Ja i chusta? O tym jak się poddałam i… ZWYCIĘŻYŁAM!

Ja i chusta? O tym jak się poddałam i… ZWYCIĘŻYŁAM!

To nie będzie typowy wpis o tym jakie to chustonoszenie jest przyjemne i jaką to daje bliskość i wygodę i … wiesz przecież sama jak często nosisz swoje dziecko na rękach. Dodatkowa para rąk, którą dostajesz dzięki chuście to przecież spełnienie naszych matczynych marzeń. Chusta jest wynalazkiem, który zasługuje na Nobla! Tyle, że znów mam przeświadczenie, że mówi się tylko o tym jakie to jest och i ach, przez co…

ZNIECHĘCA SIĘ DO CHUSTONOSZENIA MAMY TAKIE JAK JA. DLACZEGO?

Ano dlatego, że wszystko co do tej pory w tym temacie usłyszałam, to to, jakie to jest fantastyczne. Nikt nie mówi o tym, że mogą być gorsze dni, że po chwilowym zachwycie po instruktażu doświadczonej osoby, nagle okazuje się, że… coś Ci nie wychodzi. Z drugiej strony, po internecie szaleje też szajka chusto-terrorystek, które tylko czekają na to, żeby podładować swoje ego wytykając innym mamom co zawiązały źle. Wstydźcie się chusto-terrorystki! Skoro już jesteście takie rozgarnięte, warto spożytkować swoją wiedzę POMAGAJĄC a nie dołując.

Moja przygoda z chustą i Matim była krótkim epizodem. Zamotałam go raz, wrzuciłam na IG zdjęcie pełna dumy i nadziei na lepsze jutro, bo przecież MÓJ SYN ZASNĄŁ W CHUŚCIEEEE! :) W odpowiedzi dostałam kilka pozytywnych komentarzy w stylu „go girl” i… kilka takich, po których na zawsze odechciało mi się publikowania zdjęć z dzieckiem w chuście :) Chyba jakiś dobry hasztag dodałam bo zleciało się kilka wspominanych chusto-terrorystek, które bardzo szybko uświadomiły mi jaka to jestem GORSZA i jak bardzo NIE POTRAFIĘ. Do tego doszły humory Matiego, który po 2 drzemkach w chuście zaczął mi się wiercić, kręcić, wyginać i płakać. Uznałam, że chusto-terrorystki miały rację a ja nie umiem i umieć nie będę. I tak chusta trafiła na dno szafy a ja przebudziłam się ze snu o posiadaniu dwóch par rąk i wróciłam do mojej szarej rzeczywistości…

MINĘŁO KILKA LAT…

Pojawiła się Milenka. Pracy nie ubyło. Rąk nie przybyło. Urlopu macierzyńskiego brak… Co tu robić? Zapytałam moje kochane dziewczyny na Stoories o to jak sobie radzą z łączeniem obowiązków domowych i opieką nad dziećmi. Oprócz niani, żłobka i babci, najczęściej pojawiała się CHUSTA. Chusta jak najwcześniej. Przyzwyczaisz dziecko, będziesz miała wolne ręce… DAJESZ MALWINA! Hmm… a może by spróbować tym razem tak na serio? NO DOBRA! NIECH WAM BĘDZIE!

Tym razem postanowiłam zrobić to na 100%. Chciałam, żeby wiązania nauczyła mnie prawdziwa specjalistka, która rozwieje wszelkie moje wątpliwości i odpowie na wszystkie pytania. Przecież tych chust jest tyle rodzajów. Wiązań tyle sposobów. Ta ilość mnie przerażała. Kiedy weszłam na stronę LennyLamb (tę markę poleciły mi dziewczyny – podobno cieszy się największym zaufaniem wśród mam i ma największy wybór chust i nosideł) ZAMARŁAM. Nie wiedziałam co do czego się używa. Tu elastyczna. Tu na kółku. Tu tkana. Milion splotów. Milion gramatur. A jeszcze do tego tyle pięknych wzorów, że chciałoby się mieć je wszystkie :)

Uznałam, że ja tylko pokażę jakie wzory podobają mi się najbardziej (a jest ich po prostu nieskończona ilość, bo LennyLamb ma swoją własną tkalnię) a resztę zostawię w rękach Asi, która zaproponowała, że do mnie przyjedzie i wszystko mi pokaże i wytłumaczy. I tak właśnie, pół roku temu (Milenka miała wtedy niecały miesiąc) powstał ten film… Film, który mógł nigdy nie ujrzeć światła dziennego, ale o tym za chwilę. Naciesz najpierw swoje oko pulchniutką Malwinką i Milenką w wersji „cała główka w czarrrrrnych włosach”.

