5 nienormalnych zachowań matek w piaskownicy (uwaga wulgaryzm w tekście!)

5 nienormalnych zachowań matek w piaskownicy (uwaga wulgaryzm w tekście!)

Piaskownica pod blokiem to był dla mnie obszar radioaktywny zaminowany kupami wszelkiej maści zwierząt i podlany moczem osiedlowych pijaków. Pomimo tego, że dzieciaki szalały tam od rana do nocy ja to miejsce omijałam szerokim łukiem. No i taki traf, że Mati do tej pory nie miał okazji pobawić się w piasku. Do kilku tygodni wstecz dokładnie kiedy to Baba Iwąka przyszła z rewelacją: „Placyk zabaw pod blokiem jest ogrodzony, dookoła zjeżdżalni wyłożony tym mięciutkim czymś a piaskownica ma nowiutki piasek i nie wpuszczają tam już żadnego żywego stworzenia poza dziećmi, babciami, tatusiami i mamusiami.” No właśnie… mamusiami. W ciągu tych kilku wycieczek miałam okazję w milczeniu poobserwować zachowanie matek. Kilka moich ulubionych przedstawiam poniżej. Trzy pierwsze to taki… śmieszny lajcik. Dwa ostatnie wzbudzają we mnie falę emocji. Wygrywają ze mną :)

1. „Ty się kochanie baw a ja tu sobie paznokć maznę”. Dziecko krzyczy do matki „buju – buju!” więc matka powoooooli idzie do malucha no bo jak królewicz sobie życzy to sobie życzy i nie ma, że paznokć. I wtedy zaczyna się cyrk. Bo mamusia paznokć ma mokry i chce go ocalić a dziecko ma ochotę na zabawy w piasku, zjeżdżanie na zjeżdżalni przy pomocy mamowych rąk i „takie takie”. A paznokietki płaczą cichutko… tak pi pi pi pi piiii.

2. „To mamusia tylko zadzwoni skarbie”. No i mamusia tylko dzwoni a skarb tylko stoi i czeka aż mamusia tylko skończy. Bo skarb nie ma ochoty na zabawę w pojedynkę a inne dzieci są mniej zabawne niż mamusia, która uparcie przez cały pobyt trzyma między głową a barkiem telefon dzielnia przenosząc skarba z miejsca na miejsce grzecznie reagując na komendy „tu, tam, o tuuuu!”.

3. „Idź się pobawić, mamusia tu z inną mamusią porozmawia”. Ło dżiiiiizzzzz… coś potwornego! Chyba już wolę słuchać emerytów w kolejkach bo chociaż jakaś akcja się toczy! Chociaż jakaś dynamika w rozmowie! A tuuuu jedna mamusia odgrywa rolę słuchacza (niemalże biernego gdyby nie powolne kiwanie głową i ciche „no tak, no tak”), druga mamusia nagniata więc historią swojego życia, życia teściowej, życia swojej rybki… a jak już poczuje flow to i tajemnice łóżkową zdradzi! Szacun… dla tej słuchającej.

4. „Moje dziecko święte droga Pani, na swoje Pani spojrzy!”. Mistrzunio. Taszczysz to wiadro, łopatę i sito do poszukiwania złota, rzucasz dziecku w miejsce pracy i mówisz: „do roboty, 10 kilo złota wyciągniesz, dostaniesz może obiad” i cichaczem wycofujesz się na „obudowę” piaskownicy żeby sobie poobserwować jak dziecko zarabia pierwszy milion. A tu podbiega Ci jakiś mały pompon i wyrywa mojemu sitko z rączki. Matka sobie stoi I NIC! Mati płacze bo nie miał ochoty na wydzieranie mu z rączek czegokolwiek. Spoglądam na chłopca i mówię: „Nieładnie tak wyrywać dzieciom coś z rączek. Jeśli chciałeś pożyczyć trzeba było zapytać chłopca”. Co dostaję w odpowiedzi? Pogadankę o tym, że moje dziecko to beksa i trzeba uczyć się dzielić z innymi. Nosz kurwa mać! Niesamowicie ajm sorry, ale musiałam. Czy ta mama jak sobie czyta książkę to mąż do niej podchodzi i wyrywa jej ją z rąk bo teraz on ma na nią ochotę? No luuuudzie! Moje dziecko samo mówi dzieciom „daj” oddając wszystko co ma. Taka forma zabawy. Ma 3 zabawki to podejdzie i każdą odda. Jak zabraliśmy go na kuleczki z Agą to siedział i oddawał Kubiemu każdą kuleczkę po kolei! :) Moje dziecko płacze bo nie rozumie takich zachowań. Nie mieści się to w jego głowie. Ale spooooko Pani. Ja swoje dziecko uspokoję. Ja się z Tobą nie będę droczyć. Będziesz miała problem jak trafisz na silniejsze dziecko, które odwinie z placka za takie zachowanie Twojemu i silniejszą matkę, która spożytkuje więcej energii na rozmowy z Tobą i „tłumaczenie”, że nie masz racji.

