Moje kulinarne podboje dobrze już znasz. Moje życie w strefie czasowej zwanej „niedoczasem” też znasz. Jestem chodzącym przykładem wiecznego braku czasu, wiecznego „się nie wyrobiłam” i wiecznego zawalenia kalendarza pod korek. Jak ja to zrobiłam, że wygospodarowałam czas na czynność, której właściwie to nie lubię? I wiesz co? Ja już zawsze będę uważała gotowanie za stratę życia, nie myśl sobie, że zrobiłam sobie operację plastyczną przekonań. Nie nieee… gdyby to było możliwe nie jadłabym wcale. Ale jestem dorosłą Malwinką, która wie co jest dla niej dobre, a co jej szkodzi i czy tego chcę czy nie, musiałam tak sobie zorganizować dzień, żeby móc przygotować i spokojnie spożyć moje paliwo… zdrowe paliwo. Innowacji wprowadziłam więcej niż 3, ale uważam te 3 za kluczowe i podstawowe. Zadziałały u mnie, więc nie wierzę, że mogłyby nie zadziałać u kogokolwiek. Ja jestem najgorszym ze wszystkich najgorszych przypadków :) To co? Jedziemy z koksem? :)
- Wstawaj pół godziny wcześniej, albo gotuj wieczorem, kiedy wszyscy śpią. Chociaż ja jestem zwolenniczką porannego wstawania, bo nocne gotowanie zbyt często kończyło się u mnie podjadaniem, a i dla organizmu godzina, w której się kładziemy spać jest mega ważna. Mi, przestawienie się na poranne wstawanie przed wszystkimi zajęło dokładnie tydzień. Zaczęłam od pół godziny, teraz wstaję sobie godzinkę wcześniej. Przygotowuję sobie na spokojnie żarełko i zaczynam dzień jak człowiek, a nie struś pędziwiatr. I będę Ci tołkowała to wstawanie poranne do głowy ile wlezie, aż mi wreszcie napiszesz w komentarzu – dobra
- Przestaw na zdrowy tryb wszystkich domowników. Zaoszczędzisz dzięki temu czas, na przygotowywanie posiłków, specjalnie dla innych członków rodziny. Matka to nie restauracja, bez przesady. Jeśli masz w domu niemowlę, karmisz piersią lub mlekiem modyfikowanym. Jeśli rozszerzasz dietę dajesz słoiczki ekologiczne, albo po prostu miksujesz to, co robisz sobie (bo przecież jesz zdrowo). Jeśli masz przedszkolaka, albo ucznia… problem z głowy. Jedzą w przedszkolu, albo szkole, a te posiłki, które spożywacie razem w domu jak najbardziej mogą być zdrowe. Z mojego doświadczenia wynika, że największym problemem jest w takich przemianach mąż, który ma w rękach sprawczość zwaną portfelem. Potrafi przynieść do domu czipary, zamówić pizzę, albo ukryć w schowku w samochodzie paczkę cukierków, na które trafisz w momencie krytycznym. No więc jak to załatwić z chłopem? Ja próbowałam po dobroci. Próbowałam wytłumaczyć, że jeśli się zdrowo odżywiamy to całą rodziną, ale on uparcie twierdził, że to jest mój wybór, a on się czuje dobrze. Zadałam więc kilka ciosów poniżej pasa… A właściwie to powyżej komentując głośno wielkość jego brzucha, i kaloryfer na brzuchu naszego kolegi. W moim przypadku podziałało. Jeśli jednak Twój chłop ma zaciągi narcystyczne i podoba mu się jego „przymiot prawdziwego mężczyzny” zawsze możesz włączyć tajną broń o kryptonimie ŁZY, albo zagrozić całodziennym wyjazdem do centrum tortur o nazwie IKEA. Oj znasz swojego męża lepiej ode mnie. Jeśli sama podejdziesz do tej zmiany na poważnie, nie ma bata, żebyś chłopa nie przestawiła.
- 4 jadłospisy z listą zakupów. To jest kluczowy punkt. Celowo zostawiłam go sobie na koniec. Te dwa powyższe punkty, bez tego właściwie nic nie znaczą. Bo w tym wypadku, bez dobrego planu polegniesz. Ja sama widzę jak rozwala mi się tydzień, jeśli nie zadbam o podstawę, czyli zakupy na kolejny tydzień. Jeśli chodzi o jadłospis, to sprawa jest prosta. Płacisz dietetyczce jakieś 100-150 zł i dostajesz taki zestaw ustalony zgodnie z Twoimi preferencjami, z wyszczególnioną listą zakupów i posiłkami ułożonymi tak, że np. jeden obiad jesz 2 dni, jedno smarowidło wystarcza Ci na 2 posiłki, a papryka pokrojona o poranku do kanapek, wieczorem zostanie zużyta do końca w sałatce. Możesz też spokojnie zaoszczędzić te pieniądze układając ten jadłospis sama. Z resztą z czasem wejdzie Ci to w krew, ale ja bazuję na 4 jadłospisach od dietetyczki, za które po prostu zapłaciłam w imię zaoszczędzonego czasu. Teraz nie stoję wpatrzona w czeluści lodówki, z nadzieją, że moja zaprzątnięta milionem myśli głowa z produktów, które się w niej znajdują, wymyśli coś finezyjnego. Ja do takich artystek nie należę. Patrzę na półki lodówki i nic mi do siebie wiecznie nie pasuje :) Za to, działając z jadłospisem, otwieram ją po konkretne produkty i działam ekspresowo.
Do napisania tego wpisu zaprosiła mnie Amica, która w ten ostatni punkt wpisuje się idealnie ze swoją nową lodówką Vit Line, ze specjalnym pojemnikiem na warzywa i owoce Vit Control Plus, przedłużającym ich świeżość nawet do 3 razy dłużej. Jakiś czas temu pisałam dla Ciebie wpis, w którym zapraszałam Cię do podjęcia 14-dniowego wyzwania świeżości, polegającego na zamianie jednego posiłku dziennie na sałatkę lub koktajl. TUTAJ znajdziesz listę moich 14 koktajli, przygotowanych właśnie tak, jak opisywałam Ci na górze. Z listą zakupów i systemem: pierwszy tydzień oczyszczamy, drugi tydzień podkręcamy metabolizm. Oprócz prezentu w postaci listy koktajli, mam dla Ciebie też kolejny – konkurs, w którym do wygrania jest opisywana poniżej lodówka, która pozwoli Ci zaoszczędzić czas na bieganiu po zakupy w środku tygodnia dzięki kilku fajnym systemom. Ale o konkursie opowiem Ci na samym końcu. Teraz zobacz i poczytaj o tym, co możesz wygrać.
W dzisiejszych czasach, gonimy tak bardzo, że zapominamy o tym, co mamy w lodówkach. Produkty gniją, a my później je wyrzucamy… raz na miesiąc… akurat wtedy, kiedy znajdujemy już tę jedną jedyniutką chwilę, na zrobienie sobie czegoś zdrowego, a naszym oczom, zamiast świeżutkich owoców i warzyw ukazuje się szuflada pleśni :) Amica wprowadziła właśnie dla takich zabieganych matek-wariatek nowy pojemnik Vit Control Plus, który gwarantuje przedłużenie świeżości owoców lub warzyw, które w nim umieścimy do trzech razy! Możesz w nim samodzielnie dobrać poziom wilgotności (dla warzyw zamykamy obieg powietrza, dla owoców otwieramy), a dzięki tacy Fresh Pad, produkty nie dotykają bezpośrednio do dna, przez co powietrze swobodnie krąży między warstwami, a ewentualna woda na owocach czy warzywach, ścieka przez specjalne otwory, co znacząco powstrzymuje proces psucia produktów. Czy to działa? Sprawdziłam – działa. Porównywałam to na marchewkach, pietruszce, rzodkiewkach i pomidorach. Włożyłam je do pojemnika, na półkę lodówki i zostawiłam na blacie kuchennym. I teraz ciekawostka. Podobno pomidory powinno się trzymać w temperaturze pokojowej, nie w lodówce. Nawet taki komentarz dostałam pod ostatnim wpisem (spodziewałam się). Jak w takim razie mam wytłumaczyć to, że pomidory na blacie były pierwszymi, które mi zgniły? Hę? :)
No, ale wracając do lodówki, to ma jeszcze jeden fajny pojemnik – Fresh Zone, który przeznaczony jest do przechowywania produktów typu mięso czy sery, ponieważ tylko w nim, utrzymywana jest temperatura maks 3 stopnie, której takie produkty wymagają. Oprócz tego oczywiście technologia No Frost, która polega na utrzymywaniu tej samej temperatury we wszystkich częściach lodówki, dzięki czemu nie mamy szronu i lodu w niektórych partiach. O wszystkich jej funkcjach, możesz przeczytać TUTAJ. Ja opisałam przede wszystkim te, które są dla mnie najbardziej praktyczne i ułatwiają codzienne życie. Pomagają też w realizacji 3 prostych sposobów na zdrowe odżywianie, które podałam Ci wyżej.
Żeby mieć pełnię całego projektu zapraszam Cię jeszcze na wpis, w którym opisuję wyzwanie świeżości, do którego zachęcam Cię razem z Amicą. Pobierzesz z niego listę koktajli na kolejnych 14 dni, które na początek wystarczą Ci idealnie i nie zabiorą zbyt wiele cennego czasu :)
KONKUUUUURS!!!
Opowiedz o swoich dotychczasowych próbach zmiany odżywiania udanych bądź nieudanych, nie ważne! Ważne, że próbowałaś :) LUB podejmij razem ze mną wyzwanie świeżości i zamień jeden swój posiłek na koktajl bądź sałatkę ze świeżych owoców
Opisz swoje wrażenia i spostrzeżenia w komentarzu pod TYM postem, albo w komentarzu na blogu, pod tym wpisem (tylko musisz zjechać na saaaaam dół) :) Nasz konkurs trwa do 23:59, 31 sierpnia 2017.
Wyniki podam Ci 5 września 2017 w komentarzu pod TYM postem.
Nie zapomnij udostępnić tego wpisu i zaprosić do zabawy swoje koleżanki! To gra nie tylko o lodówkę. To gra o zdrowie! <3
POWODZENIA!!!
Wyobraź sobie, że wygrywasz taką lodówkę. Że masz w domu sprzęt, dzięki któremu możesz wyskoczyć po świeże, zdrowe warzywa tylko raz na tydzień (albo i dwa!) na pobliski targ, zapłacić za nie mniej niż w markecie, przy okazji mając pewność, że Twoje dzieci nie będą po nich świeciły w ciemnościach. Z tych świeżych owoców i warzyw serwujesz sobie i swojej rodzinie pyszne koktajle albo sałatki, zamiast jednego posiłku dziennie. Szybko wejdzie Wam to w krew, bo A. są pyszne, B. są proste i szybkie w przygotowaniu. Policz teraz ile czasu właśnie zaoszczędziłaś! Nie dość, ze wydajesz mniej kasy, to jeszcze zyskujesz czas, który spędzałaś na zakupach w sklepie, co drugi dzień, a w dłuższej perspektywie oszczędzasz też na lekarzach i lekach, bo może powtórzę się setny raz, ale nasze zdrowie zależy głównie od tego CO JEMY. No spróbuj mi powiedzieć, że nie masz czasu na zdrowe odżywianie :) Skoro ja potrafiłam go znaleźć, to znajdziesz i Ty! GWARATUJĘ CI TO!
