Masz takie marzenia, które już nigdy się nie spełnią? Które ożywają w określonych sytuacjach, napływają wielkimi łzami do oczu i spływają po policzkach by zniknąć w zapomnieniu? Te łzy zawsze zostawiają ślad. Ślad, który wysycha, ale pozostaje gdzieś w zakamarkach naszej głowy. Ja mam takie marzenie. I powiem Ci co nim jest tylko dlatego, że przez Internet łatwiej. Bo może się ze mnie zaśmiejesz, stwierdzisz, że nie dorosłam, ale ja tego nie zobaczę. Ale głęboko wierzę w to, że przeczyta to też ktoś, kto rozumie co właśnie czuję.
Teatr 6. Piętro w warszawskim Pałacu Kultury. Cudowny spektakl „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. Oklaski wypełniają całą widownię, Wojewódzki, Żebrowski, Socha, Cieślak. Kiedy na scenie pojawia się Olbrychski brawa sięgają zenitu – mistrzowsko odegrana rola. Aktorzy kłaniają się kolejny raz wpatrzeni w widownię. To już nie są postacie ze spektaklu. To ludzie, którzy doskonale wykonali swoją pracę. Małgosia Socha uśmiecha się skromnie zza przerysowanych okularów. Za chwilę się przebierze, pojedzie do swojego domu, położy się na kanapie i powie do męża: „Ale jestem zmęczona. Miałam dzisiaj pracowity dzień”. Bo to jej praca…
Łzy napływają mi do oczu. Biję brawo zachwycona fantastyczną grą całego zespołu i zastanawiam się: „Dlaczego mnie tam z nimi nie ma?”. Zawsze tak mam. Po każdej sztuce teatralnej. Kocham teatr. Od kiedy pamiętam, powtarzałam, że będę pracowała w teatrze. Nie. Nie miałam być gwiazdą telewizyjną. Ja chciałam być aktorką teatralną. Marzyłam o próbach, o emocjach, o stresie (a jak zapomnę tekst?). Na marzeniach się skończyło. W mojej małej mieścinie szło się albo do „budowlanki” albo do „ołówków”. Klasa matematyczna była z założenia „lepsza” od klasy „humanistycznej”. To się szło do „lepszej” czy się tą matematykę lubiło czy nie a wybierając studia bazowało się na „aktualnych trendach” podawanych przez telewizję.
Rodzice podchodzili do moich wymysłów bardzo hmm… statystycznie. „Wiesz ile jest takich jak Ty? Nie wyżyjesz z tego.” Nie, nie mam do nich żalu. Chcieli dla mnie dobrze. A ja miałam swój rozum i mogłam się standardowo uprzeć i osiągnąć to co sobie wymyśliłam. Tym razem zwyciężył strach. Strach przed porażką. Strach, przed tym, że będę żałowała poświęconego czasu. Teraz żałuję, że nie mogę żałować…
Czy jest mi w życiu źle? Nie. Jest mi fantastycznie. Jestem spełniona w pracy, w małżeństwie, w macierzyństwie. Ale każda sztuka teatralna przynosi te same spływające po policzkach marzenia. Mogłabym przestać tam chodzić. Ale nie umiem. To taka boląca, niespełniona miłość, bez której nie umiem żyć. Ale już jest za późno. Przegrałam to marzenie.
Obiecałam coś mojemu dziecku podczas ostatniego spaceru. Obiecałam mu, że będę go zawsze wspierać. Nie wyśmieję żadnego z jego marzeń. Nie ważne czy będzie chciał zostać piłkarzem, astronautą, kosmonautą czy kosmitą. Nie ważne jaki sport mu się zamarzy, jaki instrument muzyczny albo sztuka walki. Dzieci mają miliony zainteresowań – wiem. Ale jeśli nie spróbuje, kiedyś będzie miał pretensje nie do mnie a do siebie, że się nie uparł, że nie walczył. A tego chcę mu oszczędzić. Nie pozwolę na to by przegrał swoje marzenia.
