Czy zastanawiałaś się kiedykolwiek nad tym, kim tak właściwie jest ojciec, który przez roztargnienie zostawił swoje małe dziecko w samochodzie I nieumyślnie spowodował jego śmierć? Czy on jest w tej sytuacji rzeczywiście oprawcą? Czy może ofiarą? W moich oczach jest ofiarą i nie wierzę w to, że takie sytuacje są spowodowane bezmyślnością i nieodpowiedzialnością. Bo on to zrobił nieświadomie… Bo taka tragiczna sytuacja w dzisiejszych czasach może się zdarzyć właściwie każdemu z nas. Bo to nie jest wina „nas” tylko wina czasów, w jakich przyszło nam żyć. Dziennie przyswajamy tyle informacji, co nasi pradziadkowie przez… kilka lat! Ale zacznijmy może od początku.
Wstaje taki statystyczny ojciec o świcie, bije się z żoną o 10 minut dla siebie w ich małej łazieneczce w luksusowym mieszkaniu klasy „blok z płyty” w podmiejskiej dziurze, a jak dobrze pójdzie to gdzieś na obrzeżach miasteczka na piętrze domu dzielonego z rodzicami/teściami. Wsiada do swojej 15-letniej Audicy w kredycie, spogląda na zegarek i automatycznie uruchamia w głowie algorytm, który pozwoli mu na wyliczenie prawdopodobnego czasu dotarcia do huty, na który składa się ilość zakorkowanych miejsc, które powstają jak grzyby po deszczu jeśli wyjdzie z domu później niż 6:47. Włącza radio, negatywnie programuje się na ten piękny poranek, bo przecież media nie są w stanie przekazać dobrych wiadomości. Jesteśmy bombardowani samymi negatywnymi informacjami, żeby tylko się przypadkiem nie uśmiechnąć. Bo smutnymi ludźmi manipuluje się łatwiej. Smutny człowiek kupi więcej papierosów, alkoholu, kupi cokolwiek po to tylko, żeby chociaż przez chwilę poczuć zastrzyk endorfin. Albo czegoś endorfinopodobnego bo patrząc na złowrogie miny większości Polaków zastanawiam się czy już ewolucja nie poszła do przodu i nie zlikwidowała nam mięśni policzków (a po co, skoro się nie uśmiechamy) i zdolności tych endorfin wytwarzania.
I taki „biedny statystyczny” jedzie i rozmyśla o tym ile jeszcze lat kredytu mu zostało. Jeśli może cudowne 29 powiedzieć sobie w myślach to gratulacje! Bo wielu nie może nawet na samo wzięcie kredytu sobie pozwolić, bo przecież musiałby go szef w końcu na legalu zatrudnić, a tak się nie da. No a jeśli miałby się zatrudnić „na papierze” to na ZUS większość jego pensji spod stołu pójdzie więc tematu nie ma co rozpoczynać.
I taki „biedny statystyczny” jedzie i rozmyśla o tym, w jakim humorze będzie jego szef dzisiaj. A szef pokonując tę samą trasę nieco lepszym automobilem rozmyśla aktualnie o swoim szefie i wcale mu nie jest do śmiechu więc jak tego naszego „statystycznego” na parkingu zobaczy to raczej szczerym uśmiechem go nie obdarzy… i tak w koło Macieju.
I kiedy my, „biedny statystyczni” od naszych rodziców wysłuchujemy o tym, że kiedyś to się pracę kończyło o 14 i szło spacerkiem do domku, zachodząc na pobliski targ po świeże jaja i warzywa to mnie coś strzela! My „biedni statystyczni” kończymy pracę o 17, stoimy w kilometrowych korkach, kilometrowych kolejkach do miejsca parkingowego pod Kerfjurem albo innym Oszołomem żeby kupić jajka o marce „wiejskie” od kurkopodobnych stworzeń żyjących w klatkach bez piór i dziobów, nooooo i obowiązkowo bezsmakowe pomidory, swojską kiełbaskę z MOMem i chlebek „domowy” co to zamiast schnąć – pleśnieje. I z tymi naszymi pysznościami co 5 razy więcej kosztują niż przed laty, odstać swoje w kilometrowej kolejce do kasy też trzeba…
I taki „biedny statystyczny” ojciec ma sto tysięcy myśli w głowie. Większość negatywnych. I ja się nie dziwię, że kiedyś przychodzi taki dzień, że wyjeżdża do pracy ze swoją statystycznie nierozmawiającą z rodzicami córeczką (bo rodzice nigdy się do niej nie odzywają… ) i o tej córeczce cichutko w foteliku siedzącej zapomina. Bo działa jak maszyna. Bo chce dla swojej rodziny szczęścia… i o tym, jak drogę do tego szczęścia odnaleźć stale rozmyśla… a wspomniane wcześniej media nakarmią takiego „biednego statystycznego” wiarą w to, że szczęście = pieniądz… „a jak tu ten pieniądz zdobyć” myśli sobie nasz „biedny statystyczny” zmierzając do huty w grupie innych statystycznych nieświadomy tego, że jego 3-letnia córeczka ma przed sobą jeszcze tylko kilka godzin życia… tych najgorszych.
Żyjemy jak zaprogramowani. Od świtu do nocy bombardowani negatywnymi informacjami, karmieni beznadziejnym jedzeniem, przez co nasze organizmy zachowują się jak stare Żuki napędzane olejem ze smażalni. Mała zmiana planów, w stylu zmiany osoby podrzucającej córeczkę do przedszkola potrafi skutkować taką tragedią. No przecież to proste, że tego się nie chce. Nie wiem jak można urządzać publiczny ostracyzm komuś, kto swoją karę będzie odbierał do końca życia.
