Piaskownica pod blokiem to był dla mnie obszar radioaktywny zaminowany kupami wszelkiej maści zwierząt i podlany moczem osiedlowych pijaków. Pomimo tego, że dzieciaki szalały tam od rana do nocy ja to miejsce omijałam szerokim łukiem. No i taki traf, że Mati do tej pory nie miał okazji pobawić się w piasku. Do kilku tygodni wstecz dokładnie kiedy to Baba Iwąka przyszła z rewelacją: „Placyk zabaw pod blokiem jest ogrodzony, dookoła zjeżdżalni wyłożony tym mięciutkim czymś a piaskownica ma nowiutki piasek i nie wpuszczają tam już żadnego żywego stworzenia poza dziećmi, babciami, tatusiami i mamusiami.” No właśnie… mamusiami. W ciągu tych kilku wycieczek miałam okazję w milczeniu poobserwować zachowanie matek. Kilka moich ulubionych przedstawiam poniżej. Trzy pierwsze to taki… śmieszny lajcik. Dwa ostatnie wzbudzają we mnie falę emocji. Wygrywają ze mną :)
1. „Ty się kochanie baw a ja tu sobie paznokć maznę”. Dziecko krzyczy do matki „buju – buju!” więc matka powoooooli idzie do malucha no bo jak królewicz sobie życzy to sobie życzy i nie ma, że paznokć. I wtedy zaczyna się cyrk. Bo mamusia paznokć ma mokry i chce go ocalić a dziecko ma ochotę na zabawy w piasku, zjeżdżanie na zjeżdżalni przy pomocy mamowych rąk i „takie takie”. A paznokietki płaczą cichutko… tak pi pi pi pi piiii.
2. „To mamusia tylko zadzwoni skarbie”. No i mamusia tylko dzwoni a skarb tylko stoi i czeka aż mamusia tylko skończy. Bo skarb nie ma ochoty na zabawę w pojedynkę a inne dzieci są mniej zabawne niż mamusia, która uparcie przez cały pobyt trzyma między głową a barkiem telefon dzielnia przenosząc skarba z miejsca na miejsce grzecznie reagując na komendy „tu, tam, o tuuuu!”.
3. „Idź się pobawić, mamusia tu z inną mamusią porozmawia”. Ło dżiiiiizzzzz… coś potwornego! Chyba już wolę słuchać emerytów w kolejkach bo chociaż jakaś akcja się toczy! Chociaż jakaś dynamika w rozmowie! A tuuuu jedna mamusia odgrywa rolę słuchacza (niemalże biernego gdyby nie powolne kiwanie głową i ciche „no tak, no tak”), druga mamusia nagniata więc historią swojego życia, życia teściowej, życia swojej rybki… a jak już poczuje flow to i tajemnice łóżkową zdradzi! Szacun… dla tej słuchającej.
4. „Moje dziecko święte droga Pani, na swoje Pani spojrzy!”. Mistrzunio. Taszczysz to wiadro, łopatę i sito do poszukiwania złota, rzucasz dziecku w miejsce pracy i mówisz: „do roboty, 10 kilo złota wyciągniesz, dostaniesz może obiad” i cichaczem wycofujesz się na „obudowę” piaskownicy żeby sobie poobserwować jak dziecko zarabia pierwszy milion. A tu podbiega Ci jakiś mały pompon i wyrywa mojemu sitko z rączki. Matka sobie stoi I NIC! Mati płacze bo nie miał ochoty na wydzieranie mu z rączek czegokolwiek. Spoglądam na chłopca i mówię: „Nieładnie tak wyrywać dzieciom coś z rączek. Jeśli chciałeś pożyczyć trzeba było zapytać chłopca”. Co dostaję w odpowiedzi? Pogadankę o tym, że moje dziecko to beksa i trzeba uczyć się dzielić z innymi. Nosz kurwa mać! Niesamowicie ajm sorry, ale musiałam. Czy ta mama jak sobie czyta książkę to mąż do niej podchodzi i wyrywa jej ją z rąk bo teraz on ma na nią ochotę? No luuuudzie! Moje dziecko samo mówi dzieciom „daj” oddając wszystko co ma. Taka forma zabawy. Ma 3 zabawki to podejdzie i każdą odda. Jak zabraliśmy go na kuleczki z Agą to siedział i oddawał Kubiemu każdą kuleczkę po kolei! :) Moje dziecko płacze bo nie rozumie takich zachowań. Nie mieści się to w jego głowie. Ale spooooko Pani. Ja swoje dziecko uspokoję. Ja się z Tobą nie będę droczyć. Będziesz miała problem jak trafisz na silniejsze dziecko, które odwinie z placka za takie zachowanie Twojemu i silniejszą matkę, która spożytkuje więcej energii na rozmowy z Tobą i „tłumaczenie”, że nie masz racji.
