Hity Miesiąca #2

Hity Miesiąca #2

Ty też kiedy wchodzisz do drogerii dostajesz małpiego rozumu? Ja idę zawsze z zaplanowaną listą zakupów. Zawsze z niewielką ilością czasu. Zawsze zdeterminowana na wojnę z ogarniającym mnie marketingiem. Zawsze! I chociaż wiem na czym te wszystkie wabiki polegają bo pracuję w tej branży, zawsze ale to zawsze daję się na coś złapać. Nawet jeśli pokonam pokusę i wyjdę spomiędzy półek drogeryjnych z zamkniętymi oczami na oślep do kasy, muszę je ostatecznie otworzyć bo trudno tak pin z zamkniętym okiem wciskać. I to jest ten nieszczęsny moment! Otwieram oko a tu „promocja specjalna” kremik, sremik, dupemik za grosze! Tanio Pani! Tanio! Eh… chyba potrzebuję psychiatry O_o. Ale jest jeden plus tej sytuacji – dzięki mojej słabości do kosmetyków mogę robić kolejne zestawienia Hitów Miesiąca dla Okazjum bez obawy o to, że zabraknie mi kosmetyków do omawiania.  Przedstawiam Ci moją szczęśliwą 7 :)

Hity Miesiąca #2 Luty 2015

 1. Nivea Żel do mycia twarzykupiłam kieeeedyś, kiedyś w Biedronce. Żeli do mycia twarzy mam sporo. A ostatnio Pani dermatolog podpowiedziała mi, żebym używała zwykłego płynu do higieny intymnej bo jest najbardziej delikatny. Jeśli jednak wspominamy o delikatności to muszę przyznać, że delikatniejszego żelu do mycia twarzy jeszcze nie używałam a mam też wszelkiej maści Ivostiny, Vichy, Cleanic itp. Czasem mam nawet wrażenie, że skóra jest lekko tłusta po umyciu i używam jeszcze wody micelarnej albo toniku. Krem w promocji tutaj.

2. Fructis Gęste i Zachwycające – no żeby gęste i zachwycające moje włosy po tych kosmetykach były to nie powiem, ale na pewno bajecznie pachną. Jeśli chodzi o zapach pozostawiony na włosach Garnier Fructis nie ma sobie równych. Zauważyłam jeszcze jedno. A może Ty masz to samo wrażenie. Czujesz jakby po tym szamponie Twoje włosy były czystsze niż po innych? Nie wiem co to jest, ale dla mnie to odczuwalna świeżość.Kosmetyki Fructis w promocji tutaj.

3. Ziaja krem do rąk – jeśli chodzi o kremy do rąk to wyznaję taką zasadę. I tak za chwilę pewnie będziesz babo myła ręce więc po co Ci kremy za miliony skoro żaden pod wodą nie wytrzymuje? Srogie zimy to chyba już przeszłość. Pamiętam jak nie pomagało mi nic oprócz Neutrogeny. Teraz… nie widzę różnicy w żadnym kremie. Jak to mawiał słynny „dziennikarz”: Skoro nie widać różnicy… to po co przepłacać? ;) Krem w promocji tutaj.

4. Maszynka Gillette Venus – pamiętasz jeszcze czasy liceum kiedy podbierałaś tacie maszynki do golenia bo szkoda Ci było kasy na swoje? Ja tak robiłam a później uciekałam gdzie pieprz rośnie na dźwięk krzyku mojego taty z łazienki „Malwinaaaaa, nie do tykaj moich maszynek!!!”. Nie, nie zostawiałam ich niewyczyszczonych. Porównaj sobie jednak powierzchnię kobiecych nóg i twarzy faceta. Jedno moje ogolenie szkitek dla tatowej maszynki było jak 10 zabiegów golenia twarzy… jednorazówką! :) Kiedy wyjeżdżałam na studia miałam już trochę grosza bo w trzeciej liceum już poszłam do pracy więc mogłam sobie pozwolić na burżujski na tamte czasy wydatek czyli PISIĄT ZŁOTYCH za maszynkę i wkłady. Nic nie równa się ostrzom Gilette. No nic, nic, nic. Są fantastyczne. Maszynka w promocji tutaj.

5. Balsam Palmers – kiedyś już Ci o Palmersie pisałam. Smarowałam się nim przez calutką ciążę i jestem żywym przykładem na jego działanie. Mój brzuch był gigantyczny. Mega wielki potworzasty brzuchal. Smarowałam go codziennie Palmersem… takim masłem czy czymś podobnym. Mam minimalne rozstępy, których prawie nie widać. Skąd wiem, że to nie genetyka? Ano stąd, że byłam tak głupia, że nie wpadłam na to, że uda też mogą popękać. I smarowanie Palmersem kończyłam na brzuchu. Nie chcesz widzieć moich ud. Są całe POSZARPANE! Straszny widok :( Balsam w promocji tutaj.

6. Maska do włosów BIOVAX – nie używam codziennie. Tylko weekendami. Ale efekty są boskie. Mało jest masek, które dają odczuwalny efekt już po jednym użyciu. BIOVAX rządzi. Maska w promocji tutaj.

7. Original Source Czekolada z Miętą – co prawda nie przepadam za zapachem jedzenia na swoim ciele a gdybym miała zaintrygować mojego męża zapachem jedzenia na swoich piersiach raczej musiałabym pachnieć schabowym z ziemniakami i mizerią, ale w Original Source jeszcze na ten zapach nie wpadli. Może i dobrze? Po co więc to kupiłam? Bo kocham czekoladę a mięty nie zauważyłam. I tak zasponsorowałam sobie kąpiel czekoladową podkradając jeszcze czoko Wedla z tajemniczej szafki mojego męża. Kładę się w wannie, wylewam trochę żelu żeby piana pachniała tak samo i nagle czuję chłód! Przyjemny chłodzio połączony z zapachem pysznej czekolady! Z wanny wyszłam o 5 kilogramów cięższa bo zjadłam do tego całą tabliczkę od wujka Wedla, ale przekonałam się do zapachu mięty połączonego z czekoladą pod prysznicem! Ten żel wbrew pozorom odświeża! Szacun :) Żel w promocji tutaj.

A Ty masz jakieś kosmetyczne hity?