Urodziny dziecka w domu. Szczerze o tym, co mi się udało, a co spartoliłam

Urodziny dziecka w domu. Szczerze o tym, co mi się udało, a co spartoliłam

Tegoroczne urodziny Matiego uważam za naprawdę udane. Pomimo tego, że pogoda była fatalna i nawet na sekundę nie mogliśmy wyściubić nosów poza dom, bo albo wiało, albo padało, albo … no brakowało tylko śniegu. Serio. Ja jednak należę do osób, które baaaardzo szybko uczą się na błędach i tym razem… po prostu popełniłam inne :) Haaa! Ale z roku na rok czuję, że jest o niebo lepiej. Co prawda trening w tej materii jest dla matek trochę bezsensowny, bo i tak wszyscy docieramy do momentu, w którym przychodzi 18-tka, kiedy po kilkunastoletnim treningu rok w rok, mogłybyśmy dać czadu i pokazać jak się organizuje prawdziwe home-birthday-party, a okazuje się, że „dziecko” przychodzi do nas z tekstem brzmiącym mniej więcej tak: „Weź daj na karton wódki, kup jakieś czipsy i po sprawie”. No, ale zanim ta 18, to może jeszcze ze „3” imprezki rodzinno/domowe przed nami, więc tłumaczę sobie, że nauka nie pójdzie w las :) No i przy drugim się wiedza przyda! (O ile drugie będzie…). No dobra, ale słuchaj mnie. Ja tu dzisiaj dla Ciebie przygotowałam taką ściągawę, że na bank nie popełnisz już moich błędów, a jak do tego dodasz jeszcze swoje doświadczenie to paaaaanie! Możesz otwierać firmę eventową z jakąś wdzięcznie brzmiącą nazwą URO-POL czy jakiś inny UROLEX i kosisz umysły! To co? Gotowa na przyspieszony kurs nie-partolenia urodzin?

Urodziny dziecka w domu. O czym pamiętać? Instrukcja krok po kroku:

Inspiracje

Polecam moją skarbnicę wiedzy i inspiracji – Pinterest. Tam znajdziesz to, czego potrzebujesz. Zainspirujesz się. Znajdziesz gotowe rozwiązania. Pomysł na dekoracje, na tort, na ciasteczka czyli tzw. słodki bufet. Bo powiem Ci, że moim zdaniem cała oprawa urodzin dziecka to właśnie tych kilka słodkich ciastek, cakepopsów i jakiś fajny tort plus kolorystycznie i tematycznie dobrane gadżety. To robi cały klimat. Ja w zeszłym roku postawiłam na motyw podniebny. Wieeesz, balony, chmurki i te sprawy, a w tym motyw morski. Dla chłopaka jest naprawdę trudno o faje dekoracje, które będą w miarę przyjemne dla oka. Chciałam mu zrobić coś z motywem Psiego Patrolu, no ale niestety moje poczucie estetyki wygrało. Za dużo kolorów w tych bajkach :)

Pogoda

No dobra. Jak już mamy inspiracje zapisane na Pintereście, to uderzamy w kolejną ważną internetową destynację, czyli pogoda długoterminowa. Serio. Ta googlowska się sprawdza przeważnie. My właśnie tym sposobem przesunęliśmy imprezę o tydzień później. I wiesz co? Nie ma co się tak przywiązywać do dat, jeśli dziecko jest małe i nie rozumie. Mati i tak myślał, że ma urodziny konkretnie tego dnia, w którym zdmuchiwał świeczki, a żeby go nie smucić nie składaliśmy mu życzeń 2 czy 3 tygodnie wcześniej, no bo jak… urodzinki bez tortu? Bo tort KIEDYŚ? Nieee no, umysł 4-latka tego nie ogarnia :)