Ja od jakiegoś miesiąca piję koktajle na kolację i jeśli mam czas to również na śniadanie. Byłam nawet nieco zdziwiona,że mój mąż chętnie pije je ze mną bez większego namawiania go do tego ;) nawet te z warzyw :o i co najważniejsze nasz synus również pije z nami te owocowe. Jaka jest różnica?a no taka,że nie obzeram się na kolacje… Bardziej się wysypiam no i Najważniejsze czyli mniejszy brzuszek i zadanie mniejszych porcji :D niewielka zmiana a jednak zmienia duuuzo.
Ja od ponad 5 lat odżywiam się zdrowo. Zmusił mnie do tego stan zdrowia i perspektywa kilkumiesięcznego wyjazdu za granicę. Powiedziałam sobie, że muszę być zdrowa do wyjazdu. Liczne badania, drogie leki i długi czas brania ich, ostra eliminacyjna dieta,czytanie etykiet każdego produktu… Przez pierwszy miesiąc pobytu jeszcze kończyłam brać leki. Wynik – minus 25 kg i ponad 5 lat bez sklepowych słodyczy. Poza tym nie gotuję z glutaminianem, na początku było to trudne i potrzebowałam czasu na docenienie bogactwa smaku jakie dają zioła i inne naturalne przyprawy. Nie jem produktów przetworzonych, mocno ograniczylam zwykła pszenicę i nabiał. Kocham jeść produkty bio i gotować z nich sobie i Mężowi posiłki. Bułki piekę sama, choć bezglutenowe wciąż wychodzą mi najgorzej… Strasznie się kruszą. Wędliny robię sama, jem ogromne ilości różnych kasz, nasion i orzechów, jaja jemy od kur biegających po podwórku, dżemy robię sama bez cukru, owoców jemy bardzo dużo, uwielbiamy młode kokosy i picie ich wody oraz mleko zrobione z młodego kokosowego miąższu, ale co najważniejsze – własny niczym nie pędzony ogródek warzywny, który daje tyle radości i zdrowia jak nic innego. Minęło już ponad 5 lat odkąd zdecydowałam się wyleczyć z moich wieloletnich problemów zdrowotnych. Dzięki temu dzisiaj jestem zdrowa, jem zdrowo, ale ciągle odkrywam nowe zdrowe smaki i eksperymentuje z nimi w kuchni. W pracy nie muszę martwić się o śniadanie, bo codziennie rano obok śniadania, które zjadam w domu przygotowuję 2 zdrowe małe posiłki do pracy. Dzięki temu odczuwam komfort psychiczny i fizyczny i wiem, że mój organizm jest mi wdzięczny za to, jakie paliwo mu daję :)
Nadal „produkuję” lody, których skład jest inspirowany koktajlami (udział w wyzwaniu wzięłam i pierwszy tydzień opisałam pod postem na fb).
Organizm sam przestawił mi się z trybu strusia pędziwiatra, jestem bardziej wypoczęta, ale…
wczoraj spotkała mnie przyjaciółka i zrobiła wielkie oczy. Podobno schudłam ;)
a myślałam, że pralka kończy żywot, bo rozciąga mi ubrania w praniu.
Mąż się ucieszy, kiedy wydam kupę kasy na nowe :D Ostatnio podpowiedział, żebym oddała stare ciuchy, bo i tak nie będę w nich chodziła.
A ja fruwam z radości, choć czuć już jesień. Domyślam się, że to przez (na razie) minimalną zmianę. Czas zrobić dla siebie coś więcej :)
Ja już wielokrotnie próbowałam przejść na dietę. Z różnymi skutkami. Jeszcze dwa lata temu z chęcią ćwiczyłam wieczorami, przygotowywałam sobie zdrowe dania. Od roku z nawału nauki i pracy (moje stałe wytłumaczenie) moja waga stale rośnie, a zapał do ćwiczeń i comiesięczne postanowienia ulatują po dwóch-trzech dniach. W wyniku tego przez rok przytyłam aż 10 kg :( W tym miesiącu postanowiłam to zmienić. Zaczęłam od zmiany diety. Piję bardzo dużo wody, a co najlepsze w tym wszystkim mam wsparcie mojego narzeczonego, który dostarcza mi świeże produkty i razem ze mną pije zdrowe koktajle i kolorowe sałatki, które razem przygotowujemy.
Mi pomogły wakacje w lepszym odżywianiu. Dzieci są w domu, a one wołają jeść jak w zegarku:) Mniejsze porcje, wiecej warzyw i owoców i regularlne posiłki. Wspólne gotowanie to dodatkowy plus, sprawia nam to przyjemność a wspólnie spędzonego czasu nigdy nie za dużo.
U mnie bywało roznie z tym zdrowym odżywianiem, ale największą „walkę” podjęłam przed własnym ślubem, wiadomo każda Pani Młoda chce wyglądać jak bijonc ???? etap pierwszy mega oczyszczenie, hektolitry wody, zielonych herbat, koktajle owocowe, warzywne :-) I muszę przyznać, ze moje samopoczucie po pierwszym tygodniu było rewelacyjne, cera była rozjaśniona, a ja miałam tyle energi, ze nie wiedziałam jak ja spożytkować :-) Ogólnie polecam każdemu oczyszczanie organizmu raz na jakiś czas! :-) pozniej stopniowo wprowadzałam posiłki, ale nadal piłam koktajle i soki, zainwestowałam nawet w wyciskarkę :-) Na weselu wiadomo, „we’re beautiful like diamonds in the sky” ???? W datę ogłoszenia wyników 05.09, równo minie 2 lata :-) jak ten czas leci… Ale do tematu, po weselu, jak to po weselu… zamiast kwiatów dostaliśmy wino, dużo wina :P więc wieczory wiadomo jak wyglądały ;-) pózniej wczasy, przecież podróż poślubna musi być i to nie żadne BB… all inclusive, na bogato przecież i tak mój plan zdrowego odżywiania, jakoś znikł… ale, ale w tym roku powracam ze zdwojona siła!!! :D Co zrobiłam? Działkę swoją mam, grządki posialam, posadziłam i mam warzywka swoje i soki pije nadal :-) te zielone najbardziej mi smakuja :-)
Jedyny mój problem to właśnie czas, o którym pisałaś… ale od jutro wstanę szybciej! Obiecuję! ????????
Moje pierwsze podejście do diety? Próbowałam ułożyć sama jadłospis, wynik taki że na jedzenie na tydzień wydałam pięćset złotych a po chwili większość wylądowała w koszu bo się zepsuło. Kupiłam dużo za dużo ???? drugie podejście jest teraz. Jak mój narzeczony usłyszał że chce znowu iść na dietę ale tym razem płatna chwycił się za głowę z myślą że znowu wydam miliony i wyrzucę. Ale nie nie ???? tym razem wydałam mniej na zakupy(dużo mniej) kupiłam jedzenie na cały tydzień w niedzielę. Mamy środę a w mojej lodówce już psuje się rzodkiewka. I znów pójdzie w smieci… Bez sensu. Niestety nie mogę pozwolić sobie na codzienne zakupy ponieważ opiekuje się synem, pracuje i uczę… W ciągu dnia mam nawet za mało czasu aby napić się kawy ???????????? bardzo chciałabym aby tym razem udało mi się wytrwać na diecie dzięki której zaczęłam jeść owoce i warzywa. I nie wyrzucać ich po 3 dniach do śmietnika. Malwina trzymaj proszę za mnie kciuki bo w mej walce jestem osamotniona ????
Rzodkiewkę i ogórki gruntowe oraz sałatę dobrze jest włożyć do miski z wodą i do lodówki, spokojnie wytrzyma Pani nawet tydzień, po wyjęciu z wody będzie wciąż chrupiąca i świeża. Polecam ten sposób!
Ze względu na podejrzenie cukrzycy ciążowej musiałam radykalnie zmienić swoje nastawienie do odżywiania i tym samym moich domowników – narzeczonego oraz jego tatę. O ile u mnie poszło łatwo bo lubię niebanalne połączenia smaków, o tyle z Panami było dużo trudniej. Odchowani na maminej kuchni – masłem i zasmażką płynącej, dość długo nie byli w stanie nawet spojrzeć w stronę kolorowych, kuszących dań. Teraz śmiało wciągają moje „wynalazki”, ale w ramach kompromisu mają raz na jakiś czas schabowego na smalcu :)
Haha, to chyba konkurs dla mnie. Właśnie nam się kończy lodówka, też Amica, ma już spokojnie ćwierć wieku skończone i nadal działa, tyle tylko, że a tu jakaś uszczelka się rozleci, a tu szkło pęknie i zaraz za te drobne naprawy wyjdzie, że moglibyśmy mieć nową lodówkę.
Ja z kolei z tych co to w kuchni spędziliby pół życia (drugie pół przespali), ale po pojawieniu się dziecka, hajnida pełną gębą nie ma czasu na gotowanie. Z żalem pałeczkę oddałam mężowi i tylko czasem zamykam się w kuchni gdy wszyscy śpią. A to rzadkie momenty, bo nasza hajnidka lubi zasypiać razem z nami (a wstawać przed nami i drzemkować na mamie, łaskawie pozwalając tacie na przebywanie w pracy), wtedy nic ciekawego jej nie ominie.
W ten sposób z mojego zdrowego trybu życia, własnoręcznie pieczonego chleba zostało wspomnienie po 5 spleśniałych zakwasach na chleb i spora ilość wywalanego jedzenia (cierpię). Za to wizyta na dalekiej północy uświadomiła nam (i naszym portfelom), że tragedii nie ma (to znaczy jest – z punktu widzenia portfela) i nasza dieta w dużej mierze oparta jest na warzywach. Wciąż jednak nie jest dość dobrze – wciąż parę kilo na plusie.
Bardzo prosta jest to sprawa, gdy ktoś razem z Tobą zjada.
Razem z koleżanką w pracy, gotujemy rarytasy.
Dwa dni ona, dwa dni ja – super dieta jak raz dwa.
Zero mleka i pszenicy, nie lubimy też słodyczy.
Taka nasza dieta cud – kilogramów spada w brud.
No i zdrowie, jak ten Miś – to w menu mamy na dziś!
Od miesiąca pijemy koktajle na drugie śniadanie i już widać efekty???? z wagi spadło 3kg!