Zmieniły się czasy a wraz z tymi czasami również my. Niezależnie od sytuacji finansowej nieskorzy do uśmiechu i empatii. Widzący w drugim człowieku potencjalnego wroga i chodzące zło. Tak wyglądają realia życia, w tych czasach wielkiego rozwoju i oświecenia. Wiecie co…
To ja może bilet do przeszłości proszę… w jedną stronę…
Oj i tu widzę, że mamy odmienne zdania. Ja choćbym chciała nie potrafię tego człowieka usprawiedliwić. Ani zmusić się do żałowania go…
:( taka jest prawda, niestety…dobrze, że o tym napisałaś
Ja nie żałuję ani odrobinę. Bo sama woże dziecko do pracy, też nie jest lekko, też kredyty Ale nie wyobrażam sobie żeby o nim zapomnieć. Powinien sobie przypomnieć kto ją odbierał w przedszkolu, która pani, czy były już koleżanki, bo człowiek myśli o tym nawet w pracy. Tych męczarni dziewczynki sobie nawet nie chce wyobrazić
a ja dokładnie takie samo mam na tę kwestię spojrzenie i równie mocno jak tego dziecka żałuję jego ojca, którego życie tak naprawdę się na tym parkingu w tamtym momencie również zakończyło..
Jestescie moja lektura codzienną! ;* :*
:) :*
Smutne ale prawdziwe to co piszesz :(
Łał. Czytam Was od jakiś 9 miesięcy, odkąd pojawiła sie na świecie moja Lenka. Wchodzę, czytam, oglądam, kupuje co wydaje mi sie, ze warto, podsmiechuje sie pod nosem do min Bakusia.. Ale dopiero teraz przeczytałam i mną jakos tak zatrzęsło.. Cieżko nam 'statystycznym’ żyć na tym świecie. Cieżko sie uśmiechać do naszych cudownych dzieci i pokazywać im jakie to życie jest piękne i usłane różami. Bo każdy jakieś kolce na swojej drodze spotyka. No nic, po prostu 'łał’ po raz kolejny dla tekstu i gratki za odwagę;)
We mnie też jest coś takiego gorzkiego i też zazdroszczę naszym rodzicom tego poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało zatrudnienie na etacie w państwowym przedsiębiorstwie i to, że nie musieli rozważać, czy stać ich będzie na dzieci i rodzinę, bo nie wisiała nad nimi wizja zwolnienia, zmiany warunków na gorsze itp. Kto chciał pracować to pracował. Plus do tego miał gdzie mieszkać, jeśli poczekał chwilę w kolejce na mieszkanie. A po pracy mógł się skupić się na rodzinie zamiast pracować dalej, bo z czegoś trzeba zapłacić rachunki.
Jest to dla mnie nie do pojęcia, że mając dwie pary sprawnych rąk, sprawny mózg i pracując 8h w zawodzie i kolejne 6h w domu dorabiając na zleceniach i swoim hobby, w drugiej połowie miesiąca mam pusto w portfelu. Oczywiście cały czas mam nadzieję, że wszystko jeszcze przede mną. Ale nie wiem, czy się nie przeliczę.
Nie wiem jak przez tyle godzin można nie pomyśleć o dziecku, o tym co robi, jak się czuje w taki upał, czy płacze, czy się śmieje, co robiło wczoraj i co zmajstrowało. Milion rzeczy dookoła przypomina o nim. Nie wiem jak można nie pomyśleć. Może my matki patrzymy inaczej. Może. Przypomina mi się historia Madzi z Sosnowca, tak jak wiele osób dałam się nabrać, że ktoś ją porwał. Życie weryfikuje. W tym wypadku nie umiem i nie chcę usprawiedliwiać.
A ja mam dokładnie to samo zdanie co Bakusiowa!I jest mi szkoda tego ojca,bo nie zrobił tego celowo a żyć z tym będzie musiał już do końca…
Każdy teraz z nas ma cięzko ale nie każdy zapomina o swoim dziecku…rozmyślenia od czapy. Czy teraz kazdy kto jest na smieciówce albo nie moze mieć własnego M. może NIE Używać mózgu? Może też będziesz usprawiedliwiać tych którzy na pasach zabijaja dzieci bo przeciez może mają złego szefa i krety do zapłatay???
Zresztą co ty możesz wiedzieć o trudach dnia codziennego ja sie pytam?
Dziecko ubrane od stóp do głów w markowe ciuchy ty też …chyba nie potrafisz sie wczuć w sytuacje ludzi majacych w życiu pod górkę
Odważna teza… na podstawie marek ciuchów jesteś w stanie ocenić czy „używam mózgu”?
Kolejna sympatyczna mama które najwyraźniej Ci zazdrości….musisz przestać ubierać Bakusiatko w markowe ciuchy bo to jest be!!! Nie no czytam i własnym oczom nie wierzę…ja tam lubię te Wasze posty Malwina nawet jak są takie „bezmózgupisane” ha! :D
Oooo, jak to dobrze, że chociaż Ty trawisz tą moją bezmózgowość ;)
To jakie dziecko nosi ubrania chyba nie ma nic wspólnego z tym co człowiek wie o życiu…
A no Lubie bo zawsze jestem tego samego zdanie więc widocznie tez nie używam mózgu! Wybaczcie!
Mimo wszystko wspis jest dobrym podsumowaniem rzeczywistości. Dziekujemy za ten wpis. Cała prawda. Dziś wychodzi się do pracy o poranku, wraca wieczorami po to by w domu jeszcze popracować -tak jest u nas w przypadku taty. Z chęcią bym się cofnęła do przeszłości żeby wiedziec jak to kiedyś było kolorowo???
Kiedyś ludzie nie mieli kasy a mieli wszystko a dziś duzo się pracuje i nie ma się nic. Niektórzy kawet pomyslec o kredycie nie mogą. W zła strone wszystko się zmienia.
Chyba chodziło to, że ktoś, kto ma tyle kasy, że stać go na markowe ciuchy nie tylko dla siebie, ale i dla dziecka, nie wie co to bieda i trud zwiazania konca z końcem i, że nie powinnaś wypowiadać się w imieniu statystycznego zjadacza chleba.
To, że AKTUALNIE stać mnie na markowe ciuchy nie świadczy o niczym.
No to lekka… Przesada!!! Co marki ciuchow mają do tego co człowiek czuje??!! Mądra kobita, MAMA prawdę pisze, co czuje a Ty wyskakujesz z markami…
Widzisz po niektórzy chcą dla swoich dzieci jak najlepiej!!! Albo inaczej – ja tylko się cieszę, że są takie rodziny jak Balusiowa!!! Widać bijace szczęście!!!!! Cieszę się jak komuś się wiedzie… Ale zaraz, zaraz to nie nasze zadanie zaglądać komuś do portfela!!!!
