Chciałabyś córeczkę, bardziej niż synka? Jak Ci nie wstyd?!

Chciałabyś córeczkę, bardziej niż synka? Jak Ci nie wstyd?!

Pamiętasz moje wpisy o tym, że robiliśmy test NIFTY, z którego przy okazji dowiedzieliśmy się, że dziecko jest płci żeńskiej? I że nasz ginekolog na początku obstawiał chłopca, a przemiła Pani kierowniczka laboratorium Genomedu zrobiła nam w gratisie powtórne badanie, żeby wykluczyć wątpliwości? Opisywałam Ci te przeboje TUTAJ i TUTAJ. We wpisach zaznaczyłam jasno, że test NIFTY robiliśmy dlatego, że martwiłam się o zdrowie dziecka i chciałam dodać sobie jakkolwiek otuchy, przed badaniami w 13 tyg. Płeć dziecka jest oznaczana przy okazji. W cenie. Test daje 99% pewności co do chorób i 98% pewności co do płci. Tak więc już w 11 tygodniu wiedziałam, że zagrożenia najpoważniejszymi chorobami nie ma, a pod sercem noszę dziewczynkę. Mogłam się zdziwić, kiedy mój lekarz pokazał mi 2 tygodnie później na ekranie siusiaka? MOGŁAM. Mogłam zadzwonić z pytaniem do Genomedu, żeby rozwiać wątpliwości? MOGŁAM. Czy to z założenia oznacza, że radość z bycia w ciąży warunkowałam płcią dziecka? NIE. Niestety trafiły się osoby, które wiedziały lepiej ode mnie…

I jeszcze ja mam z górki. Bo wiadomo, że się bałam. Bo wiadomo, że czekałam na tę ciążę 3 lata. Miałam „wytłumaczenie” dla robienia badań genetycznych,  właściwie bez potrzeby. Chociaż i tutaj trafiło się kilku internetowych Szerloków, którzy zostawiali mi komentarze w stylu „Serio, płacisz tyle kasy, żeby dowiedzieć się jaka będzie płeć dziecka? Przecież najważniejsze, żeby było zdrowe!”. Nie wiem skąd takie przekonanie skoro pisałam wyraźnie co i jak, no, ale spoko… jeśli ktoś pobieżnie czyta tekst i na podstawie lektury co dziesiątego słowa wystawia błędną opinię to już nie jest mój problem. Ale zaobserwowałam przy okazji bardzo ciekawe zjawisko. Te osoby, które nie do końca zrozumiały istotę mojej rozterki, uznały, że bardzo, bardzo nie chcę mieć syna i wydaję fortunę, żeby udowodnić sobie, że to będzie jednak dziewczynka. Na szczęście większość moich czytelniczek czyta ze zrozumieniem, więc tych kilka komentarzy mogłam potraktować jako wyjątki potwierdzające regułę, ale to, co wydarzyło się później powaliło mnie na kolana. Po opublikowaniu informacji, że mamy już 300% pewności, że to dziewczynka dostałam masę… MA-SĘ maili z gratulacjami i „bardzo Ci zazdroszczę bo u mnie chłopiec, chociaż bardzo chciałam dziewczynkę, ale nie napiszę publicznie bo wstyd”. Serio wstyd?

Zasadzić drzewo, spłodzić syna…

Facetowi gratuluje się syna. Facet ma święte prawo do tego, żeby chciał mieć syna. Szczególnie pierwsze dziecko. Uuuu gratulacje! Postarałeś się! A jak już idzie syn za synem ciurkiem to oznaka męstwa i plemników w złotych zbrojach. I mówi się o tym głośno. I wolno o tym mówić. I nikt nie przeżywa tego, że tata nie kocha swoich córek. Jakoś tatę łatwiej usprawiedliwić i stwierdzić, że faceci tak po prostu mają, że chcą mieć synów. Chociaż jednego. Ale kobietom to już nie wolno chcieć dziewczynek tak? Bo co to za matka, która troszczy się o płeć a nie o zdrowie dziecka?! Tak jakby te dwie rzeczy się wzajemnie wykluczały…

I żeby było jasne – ja nie generalizuję. Wiem, że są kobiety, które chcą mieć synków (tak jak moja teściowa na przykład, która marzyła o synku), albo chcą mieć córki (tak jak moja mama, która kiedy dowiedziała się, że urodziła córeczkę, złapała rękę położnej i zaczęła ją z radości całować bo tak bardzo chciała mieć córeczkę). Pamiętam też opowieść mojej koleżanki, która miała 3 siostry. Wiesz… to wszystko działo się w czasach, kiedy płeć dziecka poznawało się dopiero po porodzie. No i jej tata miał przygotowane imię dla swojego syna. Miał być Maciuś. Maciusiem miała być jej starsza siostra, Maciusiem miała być ona, a kiedy trzecia córka również okazała się Maciusiem nie być, facet w pierwszej chwili się obraził na żonę :) Czy Ciebie ta historia jakoś oburza? Bo mnie nie. Jest dla mnie super zabawna. Bo wiem, że dzieci się po prostu kocha! Niezależnie od tego jakiej są płci. Nie da się nie kochać dzieci. Facet się obraził, bo miał jakieś swoje wyobrażenie na temat tego, jak będzie wyglądała jego rodzina. Ma 50% szans na syna i 50% szans na córkę. Naprawdę to jest zbrodnia, jeśli wyobrażał sobie swoją rodzinę bardziej konkretnie niż 2+3? Czy to, że był zawiedziony, że za trzecim razem  mu się nie udało oznacza, że przez całe życie patrzy się z żalem na swoją żonę i nie chce mieć nic wspólnego z trzecią córką? No błagam, ludzie!

