Ostatnio to u nas najczęściej pojawiająca się „fraza”. Pączek wszedł na kolejny poziom komunikacji werbalnej. Teraz „daj, daj, daj” oznacza wszystko co tylko Jaśnie Panicz sobie życzy. Daj, Daj, Daj butelkę z wodą, ale też daj, daj, daj … mnie na kolana bo chcę sobie popisać na Twoim komputerku. Daj, Daj, Daj, używane jest zarówno jako groźba jak i prośba. Daj, Daj, Daiiii plus oczy kota ze Shreka i rączki wyciągnięte do góry to już chwyt, który rozkłada mnie na łopatki. Nie potrafię mu się oprzeć.
Dzisiaj w sklepie widziałam parę z dzieckiem. Chłopczykiem przesłodkim tak samo jak mój. Z błyszczącymi, niebieskimi oczkami i falującymi się włoskami koloru zboża. Gdyby do mnie ten chłopiec powiedział to magiczne Daj, Daj, Daj, to pomimo tego, że nie jestem jego mamą uległabym jego prośbom. Ten chłopiec akurat chciał tylko stać w wózku. A właściwie to sobie stał. Bezpiecznie oparty, rozglądający się po stoisku z warzywami. Był grzeczny. Moje dziecko potrafi być sto razy bardziej nieznośne w takich sytuacjach. Matka spokojnie wybierała warzywa, ojciec stał przy wózku. Malucha miał na wyciągnięcie ręki. Ale nie podobało mu się to, że chłopiec nie siedzi w wózku.Wymyślił sobie, że dziecko ma usiąść. „Siadaj! Siadaj mówię!!!” Żałuję, że nie mogę Ci oddać tego tonu, tych nerwów, tej złości. Nie potrafię. Poczułabyś to, co ja wtedy poczułam. Wiem to.
Zatrzymałam się w miejscu. Nie potrafiłam się ruszyć. Tak bardzo było mi szkoda tego chłopczyka. On nawet nie zapłakał. Był przyzwyczajony do takiego tonu. Był przyzwyczajony do takich emocji jego ojca. Moje dziecko zaczęłoby wystraszone płakać.Chłopiec patrzył niebieskimi oczkami prosto w oczy ojca, który wyglądał na takiego, co ma problem z tym, że w ogóle musi chodzić po tej ziemi.
Nie wiem co musiałoby się wydarzyć w moim życiu, żebym poczuła potrzebę wyżywania się na moim dziecku. I tu nie chodzi o to, że ja jestem kobietą. Mój mąż zachowuje się dokładnie tak samo jak ja. On też nie potrafi się oprzeć Daj, Daj, Daj. On też czuje potrzebę wyprzytulania swojego synka. On, nigdy nie krzyknąłby w taki sposób na nasze dziecko. A skoro ten facet zrobił to na środku sklepu, nie chcę myśleć jak zachowuje się w domu.
Myślałam, że te czasy już się skończyły, że każdemu z nas-rodziców byłoby wstyd przed samym sobą zachowując się w ten sposób. Dochodzę do wniosku, że się myliłam. Nadal po tym świecie chodzą matoły i bezmózgi. Nadal po tym świecie chodzą malutcy, smutni ludzie, którzy nie widzą problemu w wyżywaniu się na bezbronnych dzieciach.
Niestety ale to prawda… Sama często byłam świadkiem podobnych sytuacji. Mam znajomą, która swoje dzieci traktuje podobnie jak opisana przez Ciebie para. Jej mąż zresztą nie jest lepszy. Zapytałam ją kiedyś, dlaczego tak na nie krzyczy, to usłyszałam tylko „Jak będziesz miała swoje dzieci to wtedy zobaczysz.” Niektórzy chyba uważają swoje dzieci za niepotrzebny balast… Pytanie tylko, po co się na dzieci decydują?