5. „Nie mam czasu na reakcję, gdyż prowadzę konwersację”. Amen. Puszcza Ci taka mateczka dzieciutka w samopas a sama uderza w rozmówki czy to live czy to przez telefon. Ona tu przyszła od dziecka odpocząć. Okeeeeej, ja też tak mam. Zazwyczaj siedzę wtedy na instagramach i innych mailach i nadrabiam zaległości blogowe, ale kuźwa no reaguję na to co robi moje dziecko! Jeśli bawi się w piasku chwała mu za to. Oby jak najdłużej. Ale jeśli mi gania po całym placu to chodzę krok w krok żeby na nikogo nie wpadł, żeby się nie zderzył. Kurcze… żeby go na karuzelę włożyć bo jeszcze nóżkami nie dostaje. Nie przyrastam odwłokiem do ławki. Czynię to z przyjemnością ale tylko wtedy, kiedy widzę, że dziecko jest zajęte samo sobą i mnie nie potrzebuje. Wiesz jaką miałam ostatnią sytuację? Chłopiec bawił się z Matim w piaskownicy. Mati nabierał na szpadelek piasek, podawał chłopcu, chłopiec wrzucał piasek do wiaderka i odrzucał szpadelek na bok. Mati się po niego gramolił, nabierał, mówił „daj” przekazując robotę i tak w kółko. Do momentu… do momentu kiedy wiaderko się zapełniło więc trzeba było wyrzucić piasek. Co zrobił chłopiec? Nad głową mojego dziecka przekręcił wiaderko i wysypał mu CAŁE WIADRO PIACHU na głowę! A Pani opiekunka co zrobiła? Nic! Siedziała sobie na ławce kilkanaście metrów dalej, patrzyła się na nas i rozmawiała przez telefon. W dupie to miałam, powiedziałam chłopcu, że niegrzeczny, że „nununu”, spojrzałam na matkę… i zamilkłam. Bo ta mama nawet nie miała zamiaru podnieść zadka z ławki. Skoro jedna mama już działa po co druga ma się odrywać od swoich zajęć?
Nie należę do osób kłótliwych. Ja sobie lubię pożartować, powygłupiać się. Ale kiedy widzę takie sytuacje jak te powyżej milczę zawsze (prawie zawsze). Bo mnie głupota ludzka załamuje. Bo głupotą jest pozwalanie dziecku na takie zachowania. To, że moje dziecko się stresuje… no dobra, masa debili jeszcze go w życiu wkurzy. Niech się chłopak „zaprawia”. Ale to dziecko „oprawca” będzie sobie myślało, że nic takiego złego nie robi skoro mama mu nie zwraca uwagi. Aż się kiedyś zdziwi jak trafi na dziecko silniejsze albo matkę, która nie będzie się szczypać i „oprawcę” pogoni.
To co przedstawiłam na górze to oczywiście wyjątki. To zachowania, które nie są standardem. Zdecydowana większość matek, które spotykam to te matki „z mózgiem”. I chyba właśnie przez to, takie sytuacje rozbrajają mnie podwójnie. No bo chyba ma oczy jedna z drugą. Widzi jak inne matki się dziećmi opiekują. Czy serio aż tak trudno zauważyć różnicę?
Bakuś:
Koszulka – misumisu
Spodenki – Zara
Butki – Mrugała
Czapka – Broel
my ostatnio bylismy w piaskownicy i chlopak 5-6 lat z babcia, zaczyna ryczec babciaaaa kupa.. babcia leci i wola to wychodz szybko pod drzewo (1m dalej) a on siedzi ale juz zrobilem (w gacie) a babcia wielkiego chlopa na rece i pod te drzewo wypuscic z gaci zawartosc.. i spowrotem do piaskownicy by sie pobawil z posranymi majtami…. słow brakuje…
Umarłam :)
o_O
O fuuuuu :O Chyba bym tam zwróciła wcześniej zjedzony posiłek :O I ta kupa na trawie o matko… Przecież jest obowiązek sprzątania po psach, to co po dziecku pozbierać nie może…
Plac zabaw – świetny punkt obserwacji socjologicznych :) A co do mamuś – tu przydałaby się terapia szokowa dla nich samych, bo nawet jak dziecko spotka silniejszego od siebie, to zapewnie zostane pogładkane po głowie z tekstem „Ty nic złego nie zrobiłeś/zrobiłaś”…
Jeśli nie ma różnicy to po co przepłacać;)
matka z mózgiem zapewne jest droższa w utrzymaniu ;)
a paznokcie pomalowane opruszone piaskiem przecież to hit mody ubiegłego lata! Kawiorowe paznokcie! jak ona może nie być trendy!
Komentarz na poziomie opisanych w poście sytuacji. I ta Pani też prowadzi bloga???