Spójrzcie na posta z tej strony, że pisze go młoda mama!!!! Świadczy wg mnie o tym, że BM nie pozjadala wszystkich rozumow jak co niektórzy i potrafi realnie spojrzec na rzeczywistość, Podzielic sie refleksją. Bravo!!!!! Owszem każdy moze mieć swoje zdanie, aleeee nie o marki ubrań tu chodzi.
Przyznam się, że moja pierwsza myśl gdy usłyszałam o tej tragedii była taka sama. Nie rozgrzeszam, nie kamieniuję, ale chyba jestem w stanie zrozumieć, ale czy wybaczyć…?
Chodziło mi o tego ojca, że on nie użył mózgu i zostawił dziecko w samochodzie to po pierwsze
Jesli chodzi o Ciebie to serio smiesza mnie takie wpisy jak to ludzie maja ciezko od dziewczyny która wszystko ma, ja mogłabym cos na ten temat napisać bo ja mam w zyciu pod górke i to bardzo, ale nie uwazam ze dlatego mogłabym nie używać mózgu i zostawić dziecko w samochodzie
I nie wiem gdzie tu u mnie Twoje klakierki wyczytały zazdrośc o Ciebie
Klakierki :) Kasiu wybacz, ale nie będę się wdawała w dalszą dyskusję z Tobą. Mogłabym Twoich komentarzy nie zatwierdzać i nie byłoby sprawy. Ale jesteś bardzo ciekawym przypadkiem idealnie pasującym do ducha tego wpisu, który z chęcią moim „klakierkom” prezentuję. Mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie ułoży i kiedy już ochłoniesz z tych negatywnych emocji zastanowisz się czy oby na pewno słusznie postąpiłaś tak pochopnie oceniając moją osobę.
tzn. gdzie ja oceniłam Twoja osobę????bo nie rozumiem, czy ja napisałam cokolwiek negatywnego na Twój temat?Proszę napisz mi dokładnie bo jak Cię mogę to serio nie rozumiem:)
Lubię tego bloga bo ogladam ładne rzeczy Twoje i małego, ale litości jak widzę posta pisanego przez osobę, która ma zycie idealne o tym jak to jest źle i niedobrze i stawia sie w roli eksperta to sorry ale to jest śmieszne
Syty głodnego nie zrozumie zrozum to i nie pisz postów o zyciu o którym nie masz pojęcia….bo przestajesz być wiarygodna
Kasia… oceniasz mnie po metkach i tym co możesz zobaczyć na blogu nie mając zielonego pojęcia jak wyglądało i wygląda całe moje życie. Nie mając pojęcia z jakimi problemami się borykałam i borykam. To, że mam markowe ciuchy nie znaczy, że nie mogę się wypowiedzieć na jakiś temat. Nie wypowiadam się zazwyczaj na tematy, o których nie mam pojęcia.
Dziewczyna która ma wszystko????? A skad to wiesz??? Na postawie błota oceniasz a człowieka nie znasz…. A nawet jeżeli ma to CO Z TEGO??? może dlugo na to pracowała??? Ona i cała jej rodzina??? A może to tylko złudzenie??? Eh… Ja to się cieszę jak komus się wiedzie, wspomniałam już… A tak w ogóle radzę jeszcze raz przeczytać wpis i zrozumiec co autorka miala na myśli… Już tytuł mówi sam za siebie. :-)
Miało być „ma podstawie bloga” a nie błota.
:) :) :) :) kasia_ aj low ju :) Dzięki „takim jak Ty” nie tracę wiary w ludzi ;)
Zgadzam się w 100 procentach!
A ja wam powiem coś co jest oczywiste. Wysiadając z samochodu i tak mimowolnie odkręcamy się w stronę tylnej szyby by nawet zamknąć drzwi. Sama nie jednokrotnie to sprawdzałam u siebie i u innych ( oczywiście nie mówiąc im o moim teście). I niestety muszę przyznać że czy chcemy czy nie i tak w tylne szyby samochodu spoglądamy… Więc teraz moje pytanie : Czy faktycznie można o dziecku zapomnieć i zostawić je w samochodzie nieumyślnie?
Zależy jaki masz samochód… ja np. nie odwracam się w ogóle bo mam kartę i po prostu odchodzę a samochód, kiedy oddalę się na kilkanaście metrów robi „pik” i załatwione.
Ale czy ma się karte czy nie i tak mimowolnie odwraca się człowiek twarzą do samochodu. Co automatycznie wiąże się z tym że widzimy tylne siedzenie. No chyba że ktoś ma przyciemnione to w tedy praktycznie nic z zewnątrz nie widać. A powiem że ja sama byłam w szoku bo też gdy wysiądę z samochodu zamykam go z pilota, ale i tak przy zamykaniu drzwi jestem odwrócona twarzą do samochodu…
Ja się nie obracam. A nawet jeśli ten Pan miałby taki odruch, a foteliki ma stale wpięte na tylnym siedzeniu, mógłby nie zauważyć dziecka zza bocznych „ram” fotelika.
Wyobrażam sobie sytuację, w której człowiek jest tak zmęczony lub zestresowany, że o własnym dziecku może zapomnieć. Niestety… nikt nie wie co ten mężczyzna przeżył danego dnia. Jest oczywiście napiętnowany, a przecież nie zrobił tego celowo. To był wypadek. Z jego winy, ale nadal nieszczęśliwy wypadek.
Oczywiście teraz wszyscy teraz przy ocenie tego zdarzenia są bezbłędni i niewinni i „nie wyobrażają sobie jak można…”… Można. Mimo, że się nie chce, to czasami można coś zepsuć.
Masz święte prawo do wątpliwości. Ja też je miewam kiedy oceniam wiele różnych „wydarzeń”, ale tu akurat nie jestem w stanie uwierzyć w to, że facet chciał zabić w ten sposób swoje dziecko. Mama Madzi – to była dla mnie od początku dziwna historia, ale tu serce mi podpowiada, że to co mówi ten mężczyzna jest prawdą… szkoda mi go. Tak bardzo.
