. W domu walczylismy do 4 miesiaca ale dodatkowa alergia pokarmowa i moje ogolne zmeczenie doprowadzilo do konca przygody z karmieniem. Synus urosl ale troche zaluje ze nie mial mnie kto wesprzec. Aktualnie czekamy na Corcie zostalo jeszcze 7 tygodni ale juz mysle o tym jak to bedzie wiec taki sprzet napewno byl by przydatny. Pozdrawiamy Cie serdecznie i zyczymy szczesliwego rozwiazania.
Kochana damy rade!! Jesteśmy prawie na tym samym etapie ciąży, moja Niunia ma się urodzić w połowie kwietnia (piątek 13, wierzę, że szczęśliwy :P). To moja pierwsza ciąża i pomimo całego szczęścia, które doprowadza mnie do łez za każdym razem jak widzę tańcującego maluszka na badaniu USG (a teraz już nawet czuję, stary też dostał 2 razy kopniaka), spotykam obcą panią z wózkiem albo przeglądam te nieszczęsne różowe ubranka, okropnie boję się tego jak sobie poradzę, ale to chyba normalne :P Do tego dochodzi remont mieszkania, przeprowadzka, wyprawka, a wiadomo jak pieniężnochłonne potrafi to wszysto być (stres level hard). Jednak moim celem na przyszły rok oprócz bycia najlepsiejszą mamusią na świecie jest obrona pracy magisterskiej, której termin wypada na 3 miesiące po narodzinach. Bardzo chciałabym karmić piersią moją kruszynę, szczęściara ze mnie bo mam ogromne wsparcie w moim partnerze i bliskich, którzy oferują pomoc po to bym mogła spełnić swoje marzenie. A robie to dla siebie i dla mojej córeczki. Żeby była dumna ze swojej mamusi, żeby wiedziała, że jeśli chce, możemy osiągnąć wszystko :) Laktator byłby bardzo przydatny, mogłabym chodzić spokojnie na egzaminy, pisać pracę, uczyć się i odciągać pokarm na noc, żeby tatuś dał mi szansę na odpoczynek. Zostałabym dumną mamą Tosi, a Tosia dumną córeczką Pani Magister Rachunkowości :) pozdrawiam cieplutko Bakusiową rodzinkę!
Dlaczego ja? Nie będę się rozpisywać i opisywać wszystkiego bo i po co. Ale do sedna. W grudniu ma na świecie pojawić się mały Babel. Prawie czas na pojawienie się malucha a pokarmu brak. Kompletny brak do tej pory. Mam nadzieję że coś się zmieni no i do Grudnia :)
A co do cesarskiego to według teorii jakichś dziwnych ludzi która słyszałam nie są ” narodziny ” tylko ” wydobyciny” więc pozdrawiam :)
Hej. Po przeczytaniu tego posta uświadomiłam sobie, że też potrzebuję takiego laktatora. Jestem w pierwszej ciąży, termin porodu zbliża się nieubłaganie, a ja jestem przerażona. Oczywiście nie mogę doczekać się chwili, gdy bedziemy mogli w końcu wziąć naszą kruszynkę w ramiona, jednak z drugiej strony wiem, że dopóki jest „w środku” niczego jej nie brakuje. Cały czas myślę o tym, czy sprostam temu zadaniu. Poród, karmienie, kąpiele… Moja córeczka jest dzieckiem planowanym, wyczekanym, chodzę do szkoły rodzenia, czytam poradniki, Twojego bloga oczywiście, przepytałam wszystkie mądre kobiety jakie znam, ale caly czas towazyszy mi niepokój, że coś przeoczyłam, niedopilnowałam. I teraz dowiaduję się, że nie mam odpowiedniego laktatora.. Dlatego bardzo zależałoby mi na zdobyciu najlepszego laktatora jaki jest dostępny. Pozdrawiam
A ja bym bardzo chciała dostać od Ciebie ten sprzęcior bo jestem na początku drugiej ciąży i marzy mi się odciagnięcie wiekszej ilości mleka niż tak jak przy Jaśku było to max 30ml. Miałam ręczny laktator i zanim odciągnęłam te 30ml to Jasiek zdażyl sie obudzić głodny i tyle z mojego odciągania. Zmachałam sie przy tym tak,że nie chce nawet patrzec na ten laktator ????
Dasz radę????, mówię Ci????
Witam serdecznie!????????????????Bardzo się cieszę, że zorganizowałaś taki KONKURS. A oto moja historia…
Czytając Twoją historię czułam się jakbym czytała o sobie. Też urodziłam (bądź ją wydobyto????????????) swoje pierwsze dziecko przez cc. Konieczność. I się zaczęło… do karmienia byłam nastawiona bardzo pozytywnie. Nie zakładałam nawet, że się nie uda. Ale już w pierwszej dobie.. BA! W pierwszych godzinach życia córki zaczęły się kłopoty. Ponieważ neonatolog wysłał córkę na kilka godzin na obserwację. To tam na oddziale podano jej butle… potem w nocy jak mi ją przywieźli i kazali karmić. Dziecko spało… ja obolała. Rano znowu. Córka zaczynała ssać i po chwili krzyk.. i tak w kółko. Więc położne niby mi pomagały. Ale potem wkurzone mówiły, że mam dać butele z mm. Bo dziecko nie może płakać. Bezradność i frustracja we mnie narastały. Prosiłam o konsultację laktacyjną – doczekałam się po dwóch dniach. Przy położnej dziecko ssało. Jak poszła znowu nie… nie wiem co robiłam źle. Pobyt w szpitalu dobiegł końca. A było karmienie na zmiane mm i kp… nie poddawałam się. Marzyłam o poworocie do domu i myślałam, że jak będę u siebie to będzie ok. Nie było… zakupiłam lakatator ręczny… o matko te odparzenia na rękach, a w butelce niewiele mleka… znowu porażka. Ale jeszcze się nie poddałam. Wraz z mężem zawołaliśmy do domu panią z poradni laktacyjnej. Masakra… Jakieś sondy zalecała. Karmienie spod pachy (w ogóle mi nie leżało)… mam wrażenie, że nic nie pomogła tylko straciliśmy pieniądze. I tak powoli godziłam się z tym, że karmic tylko i wyłącznie piersią nie będzie mi dane. Dla spokoju psychicznego i przede wszystkim aby córka się najadała karmiłam na przemian. I tak trwało to pół roku. To jest moja największą porażką. Tak bardzo chciałam poczuć to co moje koleżanki karmiąc np 2 lata bez żadnych problemów… jak mi się wtedy wydawało. Ale po czasie okazało się, że np miały laktator elektryczny…żeby rozkręcić laktację…. nie do wiary.
NIKT MI NIE DORADZIŁ ZAKUPU, WYPOŻYCZENIA LAKTATORA ELEKTRYCZNEGO. DOSŁOWNIE NIKT. ANI W SZPITALU.ANI PANI Z PORADNI.ANI ŻADNA ŻYCZLIWA KOLEŻANKA.NO NIKT!!!!!!!!
Teraz jestem w upragnionej drugiej ciąży(długo się staraliśmy). I boję się, że historia się powtórzy. Ale jednocześnie jestem bardzo zdeterminowana do tego aby karmić piersią. Musi się udać. Ale jestem przekonana, że muszę mieć laktator i to koniecznie elektryczny!
Ten, o którym mowa w konkursie jest świetny, ale niestety poza zasięgiem finansowym… więc będę szukać używanego lub WYGRAM. Na co liczę! ????????????Przepraszam, że się tak rozpisałam ale te emocje mimo, iż minęło już kilka lat są cały czas ogromne i żal niestety też.
Gratuluję i życzę aby Twoja droga mleczna była tym razem przyjemna i udana!!!!
Joanna Palacz
Moja Droga!
Po prostu trzymam kciuki! Pierwszą córkę URODZIŁAM przez cc i też miałam wyrzuty sumienia. Do drugiego porodu podeszłam z dużą ufnością, że bardzo chciałabym naturalnie. I nie daj sobie wmówić, że drugi poród wtedy na 99% też będzie cc. Nie ma takich wskazań!!! A nawet jeśli to nie będzie tragedii. Zrobiłaś co mogłaś. Ważne, abyś Ty się dobrze czuła. Pozdrowienia!
Myśle , ze fajnie by było wygrać taki laktator. Pamietam jak dziś moja przygodę z laktatorem o której jak pomyśle to krew mnie zalewa. Tak samo jak ty rodziłam cesarskim cięciem w pierwszych tyg pokarmu było mało wiec pomagałam sobie starym zapożyczonym laktatorem,który ledwo chodził i co chwile przerywał w najmniej odpowiednim momencie (moim do dnia dzisiejszego postrachem ) (na nowy nie było mnie stac ) o karmieniu bezpośrednim nie było mowy gdyż córa za nic w świecie nie mogła się przyłożyć, kosztowało mnie to wiele łez, nerwów. Pamietam noce i dnie z laktatorem który pokarm sciągał z 3godzin z jednej piersi bo to się silnik przegrzał, a to kabelek nie łączył ????a piersi twarde jaka skala a dziecko płacze bo dopiero pol buteleczki koszmar… skończyło się zapaleniem piersi i niestety po 2miesiacach mordęgi tak to mogę nazwać, zakończyłam karmienie piersią i przeszłam na mm . Przez 2 miesiące praktycznie siedziałam w domu przykuta do laktator zmory… dlatego z miła chęcią chcialabym wygrać porządny laktator żeby oszczedzic sobie, dziecku i mężowi takich 2miesiecy jak przy pierwszym dziecku, nawet jak nie wygram na pewno chodzbym miała wziąć mini kredyt w prowidencie to wezmę na zakup nowego laktatora
Karmię już 4 miesiące i nie zamierzam przestawać bo są to cudowne chwile ,które tak szybko przeminą. Jednak są momenty gdy muszę się zająć starszakiem i przydałoby się trochę swobody , co laktator bardzo ułatwia. Bardzo by mi się przydał , także czekam na wyniki.
Nie wiedziałam o żadnej z tych rzeczy… większość koleżanek stwierdziła:”laktator? Po co Ci? Mi się nie przydał”. Jestem w pierwszej ciąży, termin na koniec stycznia, a ja czuję, że jestem w lesie z przygotowaniami. Wiem doskonale co to wstyd, ale mój jest innego rodzaju. Nie planowałam ciąży, palnowalam zmianę pracy, zmianę miejsca zamieszkania, robiłam kursy i szkolenia żeby z prywatnej pracy przejść do państwowej. 4 lata walki i w dniu egzaminu pozytywny wynik testu – ciążowego ;) stałam na korytarzu i płakałam byłam w szoku, przerażona tym co będzie, co się zmieni. Potem lawina ofert, których nie było i ja z wyrzutami sumienia, że nie cieszy mnie to nowe życie. Co ze mnie za matka… pocieszałam się, że może jak usłyszę bicie serca poczuje „to” co czuły koleżanki, ale nie poczułam nic… może jak kopnie… nadal nic… straszne, straszne wyrzuty sumienia. Ostatnio trafiłam do szpitala bo groził mi przedwczesny poród niby nic, ale to dopiero 28 tydzień… a ja? Ja nadal bardziej o sobie… mija czas poukładałam sobie już to wszystko, tak miało po prostu być bo nie wiem kiedy zdecydowałaby się na dziecko, zawsze jest coś: a to brak pieniędzy, nowa praca itd. Nie zalewa mnie miłość, ale nie wyobrażam sobie, opcji że Go nie będzie… czekam cierpliwie, uśmiecham się do kopiącego brzucha i już nie słucham dobrych rad i opowieści bo każda jest inna. Kto przyzna się, że miłość poczuł poźniej? Nikt… dlatego dziewczyny takie jak ja, które poźniej zaskakują są obarczane brzemieniem „zła matka”. Nigdy nie pomyślałabym bo uwielbiam dzieci, że mnie to spotka… mnie? Jak to… przecież kocham dzieci… zniknie brzuch to biorę się za szycie otulaczy do szpitala, w którym byłam dla mam, które nie miały tyle szczęścia i nie bedą mogły przytulać swoje maluszki… nie wiem czy każdy ma tak jak ja, ale wiem, że miłości trzeba się nauczyć. Mi trudniej to przychodzi bo życie nie było usłane różami i w domu o miłości nikt nie mówił, ale nie narzekam. Dlaczego ja? Ponieważ tak jak Ty za pierwszym razem nie mam worka pieniążków… mieszkanie, kredyt i zupełnie nie planowana ciąża przy braku oszczędności to wyzwanie. Wszystko kupuję sama bo niestety nie mam od kogo otrzymać ubranek, wózka, łóżeczka dlatego ten biedny budżet się nie domyka, a ja chcę żeby ta moja dzidzia, której nadal nie wybraliśmy imienia była kochana i szczęśliwa więc może nie jest ze mną tak źle? ;) I nie jestem wyrodną matką. Obiecać mogę jedynie, że jak się sprawdzi to na pewno pójdzie dalej w świat do stowarzyszenia mam w miejscowości niedaleko, żeby służył innym potrzebującym mamom :)
Ale zapomniałam z emocji napisać o najważniejszym mianowicie od początku wiedziałam, że chcę karmić piersią i chciałbym robić to jak najdłużej. Może to trochę mój sposób na rozkwitnięcie tego matczynego uczucia. Nie wiedziałam o wzbudzaniu laktacji i nie miałabym pojęcia co zrobić w szpitalu i tak sobie myślę, że gdybym nie przeczytała Twojego wpisu pewnie załamałabym się tym, że jednak nie nadaje się do bycia mamą. Nie przywiązywałam do laktatorów dużej wagi ponieważ słuchałam koleżanek, które twierdziły ze laktator zawsze można dokupić. Nie chciałabym żeby pierwszy kryzys zakończył się tym, że i mi nie udało się karmić tak jak planowałam…
Która z nas nie zasługuje na wygraną? Każda jest tego warta… bo każda z nas która tu jest walczy o małą kroplę mleka dla swojego maleństwa… a to często wiąże się z potem, wylanymi łzami i krwią… i często jest to walka w osamotnieniu bo przecież to takie naturalne… nie jest sztuką karmić, gdy wszystko idzie ok… sztuką jest wytrwać… dzień, tydzień,miesiąc… pomimo bólu i cierpienia… i powinnyśmy być za ten trud podziwiane… bo to my rezygnujemy z siebie by dać to co najlepsze tej bezbronnej małej istocie… do dziś mam wyrzuty, że za pierwszym razem coś poszło nie tak.. że sie poddałam… teraz od miesiąca walczymy od nowa z drugim dzieciatkiem…i mimo że wiem jakie błedy popełniłam 3 lata temu to ciągle coś idzie nie tak… uważam,że nie mamy prawa się katować za to że sie nie udało… Jeśli tylko podjęłaś próbę i walczyłaś to nie miej wyrzutów sumienia… czasem tak bywa… liczy się Miłość, która dajesz dziecku… pamiętaj: szczęsliwa mama = szczęśliwe dziecko :) powodzenia dziewczyny !
Myślę, że mogła byś pomóc mi, moja historia jest bardzo podobna do Twojej. Mój baby blues nasilił się po usłyszeniu od położnej żebym dziecka nie glodziła tylko butlę dała, a poszłam tylko o pomoc w przystawieniu do piersi. Zawsze slyszalam o hustawce nastrojuowowo w ciąży…. a guzik prawda połóg to jest wzywanie. W domu było łatwiej, spokojniej jakoś nam się udało ale dopadł nas kryzys… walczymy jak możemy ale jest coraz trudniej.
Jak bym czytała o sobie . Miałam bardzo podobnie Piotrusia karmiłam 3,5 miesiąca piersią nie było lekko i już od 3 dokarmialam butelką. Teraz jestem w2 ciąży w 6 miesiącu jeśli uda mi wygrać może okres karmienia bedzie wyglądał inaczej
Ja bym bardzo chciała..
12 lat temu nie było doradzcy,nie było tak super sprzętu.Też podałam się za szybko i też posłucham nie tych osób co powinnam.
Teraz jestem starsza,sama mam większą wiedzę,cena laktatora jest znacznie poza moim zasięgiem.
Do terminu zostało mi tylko 14 dni.
Byłabym przeszczesliwa mając tak rewelacyjny sprzęt,nigdy niczego nie wygrałam ,ale tym razem wygrana pomoże nie tylko mnie ale i będzie prezentem i inwestycja w przyszłość maluszka
Moje pierwsze cudo przyjdzie na świat w marcu 2018. Już ponad połowa drogi za mną. Piękna połowa, ponieważ przebiega tak, jak mało która kobieta może sobie wymarzyć;)(czyli idealnie ale cii…, żeby nie zapeszać) Już na początku mojej „brzuszkowej” drogi obiecałam sobie i mojej córeczce, że będę walczyć o to aby karmić ją moim mlekiem. Jest to chyba najlepsza rzecz jaka mogę ofiarować swojemu dziecku na początku jego życia, cząstkę siebie. Wiem, że ta mleczna droga może być wyboista ale jestem tak zdeterminowana, że na ten czas nie widzę innej opcji. Cieszę się z każdej zmiany rozmiaru stanika na większy;)Laktator zapewniłby mi chociaż minimalne poczucie bezpieczeństwa. W razie „awarii” moich piersi miałabym prywatnego „Experta” w tej dziedzinie tuż pod ręką. Przy pierwszym dziecku i braku doświadczenia jak sama wiesz po sobie wszystko może się zdarzyć. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu ale niektórym sytuacjom możemy zapobiec i tym awaryjnym wyjściem byłaby na pewno wygrana w tym konkursie;)Życzę powodzenia na kolejnej mlecznej drodze do szczęścia maluszka!
Witaj Malwinko.
Piękny brzusio, piękna Ty widać, że ten stan Ci służy:)
Chce opisać moją historię, która jest bardzo podobna do Twojej.
Mam syna 2.5 roku, moje wspomnienia związane z laktacja nie są niestety pozytywne. Rodziłam naturalnie, poród z tego co mówiły położne dosyć łatwy i szybki (dla nich..).
Zaczęło się od tego, że odesłano mnie z mężem ze szpitala w którym miałam rodzic z powodu braku miejsc,w kolejnym byłam widownią dla studentów, nikt nie zapytał o zgodę, o nacięciu krocza też mnie powiadomiono już w trakcie..
Karmienie tragedia, zero pomocy, dziewczyna obok momentalnie zgrała się z dzieckiem i mogłaby obdzielić i swoje i moje, a ja z wyrzutami sumienia, depresją próbowałam za wszelką cenę jakoś sobie poradzić. Synek albo płakał gdy go przystawialam albo pociągnął trzy razy i zasypial. Gdy wróciliśmy do domu nie było poprawy. Położna środowiskowa stwierdziła, że dziecko nie przybiera na wadze i powinnam podać mieszankę, nie chciałam, bardzo nie chciałam tego robić ale w końcu mąż kupił i gdy zobaczyłam ile moje dziecko zjadło tego mleka, wtedy załamalam się chyba najbardziej. Podobnie jak Ty miałam laktator ręczny który niewiele był w stanie wyciągnąć a na elektryczny już nie było nas stać. W gruncie rzeczy karmilam synka 4 miesiące śladowymi ilościami na zmianę z miszanka, 5 miesiąc ledwie 10 ml dało się uciagnac, aż w końcu padło całkiem.
Do dzisiaj nie pogodziłam się z tym do końca, mam żal do osób doświadczonych, które nie zrobiły nic by nam pomóc, do osób „dobra rada” gdzie wcale ta rada nie była ani dobra ani motywująca..
Teraz jestem w kolejnej ciąży, mam już pewne doświadczenie i nadzieje, że tym razem się uda, że będzie inaczej. Tego też życzę Tobie aby się wszystko udało i było tak jak to sobie wyobrażasz.
Przepraszam za ten moj długi poemat, ale fajnie się czasem wygadac komuś, kto przeżył coś podobnego.
Nie wiem czy akurat mój komentarz wygra, cicho na to liczę że Mikołaj przyniesie właśnie taki prezent który bardzo by się przydał ale przede wszystkim dziękuję Ci za ten artykuł, mysle ze każdej dziewczynie z podobną historią pomógł w jakiś sposób.
Udanego rozwiązania!
Na pewno dasz rade! I nie daj sobie wmowic żadnych bzdur przez niby wykształconych ludzi! Nie daj podac dziecku mieszanki a wystymuluje Ci laktacje perfect:) trzymam kciuki!:)
Nie rozumiem czegos takoego ze jak urodzila poprzez cc to nie bedzie miala mleka w piersiach. Ja mialam cc i wrecz nawal mleka.
Bardzo chciałbym dostać taki wypasiony laktator???? obecnie (dosłownie) trzymam przy piersi 8tygodniowego synka???? dwa dni temu musieliśmy się rozstać na calutka dobę, bo niespodziewanie musiałam iść do szpitala. Bardzo bardzo nie chciałam mu dać mieszanki, niestety się nie udało odciągnąć tyle ile potrzebował (kupilam na szybko to co było w aptece, jakiś zwyklak), a co się namachalam to moje! Więc fajnie by było mieć coś co samo odciaga???? tym bardziej że obok dwójka małych starszakow (17mc i 3lata), więc siłą rzeczy, mama czasami musi zostawić okruszka, żeby pójść do lekarza, obejrzeć występ w przedszkolu, albo po prostu wyjść z nimi, bo oni też wciąż bardzo potrzebują mamy???? okruszek butelkę zaakceptował i nie odrzucił na jej rzecz piersi (czego się potwornie bałam!), więc liczę na to że będę sobie mogła pozwolić na to, żeby go częściej zostawić z tatą, a wtedy taki laktator byłby zbawienny! Dodam, że pierwsze moje dziecko dostawalo pierś tylko przez 2tyg i to na zmianę z mm, drugie dziecko karmilam 3,5mc i również pokonał mnie kryzys???? mam nadzieję że tym razem będzie lepiej i dłużej!???? pozdrawiam
W czerwcu urodzi się Nasze pierwsze, bardzo chciane dziecko. Pomimo przemyślanej decyzji o tak szybkim, zaraz po ślubie, zostaniem rodzicami bardzo boję się. Moze nie samego porodu, ale tego jak odnajde sie w roli matki. Czy dam radę? Czy będę potrafiła? Nawet najprostsze czynności, jak: trzymanie dziecka, przewijanie czy kąpanie, wydają się już w tym momencie jakoś nierealne, niemożliwe do wykonania. A co dopiero karmienie piersią? Nie boję się bólu, ale tego, że nie będę w stanie nakarmić, zaspokoić najważniejszych potrzeb swojego dziecka. Że karmienie butelką od samego urodzenia, spowoduje ominięcie pewnych ważnych relacji między dzieckiem a matka. Taki laktator, na pewno już teraz pomoglby uspokoić się w kwestii karmienia. Miałabym wtedy dodatkowe wsparcie, oprócz męża i rodziny, w postaci laktatora. To zwiekszyloby szansę, że nie musiałabym przechodzic tego co Ty. A przecież to dopiero pierwsza ciąża :)
Moj przypadek jest bardzo bliski Twojego, ale ja przegrałam po 3 miesiącach. Poród siłami natury, a i tak nie dałam rady. Żałuję. Ze szpitala wyszłysmy w środę, a w nocy z czwartku na piątek mąż.szukał apteki by kupic mleko modyfikowane. Julcia od początku miała problemy z ssanie i chwyceniem piersi, ja nie umiałam jej w przystawic dobrze – nikt mi nie pokazał, nie powiedział. Raczej było to na zasadzie ze powinnam to miec we krwi. Jednak nie miałam. Mała się nie najadala, bo robila to nieumiejetnie. Ja cały czas sama, bo mąż w pracy nie miałam czasu zjeść, napic się ni odpoczac. W porze drzemek sprzątalam gotowalam dla męża obiad. Pokarmu było coraz mniej bo wygodniej było dać flaszke i szybciej. Teraz myslimy o #2 ( kto wie może już kiełkuje) i chciałabym wytrwac dłużej- dlatego taki laktator by nam bardzo pomógł
Hej,czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu i coraz bardziej mi się podoba ???? ja na szczęście po cc karmię piersią swojego Dziedzica już ponad dwa lata, więc można i na pewno tym razem Ci się uda… Trzymam kciuki ✊ powiem Ci że nigdy nie brałam udziału w żadnych konkursach, bo jakoś nie mam szczęścia do wygrywania czegokolwiek, ale tym razem postanowiłam spróbować. Chciałabym wygrać ten laktator nie dla siebie, a dla swojej siostry, która przy pierwszym dziecku stoczyła niestety przegrana walkę o pokarm. Mimo, że miała duże wsparcie, również ze strony położnej, która pomagała jak mogła… Siostra miała ręczny laktator (notabene też lovi, który ja sobie bardzo chwaliłam), ale przy takim problemie niestety nie dawał rady???? Kilkoma kroplami mleka z krwią żadna księżniczka się nie naje, nawet taka mała Królewna jaką wtedy była córka mojej siostry (urodzila się niecałe trzy kilo). Obecnie siostra jest w kolejnej ciąży i taki laktator na pewno stanowiłby super oręż w walce o karmienie piersią kolejnego Szkraba…
Jakbym czytała o sobie. Ale mi się udało córkę urodzić 3 lata po cc naturalnie niestety nie bez komplikacji i dzięki cudownej połoznej środowiskowej karmimy piersią (synowi 9 mcy odciągalam pokarm i podawalam butelką po czym slyszalam od pediatry zeby sie nie meczuc bo to juz nie ten sam pokarm). Teraz po 2 miesiacach i braku depresji po tej ciazy wiem ze wszystko jest możliwe ;)
Nie chce brac udzialu w konkursie, bo nie potrzebuje juz laktatora. Mam dwojke dzieci, kazde bylo karmione po 4 miesiace. Na poczatku „zwyczajnie” a potem odciagalam pokarm i podawalam w butelce, wspomagajac sie mm. Dlaczego? Po prostu nie dalam rady. Dzieci byly niespokojne, pomimo ciaglego przystawiania. Rowniez przez wiele miesiecy mialam wyrzuty sumienia, wstydzilam sie o tym mowic, a tym bardziej ze spotykalam pelne wyzszosci spojrzenie od matek karmiacych pelna piersia.
Teraz moje dzieci maja 3 lata i 10 miesiecy i moge powiedziec ze karmienie piersia nie jest zadnym wyznacznikiem milosci do dziecka. Owszem, jest to pokarm najlepszy dla dziecka ale nie robilabym z kp religii. Pozdrawiam wszystkie mamy ktore mialy pod gorke! :)
Jak dobrze, że trafiłam na ten post. Moja sytuacja jest troszkę inna ale przynajmniej wiem, że nie tylko ja się boję. Jestem w pierwszej ciąży. Za niecały miesiąc na świecie pojawi się Gabrysia. Staram się być nastawiona tak samo jak Ty za pierwszym razem pozytywnie, ale mimo wszystko boje się, że nie dam rady, że ulegnę jak to ładnie nazwałaś podszeptywaczom i zburzą moją wiarę w siebie i w to, że dam rade. Bardzo chciałabym karmić piersią jak najdłużej i dać córce to co mogę najlepszego od siebie. Laktatora jeszcze nie posiadam. Jest to duży wydatek i przy całej tej wyprawce, która niestety jestem zmuszona kompletować w całości sama bardzo odczuwalny. Fajnie by było jakbym wygrała :) napewno poczułabym się pewniej i może zaoszczędziłoby mi to wielu problemów :)
Karmiłam mojego synka 7 miesięcy ale… Nie bezpośrednio z piersi tylko odciagałam mleko laktatorem ponieważ synek miał wzmożone napięcie mięśniowe i nie udało się nam. Mam wrażenie że przez te 7 miesięcy chodziłam tylko i wyłącznie z pompką. Taki laktator lovi byłby dla mnie zbawieniem i może dłużej udałoby się utrzymać laktację.. Dlatego bardzo chciałabym go wygrać :)
Biorę udział w konkursie ponieważ jestem w pierwszej ciąży, mimo że nie mam zielonego pojęcia co mnie czeka podczas porodu, po porodzie największe lęki mam związane z karmieniem piersią i laktacją. Nic mnie tak nie przeraża jak myśl o karmieniu, nie boję się bóli porodowych, mino wielu zasłyszanych opowieści ???? a przeraża mnie cała otoczka karmienia piersią mimo wielu historii o tym jakie to piękne uczucie ????
U nas po 14 godz porodu, już przy pełnym rozwarciu i tak skończyło się cesarką, której mój wspaniały plan w ogóle nie zakładał. Początki karmienia po cesarce jakie są sama wiesz, więc nawet nie chcę wracać do tego myślami. U nas efekt terroru laktacyjnego w szpitalu i tysiąca (zaprzeczających sobie)rad położnych był taki, że moje dziecko płakało już na sam widok piersi… a ja z nią, bo przez to nie mogłam nawet przytulić mojej Marysi bo od razu myślała że znów bedzie męczenie. Przez pierwszy tydzień w domu walczyliśmy kangurowaniem o to, żebym mogą choć przytulić własne dziecko bez płaczu. O przystawianiu do piersi nie było wtedy w ogóle mowy. Ja męczyłam się rozklekotanym pożyczonym laktatorem, żeby choć kilka kropli jej dodać do butli. Walczyłyśmy miesiąc, może półtora… i z jednej strony mam wyrzuty sumienia jak każda z nas (nie raz słyszałam że karmię dziecko trutką na szczury..) ale powiedziałam sobie:dość tego horroru. Bo efekt jest taki, że ja prawie nie mam pozytywnych wspomnień z pierwszego miesiąca macierzyństwa :( tylko ból, łzy i uczucie odrzucenia przez własne maleństwo. Byłan gotowa nawet na wyłączne karmienie swoim pokarmem z butelki, ale nasz „sprzęt” nie wydolił. Teraz drugi bobas… mądrzejsza o tamte doświadczenia cenne rady innych wyrzucę do kosza, ale po 99% cesarce i z problemem z brodawkami pewnie historia trudnych początków się powtórzy, a wtedy porządny laktator mógłby uratować nasze KP.
A za Was trzymam kciuki! Pamiętaj że Twój instynkt kobiety i matki podpowie Ci lepiej niż rady „życzliwych”!
Ja również mialam problemy z kamieniem pierwszego syna. Naprawde bardzo chcialam a skonczylo sie na odciaganiu pokarmu do 6mz co 3 godziny. Syn po 2 miesiącach sie odstawl bo musiał byc dokarmiany. Strasznie sie zalamalam. Po tej calej historii z karmieniem pierwszego syna miałam wyrzuty sumienia o wiele rzeczy, dzis byloby inaczej. Ale wiesz; pierwsze dziecko, niby duzo czytalam ale nie wiedziałam tyle co dzia. Moj 2 syn byl dla mnie uzdrowieniem. Żadnych problemow z karmieniem od samego początku!!! To bylo az niemożliwe na samej piersi byl tak duży ze lekarka nie mogła uwierzyć! Czyli sie da! Tobie tez sie uda, na pewno. Postaraj sie wyluzować w tym temacie nie robic sobie presji, uwierzyć ze będzie dobrze☺ Ps. Choć badania pokazuja inaczej. Moj pierwszy syn ma bardzo dobra odporność i nie choruje duzo, mimo ze na piersi do 6 miesięcy i to nie 100% a mlodszy juz 19 miesięcy. Wiec mysle ze nie musisz sie obwiniac o jego choroby…
2 dziecko to 2 szansa. Przeczytaj jeszcze koniecznie ten krótki moj wpis. Jestem fizjoterapeuta. To bardzo ważne dla Twojego dziecka:
http://fizjoterapia-jw.blog.pl/2017/10/10/prawidlowe-wspomaganie-rozwoju-
Tej rozmowy nigdy nie zapomnę… Jechałyśmy z mamą samochodem i akurat w radio był jakiś wywiad o karmieniu piersią i banku mleka. Ja, jak to określają w klinikach ciąża II poród I, świat widząc w szaro-czarnych barwach i negując wszystko co możliwe wypowiadam swoje siarczyste „Toż to obrzydliwe! Jak można tak mlekiem 'handlować’… Albo cudze dziecko dokarmiać!!”… mija 10 sekund ciszy i pada odpowiedź mojej mamy „wiesz… gdyby nie to, że ktoś Ciebie dokarmiał to byś już nie żyła…”. Wbiło mnie w fotel, historia z piekła rodem, w ogromnym skrócie akcja działa się te dzieścia lat temu, mamę prowadził świetny ginekolog, który akurat tego tygodnia pojechał na jakąś konferencję. W szpitalu odczuli wielki luz i uważali, że mama się nad sobą użala, źle przykłada do piersi i te inne standardowe frazesy… moja waga spadała, mama płakała a baby mówiły „niech się postara!”. Po dwóch-trzech dniach, po kryjomu Pani z łóżka obok zaczęła mnie karmić. Zupełna akcja-konspiracja, ktoś filował przy drzwiach a ja jadłam… Dziś powinnam na nią mówić SuperMamka. Na szczęście konferencja szybciej się skończyła i doktor z tzw. nienacka pojawił się w szpitalu. W oka mgnieniu znalazły się na mamy 'niemoc’ leki, które pomogły w kilka godzin i karmiła mnie potem przez kilka ładnych miesięcy.
