5 złotych zasad, dzięki którym wydaję dużo mniej na dzieci ????

5 złotych zasad, dzięki którym wydaję dużo mniej na dzieci ????

Uczę się. Dumna jestem z siebie niesamowicie, bo robię prawdziwe postępy. Z ubrań po Matim nie jesteśmy w stanie wykopać się do tej pory. Kupowałam mu dużo za dużo i przyznam się do tego w końcu głośno – kupowałam za drogo. I to nie dotyczyło tylko ubrań, a właściwie wszystkiego. W skrócie powiem tak…nie ma zabawki, której nie rozbroiłby Mati. Nie ma też spodni, którym nie wytarłby kolan. A jak już tak sobie mówimy o tym, czego nie ma, to nie ma też nawet jednego zdjęcia, w sukienusiach, które kupiłam Milence jeszcze będąc w ciąży, tylko po to, żeby trzaskać jej w nich sesje w domu :) Ale żeby nie było, progres jest naprawdę zauważalny i coraz rzadziej wkurzam się na siebie analizując wydatki na dzieci. Jedyne co się nie zmieniło, na czym nie mam zamiaru oszczędzać ani na dzieciach, ani na nas to JEDZENIE. Ale to już temat na oddzielny wpis… albo i serię wpisów! :) Dzisiaj opowiem Ci o tym, co wreszcie przestałam robić albo co robię, żeby w portfelu zostało więcej.

Przestałam kupować oczami

Kiedyś kupowałam dzieciom tak jak sobie czyli jeśli coś mi się spodobało, po prostu to kupowałam. Różnica jest taka, że ja z moich ubrań nie wyrastam :) Nooo…nie licząc PMSu, ale to tylko na chwilę, a tendencję mam raczej spadkową niż wzrostową. Ale dzisiaj nie o moim sadełku mowa, a o zasadniczej różnicy pomiędzy kupowaniem oczami dla siebie i dla dzieci. Muszę tu jeszcze dodać, że ja mam nawet trochę trudniej, bo dzieciaki co chwila występują w jakiejś sesji zdjęciowej albo filmie więc tych ubranek muszę mieć jednak trochę więcej, żebyś odróżniała od siebie materiały. Przez długi czas było więc tak, że widząc jakiś kolorowy ciuszek, widziałam od razu pomysł na to w jakiej sesji go użyję. Zazwyczaj padało na jakieś fikuśne sweterki dla Matiego albo kolorowe koszule, których w końcu ani nie użyłam do sesji ani nie ubrałam w nie dziecka, bo wygodniej było mu po prostu w koszulce i bluzie.

Sukienusia Milenki <<TUTAJ>>

Spodenki Matiego <<TUTAJ>>

Koszulka Matiego <<TUTAJ>>

Nie kupuję zabawek pod…siebie

Śmiej się śmiej :) Wiesz jaki ja mam problem z Maćkiem? Puścisz tego człowieka samego na zakupy i nie ma, powtarzam NIE MA opcji, żeby Ci z jakimiś nowymi klockami Lego nie wrócił. I wiesz…ja jestem klockowa dziewczyna i bardzo je lubię, ale sama widziałaś, że dopiero co pokazywałam Ci, że zamówiłam Matiemu Lego i klocki magnetyczne na Dzień Dziecka. Nie minęły 3 dni, a już na zakupach w kerfie gość mi wciska kolejną pakę do koszyka. I ja wiem, że on to kupuje dla siebie. On też to wie. Tylko się nie chce przyznać :) A jeszcze cofnijmy się do tego skąd wiem ja :) Pamiętasz drewnianą kuchenkę Matiego? A domek drewniany na naszym podwórku? Ten za plecami dzieciaków? No jak myślisz, kto bardziej chciał kuchenkę i domek…Mati czy mama? :) No właśnie :)
Teraz kupujemy zabawki bardzo rzadko. Nie uginam się pod presją zabawek z reklam, a nawet powiem Ci, że tym bardziej staję do nich okoniem. Zauważyłam, że kupujemy albo tanie zabawki takie wiesz, za 15taka, których nie będzie nam szkoda jeśli Mati je zniszczy, albo takie, które oprócz wysokiej ceny niosą za sobą jednak również jakość. A Matiemu tłumaczymy, że to co widzi w reklamach jest tak kiepskie, że aż trzeba to reklamować żeby to kupił :) Wiem… nieczyste zagranie z mojej strony, ale heloł. Jak oni mi reklamą w dziecko w przerwie pomiędzy bajkami to ja im też z twardej amunicji :)

