Po tym wpisie pewnie, jak zwykle mi się oberwie… już się przyzwyczajam ;) Ale dzisiaj chciałabym poruszyć dość przyziemny temat, który w rzeczywistości jest szalenie ważny. Żywienie dziecka. I od razu zaznaczam – to nie jest wpis sponsorowany przez producentów słoiczków.
Idealną sytuacją byłoby karmienie piersią do 18 roku życia i przydomowa szklarnia z warzywami uprawianymi na naturalnym oborniku mojej własnej trzody chlewnej hodowanej po drugiej stronie podwórka. I tak, pomiędzy kurkami radośnie poskubującymi sobie trawkę, zbudzona o poranku pianiem koguta przemierzałabym boso usłaną kropelkami rosy soczysto zieloną murawę w poszukiwaniu idealnego okazu cielaczka, którego świeże mięsko stanowić będzie dzisiaj bazę wyszukanego posiłku dla mojego pierworodnego.
Przemierzałabym z chęcią. Ale jakoś mnie jeszcze ten kogut nie obudził do tej pory. No, ale ja mieszkam na Targówku. Kogut pewnie kukuryka na Żoliborzu. Tu, po prawej stronie Wisły nawet koguty nie chcą brać etatów. Lada chwila przyjdzie Rusek i koguta przerobi na pióropusz. No i nie ma mnie kto budzić. Z resztą… ta rosa u nas to raczej mieszanka psich siuśków i kwaśnych deszczy więc nie wiem czy miałabym ochotę bosą stopą w tym koktajlu tak co rano brodzić.
No, ale żeby nie było, że tak mi źle, to przecież mam ryneczek pod blokiem. Na ryneczku mogę kupić marchewkę, mięsko, ziemniaczka. Wszystko w cenie hipermarketowej. Niestety wszystko też w hipermarketowej jakości. I nie oszukujmy się. Produkty na ryneczkach niczym nie różnią się od tych, które kupujemy w sieciach. Czasy, kiedy babcia z dziadkiem wsiadali do woza i jechali na targ do Warszawy minęły bezpowrotnie. A nawet gdyby przyjechali… ja od takiego dostawcy mięsa nie kupię. Kota w worku nigdy nie kupię.
Owszem, mogę jeździć do sklepów z ekologiczną żywnością a później gotować na zapas w zaciszu domowym. Jest jednak jeszcze jedno rozwiązanie – słoiczki ekologiczne. Wyprzedzę zarzut jaki postawi spora część czytających ten artykuł – konserwanty. Kochani. Konserwanty nie są potrzebne. Jeśli mieszanka jest bezmięsna konserwacja (czyli zabicie mikroorganizmów, które nam produkt psują) to zwykła pasteryzacja. Jeśli w środku jest mięsko wystarczy sterylizacja produktu. Pasteryzacja i sterylizacja to obróbka cieplna taka sama jak podgrzewanie przetworów w garnkach z wodą przez nasze babcie i mamy.
O tym, że pracuję w spożywce wie większość stałych czytelniczek bloga. O tym, że doskonale wiem na czym polega produkcja żywności ekologicznej jeszcze nie wspominałam. Wiem, znam temat, rozumiem specyfikę. A co najważniejsze – ufam. Nie ufam producentom słoiczków z nieekologicznymi składnikami. Ufam tym producentom, którzy do swoich produktów używają surowców ekologicznych i wierzcie mi – oszukiwanie i ładowanie do środka czegoś co, ekologiczne nie jest, tylko dla obniżenia kosztu produkcji w tym przypadku jest nieopłacalne. Produkcja ekologiczna dopiero raczkuje. Wymagania, kary i cały proces pozyskiwania surowca to niesłychanie skomplikowany temat. Reasumując. Jeśli coś jest już oznaczone na opakowaniu jako ekologiczne to można producentowi w tej kwestii zaufać.
Jest jedno ALE, w właściwie to kilka, na które wypada zwrócić uwagę:
- Żeby produkt był ekologiczny, nie musi być w 100% wykonany z ekologicznych produktów. Czytajcie składy. Utarło się, że to, co ekologiczne oznaczone jest gwiazdką. Ja np. nie kupuję słoiczków z rybami bo zazwyczaj rybki nie są oznaczone gwiazdką więc z ekologią nie mają nic wspólnego.
- Cukier. Nie ma co szprycować dziecka dodatkową porcją cukru. Zwracajcie uwagę na skład. Na spokojnie można znaleźć owocki, deserki bez cukru. Wystarczy fruktoza. Zauważyłam, że jeśli nie ma dodatkowego cukru, producent zawsze się tym szczyci. Jeśli cukier jest, przy nazwie znajdują się jakieś informacje typu, źródło wapnia, czy kwasów omega bla bla.