Parka dla mnie proszę!

Ja tam wyobrażenie o mojej rodzinie miałam zawsze dosyć konkretne. Mąż, a nie żona (jakaś taka staroświecka jestem) i minimum 2 dzieci. Najchętniej parka, a później to już obojętne. Starszy brat i młodsza siostrzyczka wydawał mi się konfiguracją idealną, chociaż gdyby pierwsza była dziewczynka, też bym się nie obraziła bo ja się po prostu lubuję w tych tiulowych spódniczkach, w spineczkach, kucyczkach, lalkach i jednorożcach. I otwarcie przyznawałam od zawsze, że ja nie potrafię się bawić z Matim np. samochodzikami bo mnie to nudzi. Cale szczęście, że domki z klocków lubię budować i puzzle układać, bo Matiemu do zabawy z mamą zostałyby już tylko kolorowanki i wieczorne czytanie książek, gdzie też z większą przyjemnością przeczytałabym historię o księżniczce uwięzionej w zamku, ale Mati wybiera baje, więc katujemy co wieczór wyścigi robotów :) Ale czy to oznacza, że będę go kochała mniej, kiedy na świat przyjdzie Milenka? No chyba odpowiedź jest prosta. A gdyby Milenka miała być chłopcem, czy to oznacza, że byłabym załamana i niszczęśliwa? Przecież ja przez 3 lata non stop mówię o tym, że chcę DRUGIE DZIECKO, a nie CÓRKĘ. I każdy normalny człowiek ma świadomość tego, że najważniejsze, żeby było zdrowe. To jest tak oczywiste, że po prostu nie ma co o tym pisać. No wyobraź sobie, że piszę, że „gdybym miała do wyboru, chorą córeczkę i zdrowego synka to wybrałabym chorą córeczkę”… NO LUDZIE NO!

Uwielbiam małe dziewczynki. Rozczulają mnie tym, że są takimi małymi, słodkimi kobietkami. Moja teściowa uwielbia małych chłopców i rozczula ją w nich coś innego. Czy jesteśmy nienormalne? A powiedz mi w takim razie jak bardzo muszą nie kochać swoich dzieci rodzice, którzy w ogóle ich nie planowali! Ha! To jest dopiero historia! Jeśli miłość do dziecka miałaby warunkować zgodność jego płci z wyobrażeniami rodziców, to co tu powiedzieć o wpadkach?! Głupie, po prostu głupie jest takie dorabianie sobie teorii do prostej kwestii. Każdy z nas ma prawo do preferencji co do płci dziecka. A każde dziecko kocha się dokładnie tak samo, niezależnie od tego czy się wstrzeliło z płcią czy nie. To jest proste jak konstrukcja cepa!

Porażka?

Będzie jak będzie. Tak samo jak z mężem. Mogą nam się przez całe życie podobać wysocy blondyni z niebieskimi oczami, a pisany jest nam zielonooki brunet, który ma 150 w kapeluszu. Kochasz go mniej, bo nie trafił w Twój kanon? Tak samo jest z dziećmi. Gdzieś w głowie możesz mieć zapisany obraz dwóch dziewczynek, które biegają razem z bernardynem po wielkim podwórku, Waszego drewnianego domku na Podhalu, a Twoja rzeczywistość dzieje się w 50 metrowym mieszkaniu w zatłoczonym mieście, gdzie dwóch synków strzela z papierowych kapiszonów w Waszego puchatego kota. Czy to oznaka porażki i nieszczęścia?

Ja mam trochę gorzej, bo gdybym napisała publicznie, że chciałabym, żeby Milenka była Michasiem, mogłoby być jej przykro, kiedy wyciągnęliby jej to koledzy z podstawówki. Dlatego zanim coś napiszę, analizuję to, w jaki sposób może to wpłynąć na moje dzieci. Ale nadal podejście mam zdrowe i nie koloryzuję pod publiczkę. Bo po pierwsze, nie mam parcia na to, żeby idealizować swój wizerunek, a po drugie, te osoby, które są do mnie nastawione negatywnie i tak znajdą sobie powód do nielubienia mnie :) Tak więc od wstrzelania się w gusta publiki wolę pisać to co rzeczywiście czuję, biorąc poprawkę tylko na to, żeby nie zaszkodzić w przyszłości moim dzieciom, bo wszyscy wiemy jak inne dzieci potrafią być okrutne. Ale te osoby, które nie  prowadzą blogów, raczej nie mają się czym stresować :) Szczególnie podczas rozmów „w realu” czy dyskusji gdzieś w czeluściach FB czy IG, kiedy to próbują udawać, że najważniejsze, żeby było zdrowe i nigdy przenigdy nie zastanawiały się nad tym, którą płeć by wolały. Owszem, takie osoby również są. Nie twierdzę, że nie. Ale te, które mają jakieś preferencje, nie są od nich w niczym gorsze.

Nie traktujmy ludzi jak idiotów. Nie doszukujmy się w każdym negatywnych pobudek. Więcej luzuuuu! Wszyscy wiemy, że najważniejsze żeby było zdrowe. Wszyscy też kochamy swoje dzieci niezależnie od ich płci. Nie dokładajmy teorii do naturalnych, nieszkodliwych mechanizmów, które wynikają tylko i wyłącznie z tego, że potrafimy myśleć.