Dobrze powiedziane, a raczej napisane. Podpisuję się rekami nogami ;)
Ja oceniać nikogo nie oceniam. Tylko się tak zastanawiam. Skoro tyle osób które obserwowałam powtarzały ten sam schemat wysiadania z auta nawet nigdy nie zapomniała z tylnego siedzenia zabrać np. telefonu, czy drugiego śniadania? A ta jedna czy druga osoba zapomniała o znacznie większym dziecku od kanapki i komórki? Mi trochę w te opowiadania ciężko uwierzyć… Dodatkowo nie uwierzę w to że na prawdę nikt kto do tej samej pracy dążył nie widział w samochodzie spoconego dziecka… Tym bardziej że foteliki są tak umieszczane że swobodnie je przez szybę dojrzeć nawet z dość sporej odległości… Z resztą. Możemy dyskutować w tych tematach nieskończoność… Ale samą całą prawdę zna ten który „to przeżył na własnej skórze” i także może opowiedzieć się tylko na własną korzyść…
Mamo Kajtusia, moim zdaniem to, że widać fotelik i dziecko w aucie, w dodatku spocone dziecko to fakt. Ale…. Chyba kolejny dowód na zapracowanie wśród ludzi albooo….BEZMYSLNOSC i patrzenie tylko na swój stołek??? Znieczulica??? Bo skoro dookoła parkowaly inne osoby i nie zwróciły uwagi na dziecko??? Zapewne każdy myślał „zaraz tata przyjdzie, co sie będę wtrącać”…. Nadal rozumiem i popieram wpis Bakusiowej.
Dlatego właśnie o tym wspominam. Dlaczego inni w ogóle nie reagują? Bo ktoś jeszcze inny też nie zareaguje na naszą krzywdę. Mamy to w nosie. Bo po co będę się jeszcze nie potrzebnie wplątywać w sprawy cudze i dodatkowo po sądach mogą mnie włóczyć. Ocenianie osób winnych czy też pokrzywdzonych zostawiam to innym bo akurat może i źle ocenię. Ale swój punkt widzenia mogę ogólnie przedstawić.
Otóż to.
mam takie same zdanie na ten temat… i straszne jest to , że tak naprawdę to mogło sie przydarzyć każdemu z nas… kredyt… choroba bliskiej osoby … kłutnia z bliską osobą… zmęczenie …. i wiele innych rzeczy powoduje, że mamy chwilowe „zaćmienie” w naszych głowach… tylko u niektórych te „zaćmienie” jest katastrofalne w skutkach a u niektórych niezauwazalne …
takieee to smutne:( Ale czy tak musiało się stać…? Nie ogarniam tego….
No to teraz zadam wam takie pytanie. Dlaczego po kłótniach z bliskimi i z pracodawcą, traumatycznym wypadkiem który przeżyłam już w trakcie bycia już mamą oraz chodzeniu ciągle zła i zmęczona ani razu nie zapomniałam o własnym dziecku?
Ale ja nie twierdzę, że każdy, kto ma jakieś problemy ZAPOMNI o dziecku. To sytuacja jedna na milion. Ale skoro już się wydarzyła jestem w stanie pożałować również winowajcę. Tak zawinił, zabił swoje dziecko. Cierpiało. Cierpi cała rodzina. Ale nie o tym jest ten wpis. Skupiam się na tym DLACZEGO do tego doszło. I jestem w stanie wyobrazić sobie mnogość problemów jakie przytłoczyły faceta, który zapomina o własnym dziecku.
Ja rozumiem :) Tylko przedstawiam sytuację z mojego punktu widzenia. Bo jeśli załóżmy tak się faktycznie stało to dlaczego nigdy nie zapomniał taki człowiek nakarmić dziecka? albo zmienić mu pieluszki? Ja szczerze mówiąc bardzo przeżywam takie sytuacje, bo od kiedy sama jestem mamą jestem znacznie bardziej wrażliwa w tym temacie i doszukuję się drugiego dna… Warto zawsze wszystkie opcje zdarzenia przedyskutować, przemyśleć. I wnioski wyciągam dopiero po dłuższym czasie namysłu. Bo powiem że gdy patrzę na swojego synka i pomyślę że miałabym go zostawić samego w samochodzie choćby na 2 minuty to dosłownie wychodzi mi gęsia skórka i w głowie mi szaleją myśli co może się stać w tak niepozornie krótkim czasie….
Ej mamuśki, każda ma swoje zdanie i wiecie co? Zobaczcie do łóżeczek naszych maluchów – jakie jesteśmy szczęściary :)
My nie jeździmy samochodem i takich problemów nie mamy ;) a o dziecku trudno mi zapomnieć gdy jest pod moją opieką niezależnie od tego czy jestem myślami gdzieś indziej, czy stresuje się kolejnym dniem, po prostu muszę go mieć na oku i basta ;)
Jeśli chodzi o tą całą historię to ja jednak wstawię się za ojcem i bardzo mu współczuję że go to spotkało ;(
Rozumiem intencję wpisu. Oczywiście łatwo jest powiedzieć: 'jak on mógł, bydlak, na stos!’, ale sądzę, że on sam już to sobie powiedział… tak z milion razy. I będzie to sobie powtarzał do końca życia. Nie chodzi o usprawiedliwianie, lecz o zrozumienie. Większość z nas nie wyobraża sobie jak można zapomnieć o swoim dziecku i zapewne większości z nas nigdy się to nie przydarzy (Boże chroń), ale ile razy byłam tak zmęczona, wściekła, z głową zupełnie gdzie indziej, że spojrzałam 3 razy na zegarek i dalej nie wiedziałam, która godzina? Ile razy przypaliłam ciasto, przegapiłam termin zapłaty rachunków, zapomniałam zadzwonić z życzeniami urodzinowymi… Każdemu to się mogło przydarzyć. Ten ojciec zasługuje na karę. Jest mu wręcz potrzebna. Ale nie napiętnujmy, chociaż wiem – tak miło się przy tym poczuć „lepszym rodzicem”.
Kora aj low ju za ten komentarz :) Rozumiesz mnie idealnie!
