Czym karmić dziecko?

Czym karmić dziecko?

Po tym wpisie pewnie, jak zwykle mi się oberwie… już się przyzwyczajam ;) Ale dzisiaj chciałabym poruszyć dość przyziemny temat, który w rzeczywistości jest szalenie ważny. Żywienie dziecka. I od razu zaznaczam – to nie jest wpis sponsorowany przez producentów słoiczków.

Idealną sytuacją byłoby karmienie piersią do 18 roku życia i przydomowa szklarnia z warzywami uprawianymi na naturalnym oborniku mojej własnej trzody chlewnej hodowanej po drugiej stronie podwórka. I tak, pomiędzy kurkami radośnie poskubującymi sobie trawkę, zbudzona o poranku pianiem koguta przemierzałabym boso usłaną kropelkami rosy soczysto zieloną murawę w poszukiwaniu idealnego okazu cielaczka, którego świeże mięsko stanowić będzie dzisiaj bazę wyszukanego posiłku dla mojego pierworodnego.

Przemierzałabym z chęcią. Ale jakoś mnie jeszcze ten kogut nie obudził do tej pory. No, ale ja mieszkam na Targówku. Kogut pewnie kukuryka na Żoliborzu. Tu, po prawej stronie Wisły nawet koguty nie chcą brać etatów. Lada chwila przyjdzie Rusek i koguta przerobi na pióropusz. No i nie ma mnie kto budzić. Z resztą… ta rosa u nas to raczej mieszanka psich siuśków i kwaśnych deszczy więc nie wiem czy miałabym ochotę bosą stopą w tym koktajlu tak co rano brodzić.

No, ale żeby nie było, że tak mi źle, to przecież mam ryneczek pod blokiem. Na ryneczku mogę kupić marchewkę, mięsko, ziemniaczka. Wszystko w cenie hipermarketowej. Niestety wszystko też w hipermarketowej jakości. I nie oszukujmy się. Produkty na ryneczkach niczym nie różnią się od tych, które kupujemy w sieciach. Czasy, kiedy babcia z dziadkiem wsiadali do woza i jechali na targ do Warszawy minęły bezpowrotnie. A nawet gdyby przyjechali… ja od takiego dostawcy mięsa nie kupię. Kota w worku nigdy nie kupię.

Owszem, mogę jeździć do sklepów z ekologiczną żywnością a później gotować na zapas w zaciszu domowym. Jest jednak jeszcze jedno rozwiązanie – słoiczki ekologiczne. Wyprzedzę zarzut jaki postawi spora część czytających ten artykuł – konserwanty. Kochani. Konserwanty nie są potrzebne. Jeśli mieszanka jest bezmięsna konserwacja (czyli zabicie mikroorganizmów, które nam produkt psują) to zwykła pasteryzacja. Jeśli w środku jest mięsko wystarczy sterylizacja produktu. Pasteryzacja i sterylizacja to obróbka cieplna taka sama jak podgrzewanie przetworów w garnkach z wodą przez nasze babcie i mamy.

O tym, że pracuję w spożywce wie większość stałych czytelniczek bloga. O tym, że doskonale wiem na czym polega produkcja żywności ekologicznej jeszcze nie wspominałam.  Wiem, znam temat, rozumiem specyfikę. A co najważniejsze – ufam. Nie ufam producentom słoiczków z nieekologicznymi składnikami.  Ufam tym producentom, którzy do swoich produktów używają surowców ekologicznych i wierzcie mi – oszukiwanie i ładowanie do środka czegoś co, ekologiczne nie jest, tylko dla obniżenia kosztu produkcji w tym przypadku jest nieopłacalne. Produkcja ekologiczna dopiero raczkuje. Wymagania, kary i cały proces pozyskiwania surowca to niesłychanie skomplikowany temat. Reasumując. Jeśli coś jest już oznaczone na opakowaniu jako ekologiczne to można producentowi w tej kwestii zaufać.

Jest jedno ALE, w właściwie to kilka, na które wypada zwrócić uwagę:

  1. Żeby produkt był ekologiczny, nie musi być w 100% wykonany z ekologicznych produktów. Czytajcie składy. Utarło się, że to, co ekologiczne oznaczone jest gwiazdką. Ja np. nie kupuję słoiczków z rybami bo zazwyczaj rybki nie są oznaczone gwiazdką więc z ekologią nie mają nic wspólnego.
  2. Cukier. Nie ma co szprycować dziecka dodatkową porcją cukru. Zwracajcie uwagę na skład. Na spokojnie można znaleźć owocki, deserki bez cukru. Wystarczy fruktoza. Zauważyłam, że jeśli nie ma dodatkowego cukru, producent zawsze się tym szczyci. Jeśli cukier jest, przy nazwie znajdują się jakieś informacje typu, źródło wapnia, czy kwasów omega bla bla.
  3. Jeszcze jedna, osobista refleksja: ja kupuję słoiczki w Rossmannie. Nie dość, że jest tam najtaniej i najbliżej to dodatkowo często pojawiają się mega promocje. Zajrzyjcie np. tutaj. Z tym warto być na bieżąco i zrobić większy zapas za dużo mniejsze pieniądze. Możecie sobie też ustawić, żeby pokazywały się Wam określone gazetki, albo szukać produktów po nazwie. Dobra sprawa. Przeczytajcie tutaj.
  4. Jeszcze jedno mi się przypomniało, aporopos tego Rossmanna. Oprócz słoiczków Hipp są dostępne jeszcze dużo tańsze BabyDream. I z tego co zauważyłam, do deserków/owocków BabyDream w większości nie jest dodawany cukier. Obiadków natomiast nie przypadły nam do gustu. Hipp i fajniej pachnie i fajniej wygląda i fajniej się je. Kupiłam obiadek BabyDream na wypróbowanie i nie szedł nam zupełnie. Mój wybór: Deserek – BabyDream, Obiadek – Hipp.

A Wy czym karmicie swoje dzieci?

 

_DSC8316 _DSC8318 _DSC8317