Obietnica, którą złożyłam sobie samej. I wreszcie ją spełnię!

Obietnica, którą złożyłam sobie samej. I wreszcie ją spełnię!

Od kiedy pamiętam, moim największym marzeniem było posiadanie swojej rodziny. Super męża, minimum dwójki dzieci, białego domku i psa. Przygotowania do Bożego Narodzenia, to był dla mnie zawsze taki czas, który nie wiedzieć czemu lubiłam dużo bardziej. I to nie za sprawą wizji prezentów bo uwierz mi, bywało z tymi prezentami różnie i to, że teraz stać mnie na zabawkę za trzycyfrową kwotę nie oznacza, że od zawsze tak miałam. Przez długi czas nie zastanawiałam się o co chodziło. Dlaczego kiedy już siedzieliśmy wszyscy przy tym wigilijnym stole, ten czar pryskał. Wszystko było piękne, dopóki nie nadszedł ten kulminacyjny moment…

 

Po latach, mam kilka mocnych wniosków. Część raczej nie ujrzy światła „blogowego”, pomimo tego, że pewnie powstałby z tego niezły „klikacz”. Ale jak to mawiają najstarsi Indianie – jak masz bloga, którego czyta milion ludzi w roku, nie możesz go już traktować jak pamiętniczka :)

Pamiętam jak przygotowywałam z mamą sałatkę warzywną. Jak broniłam się przed obieraniem cebuli i jak hipnotyzująco działało na mnie obtaczanie ryby w mące (wiem… dziwoląg ze mnie) :) Pamiętam jak nie mogliśmy się doczekać z Dawidem ubierania choinki, żeby wyjadać te długie cukierki i wkładać zamiast nich ołówki do środka.

Pamiętam wszystko, co miało miejsce PRZED świętami, bo cała rodzina zachowywała się tak, jakby miał do nas przyjechać conajmniej prezydent. Dziwne prawda? Tu szaleństwo, bieganie jak kot z pęcherzem i nagle czar pryska. I wydaje Ci się, że chyba to jeszcze nie to. Że te przygotowania to do czegoś innego noooo!

Powód był prosty. Do ostatniej chwili biegaliśmy jak poparzeni, żeby tylko przygotować świąteczny stół. Żeby posprzątać. Żeby ogarnąć wszystko tak, żeby było idealnie, zapominając o tym, że przecieramy tylko z kurzu opakowanie, nie dbając o to, co jest w środku. Piękny stół, piękna choinka, ŁAŁ. Biegaliśmy do tego stopnia, że zawsze zabrakło nam czasu na przebieranie się więc dawaj do tego stołu w byle czym. Włos się zwiąże, światło przygasi, nikt nie będzie się przecież przed swoimi nagle stroił. Bo i po co.

I tak czar pryskał. Bo nie czuliśmy tej odmiany. Tej wyjątkowej chwili. Mama biegała w fartuchu – bo miała prawo :) W końcu, to na jej głowie było wyżywienie całego gniazda pisklaków głośno wołających o jedzenie. Tata ubrany w swój standardowy strój codzienny, my właściwie to w tym, w czym chodziliśmy cały dzień. I tylko babcia wpadała na pomysł założenia odświętnego sweterka. Babcia wyglądała najlepiej z nas wszystkich. I właśnie patrząc się na babcię, zauważałam tę odmienność chwili. Docierało do mnie, że ŁAŁ, coś się chyba dzieje bo babcia taka inna niż codziennie.

Mieliśmy jakieś zrywy, od czasu do czasu ktoś wpadał na pomysł, żeby zaakcentować ten świąteczny czas swoim strojem, ale nigdy to nie było jakimś odgórnym nakazem. Kiedy mama mówiła nam, żebyśmy się z Dawidem przebrali, szliśmy jeszcze na górę niezadowoleni, że musimy wykonać jakieś czynności życiowe.

