Kiedy dowiedziałam się, że mamy możliwość spotkania z dr n. hum. Justyną Korzeniewską nie trzeba mnie było dwa razy namawiać. Takie okazje nie zdarzają się często, a nam – dorosłym, ciężko jest wygospodarować chwilę na cokolwiek w tym szalonym świecie. A kto tam będzie myślał o psychologu dziecięcym prawda? :)
Czuję się zobowiązana do podzielenia się z Wami tym, czego się dowiedziałam. Cuda na kiju to to nie są, ale spojrzałam na moje dziecko z zupełnie innej perspektywy. Z takiej… dywanowej, czyli tej, którą nasze dziecko zajmuje na co dzień. I powiem Wam, że wystarczy „zejść poziom niżej”, ale tak świadomie, nie od niechcenia i nagle okazuje się, że dziecięcy świat jest całkiem inny niż nam się wydaje.
Na czym polegało nasze spotkanie? Na zabawie. Na obserwacji. Ale tylko dla nas – dorosłych. Dla małego szkraba to były dwie długie godziny pracy na najwyższych obrotach. I niby wiemy, że dziecko się uczy poprzez zabawę. I niby wiemy, że nie rozumie świata tak jak my – dorośli. Ale w rzeczywistości to właśnie my – dorośli jesteśmy tak ograniczeni, że nie dociera do nas co tak naprawdę dzieje się kiedy bawimy się z naszym dzieckiem w niewinne a-ku-ku, albo kiedy śmiejemy się z przesłodkich reakcji naszego bąbla na zwykłe zasłanianie jakiegoś przedmiotu innym.
Weźmy na przykład zabawę w „jest i nie ma”. Pokazujemy dziecku zwykłą piłeczkę tak jak ta na zdjęciu poniżej. Zasłaniamy ją kartką. Odsłaniamy. Wiecie dlaczego dziecko to bawi i zajmuje? Bo nasze dziecko dopiero w wieku kilku miesięcy zaczyna uczyć się pojęcia STAŁOŚCI PRZEDMIOTU. Zaczyna do niego docierać, że pomimo tego, że czegoś nie widzimy „to coś” nadal istnieje a co lepsze, jeśli się dobrze postaramy, „to coś” znów się nam pokaże. Czacha dymi!
I taki szkrab siedzi sobie na tym dywanie, bawi się piramidką z miseczek i sam, albo z naszą pomocą nagle odkrywa, że „Jeśli przykryję tym czymś, to drugie coś, to to pierwsze coś będzie tam pod spodem! Wow! Ludzie, jak ja to zrobiłem? Jak to jest możliwe? To nadal tam jest! Jestem mistrzem” I tu triumfalny śmiech :) Oczywiście, że coś jest większe a coś mniejsze, jeszcze nasz mały odkrywca musi „wynaleźć”. Dziewczyny/chłopaki – rozłóżcie sobie to co dla nas jest oczywiste na czynniki pierwsze! To wszystko jest bardziej skomplikowane niż nam się wydaje! A nasze dzieci są tak inteligentne, że ogarniają to wcześniej z naszą pomocą, a bez niej też, ale ciut później.
I jeszcze jedno Wam powiem, żeby Wam tu nie przynudzać za specjalnie. Bawimy się z dzieckiem kolorowymi klockami. Jeden jest w kształcie trójkąta, drugi kwadratu, trzeci serduszka, ale dodatkowo mają jeszcze swoje kolory. I teraz takie małe bebe bawi się z nami i raz słyszy – „zielony”, a raz „kwadrat”. I weź tu się człowieku ogarnij bo kilka określeń pasuje do tego samego przedmiotu. A jeszcze niech sobie taki dorosły nazwie to klockiem a później zawalidrogą… „WTF” sobie myśli nasze biedne dziecko. Zobaczcie jaka robota przed nim! Musi sobie zrobić w główce kilka zbiorów, które będą w jakiś tajemniczy sposób przypisywały barwy do barw, kształty do kształtów… a i tak zbiór zawalidróg będzie największy bo przecież dorośli najczęściej mówią tak o całej kolekcji jego zabawek :)
Dziecko to mały kombinator. Tak jak i my – dorośli, kiedy pilot leży daleko, składamy się w orgiami, żeby go jakoś przyciągnąć do siebie albo błagalnie patrzymy na partnera telewizorowego relaksu. Dziecko też się nad takimi rzeczami zastanawia. Może nie z lenistwa tylko dlatego, że jemu dużo większą trudność sprawia przemieszczanie się a „roboty jeszcze sporo przed nim” więc kiedy odkrywa, że może coś do siebie przyciągnąć zwykłą tasiemką, albo inną zabawą cieszy się z tego jak… dziecko :)
Spróbujcie do zwykłego kółeczka z wieżyczki przyczepić wstążkę, albo pokażcie, że jedną zabawką można przysunąć do siebie drugą. Ja teraz robiąc to „świadomie” mam z tego sto razy większą frajdę.