Ta Pani ma poczucie humoru którego Tobie brakuje.
@Ola To evidentnie sarkazm był, Słonko.
Tzw. bezstresowe wychowanie? :)
Niech dziecko robi wszystko byle zajęło się sobą samo, bo ja-matka przyszłam odpoczywać na placu zabaw ;)
Mnie córka wszędzie ciąga za rękę, a to huśtawka a to karuzela – nie ma, że chce posiedzieć, bo o kondycję trzeba dbać! :D
oj trudno im zobaczyć bardzo trudno:) ja jak zaczynałam wycieczki na plac zabaw i jak spotykałam takie sytuacje to też załamywałam ręce.. teraz chyba niewiele mnie ździwi:). Moja Ania jest obserwatorem.. siada sobie taka w piasku i obserwuje dzieci, gdy jej jakieś podpasi bawi się z nim naprawde długo puki nie wpadnie inne dziecko któro chce na siebie zwrócić uwage:). Uwierz mi mamusie niereagujace są w miare znośne, bo Ty z dzieckiem czyimś sobie poradzisz, duuużo gorsze są mamusie „nie huśtaj się tak wysoko”, „nie pij tyle bo sie obchlapiesz” „nie ruszaj piasku bo będziesz brudny” „na co tak się patrzysz!” itp. itd. sporo się tego nasłuchałam i stoi takie dziecko ubrane do piasku jak do kościoła i biedne się patrzy jak inne szaleja i Tobie! tak Tobie! nie matce, serce sie kraja bo widzisz te wielkie biedne tęskne oczy… bo mamusia wypindrzona z dzieckiem do placu zabaw wyszła na pokazówkę…
klaudia, z ust mi to wyjelas!! Zeby nie bylo, mi tez jest zal jesli mloda jest „wypindrzona” (co czasami sie nam zdarza) a zahaczymy o plac zabaw, ale wtedy zaciskam mocno zeby i staram sie ” nie widziec/nie slyszec” co mloda robi ;) . jak na chwile obecna nie spotkalam „skrajnej” matki , a nie , spotkalismy :) ” jak mi to pobrudzisz (chodzi o krzyzowke, ktora owa mama rozwiazywala) to sie w….e” ….
To ja Cie podziwiam. W moim przypadku mam wrażenie, że macierzyństwo zjadło mi mózg i w obronie mojej Kluski jeśli tego wymagałaby sytuacja to przegryzłabym aortę…własnymi zębami=)
Więc w sytuacji numeros 4- zabrałabym głupiej mamusi jej komórkofona z tekstem że przecież trzeba się dzielić i teraz ja chce sobie zadzwonić. Z jej telefonu.
W sytuacji 5 chyba nie miałabym skrupułów iść i wysypać tego wiadra piachu tej głupiej babie na łeb.
Nie ma czegoś takiego jak złe, głupie, nie wychowane dzieci. Są debilni rodzice.
Mój syn nie umie zabrać swojej zabawki. Oddaje wszystkie które przyniósł i zostaje z niczym. Wtedy wychodzi z piaskownicy i biega po całym placu (ja oczywiście za nim). Więc o malowaniu paznokci czy gadaniu przez telefon nie ma mowy. Mój synuś jest „nieobliczalny” więc nie biorę takich gadżetów na plac. Ale są mamusi które przychodzą z „dorosłymi” dziećmi tylko po to żeby poplotkować z psiapsiułkami. Ich dzieci nawet na placu nie ma tylko śmigają gdzieś na rowerze lub rolkach. Ale mama wyszła na plac z dzieckiem??? WYSZŁA!! Więc jest super mamusią :)
Mamy malujacej paznokcie jeszcze nie spotkalam. Ale znam osobiscie taka (to ja sama), ktora tak sie zasiedziala z dziecmi w piaskownicy, ze przegapila zamkniecie parku i musiala sie z niego wydostawac z przez plot, z wozkiem i 2 dzieci (przy pomocy dzielnych wojakow, ktorzy akurat przechodzili obok). Pozdrawiam serdecznie Beata
jest wiele takich mam, ja jako mama i pedagog jestem wręcz wyczulona na takie sytuacje. owszem rozumiem dużo i nie wpierniczam sie i nie oceniam gdy mama czegoś zabrania dziecku bo ja swojemu też na wszystko nie pozwalam. ale czasem masz ochote podejść i telepnać jedna czy drugą mamuśką:) i pisze to z pełną świadomościa że sama idealna nie jestem:)
Byłam dzieckiem wysypującym wiaderko piasku na głowę… Zakończyło się to wieloletnią przyjaźnią z ofiarą;)
Szczerze? Nie cierpię placów zabaw. Nie cierpię piaskownic. I to głównie z powodu o którym napisałaś! Ale ostatnio miałam też do czynienia z 40 letnim samcem który przyszedł na plac zabaw ze swoją pięcioletnią córką i myślał, że będę za niańkę robić. Niedoczekanie…
Osobiście wolę zabrać Julę na pieszą wycieczkę do lasu czy nad jezioro, choć nie ukrywam, że place zabaw odwiedzamy bo dzieć po prostu chce się pobawić:P Ale niemiłosiernie wkurza mnie widok plotkujących świętych krów nie pilnujących swoich dzieciaków…
Też bardzo nie lubię placów zabaw. Jestem chora jak mam tam iść. Cieszyłam się jak córa do przedszkola poszła, bo wreszcie skończyło się codzienne chodzenie na place ;)) Ale teraz wakacje i znowu trzeba będzie..