- Jeszcze jedna, osobista refleksja: ja kupuję słoiczki w Rossmannie. Nie dość, że jest tam najtaniej i najbliżej to dodatkowo często pojawiają się mega promocje. Zajrzyjcie np. tutaj. Z tym warto być na bieżąco i zrobić większy zapas za dużo mniejsze pieniądze. Możecie sobie też ustawić, żeby pokazywały się Wam określone gazetki, albo szukać produktów po nazwie. Dobra sprawa. Przeczytajcie tutaj.
- Jeszcze jedno mi się przypomniało, aporopos tego Rossmanna. Oprócz słoiczków Hipp są dostępne jeszcze dużo tańsze BabyDream. I z tego co zauważyłam, do deserków/owocków BabyDream w większości nie jest dodawany cukier. Obiadków natomiast nie przypadły nam do gustu. Hipp i fajniej pachnie i fajniej wygląda i fajniej się je. Kupiłam obiadek BabyDream na wypróbowanie i nie szedł nam zupełnie. Mój wybór: Deserek – BabyDream, Obiadek – Hipp.
A Wy czym karmicie swoje dzieci?
karmimy obiadkami, deserkami wykonanymi w domu! A Wy nie? tata taki kucharz, ma swoją zakładkę i dajecie słoiczki?
:) Nie ważne GDZIE przyrządzasz posiłek. Ważne Z CZEGO. „Tata taki kucharz” gotuje nam z hipermarketowej marchewki i kurczaka z klatki nafaszerowanego sterydami a dziecku wolimy dać to, po czym nie wyrosną mu piersi i ucho na plecach za 10 lat.
Uwielbiam Panią!
Można po prostu kupić indyka, a najlepiej królika. Wiadomo, ze kura ma najwiecej sterydow i rożnych tych dziadostw.. Świeże jedzenie, zjedzone zaraz po przyrządzeniu ma więcej właściwości odżywczych i witamin od tego co w tym słoiku.
No właśnie ja nigdy nie byłam pewna co do tych słoiczków nawet ekologicznych,ale tak jak mówisz kary, kontrole to nie te czasy żeby pchać w ten słoiczek wszystko może to zależy od producenta. No i ceny takich słoiczków wiadomo jakie są ale na dziecku szczególnie na jedzeniu nie można oszczedzac. Ja mam ten komfort że sama gotuje ze swoich uprawianych warzywek i mieska. Czego sama nie mam w zaciszu ogrodka mam od sasiada, cioci, znajomego. Tak bylo odkad zaczelam wprowadzac pokarmy stale i jest nadal, ale prawda jest taka ze tak ciagle nie bedzie bo dziecko rosnie ma w tej chwili 18 mcy i zjanda kolejne produkty, potrawy a wszystkiego samemu chodowac i uprawiac sie nie da. Kiedy zobaczymy Bakusi śliczniusia bez włosków? ;)
Już w ostatnim wpisie był :) W tym, ze spodenkami Bambolo :) On ma tylko ścięte loczki te po bokach a reszta „fryzury” zostaaaaała :)
AAAA zobacz Ty ze ja sie nieprzyjzalam dobrze. Teraz juz tak :)
Gdy byłam jeszcze w ciąży idealizowałam swoje macierzyństwo. Że będę gotować codziennie obiad dla mej familii, że mój dom będzie czysty i pachnący, a ja sama piekna i zadbna, może na jakiś kurs się zapiszę, w końcu rok w domu przesiedzę, więc cóż innego mogłabym robić? dziecko przyszło na świat, a moje plany o kant du.. roztrzaskać. W domu kiła i mogiła, mąż nueraz nietylko bez obiadu, ale i bez śniadania chodzi, ja nie mam czasu umyć zębów, o samorealizacji nawet nie marzę i w tym momencie z pomocą i ułatwieniem przychodzą mi słoiczki. Wybieramy te bez cukru, o małej liście składników. Ryby w słoiczku też nie kupujemy bo Małej po prostu nie smakuje. A do Rossmanna zajrzę, bo zazwyczaj kupowałam w promocji w Stonce.