Bakuś:
Kurtka – tutaj
(kopalnia tanich, markowych ciuchów :)
Spodnie – Zara
Buty – Adidas Originals
Czapka – tutaj
Trafiłaś do mnie tym postem. Jeszcze dzisiaj, podczas najgłębszego doła ever… Ja nie będę mówić o swoich marzeniach, bo przegrałam ich zbyt wiele, a drugie tyle odebrali mi inni… Obiecałam Lidii to samo co Ty Matiemu. Nie chcę, żeby czuła się tak jak ja…
P.S. Sto lat!
:( nie chciałam dowalić jeszcze mocniej :( Całuję :*
Nie można wstydzić się marzeń, nigdy i żadnych! Też pochodzę z małego miasta (też z lubelskiego) i nie zawsze miałam łatwą drogę, żeby coś osiągnąć. A mimo wszystko wiele z moich marzeń się spełniło. Nigdy nie zapomnę jak Pani w szkole powiedziała mi „zejdź na ziemię dziecko” mówiliśmy o tym, kim chcielibyśmy zostać, to była podstawówka, a ja chciałam być astronautką właśnie. Pragnęłam tego najbardziej na świecie! Jej słowa zabiły we mnie coś, i nigdy Jej nie wybaczyłam tego i do tej pory nie mogę zrozumieć jak nauczyciel może tak powiedzieć do ucznia, tak podciąć mu skrzydła!
Szkoda, że trafiłaś na takiego nauczyciela. Są też tacy z duszą…
Nie znam Cię zbyt dobrze, ale nie pozwól sobie wmówić, że na cokolwiek jest za późno. Generał Sanders miał 65 lat, gdy otworzył KFC. Alan Rickman miał 46 lat jak dostał pierwszą swoją rolę. Kathryn Joosten (grała w Gotowych na Wszystko), postanowiła pojechać do Hollywood dopiero jak miała 56 lat. Takich przykładów jest cała masa. Wszystko jeszcze przed Tobą :)
Mam czasem taki przebłysk kiedy wspominam te osoby, ale to tylko przebłysk :) Dzięki Kamil za te słowa i tak. Dobrze Ci z … klawiatury patrzy :)
Ja tez miałam być aktorką teatralna, kocham zapach desek i kurtyny. Kocham tremę, scenę, brawa. Małam być aktorką…
Tym wpisem poruszyłaś i wzruszyłaś mnie do głebi, chyba każdy z nas ma takie marzenia, których z różnych powodów nie mógł spełnić, ja też do takich osób należe i mam nadzieję, że moja córka z tego klubu się wypisze :) a za Twoje marzenie trzymam mocno kciuki i zamiast Sochy już niedługo będzie można oglądać Ciebie :)
Hahahaha Aga, myślę, że Socha jest w tej roli niezastąpiona :)
Z tymi studiami… mam te same odczucia. Moi rodzice szanowali każde moje decyzje i wspierali mnie, tylko,że ja żałuję, że kierowałam się wyborem kierunku studiów zdroworozsądkowo i ,że nie byłam odważniejsza, że nie zdecydowałam się na taki, o którym marzyłam.