Eh, po ciąży, mimo, że córka ma dwa lata nadal nie mogę się pozbierać. Próbowałam nawet diety sokowej – cudo, ale nie mam na tyle silnej woli, aby wytrwać na diecie. Dopiero trafiłam na Twój blog więc będę po kolei testowała Twoje pomysły i od dzisiaj zastępuję kolację koktajlem. Trzymaj kciuki bo ciągle nie kupuje nowych ubrań bo cały czas mam nadzieję, że wejdę w stare…piękne sukienki na mnie czekają.
Monika
Zdrowe odżywianie to w moim domu temat nr 1 już od dłuższego czasu….
Krok 1 – zagospodarowanie działeczki pod miastem. Uprawiliśmy, ogrodziliśmy, i mamy swoje warzywa, maliny, truskawki a za chwilę drzewka zaczną owocować.
Krok 2 – Już 3 rok z rzędu zmuszam się (strasznie tego nie lubię) do robienia swoich soków (owoce hurtowo kupowane u rolnikó albo własne np maliny i winogron) i przetworów (ogórki i cukinia w milione odsłon, ketchup, przecier pomidorowy, suszone pomidory, popryka w zalewie, pasty warzywne itp itd) Trwa to mniej więcej cały sezon letni i do połowy września. Ale zawsze potem w zimie mi dobrze – wyciągam sobie te przetwory i mam zdrowo :)
Krok 3 – w mięso zaopatrujemy się u znajomego rolnika, jajka, mleko, sery, mąka i kury również ze wsi :) Jeśli muszę coś kupowaćto czytam składy albo czytam co powinno być w składzie (np takiej śmietany) żeby była w miarę zdrowa.
Krok 4 – zakup sprzętów – wyciskarka do soków, blender, nakładka do gotowania na parze
Krok 5 – nad którym obecnie pracuję – zmiana codziennych małych nawyków – nie podjadać słodyczy, piec swój chleb i bułki, przygotowywać z tych wszystkich zdrowych składników bardziej urozmaicone dania, przygotowywać sobie jedzenie do pracy.
Stwierdziłam, że w moim przypadku właśnie takie rozłożenie na etapy i rozciągnięcie w czasie – sprawdza się całkiem dobrze :) I właśnie pisząc to uświadomiłam sobie jak dużo z mojego planu już zrealizowałam – bo niestety mam tendencje do dostrzegania tego co jeszcze jest do zrobienia :)
Zwykle nie udzielam się w konkursach…jakoś nie wierzę, że można coś dostać ot tak bez zapracowania sobie na to. Ale chwileczkę…może jednak jakoś zasłużyłam sobie na dar od losu… Kto wie. A nie ukrywam, że dzielenie lodówki z teściową daje pewną motywację do działania ;) Kto ma rodzinę ten wie ile snu z powiek spędza przekonanie męża że “ta trawa co mi ją podajesz na talerzu “ ma ogromne znaczenie dla zdrowia, nie wspominając o dziecku które odkąd zaczęło rozpoznawać kolory, na zielony koktajl nie patrzy wcale tak przyjaźnie jak na Shreka ;) Ale małymi krokami udało się, z pomocą różnych trików (ukryta w czekoladowym cieście cukinia, trochę miodu w dressingu do zielonej sałatki czy ekstra banan w koktajlu z jarmużem) i tak w naszej rodzinie spożycie zieleniny wzrasta. Od niedawna na drugie śniadanie obowiązkowo koktajl – nasze ulubione to jeżyny z jarmużem i bananem na wodzie kokosowej, borówki ze szpinakiem, bananem, masłem orzechowym na waniliowym mleku ryżowym czy maliny z burakiem i jabłkiem, rzecz jasna z przemyconą sałatą :) Założenie własnego ekologicznego ogrodu też pomaga- nasza dwulatka sama idzie zerwać fasolkę szparagową na obiad a pomidorki koktajlowe traktuje jak cukierki :) Szkoda, że lato nie trwa cały rok ale trochę zapasów nocami udało mi się już zgromadzić w zamrażarce, zmiksowany szpinak i jarmuż do koktajli, zupy warzywne… Ech tylko przydałaby się ta nowa lodówka :P
Ja zmieniłam swoje nawyki dokładnie 1 lutego. Właśnie wtedy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym. Jako że I trymestr mnie nie rozpieszczał, przez gardło przechodziły mi głównie płyny tak więc zakupiłam blender i wszelkie warzywa czy owoce wypijałam w formie smoothie. Co lepsze spodobało mi się to, i pomimo, że mdłosci juz minęły, nawyk pozostał :) nie wspomne o rzuceniu palenia :D suma sumarum dobrze mi z tymi zmianami i polecam wszystkim!
Nie jestem dietetykiem.
Nie jestem trenerem.
Jestem dziewczyną która rozpoczynając swoją przygodę ze zdrowym odżywianiem nie miała pojęcia „z czym się to je”, nie potrafiła gotować, a o pieczeniu mogłam pomarzyć. Do tego brzydziłam się dotknąć surowego mięsa ????. Pomimo wszystko postawiłam sobie cel – minus 20kg w czasie 1 roku. Instagram stał się dla mnie źródłem inspiracji kulinarnych oraz dawką motywacji. Z czasem moje umiejętności zaczęły wzrastać, a kg spadać. Cel został osiągnięty a ja zaczęłam cieszyć się życiem. Co wiecej, zdrowe gotowanie stało się moim hobby i odskocznią od codzienności. Kiedyś przykry obowiązek dziś przyjemność. Cały czas uczę się czegoś nowego, dużo czytam na ten temat, sama prowadzę instagramowy profil ze zdrowymi inspiracjami kulinarnymi aby inni mogli znaleźć w sobie siłę do walki o lepszą wersję siebie. Co więcej dzięki zdobytym umiejętnościom dieta mojej rodziny jest pełnowartościowa, a moja córka uwielbia warzywa i owoce, pije wodę, a zamiast kolorowych jogurtow je te natutalne. Dzięki mojej determinacji odmieniłam przyszłość i to nie tylko swoją. Obecnie w mojej kuchni nie ma ograniczeń ani ścisłego trzymania się przepisów. Potrawy powstają pod wpływem chwili i na podstawie tego co znajduje się w mojej lodówce, są zdrowe i pyszne. A nawet nauczyłam się piec i to nie byle jak, bo bez cukru i mąki pszennej, a czesto nawet z dodatkiem warzyw. Dodatkiem do diety jest oczywiscie codzienna aktywnosc fizyczna ????.
Ooooooo.. temat morze w moim przypadku. Tyle razy co ja próbowałam zrzucić z wagi to chyba nikt nie próbował. Wykupiłam dietę u dietetyka do tego treningi ale najdłuższa faza odchudzania trwała jakies 2.5 miesiaca . Zrzucilam 6,5kg a potem wróciłam do pracy i dieta znikła tak szybko ze po 2 tyg zapomniałam ze wogole na jakies bylam;) aktualnie znowu sie przymierzam ale ciut ciut mądrzejsza. Moj mąż interesuje sie tematem suplementacji i witamin. Podczas redukcji kazał przyjmować duze dawki witaminy K2D3 dla lepszego samopoczucia. Testowalam przez miesiąc i czulam sie rewelacujnie. Mialam sily na cwiczenia i ogolnie checi do wszystkiego. Teraz niestety witamina sie skonczyla i wszystko inne tez. Nie chce siw cwiczyc, gotowac, pracowac. Więc warto w okresie diety zadbac o odpowiednia kondycję organizmu i zaopatrzyc sie w pakiet witamin. Moze za tydzien uda sie wrocic do cwiczen. Skorzystam z Twojego planu z koktajlami, oczyszcze organizm a potem wezme sie do pracy:) coz chyba wygrana lodowka byla wystarczajaco duza by pomiescic te wszystkie fit ptodukty moje. Nie wspominając o mezu ktory tez siedzi w lodowce 24/h ;);) zostalo trzymac kciuki . Pozdrawiam. Wiwcznie na dietcie Ewa ;)
Bardzo cenię sobie zdrowe odżywianie dlatego codziennie w domu serwuję koktajle. Moja propozycja BOMBA WITAMINOWA z rana! Szybki koktajl do śniadania :)
Składniki:
– 1/2 banana,
– garść jarmużu,
– 1/2 garstki borówek amerykańskich,
– 200g mleka ryżowego.
Wszystkie składniki należy zblendować ze sobą.
Zdrowe odżywianie? A co to znaczy? :-) Dla mnie najtrudniejsze w zmianie nawyków żywieniowych była zmiana nastawienia i myślenia. Bo zdrowe naprawdę może być pyszne. Najważniejsze to bardziej przebudowane posiłki- nie byle co i byle gdzie. Pięć posiłków dziennie, ograniczenie do minimum cukru, śłodyczy i białej mąki, dużo warzyw, owoców i wody. Czasami bywa ciężko. Najtrudniej jednak jest zmienić nastawienie najbliższych. Mój syn, gdy próbuję mu przemycić ciemne pieczywo mówi „Mamo, ale ja nie jestem na diecie”. Ale mam nadzieję, że stopniowo przekonam i jego. Od kiedy jem „bardziej przemyślane posiłki” czuję się lepiej. Mam więcej energii i częściej się uśmiecham.
Swoją przygodę z odchudzaniem(kolejną) zaczełam po 2 ciąży, kiedy to weszłam na wagę i dostałam zawału.. Działo się wiele, ale pierwsza rzecz to jeść regularnie, a że karmiłam piersią to jadłam zaraz po karmieniu, równo co 3h,druga rzecz odstawiłam masła,tłuste mleko itp, a wszelkią ochotę na słodkości, zaspokajałam owocami w jednym z 5posiłków. Dyżo świerzych jarzyn i owców, koktajle z sezonowych owoców(na jogurcie naturalnym, oczywiście) i tak oto mogę pochwalić się wagą mniejszą o 27kg!!