Ciszej nad tą trumną tego dzieciątka…. To osobista tragedia tej rodziny i dywagacje na ten temat są mocno nie na miejscu.
zgadzam się.
Rzadko piszę komentarze, ale teraz muszę.
Po pierwsze to zgadzam się w zupełności. Pierwsze co pomyślałam w tej sytuacji to to, że ten ojciec teraz zwariuje. I głupie ocenianie takiej sytuacji i stawianie go wręcz na równi z mamą Madzi z Sosnowca jest idiotyczne. I doskonale rozumiem to, co chciałaś przekazać w tym wpisie. My, mimo, że nie mamy kredytu i chodzimy w (omójboże!) markowych ciuchach to wiem, że są dni, kiedy mój mąż nawet nie wie jak jechać do domu z pracy.
A głupimi komentarzami się nie przejmuj! Niestety Polacy często dają sobie prawo do zaglądania innym do portfela. I jeśli masz coś lepszego niż oni, to się nie odzywaj bo nic nie wiesz o życiu. Głupia zawiść i nic więcej. Nie trzeba chodzić w ubraniach z sieciówek i robić zakupów w dyskontach, żeby wiedzieć jaka jest polska rzeczywistość.
p.s. super wpis!
A jaka Pani ma pewność czy tak wlasnie nie jest jak w przypadku Madzi? Moze tak a moze nie… wie to tylko ten ojciec. A moze Pani tez to wie??? Idiotyczne to jest cos co wiemy na 100 procent ze jest bzdura, także w tym przypadku idiotycznym jest mówisz idiotyczne…
Jacek… widzę, że jednak nasza rozmowa prywatna nie dała żadnych efektów :) Nikt nie wie jak było. Każdy się będzie domyślał. Wpis, tak jak sam tytuł mówi, jest o tym, że KIEDYŚ BYŁO LEPIEJ a nie o tym, że OJCIEC ZABIŁ DZIECKO, CZY TEGO CHCIAŁ? :) To przykład, który ma zobrazować to, do czego doprowadzają „obecne czasy”. A w kwestii ojca… zdania były, są i będą podzielone a obieranie sobie za punkt honoru przetłumaczenie komuś, że akurat Twoje PRZYPUSZCZENIA są bardziej prawdopodobne od jego PRZYPUSZCZEŃ, jest bezsensowne. Idź lepiej przytulić swoje dziecko i ukochaną zamiast tracić bezsensownie energię ;)
Każdy ma jakieś przypuszczenia i każdy ma swoje, ja swoje tylko wyraziłem. Tak jak niżej napisałem on tak czy siak bedzie cierpiał za to co sie stało. Tyle. A czego w wiadomości prywatnej nazwałaś mnie gupim siurkiem?!:p
Nie głupim tylko małym ;) źle przeczytałeś :P
Wiem to, gdyż potrafię wyciągać wnioski i myśleć samodzielnie..nie tylko tak jak mi narzucają media. Ojciec, którego wszyscy tu zjeżdżają siedzi w szpitalu psychiatrycznym z głęboką depresją, bo nie potrafi sobie z tym poradzić…za to wspomniana tu mama Madzi machała tyłkiem w gazetach, a dzień po śmierci dziecka poszła do kina.
Przeczytałam post wczoraj, pomyślałam sobie „ot Malwina wracasz do starej sprawy, po co?. Ale widzę, że to wciąż budzi emocje. Duża część osób – rodziców i matek nie może uwierzyć jak można zapomnieć o dziecku. A no na własnym przykładzie powiem Wam wszystkie osądzające tego ojca, że można.
Otóż miałam może z 10-11 lat i razem z siostrą jechałyśmy do szkoły. Akurat Tata jechał do pracy, godziny nam się zgrywały, a że miał naszą szkołę po drodze to nas wtedy podwiózł. 7 rano to dla mnie wtedy wciąż było wcześnie. Wsiadłyśmy z siostrą do auta, Tata wyjechał przed bramę, zamknął dom, bramę i ruszyliśmy.
Zwykle Tata nas nie podwoził pod samą szkołę, tylko wysadzał przed skrzyżowaniem obok niej, oczywiście zjeżdżając na pobocze cobyśmy bezpiecznie doszły.
Tamtego dnia też miało być tak samo, z tą różnicą, że byłyśmy tak senne, że przez całą drogę od domu do szkoły nie odezwałyśmy się ani słowem. Odezwałam się dopiero jak Tata przejechał tamto skrzyżowanie, pytając czemu się nie zatrzymał. Wiecie czemu? Bo zapomniał, zapomniał, że ma w samochodzie dwie córki, które wiezie do szkoły. Nie, mój Tato nie jest prezesem, ani dyrektorem, ani nawet kierownikiem. Jest zwykłym, pracownikiem, odpowiedzialnym człowiekiem. Wtedy miał na głowie budowę domu, obowiązki w pracy i pewnie tysiąc innych myśli. Jest po prostu człowiekiem i zapomniał. I mało tego, wiem, że często nie miał i nie ma w pracy nawet chwili by pomyśleć o nas: o rodzinie. Może Wy świeżo upieczone matki, co już wróciłyście do pracy po całych dniach spędzonych z dzieckiem, nie umiecie się na niczym innym skupić niż na tym czy już jadło, czy śpi, czy zmieniono mu/jej pieluchę.
Człowiek jest tylko człowiekiem, jeden odwraca się i sprawdza czy wszystkie klamki w samochodzie są zamknięte, inny tego nie robi; jeden naciska na klamkę po zamknięciu zamka drzwi wyjściowych od domu, inny nie. Mam nadzieję, że żadnej z Was, która „nie rozumie” , „nie może i nie jest w stanie usprawiedliwić” nie przydarzy się taka sytuacja jak temu nieszczęsnemu ojcu.
Beata, ojciec tej dziewczynki jest tylko przykładem do moich przemyśleń „na jakiś temat”. Mam go w pamięci tym bardziej, że niedawno rozmawiałam z koleżanką, która zrobiła dokładnie to samo, ale na szczęście się odwróciła w porę. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni i kochamy swoje dzieci, ale czasem problemy, których w dzisiejszych czasach nie brakuje absorbują nas zbyt mocno…
Malwinko, ja również zgadzam się z Twoim wpisem. Moja pierwsza myśl jak usłyszałam o tym zdarzeniu, to było: „co takiego się działo u tego mężczyzny w pracy, że zapomniał o dziecku?”