Hmm może nie jestem ideałem ale jak wychodzę z dziećmi na podwórko bądź plac zabaw to jestem tam gdzie moje dziecko często znajome mnie krytykują że powinnam zostawić niech się wyszaleje i samo wróci ale ja nie potrafię i zarazem nie pojmuje matki która puszcza samopasem pod blokiem 2 letnie dziecko gdzie brama wjazdowa pod blok jest wiecznie otwarta i samochody jeżdżą jak szalone,na przynależy do bloku parkingu również.a mamusie co siedzą w kółku wiejskich gospodyń i obgaduja po kolei lokatorów
Kurna jak ja widzę te „akcje” z piaskownicy to mnie krew zalewa. No i te Matrony zalegające na ławkach, najlepiej ukryte za gazetą, okularami, telefonem i innym ustrojstwem, które skutecznie tłumaczy późniejsze „naprawdę? Ja nie zauważyłam”. To te wielmożne, które liczą na nas, na te „naiwne” interesujące się własnymi dziećmi, że przy okazji popilnujemy ich dzieci, w obawie o swoje…
Piaskownica to temat rzeka, kochamy ją od zawsze, ja uwielbiałam i w sumie nadal uwielbiam się w niej bawić, córka uwielbiała i mój prawie 22dwu miesięczniak też uwielbia ale najbardziej to uwielbiamy swoją własną ;) bo te „pod blokami” doprowadzają nas do białek gorączki! Całą trójkę ;)
Pozdrawiam i wytrwałości życzę każdej mamie „z mózgiem” ;)
Ja też nie cierpię placów zabaw, raz właśnie ze względu na mamy i ich rozbrykane potomstwo, choć to zniosę, ale wiem jakie możliwości mają moje dzieci, wiem że nie są aniołkami i same podchodzą i zabierają zabawki, albo w zabawie potrafią sypać piaskiem po sobie i innych, a ja chodzę w pokłonach przepraszając i pomagając, by zostać obrzucona zabójczym spojrzeniem i oberwać uroczo zimnym „ależ nic się nie stało”, co sprawia mniej więcej tyle, że moje dzieci słysząc to z uśmieszkiem wracają do swoich głupich zabaw, bo pani powiedziała że nic się nie stało. Mimo wszystko chodzimy, co zrobić, taki los matki ;)
Ha mnie ostatnio tatus z piwem zaczepial ! Ja z dzieckiem do piachu a on za nami…zmienilam miejsce ;)
Ehh moja wczorajsza historia! Też zabraliśmy się do piasku.. Mały oczywiście zabrał wiaderko, lopatke, grabki i dwie foremki.. Siadamy.. Mały zajmuje się grzebaniem w piachu i przebiega starsze rodzeństwo.. Jedno zabiera łopatki, drugie wiaderko i foremki… Oczywiście bez pytania.. I uciekają z nimi w sina dal.. Mama siedzi i się opala.. Ehhh mój w krzyk bo został z samymi grabkami.. Podchodzę do tych dzieci i im tłumacze ze nie można tak zabierać.. Niech się pobawia razem z małym w piasku, on się podzieli.. Podchodzi starszy chłopiec rzuca w niego wiaderkiem które odbija się od jego głowy i mówi 'masz ty bekso’… Wrrr…
o matko, witki opadają na tą historię powyżej :(
My też dopiero zaczynamy przygodę z placem zabaw (tym dużym w parku – Malwina pewnie go odwiedziłaś, jak byłaś w B-stoku) i stwierdzam, że tam panują prawa dżungli. Wyrywanie zabawek bez pytania, sypanie piachem itp itd. Mój na razie stoi jak wryty i nie wie co się dzieje ;)
Tak jak napisała Monika „o kondycje trzeba dbać” a plac zabaw jest doskonałym miejscem a to piaskownica a to huśtawka albo zjeżdżalnia. O metrykę nikt nie pyta wiec można szaleć do woli :D Chyba najbardziej nie lubię gdy rodzice nie reagują, gdzie dzieci robią co chcą i to ja jako obca osoba muszę się wtrącić lub upomnieć. Budzi się we mnie lwica chroniąca swoje młode. Tak mam i nie będę się zastanawiać czy wypada czy też nie ;) Wychowywanie przez reagowanie. Taka moja rola :)
Ja uwielbiam te matki które huśtają się na huśtawkach… Twoje dziecko siedzi czeka aż taka łaskawie zejdzie. Powinny być jakieś ograniczenia wiekowe ;)
Ja mm problem i to duzy…. mam synka prawie 2,5letniego i jest bity i ponizany przez corke (prawie 4letnia) mojego brata. Bratowa jest dobra matka mala ma normlna rodzine…. a mla bije dusi siada mu na glowe kopie go ostatnio skoczyla n niego kiedy lezal na lozku jej mama tlumaczy jej tlumaczy i jeszcze raz tlumaczy…. kiedy pyta mala dlaczego tak robi przeciez go to boli to mala mowi ze ona nie lubi, ze lubi go bic i lubi jak placze…. wiem ze to tylko dziecko ale coraz bardziej jestem do niej powaznie zniechecona delikatnie mowiac… zawsze oczywisci reaguje natychmiast biore synka mowie jej ze ma go zostawic i ze nie wolno tak robic… na to ona przewaznie idzie na mnie z rekami…. niewiem juz co robic…..