Mojemu synkowi podawałam słoiczki do roku, teraz jemy bardziej „dorosłe rzeczy” :-P Nam akurat hippa obiadki póżniej przestały odpowiadać, mały pluł a mnie denerwowało, że w tych od 7 m-ca zaczeli dodawać sól. Lubiliśmy za to deserki :-). Babydream niestety nie próbowaliśmy…chociaż jak się skończą normalne owoce, deserki napewno przetestujemy . Ale ogólnie uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie i w moim odczuciu mniejsze zło :-)
Ja również daję słoiczki powoli wprowadzając hipermarketowe produkty. Może się trochę uodporni ;D W końcu po pewnym czasie będzie razem z Nami jadł hipermarketowe dania, ale póki co niech rośnie na najlepszych produktach :) Bananki je hipermarketowe tak jak i jabłuszka, czasem malinka mu się trafi czy winogronko, ale to na spróbowanie. Sama nie jestem najlepszym kucharzem, wolę piec słodkości ;)
Tak jak napisałaś, już pierwsze negatywne komentarze… Malwina napisała, że to tylko rozwiązanie. Ja osobiście uważam, że i tak każdy rodzic daje dziecku jeść to co uważa za słuszne i wcale nie jest się gorszym rodzicem jeśli daje się słoiczki, albo lepszym gotując w domowym zaciszu. Wszystko jest kwestią gustu, czasu, zasobności portfela, dostępnością zdrowych produktów do wykonania domowych słoiczków i wielu innych zmiennych. Mieszkam na wsi i wiem, że wiejskie jajka u większości gospodarzy są od kur karmionych paszami, co wcale takie zdrowe nie jest, tylko w jednym gospodarstwie kury nie jedzą paszy. Oczywiście mamy swoje warzywa z ogródka, ale kalafiorka, brokuła czy tez dyni nie mamy. Do tej pory (pięć i pół miesiąca) karmię piersią, od czasu do czasu daje synkowi kaszkę, ale już za dwa tygodnie wprowadzać będziemy pierwsze warzywka, owoce, potem obiadki i zapewne będę sama gotować, akurat mam możliwość kupić i mięsko z kurki i ze świnki, które są hodowane na starych zasadach. Ale jeśli inne rodzaje mięs wchodzą w grę, indyk czy też królik to zapewne Marcel będzie jadł słoiczki i jakoś oporów do tych eko właśnie z HiPP nie mam. Pozdrawiamy:)
Ja kupowałam słoiczki na początku drogi jedzeniowej synka, dlatego, bo on zwyczajnie nie chciał jeść gotowanych przeze mnie. Zawsze czytałam skład i kupowałam to co najlepsze. U nas były słoiczki Kecskemet (węgierska firma, robiąca słoiczki z węgierskich dobrych produktów). Dopiero gdy synek miał około 9 miesięcy, zaprotestował i słoiczków już nie jadł. Teraz wszystko gotuję z tego co mam. Co mogę kupić od sąsiadów-rolników, kupuję a reszta jest sklepowa. Za to jogurty zawsze wybieram te bez syropu glukozowo-fruktozowego i innych zbędnych składników.
Też mieszkam na Targówku a na zakupy obiadkowe jeździmy do almy do Klifa :-) Wczoraj byliśmy – cielęcina, golonka z indyka, włoszczyzna i dziś mam „dzień gotowania” – zupa, porcji 8 stygnie już na parapecie, za chwilę trafi do zamrażalnika :-) Wieczorem pulpeciki cielęce będą się działy – w sumie mam zapas na jakieś dwa tygodnie z hakiem, uwzględniając jeszcze dania bezmięsne, które serwuję małemu – wychodzi prawie 3 tygodnie gotowania z głowy ;-) Wydaję mi się że wychodzi taniej – zakupy to koszt około 100 zł, podzielić na kilkanaście porcji – wychodzi około 6 zł. No i chyba smaczniej, tak myślę bo młody oplata równo, słoiczkami wzgardził po skończeniu roku- nie mówię że są zł, nie krytykuję i popieram też karmienie słoiczkowe dopóki się da. Co do produktów eko – to kupowałam eko- włoszczyznę przez kilka miesięcy, teraz jak młody ma już 1,5 roku wprowadzam „sklepową” – kiedyś trzeba :-) Pozdrawiam!
