W tej sesji powinien wystąpić Bakusiowy Tata, ale jego fryzura nie mieściła się do namiotu. Z resztą, nie chciałabyś go oglądać. Sezon pylenia trwa w najlepsze, do tego docieranie ścian w nowym domu i voila – Bakusiowy Fader wygląda jak wampir z tymi jego czerwonymi oczami. Ja jestem kobieta z tytanu. Żadnej alergii się nie boję. Ale Maciek za to nadrabia za naszą dwójkę. A co mnie najbardziej martwi… zauważyłam, że Mati pociera ostatnio jakoś częściej oczka i mówi, że „siędzi” czyli swędzi… No i jak urodę, błyskotliwość i wszystko co najlepsze nasz synek ma po mamie (joke!), tak tata, jak ta niedobra wróżka nad kołyską małej Aurory uznał, że też przekaże syniowi coś od siebie i obawiam się, że pomylił dary bo chyba nasz maluszek będzie alergikiem :(
Na razie obserwuję i … dbam o Pączkowy nosek ze zdwojoną siłą. Niestety siła nie była zdwojona od zawsze. Był moment, w którym Mati zaczął się buntować przed czyszczeniem noska i nie chciałam go męczyć. Odpuściłam. Wiesz jak to jest… dziecko płacze, denerwuje się pomimo tego, że to standardowy rytuał więc stwierdzasz, że ma gorszy okres i dajesz mu spokój. Traf chciał, że Mati miał akurat delikatny katarek. Taki tyci tyci, że tylko wodę się ścierało spod noska, ukradkiem, kiedy był zajęty zabawą. Nic nie wskazywało na to, co miało się wydarzyć…
Dałam ciała…
Po popołudniowej drzemce Mati obudził się z delikatną ropą w oczkach. Przetarłam je i uznałam, że „oczka się czyszczą” po spacerku. Nooo… to wyobraź sobie moje przerażenie kiedy zobaczyłam biedne dziecko niemogące otworzyć oczu nad ranem! Spacerku w międzyczasie nie było. Skąd więc zaklejone i spuchnięte oczka? Byłam przerażona. Pytałam wtedy na FB co robić, o co chodzi. Jedna z mam podpowiedziała mi, że musiały mu się zakleić kanaliki łzowe przez katar. Brzmiało logicznie, ale bardzo dziwacznie. Wiedziałam, że nos jest połączony z oczami, ale żeby to było od siebie zależne do takiego stopnia?!
Pognaliśmy co sił w… kołach do lekarza, który potwierdził tezę jednej z podpowiadających mi mam na naszym fanpage’u. Zapalenie spojówek wywołane niedrożnością noska! Biedne dziecko. Ropa lała się hektolitrami z oczek, każda drzemka kończyła się totalnie zaklejonymi oczkami. Niestety… z mojej winy. Katarek wydawał się niegroźny. Pomyliłam się :(
Czyszczenie noska „jakimś tam” roztworem wody morskiej wydaje się takie banalne, takie zbyteczne, takie… wiesz – na siłę. Traktujemy to po macoszemu. Ja co prawda używam spray’uMarimer Baby bardzo często. Jest w 100% naturalny, bezpieczny nawet w codziennym korzystaniu więc nie da się „przesadzić”. Matiego cały proces czyszczenia noska bawi. Dla niego to rozrywka więc robiliśmy to często. Wiem, że dziecko do pierwszego roku życia (a nawet i dłużej) nie potrafi wydmuchać noska a w tym okresie umie oddychać tylko nim. I w razie chorób pojawia się problem, bo jak taki brzdąc ma oddychać, kiedy ma zapchany nosek? Kurcze no wszystko wiedziałam! Taka byłam mądra, taka zapobiegawcza a dałam ciała właśnie wtedy, kiedy było to najważniejsze.
Mity są wśród nas (o zgrozo!)