Nie pomyślałam o nim jako o złym ojcu, tylko o tym że miał być może jakieś problemy. Żal mi go okrutnie, bo poniósł najgorszą karę za swoje „zamyślenie”. Ja wiem, że nie umiałabym żyć z takim brzemieniem na sercu.
Wiem, że takie coś może się zdarzyć niejednemu. Nie mówię, że każdemu, ale np. mój mąż jakiś czas temu był tak przemęczony pracą, że zamiast do garażu samochodem jechał do mojej babci na drugi koniec miasta i dzwonił do mnie, że jest w garażu i zaraz będzie w domu:-/ Potem takie” błądzenie” zdarzało mu się kilka razy i wtedy uznaliśmy, że czas na urlop. Na szczęście jeszcze wtedy byliśmy tylko we dwójkę, a teraz z Kornelką na razie ja rok siedzę w domu, a w aucie jej nie zostawię, bo jeździmy wózkiem:-)
nie rozumiem czemu tak wiele osób tutaj nie potrafi po prostu przeczytać, zapoznać się z Twoim punktem widzenia i rozważyć to w sobie, ewentualnie dołączyć swoje kilka wniosków w sprawie, tylko udowadniają Ci z uporem maniaka, że na pewno nie masz racji, bo nie możesz tego wiedzieć skoro zwisają Ci zewsząd drogie metki, a bycie matką wg niektórych oznacza bezgraniczne oddanie się dziecku, inaczej jesteś wyrodna, tak?
Powiedzcie mi więc jaka jest w waszych oczach moja matka, która brzydko mówiąc”ryła” z ojcem w gospodarstwie od świtu do nocy by móc zapewnić swojej trójce dzieci wszystko co materialnie było im wówczas potrzebne? Dziećmi zajmowała się pomiędzy WAŻNYMI obowiązkami, czyli głównie pilnowała naszych pełnych brzuchów i nienagannych podwórkowych strojów. Nie sądzę by w tym czasie czyniła wielkie przemyślenia egzystencjalne o swojej dzieci gromadce, raczej działała jak zaprogramowana maszyna…Robiła zakupy, czasem biorąc nas ze sobą i O ZGROZO zostawiała nas samych(!) w samochodzie. Nigdy co prawda nie zamykała nam drzwi, nie znikała na kilka godzin, ale teraz nawet te 10min są nie do pomyślenia, ależ była wyrodna, co? Nie wydaje mi się by żyło jej się lekko, nie musiała też jednak nikomu na siłę udowadniać , że jest dobrą mamą, bo kiedyś wyznacznikiem tego były troszkę inne wartości niż dziś.. Nie sądzę by dochowała się trójki życiowych nieudaczników. Ja jako mama jestem jej wdzięczna, za pracę którą włożyła w nasze wychowanie, bo teraz te wspaniałe wartości wyniesione z domu mogę przekazać swoim dzieciom, które są dla mnie bardzo ważne, acz czasem o nich zapominam.. zdarza się! myślę w duchu”muszę zmienić małemu pieluszkę”..a że zajmuję się akurat setką innych domowych spraw pielucha zostaje zmieniona po godzinie i nie wiem czy jeśli temat tyczył by się mojego kochanego męża, czy pieluszka czasem nie została by zmieniona przez jeszcze następne dwie…
starszy syn wyjechał na wakacje i zdarzały mi się dni, w których dopiero wieczorem nachodziła mnie refleksja:”ani razu dziś o nim nie pomyślałam, co robi, czy nic mu się nie stało, nie skaleczył się, czy jest najedzony”.. Wiedziałam, że jest w dobrych rękach i nic mu nie grozi..ale było mi samej przed sobą wstyd, bo to moje ukochane dziecko, o którym przez cały dzień zajęta młodszym synem i całą masą nieistotnych drobiazgów ani razu nie pomyślałam!
Młodszy biedaczyna czasem mleka nie dostanie o czasie, bywa ze mamy ze 2 h poślizgu, bo mamusi się zapomniało, a że dziecko pięknie się bawiło i nie zgłaszało chęci na AM to matka się wyłączyła….ta wyrodna, bezmózgowa..
Co gorsza moje dzieci są ubrane w markowe ubrania i tu pewnie tkwi problem. Jest metka nie ma uczucia, nie ma myślenia, beee mama. Zamiast do sklepu po ciuchy, śmigaj do Kościoła, na tacę dać i prosić o przywrócenie rozumu, bo się zatraciła… Boże, patrzysz i nie grzmisz…
My jako matki nie jesteśmy nieomylne, choć natura nas trochę lepiej zaprogramowała do roli rodzica0tak właśnie myślę! mamy jakieś takie wrodzone instynkty, a tatusiowie wiele muszą uczyć się właśnie od nas.. gdyby na barki TAMTEGO taty na co dzień spadał obowiązek prawie wyłącznej opieki nad córką, pewnie tragedii by nie było, bo podświadomość krążyła by nie wokół pracy, szefa, utrapień życia codziennego, ale skupiła by się na kwestii:przedszkole, jedzenie,zabawa..
Nie osądzajmy, tak? Ani po metce, ani po czynach, bo każdemu z nas zdarzają się te drobne i wielkie codzienne przypadki, wypadki. Uszanujcie wnikliwą refleksję BM, myślę że miała zmusić do przemyśleń a nie do jadowitego hejtowania.
Dziękuję :*
:) czytam i czytam…i jakoś mnie to pod koniec zaczęło męczyć, ale też się uaktywnie.