Ten film, zgodnie z umową z Lenny miałam opublikować dopiero wtedy, kiedy uznam, że noszenie w chuście to naprawdę coś, co mogę polecić. Chciałam, żeby moja opowieść o chustonoszeniu była kompletna. Ten film był początkiem mojej przygody z chustą, a wspominając krótkie doświadczenie z Matim, obawiałam się, że może z tym być różnie. Chociaż muszę przyznać, że kiedy przyjechała do mnie Asia i pokazała mi co i jak, chciałam puszczać film w eter JUŻ TERAZ, NA HURRA :) Asia jednak wypowiedziała wtedy swoje: „Na spokojnie, Malwinko, NA SPOKOJNIE”… i miała rację…

Wiązanie, podczas wizyty Asi wydało mi się takie proste, że momentami aż chciało mi się płakać ze szczęścia. Wiesz… hormony po miesiącu są jeszcze zdecydowanie wystrzelone w kosmos więc TAK, to BYŁ powód do płaczu i koniec! :) Niestety kolejne próby zawiązania chusty już nie były takie proste. Brakowało mi Asi, która powie, że wszystko jest ok. Co prawda durna nie wpadłam na to, żeby odtworzyć sobie po prostu film z tutorialem (TUTAJ), albo chociaż zerknąć w instrukcję. Nieeee. Skoro już ktoś do mnie przyjechał i poświęcił na mnie czas, to znaczy, że muszę to umieć. No heloooł! I tak zaczęły się nerwy i przyspieszone bicie serca, które #JejRóżowość doskonale wyczuwała i też stawała się niespokojna przez co po kilku próbach… ZAŁAMAŁAM SIĘ…

Z rozmów z mamami wywnioskowałam, że to bardzo częsty scenariusz. Wielkie wow, po tym, jak ktoś doświadczony pokaże Ci jak to robić, a później stres w domu, na próbach odtworzenia tego idealnego wiązania albo jeszcze pocisk od jakiejś chusto-terrorystki, kiedy wrzucasz dumna swoje pierwsze kroki gdzieś na FB albo IG i… chusta ląduje na dnie szafy.

TYM RAZEM SIĘ NIE PODDAM

To hasło idealnie określa moje macierzyństwo numer 2. Świadoma błędów, które popełniłam z Matim, obiecałam sobie, że wykorzystam wnioski z nich płynące przy Milence i NAPRAWDĘ TO ROBIĘ! To, ile zmieniłam w swoim macierzyństwie i jak pomogły mi błędy, które popełniłam przed laty to temat na oddzielny wpis, ale i w przypadku chustonoszenia tak było.

Tylko nie myśl sobie, że to moje „tym razem się nie poddam” to pot i łzy i wciskanie na siłę do chusty dziecka, które nie chce w niej być :) Nie nieeee. Ja to wszystko przeanalizowałam na chłodno. A więc…

Moja chusta tym razem była idealna dla początkującej mamy. Nazywała się „moja pierwsza” i charakteryzowała się tym, że jest podzielona na pół kolorystycznie, co przy wiązaniu jest bardzo dużym ułatwieniem, bo po prostu będzie Ci łatwiej niż przy takiej jednokolorowej.

Chusty „moja pierwsza” zobacz TUTAJ.

Niestety ja jestem zbyt prędki człowiek i zbyt szybko się zniechęcam jeśli coś mi nie wychodzi. A to wiązanie ewidentnie mi wychodzić nie chciało pomimo tego, że chusta dla początkujących. Zadzwoniłam do Asi, przyjechała do mnie kolejny raz. Tym razem z chustą kółkową. I wiesz co?

TO BYŁO TO!

Chustę kółkową można sobie przepleść przez kółeczka praktycznie na stałe i w ten sposób oszczędzać sobie czas wiązania klasycznej chusty. Tylko musisz sobie równo rozłożyć materiał na kółeczku, żeby później Ci się nie ściągał. Jak dla mnie dużo wygodniejsza opcja. Tu już nie bawiłyśmy się w wersję „moja pierwsza” bo wiązanie było dla mnie dużo prostsze a LennyLamb ma tyle boskich wzorów, że musiałam po prostu mieć TO CUDEŃKO (TUTAJ) :) Chociaż jeszcze zastanawiałam się nad tą błękitną (TUTAJ) i przecudowną tęczową (TUTAJ).

Chusta kółkowa była stworzona dla nas bo szybka w „montażu”. Super! Po prostu super! Idealna do przyzwyczajenia dziecka od małego do noszenia. Z chusty elastycznej zrezygnowałam, bo pomimo tego, że jest cieńsza, wiązanie wymaga nałożenia na dziecko dwóch warstw, a za nami właściwie ponad 5 miesięcy lata :) – uznałam, że pomimo tego, że Milenka jest apetyczna i do schrupania – nie chcę jej gotować :)

Nie upierałam się też przy codziennym noszeniu. Zakładałyśmy chustę na spokojnie, wtedy, kiedy obydwie byłyśmy do tego w nastroju. Milenka spała większość czasu w swoim ukochanym wózku, a chustę zakładałyśmy wtedy, kiedy włączał jej się tryb „NOŚ MNIE” :) I tak, na luzie, bez stresu i spiny dotarłyśmy do momentu, w którym Milenka „dorosła” do nosidełka ergonomicznego.