O czyszczeniu noska krąży sporo mitów. Jeden odbił się na moim synku. Bo niby wiedziałam, że to ważne, ale przez to, że wielu ludzi nie robi tego w ogóle, uznałam, że mogę odpuścić bo dziecko nie ma ochoty. No i załatwiłam dziecko jeszcze lepiej :(
Wrócę jeszcze do alergii. Bo to ważne. I mój mąż – „alergik na wypasie” przyznał mi rację. Używanie roztworu wody morskiej pomaga w zwalczaniu objawów alergii. To jest przebadane, sprawdzone, przypieczętowane, koniec kropka, amen. Teraz uwaga, bo będą mądre słowa:
- Woda morska oczyszcza nos z zalegającej wydzieliny, alergenów i innych zanieczyszczeń, co umożliwia lepsze wchłanianie się leków przeciwalergicznych i niweluje świąd nosa
- Woda morska zawiera mikroelementy takie jak miedź i mangan
- Hipertoniczny roztwór wody morskiej zmniejsza obrzęk śluzówki nosa–Bakusiowy Tata podpisuje się pod tym obiema ręcyma.
Obalam więc mit (właściwie to Maciek go obala) jakoby woda morska nie miała wpływu na przechodzenie alergii. Nos mniej swędzi, śluzówka nie jest taka czerwona, leki lepiej się wchłaniają bo nos jest czysty więc wszystko ląduje na śluzówce a nie… w glutach :) Alergii nie da się pozbyć ot tak. Maciek nawet się szczepił i co? Klops. Trzeba się nauczyć z tym żyć i łagodzić objawy.
Jest jeszcze jeden mit. Mit dotyczący samego stosowania preparatów wody morskiej przez dorosłych. Nie tylko Maciek – alergik powinien go używać. Po moim ostatnim wpisie o Marimerze odezwała się do mnie koleżanka ze studiów. Okazuje się, że są specjalne techniki czyszczenia nosa właśnie przy użyciu np. spray’ówMarimer. Ona robi to profilaktycznie. Czyści nos tak jak zęby. Codziennie wieczorem. To pomaga przy bólach głowy od zatok, dotlenia organizm bo łatwiej nam się oddycha, nawilża śluzówkę nosa, lepiej się wysypiamy bo… łatwiej się nam oddycha. To jest takie proste, że aż wstyd, że o tym wcześniej nie pomyślałam.
My – dorośli, szczególnie forsujemy te nasze nochale (śluzówki znaczy się). Z klimatyzowanego samochodu wchodzimy do klimatyzowanego biura, palimy papierosy lub przebywamy w towarzystwie palaczy… Nieszczęśliwe są te nasze dorosłe śluzówki niestety. A odzywa się to szczególnie wtedy, kiedy zachorujemy.
Ja, żeby pokazać Matiemu, że takie „psiuk-psiuk” to nic strasznego musiałam sama nauczyć się to robić. A miałam opory. Większość z nas pewnie ma. A okazuje się, że to nic strasznego. A przecież to wszystko po to… By żyło się lepiej! Żaaaarcik na koniec. Musiałam :)
Więcej o glutach, smarkach i innych nosach przeczytasz tutaj. Znajdź chwilę bo warto :)
A ja dziękuję za uwagę i idę strzelić sobie w nos. A co tam ;)
*Wpis jest elementem współpracy z marką Marimer. Wszystkie moje przemyślenia weryfikował dział medyczny :) Żeby nie było, że się bawię w lekarza :P „Numer akceptacji: PL.MAR.15.07.08”
Mój synek tydzień temu miał to samo :(
Baaaardzo przydatny i uswiadamiajacy wpis :D serio to niby takie proste a popelnia sie tyle bledow. Spalilam buraka czytajac bo tez odpuscilam czyszczenie noska mojemu maluchowi gdyz nie kwapil sie do tego. A w zasadzie to rzucal sie jak szalony wiec dalam spokoj. Al e po tym artykule wznawiamy codzienne czyszczenie nosow:)
Ale ten chłopak rośnie!!!! :-O A jeszcze nie tak dawno pokazywałaś się jak się śmieje z babci która kicha :D A no alergia nic przyjemnego…. Mój brat jest uczulony na jad wszelakich owadów które go produkują…. Pamiętam jak go użądliła osa gdy był jeszcze takim malusim dzieckiem. O zgrozo…. Co za cyrki się odbywały…. Nie dość że spuchł mu palec w który został użądlony to po pół godziny od palca do samego ramienia zamiast ręki miał dosłownie bojler grzewczy na wode…. całe 2 tygodnie spędził w szpitalu bo po użądleniu dostał powikłań i zaczęły się problemy z ręką…. Nikomu tego nie życze. I rok w rok w sezonie letnim musi na każdym krokuuważać co robi….