Zaczęłam ponad dwa lata temu od odrzucenia mięsa. To było łatwe… Nie przyniosło tak spektakularnych efektów, jakich oczekiwałam. Ale też pomimo diety wegetariańskiej nadal opychałam się słodyczami, jadłam dużo pieczywa. Waga zamiast spadać, szła w górę. A we mnie coś rosło, krzyczało – wiedziałam, że muszę zmienić radykalnie swoje życie. Byłam tak zakwaszona i przejedzona, że w nocy czułam bóle mięśni, rano dyskomfort w jelitach. I w końcu stało się… Pewnego dnia w lutym uroczyście wyzwoliłam się od nałogu – przestałam jeść słodycze, odstawiłam prawie całkiem pieczywo (jem tylko własnoręcznie upieczony chleb na zakwasie). Dzień zaczynam od zielonego koktajlu (1/2 litra), potem do południa jem owoce. Ok. 12 zjadam przeważnie miskę sałatki warzywnej. Na obiad tez jest kolorowo i smacznie. Jak mam ochotę zjeść coś słodkiego to robię batony bananowe itp. Odkad tak zaczęłam jesc, poprawila mi się cera, nie mam problemów ze snem, schudłam. Mam chęć chodzić na siłownię. Warzywa i owoce to treść kazdego mojego dnia :)
Pierwsze podejście zaliczyliśmy i wysłałam męża do dietetyczki. Niestety zjadł nas brak czasu i drogi jadłospis, oraz drogie wizyty które były co 2 tygodnie. Nie daliśmy rady, poddaliśmy się. Kilka kilo utracone szybko wróciło. Ja sama w kuchni i dwójka małych dzieciaków a do tego mąż, co zakupy zrobił i na tym się kończyło, a co do posiłków zawsze było jakieś ale i pizza ukradkiem. Szkoda mojego czasu, pieniędzy i starania. Drugi raz ja się zawzięłam i 8 miesięcy , póki byłam na macierzyńskim ddbalam o naszą dietę. Przy garach spędzałam pół dnia a i tak zawsze coś komuś nie pasowało. Najmniejszy jadł mleko z cycka albo miksowane zupki, starsze dzieci polubiły koktajle, tu szanowny mąż też, ale już inne dania to było różnie. Padłam jak wróciłam do pracy zawodowej. Sił mi brakło na robienie obiadów najmłodszemu który zostawał z niania, dwójce starszych bo jak Erica ze szkoły to głodni i mąż, mój kochany, który na danie bez mięsa ciągle marudził i narzekał. Szlag mnie trafił. 8 kilo stracone wróciło po roku, a mężowi chyba nawet więcej. Dziś jesteśmy na wakacjach i robię zdjęcia i nie chce mi się na nas patrzeć. Tak być nie może. Jak nic zaraz nas dopadną chorobska związane z nadwagą, a może już nawet z otyłością? Wracamy do koktajli i zdrowej diety, choćbym miała wstawać godzinę wcześniej niż reszta. Nie che za rok znowu unikać aparatu na wakacjach.
Moja przygoda ze zdrową dietą rozpoczęła się kilka miesięcy temu. Koktajle są w niej jak najbardziej uwzględniane i codziennie moja 4 letnia córeczka pyta otwierając lodówkę: „Mamo, z których owoców zrobimy dziś koktajl?”.
Niestety moja prawie 10 letnia lodówka też Amica :) nie ma ani Fresh Zone ani Fresh Pad nad czym bardzo ubolewam bo rzeczywiście owoce i warzywa przechowywałabym dłużej. Marze bardzo o takiej lodówce tym bardziej, że widzę efekty zdrowej diety – minus kilka kilo, lepsze włosy i paznokcie,super samopoczucie, dużo więcej energii – a nasze codzienne śniadaniowe koktajle bardzo w tym pomagają!
przez większość życia nie miałam problemów z wagą, poza okresem kiedy brałam jod na tarczyce. Wszystko zmieniło się, kiedy poszłam do pracy i jednego dnia szłam do pracy na 4, drugiego na 8, trzeciego na 4, potem 5 itd. Kilka razy w tygodniu wstawalam o 3 w nocy, często po dniu, kiedy z pracy wracałam o 18. Wiadomo, po drodze zakupy, potem szykowanie jedzenia, finałowo syty obiad o godz. 21-21:30, bo po całym dniu byłam mega głodna, a potem spanie 22-22:30 i pobudka o 3. Do tego stres wywołany tym, że tak naprawdę grafik był na tyle nieregularny, że bałam się, że na drugi dzień nie obudzę sie na czas. W praktyce sypialam po 3-4 h przez długie miesiące. A w dzień, żeby przetrwać wypijalam hektolitry kawy i energetyki, do tego ciągnące się zmęczenie i kilogramy same przybywaly. Mam 25 kg więcej. O 20 za dużo. Pierwszym krokiem była zmiana pracy, drugim pierwsza wykupiona dieta. Będę ja polecać wszystkim. Koktajle, sałatki, pyszne dania ciepłe z soczewicy, kapusty i mnóstwa warzyw oraz ryb. Dieta dała mi mnóstwo energii, odswiezyla cerę, optymistyczniej nastawiła do życia i przez 1,5 miesiąca zgubiłam 5 kg ???? Niestety w momencie kiedy obowiązków zawodowych znacznie przybylo nie dałam rady przygotowywać 5 posiłków dziennie, robić gigantycznych zakupów itd.
Teraz, kiedy sytuacja w pracy się ustabilizowala robię kolejne podejście. Jestem w fazie detoxu i myślę, że tym razem sie uda ????
Co prawda nadal wstaje wcześnie, bo codziennie o 4:30, więc wcześniej już wstawać nie będę, natomiast wprowadziłam zmiany w zakupach. Wszystkie produkty ciężkie, butelkowe, mąki, puszki itd. zamawiam z Tesco raz w tygodniu z dostawa do domu, a warzywa na bieżące 2-3 dni kupuje póki lato na pobliskim bazarku, bo niestety te zamawianie na cały tydzień nie przeżywały okresu przydatności jaki im narzucilam ????
Gotuje teraz co dwa dni na dwa dni i wszystko pakuje w pudełka i zabieram ze sobą do pracy, dzieki czemu nie mam tak, że pół dnia siedzę na glodniaka a kolejne pół dnia nadrabiam zalezaleglosci w posilkach. Łatwo nie jest, ale warto sie pomęczyć i zmobilizować ????
Ja swoją przygodę ze zdrowym odżywianiem zaczęłam po urodzeniu synka. Trwa ona do dziś, a SYNEK ma już 6mcy. Każdemu polecam przejść na nie tylko zdrowe jedzenie… Ale też zacząć się więcej ruszać. To oczyszcza umysł i czujesz się świetnie… A utrata wagi to dodatkowy plus. W końcowej fazie ciąży na wadze wskazywało już ładnie 70 kg… A teraz 52. Także polecam wszystkim zmienić sposób odżywiania się… A Twoje koktajle napewno wypróbuję. GORĄCO POZDRAWIAM ❤
Po każdej ciąży miałam do zrzucenia nadprogramowe kilogramy. Po pierwszej było ich 10, niestety gdy podjęłam wyzwanie okazało się, że jestem w drugiej ciąży, po której musiałam zrzucić, aż 20kg. Zajęło mi to 3 lata aby się z tym uporać, najgorzej było z uzależnieniem od cukru. Musiałam dojść do tego,że zdrowe odżywianie to nie dieta i odmawianie sobie wszystkiego, głodzenie się, zmniejszanie racji i ilości posiłków, tylko styl życia w którym można jeść ale zdrowo i z głową. W związku z tym, że nie cierpię gotować postawiłam na sałatki warzywne i owocowe, do tego aktywny tryb życia, trochę ćwiczeń i kilogramy same uciekły. Niestety dla ogromne nieszczęście dla mnie, zmieniłam tylko swój tryb życia i odżywiania, mój mąż i dzieci nadal jedli niezdrowo. Gdy zaszlam w 3 ciążę siedziałam z dziecmi w domu i znów przestawilam się na ich tryb odżywiania, co poskutkowało tym że po porodzie wchodząc na wagę zobaczyłam, że jest mnie o 25 kg więcej :-( byłam załamana. Aktualnie z czasem z mniejszym a czasem z wiekszym skutkiem walczę o to aby pozbyć się złych nawyków i odzwyczaic od cukru. Dzięki temu postowi wiem gdzie popełniłam błąd i jak pomóc sobie w drodze do sukcesu. Ze względu na wielkość mojej rodziny w lodówce nie zmieszczą się tygodniowe zakupy więc goszczę w supermarkecie codziennie co skutkuje mnóstwem niepotrzebnie wydanych pieniędzy bo tu promocja czy tam promocja, podjadaniem, bo akurat mam ochotę na batonik ze względu na zły dzień czy jakąś inną wymówke a one są tak pięknie wyeksponowane i kuszą. Od jakiegoś czasu przymierzam się do zmiany lodówki, ponieważ moja przeżyła już 4 przeprowadzki, kilka napraw ale tu cieknie, tam czegoś brak i ogólnie jest już za mała. Skłanilam się ku innej marce ale po przeczytaniu wszystkich zalet tej lodówki przyjrze się jej bliżej. Skieruje moje działania do całej rodziny i mam nadzieję że nie bedzie zbyt wiele płaczu ze strony moich dzieci, bo mąż zje to co mu się przygotuje ;-)
Odchudzam się od kąd pamiętam! I co efekty marne:( wiecznie jak ktoś pyta jestem na diecie a wieczorem podjadam chisy zapijając smutki coca colą… Taka ze mnie weteranka diety cud… A wiecie na czym polega dieta obrotowa? Gdzie sie nie obrócę tam cos poderzrę…i tak lecą dni, miesiące i kilogramy… I leń ze mnie okrutny bo tyłka z kanapy ruszyc nie moge… Ale mam usprawiedliwienie czyli córkę pędziwiatra za którą biegam wiec jest celulit jest i bieg;) i nie że bym nie probowała, bo zapałem to z 10 mamusiek bym obdarowała ale, co robic jak sie lubi smieciowe żarcie;) Wiec nie to że lodówka zmieni nie w super szczupłą glizde ale napewno pozwoli pozbyc sie starego grata w zamian nowego tak na złośc mojemu staremu który ględzi ze nowa nie potrzebna;)
Rok temu zmobilizowalam sie i schudlam 17 kg niestety zaczelam sie coraz gorzej czuc no i okazalo sie ze moja dieta nie jest wcale taka super zdrowa. Dalam sobie czas na odbudowe tego co zburzylam niestety poskutkowalo to znany efektem jojo i juz jest 20 kg na plusie :(.dostalam zielone swiatlo od lekarza i teraz zaczynam dzialac z glowa o wytycznymi od osob ktore sie na tym znaja uwielbiam owoce wiec koktaile nie sa mi obce mam zamiar przekonac sie do koktaili warzywnych razem ze mna do zdrowego odzywiania dal sie namowic maz tylko teraz musze wykombinowac jak przechowywac warzywa i owoce. Bo niestety w mojej mikro lodowce cudem upycham 8 jajek ???? tym razem nie odpuszcze i zmarnuje swojej szansy do zdrowia a super figura to skutek uboczny.ktory napewno chce miec
Przepraszam, że nie na temat. Mam tylko jedno pytanie gdzie mozna kupić tę piękną koszulę ?
