Oddycham. Nareszcie oddycham. Zaciągam się powietrzem głęboko, wypełniając nim całe płuca, z taką łapczywością jakbym nigdy tego oddechu miała już nie wziąć kolejny raz. Wącham zapach choinki, już nie tylko tej w domu, przywiezionej z sieciówki za pół ceny dzień przed Wigilią, wącham też zapach całego lasu choinek, który mam po drugiej stronie ulicy. Upajam się…
Upajam się tym co mi dane w tej chwili. Ile to potrwa? Kto to wie. Ile jeszcze przede mną takich słonecznych grudniowych dni? Nie wiem. Nie zastanawiam się. Powoli zaczynam rozumieć co to znaczy „chwytać chwilę”. Chwyciłam ją podczas naszego ostatniego krótkiego spaceru. Musieliśmy szybko wracać bo odstroiłam dziecko po miastowemu, w cieniutkie spodenki, które oporu rozpędzonemu wiatru stawiać nie chciały, ale chwyciłam kilka tych chwil. Pięknych…
Piękno tkwi w szczegółach wiesz? Wiem, że o tym słyszałaś, ale czy WIESZ? Bo to różnica. Ja nie wiedziałam. Powoli zaczynam to dostrzegać. Podczas niespiesznego jedzenia śniadania, wpatrzona w bezkres pola znikającego za horyzontem, podczas czytania książki oparta o ramię mężczyzny, z którym łączy mnie niesamowite uczucie, trzymająca za rączkę nasze wspólne dziecko… Powoli zaczyna do mnie docierać to, w co przestawałam wierzyć. Kiedy tak biegłam, pędziłam, po te mgliste marzenia coraz częściej coś głośno do mnie krzyczało, że biegnę donikąd. Że to, do czego dążę nie istnieje. Że ja w tym moim biegu niczym nie różnię się od osła, biegnącego za marchewką, której nigdy przecież nie dogonię. Tych kilka dni wystarczyło mi, żeby uwierzyć. Wierzę…
Wierzę w to, że „żyć chwilą” można naprawdę. Że to nie są tylko puste frazesy czy niedoścignione marzenia. Żyć chwilą trzeba się nauczyć i ja się właśnie tego uczę. Gdzieś podświadomie wiedziałam, że nie umożliwi mi tego miasto, że nie da mi tego biuro i samochód służbowy. Te „chwile” miały na mnie czekać gdzie indziej. Właśnie tu, gdzie jestem. Nie wiem jak długo tu zagrzeję. Nie wiem co będzie dalej. Nie zastanawiam się nad tym. Po prostu żyję…
Żyję, a raczej uczę się żyć, w tym tempie, o którym zawsze marzyłam. W taki sposób, w jaki do tej pory żyć nie potrafiłam. Jest pięknie, coraz piękniej. Momentami zastanawiam się skąd bierze się tyle dobra w moim życiu. Skąd to wszystko?! Nie wiem… pewnie dowiem się dopiero wtedy, kiedy zakończę swoją podróż tutaj. Kiedy to będzie? Nie wiem… Na razie oddycham, upajam się…
Cuuudo, cuudo i jeszcze raz cudo! Przepiękne zdjęcia i najprawdziwsze słowa. :) Mam nadzieję, że ja też kiedyś będę mogła odetchnąć pełną piersią, bez zamartwiania się, bez dużych problemów… Okolica wymarzona do refleksji nad życiem. Wszystkiego dobrego życzę dla Was – Pączusie i Tobie, Malwinko, abyś się nauczyła „żyć chwilą”.
Ściskam wirtualnie :*
Wirtualnie odściskuję i dziękuję :*
Przecudowne zdjęcia! <3 Jak dla mnie, najpiękniejsze z całej blogowej historii <3
Faaaaaajnie :) Bardzo się cieszę, że je „czujesz” :)
Piękny wpis, piękne zdjecia!
