10 rzeczy, za które Twoje dziecko kocha Cię najbardziej

10 rzeczy, za które Twoje dziecko kocha Cię najbardziej

Ostatnio zrobiliśmy z Maćkiem burzę mózgów i wypisaliśmy na kartkach po 10 rzeczy, za które najbardziej kochaliśmy naszych rodziców podczas naszego dzieciństwa. Nie spodziewaliśmy się, że nasze wyniki będą aż tak podobne! Ja wiem, wiem, dzieci kochają bezwarunkowo. My też kochamy nasze dzieci bezwarunkowo. Ale przyznaj się, że kiedy Twoje dziecko śpi kochasz je jakoś tak dziwnie mocniej prawda? Albo kiedy się do Ciebie przytula. Kiedy całuje Twoje kuku… Kiedy mąż przynosi Ci kwiaty i szampana też kochasz go bardziej niż kiedy odkręca się do Ciebie tyłkiem w nocy bo myśli, że już zasnęłaś więc nie poczujesz, że już Cię nie przytula. Normalka :)

Dzieci mają tak samo. Przypomnij sobie jakie emocje wzbudzała w Tobie mama, która kazała Ci się spać zaraz po dobranocce podczas gdy Ty chciałaś jeszcze posiedzieć z dorosłymi? Albo kiedy odkrywała skrzętnie skrywany kawałek wątróbki pod ziemniakami i kazała Ci dokończyć jeść mięso. Przyznaj, że Twoje uczucia były nieco mniej gorące od momentów w których głaskała Cię po głowie albo rysowała z Tobą bałwana i „o” + z + dupki + choinkowe (pamiętasz ten rebus?) :) Ja moją mamę kochałam wtedy milion razy mocniej. Byłam szczęśliwym dzieckiem, które miłość, którą dawało, otrzymywało z powrotem z nawiązką. No więc jakie rzeczy wypisaliśmy z Maćkiem na naszych kartkach?

1. Przytulanie – ten zapach swetra mamy… aż się łezka kręci w oku.

2. Wspólne granie w piłkę/badmintona – nie ma lepszej mieszanki niż aktywność na powietrzu i rosnąca ilość endorfin w towarzystwie rodziców.

3. Zabawa w dom/sklep z rodzicami – zabawa w udawany dom, sklep czy teatrzyk zawsze była fajna, ale nigdy nie była tak fajna jak zabawa w udawany dom, sklep czy teatrzyk Z RODZICAMI. Widzimy obydwoje jak Mati się cieszy, kiedy zjadamy przygotowane przez niego własnoręcznie drewniane śniadanie, jak dmuchamy na niewidzialną herbatkę i myjemy naczynia pod niewidzialną wodą. Zawsze żałuję, że nie mam w tym momencie aparatu żeby uwiecznić jego minki.

4. Granie w państwa-miasta/statki/planszówki – to już wersja dla starszaków, ale tylko dlatego, że ani ja, ani Maciek nie pamiętamy wspólnej gry w memo czy układanie puzzli podczas gdy mieliśmy po 3-4 latka. Chociaaaaż! Pamiętam takie sześcienne klocki, które na każdej stronie miały inną scenę z bajek. Pamiętam jak układałam z mamą Czerwonego Kapturka :) To było piękne! Najpiękniejsze były jednak momenty, kiedy to nasza wspólna zabawa w najprostsze gry była dla nas rozrywką a nie telewizor czy komputer.

5. Nauka jazdy na rowerze przez rodziców – to było piękne. Nie to, w jaki sposób to tłumaczyli, ale to, jak bardzo się zachwycali, kiedy udawało nam się zrobić pierwszych kilka metrów na dwóch kółkach. Już bez tych bocznych po bokach! Ten zachwyt i ta troska, kiedy po kilku sekundach dobiegali do nas, leżących na wznak, bo kilka przejechanych metrów na dwóch kółkach przerażało nas tak bardzo, że trzeba było się od razu wyłożyć dla bezpieczeństwa :)

6. Nauka piosenek, wierszyków, kolęd – znów to uznanie w oczach rodziców. Ten ich uśmiech kiedy udawało nam się powtórzyć melodię. Uśmiech wspólne robienie „czegoś”… czegokolwiek, ważne, że wspólnie.

