5 powodów, dla których moje wakacje zawsze będą lepsze od Twoich!

5 powodów, dla których moje wakacje zawsze będą lepsze od Twoich!

No dobra człowieku gorszej kategorii. Odpoczywać Ci się zachciało tak? Nie masz już na co wydawać pieniędzy to wekejszyn Ci wpadło do głowy? Okkeeej. Pozwól, że dzisiaj nie przyjrzę się temu, czy Ty na te wakacje w ogóle zasługujesz (i tak wiem, że nie). Nie skomentuję też tego, skąd masz na nie kasę (i tak wiem, że kręcisz wały w robocie, dajesz dupy, albo w najlepszym wypadku dostałaś od rodziców… (ale obciach). Dzisiaj będę łaskawa. Dzisiaj mam tylko parę minut na to, żeby na szybko uświadomić Ci dlaczego Twoje wakacje ssą, Twoje podróżowanie ssie, a Twoja stara ubija czołem kartofle. I ssie. Wybacz, że będzie skrótowo, ale zaraz muszę spadać na inny fanpage/do innego znajomego na FB, powiedzieć autorowi co o nim myślę… złego rzecz jasna.

Let me see… co Ty tam wybrałaś mała sprzedajna… osóbko. Aaaa hotel! #ZAGRANICO! Na grubasie. Czekaj, czekaj, już ja Cię zaraz wygoogluję. Jak nie ma pięciu gwiazdek to sprawa prosta – stwarzasz pozory chadziaja we wsi, a w rzeczywistości nawet na te nędzne pięć gwiazdek Cię nie stać. I jeszcze obstawiam, że wybrałaś pokój z widokiem na śmietnik i opcję śniadania i obiadokolacje, a driny pewnie walisz z plastiku pod leżakiem. Bo Cię na „ola” nie stać.

5 gwiazdek jednak i opaska z „ola” na ręku? A Ty sprytna bestio. Nie ze mną te numery. Pewnie na last minute poleciałaś. Z resztą… weź idź z tymi alkoholami dla bydła. Kto normalny wykupuje olinklusif! Jak byś była na prawdziwych wakacjach, to byś z bydłem się nie stołowała, tylko „na mieście”.

A właśnie, Ty tam dookoła tego Twojego nibypięciogwiazdkowego hotelu jakieś miasteczko masz? Jak masz, to wiedz, że z Ciebie bydło do kwadratu, bo łazisz między straganami z tym samym badziewiem, co ja do niedawna na stadionie dziesięciolecia kupowałam (oj, ups, wykasuj, ja przecież tylko metkowe rzeczy, z autletu, od Armani Jeans, bo to cena za Jeans, ale już Armani, to na dzielni się bardziej liczę nie? oj, ups, w ogóle po co ja to… wykasuj). No więc wracam podróżniczko od siedmiu boleści do tego Twojego przyhotelowego miasteczka co to ssie. Weź mi nie ściemniaj, że chcesz tylko wypocząć i nie chce Ci się zwiedzać tym razem. KASY ZABRAKŁO! OT CO! Każdy szanujący się obywatel ma te same potrzeby w życiu. Nie możesz tak po prostu uznać, że skoro zima w Polandii to Ty tak po prostu wygrzejesz tyłek #zagranico. Jeśli już wyjechałaś na wakacje MUSISZ zwiedzać.

Nosz cholera utrudniasz mi widzę zadanie. Zwiedzasz. Ale to nic. Pewnie z wycieczką fakultatywną z touroperatorem. A jeśli tak, to jesteś bydło i koniec. W dupie byłaś. Gówno widziałaś (cyt. Paulo Cochelio z ang. In ass you is. Shit happens.). Prawdziwe zwiedzanie, to dopiero z własnym kierowcą z hotelu. No bo samochód na własną rękę to wiesz kto wynajmuje prawda? Bydło. I to bydło bez kasy na kierowcę, ale okej, znaj łaskę Pana. Jeśli już wynajmujesz samochód to w sumie nadal z Ciebie bydło, ale już z aspiracjami. Tylko pamiętaj, że jakiś pierdek wygodny do parkowania się nie liczy. Jak nie chcesz być bydłem, to wynajmujesz kabriolet. Wynajęłaś? Ha! I tu Cię mam! Łeb Ci urwie. Kabrioleta się zachciało…

