Wybraliśmy imię dla naszej córeczki!

Wybraliśmy imię dla naszej córeczki!

O imię dla naszego drugiego dziecka jestem pytana po kilka razy dziennie :) Ja jednak, dopóki nie miałam pewności co do płci, wolałam na nie nie odpowiadać. Ba! Ja po prostu nie wiedziałam jakie to będzie imię, bo kompletnie nie miałam pomysłu na imię dla chłopca! Dla dziewczynki miałam wybrane jeszcze wtedy, kiedy chodziłam w ciąży z Matim. Wtedy było wiadomo, że jeśli chłopiec to Mati, a jeśli dziewczynka to… zaraz Ci powiem nooo! Daj mi się trochę uzewnętrznić :)

Tym razem nie miałam kompletnie pomysłu na kolejne imię dla chłopca, bo jakoś zakręciłam się dookoła tego M na początku. Maciek, Malwina i Mati. A jeszcze jak sobie poczytałam o pochodzeniu imienia Mateusz, okazało się, że Mateusz i Maciej pochodzą od tego samego imienia. Dla mnie to było takie symboliczne. Musiał być Mati. No, ale weź tu znajdź jakieś imię dla chłopca teraz na M. No dla mnie problem bo jedyne co mi przychodzi do głowy to Marcin – wszystkie Marciny jakie znam mają baaardzo nieciekawe życiorysy, Mikołaj – obiecałam sobie, że nie nazwę dziecka tak, żeby jego imieniny pokrywały się z jakąś okazją do prezentów, Marek – mój były narzeczony, którego owszem, wspominam bardzo miło (POZDRO MARECEK!), ale nie chciałabym, żeby ktoś sobie dopisywał do tego jakiejś chorej ideologii, a o to nie trudno, no i co… i koniec :) Mało tych chłopięcych imion na M, które w miarę dobrze mi dźwięczą w uchu, a ja się uparłam, że ma być na M i koniec. No i tak sobie żyliśmy w zawieszeniu dopóki nie potwierdziliśmy na 100% płci :)

Problem rozwiązał się sam, bo 2 wyniki NIFTY i ostatnie usg potwierdziły, że The Bakusiowo Family powiększy się tym razem o dziewczynkę. A jak dziewczynka to problem z głowy bo nie wyobrażam sobie, żeby nazwać moją małą Pączkinię inaczej niż… potrzymam Cię trochę w niepewności (tylko mi nie przewijaj strony od razu na dół, no weź kurdę pogadaj trochę ze mną noooo!). Otóż imię, które bardzo chciałam dać dziewczynce to imię, którym od dziecka byłam nazywana przez osoby, które nie potrafiły zapamiętać mojego. Po 30 latach przekręcania mojego imienia na wszystkie możliwe sposoby, właściwie przestałam poprawiać rozmówców. Przyzwyczaiłam się. Z resztą sama nie jestem lepsza… Ba! Ja nawet prostego Ania, Kasia czy Ola nie potrafię zapamiętać! Straszne to wiesz? Okropnie mi zawsze wstyd, bo wytężam umysł podczas poznawania nowej osoby i kuźwa po 5 sekundach już nie pamiętam z kim rozmawiam! No, ale wracając do tego imienia, które omyłkowo nadawali mi rozmówcy, to bywały Balbinki, Delfinki (taaaak! DEL-FIN-KI), Marlenki, Martynki, Marcelinki, Malinki i Matyldy. I nie wiem kiedy zrodziła się we mnie ta myśl, ale czuję w środku, że nazywając moją córeczkę imieniem, które będzie się kojarzyło ze mną, właśnie przez to, że mnie też tak ktoś kiedyś nazywał, przekażę jej moją najważniejszą cechę charakteru, taki mój dar, który dostałam z nieba, który jest dla mnie najcenniejszy ze wszystkich, czyli ZARADNOŚĆ. No bo jestem kurczę zaradną osobą i jakkolwiek to nieskromnie brzmi, tak po prostu jest. I dzięki tej zaradności nie dość, że potrafię zadbać o własny interes, to jeszcze wystarcza mi energii na pomaganie innym. I tak sobie to wszystko pokrętnie ze sobą połączyłam, że tak jak przy Matim ukręciłam sobie w głowę, że imię ma być na M., tak przy córeczce, oprócz tego, że na M. to jeszcze tak, żeby się kojarzyło ze mną :) A, że mój kochany mąż, otrzymał z nieba dar pod tytułem: USTĘPOWANIE ŻONIE W JEJ POKRĘTNYCH POMYSŁACH, tak nie dyskutował nawet sekundy. No to jak myślisz? Które imię „wybraliśmy”?

