„Nie daj mu! Bo się pobrudzi!”

„Nie daj mu! Bo się pobrudzi!”

Krew mnie zalewa kiedy słyszę takie komendy. Tak! Komendy! Bo ktoś tu zapomina, że dziecko jest dzieckiem i biedne stworzenie musztruje. Słyszę to wszędzie! W piaskownicy, w restauracji, w samochodzie, w domu… Tak bardzo mi tych dzieciaczków szkoda :(

Na placu zabaw – „nie grzeb w mokrym piachu bo się pobrudzisz”. No ludzie! A próbowałaś jedna z drugą zrobić babkę z suchego? Kuźwa, aż mi się przypominają czasy mojego dzieciństwa kiedy z bratem walczyliśmy z suchym opadającym piaskiem żeby w końcu dostać się do mokrego. Żeby mieć jakiś „budulec” do naszych fantazji. Ale nie. Przyszła Ci babcia i Ci nad głową groziła palcem i kazała „natychmiast zasypywać ten mokry piach”. I co miałam robić? Szlaczki na suchym? Ludzie… Skoro się już wysyła dziecko do piaskownicy to chyba nie ubiera się go w „kościelne” ubrania. A jeśli mamusia postanawia zabrać dziecko na wersję spaceru „do zdjęć” to niech omija piaskownicę żeby biednego dziecka nie korciło.

W samochodzie – „nie dawaj mu chrupek bo nakruszy”. No i co z tego, że nakruszy? Czy ja mu daję jogurt? Gulasz mu daję? Nie! Daję biedaczynie chrupkę kukurydzianą albo wafelka ryżowego. Zatrzymamy się to się wytrzepie. To się jak styropian unosi na wietrze. I po krzyku. A dziecko z chrupką w rączce to spokojna podróż dla rodziców. W pewnych sytuacjach wybieram mniejsze zło. O to prowadziłam długi czas wojny z moim mężem. Tyle razy mówiłam: „To się zamieńmy miejscem i Ty siadaj powyginany w niewykonalne figury i zabawiaj towarzystwo”. Bo troszczyć się o porządek w samochodzie najlepiej kierowcy, który nie ma przełożonej nogi przez ucho i a nosa nie ma rozkwaszonego o szybę bo akurat tego wymaga wymyślna figura, dzięki której podróżnik z tylnej kanapy będzie miał swobodny dostęp do mojej ręki.

W restauracji – „nie, Ty nie możesz jeść z rodzicami bo się pobrudzisz, masz mleko”. Nooo pewnie! Nie ma to jak wybrać się do restauracji i wpieprzać kurczaka a dziecku zaserwować butlę mleka chociaż w domu jest przyzwyczajone do jedzenia tego co rodzice. Tego to już zupełnie nie rozumiem. Raz, że uważam, że dzieci nie są prosiakami i jeśli damy im odpowiedni kęs albo przytrzymamy chusteczkę pod brodą to nawet i w kryzysowej sytuacji uda nam się utrzymać względną czystość ubranka a dwa to przepraszam bardzo, ale jak można robić coś takiego biednemu dziecku? Jak można wciskać mu coś czego ono akurat nie chce podczas gdy w zasięgu wzroku biedactwo ma to, na co ma ochotę? Jeśli już jesteśmy w sytuacji, w której nasze dziecko nie może się pobrudzić, albo zapomnieliśmy śliniaczka, cokolwiek, po prostu do tej restauracji nie idziemy i tyle! Przy ciężarnej się nie pali papierosów, przy alkoholiku nie pije się alkoholu, przy dziecku nieświadomym dlaczego akurat teraz nie może zjeść tego co jedzą rodzice po prostu się nie je.

W domu – „nie daj mu, bo się pobrudzi/umaże/wyświni/whatever”. Dziecko musi kiedyś nauczyć się trzymać poprawnie sztućce. Dziecko musi nauczyć się pić z kubeczka. Dziecko nie nauczy się niczego jeśli nie pozwolimy mu ćwiczyć bo to są czysto fizyczno-mechaniczne ćwiczenia. Oczywiście ja nie uważam, że dziecko się uczy więc pozwalam mu jeść gdzie popadnie bo jeszcze w sumie na kanapie nie jadł czy na nowym, włochatym dywanie albo nie wycieram mu rączek i pozwalam żeby wytarł je w bluzeczkę. Owszem, jakieś granice rozsądku obowiązują, ale dziecka nie da się utrzymać w sterylnej czystości przez cały czas. Po to mamy tony bluzeczek na zmianę, po to mamy śliniaczki. Ja mam taki problem, że mój Pączek nie toleruje żadnych śliniaczków, ale kiedy jesteśmy w domu nie mam problemu z tym, żeby dać mu zjeść serek waniliowy a później wrzucić do pralki upaćkaną koszulkę. Młody ma obok chusteczki nawilżane, którymi wyciera sobie buzię i rączki. Zaczynał od niezdarnego tarcia po czole zamiast po brodzie i policzkach, ale po kilku próbach jest w stanie w miarę czysto zjeść posiłek. Jak ma się tego nauczyć bez kilku plam na bluzeczce czy brudnym stole?

Nie dajmy się zwariować. Tylko o to apeluję. Nie twierdzę, że najlepszy do nauki picia będzie soczek marchewkowy a do nauki samodzielnego jedzenia ociekający sokiem burak. Możemy przeprowadzić dziecko przez etap nauki w miarę płynnie i bezstresowo. Wystarczy, że troszkę wyluzujemy i pośmiejemy się razem z dzieckiem z takich sytuacji jak ta poniżej. Zobaczcie jak on się cieszył z tego, że przez 5 minut to on mieszał sałatkę. Nie ważne, że ogórkiem. Ważne, że mieszał. Po całej zabawie wytarłam mu buzię i rączki, zmieniłam koszulkę, wytarłam blat… i po krzyku. A jaka fantastyczna pamiątka! :)

Dziecko powinno się pobrudzić (3) Dziecko powinno się pobrudzić (9) Dziecko powinno się pobrudzić (7) Dziecko powinno się pobrudzić (6) Dziecko powinno się pobrudzić (5) Dziecko powinno się pobrudzić (4) Dziecko powinno się pobrudzić (10) Dziecko powinno się pobrudzić (2) Dziecko powinno się pobrudzić (1)


EDIT:

Koniecznie zajrzyj na nasz Instagram –> TUTAJ ! Ze zwykłego wpisu narodziła się fantastyczna akcja :) :) :)


Dziecko powinno się pobrudzić (8)

Wpis sponsorowała sałatka jarzynowa Babci Oli i Dziadka Zdzisia :)