Zmienił mi się punkt widzenia. Od tamtej pory widzę jak karmienie piersią jest ważne dla kobiety, bo o tym że ma przeciwciała itp to wiedziałam już dosyć długo. Przerażające dla mnie jest to, że czasem z tym karmieniem to jak z zajściem w ciąże – wiele siedzi w naszej psychice. Nasze starania i niepowodzenia zapamiętam na całe życie, są świetną lekcją, że czasem naprawdę warto odpuścić, wziąć głęboki oddech i westchnąć do nieba. Wiem, łatwo powiedzieć tej, która jest dziś w 26tc… ale chyba tylko ci co to przeszli wiedzą ile w tym prawdy…
O laktatorach się naczytałam, wiem jak mogą pomóc.. Choć mam nadzieję, że nie będę musiała się borykać z problemami mojej mamy, bo mam za sobą sztab świetnych położnych dzięki temu, że mama zna pół świata, wszystko co może ulżyć jest na wagę złota.
Swoją drogą – Mamy są super. Mam nadzieję, że też tak kiedyś ten mały Junior o mnie powie :)
U mnie jest to pierwsza ciąża, póki co jestem pełna nadziei, że się uda, nie chce nawet brać pod uwagę MM, niby wiem, że to nic strasznego ale jednak bardzo bym chciała móc karmić mojego maluszka, ponieważ jest to jedyna w swoim rodzaju więź, nikt poza matką i dzieckiem nie jest w stanie jej ”wytworzyć”, tyle w niej wspaniałych emocji, bliskość… Z drugiej strony jak czytam, o tych wszystkich problemach, jak nie brak pokarmu, to nawały- to jestem przerażona, jakby tego było mało, co chwile ktoś mnie ”pociesza”: ”tak, zobaczysz jak będą Ci pękać sutki”, ”nie będziesz mogła się uwolnić bo ciągnę mały przy piersi” albo ”i co, tak karmić w miejscach publicznych?!”. Miło byłoby pozbyć się choć części tych lęków, posiadając taki laktator. Z pewnością byłabym znacznie spokojniejsza.
Dlaczego powinnam dostać laktator od Ciebie? Może nie powinnam, ale bardzo ułatwiłoby to droge, która mnie czeka. Tak jak Ty najpierw „pakujemy” pieniążki w remont domku żeby wszystie najpotrzebniejsze rzeczy były gotowe na czas. Mam ogrmny mętlik w głowie przed tym co mnie czeka na początku przyszłego roku i już wiem, że będę rodziła przez cesarskie cięcie, ponieważ pod serduszkiem rosną dwie Księżniczki. Właśnie dlatego laktator elektryczny byłby idealnym pomocnikiem, same nowości przede mną i w dodatku przy zdwojonej sile. Cieszę się bardzo, że bedą dwie Kruszynki i jeszcze bardziej, że są zdrowe, ale chyba wiesz jakie przerażenie we mnie już siedzi m.in. związana z nakarmieniem Ich. Chciałabym móc się radować każdą chwilą od samego początku, gdy się pojawią.
3-pak pozdrawia i trzmamy mocno kciuki żeby również Tobie się teraz udało od narodzin cieszyć z chwil z druga Dzidzia.
Trzymam mocno kciuki za okres karmienia i za Was! Dziękuję za ten tekst. To ważne moim zdaniem, żeby dzielić z innymi – choćby przyszłymi matkami tym co może je spotkać, żeby miały większą świadomość, co może się stać, albo, że z danym problemem nie są same. Na Twój blog trafiłam niedawno.. Powód?
Jestem w ciąży! :) po długich staraniach, walkach czasem samą z sobą, rozpaczą, łzami, płonnymi nadziejami – w końcu się udało! Choć przepełnia nas niesamowita radość –
to pojawiają się też chwile strachu –
czy ja sobie na pewno poradzę z tym wszystkim. W internecie, w książkach jest taki ogrom informacji, często sprzecznych. Mi osobiście – przyszłej mamie, która za parę miesięcy będzie miała maleństwo w rękach, bardzo trudno jest przedrzeć się przez to wszystko i wyłapać te najistotniejsze kwestie, możliwe problemy. A co dopiero będzie później. Niestety w moim otoczeniu nie ma za dużo młodych matek z którymi mogłabym porozmawiać, poradzić się, a tym bardziej mieć odwagę poruszyć te najbardziej intymne sprawy czy problemy.Takie teksty mnie podbudowują, że z dobrą pomocą można zdziałać cuda. Osoby takie jak ja, które odczuły smak porażki, straty –
pragną, żeby maleństwo tak długo wyczekiwane miało jak najlepiej, żeby otoczyć je najlepszą opieką (choć czasem zaporą jest bariera finansowa). Dlatego nie ukrywam, że bardzo bym chciała wygrać taki laktator. Jakiś czas temu już o nim czytałam, ale cena zbiła mój entuzjazm. Większość (jak nie wszystko) będziemy musieli sami zakupić, a na taki sprzęt nie będzie już na pewno funduszy. Z nim czułabym pewność, że nie poddam się łatwo, że mam sprzymierzeńca, który będzie walczyć ze mną, ale mnie i maleństwa. Przesyłam ogrom pozytywnej energii!
Pewnie, że dasz radę! Kto jak nie kobieta, matka… jestem w 10 dobie po cc. Też chciałam urodzić naturalnie. O cc nie chciałam nawet słyszeć. Teraz kilka rzeczy zrobiłbym inaczej i może wtedy udałoby się sn. Przede wszystkim nie pozwoliłaby wywołać porodu oxy. Co prawda byliśmy już troszkę po terminie, ale może gdybyśmy jeszcze trochę poczekali to zaczęłoby się naturalnie. Niestety leczyłam nadciśnienie w ciąży i stąd decyzja o podaniu oxy. Przez 20h porodu naturalnego wierzyłam, że dam radę. Niestety po przebiciu worka owodniowego Mały nie chciał zejść do kanału rodnego przez 3h. Skurcze nagle ustały A ja nie miałam już siły. Wtedy zapadła decyzja o cc. Poddałam się już wtedy całkowicie, bo było mi tak strasznie przykro że nie mogę urodzić własnego dziecka. Przy przygotowaniach do cc czułam się jak worek kartofli który przerzucają z miejsca na miejsce. A jeszcze 3h wcześniej myślałam że się uda. Zanim wjechalam na sale operacyjną położna zapytała mnie dlaczego jestem taka smutna przecież zaraz zobaczę swoje dzieciątko. A ja jedynie byłam w stanie poplakac się na maksa. Płakałam na stole nie że szczęścia tylko że strachu i z tego że było mi tak bardzo źle. Że ta najważniejsza dla nas chwila to właściwie moja polprzytomnosc i ogromne zmęczenie. Jak już mogłam zobaczyć moje Maleństwo trochę się poprawiło. Cieszyłam się, że jest zdrowy i śliczny. Kolejny kryzys przyszedł na pooperacyjnej jak znieczulenie przestawalo działać. Pierwsza doba masakra. Mimo przeciwbólowych wyłam z bólu. Do tego nie wiedziałam jak się opiekować Małym. Tak jakbym zupełnie straciła cały instynkt. Wydawało mi się, że całkiem dobrze się przystawił do piersi ale ciągle przy niej spał. Za chwilę też się dowiedziałam że zbyt szybko spada z wagi. W ruch poszedł laktator. A następnego dnia usłyszałam jak wyrok: dokarmiać co 3h mm. Znowu wszystko się zawaliło. Płakałam non stop. Całe szczęście że mąż był przy mnie cały czas i wspierał nie tylko psychicznie ale i fizycznie bo nawet głupich majtek nie byłam w stanie sobie założyć. Trauma po maksie. Bardzo chciałam wyjść do domu, więc niestety dokarmiałam. Po mm zaczęły się problemy z ulewaniem i brzuszkiem. I doskonale Cię rozumiem – z każdym dostawieniem butelki ogarniał mnie taki żal, że nie umiem tego opisać. Ale dokarmianie przyniosło efekty. Myślę sobie dobrze. Teraz wyjdziemy to w domu laktację unormuje i będzie super. Aż tu słyszę bilirubina 16. Naswietlamy się. Znowu trauma, bo za kazdym razem kiedy wkladalam Malego do tego lozeczka z lampa mialam pocxucie ze jestem najgorsza matka. Bo przecież On mnie potrzebuje. A z drugiej strony wiedziałam, że im dłużej będzie tam siedział tym szybciej wyjdziemy. W końcu w czwartek się udało- wychodzimy. I tu znowu zamiast wyczekiwaej radości wielka obawa o karmienie. W domu okropny płacz i problemy z kupka. Zawzielam się i wczoraj już nie podałam mm choć już butelka stała naszykowana. Pierwsza noc spędziliśmy praktycznie cała przy piersi. W ciągu dnia też dużo dostawiam i widze poprawe :) wreszcie! Co prawda Mały drze się jeszcze w niebogłosy ale nie jest to z głodu. Wierzę że będzie coraz lepiej. Dlatego Wiem, że Ty też dasz radę. Matka dla swojego dziecka zrobi wszystko i na pewno go nie skrzywdzi.
Rozpisałam się, ale chyba potrzebowałam to też z siebie wyrzucić :) teraz będzie już tylko dobrze! I tego się trzymajmy!
P.s laktator oczywiście by się przydał na tej naszej wyboistej drodze mlecznej, która mam nadzieję będzie trwała jak najdłużej :)
Pozdrawiamy z Aleksandrem :)
Hej. Moja historia z pierwszym dzieckiem jest podobna.. Karmilam pierwsza corke ok 4 miesiecy… Przestalam bo mala sie nie najadala z powodu mojego „chudego mleka”… Po sciagnieciu nie bylo ono calkiem biale wiec wszyscy twierdzili ze to sama woda… Ja niedoswiadczona mama wierzylam we wszystko… I tak oto z wielkim smutkiem przestalam karmic… 3 lata pozniej zaszlam w 2 ciaze i zaczęłam szukac informacji o karmieniu… Juz teraz wiem ze najlepszym laktatorem jest dziecko i ze trzeba przystawiac przystawiac i jeszcze raz przystawiac. Wiem ze nie ma czegos takiego jak brak pokarmu czy chude mleko…i wiesz co.. Karmie moja druga corke. Mala za kilaka dni skonczy rok i jest wielkim cycoholikiem ???? co sie nasluchalam znowu o chudosci mojego mleka gdy mala wisiala na mnie co 15 minut w czasie kryzysu laktacyjnego albo przybrala mniej w ciagu tyg (dzieci na piersi przybieraja skokowo)-to moje. ja robilam swoje i efekty widac???? chcialam karmic najpierw pol roku, potem rok a teraz nie wiem kiedy odstawie bo widze, ze to nie bedzie takie latwe???? trzymam za ciebie kciuki. Dasz rade i olewaj wszystkie „dobre rady” ????
Mam 19 lat i niespodziewanie(wiem, że to głupio brzmi, ale dla mnie to była niespodzianka) zaszłam w ciążę. W jednej chwili zawalił mi się cały świat. Co będzie dalej, co będzie z moim dzieciństwem, jak rodzice zareagują, jak poradzimy sobie finansowo. Takie pytania zadawałam sobie codziennie. Gdy tylko poczułam pierwsze ruchy mojej Kluski.. te sprawy były mało ważne. Pokochałam ją. Pokochałam ją najmocniej jak potrafię. Teraz najważniejsze jest jej dobro i zdrowie. Okropnie boję się o laktację. Nie wiem jak sobie poradzę z wychowaniem i karmieniem piersią. Bardzo chciałabym, by jadła mój pokarm jak najdłużej. Ten laktator na pewno by nam pomógł. Jestem w 27 tygodniu i na pewno mogłabym spać spokojnie z myślą, że w razie czego w szafce na moją Klusie czeka to niesamowite urządzenie, dzięki któremu będzie wykarmiona.
Malwinka, dzióbek kochany!Jam z tych bardziej czytających niż komentujących, ale tu się wypowiem, bo już widzę czyhające na Ciebie zagrożenie. Słońce drogie, to świetnie, absolutnie wspaniale, że chcesz karmić piersią z całego serca. To cudownie, że teraz uzbrajasz się w potrzebne narzędzia: sprzęt i wiedzę. Wspaniale! Życzę, aby poszło, jak najlepiej, ale! Ale! Bejb, postaraj się na tyle, na ile tylko możesz (to więcej niż trudne w ciąży) wyluzować w tym temacie! Taki strach i taka spina może Cię sparaliżować, może wszystko utrudnić, może, w razie jakiejkolwiek porażki lub widma porażki wpędzać Cię w depresje lub stany subdepresyjne, które mogą negatywnie wpłynąć na laktację również. Mechanizm błędnego koła – tak bardzo chcesz, że aż z tego stresu: nie możesz. Malwinko, trochę wybaczenia dla samej siebie! Trochę zrozumienie dla samej siebie! Trochę współczucia dla samej siebie. Poza tym bardzo mocno wpływają na Ciebie doświadczenia z synkiem. To oczywiste! Ale postaraj się, aby to nie była matryca, na której chcesz budować następnego człowieka lub scenariusz, w którym masz okazję zrobić teraz wszystkie niezbędne poprawki. Kochana, oto nowa historia, nowy człowiek. Jesteś mądrzejsza. masz doświadczenie. Ale poza tym, zaczyna się nowe! I trochę tak do tego podejdź. Niech przepadnie depresja poporodowa z poprzedniej ciąży! Pipczyć problemy z przystawianiem poprzednio! Olać ilość miesięcy karmienia przy pierwszym dziecku. Oto nowa istota idzie na świat i całkiem inna, nowa historia. A ta historia zastanie Ciebie – inną Malwinę niż lata temu.
Możesz wziąć laktator do szpitala i możesz też wziąć mleko modyfikowane. Miej tel do dobrej doradczyni laktacyjnej. Ale, jeśli podasz dziecku mleko z butelki, nie katuj się biczem po plecach! Jeśli znów się nie uda, wybacz sobie szybciej! Ustal, że zrobisz wszystko, by się udało! A jak się nie uda, to też DAŁAŚ RADĘ. Tyle, ile się dało.
Kochana, oczywiście, że dasz radę. Będę trzymać kciuki! Ale, nieśmiało dodam, jeśli nie, to też, dacie radę ;)
ps. laktatora nie chcę.. mam lovi prolactis.. dobrze się spisał przy mojej córze ;* pozdrawiam!
Jestem w pierwszej ciąży pierwszy trymestr był bardzo ciężki ale zagrożenie minęło teraz już mogę się cieszyć, że w kwietniu już będzie z nami nasz maluszek… mężowi ciągle mówię że chce poród naturalny i karmić piersią… Ja od rodziców dostałam dużo miłości i ciepła do tej pory jest tak natomiast mój mąż dopiero się uczy tego wszystkiego… wiem że chce dla nas jak najlepiej i wiem jak boi się tego wszystkiego jego siostra nie umiała dostawić córki widział jej cierpienie… teraz boi się o mnie… niedawno rozmawiałam że swoją siostrą która karmiła do 9 miesiąca problem był taki że sutki miała bardzo wrażliwe i cierpiała mój mąż to usłyszał teraz mi mówi że się boi jeszcze bardziej iż mogę też tak cierpieć… tłumaczę mu że nie muszę tak mieć… ten laktator przyda nam się abym ja mogła spełnić swoje oczekiwania aby karmić piersią a mąż będzie spokojniejszy… cieszę że przeczytałam twój wpis i mogę się uczyć coś nowego… dla maleństwa rodzice sa wstanie zrobić wszystko więc chce być gotowa na wszystko…
Pierwszego synka urodziłam mając 24 lata i niedopuszczajac myśli że mogłabym karmić inaczej niż piersią. Asekuracyjnie kupiłam również laktator ręczny, ale przecież po co mi on? Karmienie piersią jest odruchem naturalnym na pewno dam radę. Niestety, synek został mi zabrany 12h po urodzeniu na dział noworodkowy, gdzie dostawał kroplówkę i nikt nawet nie pytał mnie o karmienie piersią, karmiono go mieszanką, podawano smoczek czego też byłam przeciwnikiem i nikt nie pytał czy może. Kiedy po 2 dobach dostałam synka spowtorem zaczęłam walkę, bardzo nierówna ponieważ położne iż alg że mój synek jest rozleniwiony piciem z butelki i na pewno nie będzie próbował piersi. Całą noc walczyłam, płakał w niebo głosy a ja czułam jak mój żal do siebie samej, do tego jak bardzo jestem beznadziejna bo nie potrafię nakarmić własnego synka rośnie we mnie. W końcu pękłam. Poszłam po butelkę do położnych. Rano mieliśmy wychodzić więc obiecałam sobie że na spokojnie w domu będę walczyc. Niestety, rano okazało się że synek zostaje (żółtaczka) a mnie wypisano do domu. Wróciłam sama. To było jak policzek. Przeplakalam cała dobę bez niego w domu. Podniosłam się i postanowiłam walczyć z laktatorem jednak to co odciagalam przez cały dzień wystarczało na jedno karmienie. Laktator był tak słaby że większość pokarmu uciekała bokiem po ciele zamiast do pojemnika, a od naciskania tej pompki miałam odciski na palcach. Tak jak u Was, u nas też nie było opcji na elektryczny.. poddałam się lecz kupując w aptece mieszankę czułam się jak najgorsza matka na świecie, jakbym kupowała trutkę.. później przy każdej wizycie w przychodniach ta pogarda lekarza, pielęgniarek ” ale w ogóle Pani nie karmila?”… Nie życzę tego nikomu. Teraz jestem w 38 tc. Czekam na drugiego synka, boję się powtórki, pomimo ogromniej chęci, boję się że znów się nie uda i znów będę TĄ CO NIGDY NIE KARMIŁA. Słyszałam o ” super mocach ” laktatorow elektrycznych, ale na razie czekam z zakupem z nadzieją że nie będzie potrzebny. Przy 15 miesięcznym dziecku zawsze są inne wydatki ;-)
Ja miałam podobną historię tylko u mnie cudownymi radami sypała babcia , a nie wykwalifikowane położne. Słuchałam się babci a nie własnego instynktu, potem doszedł brak wsparcia ze strony ojca dziecka… i całkowity brak pokarmu i depresja… a po trzech tygodniach zaczełam Olusia dokarmiać butelką(choć też byłam złą matka bo dokarmiam mieszanka) … Zaczeły się choroby w domu bo taki sezon i maleństwo też przy okazji załapało i kto był temu winien oczywiście ja bo mleko za zimne dziecku robiłam…. A teraz jestem w drugiej ciaży z innym meżczyznom i obiecałam sobie że sie nie poddam tak łatwo. Jeśli ktoś bedzie miał dla mnie cudowną rade to niech ja zostawi na wycieraczce… bo tam jest ich miejsce…. Dlatego chciałabym wygrać taki laktator. bo w dobrych laktatorach siła…
Witam. Czekamy na drugiego maluszka i tak jak w twoim przypadku mam nadzieję że będzie inaczej. Pierwsza córka urodziła się przez cc. Na początku nie mieliśmy problemu z pokarmem a ona ładnie dawała sobie radę z ssaniem. Kryzys nastąpił po miesiącu kiedy trafiła do szpitala w ciężkim stanie z podejrzeniem posocznicy. Przez stres związany z jej stanem mój pokarm zanikl całkowicie, musieliśmy przejść na mm. Kiedy jej stan był już opanowany pokarm powoli zaczął powracać pobudzony laktatorem ale ona nawet nie chciała słyszeć o piersi. Dzisiaj wiem że była to źle dobrana butelka do karmienia. Z laktatorem recznyn spędziłam 8 miesięcy chcac dac jej choc namiastke mojego pokarmu ktory podawalam butelke. Mam nadzieje ze wygram ten ekstra sprzęt a data ogłoszenia konkursu przyniesie mi szczęście. JULIA URODZIŁA SIĘ 6 GRUDNIA
Kochana! Czytając Twój post całkowicie wróciły do mnie uczucia,jakie targały mną po porodzie mojego synka Fabiana w styczniu 2012roku. Co prawda urodziłam naturalnie,bez nacinania krocza,co zdziwiło położne,bo jak to pierwsze dziecko i bez pęknięć. Na dodatek do szpitala jechałam ze skierowaniem na cesarkę,ponieważ synek miał ważyć ok.4 kg. Po zrobieniu usg powiedzieli mi,że maluch waży max.3,5 kg i mam rodzić naturalnie przy pomocy oxytocyny na wywołanie. Owszem urodziłam,jednak pierwszym problemem było to,że straciłam dużo krwi. Potem pojawiły się obawy o to czy synek będzie ładnie pił moje mleczko. Cóż za zdziwienie pojawiło się już pierwszej wspólnej nocy,kiedy synek płakał co dwie godziny a ja nie miałam nic w piersiach…położna oznajmiła mi,że nie mam pokarmu dotykając moich piersi i naciskając ich jak krowy dojnej. To upokorzenie na długo odbiło się na mojej psychice. Zaczęli dokarmiać Fabisia,który urodził się z wagą 3985g. A ja byłam zdana sama na siebie i artykuły,które czytałam w sieci. Po powrocie do domu było jeszcze gorzej,bo chciałam walczyć o pokarm. Przystawiałam bardzo często i płakałam razem z tą kruszynką,że nie dałam rady. Po miesiącu pokarm praktycznie zanikł… przez długi czas miałam pretensje do siebie,że nie jestem nic warta,bo nie mogę dać mojemu dziecku tego,co najlepsze. Teraz mam podobne obawy. Jestem w ciąży z córeczką,która przyjdzie na świat w styczniu. Wiele czytałam o laktatorach elektrycznych,jednak nie mogłam pozwolić sobie na jego zakup. Dlatego jeśli jest szansa,aby ponowić walkę o pokarm przy jego pomocy, walczę o niego całym serduchem. Wiem,że z pomocą marki Lovi dam radę i depresja już mnie nie dosięgnie…. pozdrawiam serdecznie i życzę podobnie jak sobie więcej samozaparcia w walce o to,co możemy przekazać naszym maluszkom najlepszego????
Witam. Obecnie czekamy na drugą kruszynke która urodzi się w lutym. Mam nadzieję że tym razem jak i u Ciebie będzie lepiej. Pierwsza córka urodziła się przez cc. Na początku nie było problemów z karmieniem, ja od razu miałam pokarm a ona pięknie chwytala. Kryzys przyszedł po miesiącu kiedy mała trafiła do szpitala z podejrzeniem sebsy. Że stresu ja pokarm straciłam całkowicie i trzeba było przejść na mm. Po kilku dniach kiedy jej stan się poprawił zaczęłam walkę z laktatorem o powrót pokarmu i… udało się. Problem w tym że ona o piersi nie chciała słyszeć to był koszmar. Dzisiaj wiem że była to źle dobrana butelka do karmienia. Ale ja nie dawalam za wygraną 8 miesięcy spędziłam ż laktatorem ręcznym odciagajac jej pokarm i podając przez butelkę. Teraz w razie kłopotów taki ekstra sprzęt napewno byłby mega pomocny także zgłaszam się chętnie. Mam nadzieję że data ogłoszenia wyników przyniesie mi szczęście. JULIA URODZIŁA SIĘ 6 GRUDNIA
Urodziłam w 36 tygodniu. Już to było dla mnie szokiem. Tak się poukładało, że nie miał mnie kto odwiedzić w szpitalu, przynieść czegoś.. wesprzeć. I jeszcze pokarm.. a raczej jego brak.. 2 ml za cały dzień to był sukces. Syn nie umiał też ssać, co pomogło by mi „rozruszać” piersi. Pielęgniarka wydała polecenie odciągać pokarm ile się da. Laktatorem. Tyle że moja torba do szpitala, tej rzeczy nie przewidziała. 7 dni ściskania, ugniatania dłońmi piersi żeby wykarmić dziecko sprawiło że nigdy potem karmienie nie było dla mnie przyjemne. Sprawiało że wpadałam w panikę, płacz… karmiłam synka tylko 3 miesiące..:( teraz jestem w drugiej ciąży i wiem że laktator pojedzie zee mną już prosto do szpitala. Tak na wszelki wypadek :)
To teraz moja historia ☺ 2 czerwca 2014 w 36 tygodniu ciąży na świat przyszedł mój synuś. Zaraz po porodzie położna przystawiła mi Go do piersi i dopiero wtedy uświadomiłam sobie jaki będę miała problem z karmieniem. Po pierwsze syn wcześniak nie miał odruchu ssania po drugie- sprawy nie ułatwiały moje piersi- płaskie brodawki. Walczyłyśmy z położną dzielnie. Ona masowala podniebienie i stymulowala u małego odruch ssania, ja zakładałam nakładki laktacyjne, ale Antoś nie miał tyle siły żeby ciągnąć. W szpitalu odciagalam pokarm laktatorem elektrycznym i podawałam znaczy wlewałam mu do buźki kieliszkiem. Wróciłam do domu. Kupiliśmy laktator ręczny i siedziałam tak i pompowałam po nocach. Trwalo to dwa miesiące wtedy Antoś miał na tyle siły żeby móc samemu zacząć ciągnąć cycka, ale wtedy kolejny strzał- moja laktacja ustawała. Teraz wiem że gdybym wtedy walczyla i stymulowała piersi np.takim laktatorem to pewnie udałoby się laktacje jeszcze utrzymać. Teraz spodziewam się dziewczynki- walentynkowej Alicji i ze względu na moje brodawki wiem, że taki laktator bardzo ułatwil by nam karmienie ☺
Podbna historia :) Syn urodził sie 4550 i tak jak u Ciebie byl dokarmiamy juz w szpitalu;( mimo szczerych checi przeplakanych nocy przegrałam … długo zastanawiałam się czy przez nie jestem jakaś gorsza zła… ale nie !
Teraz w drugiej ciazy fajnie byłoby miec taki super laktator:)
Pozdrawiam serdecznie :)
Jak patrze na to na chłodno, po uplywie ponad 6 lat od urodzenia mojego Szymka,ja też poddalam sie zbyt szybko ale po bolesnych przejściach, nie tylko tych emocjonalnych.
Urodziłam mojego synka w wieku 23 lat,mam 2 starsze siostry które wówczas miały już swoje dzieci ale jak wiadomo każda sytuacja, każde dziecko jest inne. Po porodzie w wyniku sterylizacji oddziału noworodków, kobiety położono na ginekologii,dzieci na oddziale septycznym, na który jak wiadomo dostęp jest ograniczony.
Krótko mówiąc w pierwszych godzinach życia mojego dziecka, oddzielono je ode mnie! Na moje pytania „kiedy mogę iść nakarmić dziecko?” Usłyszałam ze zobaczę je za 2 dni przy wypisie!
Ból rozrywal mi serce! A pokarm piersi! Miałam pokarmu aż za dużo! Wylewal się z piersi sam, na samą myśl o moim synku.
Jak patrzyłam na te wszystkie plakaty,mówiące o tym jak ważne jest karmienie piersią, które nam w szpitalu uniemozliwiono, trafiał mnie jasny szlag!
Poszłam do ordynatora, powiedziałam ze to łamanie podstawowych praw pacjenta i ze jeżeli zaraz mnie nie wpuści do dziecka to zjawi się w szpitalu TVN!
Pozwolono nam na „wizyty!” u własnych dzieci co 3 godziny na karmienie. Dobre i to :/ Ale co z tego, skoro jak przychodzilysmy to dzieci spały po butelce mleka sztucznego od pielęgniarek.
Na nasze pretensje,odpowiadały ze dzieci dopiero zjadły bo plakaly.
Złość, rozczarowanie, gniew i wiele innych złych emocji targalo mną! Ale zagryzlam zęby, w końcu za 2 dni mieliśmy już wyjść do domu. Sciagalam pokarm laktatorem recznym i prosilam aby podawały go Szymkowi zamiast sztucznego.
W końcu wyszliśmy do domu i niestety szybko zdezylam się z rzeczywistością. Z przystawieniem do piersi dziecka karmionego dotąd tylko butelka. Nikt mi nie pokazał jak dziecko przystawic. On płakał głodny, a ja bo nie chciał złapać piersi. Na szybko odciagnelam i zadpokoiłam głód synka. Próbowałam nadal, ale za każdym razem synek possal chwile i zdenerwowany puszczał pierś bo nie chciało mu się ssać mocniej.
Byłam wiec skazana na laktator.
Szymek budził się 2 razy w nocy na jedzenie,a ja 3 na ściąganie pokarmu którego wystarczyłoby dla 2 dzieci.
Pierwszy kryzys po 4 tygodniach- pierwsze zapalenie piersi. Ból ogromny, nie do opisania, 40 stop gorączki. Panika! Piersi twarde,nie do rozmasowania nie mówiąc już o przyłożeniu laktatora!
Leki przeciwzapalne,liście kapusty i po 3 godzinach delikatna ulga pozwalająca na ściągnięcie mleka.
W sumie sciagalam pokarm 5 miesięcy. W tym czasie przeszłam 6 zapaleń piersi z czego 2 razy konieczny był antybiotyk ( nie wiele brakowało do ropienia ). Skończyłam nie przez to ze nie miałam już pokarmu ale przez ten ból związany z zapaleniem piersi.
Podejrzewam, że gdyby Szymko urodził sie kilka dni przez albo po sterylizacji oddzialu, gdyby nas nie rozdzielono, moje karmienie wyglądało by zupełnie inaczej!
Wizyta w poradni laktacyjnej tez nie wiele pomogła. Juz wtedy było za późno na odzwyczajenie Szymka od butli. Wypożyczylam od nich laktator elektryczny,który czyscil mi piersi do zera i nie dopuszczał do zastójow,ale koszty były duże, a wydatkow nie brakowało.
Decyzja wcale nie była prosta,ale nie znioslabym bólu związanego z kolejnym zapaleniem.
Obecnie jestem w 14 tygodniu ciąży, po długiej przerwie i 2 latach prozb naszego synka zapragnelismy powiększyć naszą rodzinkę. Mam nadzieje ze przy drugim Rombiku będzie mi już znacznie łatwiej, a napewno laktator od Ciebie znacznie może ulżyć mi w bólu.