Balbinka i Delfinka odpadają z wiadomych powodów. Martynka to moja ukochana siostrzyczka cioteczna i nie chciałabym „zabierać” jej imienia więc Martynkę też wykreślamy. Marcelinka kojarzy mi się z marcepanem, a marcepan ze smutkiem po całej paczce Merci, kiedy zostają na koniec same czekoladki marcepanowe i człowiek najpierw sięga po nie z niechęcią, a później podczas jedzenia żałuje, że zepsuł sobie smak po całej paczce :) Malina natomiast kojarzy mi się z… Jagodą :) A Jagoda z wredną koleżanką mojej mamy. Odpada. Marlenę znam jedną fajną, jedną dziwną, jedną wyglądającą jak facet i jedną fałszywą. 3 do 1… kiepsko rokuje. Co nam zostaje? Matylda i Milenka. Hmmm… Matyldę znam jedną – fajną. Taką podobną nawet do mnie mentalnie! I jeszcze zdrobnienie od Matyldy to Mati! Chłopiec Mati i dziewczynka Mati! Czyż to nie magiczne? No byłoby, gdyby nie jeden mały szczegół… od razu mi się przypomina jak mój sąsiad (nie ten od Maliny, tylko drugi), kiedy oszczeniła mu się suczka, nazwał wszystkie szczeniaki Dżeki i tłumaczył, że to dla wygody, bo „jak im wychodzę żryć dać, to krzyczę Dżeki i wszystkie lizo do michy”… no to rozumiesz, że nie mogę tego zrobić nie? Co nam więc zostaje? Milenka? Hmmm… zdrobnienie od Milenki to Lenka (bardzo mi się podobało zanim wymyśliłam, że ma być imię na M.), aleeee zdrobnieniem może być też MILI, a Mili moja kochana, to pewnie wiesz kto był nie? Milagros ze Zbuntowanego Anioła!!! A ja Milagros byłam po prostu o-cza-ro-wa-na! Założyłam nawet jednoosobowy fan-club Natalii Oreiro i rezygnowałam z draży kokosowych z takim piratem na opakowaniu na rzecz Świata Seriali, tylko dlatego, że pojawiło się w nim kolejne zdjęcie mojej Mili z najlepszego serialu ever („ever” trwało do momentu kiedy obejrzałam pierwszy odcinek Przyjaciół, no, ale Rejczel nie jest na M a Monika to kolejna historia z kolejnym sąsiadem w tle).

No… tak więc historia zatoczyła koło, czy jak to się tam mówi. Ja dostałam imię po Malwinie z serialu Niewolnica Izaura, a moja córka dostanie imię z kolejnego latino hitu. A, że Milagros brzmi jednak bardziej męsko niż żeńsko (ej! jak trzeci będzie chłopak to go Milagros nazwę) :), to zostaje nam Milenka. Ciąg logiczny na miarę prawdziwej blondynki nie? :) Ale co tam… ważne, że imię zaakceptował Mati, a mała Pączkini na jego dźwięk wije koziołki w brzuchu więc obstawiam, że jej się podoba :) A Tobie? :)