Kupuję ubrania seriami

Zobacz. Na moim magicznym wieszaczku do pokazywania Milenkowych ubranek zawisły kolejne zdobycze :) Wrzucam Ci na dole 3 zdjęcia. Na każdym z nich ta sama pula ciuszków. Zobacz jak świetnie można je ze sobą miksować. I to nie jest kwestia tylko modowa. To jest kwestia ekonomiczna. Bo jeśli kupuję ciuszki, które mogę ze sobą mieszać, to w sytuacji, w której dziecko mi się upaćka, a ja jestem gdzieś na mieście, w gościach, gdziekolwiek, wymieniam jedną część i nadal dziecko wygląda jak człowiek a nie przebieraniec.
Długi czas kupowałam tak, że jeśli brałam bluzkę to od razu i spodnie do niej. I za takim jednym (tym idealnym) zestawem ganiałam później w popłochu próbując gdzieś tam się wyrobić. Bo reszta pasowała, ale niekoniecznie. A teraz częściej zrezygnuję z innych fajnych ciuszków, które też ze sobą fajnie wyglądają na rzecz tej gamy, która podoba mi się najbardziej. I tak właśnie było, kiedy wybierałam ciuszki z 5.10.15. Spodobały mi się jeszcze te spodnie i ta bluza <<TUTAJ>> Ale do tego musiałabym dokupić przynajmniej jedną koszulkę plus drugą na zmianę, a te które widzisz na zdjęciach… ni przypiął, ni przyłatał. Zamówiłam więc tylko te kolorowe i szczerze – nie żałuję :)

Bluzeczka z frędzelkami <<TUTAJ>>

Spodenki w kolorową panterkę <<TUTAJ>>

Bluzeczka z oczkiem <<TUTAJ>>

Body z tygrysem <<TUTAJ>>

Body ALOHA <<TUTAJ>>

Spódniczka <<TUTAJ>>

Oddaję niepasujące rzeczy OD RAZU

I to właściwie dotyczy nie tylko ubrań dzieciaków, ale i naszych. Ten czas na oddanie to 14 do 30 dni. Wbrew pozorom to bardzo krótko. Potwierdzi to każdy rodzic. A w zestawie z naszą krótką, rodzicielską pamięcią wychodzą później kwiatki w postaci zwiniętych siatek zakupowych odłożonych „na później”. Przepuściłam w ten sposób masę kasy, a przy okazji nieźle nas też zagraciłam. Z taką niepasująca rzeczą nie wiadomo jak postąpić, bo ani to teraz sprzedasz w normalnej cenie, ani oddasz, ani…nic.
Ktoś może powiedzieć, że najlepiej jest przymierzać na miejscu, ale weź tu przymierzaj ubrania z dwójką dzieci :) Ja zakupy ciuchowe dla dzieciaków robię…bez nich :) Najczęściej na samotnym wychodnym, żeby mnie za bardzo ta randka z samą sobą nie poniosła :) Albo w internecie. Ciuszki Milenki i Matiego z tej sesji zamawiałam <<TUTAJ>>. Teraz w ogóle jest jeszcze promocja na nie spora, bo do 50%, więc warto zajrzeć :)

Nie kupuję ubrań ani zabawek ani czegokolwiek „na przyszłość”

Wynika to z tego samego, o czym piszę Ci wyżej. ZE SŁABEJ PAMIĘCI :) Ile to razy kupiliśmy Matiemu jakąś zabawkę, bo była w promocji, odkładaliśmy gdzieś do szafy, żeby jej nie zobaczył i czekaliśmy na moment, w którym się na prezent z jakiejś okazji przyda. Z zabawkami jeszcze pół bidy, bo aż tak szybko dziecko z nich nie wyrasta, ale ubrania…moja zmora. Pamiętasz moją wyprzedaż z początku roku, kiedy to wystawiłam kilka nowiutkich kurtek z metkami? Dziewczyny się pytały czy mają jakieś wady albo coś w tym stylu. Nooo…jeśli zapomnienie można uznać za wadę to fakt…były zdecydowanie wadliwe :)

Zmian w moich decyzjach zakupowych mogłabym właściwie wypisać nie 5 a 15… albo i więcej. Jest naprawdę coraz lepiej. Z jednej strony, w portfelu zostaje więcej, z drugiej, nie jestem tak zawalona niepotrzebnymi gratami. A żeby Milenka jakoś na tym cierpiała nie można powiedzieć.

Tak na dobrą sprawę, gdybym nie kupowała zabawek i ubranek pod kątem różnych zestawień na blog, to byłoby tego wszystkiego jeszcze mniej. No, ale taka praca J Granice pomiędzy tym co służbowe a tym co nasze, rodzinne, przy takim zawodzie nieźle się zacierają. Muszę się więc pilnować podwójnie :)

Ale wiesz co? Kurczę… naprawdę nieźle mi to wychodzi :) BHAWO JA!

Na koniec odpowiedzi na wszystkie pytania jakie mogą się pojawić :)

Body z tygryskiem Milenki <<TUTAJ>>

Body Aloha Milenki <<TUTAJ>>

Spódniczka Milenki <<TUTAJ>>

Sukienka Milenki <<TUTAJ>>

Legginsy Milenki <<TUTAJ>>

Koszulka z frędzelkami <<TUTAJ>>

Bluzeczka z oczkiem <<TUTAJ>>

Spodenki Matiego <<TUTAJ>>

Koszulka czerwona Matiego <<TUTAJ>>

Koszulka żółta Matiego <<TUTAJ>>

Konik <<TUTAJ>>

Domek drewniany <<TUTAJ>>

Taras <<TUTAJ>>

JESTEŚMY CODZIENNIE NA IG! WSKAKUJ OGLĄDAĆ NASZE STORIES! ZNIKAJĄ PO 24 GODZINACH WIĘC NIE PRZEJMUJEMY SIĘ ZBYTNIO CENZURĄ :P