Pozdrawiam serdecznie :)
Jasne że dasz radę karmić! Ba nawet dasz radę urodzić naturalnie duże dziecko. Nie pozwól sobie zabrać tej szansy. Jest grupa wsparcia na FB naturalnie po cesarce. Przyjdź i zobacz że można nawet po dwóch cesarkach rodzić naturalnie. Ja właśnie się do takiego porodu szykuję. Jesteś już silniejsza bogatsza o doświadczenia więc spokojnie dasz radę
Malwinko..7 listopada zostałam po raz drugi mamą, tym razem Marysi, więc moja walka o dobrą, efektywną laktacje trwa już ponad dwa tygodnie, niestety nie jest to łatwe, zwłaszcza po cesarskim cięciu w moim przypadku. Niestety póki co muszę dokarmiac mm, gdyz piersi nie produkują wystarczającej ilości pokarmu,stąd mój wpis, gdyż laktator z pewnością pomógłby rozkręcić laktacje na potrzeby mojej córki. Serdecznie pozdrawiam i gratuluję córeczki, wiem jaka to radość zajść w ciążę o którą nie łatwo, sama ponad trzy lata temu usłyszałam od lekarzy że nie możemy mieć naturalnie dzieci, podchodzilismy dwa razy do in victro z negatywnym skutkiem, a później zaszłam naturalnie w ciążę (2014r) i po raz drugi w tym roku..i jak tu nie wierzyć w cuda.. Magda
Doskonale Cię rozumiem! Przeszłam podobna drogę. Też rodziłam przez cesarskie cięcie, które w dodatku było planowane – tak więc w ogóle nie miałam akcji porodowej. Pokarmu po urodzeniu nie miałam prawie wcale, a na dodatek Młoda nie potrafiła się przyssać. Pielęgniarki, baaa nawet doradczyni laktacyjna w szpitalu, nie potrafiły mi jej przystawić. Co gorsze, nikt nie wpadł na to, że należałoby dziecko dokarmić. Zgłaszałam, ze nie moge jej przestawić i ze nic nie je – zero reakcji, dopiero następnego dnia po porodzie wywalczyłam butelkę (moje dziecko nie jadało nic przez 24 h po urodzeniu! – wyobrażacie sobie jak ona ryczała). Wróciłam do domu po dwóch dobach i zaczęła się walka o laktację. Tysiące łez i tyle samo pobudek w nocy, osiąganie dosłownie co 2 godziny przez cały dzień i noc – tylko po to żeby siedzieć z laktatorem i patrzeć jak nic nie leci do butelki. Byłam załamana, bo nie tak wyobrażałam sobie macierzyństwo (wiecie, marzył mi się naturalny poród i karmienie do końca pierwszego roku życia). Uratowała mnie położna środowiskowa, która zdięła smoczek z butelki i nałożyła mi na pierś (nakładki nie pomagały i Młoda nadal nie potrafiła się odpowiednio przystawić). Od tego momentu zaczęła się moja przygoda z laktacją, którą rozbudzalam przez niemal 3 tygodnie. To była naprawdę ciężka walka zakończona powodzeniem. Nigdy nie dałam sobie wmówić że moje mleko jest za słabe, że to sama woda, choć były takie głosy. Zbyt mocno walczyłam o karmienie, żeby ktoś był mi w stanie je popsuć. Karmiłam przez 16 miesięcy :)
Teraz w drugiej ciąży, również mam wielkie marzenia, ale też i większy dystans. Tak naprawdę, ani sposób porodu, ani tez sposob karmienia nie warunkuje tego czy dziecko bedzie szczęśliwe. Choc oczywiscie, jako matki chcemy dla naszych dzieci wszystkiego co najlepsze :)
Malwinko, powodzenia tym razem.
opowiem Ci historie ,a właściwie to dwie -choć nie wiem czy ta druga zakończy się happy endem.Podobnie jak ty pierwszy porod zakończył sie nagłą cesarką,a ja dowiedziałam się co ja moge wiedzieć o porodzie skoro nigdy bie rodziłam a cesarka to pikuś-jakoś nie dla mnie.Dzięki tej cc jestem tutaj… Pokarm dzieki mojej determinacji miałam w drugiej dobie ,a w 3 nawał konkretny.Nastawiona bylam na długą drogę mleczną ,wszystko było idealne az do 4 miesiaca kiedy zaczał się kryzys i słowa pediatry to nie ma sensu szkoda żebyśmy się męczyli… Wielki żal do siebie,że nie dałam rady .Płacz i gorzkie łzy ,ze jestem złą matka nie dano mi szansy urodzić i nie mogę karmić i to,że wszczepiono we mnie jaka jestem beznadziejna…
Dugie dziecko urodzilam siłami natury i wiesz co ? ten porod to przy cesarce pikus
Druga drogę mleczną zaczełam 4 miesiace temu i wydawać się mogło,że było idealnie do czasu kiedy nie przestałam wychodzić z łóżka bo mały ssak potrafił zgłodnieć po 5 minutach.Dzień łączył się z nocą a ja miałam wrażenie,że jestem niewolnikiem własnego dziecka.Było mi żal ,ze nie mogę pobyć chwile dłużej ze starszą córka i Słyszałam wtedy,że lapiej dać butelkę po co się męczyć,ale ja wiedziałam że muszę dać radę.Po 6ciu tygodniach udało mi się zjeść obiad przy stole a nie w łóżku.Wiedziałam,że skoro przetrwałam to, to przetrwam wszystko ale nie sądziłam,że sielanka wkrótce się skończy..Kiedy w 7 tyg po porodzie mąż nagle musiał wyjechać w 2 tygodniową delegację nic nie wskazywało na to że nie dam rady.Dwójka dzieci do ogarnięcia no nic tylko istna sielanka :) Juz 3 dni pozniej obudziłam się bardzo zmęczona i obolała ,myślałam że jestem zmęczona w końcu spałam tylko 4 godziny.Ale kiedy resztką sił chciałam wziąść prysznic a gorąca woda była dla mnie lodowata już wtedy wiedziałam ,że coś jest nie tak .Termometr wskazywał 38.5 stopnia.Po 3 dniach temperatura zniknela,a ja nie wiedziałam nawet skąd sie pojawiła i kiedy zniknęła,ale nawet wtedy karmiłam mojego syna.Tak, tak temperatura zniknęła po to żeby za 3 dni wrócić ze zdwojoną siłą.Nie mogłam wstać z łóżka reszta sił ubrałam dzieci,wsiadłam w samochod i pojechałsm do mamy.Chociaz zastanawiam sie do dzis jak poruszalam sie na drodze z temperatura 39 stopni,wiem ze to byla najlepsza decyzja jaka podjelam.Nasteonego dnia poszlam do rodzinnego lekarza wspominajac ,ze paracetamol nie pomaga a temperatura od 2 dni ani drgnie :diagnoza byc moze przemeczenie brac paracetamol… i tak tez zrobilam.caly czas karmilam syna resztka sil choc wazyl ledwo co 4 kg ja czulam za kazdym razem jakbym podnosila 20 kg.Tej nocy jechalam z tata ba pogotowie z temperatura 39.5 stopniapo drodze moj organizm zdazylam sie wypocic a jak dojechalam na ip z temperatura ponizej 38 kazano brac nurofen moze pomoze.Wiec wrocilam do domu,ze teraz bedzie tylko lepiej pelna nadziei i radosci mama zaparzyla rumianek ja zazylam nurofen i poszlam spac.Jednak i w tym przyoadku noc trwala dlugo.obudzilam sie o 5 rano nakarmialam maluszka i nie moglam zasnac bylo mi zimno czulam jak doslownie zamarzam a termometr pokazywal 40 stopni . Resztka sil przebralam syna zazywajac kolejne tabletki paracetamolu i probowalam zasnac ale na marne. o 8 rano bylam na oddziele slaniajac sie na nogach z temperatura 41 stopni . Na poczatku robili wielkie problemy ale w koncu przyjeli .Okazalo sie ,ze mam zastuj pokarmu i zatkane kanaliki mleczne. A pobyt w szpitalu wspominam jak horror kiedy przyszla pielegniarka i na sile wyciskala z moich piersi mleko bol gorszy niz przy porodzie ,obdarta z jakiej kolwiek godnosci plakalam i prosilam zeby przestala drapiac i krzyczac. A ze jestem drobna osoba dla takiej wielkiej kobiety przytrzymanie mnie to pikus.Plakalam ,ze nie nawidze karmic ze jest to najgorsze co mnie kiedy kolwiek spotkalo.Widzac mojego syna wiedzialam ,zw nie moge mu tego zrobic,ze przetrwam. Temoeratura znikała moj pokarm w ramach stresu zaczał znikać a moj syn płakać.Herbatki laktacyjne ,przystawianie syna i chec wielkiego karmienia po mimo traumatycznych przeżyć sprawił , ze laktacja wrocila-a my razem z nia wrocilismy do domu.Sielanka trwala 1,5 tyg kiedy temoeratura znow wrocila a w moich piersiach pojawily sie znow guzki. Na szczescie tym razem udalo mi sie ja zbic w domu.Niestety po 3 dniach znow wracala i tak w kolko przez 2 miesiace temperatura byla co 3 dni a ja opadalam z sil.W koncu dostalam antybiotyk i wszystko wrocilo do normy , aż do wczoraj kiedy pierwszy raz siegnelam po butelke. Kiedy w nocy mam duzo pokarmu tak w dzien jest go coraz mniej.Syn coraz wiekszy i w zlosci nie chce sie przystawic tzn probuje ale denerwuje sie ze malo leci.6 grudnia synek skonczy 5 miesiecy , bylo ciezko byly gorzkie lzy , byly checi poddania sie kiedy kazdy powtarzal siegnij po butle ja ciagle walczylam jak lwica o swoje lwiatka.Laktator reczny nie daje rady a ja nie mam pomyslu co jeszcze moge zrobic.Boje sie ze nasza droga mleczna bedzie musiala sie zakonczyc po mimo tej drogi uslanej cierniami ,po mimo tego ze wyszlismy na prosta to znow na naszej drodze stana wielki zakret o ta bezsilnosc…
Malwina, zaczynając czytać Twój post pomyślałam…. A może gdybym wtedy ja używała dobrego laktator mogłabym karmić dłużej niż 2 miesiące…? A na koniec takie zaskoczenie dotyczące konkursu ❤ Cóż, nie udało mi się karmić piersią tyle ile planowalam, nie mialam wiedzy, pomocy, zabrakło doświadczenia a może po prostu dobrego ukierunkowania i sprzetu? Podobnie jak Ty, przed pierwszym porodem myślalam, że wszystko będzie takie proste i kolorowe. A tu… Najpierw totalnie nieplanowane cięcie cesarskie, następnie problemy z karmieniem, kolka.. spadło chyba na mnie zbyt wiele. Bardzo się z Tobą utożsamiam ponieważ również zaliczyłam baby bluesa. A moze to było efektem mojego niepowodzenia w kwestii karmienia piersią..? Wiesz…Twój post był mi bardzo potrzebny bo ja już myślałam że jestem jedyną na świecie która dotknął ten problem, (no jasne wiem, że dotyka on mnóstwa kobiet, ale nie znam nikogo osobiście), a Ty pisząc o nim stałaś mi się jeszcze bliższa. Bardzo boje się dugiego porodu, który już za 2 miesiące. Staram się do niego jak najlepiej przygotować, aby ponownie nie zostać zaskoczona , również w kwestii wyprawki ,dlatego laktator był na mojej liscie od poczatku na podstawowej pozycji. Bardzo chciałabym karmić piersia moja córeczkę ( tak, u mnie też dziewczynka, a pierwszy chłopiec) , a przy ewentualnych problemach laktator na pewno by mi w tym pomógł. Jestem dobrej myśli, ale również świadoma różnych sytuacji jak i doświadczona niepowodzeniami, dlatego chce byc dobrze przygotowana i będę wniebowzięta jeśli podarujesz mi to cudo. ❤
Dlaczego ja powinnam wygrać laktator?
Może najpierw po krótce opowiem o tym co przeżyłam i doświadczyłam w pierwszej ciąży. Choć żadne słowa nie odzwierciedlą tego co przeżyliśmy i czuliśmy w tamtym okresie. Jestem 23 letnią matką 3 letniego Antosia i największymi matczynymi wartościami dla mnie jest karmienie piersią i poród silami natury. To drugie za pierwszym razem mi sie udało… Nasza historia zaczęła sie od tego. Syn urodził się jako wcześniak ze wzgledu na niewydolność szyjki. Po porodzie był osobno, a co za tym szło pielegniarki podawaly mu mm z butelki nie pytając mnie nawet o zdanie. Po prostu robily co chciały, a ja dla nich byłam tylko młodą nic nie doswiadczoną matką..Choć z zacisnietmi zębami ,lzami w oczach walczyłam godzinami z ręcznym laktatorem one i tak ciagle twierdzily że to nie wystarczy…mały piersi nie łapal , smoczek był dla niego wygodą więc chociaż chciałam dac mu cząstkę siebie poprzez moje mleko nie jakieś sztuczne z puszki..Po wyjściu ze szpitala myślałam że w spokoju odpoczne fizycznie i psychicznie a pokarm sam najdzie z czasem. A tu czekało nas duże zaskoczenie… zaczęła sie akcja kolka i ulewanie.. wspólnie z mężem padaliśmy na twarz ze zmęczenia , dwa miesiące krzyku,płaczu i bujania na rękach 24h na dobę…mały zjadł butle a gdy zaczął płakać mleko buchalo z niego niczym fontanna…az po 2 miesiącach nadeszła chwila grozy! podczas snu zachlysnal sie i gdyby nie szybka reakcja męża , gdyby nie to że mam tak wspanialego,odważnego czlowieka przy sobie, teraz najprawdopodobniej byśmy nie mieli synka :( przykre ale prawdziwe! trzymałam na rękach własne ,sine dziecko i nie potrafilam mu pomóc , spanikowałam….wtedy umarła cząstka mnie jako matki .Nie spaliśmy po nocach i na zmianę czuwaliśmy w nocy. Wyszliśmy z tego szczęśliwie ale ja już do końca życia nie pogodze sie z tym że tak dałam ciała.. Pani doktor dobijając leżącego stwierdziła iż to wina mojego mleka i dziecko powinno jeść specjalne które zgęstnieje w żołądku. no i tak oto zakończyła sie moja przygoda z kamieniem choć nawet sie dobrze nie rozpoczęła.. teraz 28 tc rozpoznanie niewydolność szyjki i sytuacja znów zaczyna sie powtarzać…szpital ,leżenie tylko tym razem na podtrzymanie szwem/pessarem jak w pierwszej ciąży jest już za późno.. Leżę w szpitalu ,płacze i nie dość że poród może dopaść mnie w każdej chwili to jeszcze w domu ,daleko ode mnie synek…który tęskni i mnie potrzebuje..
Taki laktator to spełnienie marzeń każdej mamy ,ale dla mnie jest nie tylko marzeniem a błaganiem o pomoc. Ciężka sytuacja nie pozwala nam na zakup ,a więc próbuje biorąc udział w konkursie. Nadzieja zawsze umiera ostatnia, nadzieja na lepsze jutro, nadzieja że sytuacja się nie powtórzy.
Czeka mnie wczesny poród i choć wiem że będzie ciężko to chcę wszystkim udowodnić że dam radę , a taki laktator idealnie by pobudzil pokarm! ✊✊✊
6 grudnia – może być jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu dzięki Tobie ❤
Kiedyś przeczytałam że życie jest jak gotowanie , niby ten sam przepis a każde wykonanie inne…podobnie jest z karmieniem piersią.
Jestem w pierwszej ciąży, ale już wiem, że będę miała problemy z laktacją z powodu płaskich brodawek. Nie chce aby „defekt” mojego ciała miał tak ogromny wpływ na zdrowie mojego maleństwa. Mleko mamy jest przecież najlepszym pokarmem jaki możemy dać naszym dzieciom. Dlatego też mam zamiar odciągać pokarm laktatorem i podawać go dziecku. Bardzo by mi się przydał taki laktator…oj bardzo:)pozdrawiam całą Waszą Czwórkę!
Czytając ten wpis miałam wrażenie , że to trochę o mnie…Poród co prawda sn i nawet szybko poszło mimo, że mój maluch miał 4kg i 60cm. Od razu po wszystkim mogłam „skakać”… I na tym sielanka się kończy… Pierwsze przystawienie do piersi;ja cała w skowronkach; słowa położnej : proszę się nie martwić nie wszystkie dzieci od razu chcą ssać… Kolejna próba znowu zakończona bez happy endu… Ciągle słyszałam tylko że i tak nie wykarmię tak dużego dziecka więc zaczęłam podawać mm. W domu próba z laktatorem, ale recznie nie bylam wstanie odciągnąć wystarczająco… Myślę, że było to spowodowane tym co się działo w mojej głowie (słowa i tak nie da Pani rady utkwiły tam na dobre). Dziś znów czekam na moje szczęście… I wiem, że tym razem się nie poddam bo po 4 latach o wiele więcej wiem o kp ale również o sobie, dlatego wygrany laktator pomógł by mi w tej mojej walce o kp :-)
Uważam ze powinnam wygrac ten laktator bo moze on w budzi we mnie pozytywna mysl ze potrafię karmić piersia. Pierwszego synka urodziłam przez cesarskie ciecie ze względu na lozysko przodujace. Synek byl karmiony butla poniewaz mi naszedl pokarm dopiero w trzeciej dobie on nie potrafil ssac piersi a ja nie potrafilam mu jej podać pielegniarki tylko przychodzily i wpychaly mu ja do buzi w czwartej dobie wyszlam do domu zostalam z tymi wszystkim sama. Wszystkie dobre rady wiesz gdzie mozna bylo sobie wsadzić. Poddalam sie. Ja po prostu nie potrafilam karmić, uznalam siebie za zla matke. Gdyby nie moj maz to chyba bym sobie z tym nie poradzila. Teraz jestem w drugiej ciazy porod bedzie najprawdopodobniej przez ciecie cesarskie. Chciałabym spróbować karmić i uwierzyc ze potrafię. Moze ten laktator po budzi we mnie laktacje i sile do walki.
Witaj! Bardzo chce wziasc udział w Twoim konkursie. Wygraną przekaże szwagiwrce :) Justyna jest dla mnie najlepsza przyjaciółka, wspiera mnie kiedy tylko potrzebuję. Od tygodnia jest mama Marcela, niestety zaraz po porodzie trafiła na intensywna terapię gdzie miała przetaczana krew, a Marcela dostała dopiero w drugiej dobie. Jak się domyslasz, przez ten czas Mały był na butelce… Niestety pierwsza próba przystawienia była ciężka, do tej pory uczą się ssać z piersi, poki co przez nakładki. Justyna czuję się bardzo źle, Marcel nie chce ssać, mleka coraz mniej… Dlatego pragnę tej wygranej właśnie Niej. Z pewnością pomoc takiego laktatorem będzie tu nieoceniona. Ja sama poniosłam porażkę z kp, było to rok temu. Upierałam się jak osioł że dam radę wszystko sama, zamiast poprosić o pomoc rodzinę. Justynę kocham jak siostrę, pragnę dla niej wszystkiego co dobre, chce spełnić jej marzenie o karmieniu piersią, chce choć w części przyczynić się do jej sukcesu i mam nadzieję że Jej w tym pomożesz :)
Pozdrawiam Cię, Asia.
Bardzo chętnie przygarnęłabym taki laktator :) początkiem stycznia ma przyjść na świat nasz synuś Gabryś, na szerokość pierwsze dziecko. Jak każda mama mam pełno lęków i obaw dotyczących opieki nad dzieciątkiem. Bardzo chciałabym moc karmić piersią jak najdłużej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to proste zadanie i możemy spotkać wiele trudności. Taki laktator mógłby pomóc przy regulacji laktacji, przy problemach z przystawieniem malucha do piersi lub w zebraniu zapasu mleka „na czarną godzinę”. Na razie przymierzałam się do kupna laktatora ręcznego, ponieważ elektryczny to dość spory wydatek, zwłaszcza przy tych wszystkich rzeczach potrzebnych przy pierwszym dziecku, dlatego byłabym bardzo szczęśliwa, gdybym wygrała ten laktator :) Mając go w domu czułabym się o wiele pewniej i spokojniej. A ponoć spokojna i szczęśliwa mama, to spokokne i szczęśliwe dziecko ;)
Witam,
Często czytam Twoje wpisy i czasami mam wrażenie, że siedzisz w mojej głowie :) problem kp przechodziłam 3,5 roku temu… Kuba dokarmiany już po pierwszej dobie mm, bo choć pięknie łapał pierś to ja dałam ciała. Tak mi się wtedy wydawało. Pokarm był „za słaby” tak poinformowały mnie położne. „Dziecko jest głodne, nie najada się dlatego płacze.” Pamiętam to uczucie wgniecenia mnie w ziemię. Do tego wykończenie po 12h prób siłami natury zakończone cc. Zmęczenie, poczucie że nie nadaję się na matkę… I do tego brak wsparcia partnera, bo nie układało się między nami. Jego i jego matki komentarze odnośnie cc i kp poniżały mnie jeszcze bardziej. Laktator ręczny nie pomagał. Poddałam się po tygodniu. Każde karmienie sprawiało mi tak ogromny ból, że karmiąc płakałam. Bałam się każdego kolejnego karmienia. Po 20 min przy każdej z piersi żeby za 20 min płacz zaczął sie ponownie. Kiedy Kuba mnie „poobgryzał” do ran poddałam się. Przerosło mnie to, a pretensje o braku kp słyszałam jeszcze długo, aż czara goryczy we mnie się przelała i powiedziałam co o tym myślę… Teraz odliczam tygodnie do rozwiązania. Kolejny chłopak. I nie poddam się tak łatwo. A taki laktator mógłby mi pomóc. Pozdrawiam i wierzę, że dasz radę! Ja też… Obie damy ;)
Tez sie boje… Boje sie, bo za pierwszym razem nie bylo latwo… brak umiejetnisci, bolace sutki, krew i maly ssaczek ktory przez pierwsze 3 mce non-stop wisial… Na szczęście dalismy rade kp 21mcy, ale teraz sie boje. Boje sie, ze tym razem oprocz malego nowego ssaczka bedzie tez jego starszy brat i ze nie dam rady… ze trzeba bedzie ten czas podzielic jakos na 2 i ze ta butelka bedzie kusila, bo przeciez tak naje sie szybciej, ze bedzie mniej bolalo… ze bede dzieki temu miala wiecej czasu… A z drugiej strony, przeciez chcę dla swiezaka wszystkiego co najlepsze… no po prostu boje się…
Dasz radę! Nie słuchaj negatywnych komentarzy. Ja usłyszałam od lekarza że mam syna odstawić od piersi jak złapał jelotowke. Nie kazdy jest specjalistą od plantacji ( część nie ma nawet podstawowej wiedzy niestety). Życzę Ci dużo spokoju w karmieniu i czasu i luzu. Dwie rady usłyszane od profesjonalisty Ci przekaże- jak będziesz miała kryzys to wladuj się z dzieckiem do łóżka i karm ile dasz radę, przystawiaj ile będzie chciało, na początku zrezygnuj ze smoczka ( nie pamiętam na ile chyba mną pierwsze 3 miesiace) pamiętaj że nie musisz podawać wody ( syn urodził się w maju pierwsze kryzysy były przy upalach) i nie przejmuj się uczuciem pustej piersi – to dobre uczucie i tak ma być. Karmilismy się ponad 2 lata. Teraz drugie maleństwo w drodze, i wiem że będzie trudnej korzystać z rad tej dobrej kobiety ale jakoś będę próbować. Życzę Ci takiego dobrego ducha a początku mlecznej drogi jakiego ja spotkałam. I mądrych położnych które nie będą Cię traktować jak krowe przystawiajac dzieciatko do piersi. Bo w karmieniu najważniejszy spokój i komfort obojga.
Moje pierwsze dziecko karmiłam ponad rok, tylko dzięki uporowi, i przekornej naturze. Po cc miałam problemy z pokarmem i przystawieniem córki do piersi. Do akcji wkroczyła butelka i mm. Po tym jeszcze trudniej mi było przystawiać córkę do piersi ale sie nie poddała. Karmiłam mieszanie przez 2 miesiące bo niestety żadnym laktatorem nie byłam w stanie ściągnąć pokarmu na wszystkie karmienia. Przy tym problemem nie był brak pokarmu, bo piersi były wiecznie przepełnione i bolące, ciągłe zastoje i niemożność ulżenia sobie mnie wykańczały. Ale w końcu udało się, córcia zaczęła jeść prosto z piersi. Obecnie staramy się o drugie dziecko i posiadanie dobrego laktatora było by dla mnie naprawdę wielkim wybawieniem- wiem ze drugi poród tez będzie cc i liczę się z tym ze znów się pojawią problemy z karmieniem. Na dźwięk laktatora do dziś mam dreszcze :-o
Już za miesiąc będę mamą 2 szkrabów i choć pierwsze dziecko karmiłam 16 miesiécy to też miałam wiele różnych problemów. Mi taki laktator przydałby się nie tylko do walki o pokarm, ale również do zrobienia zapasów na powrót do pracy. Życzę Ci gorąco udanej drogi mlecznej, najlepiej gdybyś znalazła jakąś fajną doradczynię laktacyjną, która wesprze Cię w problemach, bo jeśli chodzi o personel w szpitalach, to zazwyczaj każdy ma inne rady, niekoniecznie właściwe
Kochana nie wiem czy slyszalas o tym, ale laktator elektryczny mozna wypozyczyc. Ja 10 lat temu przy pierwszym dziecku po cc mialam wypozyczony. Niestety nawet on nie pomogl rozkrecic laktacji. Nie karmilam piersią, corka jest zdrowa i odporna. Nie mam wyrzutow sumienia i nie wstydzę sie tego. Pozdrawiam Cię goraco. U mnie teraz 14tc :).
Droga Malwino. Lubię czytać twoje posty i większości Twoich opinii przyklaskuję. Niestety tym razem Twoj post trochę mnie rozczarował. Wydaje mi się, że trochę za bardzo wybiegasz w przyszłość i próbujesz mieć wszystko pod kontrolą. Wiem … Ja też lubię wszystko zaplanować i mieć pod kontrolą. Tylko nie raz juz przekonałam się ze zycia nie da się zaplanować. Nawet najlepszy laktator nie zagwarantuje Ci że Twoje dziecko będzie zdrowe. Ja również niezbyt długo karmiłam mojego syna- 6 msc. Nie pozwolę innym matkom wmówić sobie że jestem gorszą tylko dlatego że nie karmilam dziecka 1,5 roku, bo to nie zawody. Każdej z nas zależy na zdrowiu naszych pociech dlatego niech każda postępuje wg własnego rozeznania. Domyślam się że poród (nawet CC) jest dla Ciebie bardzo stresujacym wydarzeniem,ale wierzę że wszystko pójdzie po Twojej myśli.
Ja nie chcę wygrać laktatora :-) ale chciałabym powiedzieć Ci, że świetnie rozumiem,co czujesz i wierzę w Ciebie! Moje problemy z karmieniem zaczęły się w szpitalu i trwały prawie półtora miesiąca. Moje dziecko było długie i chude, ważyła za mało. Lekarka kazała mi ją dokarmiać, 2 butelki dziennie i 1 na noc.Byłam obolała, spuchnięta, poraniona. I załamana. Zrobiłam wtedy to, co najlepsze-ZLUZOWAŁAM. Przestałam martwić się,czy dam radę córkę nakarmić, czy będzie bolało.I udało się!Małą karmiłam ponad dwa lata i sama się odstawiła :-) więc nie martw się na zapas,tylko ciesz się ciążą, przygotowaniami do narodzin Malutkiej i czerp z tego wszystko,co możliwe! Dasz radę,wierzę w Ciebie mocno!!!!!
Chyba jestem odstępstwem od reguły, ponieważ urodziłam naturalnie i karmiłam 7 miesięcy tylko i wyłącznie piersią, nie było mowy o butelce a mój syn choruje notorycznie, tydzień w przedszkolu, dwa w domu. Usuneliśmy mu trzeci migdał a pozostałe zmniejszyliśmy a nadal choruje i czeka go kolejny zabieg. Więc głowa do góry. Ważne jakimi jesteśmy rodzicami później, a sztuczne mleko zawiera niezbędne składniki potrzebne maluszkowi:)
Dasz radę,życzę Ci tego z całego serca,początek drogi taki sam jak u mnie,tylko po 3 miesiącach przyszedl kryzys i niestety wygrał ze mną .Trzymam kciuki za rok i dluzej(drugiego karmilam 14 miesiecy).Poeodzenia????????????
Hmmm… dlaczego to ja powinnam dostać od Ciebie ten laktator? Powodów jest kilka, po pierwsze zamierzam karmić syna tak długo jak się da. Po drugie specyfika mojej pracy sprawia, że nie mogę sobie pozwolić na długi urlop macierzyński- bez odciągania pokarmu się nie obędzie. Po trzecie, jestem pełna obaw czy sobie poradzę z rozkręceniem laktacji- a taki dobry sprzęt na pewno sprawiłby, że część z nich zniknie. No i ostatni argument…tzw. „last but not least”- mam termin porodu dokładnie na 6.12☺ Zbieg okoliczności?… nie sądzę ???? myślę, że laktator byłby idealnym prezentem dla nas.
” i co najważniejsze – wiem, że nie ma czegoś takiego jak „zbyt cienki pokarm”, albo jego „brak”. zlinczujcie mnie ale jest cos takiego!! 1 corke urodzilam cc majac 23 lata(stracila tetno podczas porodu)pokarmu tyle co na lekarstwo (w 1 dobie wypila 90ml mm bo wciaz krzyczala i nikt nawet nie pytal dali mm i tyle) wtedy az tak bardzo nie walczylam nie mialam i tyle..choc przewazyla sytuacja gdzie mala siedziala caly dzien ! tak caly dzien na cycku bo polozna mowila ze musze miec mleko i koniec a pieluszka byla caly dzien sucha ..nie wytrzymamlam tego cyckowania tego dnia i ok 22 dalam mm i dzieki bogu bo dziecko by sie odwodnilo! 2 corke urodzilam sn dlatego jesli tylko Ci sie uda to walcz o to jelsi oczywiscie nie bd przeciwskazan medyczych,polecam;)z calego serca nastawiona na karmienie piersia,niestety tylko 2 msc sie udalo…od 1 dnia siedziala na cycku ok 2h godz przerwy zas 2 h…3 tyg wyciete z zycia bo wiecznie cycus..wkoncu sutki mialam w tragicznym stanie ale walczylam jak lwica zaciskalam zeby dostawialam normalnie odciagalam laktatorem po miedzy zeby pobudzic laktacje…i coz nie udalo sie jak tylko sutki sie zagoily mleka zabraklo …zero nic…wiec prosze nie pisac ze brak pokarmu czy cienki pokarm sie nie zdarza bo to dopiero moze mlode mamy wpedzic w depresje…
Kiedy dzidzię w brzuszku miałam
Karmić piersią zaraz chciałam
Bo to ważne, bo to zdrowe
To jedzenie wyborowe
Bo przeciwciał w mleczku masa
W sam dla mego bobasa
Ale łatwe to nie było
Bardzo ciężko się karmiło
Bo mało pokarmu i problem ze ssaniem
I jak wtedy karmić? Oto pytanie
Co tu zrobić, gdy laktacja w powijakach jeszcze?
Jak sprawić by dziecię już przestało wrzeszczeć?
Aż razu pewnego odkryłam laktator
Co prawda ręczny lecz chwała mu za to
Pokarm sprawnie odciągał, zwłaszcza na początku,
Dziecię najedzone i wszystko w porządku
Wspaniały laktator laktację rozhulał
Więc szczęśliwe dziecko i jego matula
Laktator to sukces, dobrze o tym wiemy
Bo ułatwia karmienie, kiedy są problemy
A teraz, gdy mieszka drugi dzidziuś w brzuszku
Już teraz ja myślę o swoim maluszku
Znowu się obawiam, że problem się zdarzy
I o moim mleku będę tylko marzyć
Więc już myślę sobie o cud laktatorze
I wiem, że mi Lovi na pewno pomoże
Marzę o nim cichutko, bo wiem, że tym razem
Jak przejść drogę mleczną, Lovi mi pokaże
W lutym będę mamą po raz pierwszy. Synek wyczekany i wyproszony. Jedną z moich największych obaw jest to, że nie będę mogła, nie będę umiała lub po prostu nie będę miała czym go karmić. Mój biust nigdy nie był obfity. Wiem też, że nie ma to znaczenia przy karmieniu. Jednak w tym roku wśród moich koleżanek jest wysyp przyszłych i swieżutkich mam i wszystkie szczycą się pięknymi pełnymi mleka piersiami. A ja… cóż jak było tak jest… przymierzalam się do zakupu laktatora. Cały czas jednak walczę ze sobą. Że dam radę, że jak się uprę i będę cierpliwa to mi sie uda. Mimo to, tak jak dziś w nocy, tak ostatnio kazdej kolejnej dopada mnie wiele obaw, a ta jedna spędza mi sen z powiek. I nagle po raz kolejny trafiam na jeden z Pani wpisow. Który koi, przynosi nadzieję i jest szczery. To dodaje mi nadziei. Dlatego też wiem, że laktator może mi tylko pomoc, że to nie rozwiązanie zastępcze, a właśnie pomoc i wsparcie, których tak bardzo mamy potrzebują. I nawet jeśli go nie otrzymam w tym konkursie, to w taki się zaopatrzę bez wstydu i obaw, że z nim to nie będzie to samo co karmienie osobiste. Każda z nas zasługuje na maksimum komfortu i pomocy. Dziękuję za kolejny poprawiający nastrój w te bezsenne noce wpis i pozdrawiam ciepło. Gosia z Tymisiem w brzuszku.
Nie potrzebuje laktatora, bo mam,choć tak naprawdę na niewiele się przydał, bo piersią karmie juz prawie rok i zdarzyły się nieliczne sytuacje, w których musiałam odciągnąć pokarm. Chce tylko życzyć Ci powodzenia, bo nic nie jest w stanie zastąpić kp, aczkolwiek jest to wielkie poświęcenie dla matki i nie będzie Ci lekko mając dwójkę dzieci. Nie będę rozwodzić się nad moją historia, bo jest jedną z wielu i za dużo pisania, ale jeśli mogę coś doradzić to: przeczytaj nie jeden a kilka poradników o kp- teoria jest bardzo ważna bo uzbrojona w wiedzę nie dasz sobie wcisnąć, że masz słaby pokarm, znajdź dobra położna, której zaufasz i która jest nastawiona na kp, ale nie na sile tylko z psychologicznym podejściem do matki świeżo po porodzie, która pokaże Ci jak przystawic dziecko a nie będzie krytykować(miałam szczęście ze na taka trafiłam, bo nie wiem czy dziś bym karmila)- bo teoria to tylko polowa sukcesu; być może będą potrzebne nakładki na sutki (jeśli są za małe), które z czasem można porzucić, bo dziecko nauczy się ssać, no i karm na żądanie, a nie co 3 h, bo tak piszą w niektórych podręcznikach. Warto mieć laktator z wielu powodów, ale nawet ten najlepszy nie rozkręci laktacji tak, jak często przystawiane dziecko… I pamiętaj- nie spinaj się tak, bo czasami jak się chce karmic za bardzo, to stres związany z presją przynosi odwrotny skutek i pokarm zanika. I nawet jeśli się nie uda Twój roczny pLAN kp , to nie świadczy o tym ze jesteś zła matką… Córka urodziła się z waga prawie 3 kg, jak wychodziłsumy ze szpitala miała 2,5, wiec przystawiałam nawet co 15 minut i się udalo, choć bardzo się bałam, że jej nie 'utucze’. A no i szkoła rodzenia dobrze przygotowała mnie do kp, choć niektórzy twierdzili, że to strata czasu. Depresję tez miałam, ale nie w takim klasycznym rozumieniu tego słowa, bo ta poporodowa ma różne oblicza… Mogłabym pisać i pisać o kp…wiec jakbyś potrzebowała wsparcia daj znać…
Witam. Przydał by mi się taki laktator ponieważ w pierwszej ciąży karmiłam córkę tylko 4 miesiace meczac sie bez laktatora. Corka zasypiala przy piersi a ja nie umialam jej karmic.Mialam kamienie w piersiach z czy tez nie moglam sobie poradzic. Jednak najgorsze było to ze gdy mój pokarm sie skończył, moja corka nie chciała jeść sztucznego mleka żadnej firmy. Żeby nakarmić moje dziecko musiałam je najpierw uśpić. Tylko przez sen była w stanie zjeść pokarm z butelki. Straszna mecz armia. Mam nadzieję ze teraz pójdzie mi lepiej. Pozdrawiam Urszula
Ja, niestety przezylam to samo. Po porodzie, kiedy nie potrafiłam dobrze przystawić mojej malutkiej do piersi, położne patrzył na mnie jak na kosmite. W nocy, kiedy na moment przymknelam oko, okazało się, że mi ją zabrały i dokarmialy sztucznym mlekiem. Gdy się obudziłam bardzo płakałam, bo moim największym marzeniem było karmić ja piersią. Niestety dalej było już tylko gorzej☹️. Wychodząc do domu, postanowiłam, że nadal będę próbować i mała jadla, ale plakala, lekarz zalecił dokarmianie sztucznym mlekiem, ja ściągalam też ręcznym laktatorem, ściągalam i płakałam bo zamiast mleka leciała krew z mlekiem, byłam tak zdruzgotana, że nie wiedziałam co robić, na tydzień przestałam karmić, bo ból był nie dozniesienia, próbowałam ręcznie wyciskacz i masować, ale nic nie pomogło zrobił się zastój, guzy i krwawie piersi, dostałam antybiotyk. I nie mogłam małej karmić. A obok mnie szwagierka, karmila miesiąc młodsza córeczkę, od mojej Olinki. Do końca życia, zapamiętam bezczelnie komentarze, że jestem zła matka, bo karmie sztucznym mlekiem kiedy ona karmi z piersi i daje rade. A to jeszcze bardziej wpedzało w depresyjne dni. Teraz jestem na początku 2 ciąży, która niestety jest powarznie zagrożona, ale wierzę, że damy radę i będzie dobrze, że poradzimy sobie ze wszystkim, i mój drugi skarbu przyjdzie na świat, zdrowy i silny, bo dziecko to mój sens życia. Bardzo chciałabym dostać taki laktatorem, ale jeśli uznasz, że komuś należy się bardziej, to będę szczęśliwa, że dzięki tobie jakaś mama będzie mogła naturalnie karmić swoje maleństwo i da sobie ze wszystkim radę. Jesteś wspaniała kobietą, pozdrawiam serdecznie.