Pozdrawiam
Magda
Aaaa w samo sedno. Zdrowo odżywiać się zaczęłam jakieś 3msc temu. Jestem mamą 6 msc córki i karmię piersią. Zmieniłam nawyki bo po a. karmię córka więc dzielę się z nią tym co najlepsze po b. Miałam do zgubienia 30kg a po c. Bo zdrowe odżywianie jest fajne. I jakie z tego wyniki. .. całkiem fajne .. zdrowa, dorodna córka, -10kg mniej i do tego jakie samopoczucie… Góry mogę przenosić ????. Pochwalę się że biegam a co fit mamuśka chyba zostanę ????. Teraz pracuję dodatkowo nad starszą córką która kocha słodycze ( „kochana” teściowa) i co „drzewka” czyt. Brokuły są smaczne, a zamiast cukierków serce jej podbiły daktyle. A i dietę małej już rozszerzamy … Jak jej smakuje zupka z dyni i marchewki z naszej działki ????. Ojjj lodówka była by wypchana tym to mega zdrowe. Pozdrawiam Agata
Nie raz już próbowałam ale się nie podaję i rozpoczynam na nowo. Zakupiłam już dla ułatwienia blendera z kubkiem do pracy i porządną paczkę jęczmienia, który systematycznie dodaje do koktajli. Nie jest łatwo i pokus wiele ale każdy „zdrowy” dzień motywuje ????
Prób w zmianie odżywiania mieliśmy miliony ????. Zawsze kończyły się tym samym- jedzeniem na mieście i podjadaniem łakoci wieczorami. Żyliśmy w pośpiechu, ciągły brak czasu a czasem również kasy pchał nas w jedzenie śmieciowe (mc Donald, kebab, jakiś hot dog na stacji). Ale odkąd urodził się nasz syn, dużo zmieniliśmy. Jeszcze długa droga przed nami, ale cały czas nad tym pracujemy????. Zakupiliśmy parowar, zaczęliśmy jeść więcej warzyw, owoców, ograniczenie soli i cukru. Odkąd rozszerzam dietę synkowi sprawdzam również składy produktów (ciężko uwierzyć co znajduje się w kaszkach „dla dzieci” i innych tego typu produktach). Powoli przestawiamy się również na koktajle, o dziwo i mi i mojemu prawie mężowi smakują i zaspokajają głód ????. O poprawie samopoczucia nawet nie wspominam ???? Mam nadzieje ze te zmiany już się utrzymają i ze nie poddamy się tak jak to wcześniej bywało. Zrobimy to przede wszystkim dla naszego syna, żeby wpoić mu od małego jak można zjeść zdrowo i smacznie przedewszystkim ????.
Prób w zmianie odżywiania mieliśmy miliony ????. Zawsze kończyły się tym samym- jedzeniem na mieście i podjadaniem łakoci wieczorami. Żyliśmy w pośpiechu, ciągły brak czasu a czasem również kasy pchał nas w jedzenie śmieciowe (mc Donald, kebab, jakiś hot dog na stacji). Ale odkąd urodził się nasz syn, dużo zmieniliśmy. Jeszcze długa droga przed nami, ale cały czas nad tym pracujemy????. Zakupiliśmy parowar, zaczęliśmy jeść więcej warzyw, owoców, ograniczenie soli i cukru. Odkąd rozszerzam dietę synkowi sprawdzam również składy produktów (ciężko uwierzyć co znajduje się w kaszkach „dla dzieci” i innych tego typu produktach). Powoli przestawiamy się również na koktajle, o dziwo i mi i mojemu prawie mężowi smakują i zaspokajają głód ????. O poprawie samopoczucia nawet nie wspominam ???? Mam nadzieje ze te zmiany już się utrzymają i ze nie poddamy się tak jak to wcześniej bywało. Zrobimy to przede wszystkim dla naszego syna, żeby wpoić mu od małego jak można zjeść zdrowo i smacznie przedewszystkim ????.
Cześć :-) Na początku wakacji pisałaś na temat tego jak kilka „trików” pozwoliło Ci schudnąć. Nie ukrywam jako panna byłam zgrabna a me ciało było jak modelki (oprócz wzrostu, i bez anoreksji). Nawet po ciąży pięknie się prezentowałam gdyż ma córa była maluśka. Żadnych rozstępów, brzuszka pociazowego. Po 30ce jednak zauważyłam, że zaczynam się zmieniać. Przemiana materii juz nie ta sama :-) W zeszłe wakacje poniósł mnie za bardzo all inclusive i tak mi zostało do tegorocznych wakacji. W tym roku wstydziłam się już tego co widzę w lustrze. Byłam pięknie opalona, ale jak wielorybek :-) Wchodząc na wagę myślałam, przecież większość kobiet tyle waży żeby się usprawiedliwić. Przechodząc obok lustra wciągałam brzuch, bo wyglądałam jak „Buka”. PrzEczytawszy Twój post pomyślałam dość tego! Biorę się za siebie. Codziennie rano pije wodę z cytryną, codziennie piję koktajl (maślanka, szpinak, banan, natka pietruszki, ogórek zielony), wyciskam sok z owoców i zastępuje tym jeden posiłek. Uruchomiłam mój parowar, który stał od 5 lat jako nówka. Jem zdrowo. Dużo warzyw, owoców – tych wspomagających odchudzanie. Zaczęłam używać chilli, curkumy, curry. Pije tylko wodę, ewentualnie zieloną herbatę. UWAGA RZUCIŁAM kawę, a lubiłam bardzo zawsze i wszedzie. I cóż dzisiaj mogę powiedzieć mam około 4kg mniej. Cera jak dziecka, nawilżona, ładna. Czuję się lepiej, nie boli mnie rano głowa. Nie wiem czy to zbieg okoliczności, ale zauważyłam, że mężczyźni się za mną oglądają. Nie żebym odwzajemniala bo jestem mężatką, ale mój mąż sam stwierdził, że wielu się na mnie „gapi”, a mój mąż do zazdrosnych nie należy!:-) Zatem musi coś w tym być :-) Jestem zadowolona, bo moje diety zawsze były radykalne. Ewa Ch. była normą. Dwa lata temu od wysiłku zaczęłam mieć problemy zdrowotne. To nie o to chodzi drogie Panie żeby się forsować na maxa. Podstawą jest dieta, ale nie głodowa, a taka która wspomoże Twój metabolizm. Pozdrawiam
W swojej 22letniej karierze dietetycznej próbowałam już mnóstwa tajemniczych i „superfantastycznozawszedziałających” trików na schudnięcie. Zawsze miałam schizę na tym punkcie i zawsze zamiast znaleźć normalne rozwiązanie to próbowałam głupich pomysłów zaczerpniętych z kolorowych pisemek albo bardzo rzetelnych stron typu typu http://www.schudnij10kg.w2dni (Nie no tak serio to z tego drugiego nie korzystałam ale moja siostra już tak ????). A może właśnie powinnam zacząć po prostu planować zakupy, zastanowić się co będę gotować danego dnia… W moim przypadku to by było chyba najlepsze + jeśli będę miała listę zakupów to się będę jej trzymać i nie będę może kupować chipsów ????. Co do świeżych owoców, ja zawsze ich nakupuję, a później leżą i się psują w ekspresowym tempie ???? może te koktajle to nie głupi pomysł? ????
Moja najważniejsza przygoda ze zdrowym odżywianiem była zarazem ostatnią deską ratunku w wieloletniej walce o posiadanie dziecka. Lata starań – wizyt u lekarzy, leków, zastrzyków; lata niepowodzeń, krótkie radości i niestety straty :( Załamania, zajadanie porażek, tycie… Wyglądałam okropnie i tak się czułam. Chyba moje dziecko nie chciało takiej tłustej matki ;) Ale byłam uparta. Kolejne pomysły i próby – przystąpienie do programu in vitro i zapisanie się do ośrodka adopcyjnego. Ciągle skomplikowane i kosztowne działania. Nigdy nie liczyłam ile nas to pieniędzy kosztowało, a ile nerwów… Rozwiązanie było tanie i takie proste. Postanowiłam zawalczyć ostatni raz, zrobić coś co wydawało mi się niewykonalne, ale chciałam, żeby potem móc spojrzeć spokojnie w lustro i powiedzieć sobie, że zrobiłam wszystko co mogłam. Postawiłam na totalne oczyszczenie organizmu – 6 tygodni na warzywach plus jabłka i grejpfruty oraz cytryny. Jednak wszystko trwało trochę dłużej. W styczniu 2015 odstawiłam mięso, później stopniowo rezygnowałam z innych niedozwolonych podczas postu produktów. Właściwe oczyszczanie zaczęłam 1 lipca 2015. Kusiły truskawki i czereśnie, ale byłam twarda. Od stycznia schudłam 8 kg. W sześć tygodni właściwego postu straciłam jeszcze 7 kg i biust. Tragedia. No może nie straciłam, ale wyglądał jak u staruszki. Masakra. Po paru dniach jednak zauważyłam o poranku zmianę – biust był na nowo jak wcześniej, a nawet lepiej, wylewał się ze stanika! Byłam zdziwiona, ale zorientowałam się, że jestem przed okresem. Ale miesiączka nie nadeszła przez kolejne 9 miesięcy!!! W kwietniu 2016 roku zostałam mamą. Teraz wiem już dobrze, że to co jemy ma ogromny wpływ na nasze życie :)
Cześć dziewczyny ! Od dłuższego czasu walczę o to by moje odżywianie było zdrowsze, aby moja dieta miała więcej witamin, ale z braku czasu wiadomo jak to wygląda.. W czasie ciąży piłam dużo koktajli, jadłam dużo świeżych owoców, eksperymentowalam w kuchni, odkąd przyszedł maluch na świat znów tego czasu jest mniej, czasami myśląc o jego zdrowiu zapominam o sobie, ale walczę z tym ???? Leon ma 14mies., a ja jestem w drugiej ciąży ???????????????????? więc muszę dbać o naszą już prawie czwórkę ???? choć czasu mało, bo dodatkowo kończymy budowę domu, własnymi rękami ???? to nie poddaje się ???? w naszej kuchni jest dużo świeżych warzyw, zwłaszcza tych z ogródka mojej mamy, bez nawozów ???? codziennie pijemy świeże soki, sokowirowka nie ma kiedy odpocząć ???????? i różnego rodzaju lemoniady z cytryna, grejpfutem w roli glownej ???? przetestowane przepisy od Was @Bakusiowo.pl napewno na stałe zagoszczą w naszym jadłospisie ???? no i ta lodówka Amica ???? przydałaby nam się bardzo ???? do nowego domu, gdyż stara strasznie wysusza nam warzywa i owoce ☹☹ dwa dni i już zwiedniete ☹ Byłby to cudowny prezent ???? nie muszac się martwić o jedzonko w lodówce ???? pozdrawiamy !
Ja wprowadziłam koktajle na stałe do diety jakiś czas temu, pewnie przy okazji diety odchudzającej, później sprawdziły się super po założeniu aparatu na zęby, bo niestety nie byłam wstanie ugryźć każdego owoca szczególnie krótko po wizycie u ortodonty, nie miałam też zamiaru rezygnować z codziennej dawki witamin, również w przypadku dzieci, zależy mi na tym aby spożywały jak najwięcej witamin, a koktajle to najlepsza opcja. Koktajle zawitały na stałe do mojej diety, rano w domu jem śniadanie, przygotowuję koktajl, który zabieram do pracy w specjalnej buteleczce, piję około godziny 11:00, 14:00 obiad i ok 17:00-18:00 kolacja – zwykle jakaś sałatka lub grillowany kurczak, ewentualnie ryba. Nie da się ukryć, że dobre odżywianie wpływa również na wzmocnienie odporności, a moje dzieci od 2 czy 3 lat praktycznie nie chorują.
