Każdy mężczyzna powinien dać ten prezent swojej żonie.

Każdy mężczyzna powinien dać ten prezent swojej żonie.

Powinien. Ba! On ma obowiązek ten prezent swojej żonie podarować. Jeśli jej go nie da… fatalny z niego mąż. Do bani. Gdyby mój mi tego nie dał, podejrzewam, że nasze małżeństwo już dawno by się rozpadło. Na szczęście domyślny z niego chłopak i stanął na wysokości zadania. A co więcej, cały czas staje! Bo ten prezent trzeba dawać swojej żonie cały czas. Do końca życia. I nie chodzi tu wcale o miłość. Bo nawet Ci co kochają, baaaardzo często potrafią skaszanić sprawę i wszystko zepsuć…

Największym prezentem jaki dostaję od mojego męża są wspomnienia. Jak on mi te wspomnienia daje? Angażując się w nasze życie. I wierz mi, w moim najbliższym otoczeniu mogę wskazać kilka smutnych historii, kiedy to mąż był, ale właściwie go nie było. Zakręcił się wokół jeżdżenia do pracy i przywożenia pieniędzy, umywając ręce od reszty. No bo w końcu zarabiam to czego jeszcze ode mnie kobieto chcesz?!

Ano właśnie drogi mężczyzno na przykład tego, żebyś za swoje ostatnie pieniądze, przylecial do swojej swojej kobiety do Paryża i tam się jej oświadczył, żeby wiedziała, że stanąłeś na rzęsach, żeby ta chwila była wyjątkowa. I wiesz, Paryż to umowny. Bo Paryż to możesz jej zrobić i w miejskim parku, ale z przytupem. Z niespodzianką, z zaangażowaniem, żeby nie popsuć jej dziewczęcych marzeń o księciu z bajki.

Żebyś zaangażował się w przygotowania do ślubu, tak samo jak ona, a podczas ceremonii i wesela powtarzał jej jak bardzo ją kochasz i jak bardzo się cieszysz, że w końcu jest Twoją żoną.

Żebyś po pracy, zamiast oglądać telewizję z nogami założonymi na ławę, chodził z nią pod rękę na codzienne spacery, kiedy w 9 miesiącu ciąży, nie może doczekać się upragnionego porodu.

Żebyś podczas tego porodu trzymał ją za rękę, a jeśli Ci nie pozwolą, stał w okienku drzwi sali operacyjnej, pokazując, że cały czas z nią jesteś. Że nie została sama. A po urodzeniu Waszego dziecka pamiętał o zrobieniu mu zdjęcia na pamiątkę.

Żebyś był aktywnym tatą, który uczestniczy w życiu Waszego dziecka. Żebyś budował prawdziwą rodzinę i prawdziwy dom nie tylko pieniędzmi i pracą, a zaangażowaniem.

Żebyś pamiętał o rocznicach.

Żebyś robił jej niespodzianki.

Żebyś chciał COŚ ROBIĆ w tym życiu. COŚ ZOBACZYĆ. COŚ PRZEŻYĆ…

To właśnie powinien dać swojej żonie każdy mąż. Nie wystarczy, że pójdzie do roboty. Nie wystarczy, że przyniesie kwiatek na dzień kobiet bo przypomniał mu o tym szef wręczający goździki pracownicom. Nie wystarczy magiczne „ja na to wszystko zarabiam”. Nie wystarczy „zrozum, jestem zmęczony po pracy”. Mąż ma w życiu żony BYĆ. Żeby czuła, że przez to życie kroczy Z KIMŚ… nie sama.

Pamiętam moją rozmowę z Maćkiem, kilka lat temu, na temat prezentu jaki chciałabym od niego dostać na urodziny. Ze mną jest problem, bo ja używam tylko określonych zapachów perfum, noszę jeden rodzaj biżuterii, kupuję z prędkością światła książki, które chcę przeczytać i właściwie to pod względem materialnym jestem totalnie samowystarczalna. Jak coś sobie wymyślę to kombinuję dotąd, aż to zdobędę. I kurczę ten biedny Maciek miałby ze mną spory problem przy każdej okazji, gdyby nie to, że dla mnie, najpiękniejszym prezentem są właśnie wspomnienia. Przeżycia, które mogę mieć w swojej głowie, spisać je, albo sfotografować.

