Dam to mojemu dziecku. Wbrew wszystkim.

Dam to mojemu dziecku. Wbrew wszystkim.

Kiedy mówiłam głośno o tym, co chcę dać mojemu dziecku wszyscy pukali się w czoło. Głupia jesteś. Zobaczysz, że tylko skrzywdzisz dziecko, a sobie narobisz problemu. Miałam momenty zwątpienia, nie powiem, że nie, ale jakiś wewnętrzny głos od zawsze mówił mi – „Kurczę, Malwina, dobrze główkujesz! To jest to!”…

„Rozwydrzysz dzieciaka!” mówią.

„Nie poradzi sobie w życiu!” mówią.

„Nigdy się nie usamodzielni!” mówią.

A wiesz co ja tym wszystkim mówiącym odpowiadam? Że ja tak czuję i ja sobie to obiecałam i w ogóle to wara od mojego modelu macierzyństwa. Rodzicielstwa właściwie, bo Maciek ma tożsame podejście do tematu z moim.

Wiesz o czym mowa? O obietnicy, jaką złożyłam sobie kiedyś, kiedyś. Jeszcze zanim zostałam matką. Obiecałam sobie, że spełnię każde marzenie mojego dziecka. Zrobię to, jeśli będzie mnie na to stać. Chcę wychować Matiego na wszechstronnego mężczyznę, który będzie miał o czym rozmawiać w towarzystwie. Chcę podsycać jego ciekawość świata podróżami. Chcę się sama wszechstronnie rozwijać właśnie po to, żeby mojemu dziecku dać przykład. I pokazać mu, że realizowania swoich pasji nie trzeba się wstydzić.

Owszem. Teraz, kiedy Mati ma 4 lata, wygląda to tak, że dziecko chce hulajnogę, matka jedzie do sklepu i kupuje hulajnogę. Dziecko zobaczy na reklamie pompowany basen, ojciec za kilka dni już instaluje taki w ogrodzie. Ale rozpieszczają tego bachora! Jak to usłyszałam niedawno od jakiejś babci w markecie, kiedy zatrzymana przez Matiego przy półce z postaciami z Psiego Patrolu, debatowałam z nim, którego już ma, a którego jeszcze nie. Czy ja wiem, czy rozpieszczam? Ja po prostu umożliwiam mojemu dziecku realizowanie jakiś pasji. Jeśli na etapie 4-latka będzie to ciastolina, albo kolekcjonowanie postaci z Psiego Patrolu… OKEJ! Ale niech wie, że do rodziców, może zawsze przyjść i bez wstydu powiedzieć co mu się podoba i dlaczego. Jeśli w mojej ocenie, to „hobby” nie wpłynie na niego negatywnie, dlaczego miałabym mu tego nie dać po prostu dla zasady? Żeby co? Żeby do niego dotarło, że nie zawsze dostanie to czego chce? Oczywiście, że nie dostaje! Bo nie ze wszystkim jestem na tak. Ale pielęgnuję w nim jego śmiałość w wyrażaniu pragnień i wszechstronne zainteresowania.

Planujemy z Maćkiem zapisać małego do szkółki piłkarskiej, bo widzimy jak świetnie bawi się kopiąc piłkę i jak hipnotycznie wpatruje się w bajkę o piłkarzach, których później udaje. Zastanawiamy się też nad lekcjami tańca. Tak, żeby sobie pochodził i popróbował. Maciek jako kilkulatek brał udział w turniejach tanecznych. Później z własnego lenistwa to zaniedbał, ale teraz bryluje na parkiecie. Ja też przez jakiś czas chodziłam „na tańce”, ale mój tata uznał, że nie chce żebym się „szwędała gdzieś po nocach” i kazał mi prosto po szkole wracać do domu. Wtedy było mi trochę smutno, ale zapomniałam. Teraz jest mi niesamowicie smutno i zapomnieć nie mogę. I żałuję, że nie walczyłam o swoje racje. Ale co taki dzieciak może wywalczyć, prawda? :)

Niedawno wróciliśmy z wycieczki do ZEA, gdzie zabraliśmy już ze sobą Matiego właśnie po to, żeby zaczynał wkręcać się w podróżowanie. Żeby zobaczył, że są ludzie, którzy wyglądają inaczej, ubierają się inaczej i mówią w innym języku. We wrześniu ruszamy w kolejną podróż, w którą zabieramy ze sobą Bąbla. Dla nas to wypoczynek dla umysłów parujących na co dzień od maili i kolejnych działań blogowych, dla Matiego, powód do jednego uśmiechu więcej.

Będę się starała ze wszystkich sił rozwijać w moim dziecku ciekawość świata. Będę się starała ze wszystkich sił angażować się w jego nowe pasje, nawet jeśli okażą się tylko fanaberią. Dopóki będą zgodne z moimi zasadami, dopóki będzie mnie na nie stać, nikomu nic do tego, ile energii… i pieniędzy chcę wpakować w moje dziecko.

Pamiętam opowieść pewnej kobiety…

… o tym, jak wyglądało jej dzieciństwo. Jej mama była właściwie sama z trójką dzieci, na sporym gospodarstwie, bo dziadek w tygodniu pracował na budowie, a w weekendy… zaskoczę Cię :) Grał w zespole weselnym. NA SKRZYPCACH! No, ale to tak w ramach ciekawostki. Wracamy do umordowanej matki i jej trójki dzieci, która musiała pracować bardzo ciężko, od najmłodszych lat. Kobieta, która opowiadała mi tę historię, jako dziewczynka, przed pójściem do szkoły, wstawała o świcie, żeby wydoić krowy i zawieźć na rowerze wielką bańkę z mlekiem do punktu, z którego mleczarnia odbierała mleko. Pracowali z jej bratem i mamą w polu… Nam – Millenialsom, trudno to sobie wyobrazić. Nasze dzieciństwo wyglądało trochę inaczej. Ale w czasach tej kobiety, wtedy to było normalne. I wiesz co? Ta kobieta, obiecała sobie, że ona swoim dzieciom nie pozwoli pracować. Wymarzyła sobie, że jej dzieci, będą miały dzieciństwo z amerykańskich filmów.

„Rozwydrzysz dzieciaka!” mówili.

„Nie poradzi sobie w życiu!” mówili.

„Nigdy się nie usamodzielni!” mówili.

Wiesz kim jest ta kobieta? Moją mamą… A jej rozwydrzone, niesamodzielne dziecko, które tak bardzo nie poradziło sobie w życiu, właśnie pisze dla Ciebie ten tekst… SZACH MAT :) 

Obejrzyj poniższy film i powiedz mi… Am i wrong? ;)

PSSSST! Oglądaj nas częściej! Subskrybuj nasz kanał ???? TUTAJ ????

PSSSST! Oglądaj nas częściej! Subskrybuj nasz kanał ???? TUTAJ ????