Od niecałego miesiąca zjadam sałatkę z pomidora i cebuli na śniadanie. Może nie jest to długi odcinek czasowy, ale widzę, że czuję się nieco lepiej kiedy mój organizm ma codzienną porcję witamin. Nie jest to nic skomplikowanego, ale u mnie jest to zmiana na lepsze. Mam również zamiar urozmaicić sałatkę tylko jest niestety jeden malutki problem. Sama nie zjem wszystkich składników w jeden dzień i się zmarnują. Lodówka od firmy Amica pozwoliła by mi zaoszczędzić czas pieniądze oraz wzbogacić organizm o codzienną porcję witamin. Jestem młodą mamą, więc witaminy są mi niezbędne tak jak zresztą każdemu innemu człowiekowi.
Wygrana byłaby świetnym prezentem dla mnie i mojej rodziny. Może w końcu mnie tylko ja miałabym większą motywację do zdrowego odżywiania:)
nigdy nie potrzebowałam się odchudzać, ale po studenckich latach trzeba było pozbyć się złych nawyków żywieniowych. małymi krokami, ale konsekwentnie. zaczęłam od… picia wody niegazowanej, ok. 3 l/db, latem więcej. zero słodkich napojów. mój 5-letni syn także sięga tylko po wodę. śniadanie to podstawa, codziennie jemy owsiankę z dodatkami (w zależności co akurat mam w domu: płatki jaglane, orkiszowe, gryczane, ziarna siemienia lnianego lub chia, do tego świeże owoce sezonowe). zrezygnowałam z kawy rozpuszczalnej, piję za to świeżo zmieloną z ekspresu. zamiast słodyczy – gorzka czekolada i… owoce!
także wstaję godzinkę wcześniej, ale nie po żeby gotować tylko… poćwiczyć ????
Stało się! Straciłam swoje boczki!Stwierdził to obiektywnie mój mąż, który wrócił po dwutygodniowej nieobecności do domu:) Dwa tygodnie, tyle właśnie trwał eksperyment z koktajlami:) Da się? Da się! Co prawda mój blender puchł do czerwoności, ale odkąd koktajle zastąpiły mi śniadanie i poranną kawę nie tylko zrzuciłam ,,boczki”, ale także czuję się lepiej- lżej i rześko ze względu na pobudzającą moc tych mieszanek. Wcześniej robiłam koktajle głównie z owoców i tylko wtedy, gdy rzeczywiście wpadło mi ręce coś sezonowego. Dziś potrafię wykorzystać zarówno ogórki, jak i sok z buraka.A że z racji bycia młodą mamą często zamiast się budzić zmartwychwstaje to koktajlowe mieszanki są w tej sytuacji zbawienne, pobudzają natychmiastowo lepiej od kawy. Dzięki za super pomysł dietowy, który nie stawia ograniczeń, a otwiera możliwości (pomysłów na koktajle jest tak wiele). Niemniej jednak największą nagrodą jest dla mnie to, że straciłam wreszcie po ciąży swoje ,,boczki”, na czym nie poprzestanę i z czego bynajmniej nie będę płakać:)
Żeby wszystko było takie łatwe. Pierwsze co zrobiłam na drodze do lepszego odżywiania to podział posiłków na mniejsze a częstsze. I tutaj organizm sam okazał się mądry. Zaraz po zajściu w ciążę domagał się jedzenia 5 razy dziennie. Teraz łatwiej jest mi wygospodarować czas na częstsze przekąski a szybkie ich przygotowanie lub po prostu chwycenie owocka w locie pozwala oszczędzić czas w kuchni. Po drugie kiedy człowiek zaczyna myśleć o sobie i tym małym człowieku rozumie nagle, że wiele rzeczy można zrobić lepiej. Dać z siebie więcej i zdrowiej. Sama pamiętam jak babcia przygotowywała zawsze na podwieczorek jakieś owoce dla mnie. Wiadomo, że chciałabym nauczyć swoje dziecko dobrych nawyków. W ten sposób z mężem odkrywamy nowe rzeczy. O nie buntuje się już nawet na moje pomysły z internetu i stara się na ile to w jego mocy próbować ;) Jedynym problemem w naszej kuchni jest stara lodówka, która autentycznie sprzysięgła się przeciwko zmianom na lepsze. Wariuje jej termostat i rozmraża się i zamraża bez jakiegoś większego sensu. Szczytem wszystkiego było wyhodowanie półkilogramowej porcji lodu na biednym pęczku rzodkiewki i bezczelne wypchnięcie nim szklanej półki i szuflad. Jak ja się pytam. Warzywa i owoce stanowczo odmawiają zejścia do lodówkowego lochu i zaznania tych tortur. Ciężko im się dziwić sama mam opory przed wkładaniem ich tam i skazywaniem na los arktycznych dzieł pseudo sztuki. Na dzień dzisiejszy okapaliśmy się na pozycjach i obserwujemy gadzinę stojącą w kącie kuchni. Całe zastępy świeżych jeszcze jarzyn oczekują na wynik ostatecznego starcia. Malwino czekamy na posiłki w postaci komandosa z Amica! ;)
Ja na tą chwilę przymierzam się do „kuchennej rewolucji”, ale niestety nastąpi ona za parę miesięcy, kiedy to na bank i po trupach jest zaplanowany zakup sprzętu Philipiaka,i nowej lodówki bo obecna jest po prostu za mała. Do tej pory owszem, staram się jak mogę, ale to jeszcze nie to :( niestety mam nakaz leżenia (ciąża podwyższonego ryzyka) więc w kuchni spędzam tyle czasu ile to naprawdę konieczne żeby rodzinka nie padła z głodu, niemniej udało mi się przekonać moją gromadkę że „zielenina” wcale nie jest taka straszna, a bez pewnych produktów da się żyć :) jest to pewien wstęp do zmian które niebawem nadejdą, i bardzo chcę wierzyć że to się uda i wszyscy będą zadowoleni z nowego sposobu odżywiania
Jestem szczupła, ale brak energii i złe samopoczucie zmotywowało mnie do zmiany nawyków żywieniowych. Początki były okropne. Kupowałam jakieś drogie ” fit” produkty, na ktore nie miałam żadnego pomysłu. Awokado mi nie podeszło, prawdziwe masło orzechowe nie smakowało, nasiona goi plesniały zanim zdążyłam je wykorzystać. Do tego zakalce w szpinakowym biszkopcie, bezsmakowe kotleciki z buraków, czy rozpadające się placuszki z cukinii. Troszkę wpadek było. Na szczęście przetrwałam niepowodzenia i dziś coraz więcej sukcesów żywieniowych na moim koncie i nawet mąż coraz częściej chwali moje cudowania w kuchni. A z awokado dalej się nie lubimy ;)
Zaczęłam zdrowiej się odżywiać odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Rosnący we mnie maluszek był do tego ogromną motywacją. Świadomość, że to co jem wpływa na jego rozwój, wystarczyła by zrezygnować ze ” śmieciowego jedzenia”. Dodatkowo zaczęłam czytać książki o zdrowiu, kupować żywność w sklepach ekologicznych i świadomie wybierać produkty. Ta zmiana oczywiście następowała stopniowo, wraz z zdobywaniem nowej wiedzy, metodą prób i błędów, udało mi się zmienić nawyki żywieniowe. Nie popadam jednak w skrajność, i nie wszystko co jem musi być zawsze eko, vega i bio.???? Teraz, kiedy mój synek jest już na świecie, karmiąc go serwuje mu na talerzu różnorodność. Przecież jedzenie jest kolorowe, ma różne kształty i zapachy. A, że uskuteczniamy BLW i syn je całym sobą uczy się przy tym świadomości ciała i pobudza wszystkie zmysły.
Dziś wiem, że zdrowo można jeść wszystko! A prozdrowotna wartość posiłków zależy od dobrej jakości produktów oraz sposobu przyrządzenia. Na co dzień odczuwam, że zdrowe odżywianie przekłada się na pozytywną energię w moim życiu, dlatego nie zamierzam poprzestać.
Nigdy nie miałam nadwagi, jadałam to, co lubiłam, nie zwracając uwagi na kalorie, czy zdrowie a byłam zawsze raczej szczupła. Nawyki żywieniowe postanowiłam więc zmienić nie ze względu na wagę, a samopoczucie, stan cery, lepszy sen.. jednak głównym czynnikiem były narodziny córeczki. Nie było schodków dopóki nie zaczęła interesować się tym co jedzą jej rodzice. Wtedy powiedziałam sobie dość.. sorry, ale nie będę karmić dziecka czipsikami i pizzą! To przez nią a właściwie dzięki niej <3 zmieniłam naszą dietę. Nie mogę się pochwalić, że wszystko co zjadamy jest w 100 procentach zdrowe, ale małymi kroczkami do celu. Mąż nie jest zachwycony wszystkim co mu proponuję do zjedzenia, ale cieszy się, że udało mu się zrzucić kilka kilogramów przybyłych, kiedy to tył razem ze mną w ciąży (; Zostaje nam jeszcze dorzucić więcej ruchu do zdrowszego życia, a wymówki co dzień lepsze..
Aaa Malwina namówiłaś mnie i jestem Ci wdzięczna ???? Odkąd wprowadzilam do swojego menu warzywne koktajle prawie NIE JEM słodyczy (a jestem największą czekoladohiliczka jaka znam ????). Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, ale wiem na pewno, że to działa ???? Natomiast druga korzyść jest taka, że śniadanie i kolacje mam z głowy. Już nie muszę myśleć co dzisiaj zrobić, bo na nic nie mam ochoty albo to już jadłam. Możliwość miksowania koktajli jest nieograniczona (moi ulubieńcy to szpinak i jarmuż). Dziękuję Kochana ????
Dziś 14 dni minęło,
kiedy trochę zmian tu zaszło,
odkąd wszystko się zaczęło.
Na refleksje nas dziś naszło.
Opiszemy Wam po krótce,
by pokazać bez ogródek,
jakie były nasze miny
po koktajlach od Malwiny.
Tego lata wiele zmian,
najważniejszych w moim świecie,
zmieniłam cywilny stan,
no a potem, sami wiecie…
Rządy w kuchni wprowadziłam,
choć Mąż opór mocny stawiał,
co niezdrowe wyrzuciłam,
„Oszalałaś!” ciągle mawiał.
W pracy tylko słodka bułka,
baton, żelki, czekolada,
beza, krówka lub kukułka.
Zmienić go? Wyczyn nie lada.