A co Ty tam widziałaś na tych wakacjach jeszcze mi powiedz? Najważniejsze punkty z przewodnika? Weź idź z takim zwiedzaniem. Żaden z Ciebie podróżnik. Tak to każdy potrafi. Prawdziwy, szanujący się podróżnik, porusza się komunikacją miejską, z wielkim plecakiem i nosidłem na dziecko. Na gapę najlepiej, żeby większą mieć satysfakcję. Prawdziwy podróżnik śpi w kartonie pod mostem, w najbiedniejszej dzielnicy . Bo tylko tam toczy się prawdziwe życie, którego Ty, jako przybysz z innego kraju, masz OBOWIĄZEK chcieć doświadczyć…

***

Mogłabym tak do usranej śmierci podawać Ci przykłady problemów INNYCH, w związku z tym, jak TY spędzasz SWOJE wakacje. Nigdy nie dogodzisz. Zawsze się znajdzie ktoś, kto zawsze znajdzie coś. Wiesz co jest najzabawniejsze? Że jeszcze ludzi, którzy ze zwykłej zawiści wyrzucają Ci, że w ogóle gdzieś wyjechałaś, jestem w stanie zrozumieć. Największy problem jest z ludźmi, którzy zwą się „podróżnikami” i dyskredytują Twój sposób zwiedzania, przemieszczania się i spania, uznając, że prawdziwy podróżnik brzydzi się biurem podróży, przewodnikiem, a co najgorsze – HOTELEM. Bo hotel to zuo. Ale jak już się zapytasz takiego podróżnika, ulepionego z lepszej jakości podróżniczej gliny, co jest złego w tym, że oprócz zwiedzania, chcesz się po prostu polenić nad basenem, z drinkiem z kokosa w łapie, to się okazuje, że nie potrafi delikwent rozwinąć swojej wypowiedzi, no ewentualnie Ci powie, że „Twoje dziecko więcej się nauczy bawiąc się z miejscowymi dziećmi na miejskiej plaży, niż pluszcząc się samotnie w hotelowym basenie”.

No to coś Ci powiem podróżniku, co to gardzisz tymi co „na ola” latają i dzielnie walczysz o to, żeby mi uświadomić, że „In ass you is. Shit happens.” Otóż moje dziecko zabieram na wakacje ze sobą nie po to, żeby się UCZYŁO od miejscowych dzieci, tylko żeby sobie od tej nauki ODPOCZĘŁO. Cudownym zbiegiem okoliczności, na basenie trafiły się dzieci innych narodowości i podczas ich zabawy, w jednym miejscu można było usłyszeć i arabski i rosyjski i angielski i niemiecki. Przyspieszony kurs obywatela świata zaliczony na 5. A wracając w ogóle do tych hoteli i zła, które ze sobą niosą, to przyznam Ci szczerze, że sama się zastanawiam za kim powtarzasz tę chorą teorię. Nie wiem, może to są zaszłości z czasów, w których bilety lotnicze kosztowały tyle co cała wieś i na hotel już nie starczało? Pojęcia nie mam. Wiem natomiast, że zakwaterowanie w hotelu, w niczym nie przeszkadza w zwiedzaniu, smakowaniu kuchni danego miejsca i rozmawianiu z miejscowymi. Minęły już czasy, kiedy żeby zwiedzić świat, trzeba było sprzedać duszę diabłu, żeby mieć na bilety lotnicze. Thanks God for Kapitalizm.

To, w jaki sposób odpoczywamy i poznajemy świat, to indywidualna sprawa każdego z nas. To ile kto wydaje, gdzie jeździ, śpi i je nie ma najmniejszego znaczenia. Nie ma tu gorszych i lepszych sposobów. Podróżowanie jest jak zupa pomidorowa – większość z nas ją lubi. Ale tę samą pomidorową można zjeść na różne sposoby i tak samo się najeść. I tego się trzymajmy.

Kisys from hewen,
Malwina