Słodki bufet

Z tym terminem jest jeszcze jedna ważna kwestia – słodki bufet. Najlepiej by było jakbyś z miesiąc wcześniej to sobie zamówiła minimum, bo ja, gdyby nie pomoc od moich kochanych dziewczyn z PKP (Partia Kobiet Pozytywnych –> grupa TUTAJ) nie znalazłabym w końcu nikogo. Dziewczyna, która robiła mi bufet w zeszłym roku akurat miała w tym czasie wakacje i klops. No klops po całej linii! Obdzwoniłam i obmailowałam pół świata. Jak już ktoś miał czas, to nie robił ciasteczek. Jak robił ciasteczka, to nie robił cakepopsów itd. itd. Ostatecznie zamówiłam wszystko TUTAJ. Pani Magda działa na terenie Warszawy. Jakość jej prac zaraz obejrzysz sobie na zdjęciach. A dla porównania pierwowzorów z Pinteresta właśnie wejdź sobie na TEN wpis. Wysłałam mailowo właściwie to, co wklejałam Ci we wpis, tylko z tortem trochę chciałam zmienić. Aaaa!!! No właśnie! Słuchaj jaki myk! Nasz tort będzie Ci się wydawał bardzo duży. Był zrobiony na zaledwie 11 osób i 2 dzieci. I Pani Magda podpowiedziała mi świetny patent. Tylko górna warstwa była tortem. Ta dolna to styropian obklejony tą słodką masą cukrową :) Dzięki temu tort był super równiutki. Ten zeszłoroczny był duży, ale taki trochę powykręcany, właśnie dlatego, że chciałam duży żeby ładnie wyglądał. Ale mniej stabilny był. Nooo i później rozdawałam gościom :) A tu, poszedł praktycznie cały :) Ale, żeby nie było, to zeszłoroczne ciasteczka wydają mi się bardziej dopracowane. Te były sporo cieńsze i takie hmm… no mniej zbliżone do pierwowzorów. Ale może to dlatego, że kształty trudniejsze? Nie wiem. Chcę być obiektywna. Jeśli chodzi o koszty, to też warto (oczywiście interesując się tematem odpowiednio wcześniej) zapytać o wycenę i porównać ceny. W zeszłym roku zapłaciłam połowę mniej. A tortu dużo więcej. No, ale w tym właściwie sama od razu powiedziałam, że i 100% więcej zapłacę, oby tylko Panie przyjęły moje zamówienie, bo byłam spóźniona po całości. Za gapowe się płaci nie? :) Na szczęście tort smakował gościom dużo bardziej niż zeszłoroczny więc za rok chyba zrobię tak, że tort z jednego miejsca a ciasteczka z drugiego. Oczywiście z odpowiednim wyprzedzeniem :) Dzień przed imprezą ganiałam też w poszukiwaniu szklanego pojemnika na bezy i w ogóle w poszukiwaniu białych bez (bezów?) i pianek, bo w tym całym stresie o to czy słodki bufet w ogóle będzie, zapomniałam o tym, co miałam dokupić sama :) Pojemnik udało mi się kupić w DUCE, a bezy i pianki ostatecznie w Carrefourze. Co by nie było, słodki bufet wyszedł naprawdę piękny w tym roku. Warto. Naprawdę warto coś takiego zrobić bo to cała oprawa urodzin. Poza dekoracjami rzecz jasna :)

