Wigilijna kutia, którą wzbudzisz dozgonny szacunek teściowej!

Wigilijna kutia, którą wzbudzisz dozgonny szacunek teściowej!

Kutia wigilijna to chyba nie jest danie, które popularnością na wigilijnych stołach może konkurować z barszczem, uszkami, rybą i kapustą, za to jeśli już jest, to kochają ją wszystkie dzieci i koneserzy słodkości. Pojawia się w kilku różnych odsłonach, ale te najpopularniejsze to łazanki z masą makową i pszenica z masą makową. A wiesz jakie ja mam podejście do pszenicy prawda? ZŁO. Szczególnie teraz, kiedy w ciąży odczuwam 3x mocniej każdy rodzaj pszenicy jaki bezmyślnie pochłonę. I wiesz co? Ten wpis miał być tylko prostym „pimp my kutia”, gdzie planowałam pokazać, że super alternatywą dla pszenicy i badziewnych łazanek z mąki zwyczajnej (wiem co mówię, pracowałam w makaronach! nie kupuj makaronu z mąki zwyczajnej!) może być na przykład kasza pęczak. Taki „optymalny wybór” w sytuacji, w której na smak tradycyjnej kutii masz ochotę, ale na dolegliwości po jej spożyciu już niespecjalnie :) Jednak to, co wydarzyło się w sklepie rozłożyło mnie na łopatki…

Wyobraź sobie, że ja do tej pory ślepo chwytałam za puszkę z masą makową, dobierałam do tego kandyzowaną skórkę pomarańczową bo lubię dodać jej więcej, do tego paczka suszonych śliwek, śmietanka, orzeszki piniowe, migdały w płatkach i jesteśmy w domu. Ale tym razem coś mnie tknęło i zerknęłam z ciekawości w skład popularnej masy makowej. Normalnie mnie wryło. Wiesz z czego do tej pory robiłam „tradycyjną” kutię? Z syropu glukozowo-fruktozowego, sztucznego miodu, skrobii modyfikowanej i sztucznego aromatu. Poszłam za ciosem i odwróciłam opakowanie kandyzowanej skórki pomarańczowej. Nosz kurrr…czę… serio skórka KANDYZOWANA powinna mieć w składzie syrop glukozowo-fruktozowy? A do tego oczywiście dwutlenek siarki. No ludzie no! Śliwki oczywiście też z siarą, no bo jak? W końcu to tradycyjne, polskie śliwki, które od pokoleń traktowane były przez nasze babki i prababki siarą, żeby się nie psuły (dla niewtajemniczonych… to ŻART).

Wkurzyłam się. Bardzo. Bo ja nie lubię jak mnie ktoś robi w konia. I jeśli raz do roku robię tradycyjną kutię (pomimo tego, że z pęczakiem), to chciałabym, żeby ta kutia była naprawdę tradycyjna, a nie nasączona z każdej strony chemią. Postanowiłam więc zrobić swoją masę makową i swoją skórkę pomarańczową (co dzielnie relacjonowałam na instastories kilka dni temu), a suszone owoce (nie znalazłam takich bez siarki), własnoręcznie wymoczyć, zamiast kupować masę makową, w której jest pewnie tej siarki mega dużo. Z usunięciem siarki w domowych warunkach nie ma takiego problemu, bo ona bardzo dobrze rozpuszcza się w wodzie, więc wystarczy ze 3 razy namoczyć owoce w gorącej wodzie. Dokupiłam też prawdziwy miód (a nie sztuczniznę), a skórkę pomarańczową zrobiłam z cukrem trzcinowym. Co prawda ja nie mam nic do cukru. Tyle, że w rozsądnych ilościach. Tam gdzie się da stosuję soki owocowe, albo chociaż ksylitol, właśnie po to, żeby bez wyrzutów sumienia sięgnąć od czasu do czasu po coś, co bez cukru się po prostu nie obejdzie, tak jak to jest np. z syropem malinowym do ostatniego budyniu (chociaż na rynku jest masa tych z syropu glukozowo-fruktozowego, ale jak dobrze się wczytasz w składy, to znajdziesz i taki na normalnym cukrze). Tak więc tutaj, skorzystałam z okazji i skórkę pomarańczową kandyzowałam cukrem brązowym, a nie białym. Ale cukrem… a nie badziewnym syropem!

Przepis na skórkę pomarańczową

Składniki: 6 pomarańczy i szklanka cukru trzcinowego.

