Najgorzej wydane 29 ZŁ w moim życiu

Najgorzej wydane 29 ZŁ w moim życiu

„Nie wszystko złoto co się świeci” pierwszy raz nabrało sensu w najbardziej namacalny z możliwych sposobów. W życiu dajemy się nabrać na różne zabiegi. Na czyjś dobry PR, na czyjeś obietnice bez pokrycia. Zazwyczaj wkurzamy się, dajemy ujście swoim emocjom tworząc jakiś kwiecisty poemat po łacinie i wracamy do swoich obowiązków. A ja będę „be”, będę okrutna i poznam Was z kimś, kto na pierwszy rzut oka wydaje się najsłodszą z możliwych słodzinek. Piękny, pulchniutki „Chomik – przedrzeźniacz”, który w rzeczywistości jest wilkiem w owczej skórze (a w naszym przypadku wilkiem w chomiczej skórze).

„Porusza główką, powtarza krótkie wyrazy i zdania.” Taki opis widnieje w tej gazetce promocyjnej. Do tego piękne zdjęcie biało-szarego pluszaka, którego chce się schrupać już za samo futerko. Przypomniały mi się zaraz nasze „Stefany” – dwie chomiczki dżungarskie, które mieszkały kiedyś ze mną i moją przyjaciółką na studiach. Myślę sobie – Mati musi mieć tego wariata. No i pocięliśmy z Maćkiem po pracy prosto do Carrefoura. Już na miejscu zwróciłam uwagę na to, że jakoś mu się ta główka zbyt brutalnie macha, ale w głowie miałam obraz zachwyconego Matunia, kiedy chomik powtórzy jego „Atuni Sindembej”.

W drodze powrotnej nie mogłam wytrzymać i jeszcze w samochodzie włączyłam nasz nowy nabytek. I co? I żal ściskający pośladki niestety! Chomik trząsł się jak szalony a zamiast powtarzać to co mówiłam powtarzał szum samochodu i to w tak przerażającym stylu, że wyłączyłam go czym prędzej. Postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę w domu, bez zbędnych szumów. Jak się domyślacie po tytule wpisu niestety względna cisza w domu w niczym nie pomogła. Matunio podskoczył wystraszony kiedy misiek zaczął bujać się na wszystkie strony i skrzeczeć jakieś niezrozumiałe słowa z kiepskiej jakości głośników.

Kochani. Obrywa mi się często za to, że hołduję hasłu „nie stać mnie na kupowanie tanich rzeczy” ale tak niestety jest. Wydałam 3 dychy na coś, co kompletnie nie nadaje się do używania. Zabawka miała powtarzać krótkie zdania i słowa a wydaje z siebie przerażająco głośny bełkot łamany szumem. Na rynku jest dużo bubli, wiem. Nie sztuką jest opisać kiepską zabawkę, która kosztuje mało i adekwatnie do swojej ceny się zachowuje. Jest jednak druga część tej historii.

Taki traf, że w dniu, w którym kupiliśmy Matiemu chomika przyjechała do nas Nikolka z rodzicami. Moja mama, chcąc jej coś podarować wpadła na pomysł kupienia jej takiego samego pluszaka. Ale jak to moja mama, zawsze coś jej się pokiełbasi i zamiast do Carrefoura  pojechała do Tesco. I wyobraźcie sobie, że przywiozła z tego Tesco świstaka, który też działa na tej samej zasadzie z małą różnicą: rusza się delikatniej, odpowiada czysto, z odpowiednim poziomem głośności, jest po prostu idealny. Taki właśnie jaki powinien być chomik z Carrefour. A wiecie ile kosztował? Niecałe 50 zł. Powiedzcie mi teraz co lepiej zrobić: kupić coś co jest do dupy i umoczyć 3 dychy czy dołożyć i mieć coś, co będzie cieszyło nasze dziecko i nas? I to jest właśnie to, o czym Wam zawsze powtarzam. To, przez co mi się obrywa. A ja będę nadal trzymała się swoich przekonań. Lepiej mieć jedną droższą rzecz niż trzy, które nadają się tylko do śmietnika.

Gdyby ktoś miał jednak ochotę trochę pocierpieć za grzechy jeszcze za życia gorąco polecam sprawienie sobie ślicznie wyglądającego chomiczka, który po włączeniu magicznego ON potrafi zepsuć humor nawet mi (a mi zepsuć humor jest niesamowicie ciężko). Chomiczek wyhaczony z oferty Carrefour tutaj.

_DSC0036

_DSC0027