Dasz radę!????
Przede wszystkim chcialabym nadmienic iz to ze karmilam butelka czyni mnie gorsza matka. Jestem świadoma w tej chwili tego i wyrzuty mialam na szczescie krótko. Niby bylam wyedukowana. Wszystkie znajome kp swoje dzieci zadna jakis wiekszych problemow nie miala. Pojechalam do szpitala z laktatorem recznym pożyczonym od znajomej. Cc. Wczesniak 36t. Na szczescie wszystko ok obylo sie bez inkubatora dziecko bylo caly czas ze mna.pierwsza proba przystawienia.poszla kiepsko mala caly czas miala oczy zamkniete nie plakala. Polozna wycisnela mi doslownie krople i podala malej. Szybko ogrnelam sie mialam rok wczesniej laparotomie gin wiec wiedzialam co mnie czeka. No nic usiadlam probowalam ja nakarmic a nawet buzki otworzyc nie chciala. Polozna probowala pokazala jak i po dluzszym czasie stwierdzila ze dziecko musi juz zjesc cos minimalnie o podala mm strzykawka. Zabralam sie za laktator .hmm niestety cos nie dzialal chyba jak trzeba efekt zaden. Dalej moje starania na nic. Pod koniec 2 doby dorwalam szpitalny. Odciagnelam 3ml dalam malej kubeczkiem cieszylam sie jak nie wiem co. Zaraz laktator trzeba bylo oddac kolejnej i znowu walka przy piersi i mm. Wrocilam do domu z laktatorem jyz kupionym w sklepie. Zaczelam odciagac i podawac butelka. Niestety noje dziecko od samego poczatku mialo problemy brzuszkowe jadla prawie nie spala tylko ryk i nic wiecej dlatego w ciagu dnia mialam tylko 3 razy sposobnosc uzycia laktatora. Mala szybko zatrybila ze z butli super sie je a z cyckow to meega sie musi napracowac po co sie meczyc przeciez glupia nie jest;) po 2 miesiacach kiedy zaczela jesc coraz wiecej a ja dalej odciagalam tylko po 30 w porywach 40ml stwierdzilam ze nie bede sie w to bawić. Stres problemy zdrowotne potem szpital. Tak bylo za pierwszym razem. Nie chce aby sytuacja sie powtorzyla stad chce od samego poczatku byc przygotowana na wszystko i przydaloby mi sie takie cudo ;)
hej,
karmiła dwa lata, ale początki też nie były takie kolorowe. „Brak” mleka w szpitalu, zoltaczka-dziecko pod lampami, dokarmianie butelka bez mojej zgody, w końcu przełom powrót do domu nawał na 8 dobę po porodzie i jakoś to poszło, a kto odstawiał dwulatka od piersi ten wie jaki to cwaniaczek! ;-)
pozdrawiam i trzymam kciuki że tym razem uda się bez problemów!
A ja powinnam dostac taki laktator w nagrode a co! Karmie juz albo dopiero moje dziecko ponad 5 miesiecy karmie w dzien karmie w nocy co 2h (nie)stety.
Marze by przespac sie 2h ciurkiem …Widze to juz oczyma wyobrazni.. biore laktator i odciagam… odciagam i odciagam.. tak by conajmniej na 3 karmienia nocne starczylo.
A gdy nadejdzie ten dzien! ta noc! W ktora w koncu mam sie wyspac! Zaszaleje …no mowie Wam zaszaleje a co ! Wypije lampke szampana kapiac sie w wannie , bede tak moczyc sie z godzine bo przeciez nie musze sie spieszyc! W koncu porzadnie ogole nogi.!! Uzyje tego nowego balsamu co juz na polce miesiac lezy! Moze nawet pomaluje paznokcie u stop ! A co raz sie zyje! Nie bedzie mi szkoda czasu wieczorem na takie rytualy bo mam sie wyspac w koncu o yeah!!.A potem juz gladka i pachnaca wciagne z pol tabliczki czekolady ogladajac do pozna seriale albo durne filmiki..
Tak,tak wiem jestem egoistka! Ale marze o tym choc na jeden wieczor! A ppoem jedno wyjscie na spokojnie do galerii, na paznokcie… Do biedronki;D
Pewnie że dasz radę! Bardzo wiele…. jak nie o wszystkim decyduje nasza głowa. Urodziłam dwójkę dzieciaczków przez cc. Oboje karmiłam piersią przez rok. Mimo mocnego leku w szpitalu że nie mam mleka…ktory to podsycały niektóre polozne. Szczęśliwie w szpitalu spędziliśmy tylko 3 doby. Spokój i wiara w siebie czynią cuda. Pamiętam jak przy pierwszym karmieniu… jak córcia miała ok 8 miesięcy…. już byłam trochę zmęczona tym karmieniem… już mi się po prostu trochę nie chciało, bo jednak dziecko karmione piersią budzi się w nocy na jedzonko, nieraz nie tyle po to żeby pojeść ale żeby się zwyczajnie poprzytulac, i te nasze noce byly takie przerywane. Powiedziałam zatem mojej Pani doktor (wspaniałej zresztą) że ja to już chyba nie mam pokarmu i może przejdźmy totalnie na mleko modyfikowane… na co ona bez żadnych zbędnych dyskusji powiedziała „Pani Kasiu ma Pani pokarm, karmimy do roku”. W ogóle z tym nie dyskutowalam tylko wzięłam się w garść i karmiła jeszcze 4 miesiące…tak jak zakładałam od początku. Przy młodym nawet nie zagadywalam, bo już wiedziałam że to ja decyduje o tym kiedy skończę karmić…i karmilismy się 13 miesięcy ???? . Tylko pamiętaj że nic na siłę! Nie nerwowo, na luzie! To nie tak że muszę karmić! Chcę i będę! Trzymam kciuki ????????????
Dasz radę. Ja również jestem teraz w drugiej ciąży. zaczynam właśnie 38 tc więc rozwiązanie już tuż tuż. Pierwszą córę urodziłam sn ale to wcale nie oznacza, że nie ustrzegłam się problemów z laktacją. Zaczęło się tak jak u Ciebie już w szpitalu. Położna nastraszyła mnie, że jak dziecko nie będzie jadło co 3 godziny to może nawet wylądować pod kroplówką. Te słowa tak mnie przestraszyły, że coraz częściej zaczęłam prosić o dokarmianie. Płakałam w poduszkę jak koleżanka z łóżka miała nawał pokarmu a położna twierdziła, że ma tyle pokarmu, że pół oddziału mogłaby wykarmić. Zaczęłam prosić o pomoc położne. Owszem cierpliwie przychodziły, pokazywały ale oddział pękał w szwach. Nie miały dla mnie za dużo czasu. PO wyjściu do domu nie było lepiej, w ruch poszedł laktator, przystawiałam córkę, ale ta płakała bo nie leciało, albo nie leciało tak jakby tego oczekiwała ( jak z butelki). Dużym wsparciem okazała się dla mnie położna środowiskowa, która motywowała mnie do walki. Oczywiście zdarzały się też osoby, które twierdziły, że niepotrzebnie się mecze, że tyle dzieci wychowało się na butelkach itd. O słabym pokarmie też usłyszałam, ale na szczęście zaczęłam szukać informacji na ten temat i dowiedziałam się , że to totalna bzdura. W końcu po 2-3 tygodniach walki UDAŁO SIĘ! Całkowicie odstawiłam mm i przeszłam na kp. Byłam taka szczęśliwa. Kolejny kryzys przyszedł kiedy musiałam brać antybiotyk. Bałam się ,że będę musiała na ten czas zrezygnować z karmienia a potem znowu będzie problem. na szczęście trafiłam na lekarza, który tak dobrał leki , że nie musiałam robić przerwy. Moja córcia od czasu do czasu dostawała butelkę z moim odciągniętym mlekiem, kiedy musiałam wyjść. W 5 miesiącu stało się jednak coś dziwnego. Córka mimo, że głodna nie chciała wypić mleka z butelki. Musiałam szybko wracać do domu. Robiłam jeszcze kilka podejść ale było to samo. Jak miała 10 miesięcy wróciłam do pracy. Zaczęłam robić podejścia z mm ale na próżno. Odpuściłam i kp córkę dalej. Ostatecznie moja córka była karmiona piersią 1,5 roku. Ostawiłam ją będąc w 5 miesiącu tej ciąży. Mam nadzieję, że teraz już jestem na tyle bogatsza w doświadczenie, że nie będę miała już takich dużych problemów z laktacją. Powodzenia.
Jestem w pierwszej ciąży, dodam, że nie planowanej. Od kiedy dowiedziałam się, że pod moim sercem bije drugie, malutkie serduszko, Twój blog jest dla mnie sporym wsparciem. Boje się. Boje się porodu, karmienia, zmian, o zdrowie i rozwój mojego okruszka, pomimo, że wszystko jest w porządku. Każdego dnia oglądam swoje ciało i z każdym dniem, pomimo strachu, kocham mojego syna coraz mocniej :) mój narzeczony jest dla mnie ogromnym wsparciem, ale nie potrafię przestać się bać. Czytam i słyszę różne historie o porodzie i karmieniu, zdecydowanie nie umniejszajace mojego przerażenia. Ponad wszystko chce, żeby Jaś był zdrowy. Nigdy nie przypuszczałabym, że ciąża to dwa tak sprzeczne uczucia – z jednej strony strach, a z drugiej najwieksze na całym globie szczęście :)
Ja będąc w pierwszej ciąży często słyszałam, że po cc kobieta nie ma pokarmu. Nie pomyślałam, że mój Bajuś przyjdzie na świat właśnie poprzez cc. Ale niestety wszystko wlasnie tak się potoczyło.. Od początku wiedziałam, że będę karmiła piersią, nawet jeśli będzie to trudne. Odkąd mogłam usiąść po znieczuleniu, zaczęłam przystawiać małego do piersi. Do prawej, do lewej, na leżąco, na siedząco. A on płakał.. płakał.. Niestety.. zonk.. „Nie widzi Pani, że ma cofniętą bródkę? Nie umie zassać piersi!”, „proszę mi pomoc, bardzo chce karmić” – mówiłam prosząc pielęgniarkę laktacyjną o pomoc. „No przecież 5 minut temu byłam go przystawić, pokazywałam!” i oczywiście, mechaniczne nakładanie jego malutkiej główki na moją pierś – upokorzenie i wewnętrzny strach, że za mocno, że nie delikatnie.. Dodatkowo dookoła głosy „karm, Natalia! Karm!” Pierwsze dziecko, młoda matka, stres, wyrzuty sumienia.. dramat.. znam to bardzo dobrze. Postanowiłam walczyć. Kupiliśmy laktator elektryczny, walczyłam o pokarm codziennie, w 3 dobie udało się. Walczyłam tak przez pół roku, co 3 godziny odciągając pokarm z piersi i podawałam go Bajusiowi przez butelkę. I nie liczyło się dla mnie to, czy je go z butelki czy bezpośrednio z piersi – najważniejsze było dla mnie to, że daje mu to do najlepsze – mój pokarm. Oczywiście uświadomił mi to mój mąż, bo to on stawiał mnie do pionu po słowach, że beznadziejna ze mnie matka. Nie słuchałam już tych „pouczajacych”, że „No szkoda, że nie pierś, bo to więź i taka magia..” nie wątpię w to. Ale jestem dumna, że przez pół roku karmiłam syna swoim pokarmem, którego początkowo nie miałam i którego on sam bezpośrednio z piersi nie umiał zjeść i nie nauczyłby się za mieciac czy dwa, taka jego uroda. Ktoś powie, że pół roku to bardzo mało. Może i tak. Dla mnie to dużo i jestem z tego dumna. Ale dopiero teraz po czasie doceniam to i widzę w tym wartość. Po pół roku pokarm zniknął mi sam. Nie wiem, dlaczego i z jakiego powodu. Może tak miało być, herbatki, woda, odciąganie, nie dawało to nic. Aaa i żeby nie było – po pół roku nasz laktator też padł, ledwo biedak zipial, reanimowany był 3 razy. ???????? Kupiliśmy go używanego, bo nie było nas stac na nowy. Ale teraz będąc w drugiej ciąży, mam ogromną nadzieje, że moje drugie dziecko nie odziedziczy „cofniętej brody” po moim mężu (????) i ładnie złapie maminego cyca. Jeśli tak się nie stanie, również będę walczyć, bo wiem, że wszystko jest możliwe, ale trzeba słuchać SIEBIE. Swojej intuicji. Dlatego nowy laktator będzie dla nas ogromnym zbawieniem. ???? Ściskam Cię mega mega mocno, zycze powodzenia i jak najwiecej zdrówka i siły. ❤️ Głaskam brzucholka! ???? My baby – Damy radę!!! ❤️????????
Bardzo zalezy mi na expercie,
Niestety, to dla mojego portfela za duże przedsięwzięcie.
Przydałby sie juz w szpitalu na rozruch bimbałów,
Bo wśród persolenu u mnie w miescie na noworodkach nie brakuje imbecyli i cymbałów.
Przekonałam sie o tym przy pierwszym porodzie,
Kiedy nie mialam jeszcze pokarmu, a córka „o chłodzie i głodzie”.
Zero pomocy w problemie, wszystko z wielką łaską,
Jeszcze france czekały aż pacjentki przy kawce im poklaszczą!
Poradziłam sobie sama, nie powiem, że łatwo było,
Na szczęście moje karmienie sie szybko nie skończyło:)
Silna ze mnie babka, bicka mam sporego,
To i pompką sobie radziłam ręczną laktatora canpolowego.
Trwało to ponad rok, o pompkę bardzo dbałam,
Odlożyłam na półkę juz nieużywany, wtem sąsiadka zapukała.
„Pani, masz pani te pompke do cycków? Dla córki potrzebuje!
Zara oddam, niech mi sie dziewczyna w domu dluzej nie stresuje!”
Wiec wręczyłam woreczek,bo trzeba pomagac sobie w takich sytuacjach,
Nie wiedziałam jeszcze wtedy na jakich skonczy sie to akcjach.
Owa sąsiadka oddala laktator po 3 miesiącach,
Lecz zakorzeniona w nim była maź śmierdząca!
Wszystko było pokryte białym zakamienionym nalotem,
Jak pomyślałam, ze dziecko z tego piło to cofało mi sie spowrotem…:(
Nie spodziewalam sie takiego obrotu sprawy,
Odezwałam się do sprawczyni brudu,
Lecz na próżno było oczekiwać z jej strony cudu.
Owa sprawczyni do biednych nie należy,
Jednak ani przeprosin ani skruchy na twarzy, nic! Aż człowiek nie wierzy.
Z łaską przyniosła mi po 2 tygodniach 3 dychy w kopercie,
W progu drzwi powiedziała „MASZ” zawzięcie.
Nauczkę mam sporą na przyszłość,by takim delikwentom nie ulegać,
Lecz Boguś w drodze, zbieram powoli wyprawkę, czy na Tobie ja mogę polegać?
Pozdrawiam, termin na koniec lutego:)
To będzie moje pierwsze doświadczenie z dzieckiem, kp, porodem… nie wiem nawet czego mam się spodziewać… mam bardzo duży biust, moja babcia również taki miała i nie mogła karmić, od lat mi wmawiała, że na pewno nie będę mogła karmić piersią, bo ona też nie mogła, z doświadczeń koleżanek widzę, że te które mają mniejszy biust mają zdecydowanie więcej pokarmu niż te z większym biustem co mnie podwójnie dobija i martwi, czy aby na pewno będę mogła kp… powiedziałam sobie, że choćbym miała nieba uchylić zrobię wszystko by karmić piersią, bo wiem że jest to najzdrowsze dla maluszka i tworzy niebywałą więź dziecka z matką. Po przebadaniu rynku, wiem że w grę nie wchodzi inny laktator niż lovi expert, bo najbardziej odwzorowuje proces ssania przez maleństwo.
A ja karmiła 2 miesiące i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia mam zdrowego syna który nie choruje. Co do depresji miałam to szczęście że położne na szkole rodzenia bardzo dobrze przygotowały nas na wszystko. Teraz czeka mnie drugi poród i nie mam zamiaru na siłę kaic piersią.
Witam, nie wiem, czy moja historia kwalifikuje się do wzięcia udziału w konkursie, bo jest zupełnie odwrotna od Twojej ale zaryzykuję i opiszę…UWAGA-będzie długo :D Nina przyszła na świat 7 tygodni temu-to moje pierwsze dziecko. Przez całą ciążę nie miałam żadnych objawów wskazujących, że z moich piersi popłynie mleko, bałam się też, że nie będę umiała przystawić własnego dziecka do piersi i co będzie ze mnie za matka. Od początku ciąży żyłam w przekonaniu, że do każdego nowo narodzonego dziecka powinna być dodawana instrukcja obsługi. Tego bałam się najbardziej, że nie będę wiedziała jak postępować z własną córką. a z mlekiem ? hmm.. skoro nie bolał mnie biust, nic z niego nie wyciekało to pomyslałam że spoko-posłucham położnych w szpitalu,będę z nimi współpracować przez te 2-3 dni jak będą chciały koniecznie nauczyć pić dziecko z piersi, a potem wrócę do domu, kupię mieszankę mleka modyfikowanego i tyle. Jakież było moje zaskoczenie gdy na sali porodowej (poród siłami natury) mój mąż nieudolnie przystawił Małą do mojej piersi a ona łapczywie zaczęła ssać brodawkę bez otoczki (ałaaaa!). Położna natychmiast pokazała nam jak powinno wyglądać prawidłowe przystawienie dziecka do piersi i tak zaczęła się nasza droga mleczna. ale żeby nie było zbyt kolorowo-Młoda była (i jest) strasznym żarłokiem. Moje brodawki były maksymalnie pogryzione- do tego stopnia, że chyba nie zgrzeszę pisząc, że przystawianie do piersi bolało bardziej niż sam poród. Zaciskałam zęby i ze łazami płynącymi po policzku przystawiałam moją żarłoczną córkę do piersi. Co położna to inna porada- wietrz piersi, smaruj pokarmem, smaruj maścią, nie smaruj niczym i to co jak się później okazało u mnie sprawdziło się najlepiej czyli „PRZECZEKAJ”. Nazajutrz okazało się, że musimy zostać jeszcze kilka dni w szpitalu bo Nina ma zakażenie wewnątrzmaciczne i musi otrzymać antybiotyk a moje małe do tej pory piersi zaczęły żyć własnym życiem. Z miski B zrobiła się nagle wielka misa D z ogromną ilością rozstępów, które w ciąży się w ogóle nie pojawiły. Słyszałam o nawale pokarmowym ale jak wspomniałam wcześniej-nie liczyłam na karmienie piersią, nie zgłębiałam się w temat i myślałam że problem mnie nie dotyczy. Ciąg dalszy potyczek z położnymi: noś ciasny stanik, żeby zatrzymać nadprodukcję, nie noś stanika, wietrz smaruj, przystawiaj dziecko jak najczęściej do piersi. NIKT nie przerobiłby takiej ilości pokarmu a już na pewno nie dwudniowe dziecko. Laktatora jak wiadomo nie posiadałam. Gdy już nie dawałam rady, pojawiła się gorączka, dreszcze, ból piersi i ciągłe uczucie palenia w piersiach zaczęłam błagać o pomoc. Pech chciał, że była to niedziela, a położna laktacyjna w szpitalu miała dyżur od poniedziałku do piątku. Młoda położna kazała mi ściągać pokarm ręcznie do uczucia ulgi. Płakałam, chciałam rzucić to cholerne karmienie, lecz miałam na uwadze moją córkę, która z takim ogromnym apetytem chciała pić moje mleko. Nie mogłam jej tego zrobić, nie chciałam tego zaprzestać. Ręczne ściąganie pokarmu było najbardziej frustrującym zajęciem na świecie. Zostawiałam dziecko pod opieką męża, wychodziłam do łazienki by pod prysznicem wypłakać się i ochłonąć by dziecko nie wyczuło moich nerwów. Mój mąż był zachwycony rozmiarem mojego biustu ale widząc jak cierpię postanowił w ogóle się nie odzywać. Modliłam się o jedno- by przetrwać noc w oczekiwaniu na położną laktacyjną. w nocy gdy miałam kolejny atak dreszczy i siedząc na łóżku ugniatałam pierś z której spadło do butelki kilka kropel pokarmu w ciągu kilku godzin doznałam nagłego olśnienia, że taki szpital powinien mieć przecież laktator, zwłaszcza, że na oddziale znajdował się pokój laktacyjny. Z iskrą w oku pobiegłam do położnych a one do mnie, że owszem – są laktatory, ale końcówki do nich są w maszynie, do której trzeba wrzucić pieniądze a maszyna nie działa. Grunt zawalił mi się pod nogami, Mała od nadmiernego picia zaczęła ulewać, brodawki bolały jak ponacinane żyletką, zaczęły robić się strupki, modliłam się by nie popłynęła krew bo musiałabym zaprzestać karmienia, a piersi były jeszcze większe i piekielnie gorące.Po każdym karmieniu uciekałam pod prysznic by ochłodzić je zimną wodą. Po chyba najcięższej nocy w moim życiu przed 7:00 w drzwiach mojej sali stanęło zbawienie-położna laktacyjna, która widząc moje piersi powiedziała, że wykopie mi końcówkę do laktatora spod ziemi bylebym tylko nie zniechęciła się do karmienia. Była to kobieta z dwudziestoletnim stażem pracy, jednak powiedziała, że przeważnie kobiety wychodzą ze szpitala po dwóch, trzech dniach i ona już nie ma wpływu na to czy one karmią piersią, a mój przypadek stanowił dla niej wyzwanie, zwłaszcza gdy powiedziałam, że w ogóle nie planowałam karmić. Położna powiedziała, że mam złoto w piersiach, co tylko zmobilizowało mnie do walki mimo ogromnego wysiłku i bólu. Ściągałam pokarm, mąż zabierał do domu by zamrozić, położna przyniosła mi do szpitala nawet główkę kapusty i okładała mi nią piersi po każdym karmieniu. Mroziła podkłady poporodowe, by ulżyć mi w tym cierpieniu. Kończąc już mój wywód- mój nawał pokarmowy trwał 4 dni. Zaangażowane w moją walkę z nadprodukcją pokarmu były wszystkie położne w szpitalu, jednak co położna to inna porada. Trafiła się nawet taka która poradziła w ogóle dać dziecku mleko modyfikowane i chwilowo zaprzestać karmienia. Ufałam jednak najbardziej położnej laktacyjnej, która potrafiła przyjechać przed północą do szpitala, żeby zobaczyć jak sobie radzę. Najgorzej było w nocy, gdy zostałam sama na sali, dziecka nie mogłam zabrać ze sobą więc biegłam przez korytarz do pokoju laktacyjnego, w nerwach ściągałam pokarm i biegłam z powrotem do swojej sali nasłuchując czy moje dziecko przypadkiem nie zanosi się płaczem. Na dwa ostatnie dni pobytu ordynator oddziału zarządził, bym jeden szpitalny laktator miała przyniesiony na swoją salę. (W całym szpitalu były tylko dwa laktatory, więc byłam mu ogromnie wdzięczna). Nawał ustąpił, wróciłam do domu. Do tej pory nie kupiłam laktatora, ale też od porodu nie wyszłam z domu bez dziecka, które co godzinę potrafi ssać pierś. Było to doświadczenie, które nauczyło mnie cierpliwości, a położna laktacyjna do dziś pisze mi smsy, że jestem jej bohaterką i sztandarowym przykładem podczas wykładów o karmieniu piersią w szkole rodzenia. Wiem, że było warto. Jesli dotrwałaś do końca mojego wywodu to gratuluję :D piękny czas przed Tobą. Ciesz się nim. Trzymam kciuki za pomyślne rozwiązanie.
Witaj!. Bardzo chce wsiąść udział w konkursie jednak wygranej nie potrzebuje dla siebie a dla szwagierki :) Justyna jest dla mnie najlepsza przyjaciółka, wspiera mnie kiedy tylko potrzebuję. Od tygodnia jest mama Marcela, niestety zaraz po porodzie trafiła na intensywna terapię gdzie miała przetaczana krew, a Marcela dostała dopiero w drugiej dobie. Jak się domyslasz, przez ten czas Mały był na butelce… Niestety pierwsza próba przystawienia była ciężka, do tej pory uczą się ssać z piersi, poki co przez nakładki. Justyna czuję się bardzo źle, Marcel nie chce ssać, mleka coraz mniej… Dlatego pragnę tej wygranej właśnie Niej. Z pewnością pomoc takiego laktatora będzie tu nieoceniona. Ja sama poniosłam porażkę z kp, było to rok temu. Upierałam się jak osioł że dam radę wszystko sama, zamiast poprosić o pomoc rodzinę. Justynę kocham jak siostrę, pragnę dla niej wszystkiego co dobre, chce spełnić jej marzenie o karmieniu piersią, chce choć po części przyczynić się do jej sukcesu i mam nadzieję że Jej w tym pomożesz :)
Pozdrawiam Cię, Asia.
Pierwsza córeczke urodziłam 12,5 roku temu. Druga urodzę za około Msc. Jestem bardziej przerażona niz za pierwszym razem… Wtedy udało nam sie karmić około 3 Mscy. Początki to zaciśnięte zeby, łzy, popękane brodawki, tryskająca krew… Zero wsparcia… Pokarm Za cienki, za mało…
herbatki, woda z cukrem bo gorąco bo dziecko Tez musi pic..
ehhh cyca coraz rzadziej, coraz mniej, coraz wiecej złości dziecka i skończyło sie na butli z mm. Płakałam dając butelkę… Jak bedzie teraz? Nie wiem… Wierze, ze inaczej, lepiej…
hmm…ja rownież będąc w 1 pierwszej ciąży myślałam,że karmienie piersią to taka prosta naturalna rzecz (szkoda,że nie słuchałam mamy,która mówiła,że urodziła 4 dzieci i z każdym miała problemy z karmieniem). Jeszcze w szkole rodzenia,w internecie wszędzie piszą,że to najlepsze co możesz dziecku dać. Gdy przynieśli córke do karmienia ona nie chciała ssać tzn. pociągła dwa razy i w momencie zasypiała i ciężo było ją obudzić. Poźniej co chwilę ktoś przychodził i naciskał te moje cycki i tylko słyszałam,że mam za mało pokarmu. Po 3 dniach jedna położna mówi użyć laktatora po karmieniu druga za 5 min mówi,że absolutnie nie bo mogę tylko sobie zaszkodzić. W końcu użyłam laktatora niose to do położnych,że chce przelać mleko do butelki a one zdziwione,że ja mam nadal siare w piersiach. I tak karmiłam mieszanie do 3 miesiąca. Dołowało mnie ze przy samym karmieniu spędzam ok 1,5 godz. bo najpierw kazali po 20 min na każdą pierś młodą przystawiac poźniej dać butelkę a później jeszcze odciągać laktatorem. W dodatku w głowie siedziało,że nie potrafie dać córce czegoś co powinno być takie naturalne,że powinno mi to dawać tyle radości itp. Po 3 miesiącach pediatra stwierdziła,że muszę dużo karmić piersią i kazała to zapisywać. Okazało się,że karmie pół na pół i myśle hmmm…ze dam radę rozķręcić laktację. Przez dwa dni nie wychodziłam z domu i nie dawałam żadnej butelki i udało się. W efekcie karmiłam 7 miesięcy. W kwietniu znowu będę mamą i są obawy jak poradzę sobie z 3 latką i noworodkiem,który może ciągle wisieć na piersi. Ale damy radę,bo jak nie my to kto? ????
Mam nadzieję, że nam uda się karmić jak najdłużej… Póki co 14 tyg za nami.
Nasz szkrab urodził że malutki – 3080g. W szpitalu sam porod rewelacja, niestety porad laktacyjnych brak. Sama w ogóle w wcześniej nie czytałam o kp. Po prostu wyszłam z założenia że będziemy się karmić i już. Nie przewidziałam że może nie być tak łatwo.
Początek – nie ma pani mleka, trzeba dokarmiać. Waga w dół.
W domu – mała nie chce ssać. W ogóle. CDL. Laktator, dren i sonda.
Po 2,3 tygodniach jesteśmy już tylko kp, cały czas na 9tym centylu.
Wciąż się karmimy, ale czasem wraca ten lęk ze mała przestanie przybierać i że to z moimi cyckami jest coś nie tak… Chcę karmić jak najdłużej. Tym bardziej że mała nie chce już nic poza piersią – ani butli, ani kubeczka, ani łyżeczki.
Nawet mam już jeden z najlepszych laktatorów, ale cóż z tego skoro nie jestem w stanie ściągnąć nim mleka – tylko stymulować..
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeśli coś będzie nie tak, nie będę chyba już miała siły żeby walczyć o kp.. mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Próbowałam juz różnych laktatorów, niestety moje piersi sa na nie oporne, zatem jestem totalnie uziemiona dwunasty juz miesiąc. Chętnie przetestowalabym ten cud techniki, żeby sprawdzić czy chociaż w nim nadzieja dla takich trudnych przypadków jak ja :)
Dziewczyny, wybaczcie, ale wydaje mi się, ze widzę tu podstawowe błędy w założeniach. To nie laktator odpowiada za prawidłowa laktację, tylko często przystawiane dziecko. Rozumiem, ze może pomóc itp, ale przede wszystkim trzeba wisieć z dzieckiem na cycku ile ono chce… na pewno na początku. Pani Malwino, po pierwsze spotkałabym się z dobrym doradcą laktacyjn, który uspokoi i powie co i jak. To tak bardzo w skrócie. Pozdrawiam serdecznie, życząc wszystkiego wspaniałego.
Matka 4-miesięcznej dziewczynki po cc, kp
Szczerze napisze, ze przydalby mi sie porzadny laktator, choc moja coreczka ma juz 7 tygodni. Mimo tego, ze syna karmilam piersia do 2 rz tym razem wychodzi gorzej a do tego cierpie na depresje poporodowa… Potrzebuje odcigac pokarm by zostawic mleko babci, spedzic czas ze starszakiem czy z sama soba. No i od lutego zaczynam przygode ze szkola weekendowo wiec bylby jak znalazl. Trzymam za Ciebie mocno kciuki i mam nadzieje, ze lepiej niz ja poradzisz sobie z byciem podwojna mama. Ja na razie przezywam koszmar i wielka porazke.
Pierwsze dziecko. Zerowy problem w ciąży (jakbym w niej wcale nie była) więc myślałam, że tak samo będzie z karmieniem. Bardzo się zdziwiłam i moja przygoda z karmieniem piersią skończyła się po ok. miesiącu pomimo laktatora ręcznego i różnych stosowanych metod. Pewnego dnia pokarm porostu znikł. Długo staraliśmy się z mężem o drugiego dzidziusia ale jest! Udało się! Niestety… ciąża od początku zagrożona, leki, lekarze, szpitale i kroplówki. Powiedziano nam, że mamy szykować się na wcześniaka bo jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że ciąży nie donoszę. Chcę dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze. Już tyle razem przeszliśmy. Jest wojownikiem. Najlepszy pokarm dla wcześniaka to mleko matki. Jestem już zaopatrzona jak na wojnę… maści na sutki, herbatki wspomagające laktację, wkładki silikonowe na sutki, poduszka do karmienia, wygodny fotel do karmienia, wiele książek i przeczytanych artykułów na temat laktacji i na mojej liście jest właśnie on! Sprzęt, o którym słyszałam, że potrafi zdziałać cuda. Laktator. Marzy mi się właśnie taki ekstra sprzęt żeby karmienie piersią było jak z tych wszystkich pięknych zdjęć. Żebym nie miała problemu z laktacją i dzięki laktatorowi mogła ją rozpędzić. Żeby moje dziecko karmione piersią nie musiało być głodne i dokarmiane mlekiem w proszku. Żebym mogła dać mojemu dziecku to co mam w sobie najlepszego na start.