Mialam to samo z kolezanki synem. Rece go swedzialy jak nie trzasnal mojej Malej. a to ja kopnal bez powodu, a to uderzyl w glowe, poddusil, wyrywal jej domowe zabawki , plul ,zabranial roznych rzeczy(!!) itp . W koncu sie zdenerwowalam i przestalam sie z nia spotykac. Po jakims czasie spytala o co chodzi ? Powiedzialam jej prawdę, wiecie co powiedziala ? Ze ona czegos takiego nie zauważyła …. fakt, na placyku jak jej synek gnoi inne dzieci tez nie zauwaza. czasami rece opadaja.
A umnie na blogu zupełnie inne spojrzenie na tą sprawę zapraszam http://www.majciakombinuje.blogspot.com
to nic mnie kiedyś mama z dumą opowiadała że jej dzieci w piasku się nie bawiły bo by naniosły do domu a pralka by się zapchała , jak to usłyszałam żal mi się zrobiło tych dzieci bo to nie jedyny ich zakaz , dziecko powinno się wyszaleć pralka jest do prania a odkurzacz też do czegoś służy ale takim matkom nie przetłumaczysz , ino się zastanawiam po co jej dziecko było chyba po to żeby na stare lata jej usługiwały ale tu może się zdziwić
Pojedyncze przypadki? No co Ty! :D Wczoraj chociażby…na oko pięcioletni chłopiec ganiał za moim F., krzyczał na niego i wyzywał. Matka siedziała kilka metrów dalej. Wszystko widziała i słyszała ale zero reakcji. Ploty z koleżankami ważniejsze. Zwimęliśmy się bo szkoda nerwów :(
Amen!
Miki ma 8 miesięcy i już zaczynam bać się piaskownicy :P nie no ale płaczące paznokietki pipipi wygrały internety xD tak się z nich naśmiałam że chyba codzień na poprawe humoru przeczytam sobie punkt pierwszy xD hahaha!
Skąd ja to znam…z piaskownicy:)Jak się dziecku nie tłumaczy od najmłodszych lat zasad współżycia, to tak jest. . Dlatego ja mojej Z (1,5r) wyjaśniam np. , że nie można niszczyć cudzych budowli, swoje- prosze bardzo, że nie można sypać piachem na dzieci, ale obok już tak. Niektóre mamuśki przeginają też w drugą stronę- najlepiej jak by dziecko siedziało w piaskownicy, a najlepiej na ławce i nic nie robiło. „Ne siedź na piachu (w ciepły dzień), bo się pobrudzisz, „zostaw to, to nie Twoje” (a pełno nieużywanych zabawek obok- przecież wystarczy zapytać właściciela i się wymienić”, „nie chodź po piachu, bo nasypiesz sobie do butów”, „wolniej, bo się spocisz”…no jak tego słucham, to się przekręcam.
Ja się kiedyś szczypałam, ale jak zaczęłam regularnie bywać na placach zabaw (czasami nawet 2 razy dziennie) to się zahartowałam. Już nie mam problemu z powiedzeniem „Oddaj chłopcu samochód, jak chcesz taki to powiedz Mamie żeby Ci przyniosła” albo „Dziecko sam tu nie jesteś, może ja Cię obsypie piaskiem?”. Tylko, że u Nas dochodzi do hardkorowych sytuacji typu popychanie w kolejce na zjeżdżalnie, wydzieranie zabawek i UCIEKANIE z Nimi milion kilometrów poza plac itd.