U mnie nie było aż tak źle bo poszłam na to co mnie kręciło. Ale kręciło mniej niż teatr…
Ja marzyłam o dalekich podróżach, że będę żyć z dnia na dzień, brać to co mi życie przyniesie. Niczego bym nie planowała, szłabym gdzie nogi poniosą, była tam gdzie nikt przede mną nie był. Ahhhh, może jeszcze kiedyś…
Widzę że przeżywasz to samo co i ja… Tyle że ja chciałam zostać pielęgniarką :) Ile razy widzę tych ludzi którym potrzebne jest kilka słów otuchy, których nigdy od lekarza nie usłyszą ( bo mu nie wolno robić nadziei), te dzieci które panicznie boją się igły i nikt im nie powie po zabiegu że były bardzo dzielnymi pacjentami i w zamian za tę dzielną postawę dostanie np lizaka ( żeby nie płakało już). Uwielbiam ludziom pomagać w taki sposób jaki mogę i potrafię… Wiem że jako pielęgniarka spełniłabym się w życiu… No ale niestety. Czasy ciężkie, rodziców nie było stać mnie posłać dalej do takiej szkoły. Ale żyje się dalej :) Mam wspaniałego faceta przy swoim boku, cudnego syna :) Nawet o dziwo teściowa da się lubić ;) Więc po części realizuję się w macierzyństwie i wolontariusz w pobliskim domu spokojnej starości :) Zawszę każdemu trochę ciepła i uśmiechu drugiej osoby zawsze się pozytywnie udzieli w ciągu dnia :)
P.S. A Tobie BM życzę mnóstwa energii, spełnienia tego marzenia (chociaż by częściowo tak byś mogła poczuć ten dreszczyk adrenaliny ;)) wiecznej miłości, wymarzonej córeczki za jakiś czas i wielu słodkich chwil w gronie rodzinnym :* Wszystkiego najlepszego dzień po Twych urodzinach ;) :* :)
Jedne marzenia się spełniają, inne nie… Ale zgodzę się, że te marzenia młodości mimo wszystko zależą w dużej mierze od rodziców. Od ich wiary, wsparcia, dopingu i motywacji. Też przyrzekłam sobie, że stworzę swojemu dziecku wszelkie możliwości do tego, by mogło się rozwijać w kierunku, o którym zamarzy. Ja mogę ze szczęściem w głosie powiedzieć, że należę do tych osób, którym rodzice dali wolną rękę, co więcej, zrobili wszystko, co było w ich mocy, by ułatwić mi osiągnięcie celów. Z kolei mój partner ciągle powtarza, że ma lekki żal do rodziców, bo, mimo tego, że widzieli w nim potencjał muzyczny i taneczny (kocha muzykę i tańczył breakdance na ulicy z kumplami), nic z tym nie zrobili. Nie wiadomo kim by był dzisiaj, gdyby jego rodzice postanowili w przeszłości inaczej.
Jak wpadłam tu przez przypadek, tak wpadać będę częściej. Naprawdę ujęłaś mnie tym postem! I wzruszyłaś.
Pozdrawiam
Ja marzyłam o byciu nauczycielem, ale jak wiadomo nie jest to idealna praca, poszłam na finanse. Ale nie skończyłam ich, wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, teraz będzie drugie, a ja…….. robię kursy i w przyszłym roku idę na studia pedagogiczne! I to właśnie dzięki mojej córce, bo kiedy za wszelką cenę chciałam widzieć jej potrzeby i pragnienia i ich nie ignorować, zaczęłam wyraźnie widzieć za czym ja tęsknie i to mnie zmotywowało. Tak więc nie jest za późno! BM do szkoły teatralnej! :)
Tęsknie też za grą na pianinie, ale na razie kurzy się u rodziców…my nie mamy gdzie go trzymać :(
No i się pobeczałam!! Nie mam jeszcze dziecka, wciąż jestem studentką, ale to co napisałaś… jakbym czytała własne myśli..
” …i zastanawiam się: „Dlaczego mnie tam z nimi nie ma?”. Zawsze tak mam. Po każdej sztuce teatralnej. Kocham teatr. Od kiedy pamiętam, powtarzałam, że będę pracowała w teatrze. Nie. Nie miałam być gwiazdą telewizyjną. Ja chciałam być aktorką teatralną. Marzyłam o próbach, o emocjach, o stresie (a jak zapomnę tekst?). Na marzeniach się skończyło. W mojej małej mieścinie szło się albo do „budowlanki” albo do „ołówków”. Klasa matematyczna była z założenia „lepsza” od klasy „humanistycznej”. To się szło do „lepszej” czy się tą matematykę lubiło czy nie… ”
Też chciałam bym aktorką teatralną, dokładnie musicalową. Miałam nawet muzyczny etap w życiu, śpiewałam, wygrywałam konkursy, nagrywałam płyty, jakieś tam szkolne, ale były. Do tej pory mam czasem wizje, że dzieje się cud, śpiewam pod nosem, a ktoś przechodząc obok słyszy i ot… jeden casting, drugi, podoba się i nagle dostaję angaż. Tak, jak w filmach.