Urodzilam wczesniaka, ktory mial problem z odruchem ssania:( Karmilam 2 tygodnie, z wyrzutami sumienia walczylam rok. Teraz czekam na Marysienke i nie spie po nocach z obawy o porod przedwczesny. Sila jest w kobiecie! Wiec walcze!
Dasz radę!!!! Na pewno. Trzymam za Was mocno kciuki. Ja też karmiłam pierwszą córkę tylko 4 miesiące ale ze względów zdrowotnych. Teraz w drugiej ciąży problem mój się powtórzył I chcę chociaż miesiąc karmić. Niestety muszę wziąć takie leki, których w ciąży I podczas KP nie można :( ale już się z tym pogodziłam.
Powodzenia. Będzie dobrze :) <3
Hej, twój wpis przeczytałam dziś pierwszy raz i … olśniło mnie! Jestem w ciąży pierwszy raz, za 2 miesiące powitalny nasza córeczkę:) Do dziś wychodziłam z założenia, że nie będę potrzebowała laktatora, bo po co? Przecież będę karmiła piersią-jak moja mama naszą 6-stkę i moja siostra. Aż nagle ten wpis…I zaczęły się wątpliwości, że może jednak będę potrzebowała pomocy laktatora. Dzięki za ten wpis, dał mi do myślenia:)
Super byłoby wygrać laktator, szczególnie że jest on nie byle jaki, a ja właśnie jestem na etapie poszukiwania tego sprzętu dla siebie :) Niestety cena takiego laktatora zdecydowanie przekracza moje możliwości. Jestem już prawie „na mecie” swojej pierwszej ciąży, dosłownie siedzę na spakowanej do szpitala walizce, i też o niczym tak nie marzę jak o naturalnym porodzie, a później jak najdłuższym karmieniu piersią. Początkowo też myślałam o laktatorze ręcznym, ale Twoja historia i kilka innych zasłyszanych dookoła uświadamia mi, że może jednak ten elektryczny ułatwi mi zadanie w razie jakiegoś kryzysu, bo tak jak Ty obiecałam sobie nie poddawać się :)
Pozdrowienia od Agi z Alą w brzuszku i powodzenia! :)
Myslałam, że pod koniec obecnej ciąży tak silne wzruszenia już mnie nie dotkną, ale tym razem to nie burza hormonów, a wspomnienie czasu sprzed 4 lat.. gdybym wtedy spisała swoje odczucia, wątpliwości, to brzmiałaby moja historia niemal identycznie (poza cesarskim cięciem). Przykre jest, że że pierworódki na większości oddziałów nadal są traktowane jako „nic niewiedzące”, a przekonania personelu medycznego nie zmieniają się. Nigdy nie powinnyśmy od nich usłyszeć, że pokarm mamy za cienki (u mnie podobno tak było, bo byłam za szczupła.. „nic dziwnego jak taka chuda rodzi takie dziecko”. Po powrocie do domu łatwiej wcale nie było, bo każdy wiedział lepiej co powinnam jeść, czego nie jeść, NIE PIĆ TYLE WODY, bo z wody to mleka nie będzie ???? etc. Wiele z nas nasłuchało się podobnych rad, a teraz mi się włos na głowie jeży, jeśli słyszę podobne poglądy. Dzięki nim dorobiłam się m.in. hemoroidów po 3 miesiącach karmienia. A wystarczyło częściej przystawiać, a nie ograniczać wodę. Teraz mam odwagę przeciwstawić się „doświadczonym doradcom” i wspierać młodsze w rodzinie i znajome mamy. Mi też się nie udało przezwyciężyć kryzysu z 4. miesiąca, a właśnie wtedy zaczęłam odczuwać prawdziwą przyjemność z karmienia i bliskości z synkiem. A gdy w 7.miesiącu swojego życia zachorował na zapalenie ucha środkowego, tylko w sobie kłębiłam ogromne poczucie winy, że mogłoby się to nie wydarzyć, gdybym się nie poddała. Teraz czekamy na Agatkę, która pewnie jeszcze przed świetami przyjdzie na świat i zrobimy wszystko, aby cierpień nam obu zaoszczędzić.. ufam firmie Lovi, więc może będzie lepiej. Dobrze, że powstał ten wpis, niech w porę choć kilku mamom pomoże. Pozdrawiam i dziekuję za wytrwałość, jeśli udało się dobrnąć do końca????
Hejka:) Moj Synek ma juz 5 lat. Rodzilam go przez cc i od samego poczatku ciazy wiedzialam, że nie chce karmic piersia. Kocham go nad zycie, ale taki byl moj wybor i juz. Czulam jakis wewnetrzny opor, strach i wstyd. Rodzilam przez cc i kiedy laktacja nie chciala sie “rozkrecic” nawet sie ucieszylam. Obok mnie w rozowym kocyku wlasnie lezy 6 tygodniowa coreczka:) Jej rowniez nie chcialam karmic piersia z tych samych powodow co wczesniej, ale przelamalam sie i kiedy po porodzie polozna przystawila mi ja do piersi zmienilam zdanie o 180 stopni:) Niestety pokarmu mam mało i pomimo stosowania roznych suplementow laktacja nie nabiera mocy:) Regularnie laktatoruje się reczna maszyna od 5 tygodni, ale to mozolna praca (sama wiesz:). Bola mnie juz nadgarstki i kciuki od chwytania tej pompki:) Malwino poratujesz? :)
P.S jak bylam mala i bawilam sie w piaskownicy z kolezankami w “ciotki” to zawsze mialam wymyślona corke Malwinke:)
Pozdrawiam serdecznie:)!
Miałam to samo, pierwszego synka próbowałam nie mówię ze nie karmić, ale zaczynajac od tego ze nie potrafił ssać, kończąc na tym ze miał kolki a ja zapalenie piersi i gorączki po 40stopni, kto przeżył ten wie, nie dałam rady. Poddałam się. Miałam dość ściągania pokarmu laktatorów, mycia wypaczania, dbania o to żeby wstać w nocy ściągnąć mleko, potem wstać zagrzac mleko jak płakał, aż odpuściłam. Odpuściłam jak któregoś razu przyznałam nad blatem kuchennym z butelka w podgrzewaczy czekając aż mleko się zagrzeje. To była długa walka dla mnie, starałam się liczyłam ze będzie lepiej ale tez miałam wyrzuty i tylko to mnie powstrzymywało od poddania się. Liczyłam ze następnego dnia będzie lepiej, ale nie było. To było dla mnie za dużo i postanowiłam ze dziecko bardziej potrzebuje mamy która będzie wypoczęta i da rade się nim zając w ciągu dnia. Za to po dwóch latach z wielkimi obawami urodził się kolejny synek. I co? Zupełne przeciwieństwo, je ładnie, szybko się najadą, wystarczy mu max 10 minutek, i zaaaadnych problemów. Ostatnio byliśmy nawet na małych wakacjach i jaka to była ulga ze mogłam go nakarmić w kaZdej chwili :) także trzymam kciuki i za Ciebie :)
Oh, bardzo bym chciala wygrac taki laktator. Przed nami trzecia proba, oby wyszlo na zdrowko dla maluszka! Aby rosl na pysznym i zdrowiutkim mleku prosto od mamy! Jako dodatek do zdrowej otoczki, moje spelnienie jako matki jest nieocenione. Powodzenia dla wszystkich przyszlych mam! ????
Dziękuję Ci za ten wpis.
Chciałabym wygrać laktator dla mojej przyjaciółki, przyszłej młodej mamy, którą otaczam nieustannie swoją opieką i chcę uchronić od nieprzyjemności i stresu, aby mogła skupić się wyłącznie na maluszku i dać mu jak najwięcej miłości i bezpieczeństwa od pierwszych dni.
Cudowne byłoby dać im ten prezent na święta i zobaczyć radość i poczucie wsparcia w niełatwym dla niej starcie… Chcę pokazać jej, że jest ktoś, kto wspiera ją w jej decyzjach i oczekuje narodzin tego malca.
Taki blog wiele daje, czytanie twoich wpisów otwiera oczy, rozwiewa wiele wątpliwości a nierzadko bawi do łez. Za to wszystko z calego serca dziękuję.
Wierzę w Ciebie. Ja po cc miałam tyle pokamu, że dzieciatko nie nadążało z jedzeniem tego. Istna masakra! Teraz masz już doświadczenie i więcej informacji na ten temat wszędzie. Wierzę w Ciebie ;)
Hej Malwina. Pytasz, dlaczego jak powinnam wygrać? Z chęcią odpowiem Ci moja historię.. Zgoła inna. Córkę urodziłam trochę ponad 1.5 roku temu. Znałam te wszystkie historie o pokarmie matki, że nie trzeba dokarmiać, że kropelki na początek wystarczą, że szpitale to samo zło, bo oni na siłę wciskają, że marketing producentów mm. Do porodu poszłam nastawiona bojowo, myśląc że będę walczyć z położnymi i personelem. Urodziłam przez CC, bywa, ale o kp wciąż walczyć chciałam. I walczyłam jak lew, znaczy lwica. Urodziłam o 18:40, nie pozwoliłam wziąć córki na noworodki na noc (musi ssać, musi być przy piersi!!), wzywałam położna co 3h żeby przystawiła mała do piersi – nikt nie miał z tym problemu, wszyscy chcieli pomóc (szok), bo ja przecież nawet głowy nie mogłam podnieść. Minęły 3 dni, wciąż z uporem przystawiałam, płakałam z bólu, ale się nie poddałam. Dziecko jednak jakieś apatyczne, nie domagało się piersi, wciąż tylko spało i coraz mniej płakało.. W 4 dobie normalnie byśmy wyszły, a my trafiliśmy pod kroplówkę, bo Malutka pomału traciła chęci do życia. Pokarm przyszedł tego samego dnia, wyszliśmy w dobie 5, ale jakbym podała jedna, czy dwie butle to uniknęłabym tego stresu. Po tej sytuacji zrobiłam się jeszcze bardziej zafiksowana na kp więc ściągnięcie pokarmu i podanie go w butli wydawało mi sie bardzo nieodpowiednie i związałam się z małą na co najmniej 6 miesięcy. Popadłam w lekka depresję przez to uwiązanie, mąż nie miał żony, córka nie miała taty, a ja nie miałam zycia.. Dopiero po rozszerzeniu diety udało mi się odbić od dna. Córka miała 9 miesięcy jak niespodziewanie zaszłam w drugą ciążę. Karmiłam w pierwszym trymestrze, córa później sama odrzuciła pierś. Krzyś jest już z nami 2 miesiące, na porodówce nie popełniłam tego samego błędu i dzięki temu młody zdrowo przybrał a teraz karmimy się wyłącznie piersią. Nie chce też popełnić drugiego błędu, który po pierwszym porodzie się pojawił. Chciałabym zrobić coś tylko dla siebie. Żeby to miało miejsce potrzebuje m.in. laktatora, takiego z prawdziwego zdarzenia. Cała reszta jest w mojej głowie.
Fajnie gdybym to ja mogła otrzymać laktator a tak naprawde to byłby to prezent dla mojej Córeczki ..od początku mówiono mi, że będe musiala spalic pokarm, bo mam poparzone piersi i na pewno przewody mlekowe są niedrożne. Jednak udało się, mam troszke mleczka, ale niestety jest problem z przystawianiem Maluszka bo nie mam brodawki sutkowej i jak próbuje mojego Malucha przystawić to po prostu nie mam do czego- mam płaskie, poparzone sutki. Moje dziecko się denerwuje i to jest droga przez męke. Niestety z dnia na dzien mam coraz mniej mleka, bo piersi nie są stymulowane.
Byłybyśmy bardzo wdzięczne ( ja i mój Maluszek) gdyby trafił do nas.
3mam kciuki za nadchodzący u Ciebie czas;)
Niedługo również zostanę mamą – tyle, że po raz pierwszy. I ogromnie się cieszę, ale sen z powiek spędzają mi obawy, czy podołam – i czy będę mogła i umiała karmić mojego małego synka. Laktator – i to taki cudowny model – na pewno sprawiłby, że będę spokojniejsza i pewne obawy odejdą w cień. Byłoby wspaniale, gdybym mogła go dostać.
Życzę Ci szczęśliwego rozwiązania i samych wspaniałych chwil po przyjściu kruszynki na świat :)
Od kiedy zobaczyłam ten wpis, wiedziałam, że chcę na niego odpowiedzieć. A robię to w sporym pośpiechu, bo… bo tak wyszło, ale o tym nieco później.
Być może stwierdzisz, że z gorszą sierotką (bo tylko tak potrafię o sobie myśleć) nie miałaś dotąd do czynienia, ale cóż, spróbuję. Pierwszą córę karmiłam 11 miesięcy. Pamiętałam te pogryzione brodawki na początku, ale pamiętałam też, jak pięknie wracałam dzięki temu do formy (schudłam z 75kg przed ciążą do 58kg w trzy miesiące po porodzie) Nie wiedziałam, co to jest mleko modyfikowane, nigdy też nie miała w ustach smoczka. Nie potrzebowała go. O tym, że miałam baby blues dowiedziałam się rok później, kiedy na myśl o tym, że kończy się lato i zaczyna jesień –
poczułam panikę.
Kiedy siedem lat i jeden mąż później urodziłam drugą córę wiedziałam, że to całkiem naturalne karmić piersią. Niestety, coś się wtedy popsuło. Po porodzie, kiedy ją dostałam spała. Wcale się nie budziła, nie była głodna. Kazano mi ją wybudzać, co dwie godziny rozbudzać i dawać pierś. Wiesz jak to wyszło? rozbierałam ją do naga, przemywałam nawet, lekko się rozbudzała więc ją ubierałam, a jak chciałam dać pierś – spała. Kazano mi skontrolować, jak już je, to czy się najada. Przed karmieniem i po karmieniu od razu na wagę. W tym całym szoku poporodowym pomyliłam się w obliczeniach i podałam sporo zawyżoną wartość. Zorientowałam się dopiero kilka minut później, kiedy z ulgą i łzami szczęścia na twarzy wracałam do swojej sali. Nie wróciłam już do tej pielęgniarki. Bardzo chciałam już być w domu… Wyszłyśmy planowo. Wierzyłam, że jak wrócę do domu to będzie inaczej, łatwiej… Niestety, nie było. Wizyta położnej niewiele zmieniła. Wydeklamowała kilka formułek, nie słuchała pytań, podała adresy na USG bioderek i koniec. Postanowiliśmy spróbować wizyty prywatnej położnej. Przyjechała z wagą, zważyła naszą kruszynkę, i dała kilka rad, wlała trochę otuchy, dzięki czemu z nową nadzieją wzięłam się za karmienie. Do tej pory pamiętam jedno zdanie, które powiedziała ta położna „Ona otwiera buzię jak rybeczka”. Uczepiłam się trochę tej myśli, że może jednak to nie moja wina, choć i tak wyrzucałam sobie, że zawaliłam sprawę. Potem zauważyłam, że pieluchy, które zmieniam są niemal suche (poza jednym wyjątkiem, kiedy była na niej krew – moja krew, którą jak się okazało wyssała zamiast mleka) Wieczorem dawałam za wygraną i przepajałam córę wodą. Kiedy sytuacja powtórzyła się 3 dzień z rzędu, następnego poszliśmy do lekarza. Córa miała wtedy już 2 tygodnie. A jej waga była sporo niższa niż urodzeniowa. Wtedy zaczęłam przygodę z MM. Kupiłam jednocześnie laktator elektryczny, nie pamiętam jakiej firmy, ale podobno jeden z lepszych. Okazało się, że też niewiele nim wskórałam. Mękę z odciąganiem kontynuowałam przez półtora miesiąca. Potem okazało się, że mój pokarm zanikł całkiem…
Przed pierwszym dzieckiem przyznawałam rację tym, którzy mówili, że mam duże piersi. Po pierwszej ciąży poprawiałam wszystkich żartując, że nie są duże, ale długie. Dopiero po drugiej ciąży, przy tych wszystkich problemach… znienawidziłam je… Nie pozwalałam mężowi na jakiekolwiek dobre słowo na ich temat… I więcej dzieci nie planowałam. Z ulgą pozbyłam się mojego laktatora.
Jednak lata mijały a my zaczęliśmy odczuwać, że chcielibyśmy przejść przez to jeszcze raz. Marzyliśmy o synu. I stało się. Termin mam również na marzec. Choć nie obyło się bez komplikacji (w lipcu zapalenie ucha z antybiotykiem, w sierpniu kleszcz i wykryta przez niego borelioza, no i standardowo jesienna infekcja zakończona również antybiotykiem), mimo wszystko byłam dobrej myśli. Od początku ciąża mi nie doskwierała, gdyby nie potwierdzenie lekarza nie wierzyłabym, że w niej jestem. Jedyna rzecz, której bałam się do tej pory to było właśnie karmienie. Tak było do tego weekendu. Wczoraj byliśmy na USG. Kontrolnie, bo 4 tygodnie temu wykryto w serduszku 2 brightspot, podobno bardzo niegroźne, spowodowane właśnie moją infekcją wirusową. Szłam na to badanie całkiem spokojna, w końcu już miało tego nie być. I nie było. Jednak lekarz podejrzanie długo patrzył na serduszko naszego synka (tak, nawet to się udało, ma być chłopak!). To co powiedział później – do tej pory do mnie nie dociera. TGA, wada serca, podobno „najlepsza” z możliwych, ale dla mnie chwilowo brzmi to jak wyrok… Jestem już spakowana. Jutro mąż odwozi mnie do szpitala. Niestety, nie może to być szpital w naszym mieście. Musimy jechać ponad 150km, do Łodzi na dalszą diagnostykę. Jak przysłowiowi tonący trzymamy się nadziei, że te badania, na jeszcze lepszym niż dotąd sprzęcie zaprzeczą temu i będę mogła spokojnie dalej martwić się tylko o wyprawkę i karmienie. W końcu nawet lekarz, który nas badał zostawił najpierw 1 a potem 10% szans, że jednak nie ma racji, że tej wady nie ma… Zobaczymy, jak to będzie… :(
Jestem już w domu. Niestety, przeprowadzone badania potwierdziły diagnozę lekarza. Nasz synek urodzi się z wadą serduszka. Nawet nie wiem, czy uda się sn, czy cc. Wszystko będzie zależeć od wielu czynników. Najgorsze, że to nie będzie szczęśliwy koniec, tylko początek. Poczatek bardzo ciężkiej walki Gabrysia o życie…
Moja odpowiedź na pytanie dlaczego to ja powinnam wygrać laktator będzie w miare krótka ale prawdziwa. W pierwszej ciąży urodziłam wcześniaka, nie dość że nie miał kto mną pokierować jeżeli chodzi o laktacje ,to jeszcze pielegniarki same podawaly mu sztuczne mleko a ja sie poddałam. Tym razem jestem w 30 tc i moim marzeniem jest karmić i budować tą piękna więź z dzieciątkiem. Tym razem chcę walczyć .A tym bardziej że czeka mnie znów wczesny poród z powodu komplikacji i odrzucenia ciąży przez mój organizm. Dowiedziałam się także dziś że trzecia ciąża jest wykluczona w moim przypadku i po porodzie czeka mnie zabieg. A słowa położnej brzmiały tak 'jeżeli chcę Pani karmić piersią a tym bardziej przy wczesnym porodzie ,proszę zaopatrzyć sie w jakiś najlepszy laktator bo tylko on może pomóc’ . Dla mnie najlepszym jest Lovi Ekspert ale też nieosiągalnym ze względu na cenę…
O matko czytam i wspominam to co było 3.5 roku temu. Jedyne co się różni to imiona ???? nieodwrocona córka, cesarka, na początku brak pokarmu, położne dostawiające mi dziecko do piersi, zbyt płaskie brodawki, ból płacz. Córka urodziła się spora a waga po urodzeniu zamiast w górę to w dół. Latanie po lekarzach, pobierania krwi u malutkiej, badania bo skoro nie przybiera to chora, słabe mleko i permanentne zmęczenie ???? wszystko się zgadza. O zapomniałabym o wszystkich ciociach dobra rada. Tak naprawdę przykro mi to mówić, ale odzylam i pokochałam macierzyństwo jak przestałam walczyć o swoje mleko. Laktatorem ręcznym się wręcz zażynałam ???? mała kiepsko spala, a kiedy się zdrzemnęla ja zamiast też spać pokupowalam piersi laktatorem ręcznym. Za 3 miesiące rodzę syna, jak? Nie ważne, ważne żeby urodził się zdrowy. Na tę chwilę idzie w ślady siostry siedząc na dupce. Chcę tak jak Ty przygotować się na wszystkie ewentualności. Czy się uda tego nie wiem, na pewno ten super wynalazek jakim jest laktator lovi pomógłby mi ogromnie. Chcę do czasu porodu zasięgnąć porad doradców laktacyjnych. Chcę być mądrzejsza niż przy 1 dziecku. Choć patrząc wstecz to stwierdzam, że naprawdę mało wiedziałam niestety ????
16.11 miałam cc, Franio przyszedł na świat z niską wagą urodzeniową, zaczął ją w dodatku szybko tracić i niestety pani doktor zaleciła dokarmianie mm, bo na domiar złego przyplątała się żółtaczka. Przepłakałam kilka nocy, było mi strasznie źle i z ogromnymi wyrzutami sumienia, ale i z wielką radością udało nam się wyjść ze szpitala. Teraz walczymy o moje mleko, nie jest łatwo, bo mały słabo pije z piersi, dlatego taki sprzęt na pewno wiele by nam ułatwił. Franio ma dopiero 10 dni, więc mocno wierzę, że się uda jeśli od samego początku nie odpuścimy!
Dziękuję za ten tekst, jest mi bardzo potrzebny . W styczniu mam wyznaczony termin…niestety z powodów zdrowotnych do cięcia . Jest to nasze pierwsze dzieciątko …po dwudziestu latach starań , gdy już odpuściliśmy i rozpoczęliśmy proces adopcji – stało się -przyszedł do nas nasz Okruszek :) Nie mam kompletnie doświadczenia ani wiedzy związanej z maleństwem , dlatego staram się jak najwięcej czytać . Ale wiadomo że teoria może znacznie odbiegać od praktyki. Zwłaszcza że jak to bywa , „doradcy” są wszędzie i nie zawsze pozytywni . Gdy powiedziałam że koniecznie chcę karmić piersią , zamiast wsparcia – usłyszałam tylko : ” a z czego ? przecież ty nie masz na to szans ” Zdołowało mnie to bardzo…niestety jestem podatna na tego typu uwagi .Fakt,jestem drobna i mam bardzo małe piersi ale jak przeczytałam to wcale nie oznacza braku pokarmu . Nie wiem czego się spodziewać…boję się że tak jak w Twoim przypadku będą naciski i mentalny szantaż . A przecież to własnie psychika odgrywa tu bardzo ważną rolę , już się stresuję a dopiero potem.Myślałam już o wkładkach i raczej ręcznym laktatorze ( koszty)…im bliżej terminu tym bardziej jestem zdezorientowana. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś uznała że własnie nam się on przyda. Jak postanowisz tak będzie dobrze :) Ale i tak jestem wdzięczna za podzielenie się Twą historią…ku przestrodze . Pozdrawiam bardzo serdecznie . Marysia
Witam, dasz radę, bo jesteś bogatsza o poprzednie doświadczenia :) Moja historia jest podobna do twojej. Gdy byłam w ciąży z pierwszym dzieckiem nawet do głowy mi nie przyszło, że mogę mieć jakieś problemy z karmieniem. Wydawało mi się to takie naturalne – „bo skoro wszystkie kobiety jakoś karmią, to i ja dam radę”. Nic bardziej mylnego…Michałka urodziłam przez cesarskie cięcie w 37 tygodniu. Oczywiście chciałam rodzić siłami natury – „bo skoro inne dają radę, to i ja dam!” Po kilku godzinach mocnych bolesnych skurczów zaczęło odklejać się łożysko i skończyło się szybką cesarką ratującą życie maleństwa. Było mi już wtedy wszystko jedno, chciałam tylko żeby to się wreszcie skończyło. Maskę z narkozą i odliczanie anestezjologa przyjęłam jak błogosławieństwo. Gdy się obudziłam, pojawił się strach o dziecko. Wszystkie kobiety, które były ze mną na sali miały swoje maleństwa przy sobie, tylko nie ja. Dopiero następnego dnia zobaczyłam mojego synka. Był zdrowy, ale przerażająco malutki i chudy (2300g). Od razu poczułam się winna, że nie jest większy, grubszy, i myśli, że coś musiałam robić w ciąży nie tak. Od początku pielęgniarki go dokarmiały mieszanką, a na mnie fukały, żebym przystawiała go jak najczęściej do piersi. Przystawiałam, chciałam przecież żeby rósł, był zdrowy i nabrał wytrzymałości dzięki mojemu pokarmowi. Mały jednak ciągle płakał i trzeba go było znów dokarmiać. Nigdy w życiu nie czułam się tak samotna, smutna i do niczego. Zaciskałam zęby, gdy pojawił się problem poranionych sutków i po dziś dzień pamiętam, że co chwile powtarzałam sobie w myślach, że się nie rozpłaczę, nie tutaj, przy tych obcych ludziach. Tak przetrwałam trzy pierwsze miesiące życia mojego dziecka, miesiące nieustannego płaczu (kolki), walki o karmienie naturalne, kilkugodzinnego odciągania pokarmu laktatorem, nieustannych utyskiwań teściowej („urodziła kota”), braku rodziców i jakichkolwiek znajomych w pobliżu i całkowitego braku zaangażowania męża…Poddałam się po czwartym miesiącu, przechodząc na mleko modyfikowane. Dziś jestem, jak to się zwykło mówić starsza i mądrzejsza, oczekuję córeczki (32 tydzień), mam przy sobie kochającego synka i nowego, bardzo opiekuńczego męża i choć znów się boję, zamierzam karmić piersią! I zrobię wszystko, żeby się to udało! Damy radę! :)
Po piwrwsze: ja pierwsza córkę karmilam najdłużej bo 5 miesięcy. Sama odrzuciła pierś. Zaczęła zrzec się na widok piersi i dosłownie biła mnie po niej ani myśląc wziąć ja do buzi. Nie zamierzałem męczyć jej i siebie więc w ruch poszła butelka i tyle. Syna nie pozwolili mi przystawiac do piersi bo za mały (wcześniak i hipotrofik) więc musiałam odciagac. Po miesiącu miałam tego dość, zwłaszcza że w domu była jeszcze dwuletnią wtedy córka którą też wymagała mnóstwa uwagi i nie bardzo mogłam sobie pozwolić na polgodzinne siedzenie i pompowanie laktatorem.
Za trzecim razem marzyło mi się, że tym razem po porodzie wszystko będzie dobrze i wyjdziemy w drugiej dobie że szpitala. Tu się udało, córka pięknie ssala z piersi, mleka miałam ile trzeba i chociaż nie jestem nakręcona na kp to chciałam karmić chociaż te pół rok lub prawie rok że względów bardziej ekonomicznych. Niestety. Po prawie dwóch miesiącach oficjalnie skończyłam karmić. Dwa tygodnie temu dostałam paskudnego zapalenia piersi, córka obecnie nie chce się chwycić piersi a nawet jak się chwyci to po chwili i tak następuje krzyk a mleko sika we wszystkich kierunkach :/ przy trójce dzieci nie mam sił walczyc i przy tym męczyć siebie i dziecko.
Po drugie: dla mnie lepsza odporność to totalny mit. Syn karmiony krócej ma lepszą odpornosc od córki, a jakby to było mało znaczące to znam kobietę która córkę karmiła grubo ponad rok, teraz syna karmi prawie 2 lata, mieszkają na wsi, mają o wiele lepsze powietrze i jedzenie nic my, ich córka dopiero od września poszła do przedszkola więc do tej pory siedzieli w domu, a ich dzieci wcale nie mają lepszej odporności niz moje starszaki chodząc do żłobka i przedszkola i mieszkając w ogromnym mieście.
Witaj, jestem w pierwszej ciąży czas płynie nieubłaganie już za niecałe 11 tygodni nasza Iga będzie z nami, a ja chociaż nigdy nie bałam się podnoszenia i opieki nad niemowlakami znajomych oraz rodziny, jestem przerażona boje się że nie zapewnie swojemu dziecku odpowiedniej odporności od samego poczatku. Chciała bym mieć pewność że jeżeli moja laktacja nie rozkręci sie sama na poczatku będę mogła zrobić wszystko żeby jej pomóc, a do tego przydał by mi sie właśnie laktator lovi expert który od jakiegoś czasu obserwuję.
Witam Malwina :) Przeżyłam to samo co ty . Po ciężkim porodzie , gdy położono mi synka obok , nie wiedziałam co się dzieje co tzw.” mam z nim zrobić”…. nie umiałam przyłożyć go do piersi płakałam płakałam i przestać nie mogłam ,traciłam pokarm ,mąż mnie pocieszał ale ja wmówiłam sobie że jestem złą matka jeżeli nie umiem nakarmić własnego dziecka , chciałam do domu !!!! Za każdym razem musiałam wołać pielęgniarki aby mi pomogły nakarmić małego! było to dla mnie stresujące … dopiero w domu , gdy byłam już u siebie przy mężu , poczułam że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! Mąż kupił laktator ale właśnie też ręczny więc było ciężko:P Teraz odliczamy do „tych dni” i będziemy działać:P Nasz Franuś chcę mieć rodzeństwo ! :) Skończył 3 latka jest naszym oczkiem w głowie ! Boje się że historia się powtórzy :) Ale na pewno dużo pomógł by mi laktator elektryczny ! Pozdrawiam serdecznie i trzymam za siebie kciuki :)
Sama nie wiem od czego zacząć, jak zaszłam w pierwszą ciążę czytałam tony artykułów o karmieniu piersią, ja nie czytałam ja je po prostu pochłaniałam. Wiedziałam o tym, że będzie trudno ale wiedziałam też że z moja determinacją przetrwam. Założenie było proste idę do szpitala rodzę, dostaję dziecię na ręce i nasza wspólna przygoda zaczyna się. życie miało jednak swój scenariusz. Poszłam do szpitala urodziłam syna, w ciężkim stanie pokazali mi go jak jakaś lalkę i szybko zabrali na intensywną terapie. A ja i moja laktacja została sobie sama na dwie godziny w sali gdzie odbywał się poród. Następnie przynieśli mi strzykawkę i powiedzieli ściągaj ręcznie każda kroplę mleka do strzykawki. No i cóż spać i tak nie mogłam więc próbowałam (nigdy nie zrozumiem dlaczego nie dostałam wtedy laktatora). Udało się 10ml. Nie zawsze jest kolorowo. Niestety. Ale tłumaczyłam sobie ze jakoś zacząć trzeba. Następnego dnia przyszedł do mnie doradca laktacyjny. Który oburzony poprzednim dniem „załatwił” mi elektryczny laktator, który właśnie naśladuje ruch ssania dziecka. Stał się cud, nie mając dzieciątka przy sobie już następnego dnia ściągałam po 50ml. Oczywiście w tym czasie syn był dokarmiany z butelki mm. Po trzech dniach w końcu udało się go pierwszy raz przystawić, oczywiście wszystkie pielęgniarki kiwały głowami jak ja zamierzam wykarmić tak duże dziecko bez mm (urodzony ponad 4500) Tym bardziej, że jedną brodawkę mam wklęsłą. I na to znalazł się sposób, kupiliśmy nakładki silikonowe i problem się rozwiązał na jakiś czas. Syn jednak z powodu kręczu szyjnego(poród) wybrał sobie jedną pierś (tak było mu łatwiej) ja miałam wtedy laktator ręczny i jakiś czas ściągałam mleko ręcznie ale później już po prostu ręce mi odpadały. I takim sposobem w drugiej piersi mleka ubywało. Jednak doradca laktacyjny stwierdził , że jedna tez dam rade. I tak też było 22 miesiące tyle karmiłam mojego syna(chociaż ze wszystkim stron wciskano mi butelkę i trochę w moim mniemaniu wyśmiewano, że będę go karmić do 18tki). Nigdy nie będę żałować, że karmiłam syna tak długo jedyne co to następnym razem na pewno zaopatrzę się w laktator elektryczny bo nie muszę chyba pisać jak ciężko było ukryć różnicę między piersią mleczną, a nie mleczną.
A tak na marginesie następny raz to już niedługo bo jestem w ciąży :)(powód dlaczego przydałby mi się taki super laktator <3)
Więc podsumowując wszystko jest w twojej głowie, nie słuchaj osób które nie maja o kp zielonego pojęcia, a służą radą, czytaj hafije w razie wątpliwości lub mleczne wsparcie. Uda Ci się choćby nie wiem co się działo :)
Witam. Właśnie szykuje się do drugiego porodu. Prawdopodobnie też przez cc. Przy pierwszym dziecku sporo czasu spędziłam w szpitalach teraz ze strachu przed tym postanowiłam ze do 30 tygodnia będę mieć skompletowana wyprawkę, ostatnio mąż z teściową kończyli przygotowania na przywitanie maleństwa. Teraz chce sama decydować co mi będzie potrzebne, jak będzie wyglądać otoczenie dziecka….. Laktator tez jest na mojej liście do załatwienia. Było by mi ogromnie miło dostać ten od lovi :-D
Witam, postanowiłam podzielić się swoją historią karmienia piersią, która trwa nadal. Jak wszystkie Panie tutaj bardzo zależy mi na wygraniu laktatora bo bardzo ułatwiłby mi on walkę o pokarm dla mojego kruszka. Zobaczymy czy moja historia zainteresuje i wzruszy.