Dekoracje

No właśnie. Dekoracje. Tu też wprowadziłam małe zmiany. W zeszłym roku pokazałam tylko inspiracje Pinterestowe dziewczynom, które zaaranżowały wszystko według siebie. Trochę było z tym fakapów (przeczytasz sobie TUTAJ), ale to głównie dlatego, że pogoda pokrzyżowała nam szyki. Ale pojawił się też problem z brakiem helu, czy girlandą, która była nieprzemyślana i wszystkie proporczyki wjeżdżały w jedno miejsce zostawiając goły sznurek. Wiesz, no takie rzeczy się zdarzają każdemu, ja absolutnie do nikogo nie mam pretensji, z resztą dziewczyny ze Sweet Celebration zrobiły kawał dobrej roboty, za co bardzo im dziękuję, ale w tym roku spróbowałam czegoś innego. Zamówiłam (pamiętaj błagam też o wyprzedzeniu) wszystkie dekoracje TUTAJ. Sama. To jest wieeeelka strona internetowa, z tak kosmicznie rozbudowaną bazą dekoracji tematycznych, że muszę to powiedzieć, ale… nie ma sensu płacić za to firmie, bo przecież dekorowanie przestrzeni to nic trudnego, ani nieprzyjemnego :) My wstaliśmy po prostu z Maćkiem wcześnie rano, przed Matim, potwierdziliśmy przypuszczenia co do fatalnej pogody (pomimo przesunięcia terminów znów trafiła nam się kijowa pogoda) i zabraliśmy się za dekorowanie salonu. Ozdób zamówiłam odpowiednio więcej, bo w planach miałam cały czas garden party na tarasie, a tam mieliśmy przecież całą pergolę do przybrania, niestety nie było mi to dane, więc sporo z dekoracji zostało nieruszonych, ale to wszystko jest tanie jak barszcz i naprawdę wielorazowe, więc spokojnie jeszcze obskoczysz takimi dekoracjami Sylwestra czy inną imprezę.

Zobacz jak u nas wyglądał własnoręcznie udekorowany słodki bufet. Od razu mówię, że ilość balonów na podłodze wynikała z jasnego zamówienia Matiego. Miało być pole balonów na podłodze i niebo balonów na suficie, tak też zrobiliśmy :)

Do przygotowania tej dekoracji użyliśmy konkretnie tych przedmiotów:

  1. Girlandy materiałowe TUTAJ
  2. Girlandy pomponowe TUTAJ i TUTAJ
  3. Girlandy lampionowe TUTAJ
  4. Rozety TUTAJ TUTAJ TUTAJ i TUTAJ
  5. Pomopony TUTAJ
  6. Lampiony TUTAJ
  7. Talerzyki TUTAJ
  8. Kubeczki TUTAJ
  9. Pikery TUTAJ i TUTAJ
  10. Osłonki na babeczki TUTAJ

Specjalną uwagę powinnaś zwrócić na balony. I nie powtórzyć mojego błędu. Otóż. Po pierwsze, chciałam zamówić na początku balony nieprzystosowane do helu. A to błąd, bo jedne balony są na powietrze, a inne na hel. Na szczęście PartyBox zwróciło mi na to uwagę. Kolejna sprawa to cyferka i … napis, którego niestety nie ma. Zamówiłam głupia po jednej sztuce. Aaaaaj i to był błąd! Miał być napis MATI z małych złotych literek i duża czwórka. Pomyślałam o wszystkim. Nawet o obciążnikach w odpowiednim kolorze, żeby balony nie fruwały pod sufitem. Ale nie pomyślałam o jednym. Że może nam się jedna z literek, albo nie daj Bóg cyferka, po prostu przebić. I tak było z literką T. Nie miałam zapasowej, więc cały napis męskie przyrodzenie strzeliło. Na szczęście wszystko wyszło pięknie nawet i bez napisu. Aaaaaale mogłoby być lepiej nie? :)

No dobra, to jeszcze raz, teraz z balonami:

  1. Balony na hel masz TUTAJ
  2. Balony na powietrze masz TUTAJ
  3. Obciążniki TUTAJ
  4. Hel TUTAJ (przelicz sobie, na ile balonów Ci wystarczy, bo balonów są różne rozmiary)

Miałam też pudełeczka na prezenty dla gości i to jest bardzo fajny pomysł, żeby zrobić takie upominki na koniec, np. z babeczką w środku, ale za późno się za to wszystko wzięłam więc mikro fakap numer… któryś tam :) Już nie liczę :)

Jeśli do końca września będziesz robiła zamowienie w tym sklepie, wpisz sobie kod bakusiowo5 , odliczy Ci się 5% od zamówienia :)

