Jestem gorsza…

Jestem gorsza…

…gorsza od tych, które mogą. Gorsza od tych którym się udało za pierwszym podejściem. Coś jest ze mną nie tak. A przecież tak się staram. Mój mąż jest na pewno zawiedziony. Ciekawe czy ożeniłby się ze mną gdyby o tym wiedział od początku. Boże no! Co ja robię źle?

Jakiś czas temu rozmawiałam z koleżanką. Dwugodzinną dyskusję przerywaną łzami spływającymi po policzkach i jej i moich można streścić w tych kilku zdaniach wypisanych na górze. I wierz mi. To nie były moje słowa. Nigdy nie będą. Ale ja według Ani mam łatwiej. Bo mam już jedno dziecko. Bo już raz dałam mężowi to, co każda kobieta powinna dać mężczyźnie.

Wzburzyłaś się już? Nie? To przeczytaj jeszcze raz zdanie powyżej. Kobieta powinna dać dziecko mężczyźnie! Rozumiesz to? Tak! Chodzą jeszcze po tym świecie kobiety, które uważają, że to one dają dziecko mężczyźnie. I jeśli coś jest nie tak, to w nich tkwi przyczyna. I to one nie są w stanie swojej powinności względem męża spełnić.

– Chore to! Co Ty Anka wygadujesz! – krzyknęłam do resztki czerwonego wina na dnie kieliszka. Zapowiadał się trudny wieczór. – Anka! Przecież ja jestem w tej samej sytuacji co Ty! Wiesz jak bardzo Maciek chce drugiego dziecka. Ja jestem pewna, że to we mnie tkwi problem. Wiesz… cesarka mogła zrobić swoje, ale Anka! [tak… jak jestem wzburzona co chwila używam imienia rozmówcy w nadziei, że jak go przywołam to moja wypowiedź trafi do niego jeszcze bardziej]Nigdy nic nie wiadomo! A nawet jeśli, no to co możesz na to poradzić? Przecież to nie Twoja wina – dokończyłam ściszonym głosem widząc, że nawet setne użycie imienia nic tu nie da. Ona czuła się winna…

Rozmawiałyśmy długo. O zrostach po cesarce, o policystycznych jajnikach, o tabletkach antykoncepcyjnych i tych 72 godziny. Wyrozmawiałyśmy ze sobą prawie dwie butelki wina. Wypłakałyśmy wszystkie łzy a na koniec i to wino chyba też bo płakałyśmy już z każdego możliwego powodu. Ale jej „wina” przewijała się przez cały wieczór. A ja próbowałam jej tą winę wybić z głowy. Niestety bezskutecznie. Powstało nawet nowe staropolskie przysłowie z tej okazji – „Winy winem nie wybijesz”.

Kilka tygodni temu zadzwoniłam zapytać jak się mają sprawy. Oczywiście bez zmian. Wina też pozostała bez zmian. Wkurzyłam się i zagroziłam, że jak nie wyśle swojego faceta na badania nasienia to przyjadę tam do niej i siłą zaciągnę ich do lekarza. Obydwoje. Chyba się wystraszyła, bo kilka dni później, Michał stał już w klinice z kubeczkiem w kolejce do „pokoju zabaw” jak to sobie pieszczotliwie nazwałyśmy.

Zadzwoniła do mnie dzisiaj z samego rana w trakcie porannego mycia zębów. Słyszę przez słuchawkę, że szlocha.

– Co jest?! – wybełkotałam paszczą pełną truskawkowej pasty Matiego.

– Czy Ty wiesz, że on produkuje za mało plemników? – mam Cię! – pomyślałam i z pełną premedytacją zadałam jej pytanie, które miałam przygotowane na tą okoliczność. – No i co teraz Ania? Wkurzona pewnie na niego jesteś?.

– Wkurzona?! Żartujesz sobie! On jest taki biedny… tak bardzo mi go szkoda. Jest jeszcze szansa, jakoś przez to razem przejdziemy – co zdanie to więcej cukru, miłości i różowych serduszek.

– Anka! Ale on Ci nie może dać dziecka! Nadal go kochasz?

Cisza…

– Przecież to nie jego wina. Kocham go jeszcze mocniej… TY STARA MANIPULANTKO! – usłyszałam w słuchawce śmiech. Przez łzy, ale śmiech.

Zrozumiała. Wygrałam. Teraz czekam na kolejny telefon. Na kolejne łzy. Szczęścia tym razem. Bo podjęli leczenie. Razem. Chociaż w rzeczywistości leczy się Michał. Ale w prawdziwej miłości nie ma miejsca na „winę” za coś, co raczej ma umacniać i zbliżać.

Problemy z zajściem w ciążę są wpisane w naszą cywilizację już bardzo mocno. Nikt z nas nie jest winny. Bo tu nie ma winy. Jest przeciwność losu, którą trzeba przezwyciężyć. Z którą trzeba walczyć. Ale razem. Bo razem walczycie o dziecko. Bo dajecie je sobie wzajemnie. Bo wspólne problemy paradoksalnie zbliżają was do siebie bardziej niż wielkie szczęście.

Ja wiem, że przyjdzie i na nas pora. Wiem, że Mati doczeka się rodzeństwa. Czasem się wkurzam, czasem mi przykro. Kurcze. Jestem tylko człowiekiem. Ale wiem, że w naszej rodzinie nie ma miejsca na szukanie winnego. Wspieramy się wzajemnie z Maćkiem i takie wartości przekażemy naszemu dziecku. Temu i kolejnemu… i kolejnemu i kolejnemu i… kolejnym ;)

 Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (2) Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (4) Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (3) Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (7) Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (8)DSC_0538 Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (10)   Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (12) Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (16)

Duża i mała Panda do kupienia tutaj. Boskie są prawda? :)

A jeśli chcesz poczytać o problemach z zajściem w ciążę zajrzyj jeszcze tutaj i tutaj.

Sesja Panda Boginie Przy Maszynie Bakusiowo (15)