Maciek wie, że nie podnieca mnie torebka za 10 tys złotych, za to rodzinne wakacje już tak. Wie, że najpiękniejszym prezentem na moje 30 urodziny było zorganizowanie obiadu-niespodzianki z moją rodziną i przyjaciółmi i wiem, że pamięta o tym, że marzy mi się powtórzenie naszej pierwszej randki w Kazimierzu Dolnym, z lampką wina nad Wisłą, pod niebem usłanym gwiazdami. Ja od mojego męża dostaję TEN PREZENT co i rusz. I jeśli Twój mąż też o tym pamięta, to idź go teraz wycałuj od siebie, a ode mnie wyściskaj, za to, że jest prawdziwym mężem na medal. A jeśli jest z tych co to swoje obowiązki nazywają jednym słowem „PRACA” też do niego idź i kopnij go ode mnie w rewers, za niespełnianie obowiązków małżeńskich! I powiedz, że jak się nie zmieni to Bakusiowa go znajdzie! ;)

Pamiętasz jak Ci mówiłam o tym, że ja do diajłajów nie mam serca? Że mnie to wkurza, że brakuje mi cierpliwości itd.? Ja nie wiem o co chodzi! Nie ogarniam co się ze mną dzieje. Czy to dziecko mnie zmieniło i kreatywne zabawy z nim, w stylu listu dla (dla nie do) Świętego Mikołaja, czy może to to, że nareszcie wstawiłam do ramek nasze zdjęcia kończąc wątek naszej rodziny z Francji, a może to kwestia tego, że tak bardzo spodobały mi się warsztaty ze scrapbookingu, podczas naszego wyjazdu do Gdańska, o których napiszę Ci tutaj na dniach? Nie mam pojęcia. Wiem, że takich albumów jak ten ze zdjęć powstanie u nas więcej. Ten, który tworzę to historia naszej rodziny. Takie kamienie milowe, które wspominamy z Maćkiem. Takie namacalne wspomnienia to jest naprawdę COŚ. Ta praca włożona w ozdobienie każdego zdjęcia z osobna ma w sobie jakąś magię. Oglądam ten album codziennie wiesz? :)

Chcę jeszcze stworzyć album z naszym „Bakusiowym Love Story” i oddzielny album dla każdego z dzieci. Ze zdjęciem z USG na początku, z pierwszymi słowami itd. No i album z naszych podróży! Z takimi zdjęciami – perełkami, do których mam największy sentyment.

Czego potrzebujesz do stworzenia takich cudeniek? Oprócz męża, który będzie nie tylko żywicielem, ale i CZŁONKIEM RODZINY, potrzeba jeszcze chęci, które jak widać, potrafi odnaleźć w sobie nawet w gorącej wodzie kąpana Malwina, która nie zna słowa „cierpliwość” :) A z przyziemnych rzeczy, potrzebna Ci jeszcze dobra drukarka (moja tutaj), która jak się okazuje, jest tańsza od gadżetów do scrapbookingu,  na które głupia wydałam kilka stówek w Empiku :) Ale podejrzewam, że to, że kupiłam je w sklepie stacjonarnym, a nie jakimś tajnym, internetowym a’la ali express scrapbookingowym, zaważyło na uszczupleniu zawartości mojego portfela, więc czekam na info od dziewczyn, które już się w takie rzeczy bawią, z cynkiem do takich perełek.

Ja natomiast mogę się bardziej uzewnętrznić w kwestii drukarki, bo pewnie czytając ten wpis, przynajmniej raz przemknęła Ci przez myśl cena takiego cuda, co to pozwoli nam drukować zdjęcia w domu, wtedy, kiedy najdzie nas ochota na małe diajłajowanie. I serio, ta drukarka, której używam ja, kosztuje uwaga uwagaaa – dwie stówki! Model ze zdjęć to Canon PIXMA MG3650 i właściwie to nie jest sama drukarka, a urządzenie wielofunkcyjne ze skanerem i kopiarką. Do takiego sprzętu dokupujesz sobie papier fotograficzny i… tyle w temacie :)

Warto bogacić się we wspomnienia. Warto je zatrzymywać. Wracać do nich. Zdjęcia na komputerze, na dyskach to nie to samo co wydrukowane zdjęcia w ramkach, albumach, fotoksiążkach, czy takich perełkach jak ta, którą Ci dzisiaj prezentuję. I my – kobiety, z tą naszą wrodzoną wrażliwością czujemy o co chodzi. Mamy świadomość tego, co jest NAPRAWDĘ WAŻNE. Facetom czasem trzeba trochę pomóc ;) Oni częściej idą na łatwiznę chowając się za pracą i zmęczeniem.

Nie, nie, nie Panowie! Praca to za mało. Wasze żony też pracują. Jeśli nie zawodowo, to w domu. Jesteście tak samo zmęczeni i zarobieni. Nie przeżyjcie tego życia w kapciach przed telewizorem przeżywając cudze emocje i doświadczenia. Bogaćcie się w Wasze. Macie przecież u boku takie fantastyczne kompanki tej podróży. :*