W tym roku będzie inaczej. To będą pierwsze święta w naszym domu. I będą piękne. Muszą być. Bo z roku na rok jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, co było nie tak, podczas ubiegłorocznych „edycji” ;) Edycja Boże Narodzenie 2016, przede wszystkim będzie elegancka. Marzy mi się takie zdjęcie w obcasach przy choince, jakie zawsze sobie strzela moja Babcia Nadzia. Marzy mi się, pięknie przybrany stół, z odpowiednio wcześniej przygotowanym jedzeniem (a nie na ostatnią chwilę) i ludzie dookoła niego, którzy naprawdę czują, że zaczynają świętowanie.

Bo w święta ma być inaczej. Bo to nie jest zwykły czas tylko czas wyjątkowy. I tak samo, jak wystarczy pomalować usta czerwoną szminką, żeby poczuć się kobieco, albo przebrać z piżamy w normalny strój, żeby poczuć, że się naprawdę pracuje (pomimo tego, że w domu), tak samo, wystarczy założyć bardziej elegancki ciuch niż ten codzienny, pomalować paznokcie pomimo tygodnia spędzonego w garach i tak rozłożyć sobie pracę, żeby tę wigilię przeżyć naprawdę magicznie.

Mamy tak mało okazji w roku do celebrowania. Wszystko odkładamy na później. Na wszystko machamy ręką. I ja tak robiłam przez tyle lat swojego życia. A teraz, kiedy wielkimi krokami zbliża się do mnie trzydziestka, nareszcie zaczynam rozumieć, o co w tych świętach chodzi. I, że „nie dać się zwariować świątecznej gorączce” to nie znaczy, stanąć okoniem i olać wszystko. Nieee. To znaczy, że naszą uwagę powinniśmy skupić na tym, co najważniejsze i nie pozwolić, by przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia, zabrały nam energię do samego ich przeżywania.

dzieciecy-blog-modowy-cool-club1 dzieciecy-blog-modowy-cool-club2

Dzisiaj pokażę Ci świąteczną stylówkę Matiego. Kupiliśmy mu kilka zestawów podczas ostatniej wizyty w Smyku. To Cool Club. Wszystko. Od stóp do głów. Podczas jednej wizyty, załatwiasz temat i prezentu dla dziecka i dla reszty maluchów, których chcesz obdarować, i świątecznej stylizacji, którą będziesz przez kolejne lata oglądała na zdjęciach i filmikach.

Nie mogłam się powstrzymać i wybrałam kilka propozycji również dla dziewczynek :) Ooooj mam słabość do tych sukieneczek, falbaneczek i cekinów. Jeśli kiedyś, nasze Bakusiowo, powiększy się o małą Bakusinkę, wydam wszystkie nasze oszczędności na dziewczęce fatałaszki :)

cool-club-chlopiec

1 – TUTAJ

2 – TUTAJ

3 – TUTAJ

4 – TUTAJ

5 – TUTAJ

6 – TUTAJ

7 – TUTAJ

8 – TUTAJ

cool-club-dziewczynka

1 – TUTAJ

2 – TUTAJ

3 – TUTAJ

4 – TUTAJ

5 – TUTAJ

6 – TUTAJ

7 – TUTAJ

8 – TUTAJ

dzieciecy-blog-modowy-cool-club4 dzieciecy-blog-modowy-cool-club5 dzieciecy-blog-modowy-cool-club6 dzieciecy-blog-modowy-cool-club3 dzieciecy-blog-modowy-cool-club15 dzieciecy-blog-modowy-cool-club9 dzieciecy-blog-modowy-cool-club12 dzieciecy-blog-modowy-cool-club8 dzieciecy-blog-modowy-cool-club16 dzieciecy-blog-modowy-cool-club17 dzieciecy-blog-modowy-cool-club18 dzieciecy-blog-modowy-cool-club19dzieciecy-blog-modowy-cool-club14 dzieciecy-blog-modowy-cool-club13dzieciecy-blog-modowy-cool-club11