Ja wiem Aga, Alma to już delikatesy, ale to dalej nie mięso ekologiczne :( Ja młodego też nie uchronię przed sklepowym szitem, którym sami się karmimy, ale zastanawiam się jak te nasze biedne dzieci będą funkcjonowały za 20 lat. Czy jakieś choróbska nie powychodzą nagle…
no tak, też swego czasu zarzekałam się że będzie jadł tylko eko, wyselekcjonowane, najlepsze – z czasem do mnie dotarło, że i tak i tak kiedyś nastąpi konfrontacja z tym, co powszechne. Żyjemy w takim a nie innym środowisku. zanieczyszczone powietrze, konserwanty- wiadomo. Ale już tak bardzo tego nie demonizuję, staram się wybierać to co lepsze, do almy jeżdżę ze względu na duży wybór mięs. Na naszym pięknym Targówku trudno nawet kupić cielęcinę, w Piotrze i Pawle bywa incydentalnie – zwykle jak potrzebuję to nie ma, a almie nie dość że zawsze jest to na życzenie jeszcze ją zmielą więc wypas :-) mam mniej roboty.. indyk i cielęcina to bezpieczne mięsa, wieprzowinę włączam w dawkach aptekarskich jak na razie, ale chcę też żeby wszystkiego próbował, różnych smaków, konsystencji – słoiczki w tym temacie przegrywają, dziecko nie rozwija wiedzy, wyobraźni w tym temacie a to dla mnie ważne…bo sama lubię różnorodnie zjeść. Zawsze niestety jest coś za coś :-(
Ja się nie wstydzę i wstydzić nie będę, że do około roku karmiłam słoikami. Jestem wygodna tak to prawda, ale naprawdę na co dzień mam full zajęć i gotowanie dwóch obiadów średnio mi podchodzi. Po drugie, koło mojego domu też jest „bazarek”, warzywa wyglądają ślicznie, jak z obrazka, co świadczy o tym, że pewnie rosną sobie gdzieś koło A1 i są pryskane „na porost”. Nie wiem czy to takie super, że gotuje się w domu skoro zwykle Mamom brak inwencji (codziennie marchew, ziemniak, kalafior, brokuł); nie mamy ŻADNEJ pewności skąd pochodzą produkty (zwłaszcza afery kurczakowe itp. powinny otworzyć oczy niektórym Mamom). Mój Mąż też robi w spożywce, koordynuje procesy pakowania, jeśli choć jedna guma ma niepełny róg, jest nieładnie pokryta itp. idzie do kosza (dla mnie to aż marnotrawstwo bo widziałam te „odpady”), więc tym bardziej restrykcyjne zasady panują w spożywce dziecięcej.
u nas też słoiki były długo na tapecie (i dosłownie, i w przenośni), chociaż coraz częściej karmimy małą dokładnie tym samym, co i u nas na talerzach. kwestię żywienia pozostawiamy otwartą na eksperymenty i nie jestem przekonana ani w jedną, ani w drugą stronę
Hahahahaha tapeta mistrz :)
Jedzenie słoiczków nie nauczy dobrych nawyków żywieniowych małych dzieci… Większość będzie w przyszłości niejadkami, bo nie będą znały smaków normalnego jedzenia. Przecież szczypta soli nie zrobi im krzywdy, a pomoże czuć smak jedzenia… Obiadki ze słoiczków dawane rocznemu dziecku to dla mnie totalna głupota. Mój synek je już przyprawiane obiadki które gotuję mu sama, ma 10 miesięcy. Nie walę tyle soli, ile dla reszty rodziny, ale przyprawy wydobywają smak i nikt mi nie powie, że słoiki są lepsze, ile jest w takim jednym obiadku mięsa, 5% ? Mięso czy rybę można kupić w dobrym sklepie mięsnym, warzywa też. Niestety wszędzie jest chemia i organizm dziecka też musi się do tego przyzwyczaić.
Mięsa jest 5% w słoiczkach bo takie są „normy żywieniowe” dzieci w określonym wieku (miesiącu życia). Trudno żeby półrocznemu dziecku zaserwować pół piersi z kurczaka…
A mnie nikt nie powie, że solone i cukrzone potrawy są dobre dla małych dzieci. Już wolę te słoiczki. To właśnie sól i cukier zabija prawdziwy smak warzyw czy owoców. Rozumiem jeszcze doprawianie ziołami, ale sól i biały cukier są w diecie absolutnie niepotrzebne. Mam znajomych, którzy 7 miesięcznej córce słoiczki doprawiają vegetą… bo są bez smaku :/
Wegeta to oczywiście przesada. W mojej kuchni nawet jej nie ma. Jakbym miała karmić synka według norm żywienia to bala bym sie ze jest głodny. A przykładowy obiadek: kilka kawałków kurczaka (nie pół piersi :/ ) brokuły, marchewka i ryż jest bardziej wartościowe niż bezsmakowy słoiczek.
Kornelia. Moje dziecko jak widzi, że niosę sobie coś do jedzenia jest w 3 sekundy przy stole. Je razem ze mną i krzyczy oburzony jeśli wkładam sobie do ust widelec a on już kończy przeżuwanie. Do niejadków na bank nie należy. Dostaje to co jem ja, ale nie daję mu tego z chęcią bo wiem, że to szit. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak „dobry sklep mięsny” bo to jest cały czas sklep mięsny, który skupuje mięso od producentów a nie od hodowców ekologicznych.