Może i lepiej, że nie mogłaś inaczej oddać tonu tego ojca przez małe „o”, moja wyobraźnia i tak szybko popracowała i zrobiło mi się szkoda tego brzdąca tak bardzo, bardzo, że już bardziej bym nie chciała.
PS. Zdjęcie Małego obłędne!
Ja spotkałam się z sytuacją jak ojciec uderzył około dwuletnią dziewczynkę za to że przyniosło z pułki batonika czy coś w tym stylu do niego i zapytało czy może. A on ni z gruchy ni z pietruchy strzelił jej takiego porządnego „klapa” że aż było słychać na cały sklep ten trzask. A potem złapał tą dziewczynkę za kapturek bluzy i szarpiąc ją wyprowadził w biegu przed sklep. Dziewczynka nawet nie zdążyła zapłakać :( Aż normalnie temu facetowi tak źle życzyłam że sama się tego po sobie nie spodziewałam…
Byłam kiedyś w podobnej sytuacji, ale to matka była agresorem, a dziecko dostało klapsów chyba z dziesięć. Zrobiłam kobiecie taką siarę, że chyba całe centrum handlowe usłyszało. Postraszyłam nawet kobietę policją z nadzieją, że może następnym razem się opamięta. Tłumaczyła jeszcze, że dziecko nieznośne i wyje i że się uspokoić nie chce, a klapsy to tak, żeby wyć przestało… Co za idiotyczne tłumaczenie. Bić, bo płacze… Moja też nie raz płakała i nawet histeryzowała, ale nigdy w życiu bym nie pomyślała, że gdy ją uderzę to co ze strachu przestanie. Szkoda słów na bestialstwo. Mam nadzieję, że im życie odpłaci. Szkoda mi tych uciemiężonych dzieci, bo są bezbronne , a osoby im najbliższe, te które powinny je chronić przed cierpieniem, cierpienie to zadają. Poważny temat, myślę, że zbyt rzadko podejmowany. Dziękuję, że o tym piszesz, bo to bardzo ważne.
A synek jak zawsze przeuroczy :)
I takie właśnie bezstresowe wychowywanie widać teraz w gimnazjach. Dziecku wszystko wolno, a potem zero szacunku do rodziców i wszystkich naokoło. Zastanówcie się, czy dyscyplina wśród dzieci rzeczywiście jest taka „bezmózga” rozmawiając z gimnazjalistami. Przeraża mnie co wyrośnie z tych maluchów wychowywanych teraz w duchu: wszystko mi wolno, jestem najważniejszy. U mnie i u moich bliskich i znajomych w domu nigdy nie brakowało dyscypliny. Dzięki temu w dorosłym życiu znam granice, staram się trzymać zasad i poczucie pokory. Żadnej traumy nie mam, nie czułam się gorsza. Nie neguje Waszych odczuć i poglądów, a Wy pomyślcie o tym, że każda sytuacja ma dwie strony medalu. A i nie należy oceniać człowieka po 5-minutowym spotkaniu w supermarkecie.
Ciężki temat, w sensie, dużo możnaby powiedzieć, z różnych stron to ugryźć. Mimo wszystko
też nie rozumiem takiego zachowania. Z mężem co dzień zachwycamy się naszym Synem, czasem sami łapiemy się na tym, że chyba zwariowaliśmy :) ale za każdym razem z moich, albo z męża ust pada stwierdzenie „nie wiem jak można krzyczeć na dziecko, krzywdzić dzieci” Mam wrażenie, że to oznaka ludzi słabych… emocjonalnie.
Ja wczoraj wychodząc z kościoła zaobserwowałam matkę z dzieckiem. Dziecko chciało zrobić kulkę ze śniegu a ona niczym się nie przejmując szarpnęła go za rękę i krzyknęła „Do jasnej cholery nie słyszysz co się do Ciebie mówi, nie ruszaj tego śniegu!!!” Zmierzyłam ją wzrokiem, ale po nie spłynęło to jak po kaczce.