Przeglądając Internety,
by prowadzić się już zdrowo,
pomyślałam „Jejku! Rety!
Ameryka! Bakusiowo!”
Tu pomysłów co niemiara,
by z przebojem iść przez życie,
aż opadła mi kopara.
Zdrowy koktajl? Wyśmienicie!
Miąższ z melona, grejpfrut, miód,
pomysł na drugie śniadanie.
Rześkość jego – istny cud!
Zazdrościło me Kochanie.
Mąż spoglądał i doglądał,
jak owoce szłam miksować.
Pysznie tak koktajl wyglądał,
On: „Daj łyka”, „Chcę spróbować”.
Jak się pewnie domyślacie,
śniadania już zdrowe jemy,
ciastek u nas nie spotkacie.
Mówiąc krótko- DZIĘKUJEMY! <3
Oj chciałabym mieć tyle zapału i energii do zdrowego odżywiania, co nie jedna dama :) Ale niestety za każdym razem, kiedy chcę coś zmienić natrafiam na mur… w postaci własnej osoby i chociaż zrezygnowałam z produktów zawierających gluten nie potrafię zrezygnować ze słodyczy – ok, piekę domowe bezglutenowe ciasteczka, czekoladowe brownie z fasoli, ale daleko mi do ideału ;) Waga wraca jak bumerang – śmieję się, że jest to moja naturalna sylwetka :) Może to kwestia złych nawyków? A może po prostu jeszcze nie dojrzałam do tego by coś zmienić? Uroczyście oświadczam, że od dziś, właśnie od tego momentu zacznę walkę z przyzwyczajeniami! A co! Wy możecie, ja też mogę? Prawda? Bakusiowo! Trzymajcie za mnie kciuki!
Nie jest prosto zmienić swoje nawyki żywieniowe, wiem coś na ten temat aż za dobrze. Podziwiam Was dziewczyny, że udaje Wam się wytrwać w tych postanowieniach. Ile razy ja już próbowałam coś zmienić…gdyby nie fakt, że mam problemy z glutenem, pewnie dalej bym tkwiła w kręgu „ciepłego pączusia”, a tak zmuszona niejako przez życie stosuję dietę, bo inaczej się nie da. Moją największą słabością są słodycze – tak przyznaję się bez bicia, że wielokrotne próby zamiany ich na lepsze, zdrowsze zamienniki kończyły się fiaskiem. Jak czytam Wasze opinie na temat zdrowego odżywiania to zaczynam wierzyć, że też musi mi się udać, bo w sumie czemu nie? Warto próbować, nawet jeśli dla mnie oznacza to 1000 próbę, to po raz kolejny dam z siebie wszystko. W końcu tu chodzi o zdrowie prawda? Zatem trzymajcie kciuki za tą, która nieustannie próbuje wejść na „lepszą i zdrowszą ścieżkę życia” :)
Zdrowe odżywianie to jest to,
będę próbowała razy sto
i chociaż kiedyś zdarzyło się upaść,
dziś znów mam ochotę coś zdrowo schrupać.
W moim ogródku rosną warzywa,
i cieszy się cała rodzina,
na sałatki smak różny,
nawet gdy dzień jest już późny.
Obiad je razem cała rodzinka,
nie trzeba namawiać ani taty, ani synka,
z babcią jest kłopot większy,
gdy mówi: „schabowego smak jest lepszy”.
Za chwilę w nowym domu zamieszkamy,
ale lodówki jeszcze nie mamy,
wygrać bardzo ją chcemy,
by dalej wołać że zdrowo jemy.
Za zdrowe odżywianie tak na poważnie brałam się rok temu, do dziś zostało mi z tego tyle, że na przekąskę najczęściej wybieramy warzywa lub owoce, w droge zbieramy np. pokrojone jabłka lub ogórki, więc częściowy sukces jest. Jednak zdecydowanie jemy za dużo cukru (choć teraz raczej w domowych wypiekach niż kupionych ciastkach). I tak jak napisałam wcześniej najbardziej zniechęcająco działała moja mama, no bo przecież kotlet i tłusty sos musi być, no a na kolacje: „zrób mu kanapkę, bo samą sałatką to nie się nie naje”:). No ale już nie długo bedziemy na swoim.
Pamiętam, jak w dzieciństwie mama niemalże wmuszała we mnie i moje młodsze rodzeństwo warzywa. Jak płakaliśmy nad zapiekanką z bakłażanem, jak uciekaliśmy z obrzydzeniem na widok szpinaku… Warzywa akceptowane to marchewka, rzodkiewka, pomidor.
Owoce? Jak najbardziej – wszystkie w każdej ilości! Ale te warzywa…
Dziadek miał sklep – „warzywniak”, zawsze świeżutkie warzywka i owoce, większość z dziadkowych, własnych upraw. Dzieciaki tego nie doceniały, ba teraz dalibyśmy się pokroić za takie świeże, naturalne pyszności!
I choć od dziecka warzywa i owoce nie były mi obce to jakoś tak się w życiu stało, że kiedyś waga pokazała mi 105 kg… Przy moich 165 cm wzrostu byłam jak tocząca się kulka.
Powiedziałam basta!
Oczywiście najpierw była głodówka. Później wszystkie możliwe diety, wyczytane w necie. Takie wiecie : dwa liście sałaty, marchewka, jajko, czarna kawa i tak przez 2 tygodnie… I od nowa, kolejna o podobnym menu. Oczywiście kg leciały w dół. Jednak ja byłam jakaś taka nieszczęśliwa, wiecznie zła, smutna i wcale nie wyglądałam piękniej… Nie mówiąc już o wynikah mojej krwi, poziom żelaza dużo poniżej normy!
Kiedy po kilku miesiącach waga pokazała 30 kg mniej uznałam, że już mogę odpuścić – mój błąd – wracając do starych nawyków, każdy kilogram wracał do mnie jak bumerang i mogłam się szybko i boleśnie przekonać, co to ten pieprzony efekt jo-jo!
Rozpacz. Tyle męki poszło na marne?
Jednak internet stał się znów pomocny, tym razem jednak bardziej rozsądne było moje myślenie! :)
Dzień zaczynam od wody z cytryną i imbirem. Nie ma dnia bez koktajlu, smoothie czy świeżo wyciśnietego soku. Miksuje wszystko, co mam pod ręką . (owoce i warzywa, rzecz jasna)
Uwielbiam swoje mikstury! Szpinak, banan, truskawka. Jabłko, kiwi, nektarynka, jarmuż, Arbuz, czereśnia, jabłko. Czarna porzeczka, seler naciowy, jabłko. Wiśnia, jabłko, cytryna, Mango, limonka, malina.
Ponadto mam to szczęście, że moi rodzice mają spory ogródek, a w nim pyszne, zdrowe owoce oraz warzywa i można się częstwoać do woli.
Zdrowie jest nie tylko ważne, ale przede wszystkim pyszne! :)
Wyzwanie pt. „Zamiast kebaba zjem dziś sałatkę !”
„Stary, weź się już nie wygłupiaj” każdego dnia w kółko i w kółko ciągle słyszałem ten sam tekst, gdy zasiadając
do drugiego śniadania w pracy wyciągałem sałatkę warzywną. Koledzy z pracy
wyśmiewali się ze mnie ciągle posyłając irytujące teksty w moją stronę. Było mi przykro, ale przecież nie mogłem sobie odpuścić ze względu na to, że nie
akceptowali tego. Nie raz zdarzyło się, że zrobili mi żart i na drugie śniadanie zamawiali pizze czy też
inne smakołyki i szydząc ze mnie zajadali śmiejąc się od ucha do ucha. Najgorsze były
pierwsze dni, kiedy przestawiałem się na tryb oszczędzania energii oraz
nastawianie się na zdrowe odżywianie. Przyznam szczerze, że było mi ciężko. Czy
ktokolwiek z Was wyobraża sobie 80kg faceta, który zamiast bułki z szynką czy
też innym mięsem zajada właśnie sałatkę składającą się z sałatki lodowej,
pomidorów, ogórków, cebulki, czasami orzechów oraz innych warzyw. Wiem, to
dziwne, ale pod wpływem swojej żony postanowiłem powalczyć ze swoją nadwagą i
spróbować diety. Minęło kilka miesięcy odkąd zacząłem stosować dietę warzywną i
przyznam, że nie spodziewałam się tak drastycznych zmian. Nie chodzi o sam
wygląd, ale też o samopoczucie. Nigdy nie czułem się lepiej niż teraz.
Wszystkie te wyrzeczenia nie robią już na mnie wrażenia, choć nie powiem, bo
zdarza mi się czasami zjeść coś nie zdrowego, w końcu jedno jest życie.
Przyzwyczaiłem się do swoich potraw i każdego dnia z większym zaangażowaniem
sięgam po swoją ulubioną sałatkę. Czasami, aby urozmaicić swoją potrawę, z
niewielką ilością oleju podsmażam pokrojone w kostkę kawałki kurczaka i dodaję
je do sałatki, przez co staje się ona bardziej pożywniejsza. Gdybym jeszcze raz
miał podjąć takie wyzwanie pewnie bym się nad tym zastanowił, ponieważ trzeba
do tego wiele wyrzeczeń, które nie raz są silniejsze od nas. Lecz koniec
końców, znalazłbym się w tym miejscu gdzie teraz jestem i tak jak teraz,
cieszył się świetnym wyglądem oraz zdrowym trybem życia.
Moje motto : Czas na nowe życie, lepsze życie !
Moje wyzwanie świeżości trwa już dłuższy czas,
Więc posiłek warzywny był u mnie nie raz,
Świeże pomidorki, ogórki czy też sałata,
Dla mnie to wcale nie jest żadna strata.
Dowiedziałam się niedawno o pewnych powikłaniach,
Problemu doszukiwałam się jednak w daniach,
Złe odżywianie do choroby mnie doprowadziło,
Lecz dobre odżywianie teraz sprawiło.
Codziennie warzywa i koktajle owocowe czasami,
Doprawione oczywiście naturalnymi jogurtami,
Sprawiły, że podjąć wyzwanie trudno mi nie było,
Przyznam jednak, że przykro mi się robiło,
Gdy widziałam jak wszyscy jedzą schabowe,
A ja wcinam sałatkę i pomidory koktajlowe.!
Mój posiłek obiadowy nie był urzekający,
Lecz przyznam śmiało, nawet zadowalający,
Czułam się troszkę jak królik gdy jadłam marchewkę,
Bardzo natomiast polubiłam rzodkiewkę.
Przepisów mnóstwo w zeszycie nazbierałam,
Każdego dnia inny posiłek przygotowywałam,
A to sałatka warzywna, a to też koktajlowa owocowa,
Każda z nich okazała się smaczna i zdrowa,
Do moich ulubionych jednak koktajl owocowy należy,
Przyda się do tego banan nie jeden świeży,
Szczypta wyobraźni i połączyć składniki,
W moim domu ukazały się same smakołyki.