Niech Bakusiowo pamięta :) że ludzie uwielbiają oceniać i zawsze zjawi się krytyk, który zamiast konstruktywnej oceny i wyrażenia swoich emocji – znajdzie jakiś przytyk od czapy, uzna że racja jego jest tą, hmm nazwę to: „racją pępka” i koniec, nie do podważenia :)
A co do historii ojca i dziecka, każdy ma swój świat, mimo dzielenia go z innymi. I facet ma prawo do błędu, co nie mniej musi liczyć się z konsekwencją…ale niech dodatkowo agresywne mamy nie „kamieniują” bo to nie ich pielucha. Stało się i się nie odstanie. Ja nawet nie jestem szczerze powiedziawszy zainteresowana tym dzieckiem w aucie i zbłąkanym ojcem o którym tu mowa, bo przecież człowieka nie znam, a bez hipokryzji stwierdzę że nie obchodzi mnie los człowieka który jest i pozostanie mi obcy. Uważam, że poza wrażliwą Bakusiową i współczuciem kilku Pań, raczej innych podkomentatorów też to nie obchodzi. Jest to jedynie zjawisko agresji, które prędzej czy później odbije się na dzieciach.
Rozumiem co chciałas przez ten post wyrazić i szanuje Twoje zdanie. Nawet jestem skłonna zgodzić sie z Tobą ze fakt, mozna zapomnieć, ze ma sie dziecko w samochodzie, ze miało sie je zawieźć do przedszkola ok. Ale byc 8godz. W pracy i nie pomyśleć ani razu o dziecku??? Zakładam, ze nie pomyślał bo jeżeli by pomyślał to na pewno by sobie przypomniał…. Zona nie wysłała mu nawet głupiego smsa jak tam mała czy sie nie spozniliscie czy nie płakała itp? Cos mi tu nie gra. Czy przez cały dzien w pracy nie pomyslalabys o swoim dziecku??????????????????????? A tak na marginesie to podziwiam matkę dziecka, ze wybaczyła ojcu, ze jest przy nim i go wspiera. Dzielna kobieta..
Każdy w swoim życiu popełnia mnóstwo błędów i na szczęście czasami dostajemy druga szanse żeby je naprawić. Ten człowiek juz tej szansy nie dostanie… Czy zrobił to specjalnie czy nie to do końca życia bedzie musiał żyć z tym ze przez niego nie żyje jego dziecko… Koniec wywodu i dajcie sobie juz z tym wszystkim spokój. Idźcie do dzieci i cieszcie sie ze je macie. Ja tez lecę do swojego brzdaca cieszyć sie jego radością:) w ogole co ja ty robię:p
Dziewczyny, myślę że inaczej my się zachowujemy, a inaczej faceci. Matki bez przewry myślą o swoich dzieciach , czy to w pracy, na zakupach czy w domu robiąc porządki. Myślimy co tu na obiad ugotować żeby syn zjadł, jak tu spawy zorganizować żeby wyjść z maluchem na spacer, a tatusiowe? W szczególności ci, którzy zzwyczaj długo pracują i nie spędzają tyle czasu jak my z dzieckiem mają głowę zapełnioną innymi myślami. Dokładając do tego stres, może pośpiech i na prawdę łatwo o wypadek. Może zapytajmy się mężczyzn, jakie oni mają zdanie w tym temacie? Tych tatusiów co pracują do późna, siedzą w korkach w drodze do pracy? Czy myślą wykonując swoją robotę o rodzinie? Jak tam córa w przedszkolu? Czy synek napisał dobrze test? Nie jestem facetem ale wydaje mi się że raczej nie. Więc nie dziwię się temu ojcowi, i naprawdę badzo bardzo mocno współczuję jemu i całej rodzinie :( Podobna sprawa jest z tą kobietą, której tamtego lata trójka dzieci utonęła. Nie dość że ogromna tragedia ją spotkała, boże, nawet nie chcę sobie tego wyobrazić ::( To jeszcze chcą ją wsadzić do więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci :( Maskara.
Jeszcze co do zapominania. Co prawda o swoim dziecku nigdy nie zapomniałam (jeszcze), ale osatnio jechaliśmy do rodziny na kilka dni, już wychodziliśmy, mały cały czas marudził, co chwilę się wracałam b czegoś tam nie wzięłam (wiadomo, przy małym dziecku w podróży to multum rzeczy potrzebne) i jeszcze m. poganiał i… dopiero z 5km przed naszym celem przypomniało nam się że torby z ciuchami nie zabraliśmy. Da się zapomnieć? Da.
Powiem krótko zgadzam się z Tobą Kochana! Wielka tragedia i tyle nieszcesliwy wypadek, żal czlowieka ;(
Blog to nie jest serwis informacyjny. Blog to nie jest narzędzie do przekazywania faktów – jeżeli takich szukasz to musisz znaleźć sobie inne źródło. Blog jest czyjś – powinien być czyjś. Blog jest narzędziem blogera. Może tam wypisywać co tylko chce i jak chce. Może walić głupoty, może rzucać mądrościami. Może pisać o krzywej łyżeczce czy gorzkim cukrze. Może pisać o brudnej wodzie w czajniku i śmierdzących perfumach. Może o pysznej wątróbce i kiepskim schabowym. O pięknej burzy i wkurzającym słońcu. Wystarczy, że chce i że umie pisać. Jakkolwiek.
Bloger może wyrażać swoje zdanie. Jedni go pokochają inni znienawidzą. Jednego zauważą i wyniosą na piedestał innego wrzucą do otchłani nicości i zerowych statystyk.
Taka ciekawa obserwacja, mianowicie do wyrażania swojego zdania potrzebne są dwie rzeczy:
po pierwsze – trzeba mieć swoje zdanie,
po drugie – trzeba umieć je wypowiedzieć.
Oba warunki wyżej wymienione muszą być spełnione jednocześnie, inaczej klops. Ważne, aby bloger brał za swoje działania, za swoje słowa odpowiedzialność.
Czy to oznacza braku zgody na krytykę i zwracania uwagi? Oczywiście i absolutnie nie. Krytykować warto, trzeba.
To co jest wartością dla jednego, zupełnie bezwartościowe będzie dla innej osoby. Na szczęście nikt nikogo nie zmusza do czytania tego czy innego bloga. Wolna wola.
Każdy ma prawo do swojego zdania, ale nikt nie ma prawa do krzywdzenia innych. Ja też.
„Każdy ma prawo do własnego zdania. Inni mają prawo by mieć je w „dupie” !