Wykonanie: Pomarańcze wyparzamy wrzątkiem 2 razy i dokładnie szorujemy. Zdejmujemy skórkę i pozbywamy się białej, spodniej warstwy. Kroimy skórki w drobną kostkę. Wrzucamy na patelnię i zasypujemy szklanką cukru trzcinowego. Smażymy przez około pół godziny. Jeśli cukru będzie zbyt dużo, możemy go po prostu odlać w międzyczasie jak już się nam rozpuści. FINITO :)

Przepis na tradycyjną masę makową

Składniki: 500 gramów maku, 100 gramów suszonych śliwek, 100 gramów suszonych moreli, 100 gramów rodzynek, 100 gramów kandyzowanej skórki pomarańczowej, 100 gramów migdałów bez skórki (mogą być płatki), 100 gramów orzechów laskowych, 100 gramów oleju nierafinowanego (ja ostatnio pokochałam konopny), 200 gramów miodu naturalnego, 6 łyżek rumu, 3 łyżki amaretto.

Wykonanie: Mak zalewamy wodą (kilka centymetrów ponad jego poziom) i gotujemy przez pół godziny. W tym czasie płuczemy wszystkie suszone owoce, pozbywając się konserwantów z ich powierzchni. Ja płukałam 3 razy gorącą wodą i nadal miałam taki brzydki, tłusty film na powierzchni, ale to pewnie dlatego, że śliwki miały na sobie też olej palmowy. Kiedy mak się gotuje, a owoce płuczą, siekamy migdały i orzechy. Po ugotowaniu maku, odcedzamy go w sitku, z wody. Owoce suszone kroimy w mniejsze na kawałki i mieszamy je ze skórką pomarańczową i orzechami. Miód i olej lekko podgrzewamy i mieszamy ze sobą. Wlewamy do maku. Dodajemy mieszankę bakaliową, rum i amaretto. Mieszu, mieszu i masa makowa bez chemii czeka na finalne użycie, czyli KUTIĘ :)

Przepis na tradycyjno-nowoczesną kutię z kaszą pęczak

Składniki: 500 gramów kaszy pęczak, 500 gramów domowej masy makowej, 200 ml śmietanki 30%, paczka orzeszków piniowych jako opcja, płatki migdałowe do dekoracji.

Wykonanie: Kaszę zalewamy wodą (kilka centymetrów ponad poziomem kaszy) i dodajemy łyżeczkę soli. Gotujemy przez pół godziny na niewielkim ogniu, od czasu do czasu mieszając. Po ugotowaniu odcedzamy, dodajemy masę makową, orzeszki piniowe i śmietankę. Mieszamy. Na koniec dekorujemy płatkami migdałowymi. GOTOWE! :) Smacznego :)

Ja wiem, że kutię robi się najszybciej korzystając z gotowej masy makowej. Ale serio… nie czujesz, że gwałcisz tę potrawę, wiedząc, że w środku jest sztuczny miód, sztuczne aromaty i masa chemii? Wigilijne potrawy to tradycja sama w sobie. Fajnie jest zachować ich  charakter przygotowujac potrawy „zgodnie ze sztuka”. Chyba, że docieramy do czasów, w których pszenica jest juz tak zmodyfikowana, że z założenia profanuje całość dania. Ja się w tej sytuacji rozgrzeszam i dodaję kaszę pęczak w celach totalnie zdrowotnych (ale tak w ogóle to smakuje mi bardziej, niż ta z łazankami czy pszenicą).

Dla mnie taka kutia to optymalny wybór pomiędzy tym co tradycyjne, tym co szybkie i nowoczesne, a tym co zdrowe. Gdyby nie to, że akurat w Wigilię, to właśnie te tradycyjne potrawy odgrywają ważną rolę, pewnie bym odpuściła tej masie makowej i sztucznemu miodowi. Ileż tego się zje prawda? Ale nie potrafię. No nie umiem. Bo to tak, jakbym przygotowywała barszcz z torebki (albo ten w koncentracie, oczywiście też z syropem, a jak!), albo puree ziemniaczane z proszku :) Wigilijna wieczerza dla mnie musi pozostać zdrowa. Tylko wtedy będzie mi się kojarzyć z dawnymi latami, tradycją i wspomnieniami. A wyobraź sobie podziw Twojej teściowej, która próbując Twojego dzieła stwierdzi, że TERAZ TO SMAKUJE TAK, JAK ZA DAWNYCH LAT :) Duma razy milion :)

Moja kutia to jedna z 12 potraw, które pojawiły (i lada dzień pojawią) się na świetnej stronce –> TUTAJ. Znajdziesz na niej przepis na pierogi łososiem i szpinakiem TUTAJ, na wigilijną kapustę ze śliwkami i żurawiną – TUTAJ i keks bez cukru – TUTAJ. Wskakuj zanim zrobisz listę zakupów świątecznych, bo jestem przekonana, że po obejrzeniu kilku „spimpowanych” przez innych blogerów przepisów, zapragniesz zmian. NA LEPSZE :)