Problem z „posiadaniem” dzieci jest taki, że każdy kto może je ma, bo taki jest model rodziny, bo tak wypada. Jaki świat byłby inny, gdybyśmy mieli dzieci tylko dlatego, że chcemy je mieć, chcemy je kochać, chcemy im dawać jeszcze więcej niż mieliśmy my.
Ja też sądziłam, że te czasy minęły. Oj, jak ja się myliłam. Niestety, dalej nie potrafię właściwie się zachować wobec takiej sytuacji. Zawsze spotykam się z tekstem typu „nie wtrącaj się”.
To i tak malo widzialas ..ja bylam świadkiem jak dziecko (około trzyletnie) dostalo w twarz..bo mama musiala go zwlekac z podlogi w supermarkeciel bo nie dostal zabawki ,ktora sobie wybral..miedzy regalami byla,myslala,ze nikt nie widzi…NIENAWIDZE,NIE TOLERUJE..SZLAG MNIE TRAFIA.
To prawda, że są dwie strony medalu, jednak dyscyplinę można utrzymać w inny sposób. Stanowcza rozmowa przyniesie zdecydowanie lepszy efekt niż bicie, czy poniżanie. Osobiście też nie pozwalałam stawać synkowi w wózku. Zawsze miał wybór siedzenie w wózku, albo na nóżkach i za rączkę. Wózek służy do siedzenia i na zakupy. I to była oczywista oczywistość ;) i nie było tematu. Zakupy były przyjemnością :)
Szkoda, że ojciec krzyknął na dziecko, krzykiem ani klapsami nie powinno rozwiązywać się konfliktów. Jednak dziecko bezwzględnie powinno w wózku siedzieć. Wózek nie jest do stania w nim, bo jest niestabilny. Jeden nieuważny ruch i z dzieckiem trzeba jechać na pogotowie. W tym sensie zgadzam się z jego tatą, ale forma była absolutnie nieodpowiednia. Nie każdemu daj daj daj powinno się ulegać, chociaż te minki są takie słodkie.
W wózku się siedzi a nie stoi, a już tum bardziej w sklepie!! Dziecko straci równowagę stojąc w wozku, poleci na polki i jeszcze rodzice będą sklep o odszkodowanie pozywać, bo bubus lecąc na towar np. zeby sobie wybil, czy glowe rozwali to jeszcze sklep by miał nieprzyjemność,, bo półki nie z waty a towar nie opancerzony w plusz
Slusznie ojciec zareagował, nie zneca się nad tym dzieckiem
Jak łatwo ocenić kogoś po jednej sytuacji. Jeden wyrywek z całego dnia a już stwierdzenie że zły rodzic. Są różne dzieci. Jedne dosyć posłuszne, ulegle inne bardzo uparte, o silnych charakterach. Skąd wiesz czy ojciec nie prosił dziecka by usiadła juz kilkukrotnie…. ba może nawet ja sadzal a ona wstała. Czy na nią krzyknął czy powiedział podniosłym męskim tonem?
Fakt do dziecka należy mówić spokojnie ale jesteśmy tylko ludźmi i czasem trudno zachować spokój, cierpliwości trzeba się uczyć.
Nie oceniamy innych od razu, błędy łatwo zauważyć ale nie znając kogoś bardzo łatwo jest osadzić i skrzywdzić.
Nie ma przepisu na idealne wychowanie, każde dziecko jest inne, ale pozwala nie dziecku na wszystko nie prowadzi do niczego dobrego.
W wózku się siedzi nie stoi. Są różne dzieci. Uważam jak jedna z poprzednich osób nie oceniajmy ludzi po 1 sytuacji. Czasem dla bezpieczeństwa dziecka reaguje się w nieodpowiedni sposób gdy spokojne tłumaczenie nie wystarcza. Nie mówię że pan zrobił dobrze, no ale dostał pochopnych wyrok.
Zamiast uczyć się do obrony przeglądam Twoje posty!!! i nie mogę się oderwać!!!