Jak skomplikować sobie życie? Mój niezawodny przepis!

Jak skomplikować sobie życie? Mój niezawodny przepis!

Mój przepis jest niezawodny, bezkonkurencyjny, skuteczny w każdym przypadku. Mój przepis nigdy Cię nie zawiedzie. Jeśli tylko będziesz miała ochotę skomplikować sobie życie, jeśli tylko zapragniesz postawić je do góry nogami – przeczytaj ten wpis. Gwarancja satysfakcji.

Aby skomplikować sobie życie będziemy potrzebowały trzech składowych:

1. Pogoń za marzeniami – w moim wypadku będzie to marzenie o domku jednorodzinnym w ciszy i spokoju.

2. Idealna praca (taka idealna, że aż za bardzo idealna) – w moim przypadku będzie to blog i wszystko to, co dookoła.

3. Czynnik ludzki – tu podstaw kogokolwiek, od kogo zależy coś, co dotyczy Ciebie :)

Co prawda można sobie skomplikować życie samym czynnikiem ludzkim, ale to byłoby zbyt proste, zbyt piękne, zbyt normalne… zbyt łatwo rozwiązywalne. Każdy z tych trzech składników oddzielnie stanowi komplikację życia w skali mikro. Wiemy z czym to się je, wiemy jak tym postępować. Żeby te trzy składniki nabrały smaku musimy je wszystkie wrzucić do wielkiego kotła wypełnionego ograniczoną ilością czasu. Niech tam się ze sobą mielą w tym „czasie”. Niech bulgoczą, przepychają się a w międzyczasie ten czas w kotle niech nam powoli paruje. Wyobraź to sobie. Wyobraź sobie ten przepyszny sosik, który powstanie po wygotowaniu się „czasu”. #omnomnom

„Wszystko się samo”

Właśnie sobie pichcę taki sosik. Niby składniki wszystkie takie pyszne. Niby tak to bosko wygląda, szczególnie jak się na to patrzy przed wrzuceniem do gara. Domek piękny, sam się wykończy. Robotę ma fajną, „wszystko się samo”. Ale ten czynnik ludzki już troszkę zastanawia prawda? Jak sól. Jak za mało to źle, jak za dużo – pieprzy całą potrawę.

Czynnik ludzki szczególni lubi oddziaływać na pogoń za marzeniami. A jeśli pogonią za marzeniami jest budowa domu to już pozamiatane. Ten nie ma czasu, tamten nie zacznie zanim ten nie zrobi. Jeden drugiemu udowadnia, że nie ma racji i rzeczywiście na to wychodzi, ale jak się pytam trzeciego. „Kominek Pani włóż z płaszczem wodnym!”, „Gdzie z płaszczem!? Pani! Z powietrznym lepiej!”, „A po co ten kominek Pani w ogóle?!”. „Na ogrzewanie podłogowe tylko drewno!”, „Pani! Jakie drewno! Chcesz cyklinować co chwilę?! Winyl bierz!”, „Jaki winyl jak to nie przepuszcza ciepła! Panele! U mniej najlepsze!”.

Końca nie widać!

Jestem specjalistą od wszystkiego. Wyliczę Ci moc kominka w domu, policzę przepuszczalność ciepła przez podłogę. Powiem Ci jaki masz siać rodzaj trawy i jak łapać osty żeby nie kuły w łapska kiedy przed Tobą jeszcze całe podwórko do „odchwaszczenia”. Fajne to wszystko wiesz? Ciul z tym, że nie wiadomo skąd na to wszystko brać kasę, bo chciałoby się najlepsze. Dobrze, że podłoga będzie miała dobrą przepuszczalność cieplną, to przeżyję bez łóżka przez jakiś czas, ale jak pomyślę sobie o tym ile tego wszystkiego trzeba ogarnąć, ile ze sobą spiąć, ile się nagimnastykować żeby było dobrze i w miarę na czas… I końca nie widać no!!! Skończysz jedno, zaczyna się drugie.

A przecież w międzyczasie trzeba na to wszystko zarabiać prawda? Marzyłaś o blogowaniu to masz! Terminy, obsuwy, wymagania. Dostajesz nowe zlecenie i nie wiesz czy się cieszyć czy jednak płakać bo chciałabyś zrobić wszystko idealnie ale przecież „pogoń za marzeniami” in progress i jedno się z drugim trochę gryzie. Nooo i ten nieszczęsny czynnik ludzki.

Za 3 dni wystąpienie na „Lataj Wyżej”, za 3 tygodnie na SeeBloggers, za 6 tygodni na Family Days. W międzyczasie trwają jeszcze dwa projekty, które ujrzą światło dzienne jesienią. Nie narzekam! Jest super! Bo moje marzenia spełniają się jedno za drugim, niektóre nie czekają na swoją kolejkę i spełniają się wszystkie na raz, na hurra. Masa w tym wszystkim zamieszania. Masa komplikacji. Zero oddechu. Ale wiem, że to na chwilę. Troszkę za bardzo podkręciłam temperaturę pod tym naszym kociołkiem. Troszkę za mało tej „wody” za dużo składników. Gotowanie nie było nigdy moją mocną stroną właśnie dlatego, że zawsze chcę „przedobrzyć”. Szybko, na już, na teraz.

Jak to wszystko ogarnąć? Jak z tym pogodzić normalne życie? Mam na to swój sposób. Działa bez zarzutu. Codziennie wieczorem po prostu „wyłączam palnik”. Zapach tego co się w tym moim garze gotuje unosi się jeszcze przez chwilę ale stopniowo niknie. I wtedy jestem tylko ja i mój Mały Książę. Najważniejszy w całym tym zamieszaniu <3

Skomplikować sobie życie 1