Zwracam uwagę na to co kupuję. Trochę się naszukałam i nalazłam: jajka wiejskie, kurczaka wiejskiego, indyka- warzywa mam z ogródka mojego i rodziców.
Co do hipermarketów. jak ktoś nie ma możliwości (ja też myślałam, że nie mam, a wystarczyło popytać tu i tam) to największe przekonanie mam do mięsa z lidla.
Słoiczki, słoiczkami- mój maluch ich nigdy nie jadł, gdy tylko sam usiadł zaczęliśmy karmić się metodą BLW.
Efekty?- teraz ma 14m. je sam sztućcami, je wszytsko!, super mówi ( dzięki tej metodzie, dzięki gryzieniu pokarmów od samego początku- żucia, wyrabia się aparat mowy).
Muszę poczytać. Czy już dla nas za późno?
BLW można zacząć w każdej chwili. Przede wszystkim polecam książkę Bobas Lubi wybór. http://www.empik.com/bobas-lubi-wybor-nie-chcesz-wychowac-niejadka-rapley-gill-murkett-tracey,p1043958509,ksiazka-p?gclid=CjwKEAjw14mhBRC0vdSNkI2l7CASJAC8OFS0CzTzCdzGhwJ7Y6NHjBV4FIqI2aDBhIw5UyfQ6sSrDxoCfPLw_wcB
Polecam też grupę na fb https://www.facebook.com/groups/BobasLubiWybor/
W każdym momencie można zacząć BLW, Zaczyna się od momentu kiedy dziecko samo siada – mniej więcej 7 m.
powodzenia!
Moj synek ma 3,7 lat coreczka 3 tygodnie synowi gotowalam własnie z warzyw mieska itd od wujkow babc itd ale tez dawalismy mu obiadki z Hippa chodz mlody nie przepadal specjalnie mozna urozmaicic takimi sloiczkami diete dziecka nie wiedzialam o tych kobtrolach karach itd fajnie ze o tym wspomnialas bo jak dawalam sloiczki a dlugo jadl deserki wlasnie z bio to bylam przekonana ze te bio to tylko na etykiecie zostalo …. bo tyle sie slyszy ze w kaszkach znaleziono to czy owo wkazdym bądź razie corci jak podrosnie będę mogla dac z czystym sumieniem sloiczkowe papu ;) a co myslisz na temat Bobovitu Gerbera ? Itd dobre to czy szajs ?;) bo do kaszek to my tylko bobovita inne nam nie podchodzily ;) Pozdrawiam cmoki dla Bakusia ;)
Wiesz co Karolka, wszystkie słoiczki, które nie są BIO ja omijam szerokim łukiem. Właśnie to jest dobre, że żeby napisać na czymś BIO trzeba spełnić szereg wymagań i nikt nie napisze jeśli tak nie jest. Dlatego tak mało mamy tych Bio produktów. A jesli chodzi o kaszki to kupuję mu te, które nie mają w środku cukru i zastanawiam się nad tym czy robić na swoim mleku modyfikowanym czy na tym z pudełka. I chyba jednak lepiej robić na swoim bo podejrzewam, że cienkie to mleko dodają do tych kaszek. Ale tu nie mam pewności – tylko gdybam :)
Ja z reguły gotuję sama, zwyczajnie lubię, choć też staram się dobierać zdrowe produkty, bo wiadomo, z marketu to ciężko, ale i słoiki były i są u nas w użyciu. Podobno w hippowych jest sól, ale faktycznie smakują moim dzieciom (starsza do dziś ma ślinotok na widok obiadków czy deserków z dynią, a ja smrodu dyni nie cierpię więc nie ugotuję, bo nie dam rady). Babydream deserki, kaszki itd. kupuję, a obiadków z babydream moje dzieci też jeść nie chciały ;)
Lubimy też babydream-owe kosmetyki i pampersy ;)
A mogłabyś napisać dlaczego nie masz zaufania do tych słoików nie eko i bio? Czy to wynika z jakiegoś doświadczenia, obserwacji?
Pytam, bo kiedyś mój ojciec był w fabryce Gerbera i opowiadał, że był świadkiem tego jak lokalny rolnik przyjechał do nich z marchewką, taką normalną, trochę przybrudną, ale wydawała się właśnie naturalnie wyhodowana. Ci natomiast odrzucili ją, właśnie ze względu na wygląd.