– Kiwi 2 szt – aby kwaśny smak pozostawał,
– Banan 2 szt – aby kalorii dodawał,
– Mandarynki 3 szt- aby aromatu dodać,
– Truskawki mrożone- aby ochłody dodać,
– Miodu 3 łyżki- aby słodko się zrobiło,
– Bitej śmietany- aby się zabieliło
Lekka i przyjemny koktajl owocowy,
Do każdego obiadu jest zawsze gotowy,
Nawet moje zuchy, co koktajli nie lubią,
Język od połykania w szklaneczce gubią,
Dieta warzywno owocowa zła się nie okazała,
A moja figura wiele na tym zyskała,
Talia jak u osy, lecz są też krągłości,
Dzięki tej diecie jestem z dala od otyłości !
Więc morał z wyzwania jest dobrze znany,
Każdy człowiek dzięki niej może być zadbany,
Wystarczy dobre chęci, a wszystko się ułoży,
Nawet choroba problemów nie przysporzy !
Moje doświadczenia z dietą… dżizas! Moja babcia, mama, siostry odkąd pamiętam (chyba już ze 20 lat wstecz!) żyły dietą. Do obrzydzenia słuchałam o warzywach, tłuszczach, kaloriach… W sumie dziwię się, że nie dostałam na drugie Kaloria – Kinga Kaloria – nieźle brzmi! Wracając do tematu – zarzekałam się, że JA NIGDY NIE BĘDĘ NA ŻADNEJ DIECIE, bo nie po to się żyje, żeby sobie odmawiać – blabla. Los dał mi superhiper-przemianę materii i mądrą (czego wtedy nie doceniałam) mamę, która dbała o nasze zdrowie. Upragniona wyprowadzka na studia i masz los – wieczornym przysmakiem do piwka stały się fryty obsypane przyprawą do kebaba (studencka imitacja mięsa), odsypianie imprez, totalnie nieregularne posiłki – z pewnością przytyłam (bo babcia od strony tata antyfanka odchudziała, zacierała ręce przy każdym spotkaniu), ale raz- nie miałam aparatu, żeby zobaczyć się na zdjęciu, a dwa – chłop się znalazł,czyli nie jest źle! do czasu, gdy przyszło kupować suknię ślubną. Wtedy przejrzałam się w lustrze i… zaczęły się lamenty i „olaboga”. Całe życie chuda i w jednej jedynej sukni mam wyglądać jak słodko jak pączek?! Było jedzenia sera i konserwowych ogórów, były hektolitry wody i miliony przysiadów, były rezultaty – super minusy na wadze, ale i… podkrążone oczy, omdlenia i łzy mamy. Nie chcę wracać do tego tragicznego czasu i diet, przez które wylądowałam w szpitalu… Wstyd. Brak słów. Do ołtarza poszła szczupła, ale wykończona. Dopiero powrót do rodzinnego miasta, już z mężem przy boku i walka o dziecko uświadomiły mi, że do „diety” trzeba dojrzeć. Zdrową dietę! Nie chodzi o tą dramatyczną walkę o niższe liczby na łazienkowej wadze, ani o wyrwany zamek w przymierzalni „bo się przecież wcisnę w te 36!” – o to właśnie na to szkoda życia! Walcząc o zdrowe nerki po masochistycznej diecie mieszkałam u mamy. Inaczej widziałam już jej warzywa, tłuszcze i kalorie. Przecież jem po to, żeby żyć! Teraz dopiero mogę powiedzieć – dżizas moja córka wyssie dietę z mlekiem matki i odziedziczy w genach już od prababki! ;)P.S. Spróbowałam koktajli – nie było ich u nas wcześniej – wpisuję do diety babci i mamy jako mój patent (wybacz Kochana, nie zczają, że ściągnęłam, bo nie ogarniają internetów;p) P.S.2 zawsze wyglądałaś bosko, ale teraz to aż tryskasz sexapilem! i nie wazelinuję, żeby zgarnąć tę lodówę!)
Liczne przygody z wdrażaniem zdrowego odżywiania miałam.
Owoce i warzywa wytrwale na koktajle przerabiałam.
Dni mijały, waga spadała, ale niedługo euforia ta trwała…
Ósmy kilogram straciłam i z tej radości… czekoladę całą wmłóciłam!
Wyrzuty sumienia wciąż mnie dopadały, ale chrupiące czipsy skutecznie je zagłuszały.
Koło historia więc zatoczyła i do punktu wyjścia mnie zawróciła.
Aktualnie bliżej mi do kształtu pączka niż marchewki, więc pomyślałam – to nie przelewki!
Ambitne plany zatem poczyniłam i lodówkę o zdrowe produkty uzupełniłam.
Miejsca jednak w niej mało, wszystkiego się upchnąć nie dało…
I tak mi w głowie zaświtało:
Czy w tej walki ferworze,
Amica mi dopomoże?
Mnie się częściowo udało:) zaczęłam drastycznie (wiem, błąd). Ale wyeliminowałam z diety niezdrowe rzeczy (kostki rosołowe z którymi było najtrudniej, ograniczyłam baaardzo sól którą uwielbiałam, serki topione, margarynę). Drugim krokiem było zmienienie obiadów, nie tlukłam schabowego co drugi dzień na przemian z mielonym. Jeśli mięsko to częściej pieczone,ew.gotowane choć takie lubię mniej.
Drugie dania częściej jem z kaszami/ryżem. Robie sobie szejki i koktajle owocowe i warzywne(tyle możliwości, że sama czasem nie wiem co zmiksować :D). I co najważniejsze, staram się nie „dopychać” jeśli zostaje mi resztunia obiadu na talerzu i nie dojadać czegoś na siłę „bo się zepsuje”, lepiej żeby sie zepsuło niż zepsuło Mnie :D Przestałam też (drogą powolnej redukcji) słodzić zarówno kawę jak i herbatę. Nie robię juz dzikich restrykcji, ale nie jem owoców na noc, pozwalam sobie od czasu do czasu na coś niezdrowego, choć część takiej żywności zwyczajnie przestała mi smakować. W połączeniu z lekką aktywnością fizyczną (jeśli mam czas idę pobiegać lub poskakać z Mel B czy inną Chodakowską;) ) dało mi to redukcję z 75 do 60kg i to w ok 2-3 miesiące. No i kiedy przestałam zapychać się świństwami na szybko wm ojej diecie znalazło się miejsce na warzywka, dużo warzyw, czy to na surowo, czy w sałatkach, czy gotowane na parze,czy nawet kiszonych. Idealnie, BYLE W TYM WYTRWAĆ, bo czasami z racji pracy w systemie 12sto godzinnym jest problem wrzucić na ruszt coś zdrowego. Ale walczę,twardo:)
Razem z Tobą podjęłam „Wyzwanie świeżości”. Dlaczego podjęłam to wyzwanie? Uwielbiam gotować, piec, spędzać czas w kuchni. O jedzeniu myślę non stop, a w sklepach z dobrymi akcesoriami kuchennymi mogłabym zamieszkać:-) Moja świadomość na temat odżywiania stale rośnie, chętniej sięgam po produkty, których wcześniej nie używałam (soczewica, ciecierzyca, kiełki, tofu), czytam, śledzę blogi i strony kulinarne, gotuję odważniej. Nie jestem weganką, nawet nie jestem wegetarianką, ale ilość mięsa w
diecie mojej i mojej rodziny drastycznie zmalała. I zauważyłam, że mięso można zastąpić zdrowszymi produktami, a dania roślinne są nie tylko łatwe w przygotowaniu, ale i bardzo smaczne. „Wyzwanie świeżości” nie było mi trudno podjąć, gdyż zaledwie 10 minut od domu posiadamy 2 ogródki działkowe, w których uprawiamy wszystkie cuda natury (marchewkę, pomidory, ogórki, seler, por, cebulę, fasolkę szparagową, buraki, cukinię, sałaty (masłową, lodową, rukolę), szpinak i mnóstwo bazylii. Rosną na niej również maliny, jeżyny, borówki amerykańskie, kilka krzaczków truskawek i poziomek, jabłka, gruszki, czereśnie i kilka gatunków winogrono. Jako pokolenie miejskich działkowców wiemy, co dobre, i umiemy doskonale wykorzystać urok tej oazy zieleni:-) Postanowiłam, iż zamiast ciężkiej kolacji, będę spożywała lekką, zdrową sałatkę z warzyw i owoców z własnego ogródka. Na ogródku jesteśmy każdego dnia i codziennie wracamy z wiadrami pełnymi najlepszych skarbów. W wyzwaniu wytrwałam, a własne, świeże, zdrowe warzywa i owoce z pewnością mi to ułatwiły. Dzięki wyzwaniu w diecie mojej rodziny zagościła większa niż zazwyczaj ilość warzyw, owoców, a wszystkie sałatki przygotowywaliśmy wspólnie (dzieci ochoczo pomagały). Za każdym razem zastanawiałam się, czy pozwolić moim dzieciom na pomoc w kuchni – przecież dobrze wiem, że to tak, jakby pozwolić, by przeszła tamtędy trąba powietrzna. Uległam jednak i wiem, że była to dobra decyzja. Dzieci czerpały ogromną przyjemność z przyrządzania sałatki i z samego jedzenia. Bardzo chętnie odsączały umyte sałaty w wirówce i mieszały wszystkie składniki w dużej misce. To była dla nich ogromna frajda. Dzieci przekonały mnie, że pomaganie w domu jest naturalne i fajne (zawsze myślałam tylko o bałaganie, który pozostawią). Wspólne chwile z najbliższymi w kuchni to był ( i będzie nadal) miło spędzony czas w rodzinnym gronie, który przyniósł same przyjemności. A dieta roślinna (sałatkowa) rośnie w siłę i oby z nią rosło nasze zdrowie.
Ja próbuję wcielić w życie ten ostatni punkt, ale skoro w głowie nic mi do siebie nie pasuje, gdy otwieram lodówkę, to jest ciężko. Zazwyczaj kupuję podstawy, czyli makaron, owoce, warzywa, ale sklecenie z tego jakiegoś dobrego posiłku kończy się tak, że mąż patrzy niepewnie i mówi, że już jadł na mieście, a ja po spróbowaniu też próbuję sobie wmówić, że już jadłam na mieście. Na kontakt z dietetykiem raczej w tej chwili nie możemy sobie pozwolić, więc tkwimy w takim zaklętym kole już jakiś czas, a ja tupię nogami ze złością, bo bym chciała, a nie umiem. Masz jakąś złotą radę?
Hej ja mam takie pytanie przy tym 14 dniowym wyzwaniu-chodzi mi o koktajle oczyszczający i podkręcający metabolizm co trzeba jeść ? te koktajle pije się jedynie na wieczór? albo podwieczorek ?
Pozdrawiam. Najwyższy czas wziąć się za siebie!