Żarełko

Kolejna sprawa. I tu muszę Ci pokazać zdjęcie kogoś, kto właściwie zrobił mi całe zaplecze kulinarne imprezy. Moja mama. Człowiek orkiestra. Dzień wcześniej przesadzała mi kwiatki w ogrodzie, a już raniutko następnego dnia gotowała zupę kurkową i pilnowała wszystkich kurczaków, sałatek i wszystkiego co posilało gości. Ja, człowiek o stu talentach i sto pierwszym do partolenia wszystkiego w kuchni, zadbałam tylko o to, żeby znaleźć przepis na kurczaki z Kwestii Smaku (polecam serio, nawet ja potrafię zmontować coś dobrego na podstawie tych przepisów). Mama wybrała ze mną mięso w sklepie (wiesz, że ja antymięsny człowiek i nawet nie wiedziałabym co i ile kupić), pilnowała, żeby blogereczka z głową w chmurach nie zapomniała o żadnym składniku na dwudaniowy obiad, a później pilnowała wszystkiego w piekarniku (ja palę) i ogarniała dystrybucję :) No, ale jak już jesteśmy przy pochwałach to jeszcze brawa dla mojego kochanego męża, który te kurczole według tego przepisu przeze mnie dostarczonego zamarynował odpowiednio wcześniej (ja mięsa nie dotykam… fuj… chyba, że kiełbasa, albo krakowska… albo KFC jak mnie najdzie ochota :). Tak więc brawa dla tej dwójki, ale co by nie było, to mojej mamie należy się oddzielna fotka, za bezinteresowne spięcie cateringu w logiczną całość :)

Oprócz obiadu, kupiłam jeszcze dzień wcześniej ciasto i rolady lodowe. Ciasto nawet jeśli nie pójdzie, to zawsze będziesz mogła rozdać gościom. Rolady lodowe już takie proste nie będą. Szczególnie jeśli z tego wszystkiego o nich zapomnisz i będą stały w zamrażarce po dziś dzień (tak jak to jest z moimi). Ja tam należę do osób, które niespecjalnie się lubią przepracowywać. Nie czuję potrzeby udowadniania, że jestem wyśmienitą kucharką (bo nie jestem), ani cukiernikiem (broń Boże). Kupiłam ciasto w sprawdzonej cukierni (polecam Sowę jeśli jesteś z Warszawy). A podejrzewam, że mogłam się dogadać z dziewczynami, które robiły mi słodki bufet, ale już się nawet nie pytałam bo bałam się, że się wystraszą i powiedzą, że się nie wyrobią. I teraz kolejny pro-tip. W zeszłym roku narobiłam się sałatek i innych kosmosów, bo myślałam, że tacy wszyscy będą głodni. A dupa tam! Nikt nawet sałatek nie tknął, a robiłam akurat sprawdzone i smaczne (w sałatki potrafię). Po prostu nie da się w siebie tyle zmieścić. To nie wesele. W tym roku więc była zupa kurkowa, kurczaki i dwa rodzaje sałat, później wjechały owoce wszelkiej maści, tort i kawka, zaraz po torcie ciasta… i właściwie to się zaczynało już robić ciemno :) A ja głupia jeszcze myślałam żeby paszteciki z barszczykiem czerwonym serwować. Haaaaaha :) Na szczęście rozsądna strona teamu urodzinowego wybiła mi to z głowy, czytaj… moja mama :)