Ale dlaczego moje dziecko najbardziej z CAŁEGO POKOJU ZABAWEK było zainteresowane sedesem nie wytłumaczy mi nikt, nigdy. I może niech nie tłumaczy, to mnie przeraża :)
A Was co fascynuje w zabawach z Waszymi maluchami? Macie jakieś fajne pomysły, sprawdzone zabawy? Piszcie bo ja jestem na maksa wkręcona i chciałabym jakieś fajne zabawy wypróbować z małym.
A ja z innej beczki… bo chcę powiedzieć, że zdjęcia mega!
:) Oooo to bardzo się cieszę bo się właśnie zastanawiałam, czy się będą podobały czy nie…
Pani Korzeniewska jest dla mnnie duuuużym autorytetem! Była moim wykładowcą na pedagogice i przedstawiła mi zupełnie inną perspektywe świata. Ja podrzucę kulka pomysłów na zabawy, jestem w trakcie tworzenia portalu z zabawami tylko dla niemowlaków i dzieci do 3rż bo to moha ,,praca ma codzień”. A Tobie i Bakusiowi polecam nawet zajęcia dla mam z dziećmi jakie macie koło domu np. W Malinowie :) my chodzimy mimo że sama jestem pedagogiem i psychologiem :)
A wiesz, że nie słyszałam o Malinowie? To gdzieś niedaleko Bródzienka pewnie?
A na Kondratowicza :) zaraz kolo Parku Bródnowskiego. Ja chodzę z małą od 2mcy i mała jest zachwycona! Tańce, zabwy sensoryczne i inne bajery :) a moja mała jak Bakuś w tym samym wieku
Ło! No to idę !!! Dzięki :)
Mój Kajtek skończył ledwo 5 miesięcy. Ale my bawimy się dość często……. balonem :) raz zielonym, raz pomarańczowym, a jeszcze innym razem bawimy się obydwoma na raz :) Tylko pompuję mu raz więcej powietrza do jednego, a innym razem tyle samo do obu :) No nigdy w życiu bym nie pomyślała, że 5-cio miesięczny niemowlak mając pod „nosem” tyle zabawek upatrzy sobie akurat tylko dwa balony i całymi dniami będzie się chciał bawić tylko nimi. :) Jego śliniąca się buźka od uśmiechu i piski z radości mówią same za siebie :) Jeszcze żadna zabawka nie dała mu tyle radości co zwykły balon:)
Kuuuurcze i teraz chciałabym żeby Pani Justyna zrobiła „pstryk, jestem” i wytłumaczyła nam co dla 5-miesięcznego dziecka znaczy taka zabawa. Co on poznaje, co mu się w tym podoba. No, ale takie rzeczy tylko w Erze :) Może jeszcze nam się uda spotkać to się zapytam :)
Mój synek ostatnio ma świra na punkcie wrzucania klocków w odpowiednie otwory. Siedzimy razem nad wiaderkiem i dopasowujemy tak kształty. Ja mu pokazuje palcem, gdzie ma wrzucać a on dopasowuje klocek i wrzuca :-) I uwielbia jeszcze chowanie się za zasłonę :-)
Ojj i ja się przyglądam jak młody sobie w rączce układa te klocki tak, żeby od razu wcisnąć w odpowiednią dziurkę :)
To może nie jest zabawa, chociaż nie wiem jak obiera to mój synek. Ma 8 miesięcy. Patrzy na mnie i się uśmiecha kiedy trzymam go na rękach i wsypuję miarki z mlekiem w proszku do butelki z wodą, przy tym je liczę, a on za po tym jak powiem „jeden” patrzy się na mnie swoimi oczkami mądrymi i się uśmiecha, powiem „dwa” i to samo, i tak do sześciu :) I co on może sobie wtedy myśleć? Chciała bym to wiedzieć :)
Ale mamy też zabawę bez słów i zabawek :) Kiedy widzę, że mnie obserwuje patrze się na niego i zaraz odwracam głowę, po czym szybko znowu na niego patrzę, a on się uśmiecha, parę razy to powtarzam i coraz większy śmiech u niego to wywołuje. Ma z takiego czegoś niezłą radochę :)
W sumie dobry pomysł z psychologiem. Każdy rodzic powinien być bardziej świadomy świadomości i zachowań swojego dziecka. Pomyślę o takiej wizycie :)
Przeczytałam jednym tchem. Zazdroszczę trochę tym Maluchom radości odkrywania. Szkoda, że nic nie zapamiętujemy z tego okresu.
To prawda – nasi mali odkrywcy uczą się świata poprzez zabawę :)
Warto też świadomie stymulować rozwój zmysłów niemowląt, da im to całe mnóstwo korzyści w przyszłości. I to jakich! Gdyby ktoś szukał inspiracji jak się bawić z maluszkiem, gorąco polecam stronę http://www.aktywuj.smyka.pl
Pozdrawiam
Ile bakusiatko mialo miesiecy jak bylas z nim na tej wizycie u psychologa?
Haha zabawa sedesem skąd ja to znam zabawki mogą Nie istnieć !☺