5. „Nie mam czasu na reakcję, gdyż prowadzę konwersację”. Amen. Puszcza Ci taka mateczka dzieciutka w samopas a sama uderza w rozmówki czy to live czy to przez telefon. Ona tu przyszła od dziecka odpocząć. Okeeeeej, ja też tak mam. Zazwyczaj siedzę wtedy na instagramach i innych mailach i nadrabiam zaległości blogowe, ale kuźwa no reaguję na to co robi moje dziecko! Jeśli bawi się w piasku chwała mu za to. Oby jak najdłużej. Ale jeśli mi gania po całym placu to chodzę krok w krok żeby na nikogo nie wpadł, żeby się nie zderzył. Kurcze… żeby go na karuzelę włożyć bo jeszcze nóżkami nie dostaje. Nie przyrastam odwłokiem do ławki. Czynię to z przyjemnością ale tylko wtedy, kiedy widzę, że dziecko jest zajęte samo sobą i mnie nie potrzebuje. Wiesz jaką miałam ostatnią sytuację? Chłopiec bawił się z Matim w piaskownicy. Mati nabierał na szpadelek piasek, podawał chłopcu, chłopiec wrzucał piasek do wiaderka i odrzucał szpadelek na bok. Mati się po niego gramolił, nabierał, mówił „daj” przekazując robotę i tak w kółko. Do momentu… do momentu kiedy wiaderko się zapełniło więc trzeba było wyrzucić piasek. Co zrobił chłopiec? Nad głową mojego dziecka przekręcił wiaderko i wysypał mu CAŁE WIADRO PIACHU na głowę! A Pani opiekunka co zrobiła? Nic! Siedziała sobie na ławce kilkanaście metrów dalej, patrzyła się na nas i rozmawiała przez telefon. W dupie to miałam, powiedziałam chłopcu, że niegrzeczny, że „nununu”, spojrzałam na matkę… i zamilkłam. Bo ta mama nawet nie miała zamiaru podnieść zadka z ławki. Skoro jedna mama już działa po co druga ma się odrywać od swoich zajęć?

Nie należę do osób kłótliwych. Ja sobie lubię pożartować, powygłupiać się. Ale kiedy widzę takie sytuacje jak te powyżej milczę zawsze (prawie zawsze). Bo mnie głupota ludzka załamuje. Bo głupotą jest pozwalanie dziecku na takie zachowania. To, że moje dziecko się stresuje… no dobra, masa debili jeszcze go w życiu wkurzy. Niech się chłopak „zaprawia”. Ale to dziecko „oprawca” będzie sobie myślało, że nic takiego złego nie robi skoro mama mu nie zwraca uwagi. Aż się kiedyś zdziwi jak trafi na dziecko silniejsze albo matkę, która nie będzie się szczypać i „oprawcę” pogoni.

To co przedstawiłam na górze to oczywiście wyjątki. To zachowania, które nie są standardem. Zdecydowana większość matek, które spotykam to te matki „z mózgiem”. I chyba właśnie przez to, takie sytuacje rozbrajają mnie podwójnie. No bo chyba ma oczy jedna z drugą. Widzi jak inne matki się dziećmi opiekują. Czy serio aż tak trudno zauważyć różnicę?

_DSC8313 _DSC8306 _DSC8300_DSC8293 _DSC8294 _DSC8289 _DSC8312 _DSC8268

Bakuś:

Koszulka – misumisu

Spodenki – Zara

Butki – Mrugała

Czapka – Broel