Za to wzięli od Pana tirowca który przywiózł marchewkę, gdzie jedna sztuka miała wielkość ludzkiej, dorosłej ręki, takiej maczugi – kabaczka. Ktoś przyjął stosowną łapówkę ze względu na wysoką zawartość azotanów w tej marchewce i tak ją przyjęli.
To było dobrych parę, a może nawet paręnaście lat temu. Ale tak się zastanawiam czy coś się zmieniło?
Nie nieeee, tu nie chodzi o to, że uważam, że w tych firmach dzieje się coś złego. Chodzi o to, że aktualnie i warzywa i owoce i mięso jest naszprycowane chemią. Wszystko jest sztucznie powiększane itd. I temu nie ufam. Chociaż moja koleżanka ostatnio i w tym temacie mnie trochę uspokoiła bo powiedziała, że nauka poszła tak bardzo do przodu, że modyfikacja genetyczna polega na ingerencji w konkretne miejsce w genotypie. Np. zmieniają w kodzie chromosom, który jest odpowiedzialny za wielkość i na tym ingerencja się kończy. Ale są jeszcze nawozy i inne chemikalia, które rolnicy, którzy mają kontrakty z odbiorcą muszą wylać na swoje uprawy bo nie będą w stanie wywiązać się z kontraktu i grozi im kara. Itd itd. Wszystko idzie na ilość, nie jakość. A w słoiczkach „nie eko” używane są właśnie te surowce. Mogą być piękne, ładne, ale są chemiczne. I dlatego im nie ufam tak jak produktom z supermarketu. Sama jem. Bez przesady. Ale dziecko chciałabym karmić tym co najlepsze dopóki będę mogła.
Długo będzie, ale po kolei:
Też karmiłam MałegoA słoiczkami, Hipp i Gerber przede wszystkim, bo inne zwyczajnie Mu nie smakowały! Czasami gotowałam, ale jak miałam jakieś „swoje” warzywa, czyt. od dziadków, od teściowej itepe. Od kiedy MałyA skończył jakieś 12 miesięcy, chyba poczuł się na tyle dorosło, by w ogóle nie chcieć jeść już papek, makaroników i innych słoiczkowych, co więcej, tak jak piszesz Malwina, wystarczy pojawić się z talerzem w ręku, w sekundę stoi z rozdziawioną buzią i czeka, aż coś Mu skapnie.
Jeśli rzecz idzie o te warzywa co trafiają do produkcji słoiczków, też mnie to zastanawia, bo na własne oczy widziałam uprawę właśnie marchewek dla Gerbera, marchewka faktycznie wielkości połowy mojej ręki, piękna i dorodna (aż zdjęcie na pamiątkę zrobiłam). A wydaje się, że jak warzywo jest takich monstrualnych wymiarów to na pewno nie jest zdrowe… ale właśnie są te normy. W coś trzeba przecież wierzyć i ufać! Ale tu znowu klapa, bo tydzień temu znajoma w pewnej wodzie dla dzieci znalazła kulki pleśni, nie w jednej butelce, we wszystkich, które kupiła! Więc raczej nie wypadek przy pracy. … sprawa nabrała tempa, kto wie, może o tym usłyszycie. A też zapewnienie, że krystalicznie czysta, wyselekcjonowana i staratata…. bądź człowieku mądry i pisz wiersze. Dopóki sami tej kurki nie wyhodujemy to niczego nie możemy być pewni! koniec.
Lidia słoiczków nie chciała a ja nie protestowałam. Sama gotowałam i gotuję dalej.
Z tym eko i nawozami i opryskami to też nie jest do końca różowo. Mój mąż ogrodnik oswiecil mnie, że np. Jabłka eko są pryskane 13 razy, bo dużo groźniejsze są skazy z pleśni np lub od robaczkow niż ta chemia właśnie, a podsna odpowiednia ilość nawozu i w odpowiednim czasie nie odkłada się w owocach tylko jest przerabiana. Młodemu pomimo że jest atopikiem podaję w zasadzie to co my jemy i co mąż wychoduje i nawrotow nie ma ma 11 miesięcy. Słoiczków nie tolerowal od początku.
