Nasza łazienka dla gości…

Nasza łazienka dla gości…

Mała łazienka na parterze, to pomieszczenie z najbardziej burzliwą historią z całego domu :) Na pierwotnym projekcie domu, zajmuje tyle, co schowek na szczotki. I kibel. Ojojoj, muszlę klozetową oczywiście :) Tu deweloper już na starcie, wziął sprawy w swoje ręce i powiększył jej przestrzeń, kosztem pomniejszenia korytarzyka łączącego garaż z domem. Maciek, podumał jeszcze troszkę nad projektem i wykombinował jakąś dodatkową przestrzeń, ale co on tam wymyślił, do tej pory nie jestem w stanie zrozumieć. Ze schowka na szczotki i kibel, zrobiło nam się całkiem fajne pomieszczonko, które może doskonale posłużyć za karnego jeżyka dla chorych na klaustrofobię. Nie zabije, ale wzmocni ;)

Wiesz jak to jest. Jak już z łazieneczki metr na metr, uda Ci się zrobić coś, co będzie dumnie ukazywało dodatkowe miejsce, od razu wpadasz na pomysł zamontowania tam prysznica. No bo super, bo jak u Carringtonów prawie będzie! 2 prysznice! Czujesz to? Szaleństwo! My tak właśnie czuliśmy, kiedy okazało się, że JEST możliwość jego podłączenia. A skoro jest to jak taką szansę zmarnować?! Ano tak…

Zaczęło się od zwykłego sporu o krany. Ja, dla wrażeń optycznych, byłam gotowa zrezygnować z wygodnych nowoczesnych baterii w całym w domu, bo podobały mi się takie z dwoma kurkami. Rządziły mną tylko i wyłącznie walory estetyczne. Maciek natomiast, zagroził mi, że jeśli w dużej łazience, założę mu krany z dwoma kurkami, to on się nie będzie mył i koniec. No kurczę musiałam ustąpić :) Ustaliliśmy, że dolna łazienka nie będzie tak często używana i jeśli tak bardzo marzę o kranie z uchwytami takimi samymi jak gałki do mebli to możemy pójść na kompromis.  Na górze robimy nowoczesną Pura Vidę w całej łazience (co bardzo mnie na początku bolało, bo bałam się, że nie będą pasowały do takiego klasycznego wnętrza) a na dole mój „błysk i blask i glejmor” dwukurkowca. Przyznam Ci się, że głębi ducha czułam, że te dwa kurki serio mogą być problematyczne, postanowiłam się tym jednym kranem zaspokoić potrzebę „glejmoru” w naszych wnętrzach :)

I tak od słowa do słowa, od baterii do baterii, dotarło do nas, że właściwie to, jakich my gości mamy zamiar wpuszczać do tak malutkiej łazieneczki? Co to za ugoszczenie, kiedy z prysznica, wychodzisz jako wielce ważny gość… prosto na kibel, podczas gdy domownicy mają na górze do wyboru wannę, prysznic i „nieco” bardziej komfortową przestrzeń :) Uznaliśmy, że skoro kran, w małej łazience będzie używany sporadycznie, to prysznic, tym bardziej, będzie używany raz na ruski rok. Maciek w ciągu godziny zaprojektował nam piękną, zabudowaną ścianę, z ukrytymi wentylatorami pod sufitem i pożegnaliśmy się z myślą o prysznicu w dolnej łazience. Obok przerobienia projektu piętra i zamiany kuchni z gabinetem, wyrzucenie prysznica z małej łazienki to najlepsza, strategiczna decyzja dotycząca naszego domu, jaką podjęliśmy. Łał! Nieźle to brzmi! Zamiast napisać jednym zdaniem, że zdecydowaliśmy, że prysznic na dole będzie zbędny, ja rozpisuję się na kilka akapitów o strategii urządzania domu ;) No, ale co ja poradzę, skoro my ten dom urządzamy już od półtora roku, a nadal nie mamy czasu na podjęcie ostatecznych decyzji. Jak udaje nam się coś, wreszcie domknąć, cieszymy się jak dzieci :)

Zgodnie z naszymi przypuszczeniami, prysznic na dole ani razu nie wpadł nam do głowy, jako dodatkowe ułatwienie, podczas wizyt naszych przyjaciół i rodziny. My wyznajemy taką zasadę, że nie tracimy czasu na ludzi, z którymi nie czujemy się naturalnie. Jeśli ktoś do nas przyjeżdża i nocuje, to jest to ktoś, kto automatycznie staje się członkiem naszej rodziny niezależnie od stopnia pokrewieństwa :) Jesteśmy naturalni do tego stopnia, że potrafię się naszym gościom pokazać bez makijażu (o zgrozo).

Zabudowa w łazience na dole do tej pory nie została do końca zagospodarowana. Ale to chyba dlatego, że w ogóle nasz parter jest jeszcze w powijakach. Nie mamy RTV-ki, nie mamy szafy w przedpokoju, nie mamy półeczek, zagospodarowanej wnęki pod schodami. Jeszcze masa do zrobienia, a przez to, nie wiem gdzie co, chciałabym żeby ostatecznie się znalazło, dlatego w łazience trzymamy na razie tylko zapasy papieru toaletowego (wystarczy nam na kolejne 3 pokolenia) i chemii. Plus zastępy leków. A tak btw. to ilość leków w naszym domu mnie przeraża. Mamy je w łazience na dole, na górze, w sypialni i w kuchni. Trzymaj kciuki, żeby teraz były nam potrzebne coraz mniej. Mati właśnie złapał pierwszego gluta po wycięciu migdałka (akurat jak postanowiliśmy oddać go w poniedziałek do przedszkola), ale ogólnie cała plucha jesienna obeszła się bez infekcji, więc BHAWO MATI :) O walce o moją odporność napiszę Ci w oddzielnym wpisie, bo to bardzo ciekawy temat… a chyba się dzisiaj trochę za bardzo zagalopowałam ;)

Dooooobra, idę do chłopaków! (Maciek właśnie piecze ciasto <3) A Tobie zostawiam zdjęcia naszej „łazienki dla gości – nie dla gości” :)

PS. Zapomniałam opisać Ci historię kwiatów w tej łazience. Maciek na początku rozrysował tę wklęsłą półkę jako „nośnik kwiatów”. No i ja kurczę te kwiatki tam sumiennie ustawiałam i dziwiłam się co i rusz, dlaczego nawet kaktusy niespecjalnie tam rosną. Ooooo jaki to był dla mnie wstyd, kiedy mama zapytała się mnie przez telefon „A gdzie Ty masz tam jakieś światło córeczko, żeby Ci te kwiatki rosły?”. Uch… Niezła ze mnie Pani domu co? ;) Teraz na „półeczce kwiatowej” muszę się zadowolić sznurem cotton ball lights i ananasami ceramicznymi z H&M Home :) Zegarek przywędrował z górnej łazienki żeby Maciek kontrolował ilość czasu spędzanego na posiedzeniu na tronie z telefonem :)

_dsc0321 _dsc0341 _dsc0323 _dsc0327 _dsc0329 _dsc0333 _dsc0336

Spis sprzętów i przedmiotów:

Bateria | Lustro | Kinkiet | Dozownik | Ananasy | Zegar | Muszla wc i umywalka taka sama jak w TYM WPISIE |Płytki imitujące pikowanie TUTAJ |