7. Spacery (i lody jako punkt docelowy latem) – to był ten przepiękny czas, kiedy uwagi rodziców nie rozpraszały inne czynności. Komórek nie było więc zajmowali się tylko rozmową z nami. Mogliśmy zadawać milion pytań a rodzice na każde z tych pytań odpowiadali z nieukrywanym zaangażowaniem. A później razem zajadaliśmy się lodami, próbując każdego smaku od wszystkich. Świat poznawaliśmy razem, nie oddzielnie.

8. Wspólne gotowanie – tu trochę pode mnie, bo Maciek chętniej wspomina wspólne łowienie ryb z tatą. Ale idea ta sama. Dzieci mogły robić pod okiem rodziców dokładnie to samo co oni. Czuliśmy się ważni. Czuliśmy się pełnoprawnymi członkami rodziny. Byliśmy tacy dorośli! Tata Maćka pomagał mu zakładać robaki na haczyk (FU!) a moja mama pozwalała mi obtaczać kotleta w jajku i kroić masło do ciasta. Pamiętam to jak dziś jak zaznaczała mi nożem kreseczkę na maśle, żebym mogła ukroić dokładnie tyle, ile potrzebowałyśmy.

9. Wspólne niedzielne obiady po kościele – u nas to w pewnym momencie był standard. Przez cały tydzień mama gotowała, ale w pewnym momencie uznała, że niedziela ma być dla niej czasem relaksu. Chciała więcej czasu spędzić z nami. I to było piękne. Uwielbialiśmy z bratem te wielkie karty menu z pobliskiej restauracji i to, że niedziela była świętem, w którym mogliśmy bezkarnie objadać się frytkami. Moja mama to istny Napoleon. Do restauracji trzeba było dojechać samochodem, usiąść, zamówić, zaczekać na jedzenie, odpocząć po (zawsze jadła najwolniej z nas wszystkich). Dzięki temu pozostawiła w mojej głowie piękne wspomnienia czasu spędzanego na prawdziwym spędzaniu wspólnego czasu z rodziną.

10. Wspólne śniadania świąteczne – zostajemy w temacie jedzenia. Bo to wspólne spożywanie posiłków to właśnie punkt kulminacyjny całego dzisiejszego wpisu. Świąteczne śniadania miały w sobie podobny urok do tych niedzielnych obiadów. Zdarzały się jednak bardzo rzadko… ba! 2 razy w roku! A to taki piękny czas. Kiedy nie rozprasza Cię nic innego oprócz Twojej rodziny. Byliśmy wszyscy razem. Zajęci zapełnianiem brzucha smakołykami, które w samotności już nie były takie pyszne. Jako małe brzdące mogliśmy się popisać umiejętnością zrobienia sobie samodzielnie kanapki a jako starsze dzieci, mogliśmy się przysłuchiwać tematom dorosłych. Czuliśmy z nimi wtedy więź. Byliśmy z nimi równi.

Wszystkie 10 punktów można zamknąć w jednym. Kochaliśmy rodziców za to, że spędzali z nami swój czas. Dzisiaj tego czasu mamy dużo mniej niż nasi rodzice. Pracujemy dłużej a za zarobione pieniądze możemy kupić mniej. Wiele rodzin wpada w błędne koło zaspokajania potrzeb materialnych a nie tych pierwotnych, których nie kupimy za żadną walutę z tego świata. Dlaczego to śniadanie świąteczne miałoby być tylko dwa razy do roku? Dlaczego by nie świętować każdego wolnego dnia? A może wspólna kolacja zamiast wspólnego śniadania? Znajdź w ciągu dnia najbardziej dopasowaną do Waszego trybu życia porę i… zamiast robić coś oddzielnie, zrób to razem z dzieckiem/dziećmi i mężem… nawet jeśli to ma być „tylko” wspólny posiłek <3

Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00005 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00006 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00004 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00003

Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00010 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00012 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00011 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00019 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00017 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00016 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00018 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00020 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00014 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00021

finuu pion bakusiowo Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00026 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00027 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00042 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00041 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00044 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00050 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00049 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00047 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00039 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00040 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00043 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00031 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00032 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00033 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00034 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00038 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00029 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00030 Bakusiowo Finuu Blog Mamy i Taty 00009