Nie chcę się wtrącać w spory między dziećmi, ale kiedy mojemu dziecku dzieje się realna krzywda (fizyczna) albo ktoś KRADNIE tak kradnie inaczej się tego nie da nazwać to reaguję i się nie patyczkuję, choć zwykle obrywa się Matce, bo co dziecko winne, że ma Matkę idiotkę.
Od pewnego czasu chodzimy na „swój” plac zabaw gdzie rodzice i dzieci znają się praktycznie po imieniu, bo widujemy się codziennie. Wtedy jest miło i przyjemnie :))
Ja tez nienawidziłam placów zabaw z wymienionych przez Was powodów… teraz jak mam już 3 dzieci… nauczyłam się jakoś znosić pobyt tam, bo jednak dzieci tam ciągną. Na szczescie obecnie mamy taki kameralny i nie jest najgorzej. Wychodziliśmy o stałej porze, kiedy wiedzialam, ze do starszego będzie kolega, ale kiedy moj starszy miał gorsze dwa tygodnie, że kończyło się to własnie przepraszaniem i wczesniejszym powrotem do domu, to nagle miłe panie, rpzestały być miłe a atmosfera zrobiła się lodowa,, jakby cały miniony rok super grzecznych i wesołych zabaw mojego dziecka z innymi dziecmi poszedł w niepamiec, jakbysmy sie nie „znały”. Dopiero po kolejnych 2-3 tygodniach, jak rozmawiałąm godzinami ze starszym i wyjasnilismy sobie pare spraw, znow zaczal sie grzecznie bawić, to lody topnieją… ale już mam niesmak. To tylko dziecko, nie zawsze umie panowac idealnie nad swoimi emocjami. Przykro mi, że oceny lecą piorunem (nie żeby mnie zdanie tych 2, 3 starszych pań obchodziło, ale jak juz mam bywac codziennie na tym placu w ich towarzystwie, to przyjemniej jest jak jest przynajmniej neutralnie w pwietrzu). A oceny lecą przecież równiez po matce, dla której rownie bardzo szokujca co i martwiąca staje się niespodziewana zmiana zachowania dziecka. SKoro umie byc kulturalne i grzeczne to kweestia znalezienia i rozwiazania problemu, jak było u nas i tyle. Po co od razu ten ferment, jakby sie przyprowadzało skrajnego łobuza, jakby ktos im pamiec wymazał, ze przeciez przez cały miniony rok cieszyly sie ze wreszcie jestesmy, bo chlopcy sie tak cudownie bawia?! wkurza mnie to. Eeech… to nie to, co wlasny ogród za którym wzdycham, że puszczasz dziecko niech eksperymentuje, niech sie ubrudzi, niech biega boso po trawie. Place zabaw – RING, teatrzyk, zgromadzenie matek psiapsiół babć i nianiek. Place zabaw- rewia mody (taak… czasem potrafia przyjsc tak odpicowane dzieci, że zastanawiam się, czy mama nie pomyliła kierunków idąc na jakąś komunię, czy dzieciecy pokaz mody). Dla mnie plac zabaw to nie odpoczynek, a poczwórnie wytężona praca umysłowa i fizyczna. Dlaczego nie potrojnie? Bo prócz wlasnych dzieci, pilnuję tez reakcji całęgo otoczenia… wracam umęczona.
A historia z kupą… przeczytąłam dwa razy bo aż nie mogłam uwierzyć – fuuuj :/ Mamusie w stylu „nie klękaj, puśc to, nie beigaj (najpieje stój jak słup soli i sie nie ruszaj) to jakaś pomyłka… żal mi tych dzieci. A jesli jakieś obce dzieci, robią coś niebezpiecznego, czy niegrzecznego moim, to nie omieszkuję zwrócic im uwagę, skoro matka nie potrafi (ostatnio w Żelazowej Woli na Dniu dziecka, dwóch na oko 8smiolatków kopało się dośc ekspansywnie igwałtownie po nogach w tłumie ludzi, w którym stali dorosli z małymi dziecmi i szłam tez ja z moją 4miesięczną córką a Ci mi pod nigami wyrosli jak spod ziemi). Ja sobie nie pozwole wejsc na głowę. Ja swoich dzieci pilnuję, reaguję, owszem sypna czasem piachem, czy zdarzy się że rzucą łopatką… czasem w euforii zabawy, a czasem złośliwie, ale informuję ich o tym, że tak nie wolno, szukamy rozwiazań danej sytuacji, tak zeby wilk był syty i owca cała.. żeby ani moje ani cudze dziecko nie czuło sie poszkodowane w sytuacji konfliktowej, chyba ze ktores ewidentnie zawiniło… Staramy się dzielić zabawkami, ale sa takie sytuacje, kiedy uważam ze dziecko moje czy obce nie musi sie dzielic w tej chwili zabawką, bo np. dlugo sie na nią czaiło, wresszcie sie zwolniła, z utesknieniem sie do niej rzuil ledwo zaczyna zabawe a tu ktos juz sapie nad ramieniem.
