3 rzeczy, na które nigdy nie pozwolę mojemu dziecku

3 rzeczy, na które nigdy nie pozwolę mojemu dziecku

Warszawskie Bródno. 21:00 wieczorem. Stoimy z mężem na światłach, na ulicy Kondratowicza – jednej z najbardziej ruchliwych ulic na Targówku. Ruszamy. Nagle, moją głowę rozsadza przeraźliwy ryk. Po chwili dociera do mnie, że to motocykl, który dosłownie śmignął mi koło okna. Za chwilę drugi. Dwóch młodych chłopaków ściga się na motocyklach. Od świateł do świateł. Wyprzedzają wszystkie samochody i próbują jechać na jednym kole. Jednemu udaje się to bez problemu. Drugi, słabiej zbudowany coś próbuje ale mu nie wychodzi. Na trzecich światłach, w miejscu, w którym jak wół wali po oczach znak ZAKAZ ZAWRACANIA… zawracają. Tylko po to, żeby zrobić kolejne kółeczko. I tak prawdopodobnie upływa ich wieczór.

„Jechałem szybko gdyż… lubię zapierdalać”

Pamiętasz tą scenę z filmu JOB Ostatnia szara komórka. Nie? Kwintesencja tego o czym mówię. Nie ma wytłumaczenia na takie zachowania. Nie ma na nie sposobu. Jedynym sposobem jest dojrzałość. A tą osiąga się z wiekiem. Skąd dwóch, młodych chłopaków ma pieniądze na motocykle? Proste, że od rodziców. Ok. Nie komentuję decyzji zakupowych. Chociaż… chociaż skomentuję. Bo w kraju, w którym nawet przykładnie jadący motocyklista jest niezauważany przez innych kierowców trzeba mieć trochę oleju w głowie żeby jakoś się poruszać po ulicach i nie narażać swojego życia. A takie zachowanie?! Czy ten rodzic, który kupował dziecku motocykl zastanowił się nad konsekwencjami takich prezentów w połączeniu z nie do końca ukształtowaną psychiką dziecka? Tak dziecka. Bo 18 lat nie świadczy o dorosłości. Tak więc motocykl to pierwsza rzecz na jaką mojemu dziecku nie pozwolę. Dopóki będę miała na niego jakiś wpływ, dopóki będę miała jakąś możliwość współdecydowania, rękami i nogami będę broniła moje dziecko przed motocyklem. I nawet jeśli mój synek będzie super ułożonym chłopakiem z głową na karku motocykla ode mnie nie dostanie. Samochód jak najbardziej. Ale najpierw pojeździ trochę ze mną. Tak jak to zrobił tata mojej koleżanki Ani. I jej brat i ona po odebraniu prawa jazdy musieli wyjeździć pod czujnym okiem ojca po 1000km. Dopiero po tym czasie mogli „pożyczać” samochód. BHAWO dla tego Pana!!!

1000km po prawku a nie przed!

Zwróć uwagę na to co napisałam. PO TYM jak odebrali prawo jazdy. I tym pewnie się narażę męskiej części bakusiowej widowni. Tym się narażę własnemu teściowi (pozdrawiam dziadzia Zdzisia!). Narażę się też Jarkowi Szkodnikowemu, z którym ostatnio próbowałam stoczyć nierówną walkę. Nierówną bo pomagał mu mój własny mąż… Otóż jestem totalnie przeciwko uczeniu dzieci jazdy samochodem zanim pójdą na kurs. Na placu, między pachołkami – noł problem. Ale po ulicy?! Mając tylko hamulec ręczny jako możliwość reakcji?! O matko trzymajcie mnie. Ja jeżdżę bardzo dobrze. Przed kursem prowadziłam samochód tylko w marzeniach i w grach mojego brata, który wybłagał u rodziców kierownicę i dwa pedały. Widocznie Midtown Madness i Need For Speed wystarczają bo prawo jazdy zdałam za drugim razem. Za pierwszym pomyliła mi się rzeczywistość z grą Carmageddon i chciałam zdobyć 100 punktów prawie wjeżdżając w rowerzystę. Za drugim byłam już w odpowiedniej rzeczywistości. W tej, w której przebywam do tej pory. Jeżdżenie samochodem to nie zabawa. Tego mają uczyć ludzie, którzy są do tego przygotowani a nie rodzic, który czuje się „na siłach”. Bo gdyby tak było ja nie musiałabym kończyć studiów a moja babcia z pewnością nauczyłaby mnie hiszpańskiego bo czuła się „na siłach” po obejrzeniu Zbuntowanego Anioła, Luys Maryja i Amigas i Rivales.

Dla smaku

Zdecydowanie nie pozwolę mojemu dziecku na picie alkoholu „dla spróbowania”. Żenada. Straszny wstyd. No nie wiem jak mam opisać moje zdanie na temat rodziców, którzy przyzwalają swojemu dziecku na choćby umoczenie ust w szklance z piwem czy winem. To nie jest dla dzieci i koniec. Nie potępiam spożywania alkoholu przy dzieciach. Oczywiście lampki wina do obiadu a nie pół litra na dwoje o poranku na kaca! No i jeszcze zwracając uwagę na wiek tego dziecka bo dzieckiem nazwiemy 15 latka i roczniaka a jednak przy tym drugim lepiej byłoby i tą lampkę do wina sobie odpuścić. Potępiam na 100 albo i 200% podawanie dziecku (czyli osobie do lat 18) alkoholu w jakiejkolwiek postaci i nawet mikroskopijnej „symbolicznej” ilości. Bo symbol czego to ma być przepraszam? Głupoty rodziców. Tyle.

Dziewczyny, chłopaki. Znamy się nie od dziś. Wiecie, że jestem niesamowicie wyluzowanym człowiekiem. Niesamowicie wyluzowanym rodzicem też jestem. Ale niesamowite wyluzowanie ma swoje granice. Te 3 powyższe wyznaczają moją granicę. Po jej przekroczeniu zaczynam kąsać ;) Cieszę się, że jeszcze kilkanaście lat spokoju przede mną. No chyba, że trafią mi się takie mądre dzieci jak córki Natalii. <3 Wtedy one same mi pewnie dopiszą do tej listy jeszcze kilka punktów, o których wypadałoby pamiętać będąc rodzicem.  

Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (8) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (7) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (13) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (5) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (6) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (9) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (11) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (2) Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (1)

Bakuś:

Kapelusz – Okaidi

Marynarka – Zara

Spodnie – Zara

Bluzka – Zara

Buciki – Mrugała (uwielbiam ten model)

Modowy Blog Dziecięcy Zara Mrugała Opole Lubelskie Poniatowa Bakusiowo Fotografia Dziecięca (3)