Spróbuj to poczuć…

Spróbuj to poczuć…

Nie jestem na bieżąco z aferami. I tymi rozdmuchiwanymi w samym Internecie i tymi, które trafiają do mediów. Nie wyszukuję ich, nie klikam w drastyczne czy szokujące tytuły. Nie ma w tym jakiejś większej filozofii. Ja po prostu nie mam na to czasu. Ale traf chciał, że dzisiaj nastał jeden z „tych” dni. Dni potwierdzających regułę. I kliknęłam… a teraz nie wiem czy chcę o tym pamiętać czy zapomnieć.

Wyobraź sobie, że dzień, w którym rodzi się Twoje dziecko jest również dniem jego śmierci. Dziecko albo rodzi się martwe, albo umiera po porodzie. Wyobraź sobie, że czas oczekiwania na przyjście na świat Twojego ukochanego dziecka jest jedynym czasem, jaki dane Ci było z nim spędzić. Jeszcze nie zdążyłaś go pokochać? Jasne, że zdążyłaś. Byłaś taka ciekawa jak wygląda, jak będzie brzmiał jego płacz, jak będzie pachniało, jak to będzie przystawić je do piersi. Na poród czekałaś jak za młodu na gwiazdkę. Tego dnia miał się zacząć nowy rozdział w Twoim życiu. Zamiast tego boleśnie zakończył radosne oczekiwanie na Twoje ukochane dziecko.

Słyszałaś o amerykańskiej fundacji Now I Lay Me Down To Sleep? To fundacja, która umożliwia parom, które straciły dzieci przy porodzie, zrobienie bezpłatnego zdjęcia na pamiątkę. Fotograf – wolontariusz przyjeżdża do szpitala. Zdjęcia są przepiękne. Wszystkie, które widziałam są czarno-białe. Dzieci są okryte chustami, czapeczkami. Są przedstawione w godnej pozycji, rodzice nie są zmuszani ani do uśmiechu, ani do płaczu. Nie patrzą się w obiektyw. Ci, którzy decydują się na to zdjęcie chcą tylko zachować w pamięci widok swojego ukochanego dziecka. Dziecka, które za chwilę będą musieli pożegnać już na zawsze. To jedyna pamiątka jaką daje im los. Nie będzie im dane cieszyć się pierwszym uśmiechem, pierwszymi krokami, pierwszym „mama” nagranym w telefonie. Jedyne co mogą zrobić, to pierwsze i ostatnie zdjęcie ze swoim aniołkiem.

Jedno z małżeństw postanowiło to zdjęcie pokazać na Facebooku. Nie wierzę w to, że mogły kierować nimi jakiekolwiek negatywne pobudki. To nie byli celebryci, którzy potrzebowali rozgłosu. Rekordowa ilość kondolencji też nie przywróciłaby życia ich dziecku. Wydaje mi się, że upublicznili to zdjęcie żeby podzielić się z innymi chociaż tym jednym zdjęciem. Jedyną pamiątką po ich dziecku. Ale ci „inni” postanowili ich zlinczować. Internet takie komunikaty roznosi jak zarazę. A ludzi, którzy są mocni w osądzaniu innych bez wczucia się w ich sytuację jest na pęczki.

Nagle okazało się, że fundacja też jest zła. Bo co? Bo dawała ogarniętym żalem rodzicom możliwość zatrzymania swojego dziecka nie tylko w pamięci? A może wypada o takiej tragedii próbować zapomnieć i żyć dalej tak jakby to się nigdy nie wydarzyło? To się wydarzyło. Tego się nie zmieni. Nie zapomni. A chęć posiadania pamiątki po kimś komu oddało się serce, moim zdaniem jest naturalna. Okej… nie wiem czy dla mnie byłoby to takie oczywiste, a tym bardziej publikacja tych zdjęć, ale na pewno nie linczowałabym innych za to. Tym bardziej, nigdy nie będąc w takiej sytuacji.

W takich chwilach patrzę się na moje dziecko i dziękuję Bogu za wszystkie dni, które dane mi było z nim spędzić. Nie wiesz ile jeszcze będzie Ci dane cieszyć się swoim dzieckiem, mężem… ile jeszcze dni pozostało Tobie. Ja wiem, to tak strasznie brzmi, że niektóre z Was pewnie powiedzą – nie mów o tym, nie chcę o tym myśleć. Ja też nie chcę. Ale takie kopniaki od czasu do czasu są chyba potrzebne każdej z nas, żebyśmy doceniły jak wiele od życia dostałyśmy.

A zanim kogoś ocenimy i bezlitośnie wydamy na niego wyrok zatrzymajmy się na chwilę i spróbujmy postawić się na jego miejscu…