MOJA MLECZNA DROGA Z WYBOJAMI W CZTERECH ODSŁONACH.
I. GRUNT TO POZYTYWNE NASTAWIENIE
Hura! Jestem w ciąży. Ogłaszamy nowinę rodzinie oraz znajomym i zaraz pojawia się tysiąc pytań, w tym to jedno „Jak chcesz karmić?”, „Będziesz karmić piersią?”. No, a jak? Nie wyobrażam sobie innej możliwości. Chcę dać dziecku to co najlepsze. Od tego mam piersi, żeby wykarmić swoje potomstwo. W życiu nie dam mojemu maleństwu mleka modyfikowanego, sztuczne i okropne paskudztwo blee. Na pewno będę miała dużo pokarmu, w ogóle nie myślę inaczej, tak musi być i koniec.
Jest ciąża jest i szkoła rodzenia. Skrupulatnie się przygotowujemy, omawiamy, dyskutujemy i poznajemy dobre strony. Jednym zdanie utwierdzamy się w tym, ze pokarm matki jest najlepszy na świecie.
Z takim nastawieniem jadę na porodówkę…
II. A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE
Przychodzi ten dzień, w końcu ją zobaczyłam po 9 miesiącach zastanawiania się jak będzie wyglądać, jakie pierwsze słowa do niej wypowiem. (Co prawda poród też nie był tym wymarzonym bo odbył się poprzez cc, gdyż córcia postanowiła pokazać, gdzie ma ten świat już na samym początku i chciała wyjść do nas dupcią, ale to już jest temat na inną historię). O 9.00 przychodzi na świat moja kruszka. Dokładnie kruszka bo nie spodziewaliśmy się, że będzie taka mała. Ale siły to ona ma, jak chwyci za cycusia jak ciągnie… no właśnie ciągnie i ciągnie, a mnie boli. Staram się wytrzymać bo to dla jej dobra, ale wydaje mi się, że nic jej nie leci dlatego tak mocno ssie. W końcu coś we mnie pęka i odsuwam ją od siebie. Z płaczem idę po mm, tak to mleko znienawidzone i wyśmiane przeze mnie. Na nasze szczęście po tej ciężkiej nocy wychodzimy ze szpitala i stery przejmuje położna „Siadaj i odciągaj, gadasz głupoty, że nie masz pokarmu”. Razem przeszłyśmy przez pierwsze odciąganie i co? I 40 ml mleczka dla mojego okruszka jest. Wróciła wiara, że mam pokarm i duma, że mogę nakarmić małą. Z racji tego, że okruszek jest prawdziwy okruszek, a chcemy mieć kontrolę nad tym ile je odciągam pokarm co 3 godziny dzień i noc. W tym miejscu podziękowania należą się mojemu mężowi, bo gdy ja szłam odciągać mała budziła się na jedzenie. Tak współpracujemy przez miesiąc. Po tym czasie mówię dość butelce i postanawiam przystawiać mają do piersi i w taki sposób ją karmić.
III. NARESZCIE SIELANKA… A MOŻE NIE DO KOŃCA
Moja córcia bardzo mądra szybko łapie cycusia, chociaż wszyscy wkoło mnie straszą, że niby jak już się przyzwyczaiła do butelki to piersi już nie tknie. Co prawda pije przez nakładki bo inaczej nie chce, ale jest kolejne hip hip hura! (Szczyt marzeń to to nie jest, ale lepiej już tak niż z butelki). Szczęście trwało chwilkę tylko bo przy piersi nerwy, złość, odsuwanie się. Tak walczymy obie kilka tygodni. W końcu się udaje mama spokojna, dziecko ładnie ciągnie i się najada. Myślę sobie teraz już będzie wszystko dobrze, najgorszy okres za nami. I znowu kolejna przeszkoda- alergia maluszka. Ani przez moment nie przychodzi mi do głowy, żeby dać małej mm. Przechodzę na dietę po to, aby dalej karmić piersią. W związku z alergią odwiedzamy Panią doktor i…
IV. NA ROZSTAJU DRÓG
Jedziemy sobie spokojnie, nie przeczuwając nic złego. Pani doktor bierze córcię na wagę i szok, że nasz okruszek dalej jest okruszek i przybrał bardzo malutko. Aby zwiększyć wagę małej, Pani doktor przepisuje mm, aby dokarmiać okruszka. Jestem zrozpaczona , mam do siebie pretensje, że nie potrafię wykarmić dziecka własnym pokarmem. Wtedy przychodzi myśl o poddaniu się. Nie chcę już karmić piersią skoro małej to nie wystarcza, zacznę podawać samo mm, wtedy dziecko będzie najedzone i będzie odpowiednio przybierać na wadze. Ale patrzę na tą spokojną twarzyczkę córci, która przytula się do mojego cycusia i ciągnie ile ma sił, żeby wydobyć każdą kropelkę pokarmu i siły powracają, chcę walczyć. Uzbrojona w laktator ręczny (przynajmniej mięśnie rąk mam wyćwiczone :P), herbatki na laktację i inne specyfiki rozpoczynam kolejną walkę o cudowny pokarm dla mojego okruszka. Walka trwa nadal, pomiędzy odciąganiem pokarmu przystawiam małą do piersi, aby się nie odzwyczaiła. I kilka dni temu stał się cud moja córcia chwyciła pierś bez nakładki. Jestem taka szczęśliwa i dumna z tego powodu. Dumna z córci, że się przekonała do samego cycusia i dumna z siebie, że się nie poddałam. Mam nadzieję, że historia ta skończy się całkowitym happy endem, a mleko modyfikowane przejdzie do historii bo nie ma nic cudowniejszego niż możliwość wykarmienia dziecka swoim pokarmem i obserwowania jakie jest spokojne i szczęśliwe przytulone do maminego cycusia. :)
Na pewno Ci się uda ???? ja swojego synka (6 lat) praktycznie w ogóle nie karmiłam, teraz wiem że po prostu nie umialam, miałam mało pokarmu, ręczny laktator był dla mnie zbyt ciężki w obsłudze (ręką bolała po chwili używania) i tak zakończyłam karmienie po miesiącu. Teraz moją córeczkę karmię już cztery miesiące i jest super i nawet nie musimy używać laktatora ???? wierzę, że Tobie też się uda ????
Będąc w ciąży z córeczka, wszystko miało być idealnie. Niestety poród skończył się cesarką, córka była drobna. A ja sama zostałam, z problemem karmienia. Pokarm przyszedł po 3 dniach w tym czasie córka, została już dokarmiona z butelki, bo spadała wagi. Nie chciała chwycić piersi. Ze łzami w oczach próbowałam cokolwiek ściągnąć ręcznym laktatorem. Ściągałam nie wielkie ilości, córka była karmiona mieszanie. Wtedy nie mogłam kupić innego laktatora, być może inny by pomógł. W każdym bądź razie, dokarmiałam swoim mlekiem 1.5 miesiąca. Córka ma 20 miesięcy, a ja do dnia dzisiejszego mam wyrzuty sumienia. Mam żal sama nie wiem do kogo, bo coś co jest naturalne, dla mnie było poza zasięgiem. W podobnym czasie znajoma urodziła dziecko, powiedziała mi że ja nigdy nie zbuduje takiej wspaniałej więzi z dzieckiem jak ona. To był policzek dla mnie, temat KP do dnia dzisiejszego jest dla mnie tabu. Nigdy nie pogodzę się z tym, że nie dałam rady. Obiecałam sobie, że z drugim dzieckiem, będę mądrzejsza. I na pewno TAKI laktator plus nastawienie pomoże.
Ja karmilam niespelna 2 mc.. nie mialam pokarmu.. jeden i drugi syn mieli b
Proble zwby chwycić sutek bo taki moj urok..(z reszta mojej mamy i mojej siostry tez) maz mial pretensje ze nie karmilam wiecej..ale jak..jak z obydwoch piersi płynęło zaledwid 30 ml pokarmu… czy zaluje? Nie… nie widze zeby jakos gorzej sie rozwijali lub bysmy mieli gorsza wiez przez to…
Dasz radę ;) ja rodziłam naturalnie a problem z karmieniem był ogromny..przeżyłam wszystko co i Ty byłam załamana ale udało się :) miałam problem z płaskimi brodawkami których mój synek nie umiał chwycić, w szpitalu za bardzo nikt mi nie pomógł, położna która przychodziła też nie.. ale ja się nie poddałam moje dziecko piło mój pokarm który odciagalam laktatorem elektrycznym początkowo wypozyczonym a potem kupiłam właśnie Lovi :) mam wrażenie że przez pierwsze pół roku nic nie robiłam tylko odciagalam mleko co 3 godziny, również w nocy. Mój niemowlak przesypiał do 4.30 a ja zamiast spać nastawiałam budzik i odciagalam mleko.. gdy miał dwa miesiące okazało się że Hubercik potrafi jeść z mojej piersi :D jednak i tak musiałam odciągać dalej bo nie najadał się :( dopiero gdy pojawiły się inne posiłki mogłam zrezygnować z odciągania bo karmiąc moim mlekiem co drugi posiłek Hubert w końcu był najedzony jedząc prosto z piersi :) i tak karmiłam do 11 miesięcy :) wierzę że teraz i Tobie się uda :) wytrwałości !
Dlaczego ja?
Po cc syna nakarmiono od razu mm, więc możliwość przystawienia go do piersi miałam dopiero następnego dnia jako że zabrali mi go na noc. Od położnych słyszałam cały czas, że nie mam pokarmu, ale że po cc to normalne i laktacja ruszy za dwa/trzy dni. I tak w szpitalu za każdym razem po przystawieniu do piersi szła w ruch butelka. W domu nie było lepiej – synek wcale nie chciał piersi, bo „nic nie leciało”, więc dostawał butelkę a ja próbowałam pobudzić laktację ręcznym laktatorem. Niestety, bez większych rezultatów, ilość mleka odciągniętego niewiele się zwiększyła. Z tego powodu przepłakałam wiele godzin, mając poczucie, że nie potrafię wykarmić własnego dziecka. Obecnie syn ma miesiąc, ja dalej walczę o karmienie piersią, jednak zmieniłam nastawienie – już nie płaczę z powodu karmienia piersią (co nie zmienia faktu, że nadal jest to dla mnie bardzo ważne). Ten sprzęt mam nadzieję pomógłby mi w rozkręceniu laktacji póki nie jest za późno.
Nie napiszę, że mam problem z początkami karmienia i chcę wyprowadzić swoją mleczną drogę na prostą, nie… Ja ten etap mam już dawno za sobą. Co prawda początki nie były łatwe, ale udało mi się wytrwać. Udało mi się dzielić z moim synkiem tym, co najlepsze, udało nam się nawiązać tę magiczną relację, udawało nam się przez ponad 10 miesięcy zaspokajać naszą wspólną potrzebę bliskości w ten piękny sposób. No właśnie – udawało. Nie wyobrażam sobie przestać karmić mojego dziecka piersią, chcę to robić jak najdłużej, a to, że Marcel niedługo pójdzie do żłobka jest kolejnym powodem do tego, żeby zawalczyć o pokarm, którego czasami brakuje do zaspokojenia głodu mojego dziecka. Marcel przez rozszerzenie diety coraz mniej mleka potrzebuje przez co moj mózg dostaje informację, że można nie produkować go w takich ilościach. Niestety problem pojawia się w nocy, gdy przy drugiej pobudce (odstępy miedzy nimi trwają ok 1h – 1,5h) Marcel nie ma już czego jeść, bo piersi nie zdążyły się napełnić w tak krótkim czasie. Bardzo się przez to denerwuje i aż serce ściska fakt, że ukojenie przynosi mu podanie butelki, od której stroniłam przez pierwsze 9 miesięcy jego życia. Nie chcę tracić tej bliskości, nie chcę tracić tak ważnej dla mnie więzi, która nawiązywała się między nami od początków, które wcale nie były łatwe, nie chcę tracić widoku usypiającego u mego boku dziecka z piersią w ustach. Chcę zawalczyć o to!
Moja mama rodziła mnie cesarką, a była z niej taka mleczarnia, że karmiła mnie i 2 wcześniaki, których mamy nie miały pokarmu :) Najlepsze jest to, że jeden z nich 15 lat później był moim chłopakiem. xD
Chciałabym wygrać ten laktator, gdyż właśnie jestem na etapie pierwszych dni karmienia. Mój synek przyszedł na świat w czwartek przez cc… niestety karmienie piersią nie idzie nam tak jakbym tego chciała. Brak pokarmu w pierwszych dobach i do tego bolesne brodawki zmuszają mnie do odciagania laktatorem. Niestety mam tylko ręczny i moim marzeniem po przeczytaniu Twojego wpisu stał sie właśnie laktator elektryczny od Lovi, na który po prostu mnie nie stać… bardzo chce karmić i postanowiłam walczyć z całych sił. Mam nadzieje, że wygram.Dla siebie i mojego maleństwa.Pozdrawiam Cie Malwino i życzę udanej drogi laktacyjnej☺
Droga Malwino cieszę się, że tym razem na swoim blogu poruszyłaś temat karmienia piersią, chce Ci opisać moją historię, bo mimo że nie łatwa to pokazuje, że można karmić, a jaka potem jest satysfakcja, Tak naprawdę jeśli znajdziesz odpowiednie wsparcie to wierzę w to, że tym razem Ci się uda tak jak to sobie zaplanowałaś. W moim przypadku karmienie piersią nie było łatwe, ale od początku wiedziałam, że chce i dam radę pomimo wszystko. Tosia urodziła się jako wcześniak przez cc 3,5 roku temu. Jak się okazało bardzo silny i wiedzący czego chce wcześniak. Mimo, iż deklarowałam, że chce ja karmić położne były zmuszone dać jej butelką z mlekiem modyfikowanym, bo zanim ja doszła do siebie ona już skandowała na cały oddział, że musi dostać jeść natychmiast, albo pokaże wszystkim kto tu rządzi A podobno wcześniaki są słabsze… Akurat ten egzemplarz w 100% był wyjątkiem od reguły. Tak zaczęła się nasza niełatwa walka. Ona budziła cały oddział Intensywnej Terapii Noworodka tak, że położne miały jej serdecznie dość, co oczywiście dawały odczuć. A ja cóż połykając łzy wysłałam męża do domu po laktator, który na szczęście kupiłam może nie najlepszy, ale zawsze elektryczny, co jak się potem okazało było błogosławieństwem. Ja ciągnęłam milimetry, a ona wrzeszczała o butelkę. Niestety nikt mi wówczas nie wytłumaczył, że po cc nawał jest później niż po porodzie sn, o czym się dowiedziałam dopiero o zgrozo w 7 dobie podczas wypisu ze szpitala. Do tej pory ja zrezygnowana i zestresowana matka, z poczuciem wstydu, że moje dziecko wydziera się jak obdzierane ze skóry szłam po butelkę, ale dalej próbowaliśmy. Problem polegał też na tym, że mała nie umiała poprawnie złapać piersi. Tutaj pomogły nakładki dostarczone po 4 dniach, kiedy ja miałam już rany na brodawkach i serdecznie dość wszystkiego. W końcu wyszliśmy do domu i tam się stał nasz prywatny cud. Okazało się mianowicie, że zgubiłam gdzieś nakładki, a mała bez nich złapała brodawkę i zaczęła ssać. Eureka najadła się! Pierwszy sukces. Zaczęła się nasza przygoda. Jak się szybko okazało Tosia wykazywała cechy Hight Need Baby i cycuś był niezastąpiony do wszystkiego, a smoczek okazywał się wrogiem numer jeden, który należało wypluć w iście rekordowym tempie. Niestety ja „Matka Polka” od siedmiu boleści postanowiłam ściągać pokarm na czas mojego powrotu do pracy i to był mój największy błąd. Ciagłam i ciągłam z piersi lewej, bo z prawej okazało się, że Tosia ewidentnie wolała jeść. Niestety zapominałam o tym, że lewą w wieku 13 lat miałam nacinaną z powodu torbieli. Co najprawdopodobniej przyczyniło się do uszkodzenia kanalików mlecznych. Nie podejrzewałam, że może to być początek naszego dramatu i pewnej niedzieli, kiedy mała miała 2 miesiące dostałam 40 stopni gorączki. Początkowo myślałam, że to jakieś przeziębienie i po prostu trzeba wziąć Paracetamol. Oj jak bardzo się myliłam… W poniedziałek odwiedziła nas położna i kazała przykładać do piersi kapustę i zmuszać dziecko do ciągnięcia z tej piersi, bo prawdopodobnie pojawił się zastój i ten babciny sposób pomoże. Tak robiłam do piątku, kiedy już po prostu niemoglam wstać z łóżka, dostałam drgawek, a mała zaczęła wymiotować podbarwionym na zielono mlekiem. Stwierdziłam ,że to ropa i postanowiłam pojechać z nią do lekarza, a przy okazji zbadać też siebie. Okazało się, młoda wymiotuje ropą zmieszana z mlekiem z mojej piersi, a ja mam bardzo silny stan zapalny. Dostała antybiotyk dożylnie na 10 dni po 8 niestety dalej nie było poprawy. Otrzymałam więc skierowanie do szpitala, gdzie spędziłam z niemowlakiem 6 godz. na SOR-ze czekając na chirurga. Niestety ten po odsiedzeniu tylu godzin (pacjenci po spożyciu % byli przyjęci wcześniej…)stwierdził, że trzeba naciąć, bo CRP wynosi 29 przy normie 0,5, ale niezbędna jest konsultacja z ginekologiem. Musiałam więc jechać do drugiego szpitala na konsultację, bo tam znajduje się Oddział Ginekologiczny. Trafiłam tam na cudowny zespół: lekarz i położna, którzy tak naprawdę uratowali moje karmienie. Doktor zapytał, czy chce przestać karmić bo może dać mi receptę na lek, który to zatrzyma laktacje oraz bardzo silny antybiotyk na stan zapalny chyba, ze chce spróbować uratować to moje karmienie to mi pomogą. Chciałam strasznie spróbować dalej karmić. Położna wytłumaczyła jak ściągać pokarm ręką bez bólu, jakie okłady stosować na to, żeby ściągnąć i przede wszystkim jak utrzymać laktację w czasie podawania antybiotyku, bo akurat przy nim nie ma mowy o karmieniu tylko należy ściągać i wylewać, a dopiero po tygodniu od zakończenia terapii można przystawić dziecko. Lekarz na oko prawie emeryt wytłumaczył, że karmienie naprawdę zaczyna się w głowie i muszę postarać się wyłączyć chorą pierś, bo da się karmić tylko jedną innej rady nie ma. Okazali się bardzo serdecznie i pomocni. Poświęcili mi sporo czasu, pomimo tego, że już było późno i na pewno byli zmęczeni dyżurem. Dziękuję im za cenne rady, które wtedy otrzymałam. Zrobiłam tak jak kazali wyciągnęłam mleko z zamrażalki to, które miało być na powrót do pracy i rozpoczęłam antybiotykoterapie. Ściągałam pokarm z piersi w takim czasie jak dziecko jadło i stopniowo ograniczałam produkcje w prawej piersi częściej stymulując lewą w systemie 7-5-3. Było ciężko, bo mimo, że młoda jechała na butelce ja i tak musiałam odsiedzieć w nocy swoje z moim bardzo bliskim w tym czasie kolegą- laktatorem. Zwanym również w chwilach słabości i mega wściekłości DOJARKĄ DLA KRÓW. Ale się udało i kiedy po 7 dniach od ostatniego zastrzyku przystawiłam małą, pełna obaw, że nie będzie pamiętać jak ssać, albo nie będzie jej się chciało, bo z butelki łatwiej leci ona dała radę, a ja płakałam z radości. Akcji z zapaleniem piersi było jeszcze dwie, Działałam jednak szybciej. Pomagało częste przystawianie oraz ściaganie, dzięki czemu nie doprowadziłam do takiego stanu. Jednocześnie walczyliśmy ze skazą białkową. Musiałam pilnować diety, bo inaczej mała krzyczała i miała policzki czerwone jak mały klaun. Aaaa i było jeszcze oczywiście za krótkie wędzidełko, w końcu jak mieć pecha to nie mały Peszek ale PECH GIGANTUS totalis. Co prawda podczas podcięcia wędzidełka tak naprawdę płakałam ja, bo Antoniny za bardzo to nie obeszło… Pomimo to dałyśmy rade karmiąc się świadomie przez całe piękne 11 miesięcy. Zakończyłyśmy ponieważ Tola poszła do żłobka i uznałam, że jest już dużą panna. Nie ukrywam, że było ciężko. Każdy kazał mi dać sobie spokój, bo przecież nie dość, że moja dieta była bardzo ograniczona (do tej pory pamiętam jak mi ciekła ślinka na myśl o lodach, kiedy ja nie mogłam, bo inaczej byłby nocny koncert a wszyscy inni obok jedli), doświadczeniach z zapaleniem piersi oraz z tym, że mała słabo przybierała na wadzę (ale jednak przybierała, do tej pory tak ma, że raczej z niej sama skóra i kości) to jestem z nas obu dumna, bo dziś wiem, że można pomimo wszystko. Trzeba tylko otrzymać pomoc od właściwych osób i we właściwym czasie. Nie dziele mam na te, które są lepsze bo rodzą sn lub cc, czy karmią mm lub kp. Wiem, że każda z nas jest bohaterką i najważniejszą osobą dla naszego dziecka. My mamy damy radę, bo dla swojego dziecka potrafimy znaleźć naprawdę niespotykane pokłady energii, a czemu chciałabym wygrać laktator? Cóż będzie mi znów w lutym dla Bejbusia nr 2 potrzebny. Poprzedni niestety wyzionął ducha po tych wszystkich przejściach. Wcale mu się nie dziwie Prawdą jest, że dostał w kość, a ja znów zamierzam karmić piersią, choć liczę się z tym, że na pewno pojawi się problem z prawą piersią i trzeba będzie ja szczególnie opróżnić, a w tym ekspertem jak sama napisałaś jest laktator LOVI. Malwino powodzenia na Twojej mlecznej drodze
A ja zaczęłam karmić córkę po 2 miesiącach od urodzenia :) W szpitalu położne kładły straszny nacisk na karmienie i w dzień wypisu wręcz miałam go nie dostać przez to, że karmiłam mm. Starałam się niesamowicie, ale córka najzwyczajniej w świecie nie dała rady chwycić piersi, ponieważ sutki były wklęśnięte…Po powrocie do domu na spokojnie zaczęłyśmy się uczyć :) Za słabe (o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam) laktatory które miałam nie dawały rady wyssać ze mnie więcej niż kilka kropelek. Więc siadałyśmy same w pokoju, ja przez nakładki uciskałam piersi a córka to próbowała a to rezygnowała z picia. Zaczęła płakać a ja razem z nią. I tak kilkadziesiąt razy. Można powiedzieć, że karmiłam mm a dokarmiałam piersią. Ale miałam tyle determinacji, że po dwoch miesiącach udało się jej chwycić i nie puścić przez długi czas. Wtedy zaczęłam znowu płakać, ale teraz ze szczęścia :) Karmiłam ją przez półtora roku. Po 4 latach Lila będzie mieć (pozdrawiam mamy z marca :p) siostrzyczkę i tak samo jak ją będę się starała karmić piersią. Na pewno będzie nam potrzebny laktator, więc po prostu…fajnie byłoby już psychicznie być spokojnym, że jest i w razie czego pomoże nam w potrzebie :)
Laktator Lovi posiadam już w swoich zasobach wyprawkowych po pierwszym dziecku, dlaczego jednak nie można mieć jeszcze nowego i nowszego modelu? Zwłaszcza, że w marcu 2018 spodziewam się kolejnego dziecka :) Byłby to idealny prezent dla mojego chłopczyka!
My nasza walkę zaczęliśmy 2 miesiące temu, kiedy moja córka urodziła się z waga 1150g. Okazało się wtedy, że minie trochę czasu zanim zacznę przystawiac ja do piersi, już pierwszego dnia poproszono mnie o siarę dla niej.. Codziennie również musiałam ręcznie ściągnąć chociaż kilka kropli mleka, które dostawała przez sondę. Po 2 miesiącach w końcu mogłam ja zabrać do domu gdzie zaczęła się niełatwa walka o pokarm, który jest jej bardzo potrzebny, gdyż są w nim składniki potrzebne dla niej, wcześniaka i których nie otrzyma w żadnej mieszance. Jesteśmy w domu od 3 tyg i baaardzo ułatwil by nam życie taki profesjonalny laktator, bo dzięki niemu moja córka mogłaby dostawac jak najwięcej tego cudownego mleka mamy :)
Kurcze. Jestem w szoku. Dziś o 20:00 opowiadałam Mężowi o śnie jaki dziś mnie wybudził w nocy, a dwie godziny później moja bratowa wysłała mi link do tego artykułu. A śniło mi się, że urodziłam zdrowego chłopca, ale nie byłam w stanie go karmić piersią przez brak pokarmu. Dzidzia cały czas płakała, Mąż na mnie krzyczał, że nie potrafię nakarmić dziecka, a ja zalewałam się łzami i tak bardzo chciałam mieć pokarm. Co prawda nie śnił mi się laktator, ale poprosiłam o pomoc doradcę laktacyjnego, którym okazał się być mężczyzna. Pomógł mi on dzięki rozmowie i kazał uwierzyć w siebie. Bez sensu ale w tym śnie pomogło… Jestem w 33 tygodniu ciąży i spodziewamy się chłopca. Zaczynam mieć co raz więcej obaw i trochę panikuję. Myślałam, że kompletowanie wyprawki to będzie sama przyjemność, a okazuje się że taka z pozoru najprzyjemniejsza część ciąży powoduje u mnie stres i generuje poczucie, że na niczym się nie znam i gubię w sklepach. Wydaje mi się, że stąd ten dzisiejszy, dziwny sen… Przez niego dziś cały dzień myślę o karmieniu i boję się, co będzie. Boję się też ogromnie depresji poporodowej i tego że nie ma się na nią wpływu.
Aktualnie nie możemy pozwolić sobie na zakup laktatora, ale gdyby był to chyba po moim śnie i po przeczytaniu tego artykułu byłabym spokojniejsza, że uniknę wyciskania piersi przez „delikatne” położne, strachu że głodzę swoje dziecko i innych przykrych hisrorii.
Uff jakoś lżej mi się zrobiło po napisaniu tego komentarza…:) Pozdrawiam wszystkie ciężarne pełne obaw o przyszłość i Mamy walczące o naturalny pokarm. A Autorce życzę powodzenia, odwagi i oby pozbyła się Pani uczucia strachu. Sobie też tego życzę :)
Mój Synek ma 2,5 miesiąca. Karmiłam go niecały miesiąc swoim mlekiem i dokarmiałam butelką. Do teraz mam wyrzuty sumienia i chce mi się płakać jak o tym myślę. Synek był bardzo wyczekiwany – próbowaliśmy 4 lata, dwa razy poroniłam. Trzecia ciąża idealna. Rodziłam naturalnie, brak pokarmu przez pierwsze dwa dni po porodzie, płaskie brodawki i wędzidełko… 4 dni po porodzie wróciłam do pracy (pracuję w domu, ale praca mega stresująca i wymagająca czasami po 18-20h na dobę). Przez pierwszy tydzień spałam w sumie może z 10h – bo albo projekt, albo karmienie/odciąganie. Byłam wykończona, płakałam, odbierałam telefony i maile na zmianę z krzyczeniem na męża po prostu o wszytko. Pierwszy laktator mąż przywiózł jeszcze do szpitala – nawet nie skomentuję jakie to dziadostwo było… Drugi ręczny – coś mogłam odciągnąć ale bez rewelacji. Trzeci elektryczny Lovi – dziecko mogło się w końcu najeść, ale i tak trzeba było dokarmiać mm. 1,5 tygodnia po urodzeniu dopiero udało nam się po wielkich prośbach i poprzez naszego pediatrę dostać na zabieg podcięcia wędzidełka. Synek już nawet nie próbował chwycić piersi ale jeszcze pił moje odciągane mleko. Dodatkowo rozeszła mi się kresa biała na 4,5 palca bo synek był sporym maluchem. Nie miałam siły go podnosić, bałam się, że wypadnie mi z rąk. Ogromny ból krocza po 2 tygodniach od porodu – nieważne czy stałam, czy chodziłam, siedziałam. Nie pamiętam nawet za dobrze tego okresu. Cztery tygodnie po porodzie miałam oddanie bardzo dużego projektu i to był koniec laktacji – stres, zmęczenie, brak snu zrobiły swoje. Do tego pomagał tylko mąż, a musiał ogarnąć i dom i firmę. Komentarze mojej mamy i siostry gdy postanowiliśmy je odwiedzić (gdyby nie nasza wizyta do tej pory nie zobaczyłaby wnuka) na temat wystającego 4 tyg po porodzie brzucha też zrobiły swoje. I do tego teksty w stylu „Przystawiaj go, przecież to nic trudnego a odbierasz mu to co najlepsze. Trzeba było rodzić przez cc, to byś się tak nie zniszczyła” Płakałam bardzo długo . Byłam pewna, że nie kocham dziecka, że to chyba nie tak miało być i na co ja się w ogóle decydowałam… Walczyłam jeszcze dwa tygodnie – stres nie pozwolił. Było mi bardzo przykro. Na chwilę obecną dalej mam ochotę spróbować przywrócić laktację. Zatrudniłam panią sprzątającą przez co mam więcej czasu dla syna i na odpoczynek. Zbywam głupie komentarze. Jeszcze stresuję się pracą ale liczę, że koniec roku będzie już spokojniejszy, choć już zostałam poinformowana, że Święta w tym roku u Nas :). Kocham Syna ponad życie i staram się nie dopuszczać głupich myśli w stylu „jestem złą matką”. Dziewczyny – nie ważne czy się udaje czy nie – stresowanie się, że nie wychodzi tylko szkodzi. Nie słuchać głupich komentarzy, NIE CZYTAĆ FORÓW!!! Spać kiedy tylko możecie. Jak nie możecie liczyć na pomoc – zapłaćcie za nią, jeżeli macie możliwość. Jak tylko macie możliwość odciąć się od pracy – nie wahajcie się. Jak mąż Wam powtarza, że jesteście piękne i nie przeszkadza mu, że wasze ciało się zmieniło – słuchajcie męża a nie wrednych komentatorów. Wychodźcie z domu choćby do sklepu. Im więcej w tym czasie skupicie się na sobie i swoim dobrym samopoczuciu, tym większe szanse, że w końcu popłynie rzeka mleka:) Na chwilę obecną wiem, gdzie popełniłam błędy i jeżeli będę miała to szczęście i Synek będzie miał rodzeństwo – odpuszczę wszystko i mam nadzieję, że za drugim razem się uda.
Przydałby się nowy laktator bo mój Medala MiniElectric jest już dosyć wiekowy a nawet kupiłam go już używany. Również z kasą było kiepsko. Ale przydał się, oj przydał. Pierwszy poród miałam dość traumatyczny, bo kleszczowy. Syn 4 kg więc też wagowy i zero mleka. Waga leciała łeb na szyję więc zaczęło się dokarmianie, ale jednocześnie odciągałam pokarm metodą 7 – 5 – 3. Kiedy wróciłam do domu butelkę można było odstawić, ale czasem jeszcze do niej wracaliśmy. Karmiłam 2 lata i 3 miesiące.
Drugi syn w ogóle nie chciał się urodzić. Po terminie, zmiany w ktg, wywoływanie oksytocyną się nie udało, więc cesarka.
I urodziło się 4,400 kg chłopa. Prawie kilogram spadł na wadze w 1 dobie!! Bo karmilam tylko piersia. Od razu kazali zaczac dokarmiac. Po 3 dniach w domu znow juz bylo wszystko w porzadku i teraz młodszy ma 11 miesięcy i dalej karmie ;)
Droga Malwino, czytam Cię od dawna. Rodzę w 2018 roku mojego wyczekanego synka. To moja pierwsza ciąża i bardzo się boję. Bardzo pragnę karmić piersią tak jak Ty conajmniej rok lub dłużej jednak po porodzie czeka mnie dość stresujacy czas. Mamy zamiar z partnerem wziąć ślub, zrobić chrzciny i wesele jednego dnia. To bedzie ciężki okres i wciąż słyszę od teściowej i babci z którymi mieszkam, że latwiej bedzie w tym czasie z butelką. Nie chce iść na łatwiznę tylko dla tego, że biorę ślub i byłoby wygodniej. Wiem, że karmienie piersią to trudna przygoda ale warta zachodu. Niestety rodzina nie jest za tym by kupować laktator i odciągnąć pokarm. Pomóż mi proszę w tym waznym okresie. Majac tak wspaniały sprzęt jak laktator LOVI bede mogla przeżyć ten czas, a zwłaszcza ten jeden dzień nie stresujac się o dziecko i pokarm. Bardzo by mi się przydał i pokazałabym wszystkim niedowiarkom, że dałam radę :)
To moja druga ciąża. Pierwszą córkę skończyłam karmić po 6 m.ż. Dlaczego? Nie umiem Ci odpowiedzieć na to pytanie! Pierwsze dni to był ból, poranione brodawki, krew i łzy. Do tego doszedł także nawał mleczny. Stałam nago w łazience, wyłam z bólu i nie wiedziałam jak sobie ulżyć. Z pomocą nadeszły silikonowe nakładki na piersi i filmy instruktażowe jak odciągać ręcznie pokarm (mi w ogóle nie szło to ręcznym – i bolało okropnie! ). Chyba ta trauma spowodowała, że nie czułam tej „magii”…W dodatku niesamowicie chciałam wyrwać się z domu, a o odciąganiu czegokolwiek w większej niż 30 ml ilości nie było żadnej mowy. Pierwsze mm poleciało po 4 miesiącu. W 6 miesiącu życia córki jeszcze sama siebie oszukiwałam, że karmię piersią – ale zdarzało się to może 1 – 2 razy dziennie. Największymi wyrzutami sumienia zarzuciły mnie najbliższe mi kobiety – mama, teściowa, ciocie z rodzinnego domu…:/ Jedyny plus? Trochę wolności i możliwość spokojnego powrotu do pracy.