Nosidełko miało być dla Maćka, żeby też dać mu trochę swobody, kiedy to on zajmuje się Milenką. I właściwie to pod niego je wybieraliśmy. Na chustę nie chciał się zgodzić pomimo tego, że pokazywałam mu zdjęcia panów w chustach, zobacz tylko TUTAJ TUTAJ i TUTAJ – no słodziaki po prostu!).  Uznał, że chusty są dla kobiet i koniec :) Odkupił jednak swoje grzechy godząc się na przepiękny, przecudowny, przesłitaśny tęczowy wzór. No zobacz tylko TUTAJ! Cudowności po prostu!!! Chociaż wahałam się jeszcze pomiędzy TYM i TYM, ale Maciek powiedział, że i tęcza i serduszka to dla niego zbyt wielkie poświęcenie :) Stanęło więc na samej tęczy, ale co się okazało na koniec tooo… TO :)

TAAAK! Przymierzyłam sobie nosidło tak na wariata, dla spróbowania i co się okazało? Że jest dla mnie jeszcze wygodniejsze niż chusta kółkowa! Ostatecznie wyszło więc, że nosidło Maćkowi skonfiskowałam :) Hmm… a może by tak sobie strzelić w takim razie tę tęczę z serduszkami? No nie mogę po prostu, to są takie cudowności, że chciałabym mieć je wszystkieeeee!!! :)

Bo LennyLamb ma w ogóle jeszcze masę innych produktów. Nawet SPECJALNE KURTKI DO NOSZENIA DZIECI! Patrz tylko TUTAJ! Możesz nosić w niej dziecko z przodu, z tyłu, a później zrobić z niej normalną kurtkę! No przecież to jest hit! Już widzę nasze wyprawy na grzyby w tym roku!

Są ciuszki dziecięce, alladynki dla mam, szale, kominy, nosidełka i chusty dla lalek :) Pokażę Ci na Stories jak Mati dzielnie nosi swojego Karolka (kto jest z nami na bieżąco ten Karolka doskonale zna) Lenny ma swoją tkalnię więc… szaleje :) A ja mocno trzymam kciuki, żeby to szaleństwo rozprzestrzeniało się po całym świecie.

Dziękuję kochane Lenny za wsparcie, za wszystkie podpowiedzi, pomoc w doborze chusty :*

Jeśli zastanawiasz się czy spróbować… nie zastanawiaj się :) To jest wielka, prze-wielka wygoda. A jeśli napotkasz na trudności, nie zniechęcaj się. Wychodzi na to, że to dosyć powszechne. Nie ma co się stresować, że nie wychodzi Ci tak jak byś chciała, że coś Ci się pokręciło, poplątało, albo że dziecko akurat nie jest w nastroju na chustę. Spokój. Najważniejszy jest SPOKÓJ :) Opcji chust masz kilka. Jest kilka rozmiarów. Kilka rodzajów splotów, tkanin… Wszystko jest po to, żebyś mogła wybrać idealne dla siebie rozwiązanie. A jeśli się w tym wszystkim gubisz, tak jak ja na początku – LUZ. Kto pyta nie błądzi :) PYTAJ TUTAJ w komentarzach. Asia odpowie :) Tak się umówiłyśmy :)

A na początek, kto CZYTA nie błądzi, bo na stronie LennyLamb masz wszystko rozpisane krok po kroku. Patrz tylko:

 

JAK WYBRAĆ ODPOWIEDNIE NOSIDEŁKO/CHUSTĘ –> TUTAJ.

 

JAK DOBRAĆ ROZMIAR –> TUTAJ.

 

JAK ZAWIĄZAĆ CHUSTĘ – INSTRUKCJE WIDEO :) –> TUTAJ.  

 

Ten materiał nie miał na celu uświadamiania mam, że noszenie dziecka w chuście/nosidle jest fajne. My wszystkie doskonale zdajemy sobie z tego sprawę :) Stworzyłam go po to, żebyś miała świadomość tego, że każda z nas może mieć z tym problemy, może się irytować i nie zawsze wszystko będzie wychodziło tak jak na tutorialu (a nawet po osobistym przeszkoleniu tak jak to było ze mną). NA SPOKOJNIE :) Nie zniechęcaj się tak łatwo. Jest o co zawalczyć! Ale wieeesz… WALCZ… NA SPOKOJNIE :) :*