„Nie można tłumaczyć bezczelności chorobą!”

„Nie można tłumaczyć bezczelności chorobą!”

Maciek zostawił mi dzisiaj samochód i pojechał do pracy autobusem. Z autobusu przysłał mi wiadomość… wiadomość, która przelała czarę goryczy w moim sercu…
„Z przystanku niedaleko Kliniki Onkologicznej, do autobusu wsiadł chłopiec na wózku inwalidzkim z opiekunem. Wyglądał bardzo słabo. Chory na pierwszy rzut oka. Chyba przeszedł chemioterapie bo miał tylko kępki włosów. Zsiadł z wózka i poszedł w kierunku miejsca siedzącego dla niepełnosprawnych. Takiego obok kierowcy. Chłopiec z 11 lat, ciekawy może jazdy autobusem. Na tym miejscu dla niepełnosprawnych siedziała kobieta lat ok 55. Superzadbana, wyperfumowana blondynka obwieszona pierścionkami. Nie wyglądała na niedołężną o niepełnosprawności nie ma mowy. Chłopiec podszedł i zapytał czy może usiaść. Nie widziała że przyjechał na wózku ale powinna się zorientować ze chłopiec nie jest zdrowy. Z wielkim wyrzutem przesunęła się i chłopiec usiadł na tym siedzeniu razem z nią, ledwo jednym półdupkiem. Kobieta podsumowała jego „zachowanie” ironiczną mina z pogarda i pokręciła odpowiednio głowa. Jechali razem na tym jednym miejscu. Jednym, przeznaczonym dla osoby niepełnosprawnej. Chorej no… Dwa przystanki dalej zwolniło się miejsce po drugiej stronie autobusu i wiesz co zrobiła ta kobieta? Natychmiast powiedziała chłopcu żeby sobie TAM usiadł bo tu jest ciasno! Chłopiec zmienił miejsce bez słowa a kobieta odprowadziła go jeszcze spojrzeniem z pogardą i wszystkim co najgorsze, odwróciła głowę, i jeszcze popatrzyła w okno kręcąc głową z dezaprobatą. Patrzyłem na nią i mi jej było żal myślałem, że ona nie wiedziała co robi. Nie zauważyła ze chłopiec był chory. Ale po chwili pomyślałem, że to był tylko chłopiec który kulturalnie zapytał czy może usiąść. Postanowiłem się odezwać:
– Czy pani wie, że ten chłopiec jest chory i przyjechał na wózku z opiekunem? [Odpowiedź mnie zabiła]
– Wiem! Ale nie można tłumaczyć bezczelności chorobą!”

Wiesz co… coraz częściej jest mi źle na tym świecie. Tak bardzo mi źle. Nie rozumiem skąd w ludziach tyle nienawiści. Co musi siedzieć w głowie takiej kobiety, która nienawidzi z założenia. Która kubeł zła wylewa na chłopca, który po prostu chciał usiąść na miejscu dla niego przeznaczonym. Dlaczego wzbudzamy w sobie wzajemnie tak negatywne emocje. Dlaczego w ludziach widzimy od razu wrogów. Dlaczego w 11-latku nie widzimy ciekawego świata chłopca, tylko bezczelnego gówniarza. Dlaczego chory 11-latek nie chwyta nas za serce…

Ja wiem, życie nas doświadcza. Masa jest takich 11-latków, którzy zachowują się nie tak jak powinni. Każdy z nas zawiódł się nie raz na kimś bliższym i dalszym. Ja też swoje przeszłam w życiu. I gdybym Ci opowiedziała moją historię płakałabyś razem ze mną. Wiem to. Ale nie robię tego, nie użalam się nad sobą. Nie odbijam sobie na innych. Zadawanie ludziom bólu nie daje mi satysfakcji, dzikiej rozkoszy, nie wylewam moich złych emocji na innych. Nadal traktuję drugiego człowieka jak dobrego człowieka. Nie jak wroga. I jest mi z tym lepiej. Ale przyznaję, boli podwójnie kiedy dowiaduję się, jakie niestworzone historie o mnie opowiadają ludzie, którzy nawet mnie nie znają.

Ten świat jest coraz bardziej okrutny. Coraz mniej w nas pozytywnych uczuć. Coraz większa obojętność dla ludzkich tragedii. Coraz więcej nienawiści. Nie wiem dokąd dążysz świecie, ale wiem jedno – ja zostaję tu gdzie jestem…