Teraz jestem podwójną mamą i drugą córkę karmię piersią. Czyja to zasługa? Na pewno doświadczenia. Wiedziałam już co robić, aby nie poranić piersi – jak przystawiać, odstawiać, kiedy przystawiać.
Do tego sytuacja w szpitalach chyba powoli się zmienia. W moim (Warszawa – Solec) była fantastyczna położna laktacyjna (wrzesień 2017). Zajęła się także mną, chociaż (teoretycznie) ja powinnam już wiedzieć co i jak. Pomagała i wspierała dziewczyny po cc i była naprawdę delikatna. Nie łapała za cycka, nie wciskała go na siłę do buzi dziecka i ZAWSZE pytała, czy może (dotknąć ;) ), gdy chciała poinstruować, gdy już widziała, że ktoś sam sobie nie radzi. W porównaniu z pielęgniarkami, czy lekarzami, którzy sprawdzali laktację, to położna laktacyjna była aniołem! Pamiętam, jak jedna z lekarek złapała mnie za pierś, żeby sprawdzić, czy leci mi pokarm!!! Bez pardonu ścisnęła mi brodawkę!!! W żartach zwróciłam jej uwagę – na szczęście ona i cały personel miał poczucie humoru ;)
Z co najważniejsze? Postanowiłam zdać się na swój instynkt – nie czytać, nie słuchać, nie trzymać się żadnych zasad, pór karmienia, itp. Karmię, gdy czuję, że dziecko chce być przy piersi – czasem co 3 h, a czasem co 15 min. Nie zastanawiam się nad kryzysami – a kiedy nadchodzi gorszy dzień po prostu karmię częściej, aby rozkręcić laktacje i zaspokoić głód dziecka.
I co? Pokarmu jest więcej, bo ja jestem spokojniejsza. Jestem w stanie odciągnąć trochę mleka, a tym kupić sobie troszkę wolności ;) A kiedy nie będę mogła podać swojego pokarmu, a będę zmuszona wyjść gdzieś na dłużej, to…no cóż…jedna porcja mm też nikogo nie zabiła ;)
Nie myślę, nie rozkminiam, nie porównuję. A co przyniesie życie i los? Zobaczymy. Chciałabym karmić dłużej, ale jednak po roku wracam do pracy i czuję, że ok. 9-10 miesiąca będę zmuszona zacząć odzwyczajać dziecko od piersi. Jeszcze nie wiem czy to dobrze, czy źle…
Jedno wiem. 12 miesięcy na opiekę nad dzieckiem to stanowczo za krótko! :/
Nie bój się! Dasz radę! Ja pierwszego synka karmiłam piersią 16.5 miesiąca. Urodzony przez cc. Grunt to nauczyć się prawidłowo przystawiać dziecko do piersi- działa lepiej niż laktator☺ Trafiłam w szpitalu na świetną położną laktacyjną. Czułam się przy niej trochę jak tresowany zwierzak ale do dziś jej za to dziękuję. Dziś, mam już drugie dziecko rownież z cc i też karmimy się piersią bez problemów. Ty też dasz radę!
Tak jak Ty, jestem teraz w drugiej ciąży, termin porodu zbliża się nieubłaganie (30tc) ???? Twoja historia bardzo przypomina moją sprzed 5 lat. Nastawialiśmy się z mężem na poród SN, życie jednak zweryfikowało nasze plany. CC w ostatniej chwili, zielone wody, zanikające tętno dziecka. Po kilku minutach córka była już z nami, na szczęście wszystko z jej zdrowiem było w porządku. Wstyd się przyznać, ale emocje, które wtedy mną targały, nie były tymi z pięknych opowieści o zalewającej matki fali miłości. Pamiętam, że uroniłam kilka łez, ale nie czułam TEGO. Byłam w szoku, wystraszona, w dodatku ta bezwładność ciała po znieczuleniu. To, co mnie wtedy zdziwiło to to, że nie położono mi dziecka na piersi. Pokazali mi tylko małą na sekundę i zabrali. Zobaczyłam ją później już na sali poporodowej, w tym właśnie plastikowym łóżeczku. Ale co z tego, skoro nie czułam ciała od szyi w dół! Nie mogłam do niej wstać, wziąć jej na ręce, przytulić… Zaczęłam płakać, gdy wieczorem mąż musiał wyjść ze szpitala. Panikować, co zrobię jak zacznie płakać, a mnie dalej trzyma to piep..one znieczulenie. Później przyszła położna żeby „pokazać” jak przystawiać małą do piersi. Sposób w jaki to zrobiła był mechaniczny, bez empatii. Widać było, że nie chce mi pomóc, a wyłącznie wykonuje swój obowiązek. Tak jak Ty, okropnie się czułam, kiedy obce osoby dotykały i gapiły się na moje piersi. Nie miałam ze sobą laktatora elektrycznego (w domu czekał ręczny, jak się potem okazało nic nie warty bubel), który na pewno by mi pomógł. Wiem o tym dopiero teraz, że urządzenia te, a w szczególności elektryczne, pobudzają laktację. Wiem też, że córkę dokarmiano mm. Nikt nie pytał czy tego chcę, nikomu nie zależało żeby pomóc mi w naturalnym karmieniu. Jest też w tym oczywiście moja wina, ale co ja – młoda, głupia, niedoświadczona mogłam powiedzieć tym najmądrzejszym paniom.
Nie wspominam dobrze pobytu w szpitalu… W domu oczywiście nawał pokarmu, samopoczucie lepsze, ale i tak nie udało nam się długo pociągnąć z kp. Praktycznie równo 3 miesiące. Córka z dnia na dzień, w nocy (i to jeszcze podczas weekendu u moich rodziców, na wsi bez żadnego sklepu, ani apteki) zaczęła płakać podczas przystawiania do piersi, nie chciała mleka mamy… Nie znam przyczyny. Na szczęście byłam ubezpieczona na wszelki wypadek w puszkę mm, jakbym podświadomie coś przeczuwała. Było mi strasznie przykro. Długo przeżywałam, że dziecko w taki sposób mnie „odtrąciło”. Z tego, co pamiętam, to jeszcze długo miałam jakiś tam pokarm. Teraz myślę, że może gdybym się nie poddała, to nasza przygoda potrwałaby dłużej. Albo, gdybym miała wtedy laktator elektryczny… Mogłabym przynajmniej odciągać pokarm i dawać małej w butli. No cóż… Swoją drogą, 5 lat temu nie mieliśmy zbyt kolorowo w kwestii ekonomicznej i elektryczny wspomagacz laktacji był również poza moim zasięgiem.
Teraz, w drugiej ciąży zaczytuję się w internetach, w tych sprawdzonych źródłach na temat karmienia piersią. Najbardziej zapadł mi w pamięć fragment o tym, jak ważny jest kontakt skóra ze skórą, którego z córką nie miałyśmy szczęścia doświadczyć od razu i w pierwszych godzinach po porodzie. O tym, że trzeba jak najszybciej i możliwie najdłużej mieć dziecko przy sobie, na piersiach. Przez pierwsze dwa tygodnie przystawiać dziecko tak często jak się da, bo w ten sposób uruchamiają się wszystkie komórki produkujące mleko.
5 lat temu zabrakło mi edukacji w tym temacie i samozaparcia.
Teraz to wszystko już wiem… Tak jak wiem, że laktator elektryczny jest obowiązkowym punktem na mojej wyprawkowej liście. Finansowo jest nam dużo lepiej niż wtedy, chociaż do ideału jeszcze daleko, ale tego jednego nie odpuszczę. Uparłam się jak mąż na nowe auto, mimo, że stare jeszcze jeździ ???? I chociażby miało się okazać, że nie będzie mi tak niezbędny jak zakładam, doświadczona przeszłością, wolę go mieć niż nie. Myślałam właśnie nad modelem od LOVI, trochę tańszym, ale ma wiele pozytywnych opinii. Fajnie byłoby wygrać, stary byłby dumny z żonki, że na coś się przydaje to jej siedzenie w internetach ????
Mam nadzieję, że tym razem nam się uda! ????????
Co prawda dzieci własnych jeszcze nie mam, wszystko przede mną, ale już się boję. Nie, nie samego porodu, ale właśnie tej znieczulicy na oddziale. Niby na studiach (pedagog) położne mówiły, że to już zamierzchłe czasy, ale…ja wiem swoje. Po wizytach u klasycznych lekarzy, nie-położników.
Niemniej wiem też, że Tobie się uda. Jesteś już obryta w temacie po pierwszym dziecku, wierzę, że nie dasz sobie wejść na głowę i dumę. Pozycja matki to wielki powód do dumy! :)
A jeśli chodzi o cesarkę przy drugim porodzie – wcale to nie jest takie pewne :) Przynajmniej tak nam wciskali na studiach. Cesarka przy pierwszym porodzie nie dyskwalifikuje z kolejnego już w wersji naturalnej. :)
Trzymam za was kciuki!
U mnie historia podobna. Darka karmiłam ponad 4 m-ce… Przez brak wiedzy i nieodpowiednie osoby (również rodzinę). Mimo iż synek ma 4.5 roku, cały czas jest mi trudno o tym mówić. 11 m-cy temu urodziłam córkę. Nastawiłam się na karmienie piersią. Początek był niełatwy. Laktator pomógł (również Lovi), ale najbardziej pomogła mi profesjonalna pani laktatorka z Bona Mater. Cudowna kobieta. Dzięki niej karmię bez problemów po dzień dzisiejszy. Zatem wiedza, wytrwałość oraz wiara, że się da (dzięki odpowiednim osobom).
Aktualnie jestem w 23tc ;-) Moje pierwsze szczęście ma 5,5 roku, urodzona niestety przez cc. Udało się karmić, może około 1 do 1,5 msc. Największy problem miałam z przystawianiem małej, kompletnie nie umiałam tego robić, a w szpitalu dowiedziałam się jedynie, że z takim rozmiarem piersi muszę mieć pokarm i bez najmniejszych problemów dziecko powinno tą pierś łapać. Co się umęczyłam, opłakałam to moje. Próbowałam laktatorem ręcznym rozhuśtać tą moją laktację, jednak nijak nie szło. Musiałam niestety dokarmiać mm, bo swojego pokarmu miałam zbyt mało, mimo ciągłych prób. Taki laktator elektryczny to moje marzenie w tej ciąży ;-) Ogromnie chciałabym, aby tym razem udało się karmić synka jak najdłużej, żeby dać mu wszystko, co mogę najlepszego. Wierzę, że taki laktator pomógłby rozpędzić laktację i byłby dla mnie zbawieniem w tych, jednak stresujących, pierwszych chwilach z maleństwem. ;-)
Karmię już 11 miesięcy. I choć to drugie dziecko, nasza mleczna droga jest dużo bardziej wyboista niż pierwsza. Niedługo wracam do pracy. Nie wyobrażam sobie jeszcze odstawić mojej małej córeczki, ale kompletnie nie wiem jak pogodzić powrót do pracy (która wiąże się z podróżami służbowymi) i dalsze karmienie, bo odciąganie ręcznie mleka, by zrobić zapasy na wypadek dłuższej nieobecności mi nie idzie… Dodatkowo w naszej rodzinie niedługo pojawią się jej nowi członkowie i byłoby dobrze móc podzielić się takim wsparciem z przyszłymi mamami. Ten laktator mógłby wspomóc w kamieniu kilkoro dzieci :)
Moja historia wyglądała nieco inaczej, ale komentarze usłyszałam dokladnie takie same jak Ty – „powiedziały mi, że mam za mało pokarmu dla tak dużego dziecka i muszę go dokarmiać butelką, bo nie wyjdę ze szpitala”. Oczywiście jest to totalna bzdurą… Dzięki mojej położnej środowiskowej, która „wyprowadziła mnie na ludzi”, od nowa nauczyła karmić,przystawiac do piersi, pielęgnować ciało – udali mu sie karmić Różę przez rok. Z bólem serca rozstawalam się z tym… Przeszłysmy pogryzione brodawki, kapustę w biustonoszu, pleśniawki (cos okropnego!!!) ale udało nam się:) teraz jestem w drugiej ciąży i taki laktator jest trochę poza moim zasięgiem finansowym;( wiec nawet jeśli nie wygram będę próbowała znowu działać ręcznym;-) najważniejsze żeby słuchać matczynej intuicji i nie dac się zbić z tropu, jak przestaniemy wierzyć w swoje siły to nawet i Najlepszy laktator świata nie pomoże. Z całego serca życzę Ci dobrego porodu i cudownych chwil karmienia:) sama wiesz, ze czasami bywa ciężko, ale korzyści – również te psychologiczne, są nie do opisania:)
Cześć. Jakbym czytałam o sobie. Moje dziecko ma aktualnie roczek, a ja do dzisiaj (a pewnie nawet do końca życia) będę pamiętać, że poddałam się po 4 tygodniach. Czy czułam się beznadziejną matką? Oczywiście! Czułam się gorzej niż te matki, które wyrzucają swoje dziecko przez okno albo katują o ścianę, bo nie dałam rady psychicznie. Zaczynając historię od początku to również miałam cesarkę, bo malutka miała ten świat w d*pce i się nie obróciła. Ok, pogodziłam się z tym (nawet czasem patrząc na bliznę cieszę się, że ją mam bo mam pamiątkę). Urodziłam zdrową, śliczną dziewczynkę i od razu w szpitalu sobie ją przystawiałam. Po cesarce nie miałam od razu pokarmu, ale sukcesywnie coś zaczynało lecieć. Niestety nikt mi nie pokazał jak, kiedy, ile, wszystkiego uczyłam się sama. I również dostałam baby bluesa. No przecież jak mogłoby być inaczej. Niestety w moim szpitalu położne są „starej daty” i co słyszałam? Proszę tego nie jeść, tego też, w zasadzie to woda i te wafle ryżowe to ok. Więc przestałam jeść (numer jeden do listy). Pytałam jak mam karmić i co słyszałam? No przystawiać, przystawiać. Tyle. Pamiętam jak dziś, że stały nade mną dwie położne i się dosłownie kłóciły o to jak się karmi – jedna mówi „co dwie godziny bo inaczej spadnie na wadze i Pani stąd nie wyjdzie przez miesiąc”, a druga „no co Ty Grażyna opowiadasz na żądanie się karmi”. Wyszłam w 4 dobie, szczęśliwa jak nigdy, ale pech był taki, że kupiliśmy nowe mieszkanie i jak szłam rodzić to ze starego, a jak wróciłam to do nowego. I to była kolejna porażka, bo nie dość że hormony wariują, bałam się zostać z małą sama, to jeszcze w mieszkaniu czułam się jak u obcej osoby w domu. Przestałam jeść, spać, siedziałam i patrzyłam przez okno, w totalnej depresyjnej jesienno-zimowej pogodzie, płacząc co 5 minut z różnych powodów. Jakby tego było mało okropna pani pediatra stwierdziła, że moje dziecko jest „za żółte” i wysłała mnie z 3 tyg dzieckiem do szpitala, kilka dni przed świętami, a tam zabronili mi karmić piersią! Okazało się, że w ogóle niepotrzebnie tam byłyśmy. Odciągałam pokarm, miałam mnóstwo pokarmu, jak się schylałam to mi tryskało mleko, ale co z tego? To już było dla mnie za wiele, zestresowałam się całkowicie i stwierdziłam, że kończę. Koleżanka pożyczyła mi stary laktator z pompką i to jest taki hit, że chyba tylko działa na mięśnie nadgarstka, pasował tylko do jednej butelki, nawet prosiłam męża żeby mnie „wydoił” i robił to, przynajmniej było mnóstwo śmiechu i bolące sutki, które wciągał jak odkurzacz, bo nic poza tym. Także teraz wiem, że warto inwestować w dobre laktatory, ale jak się nie ma kasy no to co zrobić? Bardzo tego żałuję, bo czuję, że straciłam tą najpiękniejszą więź jaka może być pomiędzy matką i dzieckiem, ale teraz staram się nadrabiać i cały czas przytulam, całuję i może to chociaż trochę mi to zrekompensuje. Modlę się, żebym miała siły i wsparcie żeby tym razem się udało, ale zobaczymy jak będzie. A za Ciebie trzymam kciuki i na pewno będzie dobrze, bo nie ważne jak rodzisz i jak karmisz, ważne że jesteś kochającą matką, a to się najbardziej liczy.
Jako mama trójki, z chęcią dodam Ci jeszcze pewności :) Kryzysów w karmieniu jest wiele, ale najwięcej powoduje otoczenie i głupie porady. Nie załamuj się gdy : maluch wścieka się przy piersi. Czasem maluchy tak mają bo : a. cofa im się pokarm, drażni przełyk, a one chcą pić i są wściekłe ( rada – odbijać, dużo pionizować malucha i przyjąć filozofię : moje dziecko tak ma i tyle) , b. gdy staje się większe i ciekawsze świata, wścieka się, bo chce jednocześnie eksplorować świat i jeść, a tak się nie da (rada : wyciszyć otoczenie podczas karmienia, wrzucić na luz ;)) c. gdy drażni już dziąsła ząbek, który za parę tygodni wyjdzie ( rada – masować dziąsełka i się nie przejmować), d. ból gardła, katar czyli infekcja też sprawia, że maluch się wścieka przy piersi (rada : leczyć infekcję, nie przejmować się wścieklizną ) e. maluch chce więcej, a piersi produkują starą ilość mleka : wytrzymać 2 dni nerwów, koło 3 sytuacja się ustabilizuje, a piersi wyprodukują zwiększoną ilość mleka. f. szybki wypływ mleka, pierś potrafi strzelać mlekiem i maluch się krztusi ( rada : robić przerwy na samym początku po przystawieniu, żeby dziecko zdążyło wypić łyk, nim pojawi się w buzi kolejna porcja, po chwili samosię reguluje, szybki wypływ jest na samym początku, kiedy pierś mrowi) To są typowe momenty, kiedy ktoś obserwując z boku karmienie wydaje osąd : nie masz mleka, głodzisz, masz złe , chude, cienkie mleko, źle go karmisz, daj butelkę….. PS. przez butelkę też można własne mleko dać :) Nie daj sobie wmówić, że każdy „bączek” i kwilenie dziecka to efekt twojej diety, bo nie karmisz treścią żołądka, a mlekiem…. I ostatnie : przyglądaj się i idź za swoim dzieckiem ono pokaże Ci czego chce, tylko zamiast otoczenia trzeba posłuchać dziecka. Moja najmłodsza córka z powodu ulewania dostawała ataków wściekłości – pomógł smoczek. Jak się uspokoiła, karmiłam, jak się wściekała, dawałam smoczek i już :) Nikt by na to nie wpadł!
Kochana ja z biegiem czasu smiem twierdzic ze moja depresja 'poporodowa’ byla przykryta matczynym instynktem …. Wiem dziwne depresja i instynky niby nie w parze a jednak …. w srodku mnie byla twarda kula depresyjna ale ten instynkt tak ja owinal i zdlamsil ze jakos o niej zapomnialam. Potem powoli ten instynkt zaczal sie zmniejszczac a depresja hulaj duszo piekło nie ma …. ale tu ten zwierzecy instynkt zastapila miłość ta matczyna ktora chowala sie za rogiem tak do konca nie rozumialam tego wszystkiego ale z roku na rok poprostu uaktywniala sie w momencie dola… i chodz wydaje mi sie ze deprecha buja sie kolo mnie caly czas to jasnosc umyslu wygrywa :) a co do laktatora … oj sprzydalby sie bo zapach kapusty doluje … ????????????
Obrzydliwy wpis sponsorowany. Odwołujesz się do depresyjnych uczuć,wywlekajac wszystko, co powinno zostać pomiędzy Tobą,mężem i ew.bliska rodzina. A na koniec bum!mam dla was laktatorek,który jest cudny. Masakra. Jest jakaś strefa intymności,której się nie przekracza. Ale hajs i lajki ważniejsze nie. Myślałam, że u Was jest inaczej,ale umacniam sie w przekonaniu,ze parenting to najgorszy eksibicjonizm w blogosferze.
Mam nadzieję,że było warto.
Moja Niunia urodziła się 5 października. Poród wywoływany- skończył się cesarką.. i oczywiście brakiem mleka. Nie dość,że po CC nie mogłam się z bólu ruszyć, to jeszcze z zazdrością patrzyłam na współlokatorki z sali, które zadowolone karmiły piersią. A u mnie pustka. Moja Ala zaczęła spadać z wagi- mleko modyfikowane jej nie smakowało. Zaopatrzyłam się w femaltiker i pożyczyłam laktator ręczny- po kilku dniach udało się! pojawiły się pierwsze krople, a ja ze szczęścia się popłakałam. To jednak prawda, że mleko robi się… w głowie i sercu. Niestety okazało się, że moja mała nie umie… i nie chce nauczyć się ssać piersi. Niemal wszyscy mnie przekonywali, by dać sobie spokój i przyzwyczajać ją do mm, ale ja się nie poddałam- chciałam ją karmić swoim mlekiem, więc zawzięłam się i ściągałam co 2-3 godziny i z butli karmiłam. Mała zaczęła rosnąć i więcej ważyć. To cudowne – widzieć szczęście na najedzonej buzi. Za nami 2 miesiące ściągania- mała powoli uczy się pić z piersi, traktując je bardziej jak miły i ciepły smoczek. Pożyczony laktator stał się moim największym przyjacielem.. chociaż już niedługo będę musiała go oddać. Przydałoby nam się do pełni szczęścia wygrać taki elektryczny…
Ja powinnam dostać laktator, bo już za niespełna 3-mce zapewne znów mi się przyda☺ Moja historia jest niemal identyczna jak Twoja, również cesarka, duże dziecko, osamotnienie, z jednym wyjątkiem, ja pokarm miałam, ale dziecko nie chciało, nie umiało jeść z piersi. Kapturki, położne, doradzanie nic nie pomagało, mały w szpitalu dostawał mm i mleko, które ściagałam laktatorem ręcznym, a zaraz elektrycznym, gdyż zwykłym nie nadążałam przy takiej ilości pokarmu. Jednak zaraz po wyjściu ze szpitala w domowym zaciszu zarówno ja jak i mój mały chłopczyk nauczyliśmy się karmienia , które trwało 9-mcy i było zbawienne dla nas obojga. Teraz historia może się powtórzyć zarówno z nawałem jak i brakiem pokarmu, a w takich sytuacjach rola laktatora elektrycznego jest niezastąpiona. Dziękujmy, że wymyślono taki cud jest to chyba najlepsza i najbardziej przydatna rzecz dla młodej matki w którą warto zainwestować ostatni grosz!
Zupełnie mięs rozumiem tego szalu na laktator. Nic nie jest w stanie zastąpić ssania niemowlaka, nawet najdroższy laktator.
Żeby utrzymać pokarm musisz przystawiać dziecko jak najczęściej do piersi, tylko w ten sposób zwiększysz produkcje mleka.
Ja musiałam trochę dokarmiać dziecko przez pierwsze 2 tygodnie bo miał lekko przyrośnięty język i nie potrafil dobrze ściągnąć całego mleka. Ale zawsze najpierw przystawialam do piersi a później dawałam butelkę jeśli nadal był głodny.
Mój kochany Frania „Cypisek”Rabus miłości-bo tak nazywa to mój kochany mąż, ma przyjąć na świat w Walentynki, co samo przed siebie świadczy o tym że jest dzieckiem miłości. Dlatego chciałabym dac mu tej miłości najwięcej jak tylko się da-choc nie wiem czy można jeszcze bardziej kogoś kochać niż teraz:* ? A wiadomo, nic tak nie zbliża jak karmienie i bliskość z dzieckiem. Więc laktator dla mnie <3 Pozdrawiam
Jeśli czegoś bardzo bardzo chcesz,to musi się zdarzyć.
Wiem,że sobie poradzisz- bogatsza w wiedzę i doświadczenie, przygotowana że nie zawsze jest łatwo i miło,że czasem trzeba zawalczyć o siebie i dla siebie. A przede wszystkim dla tej małej istotki, dla której będziesz najlepszą matką na świecie nawet wtedy,jeśli Ci się nie uda. Myślę że Expert od Lovi mocno Ci się przyda. A na pewno zwiększy komfort psychiczny.
Widzisz…ja też bym chciała karmić piersią.I też by mi się przydało wsparcie takiego eksperta. Ale na razie póki co modlę się,żeby nasza Kruszyna jeszcze trochę posiedziała w brzuchu. Żeby mój organizm wytrzymał. Bo malutka jest bardzo dzielna, rośnie i dobrze się rozwija. To ja muszę walczyć każdego dnia,żeby to bezpieczne schronienie dla małej jak najdłużej utrzymać. I chyba gdzieś ktoś nad nami czuwa, bo mamy już 32 tydzień, a walka trwa już od 16 tygodnia! Więc sama widzisz, że jak się bardzo chce to się da. Tylko trzeba się gdzieś w środku w sobie zmobilizować. I mieć przy sobie ludzi, którzy w Ciebie wierzą i będą Cię wspierać.
W tej chwili odhaczam kolejny dzień i cieszę się że ciągle jesteśmy w dwupaku. Choć też jestem przygotowana,że jeśli nagle wszystko trafi szlag, ja z całych sił będę musiała walczyć o pokarm, bo dla takiego maluszka każda kropla będzie na wagę złota. A moja mała wojowniczka z brzucha bedzie musiała stoczyć walkę o siebie i swoją normalność ze skutkami przedwczesnego porodu. Trzymaj za nas kciuki tak mocno,jak my za Was trzymamy. Uszy do góry. Nie ma co się rozklejać. Wszystkie damy radę. Baby rządzą! ;) a co! Najwyżej trzeba będzie się wspomóc używaniem Experta…
Witam,
Na wstępie chciałabym napisać, że wszystkie Panie, które mają już na rękach swoje dziecko są wygranymi. Gratulacje :) Ja mam to jeszcze przed sobą. Jestem obecnie w 32 tc pierwszej ciąży i nie wiem czego się spodziewać… boję się, jak zapewne większość kobiet przed pierwszym porodem. Czytając bloga i komentarze coraz częściej myślę, że muszę być przygotowana dosłownie na wszystko, co jeszcze bardziej mnie przeraża.
W sieci jest wiele informacji jak się przygotować, co ze sobą zabrać do szpitala, jak to może wyglądać. Jednak natłok tych informacji i potrzebnych rzeczy sprawia, że człowiek „głupieje” i zastanawiam się, czy na pewno dam sobie z tym wszystkim radę. Panie, które są w drugiej i kolejnej ciąży są bogatsze o doświadczenie z poprzednich porodów – wiadomo każda ciąża jest inna ale człowiek nie idzie już w totalnie nieznany świat.
Życzę wszystkim przyszłym i obecnym mamom szczęśliwego rozwiązania i samych radosnych dni z maleństwami. Mam nadzieję, że i ja niedługo dołączę do Waszego grona tych Wygranych.
Pozdrawiam
Zazdroszczę Ci ???? ja karmilam tylko 3 tyg, mleko samo zniklo. W szpitalu nikt nie pokazal mi jak przystawiac piers do synka. Maly nie poradzil brodawki zlapac. To mama kupila mi te nakladki na brodawki. Za wiele nie pomagaly. Laktator tez mleka nie wyciagal… Bralam mleko od pielegniarek. Pamietam jak do dzis, gdy moj maz byl u nas i kolejny raz Alanek nie potrafil cyca zlapac, poprosilam go by poszedl po mleko, bo maly glodny. Przyszla jedna taka wredna… Wyzwala mnie ze nie umiem dziecku cyca dac nawet. Zlapala sila za glowke synka i na hama przylozyla go do piersi. No moj maz myslal, ze jej dopierdzieli. Oczywiscie malutki mocniej plakal… A ona do mnie .. No teraz goPani zdenerwowala… Balam sie isc tam po mleko, nocami plakalam, bo chcialam do domu. Nie chcialam zeby Adamnas zostawial. Zaczely mnie piersi bolec, robic sie twarde. Nie wiedzialam co robic.. Poszlam do mojej opiekunki, ktora sie mna zajmowala po porodzie. Poradzila i przeszlo. Plakac mi sie chcialo, gdy kolezanka z pokoju ona odciagala se mleko tylebutelek, a ja nie odciaglam nim ani lyzeczki. Wina laktatora? Nie wiem… Bardzo zalowalam, ze karmic nie moglam, a tak bardzo chcialam
Wzruszyłam się czytając posta. Aktualnie jestem w drugiej ciąży i również jak Ty mam te obawy. Tak bardzo chciałabym być wystarczająca dla swojego dziecka. Przy synku miałam problemy z karmieniem, udało się tylko 3 miesiące (nie obyło się bez dokarmiania), a później jeszcze przez miesiąc odciągałam po ok. 20ml z dwóch piersi :( problem zaczął się zaraz po porodzie, nie umiałam go przystawiać, mam też mało wystające sutki, raz pielęgniarka wręcz na mnie nakrzyczała, że nie umiem go uspokoić i nakarmić, do dzisiaj strasznie to przeżywam. Dopiero wizyta położnej laktacyjnej (po trzech dniach od porodu, bo rodziłam w piątek) pomogła trochę rozwiązać problem. Sam pobyt w szpitalu bym strasznym czasem, gorąco nie do wytrzymania (syn głównie spał na korytarzu gdzie było chłodniej) i świadomość, że inne najedzone dzieci śpią a twoje budzi się co chwilę z głodu. Pamiętam pierwszy raz kiedy musiałam dokarmić w domu (ok. 7 dzień życia syna), wtedy się dowiedzieliśmy o problemie, mąż o 4 nad ranem szukał apteki, żeby kupić mm, bo w piersiach było pusto :( Chciałabym być tym razem lepiej przygotowana na ewentualne problemy z karmieniem i myślę, że taki laktator mógłby mi w tym pomóc, a na pewno uspikoiłby głowę.
Czytając Twoją historię przeżyłam deja vu.. :) Mój początek karmienia był taki sam,te same problemy.. Przez pierwsze 3 miesiące nienawidziłam karmienia piersią, ale po trudach, po walkach, po zdobyciu rzetelnej wiedzy udało się i właśnie zleciało nam 20 miesięcy KP:) Synek i ja uwielbiamy te nasze wspólne chwile. Życzę Ci, żeby za drugim razem poszło bezproblemowo i żebyś była propagatorką karmienia piersią, źródłem wiedzy dla dziewczyn, żebyś zmieniała negatywne nastawienie do kp w społeczeństwie, żeby więcej mam karmiło naturalnie, bo tu chodzi o zdrowie naszych dzieci. W Tobie MOC Malwina! :) Powodzenia
Niebawem, bo już wiosną, rozpoczniemy naszą wielką podróż, pełną wspólnych „pierwszych razów”. Niby nic wielkiego, przechodzi przez to miliony kobiet. Jednocześnie jednak jest to dla mnie tak intymne przeżycie, tak „moje”, że chciałabym zamknąć je w jakiejś szklanej kuli, nikogo do niego nie dopuszczać (no może nie do końca – dla najbliższych to też cudowne i wielkie przeżycie) i zachować na zawsze. Podobnie postrzegam karmienie piersią. Na pierwszy rzut oka – zwykła fizjologia, ot co. Jest to też jednak rodzaj jedynej w swoim rodzaju relacji mama – dziecko, które należy tylko do nich. Obojętne czy mama decyduje się wystawiać na widok publiczny czy poszukuje intymności; czy przychodzi jej to z łatwością czy przeżywa trudności etc. Jeśli będzie mi to dane to uważam, że przyda się każda pomoc, która może ułatwić tą drogę (być może trudną) związaną z karmieniem piersią. Laktator LOVI może okazać się w tym niezbędny.