Wychowałam się w małej miejscowości, ale ciągnęło mnie do dużego miasta najpierw do szkoły średniej, później na studia, ostatecznie do pracy. Wiele podróżowałam, wiele widziałam i dużo osób ze świata poznałam. Po kilku latach znowu wróciłam w miejsce, skąd pochodzę. Ciągle mam szansę wyjechać za granicę, praca już czeka, ciągle mam możliwość zamieszkać w wielkim mieście, ale to tutaj czuje się najlepiej, kiedy idę z psami na spacer prze pola i lasy, kiedy mogę się cieszyć widokiem i każdym promykiem słońca i tak jak Ty teraz Malwina, oddychać głęboko. Człowiek jednak na łonie natury czuje się najlepiej. Tutaj naprawdę można żyć pełną piersią i cieszyć się każdą chwilą. To prawdziwe szczęście móc mieszkać tam, gdzie można odnależć swój wewnętrzny spokój.
O tak… piękne dopełnienie tego co napisałam. Widzę, że się rozumiemy :)
A a mam pytanie które chcę zadać Ci już dłuższy czas? Jak tam Wasze starania o drugiego bobasa? Diagnozujecie się, leczycie? ja też dalej nie mogę w ciąże zajść.. odpisz proszę choćby na priv
Aaaach… no staramy się ciągle, ale przede mną badanie drożności jajowodów. Wybiła godzina zero, miesiąc w miesiąc próby, z Maćkiem wszystko okej. Pora na mnie :) Pewnie wszystko się wyjaśni w styczniu. I sama nie wiem co wolałabym usłyszeć. Chyba, że niedrożne. Poddać się zabiegowi i mieć nadzieję. Bo jeśli okaże się, że z jajowodami jest okej… to już sama nie wiem :(
Kochana dacie radę. Wiem, że to wydaje się niemożliwe, byłam obok kiedy przychodziła przez to bliska mi osoba. Teraz czekają na szczęśliwe rozwiązanie. Głowa do góry i do roboty :D
Zdjęcia cudowne, dech zapierają.
Gratuluję tego stanu umysłu, do którego ja cały czas dążę.
Nie wiem czy jesteś wierząca, ale podpowiem Ci, że „tędy droga” ;)
Dziękuję. Jeszcze jak byłam w ciąży zdecydowałam, że spacery z dzieckiem po centrum na wysokości rur wydechowych oraz okna na główną ulicę w wielkim mieście to nie to, co chcę dla swojego Dziecka i przeprowadziliśmy się na przedmieścia. Z okna widzę morze, a na mojej ulicy przejeżdżające samochody należą głównie do sąsiadów. Mieszkając tu przez rok urlopu macierzyńskiego brakowało mi jednak ludzi, choćby patrzenia na przechodniów, a teraz praca na pół etatu w centrum miasta daje mi cudowne połączenie, wciąż jednak szukam swojego ideału.
Piękny wpis, piękne zdjęcia :)
Nic dodać, nic ująć ;)
Ja tez jestem juz na tym etapie.pracuje w stolicy mieszkam 60 km dalej.gdy weacam z pracy to ü siebie czuje sie jak w bajce.Dom 2 minuty od lasu.czyste powietrzee.sama wiesz zreszta.ta niespieszna kawa wypita w koszuli nocnej w altance i boso.najblizszy sasiad duzo dalej.uwielbiam to miejsce.wakacje trwajaw ü nas tydxien.zwiedzamy wtedy Polske.jezeli jestesmy gdzies dluzej to tesknimy potwornie.p.s.swietna kurtka .twoja.gdzie kupiona jesli to nie sekret?
To cieniutka parka z przeceny w House :)
aj low ju :*
Z wzajemnością :D
Hej Malwina! Jakim aparatem robisz zdjęcia? Planuję zakup lustrzanki I potrzebuję opinii praktyka. Dzięki!
Też tak chcę!
Cudne zdjęcia! Bajecznie jest tam u Was. Spokojnie, ładna przyroda – nic tylko wypoczywać!
Bakusiowo ryczę przez Ciebie! :*