Oj Malwina! Będzie po pupie :) Żartujeeee, każda mama ma coś na sumieniu, niestety nie da się nad wszystkim zapanować, zresztą chyba nikt nie chciałby mieć mamy…idealnej, byłoby to chyba bardzo nudne. na pewno Pączek Ci to wybaczył już :)
U nas odkąd pojawił się pierwszy katar, jakoś w 9 miesiącu życia to od tamtej pory oczyścić nosek było dramatem. Piski, wrzaski, że całe blokowisko drżało :P Ale ostatnio daje sobie wyczyścić czy psiuknąć bez problemu, widocznie dorosła do tego? A i moje tłumaczenia, prośby widocznie coś poskutkowały. Widziała, że mama się nie daje, nie odpuszcza to i dała sobie z tym spokój, po co walczyć o minute roboty haha :)
Matunio boski! I boskie teepee!! <3
Zabierała się za czytanie twojego wpisu odkąd się pojawił. Ale zawsze coś. Przy 5 MSC dziecku karmionym butelka (ja!! Zła matka:)) ciężko usiąść w spokoju i zrobić wszystkie rzeczy które się zaplanowało. Ale FB ma jeden plus. Wyświetla co jakiś czas wpisy z inf sponsorowane. I tak twój wpis mignąl mi w trakcie uzyskania w wózku dziecka że w końcu do niego zajrzałam. I dzięki Ci Bo.. Wróć FB. Bo ją też odposcilam oczyszczanie noska. Bo nie ciaga bo coś tam bo nic się nie dzieje. Malwina! Dziękuje, że mnie uświadomiłas. Tak jak inne dziewczyny zrobiło mi się glupio że mogłam maluszkowi zaszkodzić. A lepiej zapobiegać niż leczyć. Dobrze że jesteś :)
Od pierwszego kataru stosujemy mgiełkę do nosa codziennie po wieczornej kąpieli. Jak na razie (odpukać) nic się nie dzieje, więc albo moje dziecko jest hiper odporne (co by znaczyło, że nie jest moje) albo mgiełka to mały cud medycyny, farmakologii … zwał jak zwał.
Cześć. Czy nie boisz się, że dziecko kiedyś Ci wyrzuci, że w ten sposób musiało na siebie zarabiać? Bo tutaj ewidentnie dziecko – nieświadome, bo za małe żeby rozważać skutki – reklamuje produkt . Taka reklama jest dużo bardziej nachalna niż np. ubranie dziecka w jakiś ciuch i podpisanie z jakiej to firmy. Będę wdzięczna za odpowiedź,bo nie rozumiem takiego postępowania – ale może nie dostrzegam jakiegoś jego aspektu.
Nie wydaje mi się, żeby po latach, dzieci wyrzucały swoim rodzicom, że występowały w reklamach np. telewizyjnych. Marimeru używamy na co dzień więc nie widzę problemu pokazania dziecka w towarzystwie tej marki. To nie jest reklama nocnika, papieru toaletowego czy czegokolwiek upokarzającego. Zwykła sesja zdjęciowa jakich wiele w otaczającym nas świecie. Owszem, można przesadzić, ale jeśli robimy to z wyczuciem, nie widzę żadnego problemu.
Do takiego czegoś najlepiej podchodzić z dystansem.