Droga Malwinko:) ps. Na poczatku przepraszam za brak polskich znakow;) aha piekne masz imie eh zeby nie wyszlo ze slodze ale zawsze bylo w moim guscie:) moze kiedy nazwe tak swoja coreczke:) Trafilam do Ciebie przypadkiem i wcale nie po ten laktator choc nie ukrywam pewnie kazdy z piszacych chcialby go miec:) Tak sie sklada ze trafilam tutaj bo poszukiwalam informacji na temat staran o dzidziusia i przypadkiem odkrylam Twoj blog. Ciesze sie ze Tobie sie udalo:) po tych 4 latach no coz ja juz powoli wymiekam bo staram sie ponad 6 lat i nadal ciazy brak. Smutno mi jest bo wszedzie widze brzuszki kobiet lub malusie szkraby, a z drugiej strony ciesze sie ze jedak wiekszosci sie udaje. Uwielbiam dzieci ale sama raczej nie bede nigdy ich miala.Choc nie ukrywam w glebi duszy chcialabym kiedys karmic piersia. Dzieki Twoim radom gdyby kiedykolwiek urodzila bede wiedziala co i jak:) Ale do sedna sprawy ten laktator nie bylby dla mnie chcialabym go podarowac mojej bratowej co ma blizniaki (dwojke ciezko wykarmic wiec musi jakos sobie radzic) a ich nie stac bo rozpoczeli budowe. A gdybym kiedys zaciazyla z radoscia dostalabym go w ,,spadku” bo kto jak nie moja bratowa wie ile trzeba sie starac o ciaze ona walczyla 7 lat:) i ma juz 3 cuda:)
Dlaczego chciałabym wygrać laktator Lovi?
1. To moje marzenie mieć go pod ręką, a to mój 4 konkurs, w którym próbuje go wygrać. Już nawet mąż się ze mnie śmieje, że szczęścia w konkursach to ja nie mam. ????
2. Urodziłam syna cc, bo w terminie porodu okazało się, że ma poważną wadę wrodzoną. Wtedy okazało się, że karmienie piersią nie jest wcale takie proste, przyjemne i oczywiste. Mały miał problem z ssaniem cyca, a ja wiedziałam, że zawiodłam. I tak z pomocą laktatora i nakładekz zaczęliśmy trudną walkę o każdą kroplę mleka. Nie jest łatwo, ale wbrew wszystkim i wszystkiemu karmimy się już 4 miesiące.
3. Codziennie wieczorem maltretuję zwykłym, najtańszym i niekoniecznie najlepszym laktatorem moje piersi walcząc o każdy kolejny dzień mlecznej drogi. Gdy mleka jest mało rośnie we mnie panika i przerażenie, że zbliża się koniec laktacji. A póki karmię, to wiem, że syn dostaje najlepsze co mogę mu dać i istenieje szansa, że nie złapie żadnej infekcji, przed którą musimy go chronić.
4. Może Mikołajki będą dla mnie szczęśliwe.
Trzymamy kciuki za Was i Wasza mleczną podróż! Niech będzie piękna, obfita i długa ????
Taaaaaaak taki cichutki laktator odmieniłby moje życie. Głównie nocne☺ jestem mamą od 23 września. Nad ranem niespodziewanie na świat przyszedł mój syn Jan Antoni. Wszystko byłoby pięknie gdyby posiedział w brzuszku do 6 grudnia… Bo to był planowy termin porodu. Jasiu jest wcześniakiem. Najpierw ratowanie życia na Oddziale Intensywnej Terapii litry łez wylanych codzienny strach… Do dziś jesteśmy w szpitalu niby już jest dobrze a tu łubudu… Kolejna infekcja-antybiotykoterpia. Potem już lepiej i znowu… Wzmogła się retinopatia i zabieg… Od samego początku walczę o mój pokarm. Dla Wcześniaka to pierwszy i ważny lek. Mam laktator i mleczko ściągam. Pokarmu na razie wystarcza ale… Dźwięk laktatora jest okropny. Głośny i roBudzający. Ściągając mleko w nocy (dwokrotnie) budzę pół domu. Prawdziwa dojarka… Ale jak Jasiu wróci do domku chciałbym aby nic nie zakłócało mu snu. Dlatego przydałoby nam się takie cacko.
A w Ciebie kochana wierzę. Grunt to się nie poddawać i ściągać mleczko☺
Dlaczego laktator Lovi Expert powinien powędrować do mnie i mojego syna, Julka? Bo od sześciu miesięcy twardo stawiamy czoła wszelkim przeciwnościom i karmimy się mlekiem mamy. Mój synek urodził się przez cesarskie cięcie. Niestety, nie byłam na to przygotowana. Przedwczesny poród, zagrożenie życia małego, stres, a do tego operacja. Wszystko to sprawiło, że moja laktacja wystartowała z opóźnieniem. Julek urodził się maleńki. Nie miał siły ssać piersi, a kilka godzin po porodzie wylądował w inkubatorze. Już wtedy, uzbrojona w laktator zaczęłam pracować nad laktacją. wiedziałam, że moje mleko to najlepsze co mogę synowi dać. Pierwsze trzy dni to walka o każdą krople. Było ich tak mało, że nie wypełniały nawet najmmniejszej szpitalnej strzykawki. Czwartego dnia udało mi się odciągnąć 200 ml w ciągu całej doby. Płakałam ze szczęścia. To był czerwiec 2017 roku. Pół roku później Julek dalej je mleko mamy. A wszystko dzięki laktatorowi. Powiedzenie „je aż się uszy trzęsą” ewidentnie zostało wymyślone dla mojego syna. Ilekroć widzi butelkę z mlekiem, nie posiada się z radości. Uwielbia gdy karmię go ja, albo jego tata. To nasze chwile spokoju, choć Julek coraz chętniej sam łapie butelkę w ręce. A jego zapotrzebowanie na mleko ciągle rośnie. Jeśli więc maszyna Lovi Expert trafi do nas, daje to mojemu małemu walczakowi szansę na kolejne miesiące na mleku mamy. A to bardzo się przyda, bo teraz Julek toczy batalię z wodogłowiem i problemami neurologicznymi. Ale wierzę, że i tym razem, z pomocą moją i laktatora, uda mu się wyjść z tego zwycięsko.
Myślę że taki laktator byłby dla mnie świetny. Przy pierwszej córce karmilam dwa dni… Wstyd. Byłam bardzo młodziutka miałam 18 lat i zero doświadczenia. Położne nie traktowaly mnie niestety zbyt poważnie, wstyd nie pozwalał prosić o pomoc. Nie potrafiąc przestawić córki do piersi popekaly mi brodawki i nie dawalam rady. Od razu podano nam butelkę. Po kilku karmieniach butelka uderzyłam pięścią w stół i zdecydowałam się ostatni raz spróbować. Córka jadła, ja płakałam z bólu. Piła 45 minut i zasypiala na 10 minut i znowu to samo i tak w kółko. Usłyszałam to samo co ty, że nie najada się moim mlekiem że po cesarce tak jest i musi być butelka. Teraz 4 lata później kiedy w drodze mamy drugiego dzidziusia nie daje mi spokoju fakt że nie chce tym razem zawieźć. Nie chcę zawieść siebie, maleństwa, męża. Chcę żeby wszyscy wiedzieli że dam radę, że potrafię. Tym razem się nie poddam, chce mieć tą szansę poczuć bliskość z maluszkiem dając mu taką część siebie. Taki laktator jest niestety poza moim zasięgiem a wierzę że mógłby mi pomóc w wielu aspektach karmienia :)
Pierwsza ciąża
Moja historia zaczęła się całkiem zwyczajnie. Spóźniał mi się okres, męczyły mnie nudności i wymioty. W ciąże zaszłam w październiku, a dowiedziałam się o niej w ósmym tygodniu, gdy poszłam do ginekologa. Zaczęły się badania i robienie usg czy wszystko z dzieckiem jest w porządku.
Stres
Bardzo się bałam powiedzieć o ciąży tacie. Jest dość wybuchowym człowiekiem. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Powiedziałam tacie o ciąży wieczorem. Moje obawy były słuszne. Mimo że jestem dorosła to jednak obawy były. Wściekł się, mocno się wkurzył, zaczął krzyczeć. Wpadł w jakąś furie, amok. Nawet nie wiem jak to nazwać. nie potrafię. Nie da się tego opisać. Przez kilka dni się do mnie nie odzywał. Ja nie mogłam się denerwować, nie chciałam mówić do ściany ale niestety tak było. Czułam się przez niego bardzo osaczona. Później miałam jeszcze większy stres. Dowiedziałam się, że mam zagrożoną ciąże. Mogłam stracić córkę. Bardzo ją kochałam i nie chciałam jej stracić. Robiłam wszystko by do tego nie dopuścić. Słuchałam się lekarza, wszystkich jego jego zaleceń. Niestety było co raz gorzej z dnia na dzień. Wszystko wskazywało na to, że stracę córkę. Nie było ratunku. Aż w końcu zdarzył się cud, wszystko zaczęło się poprawiać. I tak w połowie lipca urodziłam zdrową córkę.
Piękne chwile
Z partnerem zdecydowaliśmy się że przełożymy ślub na wcześniej. Nie chcieliśmy robić sobie problemów przy porodzie z nazwiskiem. Córka przyszła na świat w połowie lipca. Oczywiście przy porodzie był mąż i moja mama. Poród był w miarę szybki. Rodziłam naturalnie, cały poród trwał około dwóch godzin. Moja córeczka jak tylko wyszła zaczęła od razu krzyczeć. Podali mi ją od razu by się uspokoiła. Najpiękniejsza chwila w życiu, zobaczyć własne dziecko. Była najpiękniejszą dziewczynką na świecie. Taką moją kochaną córeczką. Jest w niej cząstka mnie. Moje drugie życie. Moją córkę karmie piersią. Mam dużo mleka. Teraz moje szczęście ma cztery miesiące i dalej zamierzam córkę trzymać na piersi. Tak zaczęła się nasza wspólna przygoda, nasze wspólne chwile. Cudowne uczucie, najpiękniejsze. Więc będę córkę trzymać na piersi jak najdłużej. Spędzam z córką całe dnie, patrzę jak się córka rozwija. Widzę jak rośnie na moim mleku, a wiem że mam mleko bardzo wartościowe. Moje szczęście pije słodkie mleczko na śniadanie, obiad i kolacje. Pije je kiedy chce i kiedy ma na nie ochotę. Kocham moją córkę bezgranicznie. Chce jej dać wszystko co najlepsze i wcale nie chodzi mi o rzeczy materialne. Nie ma nic bardziej wartościowego od mleka mamy, to jest to co teraz mogę jej dać najlepszego i dla córki najważniejszego najbardziej wartościowego. Nikt i nic tego nie zmieni.
Nawał mleczny
Nawał nastąpił w drugiej dobie po porodzie. Trwał dość krótko, bo około dwóch dób. Za to córka je przez kapturek. Niestety mam za małe sutki i córce jest ciężko załapać pierś.
Kryzys laktacyjny
Mój kryzys laktacyjny zaczął się po miesiącu. Zaczęło mi brakować pokarmu. Tu niestety mogę być sama sobie winna. Złożył się na to kilka czynników niestety. Zaczęłam mało spać, zawsze musiałam coś zrobić. Mówiłam jeszcze to zrobię i tamto i idę spać i tak schodziło do trzeciej w nocy, a pobudka o piątej na karmienie pierwsze, a drugie o siódmej i czas wstać. Mało jadłam tylko aby coś zjeść chociaż gryz kanapki i mi starczy. Zawsze miałam wymówkę, bo córka chce jeść czy trzeba jej pampersa zmienić. Moja córka była dla mnie najważniejsza i jej dobro. Zapomniałam, że jeżeli nie zadbam o swoje podstawowe potrzeby nie zadbam jak należy o córkę. Szczęście w nieszczęściu kryzys laktacyjny mi o tym przypomniał.
Powrót laktacji
Z początku nie wiedziałam co zrobić by przywrócić laktacje. Ale wystarczyło tak niewiele by sobie pomóc. Zaczęłam dbać o swoje potrzeby. Zaczęłam się wysypiać, zdrowo się odżywiać. Dodatkowo zaczęłam w nocy ściągać pokarm, tak by organizm dostał wiadomość że dziecko potrzebuje więcej pokarmu. wystarczyło tak naprawdę kilka dni. Wszystko wróciło do normy. Zaczęłam produkować więcej mleka. Doszło do tego, że potrafiłam przez noc ściągnąć prawie trzysta mililitrów. Teraz mam tyle pokarmu, że aż zamrażam. Cieszę się że przywróciłam laktacje, choć było ciężko. Ale nie chciałam córce zabierać najlepszej rzeczy którą mogłam jej dać. Mleko mamy niezastąpione nic lepszego nie ma.
Długa historia
Taka to moja historia. Teraz mój tata przepada za wnuczką. Szkoda że tyle nerwów i stresu mnie to kosztowało. Wszyscy teraz jesteśmy szczęśliwi. A ja, co tu o mnie w sumie niewiele. Dużo mnie to nauczyło. Zwłaszcza przywrócenie laktacji. Teraz nie tylko zamrażam pokarm dla swojej córki, ale i dla innych. Postanowiłam że skoro mam tyle pokarmu czemu inne dzieci mają z tego nie skorzystać. Zdecydowałam, że będę oddawać mleko do banku mleka kobiecego. Znalazłam gdzie jest najbliższe miasto gdzie jest ten bank. Zrobiłam wszystkie badania i wymogi. Okazało się że mogę oddawać mleko. Często z tego mleka korzystają wcześniaki . Mrożę mleko w specjalnych pojemnikach w odpowiedniej temperaturze. Wszystko według zaleceń i wskazówek. Ściągam pokarm ręcznie jest to dość męczące. Schodzi z tym sporo czasu, niestety na elektryczny laktator mnie nie stać. Więc liczę po cichu że uda mi się wygrać konkurs i wygrać laktator lovi expert. Nie tylko ze względu, że przyda mi się on do ściągania pokarmu dla mojej córki, ale też przyda mi się do ściągania mleka właśnie dla tych małych dzieci, którym chce pomóc i im mamom. Chce pomóc bo mogę to zrobić, a wiem jak ważne jest mleko mamy. Nie każdy może karmić własne dziecko swoim mlekiem, dlatego chce pomóc, a laktator by mi to ułatwił.
Czasami każdy z nas potrzebuje pomocy. Ja pomagam i chce pomagać. A czy Ty pomożesz mi?
Witam , przeczytałam już większość komentarzy i widzę że ani Ty ani Ja nie jesteśmy i nie bedziemy same z problemem karmienia…dotyczny on wielu mam, okrutne ale prawdziwe. Mogłabym opisać swoją historie ale mało co różni się od innych.Pewnie zginęła by nic nie wnosząc a rozdrapujac tylko moje traumatyczne wspomnienia. W odpowiedź na pytanie dlaczego to Ja powinnam wygrać. Jestem w drugiej ciąży i szczerze powiem że mam dość słuchania że młode matki teraz to tylko butla ,sztuczne mleko , zero obowiązków , wszystko na łatwiznę…a nie tak jak kiedyś. Gotowanie pieluch a teraz pampersy.. Matki po 8mioro dzieci cyckiem wykarmily a teraz jednego nie potrafią… tak ,tak ,codziennie tego słucham od teściowej, babci i do tego mąż ciągle narzeka że mleko sztuczne drogie a cyckiem bylo by znacznie taniej. Wszystko co bym nie powiedziała , jakich argumentów nie użyła kończy się na tym że teraz będę miala szanse sie wykazać karmiąc drugie dziecko. Dostałam w ’ spadku ’ reczny laktator w pierwszej ciąży i na samą myśl o nim czuję ból piersi , rąk i widzę przed oczyma setki godzin zmarnowanych ciągłym odciaganiem. T
laktator lovi expert nie dość że przyniósł by mi psychiczną ulgę , niesamowicie utarl nosa tym wszystkim niedowiarkom. To przede wszystkim dał by mojemu cudowi to co najlepsze dla niego czyli mleko matki ,odporność i więź która nas połączy. Może święta spędzimy już razem i dzięki laktatorowi Lovi mogą być one magiczne ❤.
❤ Pozdrawiam i ściskam wszystkie młode mamuśki które tyle przeszły podczas karmienia i dalej walczą ❤ bo mają dla kogo ❤ ????
MŁODE nie znaczy że NIEDOŚWIADCZONE ! ✊
Hej:) jeszcze niedawno czytałam ten wpis i sobie myślałam, że my będziemy karmić piersią i sobie na pewno poradzimy, ale dzisiaj urodził się nasz synek w 33 tygodniu ciąży i okazało się że musi mieć wspomagany oddech, dlatego jedzonko dostaje tylko przez sondę żołądkowa, a fajnie by było jakby dostawał moj pokarm i żebym ta laktacje tak obudziła, żeby kiedyś już mógł sam z piersi jeść;)
Dziś komentarz tu chce zostawić
Bo swiateczny prezent chce sobie sprawic.
Chce zrobić coś dla siebie
I zadbać o swojego malca, który jest w mlecznej potrzebie.
Chcę wygrać ten laktator wspaniały
Bo to pomocnik mamusi niebywaly.
A czemu ja go otrzymać mam?
Bo bez niego rady sobie nie dam.
Gram o niego bo chcę z całego serca go mieć
A przecież moc to znaczy chcieć.
Często by laktację swoją ostro pobudzić
Ręcznym laktatorem muszę się utrudzić
A wtedy moje dziecię się denerwuje
Bo mleka na już potrzebuje.
A i dla starszej córki czasu brakuje
Gdy ręcznym laktatorem mleko pompuje.
Z laktatorem lovi nie będe godzin marnowala
Gdy ręcznie mleko będę odciagala.
Dla obydwu córek zyskam czas
I wysiłek w pobudzaniu laktacji nie pójdzie w Las.
Moja maleńka córka coraz więcej chce mleczka cycowego
A ja chcę dać jej dużo tego mleczka wspaniałego
Więc laktację wzbudzać dzięki laktatorowi chce
I karmić córcie całe noce i dnie.
Poz tym raz chce zrobić coś dla siebie,
Pomoc sobie w Bolesnej potrzebie.
Bo ja też na coś fajnego zasługuje
Może akurat mi lovi i bakusie taki prezent podaruje.
W końcu swieta ida a wtedy marzenia się spełniają
Więc może i na mnie wreszcie dobre chwile, radość i spełnione marzenia czekają.
Dziś juz minął 18 tydzień odkąd pod moim sercem zamieszkała nowa mała istotka . W tej drugiej ciąży czas tak biegnie nieubłaganie . Nie ma czasu się zatrzymać, wsłuchać w siebie, w to drugie życie – to tylko skradane chwile … bo obok jest niespełna juz dwuletni brzdąc . Jeju jak ten czas gna nieubłaganie !!!!
Obiecuję sobie – zatrzymam się odpocznę – a przede wszystkim muszę poczytać wszystko co jest dostępne na temat laktacji ! Muszę się przygotwać psychicznie, uwierzyć że dam radę, mieć wiedzę teoretyczną ! Muszę muszę !!! Teraz musi się udać !!!!
Jerzyka karmiłam tylko niecałe 5 miesięcy . W tym dwa ostatnie to była walka ! Walka z niemowlakiem który na widok mojej piersi dostawał histerii . Zaczęło się niewinnie – mały przyrost wagi i stwierdzenie pediatry – po każdym karmieniu robić mu 50-tkę . A więc po każdym karmieniu przygotowywałam 50 ml mleka modyfikowanego . Mały od razu załapał ! Pokochał smoczek ! A ja po paru dniach obudziłam rano się w panice z myślą – to równia pochyła do końca naszego karmienia! Od razu znalazłam doradcę laktacyjnego- pobiegłam . Usłyszałam – po każdym karmieniu przez 10 dni stymulować obie piersi cykle 7-5-3 minuty . W sumie po pół godziny 8-10 razy dziennie . Czy to w nocy czy w dzień !!!! Ok dam radę!
Kolejna myśl – skąd ja wezmę laktator !? Pobiegłam do przyjaciółki – pożyczyła … a ja po każdym karmieniu czy w dzien czy w nocy siedziałam z tym dla mnie wtedy tak okropnym urządzeniem . Szczerze nie nawiedziłam go !!!!
Nie powiem – po dziesięciu dniach pomogło !!! I to jak !!!! Piersi urosły do mega rozmiarów były pełne mleka ! Tylko co z tego ! Mały często je odrzucał, nie chciał nawet się przyssać – wolał silikonowego smoka :( a jak się juz przyssał to opróżniał pierś do połowy . Nie miał ochoty się męczyć, gdy pod koniec trzeba było użyć więcej siły ! Chciał butelki !!!! Odkręcał głowę od piersi – nic nie pomagały zmiany pozycji karmienia, zmiana piersi, chwilowa przerwa – nic ! Była histeria !! I znów błędna spirala zaczęła się nakręcać mały odmawiał, laktacja malała . Bardzo szybko pełne duże piersi zaczęły maleć w moich oczach . Tysiące wylanych łez moich i Jerzyka. Do tego próby z nakładkami, specjalny system z drenem do podawania ściągniętego mleka. Nie nic ! Widok piersi matki = histeria . Czasem udawało się przez sen oszukać Jerzyka . Oczywiście wsród ludzi obcych czy z rodziny nie karmiłam – podawałam wtedy butelkę. Wiedziałam co będzie ! Bałam się być oceniana, że jak to czemu dziecko wpada w histerię, gdy próbuję przystawić go do piersi … mąż mnie wspierał … ale któregoś dnia wypowiedział słowa, które mnie otrzeźwiły . Sprawiły, że przestałam zmuszać niemowlaka na siłę . Usłyszałam – czy chcesz żeby on miał taki uraz do ciebie i tak reagował na twój widok jak na widok twojej piersi .
Ja przestałam zmuszać syna – laktacja zaczęła obumierać. Cudem Dociągnęliśmy do 5 miesiąca ….
Teraz jak to czytam to lecą mi nadal łzy . Tak mi przykro, że tak krótko karmienie było czymś wyjątkowym dla mnie i dla mojego syna. Tak mi przykro, że prawie połowa tego czasu była wypełniona moimi i jego łzami . Tak mi przykro, że tak krótko dane mi było słyszeć te słodkie charakterystyczne dźwięki które wydaje pałaszując mleko mamy niemowlę . Tak mi przykro …. i czasem myślę, że chyba będzie juz zawsze mi przykro… nawet jak będę starowinką z gromadka prawnuków … że nigdy tego żalu już nie ukoję… dlatego TERAZ DAM RADĘ!!!!! DAM RADĘ!!! Teraz już wiem, że bywają kryzysy laktacyjne , skoki rozwojowe dziecka , gorsze chwile – teraz już wiem – ratunkiem nie jest butla ! Muszę mieć najlepszy laktator ! NAJLEPSZY LAKTATOR na rynku !!!!!!! Od razu interweniować !!!! Przystawiać malucha o wiele cześciej w tym kryzysie . Pobudzać laktatorem ! Dam radę to będzie tylko parę cięższych dni i zaraz laktacja znów się pobudzi ! Tylko żadnej butli :) dam radę tym razem ! I TY TEZ DASZ RADĘ!!! Obiecuję to Nam !!!! Damy radę :-)
A jakie są wyniki?
Ja właśnie też czekam ale chyba jeszcze nie było :)
Malwinka ma nie lada problem bo i tu i na FB mnóstwo wspaniałych historii. Ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia…
Czy było już rozwiązanie wyników?
Kobiety! Wykarmiłam 3 dzieci piersią. W tym wcześniaka z 33 tyg po cesarce z zarosnietym przełykiem. 28 dni woziłam mleko 40 km ze szwem po cc bo nie miałam czasu aby zadbać o siebie. Wstawałam 5 razy w nocy i ręcznie pompowałam i mroziłam siare i mleko. Było 40 stopni upału. W szpitalu z Zabrzu wykrwawialam się sama bo pobudzanie laktacji przy widoku dziecka w inkubatory to horror. Nie miałam pewności że dziecko przeżyje bo tydzień było w śpiączce. Wasze problemy może są duże ale moje były koszmarne. Laktacja to dla mnie instytucja bez tajemnic.
To jest konkurs, a nie licytacja kto miał gorzej. Każdy jest inny i każdy inaczej reaguje na różne sytuacje. Nie da się oceniać wszystkich pryzmatem siebie.
Dokładnie zgadam się z Katarzyną tak to zabrzmiało jakby Pani Ania uważała, że wszystkie mamy łatwo tylko Pani miała okropne problemy. Nie mówię, że to co Pani przeszła nie było bardzo trudne i okropne i szczerze Pani współczuję przeżyć, ale każda kobieta jest inna i każda przeżywa wszystko na swój sposób. Piszemy o swoich przeżyciach, aby się wyżalić i wspierać. Szczerze, gdybym nie trafiła na takie wpisy jak tutaj to myślała bym, że tylko ja borykałam się z takimi problemami. Także bardzo dziękuję innym mamą za opowiedzenie swoich historii.
Dasz rade!!! Jesteś bogatsza o wiedzę.
MOJA HISTORIA:(Powinnam zacząc pisać bloga?!:-D :-P )
Opis ze szpitala identycznie jak u mnie.Ja miałam troszkę lepiej. Mi w szpitalu wepchnełi laktator elektryczny + wiedza ze szkoły rodzenia + moja kochana położna środowiskowa(prowadząca szkołe rodzenia) sukces w 100%. Były kryzysy przez spękane brodawki i walka o karmienie,różne maście,kremiki,smarowidła(do czwartego miesiaca; muszle laktacyjne +purelan 100-maść bez zmywania)
Karmię do teraz i planuje minimum do 2,5lat dziecka(do końca wiosny 2019 z akcentem na ZIMA i akcje ODPORNOŚĆ):-) .
Najgorsze jest te pierdzielenie dobrych”cioć”. Masz słaby pokarm,dokarmiaj,dopajaj wodą z cukrem,po co tak często,nie masz pokarmu… Jak słuchałam to było tak jak mówili. Jak przestałam słuchać szło i idzie pięknie. JAK SIĘ CHCE WSZYSTKO SIĘ DA!:-)
Jak słucham koleżanek które usprawiedliwiają swoje lenistwo i brak wiedzy tekstem pt”Nie mialam pokarmu,Jak od ciągałam to sama woda leciała,Bo dziecko piersi nie chciało”Moje też nie chciało ! I co miałam się poddać,żeby było wygodniej??? NIE KARMIMY DLA SIEBIE. Jakbym karmiła dla siebie bo nie wiem,hm…np. bo paznokcie szybciej rozną to bym niebkarmiła.
Uważam,że moje dziecko było jeszcze niedojrzałe.W dniu terminu trafiłam do szpitala z nadciśnieniem,napuchnięta i wyglądająca jak ludzik Michelin(sierpień) + 32kg. Przez tydzień wywoływanie porodu balonikami,oksytocyną i próby przebicia pęcherza płodowego(podejrzewam,że balonik którym ćwiczyłam rozwarcie przed porodem to utrudnił;p)
No i po tych próbach cc. Młody był duży(4560 62cm + niewspólmierność porodowa) ale od początku o tym wiedzieli i nie chcieli zrobić cc tylko próbowali swoich sztuczek, w sumie nie wiem po co.(Termin przez lekarza ustalony na 22 sierpnia wg mnie na 3-5 wrzesnia(chyba lepiej wiedziałam kiedy zaszłam w ciąże niz on i jego aparaty:-P ))Chyba,że bym trafiła do grona umęczonych matek,z popękaną szyjką ,pękniętym kroczem i zatruciem ciążowym w gratisie. A młody „na dzień dobry” z kroplówka i dłuższym pobytem w szpitalu… Ktory i tak nas nie ominął ze względu na przetaczanie krwi u mnie.
Źle nie wspominam cc. Z opowiadań to myślałam,że mi wszystkie bebechy wyrzucą na stół,pogrzebią,pogrzebią wsadzą spowrotem i zaszyją długię rozcięcie od cycków po kolana. NAPRAWDĘ NIE SŁUCHAJCIE LUDZI.Każdy ma inną tolerancje na ból. Ja mam wysoką to mnie to ni w tą ni tą.
Ekipa mnie rośmieszała i było na prawdę „ludzko” Nawet jak mi znieczulenie puścilo i wszystko czułam to nic mnie już nie obchodziło poza MALEŃSTWEM ktore na mnie czekało:-D
Co mnie najgorzej bolało???? Jak musiałam podawać sztuczne butelką. W gardle mnie ściskało,łzy same płyneły… No i depresja wlazła z butami do naszego życia,chodz starałam się tego niepokazywać, to Mąż na pewno wiedział,ale pomagał z całych sił. Zawsze żartował”Depresja? A komu to potrzebne?? Na co to komu??”.
Nawet jak karmiłam swoim odciągając to nie było „TO”. W ciąży powiedziałam sobie,że chce rodzić naturalnie i karmić piersią. Pierwsze nie wyszło ale drugiego odpuścic nie mogłam i niepotafiłam!!!
Pozdrawiam!:-D
A i wisienka na torcie na koniec:
Jakiś miesiąc do dwóch temu trafiłam na bloga mamy adopcyjnej.
Przedział wiekowy 25-35lat. Nigdy nie była w ciąży i nie rodziła. Adoptowała niemowlaka. Po przestudiowaniu wielu książek,kontaktu z położna,lekarzami,piciu herbatek wspomagających laktacje zaczeła stymulować piersi laktatorem(7min lewa,7 min prawa itd,5l,5p,3l,3p i stop co 3h) po 6 dniach pojawił się pokarm!!! Po kilku tygodniach karmiła już maleństwo swoim pokarmem!!!!
TAK WIĘC BARIERA JEST TYLKO W NASZEJ GŁOWIE I W WIĘKSZOŚCI PRZYPADKÓW SAMI JĄ TWORZYMY
Oczywiście, że dasz rade i będziesz karmić! Jestem córką położnej. Córką, która nigdy nie zakładała, że będzie karmić piersią! Ba! Nigdy nie dopuszczałam do siebie takiej myśli! Kiedy zaszłam już w wymarzoną ciążę, a poród zbliżał się wielkimi krokami dopuszczałam do siebie myśł, ze pokarmię ze 3 tyg żeby ta osławiona dobroczynnie siara została przekazana Synkowi… w ogóle nie zakładałam opcji ze nie będzie pokarmu! Decyzje o tym, ze zaprzestanę karmienia po 3 tyg uzależniałam tylko i wyłącznie od moich przemyśleń! Nadszedł wielki dzień – urodziłam – oczywiście, że przez cesarskie cięcie…! Do dziś słyszę słowa mamy- mamy położnej, świadomej mojego zdania na temat karmienia piersią -„to może na chwilke przystawimy? Spróbujemy?”… i poszło, zassał, ciągnął i tak ciągnie do dziś, a za chwilke skończy półtora roku :-) dziś ja matka uważam, ze nie ma nic lepszego dla dziecka niż mleko matki, że prawdą są opowieści o odporności i rozwoju, o bliskości i niesamowitej więzi. Cieszę sie, ze dałam nam szansę. I nie było ani kryzysów laktacyjnych, ani diet eliminacyjnych ani alergii ani zastojów… jadłam i robiłam wszystko i robie do dziś. Póki co nie planuje nawet kończyć naszej przygody z karmieniem :-) dlatego wiem, ze dasz rade – WSZYSTKO ZACZYNA SIĘ W GŁOWIE! Nie nastawiaj sie, nie nakrecaj, odpusc magiczny laktator, ciesz sie bliskoscią córeczki i radością swoich chłopaków, a mleko będzie, laktacja ruszy z turbodoładowaniem, jestem pewna! Wrzuć na luz! Nie myśl o tym i daj się ponieść! A i hormony dobrze ukierunkowane nie pozwolą dostać się depresji do Waszego rodzinnego kręgu! Trzymam kciuki! :-) ps. Trafiłam tu do Was przypadkiem, bardzo miło i przytulnie, zasiedziałam sie … na pewno zostanę na dłużej!
Kochana jak dla mnie za dużo kasy i metek. Urodziłam dwóch chłopców, obaj cc bo mam nadciśnienie i niewydolne nerki. Syn nr 1: 48cm 2240g, syn nr 2: 42cm 1840g. Laktator? NAJPROSTSZY za 30zł z tłokiem. Moje mleczarnie zwylke mają rozmiar 70A śmiech na sali, licealny życiowy dramat „z przodu plecy z tyłu plecy Pan Bóg stworzył mnie dla hecy”. Przy pierwszym synu ryczałam jak bóbr bo waga, bo rana, bo płytki na podłodze krzywo. Przy drugim powiedziałam „choćby się paliło i waliło ani łezki”. Obu karmiłam z żalem po pół roku(konieczność powrotu do leków na ciśnienie) zaczynając od „mamy w gumce” czyli mój pokarm butelką. Najlepszy laktator? Darmowy: własne ręce. Karmienie piersią? Tak długo jak chcesz. Z naciskiem na CHCESZ. Życzę Ci powodzenia i proszę nie słuchaj głupiego pier…lenia że cc to coś gorszego. Dziecko urodzone, warsztat nie naruszony-mąż zadowolony ????????????
Z drugim wszystko idzie lepiej i karmienie piersia i wszystko inne bedzie lepiej: ) córkę karmiłam 11mies(z wielka determinacja i siła woli z mnostwem przeciwnosci) a syna obecnie leci mu 8 miesiąc chce tez podobnie jak córkę zeby mieli tak samo mleczka od mamy a z Zuzą kolorowo nie było zawdzieczam tal dlugi okres karmienia mojej położnej świetnie mi pomogła i wytłaczyla Zuza ma teraz 4.5 roku i tez ma mignal przerosniety wiec w tym przypadku długość karmienia nie gra roli:) pozdrawiam teraz juz bedzie tylko lepiej! !!5 miechow to tez super!!!