Od zawsze miałam ukierunkowaną drogę w życiu, dlatego nigdy nie odważyłam się pójść nawet na casting, spróbować, zrobić cokolwiek… Studiuję Medycynę weterynaryjną i nie jest mi z tym źle. Jest ciężko, ale to też jest jednym z moich marzeń. Nie mniej jednak zawsze reaguję tak, jak Ty… przez to, że nie próbowałam, bo może właśnie by się udało…
O moim marzeniu wie tylko jedna osoba, mój chłopak. Tylko Jemu potrafiłam się przyznać do tego, że chciałabym robić też coś innego niż to, co wszyscy uważają za takie logiczne, bo dziadek lekarz, tata lekarz…
A teraz moje szare komórki ścigają się, która pierwsza dobiegnie do mety, jak szybko wrócę do rzeczywistości…
Wzbudzasz emocje.
Pozdrawiam, Marysia.
Jak dla mnie, jeszcze nic straconego! Skoro potrafiłaś zrobić tak genialnego bloga i zyskać grono wiernych czytelników, to czemu by nie teatr!
http://www.matka-polka.com
Podoba mi się ten wpis Baaardzo.Pozwolę swojemu dziecku przegrać a potem jeśli on pozwoli mocno go przutulę :-) Mam swoje marzenia które pewnie nigdy się nie spełnią bo nie jest to zależne ode mnie.Tak,tak niektóre choroby a ja na taką choruję nie są od nas zależne.Jedyne co mogę zrobić to marzyć,obserwować nowości medyczne,nauczyć swoje dziecko tolerancji dla „innego wyglądu” czyli jednak trochę mogę :-) Pozdrawiam Park Bródnowski (bo to chyba on jest m.inq
Ostatnio sama mialam podobne mysli w stosunku do mojej niespełna dwuletniej córki. Z tym że ja sobie obiecałam że nigdy jej nie powiem że się do czegoś nie nadaje. Taki właśnie tekst usłyszałam od moich rodziców pod koniec podstawówki kiedy powiedziałam że marzę o medycynie. Usłyszałam że się nie nadaje bo tam są zajęcia w prosektorium itd. Jak teraz o tym myślę to która 15latka nadaje sie na zajęcia w prosektorium? Ale wtedy uwierzyłam i odpuściłam. Dziś wiem że to był błąd ale już za późno. Mam stabilną, niezle płatną pracę w urzędzie i pewnie tak zostanie. Chce żeby moje dziecko raczej żałowało że sprobowalo niż że nie sprobowalo. A swoją drogą to smutne że tyle ludzi nie jest zadowolonych z tego jak im się życie ułożyło.
ehhh ja chciałam być tancerką:) ale jestem pedagogiem resocjalizacyjnym i też jestem zadowolona z tego:)
Czytając ten wpis miałam wrażenie, że odczytałaś moje marzenie, ten sam rozkład życia ( szkoła, dobra klasa, mała mieścina). Aż łezka się zakrecila…
Mój tata miał identyczne marzenia jak ty i bardzo podobną sytuację (małe miasto, brak perspektyw) i poszedł na profil humanistyczny, skończył polonistykę na miejscowej Akademii ale dążył dalej i dalej i dalej i obecnie jest dyrektorem teatru (jedynego zresztą w naszym mieście) :) nie dość, że zarządza, to czasami gra a jeszcze częściej pisze sztuki. I mimo, że czasami przy natłoku obowiązków żałuje, że nie został na uczelni bo miałby stałą pensję i brak zmartwień – to widzę, że jest szczęśliwy bo zawalczył o siebie :) Dzięki temu pozwalają mi i mężowi spełniać swoje najdziwniejsze i najgłupsze marzenia (tym sposobem, mimo, że mieszkamy na południu Polski, mąż został oficerem inż. i pływa na wielkich statkach :P) a ja duużo podróżowałam a obecnie siedzę z córeczką w domu, szyję, maluje ściany w kropki i spełniam się w 100% jako matka :) Możemy robić co chcemy bo mamy szczęśliwych i spełnionych rodziców – a to ważne. Zawalcz o siebie!
Mały Bakuś jest przeslodki!
Chodziłam do TYCH ołówków, w TEJ mieścinie… I też marzyłam o grze w teatrze… O adrenalinie i zapominaniu roli, a nuż ;)
Rozumiem…
… ale boję się, nie chcę obarczać moich synów swoimi niespełnionymi marzeniami…
Też tak masz?