Nigdy nie podziękowałam za to moim rodzicom… teraz mi wstyd.

Nigdy nie podziękowałam za to moim rodzicom… teraz mi wstyd.

Są czasem takie rzeczy, na które dopiero po latach patrzymy inaczej. Żyjemy latami w przeświadczeniu, że byliśmy poszkodowani, że mieliśmy czegoś zbyt mało, że rodzice byli dla nas w jakiś sytuacjach niesprawiedliwi, aż do momentu, w którym na nasze wspomnienia spojrzymy z innej perspektywy…

Kiedyś zrozumiesz…

Najwcześniej dostałam olśnienia w temacie odwiecznego „naucz się dziewczyno porządku, bo zginiesz na swoim!”. Ja uparcie porządku nauczyć się nie chciałam. Ale kiedy stan mojego posiadania z książek, ciuchów i kosmetyków, poszerzył się o garnki, przyprawy, chemię gospodarczą, suszarkę do ubrań
i inne cuda na kiju, którymi w domu zarządzała moja mama, nagle okazało się, że nie mogę nic znaleźć, nie wiem gdzie co mam i z tego wszystkiego jak się nazywam :) Trzymania rzeczy na swoim miejscu uczyłam się już na swoim, odbierając lekcję za lekcją, w postaci wiecznego spóźniania się bo… nie mogłam znaleźć kluczyków, błyszczyka, jednego buta, pierścionka… KURTKI :)

„Zrozumiesz jak będziesz miała swoje dzieci” to już stały cover w mojej głowie. Im Mati jest starszy, tym częściej to słyszę i uwaga… mam ochotę głośno powiedzieć teraz do niego :)

Z perspektywy czasu, dociera do mnie, jak bardzo to jaka jestem teraz, w dorosłym życiu, zależne jest od doświadczeń z dzieciństwa/czasów nastoletnich. Poczucie własnej wartości, zaradność, umiejętność radzenia sobie z kryzysowymi sytuacjami, stosunek do innych… stosunek do samej siebie. Wszystko wynosimy z domu! Punkt odniesienia jest zawsze ten sam. Dom i rodzice…

Brak…

A co w sytuacji, kiedy ktoś tych rodziców nie ma? Kiedy dom, w którym żyje jest domem dziecka? Teoretycznie można by uznać, że wtedy punktem odniesienia są opiekunowie, ich decyzje itd. Fakt.
Ale kiedy zestawimy ze sobą zwykłe, codzienne życie dzieci z pełnych rodzin i dzieci z domów dziecka, możemy wypisać baaardzo długą listę doświadczeń, na które dzieci z domów dziecka nie mogą liczyć…

W zeszłym roku oddałam do jednego z domów dziecka ubrania. To były nowe ubrania z metkami, które kilka lat wcześniej kupiłam w hurtowni z końcówkami kolekcji. Miałam zamiar sprzedać je z zyskiem, ale kompletnie nie miałam na to czasu więc postanowiłam spożytkować je w inny sposób. Jak się okazuje, nieświadomie, spełniłam jedno z największych marzeń dzieciaków. Kompletnie bym na to nie wpadła! Wyobraź sobie, że dzieci z domów dziecka marzą o… ubraniach z metkami. Coś, co nie było używane przez nikogo wcześniej ma dla nich niesamowitą wartość.

Dzieci z domów dziecka mają też ograniczone możliwości zdobycia jednej z podstawowych umiejętności – podejmowania decyzji zakupowych.

Pamiętam jak dziś te emocje, kiedy planowałam na co wydam moje comiesięczne 5 dyszek. Wsiadałyśmy z przyjaciółką do PKSu za 3,50, który jechał wolniej, ale był tańszy od busa za 5 zł więc miałyśmy 1,50 więcej na zakupowe szaleństwo w Puławach (miejscowość niedaleko moich rodzinnych Ryk – nasza mekka ciuchowa). Za 5 dych można było strzelić sobie jakąś fajną koszulkę z nowej kolekcji albo upolować jakąś bluzę z przeceny! Debatowałyśmy nad tym co wybrać z takim zaangażowaniem, jakby zależały od tego losy świata! A w dniu, w którym szłyśmy do szkoły w naszych nowych ciuchach, aż chciało się wstać z łóżka!