AMEN ;)
Po części się zgadzam, ale po części nie. Bo owszem każdy z nas ma gorsze dni, gorsze życie…? Są ludzie bardziej poradni i są też ci nieporadni. Gdy więc trafi na tego nieporadnego, w jego gorszy dzień i jeszcze po kłótni z żoną, to baza do tragedii już gotowa. Każdy wyjątek potwierdza regułę, a takie rzeczy nie dzieją się nagminnie, co jedynie potwierdza tezę. Ludzie niekiedy zapomną zakręcić gaz w palnikach na kuchence, robią inne głupie, nieprzemyślane rzeczy spuszczając tym samym na siebie nieszczęście. I chyba nikt nie powie, że sami są sobie winni? Że chcieli umrzeć, spalić / wysadzić dom i sąsiadów? Wszystko to wciąż łapie się w gamie nieszczęśliwych wypadków, a to dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, nasze mózgi zawodzą, bo gdyby nie zawodziły, to pewnie pobdijalibyśmy obecnie wszechświat. ALE…są rzeczy ważne i ważniejsze i o ile zły dzień, zły szef, zła żona i zła praca mogą sprawić, że nie chce nam się żyć, tak odpowiedzialność za dziecko to już zupełnie inna kwestia. NIE MA rzeczy ważniejszej ponad to i choć zdarza nam się popełniać błędy, niedopilnować dziecka, nie wyobrazić sobie na tyle ewentualnych skutków naszych czynów, dzięki czemu zapobieglibyśmy jakiemuś wypadkowi, tak jednak zapomnienie o dziecku, które jechało z nami autem, to już przegięcie. Facet mógłby przejechać na czerwonym, zahaczać po drodze o każdą najgorszą dziurę, czy zaparkować bokiem na chodniku, ale czegoś takiego jak zostawienie dziecka na pewną śmierć ciężko jest wybaczyć i zrozumieć…I nie chcę go potępiać i oceniać, przysparzać mu więcej cierpienia niż już od społeczeństwa otrzymał, jednak w moich oczach zawiódł, okropnie zawiódł, a jego córeczka umarła w strasznych męczarniach… ;( :(
żal dziecka, żal matki, ojca też żal, choć ja nie rozumiem… Nie mam auta więc ciężko mi stwierdzić jak to wygląda na co dzień, ale o moich dzieciach w żadnej sytuacji nie byłabym w stanie zapomnieć :(
I dlatego mi też ciężko zrozumieć/uwierzyć w przypadek tego pana… :/ Tylko tyle że żal mi bardzo tego dzieciątka :( Mogło mieć na prawdę super życie w przyszłości…. :(
Hmm my właśnie walczymy żeby nie być tymi „statystycznymi”… Też nie jest łatwo, tym bardziej że wybraliśmy drogę sztuki cyrkowej. Nie łatwo jest się sprzeciwiać całemu światu tym bardziej gdy się jest rodzicem… Ale jedno mogę powiedzieć z ręką na sercu- nasz Rysiek jest szczęśliwym dzieckiem. I z tego jestem dumna i chcę żeby tak zostało.
Nie trzeba wybierać się w przeszłość by na bazarze kupić jajka od kur biegających po podwórku :)
całkowicie się zgadzam z Aaa mężczyźni mają całkiem inaczej zbudowaną psychikę. Oceniać jest łatwo, ale nikt przecież nie wie naprawdę co się dzieje z człowiekiem w jakiejś tam> Ludzie mają lepsze i gorsze okresy. Zazdroszczę tym, którzy mają w każdej sytuacji trzeźwe i czujne umysły. Naprawdę dzisiejszy świat nie rozpieszcza. J
Nigdy w życiu nie zrozumiem jak można zostawić dziecko w aucie, zapomnieć o dziecku? Mężowi tłumaczę i powtarzam cały czas nawet zimą żeby malej nigdy nie zostawiał tak dla wbicia mu w łeb, bo niestety, ale najczęściej faceci są tacy mało „rozgarnięci” matkom się takie rzeczy raczej nie zdarzają, bo córka jest dla mnie całym światem i cały dzień jest pod nią i z myślą o niej. Matczyna intuicja nie pozwoliłaby mi zapomnieć, choć wiadomo zdarzają się różne wypadki w życiu tego się nie da przewidzieć, ale trzeba dziecka pilnować jak oka w głowie i nie pojmuję, nie pojmę i nie chcę pojąć i usprawiedliwiać też nie zamierzam. W głowie mi się to nie mieści…
Na początku jak jak tylko usłyszałam tą historię to nie mogłam pojąć jak mógł zapomnieć?! Ale po zastanowieniu się wtedy doszłam do wniosku, że to jest jak najbardziej możliwe… Masz całkowitą rację Malwinko . Ja akurat nie jeżdżę samochodem od kilku lat – boje się :P Tzn. jeżdżę jak muszę. Ale wiem, że mój mąż się nie odwraca do tyłu. Ostatnio z daleka, zauważyłam, że szyba jest otwarta z tyłu i się wróciliśmy zamknąć. Co do tego mężczyzny to już ma najgorszą karę z możliwych. Nigdy już nie zobaczy swojego dziecka. Jak dla mnie (nie mam dzieci) to jest straszne! Ktoś tam wyżej napisał, że jak mógł nie pomyśleć o dziecku – co robi teraz, czy się bawi itp. Całkiem prawdopodobne jest to, że on myślał! Tylko, że podobno to był jeden raz jak dziecko zawoził ON do przedszkola. Może akurat po kilku godzinach pobytu w pracy, natłoku wszystkiego, myślał o tym, że to żona – jak zawsze, dziecko zawoziła? Dziecko usnęło, więc wychodząc trzasnął drzwiami, zamknął samochód pilotem i poszedł…
Za każdym razem kiedy ktoś wspomina tę historię trzęse się ze strachu, że mnie lub mężowi mogłoby się coś takiego przytrafić. A jak raz w natłoku wszystkiego zapomniałam (po pięciu minutach sobie przypomniałam) raz jeden kiedyś psa z pod sklepu zabrać, w jednej ręce siaty drugą pchałan wózek a w zębach zabawka Młodego, to do teraz po 5 razy sprawdzam czy wszystko mam czy stan istot żywych się zgadza czy aby o niczym nie zapomniałam.