Oooj moglabym dlugo… ale kto to bedzie czytał :P Poza tym obowiazki wzywaja.
Pozdrawiam wszystkie mamy
Co do punktu 4 i 5 to, co to za podejście „jak trafi na silniejsze dziecko i matkę to dostanie nauczkę”? Przez całe życie będziesz uciekać od takich problemów, tłumacząc sobie, że inni dadzą nauczkę takiej osobie za Ciebie? Jesteś wzorem dla swojego dziecka – jeśli będzie widział na każdym kroku, że zawsze uciekasz od takich problemów z podkulonym ogonem, to tak samo będzie się zachowywać, gdy dorośnie. Zamiast rozwiązywać problemy i walczyć o swoje, będzie stosował metodę uniku i udawania, że problem nie istnieje lub, że to inni rozwiążą ten problem za niego. Też jestem osobą spokojną, ale jeśli ktoś przekracza granice osobistej przestrzeni mojego dziecku, to nie zamierzam stać z boku, czy udawać, że nic się nie stało, bo „silniejsi dadzą nauczkę”. Wystarczy się chwilę zastanowić i znaleźć odpowiednie argumenty i formę, w jakich zostaną one przedstawione, aby wpłynąć na takie źle zachowujące się dziecko, nie wywołując tym samym oburzenie ze strony drugiego rodzica.
Problem polega na tym, że z takimi ludźmi nie da się normalnie dyskutować. Inteligentni ludzie ignorują takie zachowania. Dla przykładu przytoczę tekst kiedyś przeczytany w „internetach”:”kłótnia z idiotą jest jak gra w szachy z gołębiem, nieważne jak dobrze grasz, gołąb i tak przewróci wszystkie figury, nasra na szachownicę i będzie dumny z wygranej”.
Skad ja to znam. Sytuacja z dzisiejszego wyjscia na plac zabaw. Biega sobie taki chlopiec na oko okolo 3 lat, bez butow, na rozgrzanym tym czyms mieciutkim, ktore smierdzi jak by sie topila guma, probuje wejsc na domek ze zjerzdzalnia, a ze maly i nie udaje mu sie zaczyna sie denerwowac i mama mama a mama chodzi sobie po calym placu zabaw z telefonem przy uchu i tylko ha ha hi hi zero reakcji, ba mawet nie spojrzy w kierunku dziecka, inna mama ktorej dziecko tez bawilo sie w tym samym miejscu pomaga chlopcu, zajmuje sie nim, pilnuje zeby sobie krzywdy nie zrobilo, w koncu po pol godzinie zwraca uwage matce chlopca na co slyszy” ale o co ci chodzi, daj mi spokoj zajmij sie swoim dzieckiem” noz ku.. rece opadaja.
Pewnie dlatego jak ognia unikałam przepełnionych piaskownic. Wolałam iść na spacer gdzieś dalej, do puste piaskownicy, posiedzieć z małym pobawić się niż słuchać bzdurnych historii mamusi czy babci, które zapomniały o „boszym” świecie.
Jednak mnie najbardziej denerwował brak rekcji na różne sytuacje niebezpieczne jak np zbliżanie sie do rozkołysanej huśtawki, wyjście za ogrodzenie placyku gdzie np byla ulica lub parking. Cierpłam i nie raz zdarzyło mi się zwrócić uwagę.
Zapraszam cię serdecznie do siebie adres podałam w „weryfikatorze” u mnie aktualnie odniesienie do kampanii i choć pewnie już masz ochotę zwymiotować całą aferą wokoło to może jednak się skusisz. Pozdrawiam ciepło
Co prawda nie zdarzyło się to w piaskownicy, tylko w galerii krakowskiej ale też jest to przykład braku reakcji ze strony matki. Obok sklepu w którym matka kupowała bieliznę były samochodziki które były przyczepione do siebie łańcuchami. Starsza dziewczynka wsiadła tam myślę że z rocznym dzieckiem, brzdąc się rozpłakał na cała galerię, starsza dziewczynka próbowała uspokoić brzdąca co przyniosło odwrotny skutek. Podeszła do nich Pani ochroniarz z interwencją na co mama wychyliła głowę ze sklepu rozmawiając przez telefon i ponownie do niego wróciła, także ekhem!! Brak słów.
To widzę, że nie tylko na naszym placu zabaw takie hece. Ostatnio mam wrażenie, że bardzo mało jest rodziców, którzy nie tylko chodzą za dzieckiem, ale takich, którzy w zabawie uczestniczą.