Z perspektywy czasu…

Te emocje jestem w stanie wychwycić dopiero teraz, z perspektywy czasu. A docenić z perspektywy porównania się z dzieckiem, które nigdy takiej możliwości nie miało. Lata temu widziałam to wszystko w zupełnie innych barwach. Zazdrościłam koleżankom, które na ubrania dostawały oddzielny budżet, albo jeździły z rodzicami na zakupy do Warszawy. Euforia związana z nowym ciuchem szybko ustępowała narzekaniu, że teraz 30 dni trzeba będzie czekać na kolejnych 5 dyszek więc… dostałam podwyżkę na 100 zł. Od tego momentu.. Wydawałam pierwszego dnia nie 5 dych a stówę i nadal narzekałam do końca miesiąca aż nauczyłam się gospodarować pieniędzmi :)

Gospodarowanie pieniędzmi… takiego doświadczenia, dziecko z domu dziecka nie jest w stanie doświadczyć. Radości z nowego, wybranego samodzielnie ciucha też nie. Świat dzieci i młodzieży rządzi się innymi prawami niż ten nasz, dorosły. Dzieciaki przywiązują do ubrań dużo większą wagę. W ich ocenie, to strojem są w stanie wyrazić siebie i często podnieść samoocenę i pewność siebie.

Ja od moich rodziców to dostałam. Niestety, zamiast doceniać, narzekałam, że nie mam więcej. Głupio mi teraz wiesz? Bo kiedy ja żaliłam się mamie moim nieszczęsnym życiem, ona stawała na rzęsach, żeby jakoś te moje „krzywdy” mi zrekompensować. Szkoda, że nie przytoczyła mi przykładu, który ja Ci dzisiaj opisuję. Chociaż… podejrzewam, że znów potrzebowałabym lat, żeby przyznać jej rację.

„Ubrania od serca”

Opowiadam Ci o tym wszystkim po to, żeby zachęcić Cię do wsparcia programu „Ubrania od Serca”, który wspiera domy dziecka na rzecz zmniejszenia nierówności między dziećmi w nich mieszkającymi a ich rówieśnikami z pełnych rodzin. Jak to zrobić? Super prosta sprawa! Kupić produkty Vizir które są opatrzone poniższym logotypem:

Proszki i kapsułki Vizir 3w1 ze specjalnym logo znajdziesz w sklepach w całej Polsce. Wszyscy, którzy kupią te produkty do końca lutego 2019, przyczynią się do zakupu bonów na nowe ubrania dla dzieci z domów dziecka. Nie dość, że dzieci dostaną wymarzony komplet nowych ubrań, to jeszcze wybiorą go samodzielnie, według własnych upodobań!

W zeszłym roku, w tę akcję włączyło się ponad 700 000 osób, dzięki czemu udało się pomóc 1 240 dzieciom z domów dziecka w całej Polsce! Nadal stanowi to jedynie 8% wszystkich dzieci z domów dziecka w Polsce. W tym roku, Vizir i Towarzystwo Nasz Dom przy wsparciu polskich klientów chcą pomóc na jeszcze większą skalę.

Jakiś czas temu, wrzuciłam na stories informację o możliwości spełnienia marzenia dzieci z domów dziecka w nieco innej formule. Na stronie internetowej była lista marzeń dzieciaków. Można było wybrać sobie dziecko, któremu się pomoże i kupić mu jego marzenie. Dostałam wtedy wiadomość od jednej z czytelniczek, że przegląda tę listę i ma mieszane uczucia, bo młodzież pisze o konkretnych modelach ubrań. Kiedy opowiedziałam jej jak to wygląda z perspektywy dzieci z domów dziecka przyznała mi rację i przytoczyła opowieść o tym, jak próbowała się przypodobać chłopakowi w liceum, zmieniając kompletnie styl ubierania, tylko po to, żeby mu zasygnalizować, że jest „wyznawczynią” tej samej subkultury :)

Spróbuj odgrzebać w swojej głowie takie wspomnienia. Spróbuj przypomnieć sobie te emocje, którymi darzyłaś ubrania. To nie jest czas na tłumaczenie, że to są tylko ubrania. Dziecko tego nie zrozumie tak jak i masy innych kwestii, które docierają do nas dopiero po latach. A szczególnie dziecko, które jest tak potwornie dotknięte przez los, które ma kompletnie zaburzone poczucie swojej wartości. Dajmy mu szansę doświadczyć w życiu jak najwięcej. Spełnijmy to niewinne dziecięce marzenie, które pozwoli mu poczuć się przynajmniej w tym aspekcie tak, jak jego rówieśnicy z pełnych rodzin…

O szczegółach akcji przeczytasz TUTAJ

© A.I.S.E. Więcej na: www.keepcapsfromkids.eu

Publikacja powstała w ramach współpracy z marką Vizir.