Atmosfera

Właściwie żadna impreza bez atmosfery się nie uda i wierz mi, ale głównym sponsorem atmosfery jesteś TY SAMA. Dziecko nie wie o co chodzi. Mąż zazwyczaj twardo stąpa po ziemi, więc jeśli czegoś NIE WIDZI, to znaczy, że tego nie ma i to nie jest ważne. A atmosfery nie zobaczy :) Zostajesz na polu bitwy sama. A właśnie! I to jest to, co zrozumiałam w tym roku. To nie jest żadne pole bitwy! To jest fajny czas, w którym możesz spotkać się z rodziną, którą trudno zgromadzić w jednym miejscu bez jakiejś ważnej okazji. Twoja rodzina to nie jury w Mam Talent czy innym Hell’s Kitchen, tylko ludzie. Jeśli się będziesz stresowała tą imprezą, oni to zauważą. Emocje się udzielają. Ja w tym roku miałam wieeelki luz na szpuli. Jedyne co chciałam zrobić to zdjęcia przed przyjazdem gości. Żeby później się już nie bawić w bieganie z aparatem, albo odciąganie dzieciaków od słodkości „bo jeszcze zdjęcia nie zrobione”. Wiesz… ja jestem bloger… ja żyję trochę inaczej :) Najpierw robota, później przyjemności :) I wiesz co? Udało mi się. Nie upierałam się przy tym co nie do przeskoczenia, czyli POGODA. Zamiast tracić energię na rozpamiętywanie niesprawiedliwości pogodowej świata, spożytkowałam ją na poranne wstanie i rozplanowanie ozdób i całej przestrzeni w danym dniu. Zmusiłam Maćka do wywiercenia 4 dziurek w ścianach, żeby przyczepić do nich sznurki, od których spuściłam pompony i rozety, zatrudniłam kogo mogłam do pompowania balonów (nawet sprężarkę załatwiłam od Pana Radka, który akurat robił jakiś remont u sąsiadów) :) Puściłam sobie w tle muzyczkę, olałam wielkie makijaże i fryzury (obcięłam włosy i jeszcze niespecjalnie biegła jestem w ich układaniu więc zdroworozsądkowo odpuściłam sobie tworzenie na głowie czegokolwiek bo i tak byłam skazana na niepowodzenie). I od 6 rano oddawałam się błogiej rozkoszy przygotowań urodzin mojego 4-latka. LUZ NA SZPULI! To najlepsze co można sobie zaserwować :) A czekaj! Raz się wkurzyłam. Jak poszłam się umyć zostawiając Maćka wiercącego wspomniane dziury, a po powrocie zobaczyłam, że postanowił mi pomóc i pozawieszał ozdoby według własnego uznania. O Matyldo! Chłop po politechnice to zdecydowanie nie jest artystyczna dusza :) Diabeł go do tego podkusił wkurzony moim stoickim spokojem chyba, bo nie dość, że chłopak stracił czas (a miał się brać za kurczaki), to jeszcze ja musiałam odcinać te ozdoby i nawlekać nowe nitki. GRRR! No, ale poza tymi 5 minutami mojej życiowej załamki, pełny chill :) Chill miałam nawet wtedy, kiedy po pokrojeniu tortu i oczywiście zrobieniu przed imprezą wszystkich zdjęć dekoracji i stołu, okazało się, że ustawiłam go dupą do gości :) Widzisz tę falkę skierowaną w stronę okna? Z tamtej strony łódka miała jeszcze takie fajne serduszko i żagle wyglądały inaczej i jeszcze taki supełek był zrobiony ze sznurka pomiędzy warstwami. No nic. Na koniec musi być nauka na przyszłość nie?

Pamiętaj słowa matki… zjedz mięso, zostaw ziemniaki ;) A nie! To miało być co innego: Chwal dzień wieczorem, niewiastę po śmierci, miecz, gdy doświadczysz, a tort, jak go obejrzysz z każdej strony… BABO :)

A na koniec mam jeszcze ogłoszenie :)

Wskakuj TUTAJ bo mam dla Ciebie świetny konkurs, w którym do wygrania są bony zakupowe na dekoracje od PartyBox :)
I TO NA NIEZŁE SUMKI!
Jeśli planujesz jakąś imprezę, albo chociaż Sylwestra, będzie jak znalazł :) No i kostiumy tam znajdziesz! Dla dorosłych i dzieciaków. Prawdziwa imprezowa skarbnica.
Do zobaczenia na IG!!!

 Regulamin konkursu instagramowego z PartyBox znajdziesz TUTAJ.