My należymy do tych co wiecznie w tym piachu siedzą, nogi sobie zakopują i wiecie co? Mnóstwo dzieciaków, zupełnie obcych, do nas garnie. Żeby wreszcie ktoś na nie zwrócił uwagę i się z nimi pobawił.
Strasznie to smutne, że kolokwialnie mówiąc, rodzice mają w dupie dzieci. I to swoje.
I niestety właśnie dlatego nie znoszę chodzić z córką na place zabaw. Ale oczywiście chodzimy, ażeby córka mogła się z innymi dziećmi pobawić. Tylko nie rozumiem/i niecierpię tego, że poza tym, że uważam, aby moja córcia sobie „kuku” nie zrobiła, zęba nie wybiła, nogi nie połamała to muszę uważać aby inne dziecko również nie zrobiło jej krzywdy, przez tzw. przypadek, ponieważ inny rodzic/opiekun na plotach, nie reaguje lub idiotycznie babunia patrzy, kiedy jej wnunio próbuje mi dziecko bić. I niestety nie są to wyjątki a są to sytuacje notoroczynie się powtarzające.
Wydaje mi się, że coraz mniej jest rodziców, którzy zwracają uwagę na swoje dzieci na placach zabawach. Często widzę jak kobiety rozmawiają ze sobą, nie patrząc w ogóle na nich. Albo głośno rozmawiają przez komórkę i zapominają o bożym świecie. Nie wspominając, że rzadko widzę osoby które czynnie bawią się ze swoimi dziećmi.
W głowie się nie mieści co się dzieje na placach zabaw…staram się omijać te miejsca i bawić się z dzieckiem w ogrodzie bądź w parku, ale nie zawsze jest taka możliwość.
Wysypal zawartość wiaderka prosto na głowę? Chyba bym wybuchła i zrobiła matce 'wstyd’
A tak serio, zamiast opserwować inne kobiety można skupić się na dziecku, dzieciach i prewencyjnie działać, niż po fakcie „nu nu nu”…..
Bywam czasem z dwojka dzieci na placu. Bawimy się. Czasem zdarzy mi sie napotkać wzrok obserwatorki, ktora ocenia każdy mój ruch….
Dzieci to tylko dzieci, robia czasem glupie rzeczy, a że wszystkie dzieci sa Nasze to starajmy się wychowywać je wspolnie. Bez oceniania. Bo po co.
ee plac zabaw to idealne miejsce na pogaduchy . puszczam Chibi i lata a ja tylko obserwuje i reaguje gdy trzeba, przy okazji z spacerniakiem wymieniam informacje i plotki, zajebista miejscówka na odmóżdżenie! A no i lans, bo gdzie lepiej zaprezentować te drogie, wypasione zabawki, ubranka i czapeczki. Co do pani i uwagi, odpowiedziałabym kilka miłych słów :) uwielbiam takie pyskówki :)
No dobra to powiedzcie mi proszę jak wyjaśnić 1.5 roczniakowi co się stało gdy bije go inne dziecko. Mój syn dostał w pape i to porządnie. Z pięści od o rok starszego. Smutne jest patrzeć gdy radosne dziecko typ oddawaczas wszystkiego jak Bakus nagle boi się dzieci. Płacze w nocy…masakra
Dodam jeszcze ze mama nie widziała problemu. Jej synek podszedł nagle i bez powodu spraw mi syna.
Na końcu napisałaś ze takie zachowania to wyjątki. Zazdroszczę bo w naszej piaskownicy pod domem takie zachowania to norma. Plac nie ogrodzony. Stary piach, jedna ślizgawka i dwa koniki na sprężynie ale jest mini park, mnóstwo ławek i wiele ludzi tedy chodzi. Jest to idealne miejsce by posadzić dupe i obgadać inne mamy i swoich sąsiadów. Broń boże kiedy idzie mama z nowym wozkiem czy rowerem! A spójrz się na nie to cie obsmaruja równo! Nie cierpię tam chodzić ale co zrobić. Czuje się jak intruz. Nie lubię kiedy ktoś mnie obserwuje i gada.. Dzieci, wnuki tych pań latają tu i tam. Po krzakach, kupach, przy ulicy. A co tam. Inne sypia piachem, kopia.
Mój syn się zawsze dzielił zabawkami w piaskownicy a od zeszłego roku nie chce. Nie chce nawet brać łopatki żeby nikt mu nie zabrał a kiedyś braliśmy cala siate zabawek! Nie dziwię się mu.
Jak moj Młody ciągnie mnie na plac zabaw jestem chora po prostu… Nie znosze tego, zdecydowanie wole isc z nim na rower, spacer tylko nie to !!! A mamusie z placow zabaw no coz rozwalaja mnie pol dnia na plotach a dziecko Bog wie gdzie…