Tez kupowałam hipp i babydream, ale u nas słoiki były na czarną godzinę ;) na codzień dokladalam wszelkich starań by jednak jeść świeże nie odgrzewane obiady. Jak mały skończy rok to się zbuntowal daniem ze słoiczka;)
My też karmimy Hippem – mój mały jest w wieku Twojego- moje dziecko ma skazę i alergię na białko jajka, nikt kto nie przeszedł karmienia alergika nie zrozumie jak ciężko jest znaleźć współcześnie produkty bez tych składników. Kupujesz suszoną pietruszkę, taką na stoisku z przyprawami- sypiesz małemu po mięsku i o niespodzianko- mały wymiotuje- wyciągasz opakowanie bo tylko dałaś z nowości pietruszkę a tam maleńkim druczkiem napisane: ” może zawierać śladowe ilości…bla bla bla”. Może- no i w tej paczce chyba zawierało. Z Hippa mamy ulubione smaki, etykiety już przestudiowane i nie spędzam w sklepie miliona godzin. Co najważniejsze małemu smakuje, no i jak czegoś nie doje- psu też, który również jest o zgrozo … alergikiem . Po Bobovicie mały wymiotuje po każdym słoiku, zaczęło się od pierwszej łyżeczki i tak jest do dziś, nie wiem czemu. W Gerberze z ryżem, ryż jest niedogotowany- więc mój mały koneser smaków wybiera z buzi każde ziarenko i wyrzuca na podłogę. Z kolei z deserków lubimy Gerber po Baby Dream wymiotujemy :/ Z kaszek kupujemy Holle, w sumie to zamawiamy przez internet bo w Polsce są mało rozpowszechnione, poza Piotrem i Pawłem nie sposób ich znaleźć. Są naprawdę świetne, mają bogaty skład, nie zawierają cukru- kupujemy te zbożowe. Jedyny mankament- cena.
A i jeszcze dodam, że teraz jest w Rossmanie, w wybranych drogeriach – 10% na wszystko oprócz mm. I sumuje się z kartą rossnę, więc warto się wybrać- chyba do 30.09 z tego co widziałam
Zgodzę się z tym, że na obiadek Hipp, a na deserek Babydream, ale uważam, że najlepsze są domowe obiadki. Tych sklepowych używam na czarną godzinę, w podróży. Mój Stasio ma 11 miesięcy, ale poznał już wiele smaków i muszę stwierdzić, że wszystko mu smakuje. Zajada się zwłaszcza warzywami i owocami, które pochłania w ogromnych ilościach. Na początku bałam się dla niego gotować, że mi nie wyjdzie, nie będzie smakować, ale teraz stało się to dla mnie tak naturalne, że nie wyobrażam sobie podawania mu tych papek słoiczkowych, jeśli nie ma takiej potrzeby.
Celowo zdecydowaliśmy, że nie będziemy mu podawać glutenu do ukończenia co najmniej 10. miesiąca życia, a mięso dodawałam sporadycznie. Jako źródło białka dobrze sprawdza się soczewica, z której można wyczarować super smaczne dania. Dziwi mnie, że pisząc o mięsie w komentarzu, od razu odwołujesz się do kurczaka. Sami kurczaka i żadnego drobiu nie jemy, przestawiając się na dobrej jakości wołowinę lub wieprzowinę. Można ją kupić w sklepach ekologicznych, trochę w odstraszających cenach, ale wolę to niż jakiegokolwiek kurczaka :) Mam do niego osobistą awersję z dzieciństwa :)
Kuchennym cudem jest kasza jaglana, która może być na słodko i wytrawnie i można z niej zrobić wszystko. Polecam :)
Nie używam soli i cukru, gotując dla małego. Dodaję dużo przypraw, a Stasio tak się przyzwyczaił do świeżych ziół, że zajada zielone listki bazylii albo koperku.
Nie uważam tego gotowania za duże utrudnienie, bo większość dań, które przygotowuję synkowi po pewnym podrasowaniu solą i mocniejszymi przyprawami zjadamy sami. Na dzień dzisiejszy ulubione dania Stasia to risotto z cukinią i pomidorami, wszelkie warzywa ugotowane na parze, pulpeciki z mielonej wołowiny i jabłkiem, naleśniki z mąki gryczanej z dowolnym musem owocowym.
Aga już Ci mówię, dlaczego odnoszę się do kurczaka. Bo to jest jedyne mięso jakie ja sama toleruję (od czasu do czasu). I nie chodzi mi tu o jakość a o smak i zapach. Jestem jakimś nadwrażliwcem albo nie wiem jeszcze jak to nazwać i wszystko co na mięsie mi po prostu śmierdzi :( BT jak najbardziej, ale mi jedyny przedstawiciel mięsa jawi się jako kurczak, stąd porównania do niego :)
mam dokładnie takie same spostrzeżenia!!! BabyDream ma REWELACYJNE deserki ;) natomiast zupełnie nam nie przypadły do gustu ich obiadki. I odwrotnie – obiadki to tylko HIPP!! <3
Pozdrawiamy was serdecznie!
Ja osobiście sama gotuje mojemu synowi a dokładniej gotuję dla wszystkich tyle że chwilę wcześniej dla mojego skarba odejmuję porcję lub dwie w zależności co będę z tego jeszcze tworzyć. I można powiedzieć że u nas słoiczki są zbędne. Ale jeśli ruszamy gdzieś na wycieczkę to jak najbardziej słoiczek. Tyle że częściej mam swoje gotowe jedzonko które pakujemy w pojemniczek lub termosik :) BM ja nie muszę marzyć o takim życiu bo takie mam i uwierz mi tak całkiem z niego zadowolona byś nie była :p Ale warzywka, owoce no i kurczaczek, przepiórka, króliczek czy indyczek jak najbardziej swoje :)
Słoiki nie są eko. Po prostu spełniają określone normy. Tak jak i warzywa w hipermarkecie. Nie przekraczają określonych parametrów.
Ideologizowanie i mitologizowanie tego co jest w środku napędza rynek na marchew w cenie kosmicznej…
Ale co kto lubi, jak ktoś nie ma chęci i czasu gotować daje słoiki. Nie ma co do braku czasu, chęci albo braku umiejętności dorabiać historii.
Bakusiowo ma już 1-dniowe spóźnienie z nowym postem! ;)))
O prosze…. napisałam post o tym jak się karmimy i zaczęłam przeglądać inne blogi, a tu na bakusiowo też tematyka jedzenia! :)
Nasz córka jest na BLW i je to co my, dzięki temu gotujemy zdrowiej też dla nas. Zapraszam na bloga, tam więcej o naszym żywieniu :)
http://dwaplusplus.blogspot.com/2014/09/soiki-kontra-blw-czyli-jak-karmic.html#more
Sama gotuję synowi (ma 9 miesięcy) – je z takim apetytem pełne porcje (od początku rozszerzania gdy skończył 5 miesięcy), że to aż przyjemność dla mnie. Je bardziej urozmaicone obiady i podwieczorki niż w dostępnych słoiczkach, w których często zwartosć nie jest adekwatna do wieku dziecka.
spóbowałam dać mu słoiczowego indyka z ryżem i marchewką i pluł tak, że jakbym nie widziała, to bym nie uwierzyła.
Uzupelniając podprzedni komentarz: od jakiegoś czasu nie blenduję już warzyw, owoców czy kaszy, ryżu. Zjada z kawałeczkami bez problemu
U nas tylko Hipp wchodził kupiłam kiedyś rossmanowski słoiczek i Witucha pluła nim więc sama spróbowałam fu miał twardawą suchą konsystencję…. A teraz to najlepszy jest mamowy talerz tak więc jemy wspólne posiłki i mamun chcąc nie chcąc przeszedł na dietę:) http://www.wituchowoo.blogspot.com
Mam świadomość że to dawny wpis i że może mało kto czyta WSZYSTKIE komentarze ale mnie dziś tak natchneło. Mój synek ma już prawie 14 miesięcy i też jadł długo słoiczki. Też dawałam mu tylko te bio i kaszki bez ccukru, które mój mąż przywozi do dziś z Niemiec. Ale tak sobie myślę, że wszysko to co jest przetwarzane przez ludzi jedzą oni sami. I wychodzę z założenia że przecież nie robili by tego sobie i innym (czytaj nie dodawali by do żywności czegoś co może zaszkodzić) . Robiąc zakupy czytam etykiety, ale i tak nie uchronię dziecka przed chemią. Wszystko w granicach rozsądku. I tak kiedyś dostanie parówkę i chleb z marketu.
Ps. uwielbiam czytać bakusiow ;)
A ja uwielbiam takie mądre komentarze :) :*
Co tam, ze wpis stary i ja napisze :)
U nas BLW pelna para od poczatku :) Blanus ma 9 m-cy, a palaszuje sama, samiutenka i jeszcze mame karmi :)
Fakt, ze nie jest to eko zywnosc, ale wiem, ze eko tez nie zawsze jest tak do konca eko.
Nie ukrywam, ze po kazdym posilku mam kupe sprzatania, ale uwielbiam patrzec, jak mala swietnie sama je. Jak pieknie sobie radzi :) nie gotuje dwoch osobnych posilkow. Idea BLW jest jemy razem i to samo. Tak wiec przy okazji nasze nawyki zywieniowe zostaly podreperowane. W mojej kuchni nie znajdziesz grama soli, za to cala game ziol :) czasem zdarza mi sie zahaczyc o Maca, ale to jak Blancik sobie drzemie i nie widzi :p